forum.dr-kwasniewski.pl

Witam wszystkich serdecznie :)

mam nadzieję porozmawiać z użytkownikami tego forum i móc skorzystać z porad tych, którzy odżywianie optymalne mają w przysłowiowym "małym paluszku" :)

Ja dopiero zaczynam i mimo, iż czytam to forum od jakiegoś czasu, korzystam z książek dr Kwaśniewskiego i słuchałam sporo na YT, byłam nawet
u lekarza optymalnego,
to pytania zaczynają się mnożyć dopiero w trakcie praktyki  - w kuchni.

Mam 49 lat, przy 160cm wzrostu ważyłam 95 kg ( teraz mam 1,5 kg mniej).
Ostatnie 10 kg nabawiłam się w ciągu roku.

Pracuję sezonowo, od wczesnej wiosny do późnej jesieni i wówczas jestem aktywna fizycznie, od listopada do lutego mam urlop i wówczas żyję na spowolnionych
obrotach, trochę jak niedźwiedź :)  Ciągle jestem śpiąca, zmęczona ( mimo, że jestem mało aktywna) ciągle głodna i pochłaniałam sporo słodyczy.

Ogólnie nie choruję, ale od kilku lat np. po dłuższej pracy w ogrodzie, schylaniu , podnoszeniu, bolały mnie stawy w nadgarstkach i łokciach,
odzywały się kolana, kręgosłup w odcinku lędźwiowym. I to wówczas gdy miałam jeszcze 20 kg mniej.

Poza tym rankiem ciężko mi wstać z łóżka, czuję się niewyspana i ciągle mi brakuje energii.
Chciałabym "chcieć" :) a tak żyję bez powera i do wszystkiego się zmuszam.

Od ubiegłego roku zaczęłam się suplementować sporymi dawkami wit. C, B 50 complex, okresowo niacyną lub niacynamidem.
Bardzo mi pomogły, stawy są mniej odczuwalne.
Teraz dodatkowo biorę wit. D3 - 40 000j, ale póki co nie odczuwam wyraźnej poprawy w enrgii.

Więc -muszę schudnąć, muszę nabrać energii, muszę się wydostać z tego leniwego kokona.

Pani doktor ustaliła mi proporcje BTW  60:120-180:50
i proponowała początkowo 3 posiłki dziennie.

Jem optymalnie od 12 dni.
Waga spadła o 1,5kg.
Początkowo przez kilka dni bolała mnie głowa, ale to już przeszło.
Po zjedzeniu jajecznicy z 1 jajka+3 zółtka czułam się strasznie "zamulona" na granicy nudności.
Zmniejszyłam więc ilość do 1+2. Jest lepiej, ale czy korzystniej?
Jem dopiero koło 10 i ostatni posiłek do 17-18 stej.

ALe nie daję rady zjadać trzech posiłków i zaczęłam jeść dwa razy.

Bardzo często po porannej jajecznicy , późniejszej kawie ze śmietanką  i wypiciu kubka wywaru kolagenowego ze śmietaną nie mam ochoty
już na nic  innego. I w ten  sposób  zdarza mi się nie dobić do należnej gramatury a tym bardziej utrzymać proporcji.

Przeczytałam, że jeśli mi zależy na chudnięciu powinnam zmniejszyć tłuszcz do 1,5-2 g a węglowodany do 0,5 . Czy tak powinnam zrobić?
Czy ból głowy ( np. dziś w 12 dniu diety ) może być spowodowany brakiem węglowodanów?
Układając sobie posiłki staram się zostawić większą część węglowadanów na ostatni posiłek, ale bywa, że go nie zjadam, bo nie jestem głodna.

Nie ukrywam, że takie dwuposiłkowe najadanie się i długi brak głodu bardzo mi pasuje, ale - nie trzymam się wówczas proporcji.
Czy 1,5 kg spadku wagi w 12 dni - to jednak trochę mało?

Wszystko staram się dokładnie ważyć i przeliczać.

Przepraszam za przydługi wstęp :) napiszcie, proszę, ukierunkujcie mnie jakoś ... :)

Najważniejsze jest przeczytać książki, przemyśleć, przetrawić i obserwować zmiany :)
Nikt Ci tu nie da prostego przepisu, bo ludzie mają swoje uprzedzenia, strach, swoje mądrości(najczęściej początkujący adepci) . Jak chcesz tylko schudnąć, to dieta keto pierwsza lepsza. Jak chcesz mieć świadomość czemu tak, a nie inaczej, wiedzieć jak dbać o zdrowie i wiedzieć już do końca życia, to niestety, ale musisz przeczytać z uwagą książki Doktora. I dopiero wtedy pytać o szczegóły, albo wątpliwości.

O, dzięki Maniek za odzew :)

Chcę schudnąć, ale też chciałabym aby taki system odżywiania towarzyszył mi na dłużej - nie tylko na czas odchudzania.
I chciałabym go polubić na tyle, Ĺźeby nie kojarzył mi się tylko z "bĂłlem" odchudzania  ;) ale z dobrym i zdrowym Ĺźywieniem.
Pewnie, Ĺźe  myślałam o diecie keto, ale nie znalazłam w okolicy nikogo kto mĂłgłby mnie poprowadzić.
Ktoś mi tłumaczył, że na keto lepiej być pod stałą kontrolą fachowca ...
Ale może wcale tak nie musi być?
W każdym razie wystartowałam z zywieniem optymalnym i chciałabym, żeby ktoś jeszcze odniósł się do mojego pierwszego wpisu.

Nie jedz na siłę, zmniejsz porcje tak, aby trzymać proporcje, kieruj się apetytem i smakiem.
Moim zdaniem mało efektywne jest ustalanie jadłospisu, bo nie ma dwóch takich samych osób, o takiej samej aktywności i innych uwarunkowaniach.
Nie zapominaj o węglowodanach, dołóż ruch w granicach chęci i przyjemności i daj na luz.
I jeszcze raz: nie jedz na siłę, żeby wyrobić normę!

Niefortunnie się składa, o tyle że nasi najlepsi specjaliści w poruszanych zagadnieniach akurat się urlopują. Lecz kto wie, może wkrótce... :wink:

MoĹźe Renia wrĂłci i dobrze doradzi? ;)  8)

Hmm,
może faktycznie nie mam rozeznania w wielkości porcji, która mnie nasyci.

Dziś np. rankiem :
na maśle podsmażyłam pół pomidora, dorzuciłam ser żółty dwa plasterki , z 1 jajkiem i 1 żółtkiem ( bo jaj mi brakło) .
Zjadłam i byłam syta.
W południe wypiłam kawę ze śmietanką , bo bolała mnie głowa. Pomogło.
jak zgłodniałam, koło 15 obiad
warzywa z ziemniakiem ugotowane  na wywarze mięsnym, zblendowane , plus śmietanka. Wyszło 1,5 kubka.
Tak się tym nasyciłam, że na siłę zjadłam kawałek makreli, który przed obiadem policzyłam do proporcji.

I zostały mi w zapasie niewykorzystane węglowodany, chciałam się zmieścić do 17 -18 , żeby nie jeść na noc.
Ale nie byłam głodna
Za to zrobiłam się  o 20. Zaryzykowałam, zjadlam ziemniaka. Zobaczymy jak będzie mi się spało...
Tak czytałam -żeby węgle zostawiać na ostatni posiłek.

Zrozumiałam, że proporcje powinny być zachowane po zliczeniu wszystkich posiłków
a nie kaĹźdy z osobna, czy tak?
Bo z rana białkowo -tłuszczowy, a później więcej węgli.

Czy np.50g śmietanki do kawy mam wliczać do bilansu?

Im więcej tłuszczu tym lepiej. Szczególnie kobiety się tego boją, a tak naprawdę nie ma różnicy czy 2do1 czy 3do1. Widać, że masz zdrowy apetyt, nie jesz na siłę, odczuwasz sytość . Nie wymagaj chudnięcia 10kg/tydzien. Pamiętaj, że jesteś najedzona, i chudniesz, efekty przyjdą, a chudnięcie będzie najmniej istotnym :)

Nachodzi mi jedna myśl.nie wiem czy słuszna. Lekarzu, lecz się sam. :)

Dzięki, Maniek :)
o 10 kg / tyg nie marzylam  :D ale chociaĹź  2 kg na zachętę mogło zlecieć :)

Działam dalej ....

Czytaj książki Doktora i to forum, i będzie dobrze, a moĹźe nawet bardzo dobrze 8) :) Powodzenia  :D

  :) dziękuję Panowie

Musi radzić, dlatego grupa na FB optymalni jej w tym pomaga 8)

Ale po dwĂłch tygodniach 10kg? :lol:
Bez jaj.
Z drugiej strony 1,5kg w ciągu 12 dni, to 15kg w 120 dni, mało?

Oczywiście to tak nie działa. :D
To co Ci zleciało, to oczywiście nie tłuszcz, tylko woda i trochę glikogenu.
Ciało musi się przestawić na spalanie tłuszczu, wtedy ruszy swój podskórny, a to musi potrwać.
W zależności od stanu organizmu i wieku, nawet kilka miesięcy.
Naturalnie waga będzie trochę spadać, ale równocześnie będą naprawiać się różne rzeczy; wzrośnie na przykład gęstość kości i masa mięśniową, a to sprawi, że waga jest kłamliwym narzędziem, lustro mówi prawdę.
Także proponuję ważyć się raz w tygodniu tylko, a częściej zerkać w lustro.

Jedz jak Ci pasuje 2x razy dziennie, to bardzo dobry sposób na odchudzanie, ale kawa że śmietanką to też miniposiłek, więc de facto jesz 3x.
Jeden posiłek o 8.00 rano, drugi o 18.00, a potem już tylko woda.
Gdzieś pomiędzy wpasuj tę swoją kawę, ale lepsza byłaby czarna, bo ciało potrzebuję długich przerw między posiłkami, by mieć powód do ruszenia swoich zapasów.
Na razie możesz nie jeść zbyt wielu węgli, trochę cukru ciało odzyskuje spalając niepotrzebne w tej chwili enzymy glikolityczne i inne śmieci, ale za kilka tygodni raczej pilnuj tych 50g, niekoniecznie na wieczór.

Słuchaj siebie, bądź cierpliwa i nie oczekuj cudów.

Gavroche :)
dziękuję za merytoryczne porady,

Trochę mnie zmartwiłeś tą czarną kawą  :?
Bez kawy nie umiem się obejść, i tak cud, że jej picie przełożyłam na południe, bo oczywiście piłam ją od razu po wstaniu z łóżka.
Piłam zawsze  cukrem, teraz zamiast cukru mam śmietankę i teĹź niet? :(

Budzi mnie w nocy niespotykana suchość w ustach, muszę się napić wody;
a wcześniej tego nie miałam ...

I jeszcze jedno -

otóş, pĂłki co, nie mogę nigdzie dostać kości cielęcych czy  wołowych,
ale mam dostęp do łapek ze swojskich kurczaków.
Ugotowałam więc te łapki z nóżkami wieprzowymi, zrobiła się z tego super galareta.

Czy te łapki to dobry pomysł?
I, czy wywar, galaretę można mrozić czy raczej wekować i trzymać w lodówce?

Nie, nie, nie rezygnuj z kawy. 8)
Po prostu licz tę śmietankę, od śmietanki się fajnie chudnie.

Na suchość w ustach pij więcej w ciągu dnia i miej szklankę chłodnej, przegotowanej wody na nocnej szafce.
Pamiętaj, że dla Twojego ciała ta cała sytuacja to nowość, mogą różne egzotyczne objawy występować, potem wszystko się unormuje.

Jeśli chodzi o kurze łapki, to jak najbardziej są ok.
Jedz wszystkie produkty zwierzęce i odzwierzęce, które lubisz.
Nie trzymaj się sztywno "żółtków i podgardlów", nie lubisz czegoś - nie jedz, lubisz coś, co niekoniecznie jest uważane na DO za bardzo wartościowe, np. drób czy ryby, pozwalaj sobie.
Chodzi o to, że długofalowe utrzymanie diety zależy od doboru składników, które się lubi i które ciało dobrze.toleruje.
Pamiętaj też, że nic nie jest dane raz na zawsze, z czasem przychodzą nowe smaki i ochoty, a rzeczy, które lubiliśmy - przestają smakować czy służyć.
Mnie przykładowo ostatnio przestała smakować kawa, a piłem ją pasjami z 10 lat, podobnie po jajach mnie zaczęło mulić, więc ich nie jem już kilka miesięcy, za to wcinam słoninę solo, która do tej pory "ślizgała mi się w gardle".

Jeśli chodzi o sposoby przygotowania/przechowywania źywności, to nie do mnie, jestem zwykłym facetem, jem prosto i to, co akurat jest w lodówce.
Nie znam się.

Kawa to posilek? :D Bez przesady, szklanka wody moze tez? No chyba, ze ktos wali pol kubka smietanki, inaczej to bez przesady...

No i o tym mówiłem. Co osoba, to inne podejście. I pewnie obydwa ok. Na mnie najlepiej działa zblendowana kawa z 1/4 kostki masła co rano, a dalej wg apetytu. Raz kiełbasa, raz mozzarella, raz jajecznica. Ważne, żeby nie być opty-zarlokiem, lepiej być minimalnie niedojedzonym, niż przeżartym, co jest częstym błędem optymalnych. Bo jaja i smalec takie zdrowe, że trzeba jeść ile wlezie :)

Co do wagi, to bardzo waĹźna rzecz. Lustro i obserwacja obwodĂłw.
Często jest tak, szczególnie jak się trochę ćwiczy, że waga spadnie 'tylko' 3 kg, a w brzuchu trzy rozmiary. Jest to całkiem Logiczne, bo dieta tłuszczowa i ruch wzmacnia z reguły wątłe mięśnia grubaska, które ważą więcej od tkanki tłuszczowej.
I dla motywacji zwracać uwagę na 'drobne' rzeczy. Właśnie rozmiar ubrania, cerę, stan włosów, zmniejszanie dolegliwości itd.

PS. Dla mnie kawa ze śmietanką, to też żaden posiłek, i wogóle nie wliczam tego do rachuby.

Śmietanka to posiłek.
Dla grubaska ważne są długie przerwy od wrzucania czegokolwiek do przewodu, bo organizm chętniej ciągnie z jelita, niż spod skóry.
Przypomnę, że koleżanka waży prawie tyle co ja, a jest 20cm niższa. :D
Tłuszcz w diecie jest u niej mało istotny obecnie, bo ma on lecieć z sadełka.

Ważne jest białko i odrobina węgli, proporcja 1:1-1,5:0,3-0,5 przy odchudzaniu.

No ale jak przykladowo leje lyzeczke zeby tylko zabielic to tez posilek? Bez przesady. Tak samo lyzeczki masla nie traktuje jako posilek. No chyba, ze to jakas dieta niskokaloryczna

To co Ty robisz, to Twoja sprawa.
Jesteś wysportowanym facetem o normalnej wadze.

Tutaj mówimy o okrąglutkiej kobiecie, która chce schudnąć i jest początkująca.
100ml śmietanki to 30g tłuszczu, lepiej żeby te gramy wyciągała z zapasów.
Bo jak się tak człowiek przyzwyczai, że tu odrobina tego, tam odrobina tamtego, kilka razy dziennie to się uzbiera 500kcal energii i potem płacz czemu nie chudnę...

Ważne żeby inni stosowali zalecenia, ale prościej jest dać nura do lodówki, i do syta :lol:

Zasadniczo lepiej na początku odrobinę śmietanki niż cukierka, czy czekoladkę. Apetyt sam się wyreguluje, a chudnięcie za wszelką cenę też niewskazane

Jasne, lepiej, ale z drugiej strony chudnięcie mocno motywuje, zwłaszcza na początku.

o to to, właśnie o to mi chodziło :) - o takie  proporcje, bo pani doktor polecała mi  więcej tłuszczu  i węgli,
ja doczytałam, że jednak mniej i Ty mnie właśnie w tym upewniłeś.

I jeszcze wracając do wody w organizmie - w pierwszych dniach faktycznie zeszła mi woda, widziałam po kostkach i dłoniach.
Dziś, przy większej aktywności, obrączka na palcu zrobiła się luźna, ale kostki dziwnie opuchnięte  :?

Ale cerę mam ładną , zmarszczki mało widoczne  :lol: , no i jak dziś założyłam buty na wysokim obcasie to zrobiłam się o 10cm wyższa  :D
Do tego przy takim jedzeniu czuję się wyjątkowo lekko więc, mimo mojej otyłości nie czuję się jak słonica  :D

Żebym tak tylko dostała większego powera i mogła pójść w moje ukochane góry, które w ubiegłym roku trochę zaniedbałam.
Ciągle byłam niewydolna oddechowo w kierunku -pod górkę- i wlokłam się na ogonie za całym towarzystwem   8)
Następnego dnia po wyprawie kiedy wszyscy leczyli zakwasy i nie umieli chodzić po schodach  :)  ja mogłam iść znowu w trasę, bo mnie nic nie bolało.
Ale oddechu i tętna nie potrafiłam wyregulować ...

Dziękuję Panowie  :) za porady i sugestie,
jeszcze przydałaby się jakaś optymalna do pomocy  :)
i porady jak ogarnąć w praktyce kuchnię i gotowanie,  gdy czasu bardzo, bardzo mało , a waĹźenie wszystkiego  i liczenie trochę ... irytujące :?
Ale wiem,Ĺźe innej drogi nie ma.

Przewartościować złe na dobre, bo teoria nie idzie w prze z praktyka.  8)
Długi proces, ale przyjemny w pracy nad sobą :lol:

W książkach Doktora jest mnóstwo prostych, a zarazem smacznych dnia. Zresztą, podsmażenia mięsa, jajek, czy zjedzenie jakiegoś sera z masłem/śmietanką to chwilka. Zajmuje to dużo mniej czasu niż gotowanie kasz, ryży, makaronów, czy ziemniaków; nie wspominając już o obieraniu warzyw i fakcie, że nie je się pięć razy dziennie, tylko maksymalnie trzy.
Rad Gavroche warto słuchać. Mi teĹź pomogły  :) ChociaĹź trudno mi uwierzyć, Ĺźe nie zjadł Ĺźadnego żółtka od kilku miesięcy :shock: Z drugiej strony, jak mi się przejadły podroby, to teĹź chyba z pół roku nie tknąłem nawet wątrĂłbki  :?

Powiedzcie mi, proszę, czy zaczynanie dnia od kubka kawy ze śmietanką to duży błąd ?

Staram się pić w środku dnia, ale dziś niedziela i tak sobie rytualnie  :) z mężem pijemy kawę bez śniadania,
a potem planuję o 13 obiad i popołudniowy deserek: śmietanka z owocami jako ostatni posiłek.

Ja "od zawsze" piję kawę/herbatę po obudzeniu, a po 4-5 h dopiero pierwszy posiłek.
Nie wiem czy to błąd czy nie, i nie chcę wiedzieć. :D

Jeśli Cię nie łapie potem wilczy głód (odreagowanie cholinergiczne) na słodkie, to chyba luz.

Ja rowniez zaczynam dzien od kuloodpornej kawki a sniadanie to roznie czasami ok 12 czasami ok 16. Nie jest to blad.

Ok, czyli kawa z rana jak śmietana  :D

A to jako zła rada, czy słabość do kawy?

Jaki błąd? Nie ma dwóch takich samych osób, i twierdzenia typu ostatni posiłek o 18 to bzdura. Jeden chodzi spać o 20tej, drugi o 2 w nocy. Jeden pracuje na dzień, drugi nie pracuje, a trzeci na noc. Takie rady można sobie w buty wsadzić. Jedź po swojemu wg proporcji i apetytu. Bez strachu, im więcej tłuszczu, tym lepiej, i mniejsza możliwość porobienia błędów.

To nie bzdura, tylko zalecenia Doktora. :lol:
Ostatni posiłek o 18.00.
Poczytaj może trochę?

A o "im więcej tłuszczu tym lepiej" przy odchudzaniu, to aż szkoda komentować...

Pani dr od ŻO też mi zalecała ostatni posiłek do 17.

Kładę się spać koło 22-23, bywam głodna do tej pory, ale  staram się zachować ten kilkunastogodzinne "okno" bez jedzenia.
Co ciekawe - mimo wieczornego głodu rankiem wcale mi się nie chce jeść, dlatego śniadanie jadam koło 10.
Logistycznie jednak ta pora nie za bardzo mi pasuje, łatwiej by było zjeść o tej 7-8 i biec do pracy.
Ale - głodu brak  :?
Mimo, że byłam słodyczomaniaczką, póki co nie czuję specjalnie strasznego łaknienia w tym kierunku. Zjadłabym, ale jest to do opanowania. :)

Zmniejszyłam jednak tłuszcze do 1,5-2 i już nie czuję się tak długo syta jak wcześniej przy 2-3 g .

Zrobiłam wywar z korpusów z kurczaka ( z dobrego zdrowego źródła) z kilkoma żołądkami i łapkami kurzymi , i warzywami.
Nie wiem jak mam go policzyć  :? Taki czysty, bez wkładki ...
Tłusty za bardzo nie jest, ale w lodówce zrobiła się z niego lekka galareta.

Właśnie o to "okno" chodzi. :D
Tutaj gdzieś na forum jest temat/tematy jak liczyć wywar.
W celu zmniejszenia głodu na niższych tłuszczach, mieszaj źródła białka.
Po jajecznicy z serem i kawałkiem pasztetu można nie jeść do wieczora.
Naturalnie jak już się odkarmisz i zaczniesz zużywać własną słoninkę, będzie lepiej z głodem. 8)

Kiedyś Admin napisał jak Doktor żyły wyprówał żeby ludziska nie komplikowali sobie DO.
Napisał książki w których wszystko zostało podane na tacy. Można w bardzo prosty sposób przejść na DO.
Dziwię się Gawro że nie odsyła początkujących do lektury, tylko się w Doktora bawi. 8)

Po to między innymi jest to Forum, żeby pomóc osobą, które zaczynają przygodę z ŻO/DO. Sam fakt przeczytania książek nie decyduje o tym, że ktoś poprawnie stosuje zalecenia Doktora. Poza tym nowym osobom łatwiej zadać pytanie i odczytać odpowiedź niż przeszukiwać samemu książki.
Odnośnie problemów z odchudzaniem, to Doktor zalecał też niektórym osobom jednodniowe "głodówki" z uwzględnieniem 50 gram węglowodanów w postaci skrobi na wieczór.
JeĹźeli rano nie chce się jeść, to moĹźe być znak, Ĺźe w nocy była spalana "słonina"  :D

To Ĺźe ktoś książki nie zrozumiał  nie mĂłj czy twĂłj problem, ale ustalenie czy rano kawę pić, z pewnością jest dobre dla początkujących.  No i do syta co popadnie,nawet żółtek nie trzeba. :lol:

Książkę to ja czytałam, jak najbardziej, ale o kawie nie doczytałam :)
Więc zadaję pytania, póki co ...

Dziś zjadłam śniadanie o 8 ( nie o 10 jak zwykle).
B 30g, T 66g,  W 2,5

( 2 jajka na maśle, salceson, placek serowo-jajeczny, dobiłam pasztetem)

Poszłam do pracy, ale czułam się fatalnie, nie miałam na nic siły, miałam jakąś dziwną słabość w nogach,
nawet po schodach trudno mi się szło ; ciężka głowa, senność.
Pomyślałam, że na diecie miałam fruwać i być pełna wigoru, a ja ledwo co włóczę nogami  :?
Taka zjazd pojawił się także wczoraj po popołudniowym posiłku.
Senność nie do opanowania, musiałam się zdrzemnąć  pół godziny.
Ogólnie wciąż mi brakuje energii  :?

Zmierzyłam ciśnienie, wyszło 108/65 , puls 85.
Wypiłam kawę ze śmietanką  i momentalnie poczułam się lepiej na tyle, że mogłam wrócić do obowiązków.

Waga,mimo wszystko chyba mi ne spada  :? Wiem, wiem, ale ja baba jestem i wskazówka na wadze zawsze do mnie przemawia.
Jutro mija 3 tydz. mojej diety i jutro z tej okazji się zważę.  Zobaczymy  :)

Co do posiłków:

sama układam i liczę;

mam  kilka zestawĂłw posiłkĂłw całodniowych z książki  Kwaśniewskiego i dodatkowych materiałów od mojego lekarza optymalnego.
To by mi bardzo ułatwiło planowanie posiłków.
Ale te jadłospisy są ułożone na większą ilość białka i tłuszczów.
Żeby zejść do mojego zapotrzebowania musiałabym te gotowe posiłki na nowo przeliczać.
A to teĹź czasochłonne ...  :?

Zastanawiam się  jedynie, czy moĹźe ja coś Ĺşle zestawiam z tymi posiłkami, Ĺźe nadal jestem osłabiona i waga ( pĂłki co ) strasznie wolno schodzi?

Dziewczyno droga!
Szczerość, ok?
Pracowałaś latami na stan zdrowia i konstytucję fizyczną jaką obecnie prezentujesz, a chcesz to odwrócić w miesiąc?
Naprawdę?
Takie rzeczy to nie na DO/ĹťO. 8)

:) Wiem Gavroche, masz świętą rację;

na cuda trzeba poczekać  :D

Zanim jednak podeszłam do tej diety naczytałam się tylu historii (!) jak to ludziom już po kilku dniach
poprawiało się samopoczucie, albo ile schudli po miesiącu ...
to pomyślałam naiwnie, Ĺźe i ja tak mogę  8)
A skoro mnie się nie poprawiło to szukam przyczyny w sobie.

A tu trzeba czasu i cierpliwości ... wiem ...

Bo ci, co pisali peany na cześć DO, to pewnie pisali prawdę, ale ci ludzie to nie Ty i pewno jest wiele innych osób, którym nie udało się tak idealnie wstrzelić. :D

Przez drut nie tak łatwo pomóc, na razie rób to, co robisz, trzymaj tłuszcze w miarę nisko, jedz rzadko, może pij więcej kawy, jak Ci pomaga?
Węgli dorzuć?
Lekki głód jest normalny, w końcu chcesz schudnąć czy czuć się rewelacyjnie?
Się zdecyduj. 8)

Jak nic się nie zmieni za kolejnych kilka tygodni, to przychodzi mi do głowy ponowny kontakt z lekarzem optymalnym i szczera rozmowa.

Ależ ja na głód nie narzekam, jeśli gdzieś wcześniej pisałam, że odczuwam ( wieczorem) głód
to tylko na zasadzie dzielenia się odczuciami.

Również, jeśli rozpisuję się nt mojego samopoczucia, słabości, itp. to raczej na zasadzie pytania:
czy tak się może dziać, czy to normalne - nienormalne, mam się martwić czy przeczekać i nie zawracać sobie głowy.

Czuję się tu w jakiś sposĂłb "zaopiekowana"  :) więc korzystam i przedstawiam niuanse mojej drogi  :D

Hej, nie chciałem Cię urazić. :D
Pisanie jest pozbawione mowy ciała, trudno wyłapać nastawienie piszącego, żarcik czy ironię, taki już los forumowiczów.

Trudno powiedzieć co dla Ciebie jest/będzie normalne.
Tak radykalna zmiana biochemii ciała na pewno wprowadza zamieszanie w organizmie.
Tym bardziej, pardąsik, że 20 latką już nie jesteś, u młodych jest łatwiutko. :P
Jakieś drobne wahania nastroju, skoki cukru czy ciśnienia, ospałość czy euforia na zmianę, raczej nie powinny budzić niepokoju.
No, jednym słowem zmieniasz się, przebudowujesz, przepoczwarczasz, jakieś perturbacje muszą być.

Jak pojawia się ospałość to może za mało węgli/ketoza. Warto te węgle na początku dokładnie liczyć.

Ależ, skąd, Gavroche  :) spoko  :D oczywiście, że mnie nie uraziłeś  :)
Lubię takie konkretne i rzeczowe, czasem podszyte ironią teksty  :D Grzecznie, bez urazy stawiają do pionu :)

Poza tym napisałam, że czuję się na tym forum ''zaopiekowana" - bo wydawało mi się, że ruch tu niewielki,
a jednak szybko znalazło się kilka dobrych dusz, które spojrzały na mnie  i wspomagają, w tym również i Ty :D


Oktaver

no właśnie te węgle zostawiam  na ostatni posiłek - dr Kwaśniewski proponował taką opcję w przypadku odchudzania. Więc próbuję ...
Staram się żyć na 30gramach.

Jakbyś dalej czuła się ospała, to możesz spróbować podnieść węgle o 15-20(nawet w tym ostatnim posiłku). Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że te 20 gram węglowodanów w jedną i drugą stronę potrafi robić dużą różnicę, ale to też zależy od osoby(tak jak pisał Doktor i Admin - jednym wystarczy 40/50, a innym potrzeba 70).
Weź też pod uwagę, że Twój organizm, tak jak pisał Gavroche przeżywa teraz coś w rodzaju "szoku", więc warto(jeżeli jest to możliwe) dać mu trochę na luz.
"Na koniec - nie wolno zapominać, że każdy człowiek jest inny i inny jest jego organizm. Nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkich reakcji organizmu. Po przejściu na Żywienie Optymalne trzeba obserwować swój organizm i w razie potrzeby przychodzić mu z pomocą, mając cały czas świadomość, że pewne objawy niekorzystne ? jeśli w ogóle się pojawią ? spowodowane są nie dietą jako taką, ale błędami, które na początku możemy popełniać lub dotychczasowym stanem naszego zdrowia. Nie ma takiego człowieka, któremu prawidłowo i długotrwale stosowana dieta optymalna zaszkodziłaby. Ja przynajmniej o takim nie słyszałem."

Muszę bardzo rozważnie dobierać tłuszcze, bo nie umiem zmieścić się  w limicie 120g  :?

Kawka ze śmietanką, albo i dwie - i już 30g tłuszczu  :o

Dziś jajecznica 1+3 żołtka na łyżeczce masła z kawałeczkiem pieczeni rzymskiej.

I na obiad: 100g karczku  na łyżce smalcu,  pomidor z cebulką i filiżanka czystego wywaru.

I koniec tłuszczowego przydziału :) Zostały same węglowodanki  :)

Dzień zaczęłam od kawy, późne śniadanie, późny obiad.

Samopoczucie  dobre i jakoś więcej energii ...  :D

No więc spadłam z wagi  jakieś 3 kg z kawałkiem...

Ciągle przeszukuję forum i doczytałam, że przy zrzucaniu wagi mlecznych produktów nie stosować codziennie, a co 6-7 dni.
Mniej masła a więcej smalcu, ze śmietanką uważać - a ja tak namiętnie codziennie dolewam jej do kawy :?
Ile w tym prawdy?

:shock:

Uważaj na masło, i broń boze nie przekraczaj 120g...
Dramat jakiś.

Musisz sama przetestować.
Niektórym faktycznie wysoka wartość biologiczna masła, sera i śmietanki przeszkadza w odchudzaniu.
Wtedy warto je czasowo wycofać.
Mnie nic lepiej nie odchudza niż "kanapki" z twarogu, masła i dżemu. :D

A z tym rotowaniem produktów to uważaj, posty użytkownika "lekarka" bym brał ze szczyptą soli, moim zdaniem to bzdura, mimo pozorów sensu.

Maniek,
ale dlaczego tak piszesz?
PrzecieĹź o proporcji  B do T  1:1,5-2 pisał dr Kwaśniewski w swojej książce.
Podawał to dla osĂłb  odchudzających się.
Więc gdzie widzisz dramat?

Gavroche,
no tak, niektĂłre informacje powinnam potwierdzać jednak  książką.
Albo dzielić przez 2 :D

Chodzi o to, że przez to Forum przewinęło się z miliard osób, a każda lepsza od najlepszego dietetyka. :lol:
A ŻO (dla zdrowych) jest banalnie proste; ustawiasz sobie 2-3 nieskomplikowane posiłki i się ich trzymasz, a po kilku-kilkunastu tygodniach masz efekty.

Nic nie zastąpi jednak samodzielnego myślenia i kombinowania pod siebie. 8)

Jeszce zdrowa wątroba pod wpływem andrenaliny wycięcza organizm z nadmiaru

Ciężko dyskutować z kimś, kto na diecie tłuszczowej ogranicza i boi się tłuszczu. Już parę osób odchudziłem i nigdy nie udało się z takimi, które ważyły i liczyły, ograniczając kalorie, bo założenia są słuszne, ale trzeba by ich zamknąć w klatce na jakiś czas i samemu karmić.

Najlepiej sprawdza się maks tłuszczu, i wg apetytu. Organizm tak działa, że im więcej tłuszczu, tym mniej wegli i odwrotnie. Kawa ze sporą ilością masła rozwiązuje problem, ale to już pisałem. Na śmietankę w przeciwieństwie do masła, trzeba uważać, co było już na forum tłumaczone.

Tragedią jest liczenie gramów tłuszczu, bo za dużo, bo nie schudnę. Po prostu porażka. Spróbuj przejeść się słoniną i masłem, gwarantuję, że nic tak szybko nie odbierze Ci apetytu na długi czas i nic tak szybko Cię nie odchudzi.

PS. Sory, ale już mam parę lat obycia z dietą Kwaśniewskiego i niedobrze mi się robi, jak trzeba takie rzeczy tłumaczyć, a i tak efekt jest taki, że:"ja się boję tłuszczu, a z tłustego mięsa to szynkę sobie jem"

Kurczę,Maniek  :?

Przecież ja się nie boję tłuszczu!
Przecież na początku, przez ok.1,5 tyg leciałam na wysokich tłuszczach i waga jakoś nie chciała się wyraźnie ruszać.
Więc dalej grzebałam w książce , gdzie Kwaśniewski pisał o niższych tłuszczach przy odchudzaniu i węglowodanach na noc.
Tu na forum też kilka osób pisało, że niższe tłuszcze się sprawdziły.
A Ty podajesz, że to zły kierunek.
Nie twierdzę, że nie masz racji, bo zbyt świeża jestem w DO i ciągle szukam i uczę się.
Ale dla mnie to sprzeczne informacje z książką.

Na kalorie, póki co nie zwracałam uwagi wcale.
Tłuszczu się nie boję, ale trzymam się proporcji i gramatury, bo bez liczenia  miałabym misz masz a nie DO.

Nie wiem kogo mam słuchać :shock:
Niby wszyscy na żywieniu optymalnym , a czasem  piszecie odmiennie do tego jak jest w książce :(

Tu http://www.ciechocinek-arkadia.q4.pl/ powinni pomĂłc.  8)
Tydzień lub lepiej dwa, Ĺźywienia dostosowanego do indywidualnych potrzeb pod opieką lekarza. Tam teĹź powinni nauczyć jak dalej się odĹźywiać.  8)

Za proste, :lol: tutaj jest ciekawiej :lol:

Głosu rozsądku słuchaj. :D
Chudniesz?
Chudniesz, to postępuj tak dalej, bo o to Ci przecież chodzi.

Jaką masz proporcję B:T?
1:2?
To tak sobie leć, jak przestaniesz chuść, obetnij do 1:1,5 czy nawet 1:1 i będzie lecieć dalej.
Jak znowu stanie lub poczujesz się wymiętoszona i słaba, to podbijasz tłuszcz na 1:2,5 czy 1:3 na kilka tygodni, odkarmisz się, a potem tnij dalej.
Baby steps i do przodu.

Przy odchudzaniu ogranicza się źródło energii, to jest jasne dla każdego, kto ukończył podstawówkę.
Jak ktoś Ci mówi inaczej, to go olej.
To tak, jakby na diecie wysokowęglowodanowej zalecano zwiększyć spożycie cukru przy odchudzaniu. :P

Tak, lecę na BT 1:2

Pracę mam w całodziennym ruchu; umiarkowanie ciężką,  cały dzień na nogach.

I żeby nie było ...
ja nie narzekam, że spadło mi mało ,
spadło 3kg na 3tyg,
d...py nie urywa 8) ale cieszy  :lol:

Najwazniejsze, że nie jestem głodna i moje myśli nie biegają cały dzień wokół żarcia :D

Poza tym
jestem babą przed 50tką 8)
miesiączka co 3 tyg, jeszcze się dobrze nie obrócę, a tu znów PSM,
zatrzymana woda i wszystko koło tego :?
To tez mi zakłóca obraz spadania wagi.
Po cichu myślę, że po kilku miesiącach diety te sprawy też się unormują i złagodnieją.

Wczoraj oczadzona koronawirusem  :lol: pochrzaniłam liczenie węglowodanów i pożarłam ich ponad 50g.
Spałam bardzo dobrze, ale moje jelita są jakieś "niespokojne"  8)

Wszystko się unormuje, dieta tłuszczowa i schudnięcie regulują hormony.

Jednorazowy wyskok węglowodanowy nie ma znaczenia, może trochę wody przytrzyma.
Nie powtarzaj tego za często po prostu.
A jak się zdarzy lub wiesz, że w gościach zjesz więcej węgli, to ogranicz tłuszcz tego/następnego dnia.

ewaba@
To, że ktoś ma na swoim koncie odchudzenia podopiecznych zakończone niepowodzeniem (ci co liczyli) to zostaw jemu tą statystykę  :D
Jeśli liczysz gramaturę to dobrze, licz dalej jeśli nie sprawia Ci to kłopotu a będziesz miała pewność, że jesteś na prawidłowych proporcjach i prościej będzie robić ewentualne korekty. Z czasem wejdzie Ci do głowy jakie produkty ile mają btw i sama przestaniesz liczyć.

Powodzenia! :)

Większość tłustych produktów gotowych, jak salcesony, pasztety, parówki, mielonki, mortadela, serki topione, sery żółte i pleśniowe, masło orzechowe, orzechy ma proporcję w okolicy 1:2:0,3, czyli prawie idealną na odchudzanie.
A jaja na twardo, chudsze wędliny, twarogi można dotłuścić odrobinę śmietanką czy tam smalcem lub tranem, jak mlecznych nie jemy. :D

Majonezem

Jasne, zapomniałem o majo.
Tu należy dodać, że majonez jest dużo lepszy, niż olej, z którego go wyprodukowano.
Olej jest zemulgowany z dodatkiem żółtka, co czyni go znacznie wartościowszym. 8)

Majo najlepszy <3

Salceson (z mojego sklepu osiedlowego)
B: 17,7
T: 6,9
B:T: 1:0,4

Ser żółty
B:T: 1:1

PasztetĂłw, mielonek i parĂłwek jest tyle na rynku, Ĺźe co produkt to inna proporcja np parĂłwki z szynki i pasztet z indyka - 1:1.

Jasne, tu jest jazda i będzie łatwiej winnego znaleźć, Ĺźe nie wyszło.  :lol:

A bo to trzeba wiedzieć co kupować, kolego. 8)
Salceson włoski ma nawet 1:3 B:T, a pełnotłuste sery żółte 45% T.

Indyk czy szynka na ŻO, serio, jesz takie jałowe żarcie? :shock:

Dzięki, Panowie  :)

Faktycznie, najwygodniej byłoby mi obracać się w produktach w proporcjach BT 1:2
miałabym mniej liczenia.
Na rynku jest takie multum produktów serowych, wędlin i pasztetów, że trzeba czytać każdą etykietę.

A majonez zrobię sobie sama  :) na oleju słonecznikowym ... ?

Pomijając spadek wagi;
czuję się bardzo dobrze, mam więcej energii,  "dołów" brak  :D
Myślę, że to zasługa diety, zwiększonego dawkowania wit. D3 i słoneczka za oknem razem wzięte  :D

No trzeba, ale tylko do momentu, aĹź znajdziesz odpowiednie. ;-)
Na ŻO po jakimś czasie jedzenie staje się zwykłą czynnością fizjologiczną i można jeść w kółko te same produkty. 8)
Co jest dużo lepsze od tzw. "urozmaiconej diety", bo sprawność układu pokarmowego rośnie wraz z czasem podawania określonego pokarmu.

Na słonecznikowym jest ok, jak masz możliwość, to zrób sobie na oleju z orzechów włoskich i z jakąś kremową, słodkawą musztardą, mistrz. :D

Aż tyle nie dziękuj, bo Ty im tez pomagasz, momentami nawet więcej :lol:.

:lol:

cyt. "Aż tyle nie dziękuj, bo Ty im tez pomagasz, momentami nawet więcej :lo"


Taaak  :shock: ?

A w jakiş to sposób   :D ?

Tajemnica :lol:

Psychologia  :lol: :lol: :lol:

:lol: uchyl rąbka ...

:lol:
Lepiej jak sama to wyłapiesz :lol:

Zgadza się kolego. Dlatego nie ma co wrzucać wszystkich wyrobów do jednego wora z proporcją 1:2, bo rozrzut jest dużo większy.

Przy korycie nie ma rĂłznicy

Czytamy ze zrozumieniem, napisałem wyraźnie: "tłuste produkty gotowe", a Ty wypisujesz szynkę, indyka i sery poniżej 30% tłuszczu. :lol:
Jeśli piszemy na tym Forum, to nie ma żadnego rozrzutu, bo każdy, prócz Ciebie, wie, co się na tej diecie je. :D
A jak chcesz się głupawo droczyć, to dodaj jeszcze wędliny typu "light", parówki sojowe i pasztet z soczewicy.

@Gavroche


Ewa jednym zdaniem podsumowała to czego nie możesz zrozumieć. Ale jak do tej pory nie zrozumiałeś to już nie zrozumiesz.

A jak ktoś poleci do mięsnego, gdzie często nie ma etykiet i kupi na ślepo parówki, pasztet i salceson, bo doktór Gavroche zaleca na odchudzanie to szybko się dorobi nadmiaru białka, bo rynek jest zalany chudymi wariantami tłustych produktów.

A to nawet nie powinno dziwić, bo chude to zdrowe przecież ????

Zwłaszcza na tym Forum faktycznie "chude jest zdrowe". :lol:
Czytanie etykiet jest niemal niewykonalne, rozumiem. ;-)
Jak ktoś "lata i kupuje na ślepo" to rzeczywiście zasługuje na problemy. :D
A "nadmiaru białka" nie można się dorobić, powinieneś to wiedzieć, nie ma czegoś takiego jak przebiałczenie, poczytaj ile białka Doktor poleca przy przebudowie.

Niestety, kolego, nie dam rady się tak nisko schylić, żeby osiągnąć Twój poziom, nie masz podstawowej wiedzy na temat ŻO i chyba w ogóle zaradności życiowej.

Ale jakie to wspaniałe nic nie wiedzieć, sam się o tym przekonałem ostatnio!  :D
Tylko językĂłw opłaca się uczyć. aby nie wyjść na kiepa.  :lol:

Ups! Zapomniałem, że dopiero za tydzień miałem się tu pojawić, bo szkoda mi marnować transferu danych komórkowych z roamingu na postowanie tutuaj...  :?

Ale nie mogłeś się powstrzymać  :lol:  :P

Gavroche uderzył reką w stół to sie nożyczki odezwały:)
Nareszcie ktoś rozruszał forum by sie nawet admin zainteresował:)

https://www.facebook.com/tomasz.kwasniewski.31508 - teraz tu, ale nic o diecie!  :D

Zadziwiają mnie te "straszne problemy" w zastosowaniu poprawnym ĹťO i to tak, Ĺźe mam dość dietetyki!  :lol:

Nie mam FB, to mnie nie wpuszcza, ale na tym głównym zdjęciu dobrze wyglądasz, tak krzepko. :D

Po kolorze wschodzącego słońca widzę że bedzię wiało okropnie w najbliższych dniach:)

Ironia trudna rzecz. Ale bywa że już tutaj niektórzy mają swoje wyżyny  :lol: :shock:

A ja myślałem głupi, że nadmiaru białka można się dorobić i owy nadmiar idzie ze stratą w węglowodany ale dobrze, że są "fachowcy"

Koniec tematu, bo z rozmowy ze słupem więcej wyniosę niż z przedszkolakiem umysłowym.

Prawda? :lol:

:lol:
No widzisz. Ale dobrze że wilka ciągnie do lasu. :lol:

Esperanto wystarczy, wszyscy znajo  :D

Hej  :)
moja mama poi całą rodzinę wodą brzozową.
Kochana brzoza w ciągu nocy oddała 7 l płynu.

A ja się zastanawiam ile to może mieć cukru w sobie
i czy mogę sobie ją popijać 'pozabilansowo"  :D ?

Ktoś, coś?

:lol: :lol: :lol:
Jasne, że wiedzą, ale nie powiedzą.  8)
Jakiś alkohol na "ka" jest w tym soku brzozowym, ale ja się na tym nie znam, więc nie chcę źle napisać, ale słyszałem, że się nie wchłania i dlatego jest laksygenny.  :?
Natomiast napiszę, że u psów ksylitol podawany chronicznie powoduje ciężkie uszkodzenie wątroby prowadzące do marskości oraz wyrzut insuliny (spożycie powyżej 100mg/na kg nmc) często kończący się zgonem, bo na tym to się akurat znam.  :D

To by pasowało do zootechniki konsumenckiej praktykowanej przy bramkach kasowych z dostępnością tegoż... 8)

Szklankę soku z brzozy licz jak 10g cukru, glukoza i fruktoza.
Ma też ksylitol i niby coś tam kalorii z niego odzyskują bakterie w jelitkowie, ale nie wiem jak to policzyć.
Nie szkoda Ci wlewać w siebie takiego badziewia? :)

Ale byli dawniej koneserzy brzozowej i nie było to takie złe, bo bez mycia zębów ładnie z ust pachniało. ;)

:lol:
Pamiętam takich miłośników, w kioskach Ruchu nawet to sprzedawali. :D

Brzozowa - to były czasy... ;)
A nie jak dziś tylko te małpki!  :shock:  :?

Szklankę soku z brzozy licz jak 10g cukru, glukoza i fruktoza.
Ma też ksylitol i niby coś tam kalorii z niego odzyskują bakterie w jelitkowie, ale nie wiem jak to policzyć.
Nie szkoda Ci wlewać w siebie takiego badziewia? :)

ha, to załatwiłam sobie dzienny przydział na węglowodany  :lol: tym badziewiem  :lol:

Zużyję na włosy  :D, do fryzjera się nie dostanę to wodą brzozową potraktuję moje loki  :)

Te "tradycyjne preparaty zdrowotne" były może dobre 150 lat temu, kiedy ludziska głodowały na przednówku i wtedy każda kaloria i miligram się liczyły.
Dzisiaj nie ma to specjalnie racji bytu. 8)

Przednówek to był ciężki okres, ale mniszek i pokrzywa ratowały w ostateczności.

Teraz jest taka nadprodukcja, Ĺźe jedzenie się wyrzuca, a tak się niektĂłrzy martwili, Ĺźe braknie Ĺźarcia dla wszystkich.  8)
JeĹźeli brakuje, to tylko z powodu socjalizmu i dzielenia się z narodem. Socjalizm ma to do siebie, Ĺźe nawet piachu na pustyni zabraknie jak tylko tam zagości na stałe.  8)

Dokładnie!  8)

Dziś na obiad kaczka :)
Ale wyszedł kłopot z liczeniem BTW,
bo w tabelach znalazłam :
"kaczka patroszona" ( jakby mogła być niepatroszona :lol:)
i
"kaczka tuszka".

Różnica w tłuszczach spora ... I jak tu liczyć ?

Moja kaczka malutka była  i niezbyt tłusta, policzyłam B 11,5 i  T 15.
Ale czy dobrze?

:shock: :?

:) dziwisz się tabelom, kaczce czy mojemu mysleniu  :D

To stary lis, pewnie je codziennie prawie to samo, i nic nie liczy. Raz policzył, i mu się teraz nie chce  w to bawić:lol:

No tak,
kaczka jaka jest kaĹźdy widzi  :D
im tłustsza tym lepsza  :D
Na ch ... lerę liczyć tłuszcz ... :D

Waga spada?
To dobrze policzyłaś. ;-)

https://en.wikipedia.org/wiki/Birch_sap#Composition
Birch sap contains heterosides (betuloside and monotropitoside), 17 amino acids including glutamic acid, as well as minerals, enzymes, proteins, betulinic acid and betulin, antioxidants, sugar (fructose, glucose and small amounts of sucrose) and vitamins (C and B(group)).
Contrary to popular belief, there is no xylitol in birch sap
(xylitol is a sugar alcohol that is industrially produced using high temperature and sulfuric acid, or through fermentation).
https://en.wikipedia.org/wiki/Birch_sap#Composition

8)

Ale ja tak przez zapomnienie, bo przecież się na tym nie znam, pamiętam tylko, że jak końcówka "ol" - to trzeba po wodzie brzozowej na alkomat uważać... ;)  :lol:

Mi waga kiedys spadla....na podloge i sie stlukla  :? :?

Kuchenna czy łazienkowa? :D

To jak teraz proporcjum liczysz?  :shock: ;)

*2! ;)

O w mordkę.  :shock:  :lol:

Silnia... ;)

Jutro mija 4 tyg. mojej DO  :D

Z tej okazji uroczyście się zważę
i pochwalę się ... :D

Nie jedz dziś węgli, to Ci trochę wody zleci przez noc, zawsze to mniej będzie. ;-)

... i duĹźo wody z kiszonek kapusty  :D

:shock:
O ja cię!

A więc  :)

minęły 4 tyg. mojej DO ,
z wagi spadłam 5,5 kg  :) bardzo optymalnie  :D

Plusy:
bardzo dobre samopoczucie, sporo energii , super sen ( ale nadal 8h musi trwać), łatwiejsze poranne wstawanie;
promienniejsza cera, ładniejsze włosy; sytość;

Minusy :
brak, poza jednym minusikiem  - trudno mi utrzymać w ryzach tłuszcze w proporcji BW 1:2
Uzależniłam się od kawy z tłustą śmietanką  :) i właśnie ta śmietanka ciągle dobija mi tłuszcze ponad stan.
Ale nie oddam jej za şadne skarby  :D.

Dziś i wczoraj po drugim posiłku ( obiad,  koło 15.30) miałam miały zjazd i po prostu zasypiałam na siedząco.
Dlaczego?   :shock:

Węglowodany zostawiam na wieczór. Ziemniak albo maca.
Wieczorem chce mi się czegoś więcej do jedzenia, muszę się bardzo pilnować, ale staram się nie podjadać.

Działam dalej  :)

Dobrze jest. 8)
Tylko tak trzymaj.
Wytrwałości.

Witajcie :)
Po 6 tyg. mam na wadze -7kg.

Samopoczucie dobre, liczenie co raz bardziej mnie wkurza  :? ale bez tego nie dam rady utrzymać proporcji
i wiem, że bez ważenia mogę popłynąć ...
Nadal jem dwa posiłki zbilansowane B:T, gdzieś przed lub pomiędzy - kawa, wieczorem węglowodany.

Pisałam już wcześniej, że po drugim posiłku ( 15-16) często dopada mnie trudna do opanowania senność.
I choćby się paliło, waliło - muszę się zdrzemnąć 15 min.
Na korytkowym jedzeniu zdarzało mi się to nagminnie, potem na początkach DO przeszło, teraz znów się pojawia.
Zastanawiam się czy to ma związek z rodzajem posiłku czy po prostu wyładowują mi się baterie :lol: i muszę je zasilić krótkim snem.
Po 15 min. drzemki mam taki power, şe hej  :D

Drzemka dobrze robi, ja bym chciał, ale nie mogę. :D

O tak,  zapominam jaki to luksus mĂłc się połoĹźyć w ciągu dnia  :)
Odkąd nie pracuję " na etacie"  mogę sobie na takie luksusy pozwolić  :D
Ale rĂłwnieĹź dzięki temu jestem " na chodzie" do późnego wieczora -  mĂłj nienormowany czas pracy
często tego wymaga.
I za kaĹźdym razem bywam zdziwiona w jaki sposĂłb tak szybko  w ciągu 15-20min. drzemki organizm ładuje akumulatory... :shock:

A ja takie drzemki uskuteczniałam jeszcze przed DO. Po obiedzie zawsze mnie ścinało i choćby te 15 minut musiałam się zdrzemnąć, Ĺźeby nie wiem co. Ale od lat ten problem mnie nie dotyczy, podejrzewam, Ĺźe ta senność to był objaw hipoglikemii po prostu  :)

Oj tam zaraz hipoglikemii, zwyczajnie fajnie się walnąć i podładować.
Ja się kładę, ale zasnąć nie mogę, może hiperglikemia, co? ;-)

Niskie białko powoduje "sztuczną" bezsenność, więc jak się białko w posiłku wrzuci to po euforii, że jest i podniesionym tętnie następuje senność kompensacyjna, bo już można spać bo jest wystarczająca ilość białka.

Było chyba w opowieściach z mchu i paproci o Żwirku i Muchomorku, czy o Kubusiu Puchatku czy jakoś tak.

:wink:

Odwrotnie, przeżarcie białkiem powoduje bezsenność. 8)

:D może ja powinnam się na włoski sposób życia przestawić
o 14 siesta i arrivederci klienci  :lol:

Ale tak powaĹźnie
miałam nadzieję, że na DO żadna senność mi nie groźna;
ja chcę jak Anulka177 :)

Z czego się jeszcze bardzo ucieszyłam

rankiem wstaję bez wysiłku :D

Zawsze byłam ''sową'', aktywna wieczorem - rankiem wołami z łóżka wyciągana.
Dobrze, że mam męża "skowronka", który rankiem dzieci w niedzielę ogarniał - a ja spałam i nadrabiałam tydzień.

Zawsze zazdrościłam ''skowronkom'' tego porannego optymizmu i energii do działania.
O jakie życie byłoby cudowne, gdyby nie było trzeba tak wcześnie zrywać się z łóżka :lol:

I już jest dla mnie cudownie - bo powoli przestawiam swój czas na wczesne wstawanie i bez wysiłku  :D :D :D :D
Jeszcze  zmiana czasu na letni  trochę mnie zdezorganizowała, ale już powoli się wyrównuję  :D

Ja wiem - to bzdet - ale dla mnie ogromny sukces  :D

Przyjdzie czas i na popołudnie. 8)
Spokojnie, to dopiero 6 tygodni, docelowy stan zdrowia i samopoczucia osiągniesz pewno po miesiącach. :D
Na razie jesteś w fazie remontu; niby coś już widać, chciałoby się przyspieszyć, ale remont zwykle się przeciąga i kosztuje więcej, niż na początku. ;-)
Rezultat jednak powinien być zadowalający.

Właśnie, taki lew jak poje, to zawsze musi swoje odleżeć żeby się dobrze ułożyło w żołądku - to król, więc wie co robi. ;)

DuĹźo białka, słabe proporcje trzymie.  :wink:

Ale za to rzadko, codziennie się nie przejada. ;)

I białko o wysokiej wartości biologicznej je  8)

Nigdy nie miał styczności z cukrem, to i gene zdrowe, więc spoko :lol:

Odchudzanie - tasiemiec i glista ludzka dają ponoć świetne efekty. A i jeszcze odporność ponoć podnoszą, więc na koronoświrusa jak znalazł! ;)

Witajcie   :)
Waga stanęła w miejscu i nie chce ruszyć  8)

Ale martwi mnie moje samopoczucie od kilku dni.
Tak się czułam przed podjęciem diety : rozbolały mnie stawy w nadgarstkach, łokciach; kolana,
dokucza kręgosłup w odcinku lędźwiowym, ogólnie "czuję" wszystkie moje kości.
Znam ten stan, taką ogólną "obolałość" kiedy ciężko się wstaje z krzesła,
kiedy popracuję schylona w ogrodzie trudno się potem wyprostować,
kolana się odzywają.
Rankiem ciężko mi się wstaje z łóżka i znowu brakuje mi powera :(

A już było tak pięknie, miałam tyle energii i chęci do działania ...

Od świąt trochę ''poluzowałam" z jedzeniem, tzn. pilnowałam białka, ale tłuszcze "na oko", węglowodany na wieczór
prawie zawsze w postaci macy.
Może to biała mąka mi nie służy?
I pojawiło się ogromne łaknienie na słodkie, wieczorem  :shock:
A z tym też nie miałam już problemu mimo, że byłam uzależniona od cukru.

Muszę wrócić do szczegółowego ważenia produktów, bo może nie trzymam należytych proporcji?

Diabli wiedzą co tam sobie poluzowałaś za mocno.
Zrób rachunek sumienia, wróć tam, gdzie było dobrze, zboża odstaw i najlepiej skontaktuj się z lekarzem optymalnym, ot na konsultację.

Taki mały problemik i już wymiękasz?? :shock:

ooo, co to to nie  :D
nic z tych rzeczy, absolutnie nie wymiękam  i nie mam zamiaru :)
Po prostu mnie to zaniepokoiło i podzieliłam  się  z Wami na forum .

Wracam do dokładnego liczenia i ważenia i mam zamiar wrócić do dobrego samopoczucia.

Nie wiem , może organizm walczy z jakąś infekcją, a że mam dobrą odporność
to czuję to w stawach i ogólnym spadku formy - ale  bez potrzeby leżenia i leczenia.

Trudno mi natomiast wieczorami , bo mnie "nosi" po kuchni  i żołądek się domaga strawy.
Wiem, mam już o tej porze nic nie jeść i staram się tego nie robić,
ale chociaż tu sobie pobiadolę  8)

Zachcianki Emocjonalne teĹź mam, ale da się Ĺźyć.  :lol:

:D ja mam emocjonalno-şywieniowe,  z akcentem na şywieniowe  :lol:

Czasem jakiś wafelek nie zaszkodzi... ;)

Ja czekoladki jadam ostatnio przed snem.
Takie fajne mam, co to po 10g cukru na sztukę mają.
Różnie bywa, ale na ogół 60-70g Ww starczy, by dobrze spać. :P

Mnie ostatnio wzięło na mandarynki, najlepsze są te z przydrożnych drzewek, bo za darmo. ;)
Ale jak się dobrze pogada z sadownikami, to zawsze parę sztuk podarują za "dziękuję"  :D

Kradzione na pewno słodsze niż takie darowane. ;)

No cóş şe nie ze Szkocji.
:mrgreen: :wink:

:lol:
W Szkocji sprzedają z Jerusalem - ale niekoszerne.  8)

To nasuwa się pytanie jak są mandarynki po mandaryńsku.
:shock:

:lol:
No to jak to będzie w tym alfabiecie piktograficznym?  :roll: ;)

W końtekście to leci tak ...
(sudoku na lata)
https://www.youtube.com/watch?v=8A9Cl7W7VeY
:shock:

Bomba!  :D

W powyższym żart dziadka był politycznie niepoprawny,
że jak nie lubi mięsa, a lubi owoce to pewnie w roku małpy urodzona,
a małpa to bardzo szanowane zwierze, coś jak u nas sowa mądra głowa.
8)

Ta, bo sowy faktycznie mądre.

Nie kuś, bo od ciebie biorą szybko do serca.

:lol:
Ale ja się na tym kompletnie przecieĹź nie znam!  :shock:

Hej  :)
Czy ktoś umiałby mi wytłumaczyć mechanizm i przyczynę nocnego zatrzymywania wody w organizmie  :( ?

Za "pomiar" służy mi moja obrączka  :D którą noszę na palcu lewej dłoni ( jeśli tu ma to  znaczenie - bo nie wiem).
Otóż wieczorem obrączka  mi "lata" na palcu, jest luźna, skóra na dłoniach jest pomarszczona.
Rankiem po wstaniu z łóżka - obrączka jest tak ciasna, że wręcz uciska. Skóra napięta, palce jak "serdelki"  8)
Co ciekawe -  łydki i kostki w nogach szczuplutkie, bez śladu opuchlizny wodnej.
Tylko dłonie ...
Zaznaczam, że sypiam w różnych pozycjach, tak że to nie jest kwestia długotrwałego ucisku na jedną z dloni.
Ostatnio jakoś tak mam, że budzę się w nocy koło 3  i przy okazji  sprawdzam obrączkę  :) i jeszcze jest luźna.
A rankiem o 6 - ciasna jak diabli  :shock:
Zaznaczam, że tak mam od długiego czasu, także przed podjęciem DO.
Zastanawiam się co może być tego przyczyną...

Spoko, to normalne, ciało potrzebuje wody, to ją sobie wynaczynia.
Większość procesów, w tym naprawczych, wykorzystuje wodę jako środowisko do przeprowadzenia reakcji.
Na noc ciało się śluzuje, usztywnia kręgosłup i stawy, odbudowuje glikogen i inne takie wodozależne pierdoły. :D

Ja zauważyłem jeszcze taką zależność, że jak nie zjem porcji węglowodanów przed snem, to jestem rano bardziej zbiornikiem retencyjnym, niż jak je zjem.
W ciągu godziny po obudzeniu to nadmierne nawodnienie znika, by pojawić się znowu późnym wieczorem.
Na wadze też to u mnie widać. 8)

Nie znam się na tym, ale lepiej po nocy nie latać do kibla, jakby co, a poniewaĹź się na tym nie znam, więc uzasadniać nie muszę.  :D

:lol:

Czyli to normalne  :shock:

Dziś rankiem moja waga łazienkowa pokazała "szóstkę"   :D ucieszyłam się bardzo  :D

Tłumaczę :  od 3 tyg. moja waga bujała  się od 88,1  do 88,9   8)
Byłam zła, że się tak zablokowałam i  nie umiałam dojść co było tego przyczyną.
Kilka dni temu po 8 pokazała się siódemka  , a dziś szóstka  czyli 86,8kg  :)

Mały sukcesik a jakże przyjemny  :)  Lada moment i będzie -10kg.  :)
Do należnej jeszcze daleko, ale ubywa mnie powolutku ( bo to efekt 2mies.) więc  nadmiaru skóry czy "zwisów" nie widać  8)

W fazie z przewagą anabolizmu energię dostarczają protony redukowane przez oxygenium do oxydanu, I tyle...  8)
Z grama triestru powstaje aĹź gram tlenku wodoru jakby co.  :D

:shock: a bardziej po ludzkiemu, boĹźemu, dla średniomyślącej  - mĂłgłbyś? :D

Nie, bo się na tym nie znam.  :?
Kobiety tak mają, Ĺźe czasami puchną, a wtedy jakiś calominal reklamują, czy inne cudowne paskudztwo...  8)

Hej  :D

Niespodziewanie zostałam obdarowana jakami od perliczki  :)

Czy są równie wartościowe jak jajka kurze ?

A którą wersję chcesz - "naukową", czy...?
Perlicze mają mniej choregosterolu, ale za to więcej wit.A. i karotenu. Różnice nie są aż tak istotne, więc w zasadzie na dietach mieszanych są równie szkodliwe jak kurze, choć "naukowcy" twierdzą, że są "zdrowsze". ;)
Jednak smak nie każdemu przypada do gustu, bo inaczej smakują i pachną niż jajka od kur. Ale jajo to jajo.  8)

Jasne, magii w tym nie ma, kurze najtańsze i tyle.
Mnie smakują kacze, smaczniejsze dla mnie niż kurze, ale dostęp mam rzadko.

Należy pamiętać, że pokarm ma tym wyższą wartość biologiczną im więcej zawiera cholesterolu - to prawo młodszego Kwaśniewskiego poparte głęboką analizą , gdy jeszcze takimi pierdołami się zajmował.  :lol:
No ale wielu miało i ma go za głupka, "co nic w życiu nie osiągnął" więc nie ważne co tam wypisywał, tym bardziej, że tera  od roku sam przyznaje wreszcie, że się nie zna.... ;)  :lol:
A jak mu to pasuje!  :shock:  :lol: :lol: :lol:

Cholesterolu w 100g ...


Pork, brain, duszony
Cholesterol: 2552mg

Egg, yolk, suszone
Cholesterol: 2335mg 

Egg, yolk, świeże
Cholesterol: 1234mg

Egg, przepiórcze, całe świeże
Cholesterol: 844mg

Chicken, liver, duszona
Cholesterol: 563mg

https://nutritiondata.self.com/foods-000073000000000000000-w.html

8)

Proszę - od razu widać, że się nie zna, bo żadnego owocu ani warzywa nie ma w tym zestawieniu, a przecież wiadomo, że tylko dieta 5*wio jest naukowo zdrowa! ;)  8)

A to ważne, bo trzeba dbać o kulturę w jelitach, bo to więcej komórek niż w mózgu i bardziej przekonujących więc one rządzą.

:mrgreen: :wink:

To te Eskimosy gupie były!

To co dobre nie ma znaczenia, tylko to co lubią  się liczy. :lol:

:lol:
I właśnie dlatego mnie niektĂłrzy tak nie lubią! ;)  8)

Może nie lubią się przekomarzać czyja racja jest bardziej racjonalna.
:mrgreen: :wink:

:lol:
Jak głowa na karku to stado zawiedzione sie robi 8)

:lol:
"No jak on tak mógł pierdyknąć tę dieyetykę z zapowiedzią...  :D
No właśnie mogłem i to bez żalu żadnego!  8)
Niepojęte jak Jajca bez cholesterolu!    :lol:

Dziś odpisałem jednemu, co prosił, abym "arkadie i dietę" ratował i miał pytania o Doktora, a ja odpisałem, że "nie zajmuję się tą tematyką od 359 dni..." Pewnie doznał szoku, bo milczy!  :shock:  :lol:

Utarło się, że można przeżyć; bez wody 3 dni, a bez diety 30 dni.
Bez udowadniania, że się jest wielbłądem.
:mrgreen: :wink:

No nie wiem...  :?
Bo się na tym nie znam naturalnie.  8)

I słusznie, Derweze zajął się ogniem, miało być na kilka tygodni, a już zeszło 50 lat i dalej zajęty.

:shock:

Ale takie coś się przekwalifikować nie może, to nie dziwota... ;)

Na a trakcję się przekwalifikował.
:mrgreen: :wink:

:lol:

:shock:  nie kp o czy Wy,  Panowie prawicie ...
siedzę w malinach  8) i nie znam się  :lol:
Ale to nic, nie przeszkadzajcie sobie  :D ja skupię się na moich niezdrowych  jajkach perliczych,
ktĂłre mam zamiar pochłonąć jutro na śniadanie  :D

Trzeba dobrze sprawić, aby salmonelli nie nabyć.  8)
Ja teĹź kompletnie nie rozumiem o czym prawisz, bo Dieta Optymalna jest tak prosta w zastosowaniu i tak opisana przez Doktora, Ĺźe dziw bierze, Ĺźe moĹźna mieć jakieś pytania na ten temat!  :?

:shock:  mam nie pytać ? Ok. Przecież wszystko jest banalnie proste a Ty - adminie - się przecież nie znasz  :?

(1) Jeść zgodnie z proporcją
(2) Jeśli waga ma być mniejsza i nie spada ... jeść 10 % mniej i wracamy do punktu (1)
(3) Jeśli po jedzeniu jesteśmy głodni to jeść co innego, byle ale zgodnie z (1) i (2)

8)

Ale o co pytać?  :?
No właśnie dlatego, że się nie znam, to jest wszystko dla mnie takie banalnie proste, bo jak się znałem, to cały czas mi jakieś problemy wychodziły i musiałem po podręcznikach biochemii grzebać nieustannie!  :shock:
A teraz jest spoko!  8)

Trzeba poczuć różnicę ...

Przykładowo golonko z buraczkami się różni od sernika z rodzynkami,
choć teoretycznie da się proporcje BTW podobne wymodzić,
ale zdolność sycąca jest inna.

8)

:shock:
A tego, to nie wiem!  :?  :lol:

I nie zapominać o suplementacji krzemowej, bo ponoć po krzemie włosy odrastają!  :shock: ;)

To moĹźe rozejrzyj się po Forum, bo jak się ograniczasz tylko do wątku "Odchudzanie" to trudno coś się Tobie dowiedzieć. A to nie jest zabawne odpowiadać po tysiąckroć na te same pytania tysięcznej osobie!  :shock:

To może rozejrzyj się po Forum, bo jak się ograniczasz tylko do wątku "Odchudzanie" to trudno coś się Tobie dowiedzieć. A to nie jest zabawne odpowiadać po tysiąckroć na te same pytania tysięcznej osobie!  :shock:

:shock: ale ja zapytałam tylko o jajka perlicze ... :(

Jajka perlicze są lepsze i zawsze to jakaś odmiana.

8)

A znasz wuja?
Otwierasz go, wpisujesz "jajka perlicze" i masz prawie sto tysięcy haseł do przejrzenia!  :shock:
Wiem, za proste, lepiej pytać tych co się nie znają... ;)  :lol:
Ale ostatecznie, aby zaoszczędzić Ci trudu, nie wiem co mnie podkusiło napisać, że mają mniej cholesterolu, a więcej wit. A. Ale to był jak widzę daremny trud.  :? :lol:

W czym są lepsze? Śmierdzą i źle smakują, ale jak kto lubi... ;)  :lol:

Miałem napisać "bo" zamiast "i", ale nie chciałem psuć nastroju.
:mrgreen: :wink:

"Jajo, to jajo" - powtarzam się, ale ... ;)

Ĺťycie bez odmiany to stagnacja.
:mrgreen: :wink:

Jak kto chce odmiany, to najlepiej to żonie powiedzieć... ;)
"Nowszy model", czy coś w tym stylu...  :lol:

Własnie  wszystko po ludzkiemu jest w książkach  Doktora. No ale na Gawro nie poradzę.

Ale można przecież zapisać się na jakie forum keto - na przykład www.smalcownia.pl albo na "optymalni od kwaśniewskiego" i tam na pewno fachowcy wyjaśnią wszystko na temat jaj perliczych i nie tylko!  :D

Ale na tej smalcowni są teĹź Ci od ĹťO  :P Ale przecieĹź keto to ĹťO ze zmniejszoną podążą węglowodanĂłw. Ale to wszystko pogmatwane! Dobrze, Ĺźe się na tym nie znasz  :lol:

Jak się nie zna, to prawdopodobieństwo popełniania błędĂłw jest statystycznie znacznie mniejsze, niĹź jak się zna Ĺşle!  8)

A u siĂłstr Wachowsky to leci tak: "ignorancja jest łaską"... ;)  :lol:
Piękne!  :D

Chyba to znowu rodzeństwo Wachowskich jest...

Smalcownia to zadne keto, to forum fanatykow smalcu  :lol:
A jeden to doktora wychwala jako najlepszego dietetyka ever nawet na innych portalach  8)

Że też mu się chce użerać z dzieciakami... :D

:shock:
A to bardzo wdzięczny jestem za taką postawę.
To miłe, Ĺźe takie właśnie osoby są!  :D

Thomas Gray (26 December 1716 - 30 July 1771)
:shock:

Odjąłem daty życia i poszperałem, dna moczanowa, czyli akurat pasuje nie pasuje do cytatu.
:shock: :?

Nie, to ten łobuz-zdrajca z pierwszej części Matrixa! ;)
Nie pamiętam jak mu było, ale wuj podpowie, jakby co!  8)

Jasne, w Matrixie teĹź pewnie po raz pierwszy przekroczyli Rubikon.
:mrgreen: :roll: :wink:

Tego to nie wiem, ale Rubikon koństytucyjny Wielki Wódz Polski+ to na jawie wielokrotnie przekroczył... ;)

No raczej niemiecka sfera językowa takich niedorzeczności nie promuje.

Po polsku w wolnym tłumaczeniu by to było

"Nieważne, napijmy się!"

https://i.postimg.cc/PfKctwT7/ib.png
<img src="https://i.postimg.cc/PfKctwT7/ib.png">

:mrgreen:

I Ĺźycie staje się prostsze.  8)

No ale w końcu przychodzi kac, tym bardziej bolesny czym dłuższa przerwa na klina. ;)

:lol:
Kac jest, ale refleksji nie ma! ;)

Pomyślałem, że może coś śmiesznego się wygoogla
na frazę "przerwa na klina"

I muszę powiedzieć, że goście co to wymalowali "nie biorą jeńców"
:shock:

https://umtychy.pl/media/photos/10005010/l.jpg
<img src="https://umtychy.pl/media/photos/10005010/l.jpg">

:wink:

Bardzo ładnie pokazane uzaleĹźnienie od rządu.  8)

Może to nie jest tak całkiem takie oderwane od tematu wątku,
badanie swoich przyzwyczajeń na granicy uzależnienia, taki tydzień przeżyć bez literalnie grama mąki, cukrów prostych, żywności przetworzonej. Tylko woda, tłuszcze, mięso/podroby zwierzęce, warzywa nisko-skrobiowe, ryby.
!Bez panierki!, bez kromeczki, bez czekoladki bez ciasteczka, bez soczku, bez mleczka, bez piwka, bez słodzonej kawy, bez grama laktozy/galaktozy (śmietanka odpada).

Tylko mięso/ryby, tłuszcze, warzywa nisko-skrobiowe,
niby proste, a zwykle "się nie da bo i po co" jak nie zaraz to po kilku dobach.

Kanonicznie to jest spisać dokładnie co się je i pije w ciągu tygodnia, ale dokładnie z ręką na sercu, tak dla siebie
i się zastanowić nad powtarzającymi się pozycjami.

Szczena zwykle opada jak się porówna co się wydaje,
że się je z dokładnym spisem tego co się piło/jadło.

A tym bardziej jak jest wspólne gotowanie / wspólna lodówka i się zjada, "żeby się nie zmarnowało".

:mrgreen: :wink:

@BLCKND
Tydzień bez telewizora - to jest dopiero wyzwanie.
:mrgreen:

A jak na odwyk pĂłjdą?  :roll:
Naczelnik stara się do tego nie dopuścić za wszelką cenę... ;)

MoĹźe w ogĂłle nie jeść? Jedzenie to przecieĹź jest uzaleĹźnienie  :P

Nadal mnie to bawi, choć może nie powinno.

<hipotetyczna konwersacja>
- Tylko mięso/ryby, tłuszcze, warzywa nisko-skrobiowe.
- Czyli nic do jedzenia, co mam umrzeć z głodu?
- :lol:

Bo dieta jest bardzo trudna w utrzymaniu, szczegĂłlnie na wyjeĹşdzie... ;)  :lol:

Ja warzyw nie lubię, ale o gustach się nie dyskutuje ponoć  :lol:

Ale jak bez warzyw trzymać  5*wio?  :shock: ;)

Spoko, po Naczelniku przyjdą komuniści z "Razem" i zabawa będzie trwać dalej.  8)
Zastaw się, a postaw się.  8)

:?

Obstawiam, Ĺźe w następnych wyborach Biedroń będzie prezydentem, Czarzasty marszałkiem sejmu, a premierem jeszcze nie wiem kto, ale ktoś się znajdzie.  8)

Moim zdaniem Biedron bedzie nikim, czyli jak dzis :D

Jasne, nie ma szans, bo Ĺźony, prawa jazdy i konta w banku wprawdzie mieć nie trzeba, ale przynajmniej kota, a nie konkubina tej samej płci.  :?

Ale będzie rozdawał nie mniej niĹź Kaczyński, a nie wywinie takiego nr na cmentarzu.  8)
Premierem będzie Zandberg, przypomniało mi się.  8)

Ubiorą to wszystko w miękki socjalizm wskazując na Szwecję i powinni wygrać. Społeczeństwo jest mega roszczeniowe i łatwe do przekupienia za ich własne pieniądze.  8)

Ale to dojarnia prywaciarzy z tego musi wyjść!  :shock:  :? ;)

Prywaciarze przerzucą koszty na konsumentĂłw, przecieĹź to tylko ukryty poborca podatkowy.  8)

:?
To im domiar wprowadzą i cenę regulowaną i tyle! ;)
Ale coś mi się widzi, Ĺźe do kolejek powoli trzeba będzie zaś przywyknąć.  :?

I skończy się inflacją.  8)

Inflacja - Ĺşle, deflacja - Ĺşle, stagnacja - Ĺşle,
normalnie wiatr prosto w oczy ze wszystkich trzech stron świata.
:shock: :wink:

Inflacja Ĺşle, deflacja dobrze.  8)

Gdzie sie nie obejrzysz, dupa z tylu  :lol: :lol:

Wystarczy obejrzeć tvp i łykać haju w kościele, i nieważne czy inflacja, czy stagnacja, ważne, że prawdziwi, uczciwi wolacy w rządzie dbają o nas, jak o swoją dziatwę. Alleluja

Wpadam na chwilę, żeby się zameldować i pochwalić, że

ubyło mnie na wadze prawie 11kg  :)

Samopoczucie bardzo dobre, mam sporo energii i siły;
zauważyłam, że przy wysiłku o wiele mniej się pocę;
włosy i cera - nie przetłuszczone, unormowane;
kręgosłup mniej dokucza, stawy ( szczególnie w nadgarstkach)  po intensywnej pracy również całkiem spokojne  :)

Od 2 tyg. odzywa się kolano  :shock:
Przy jeĹşdzie na rowerze, wstawaniu z pozycji kucznej ( !) , schodzeniu po schodach.
Ogólnie nie boli, tylko przy tych czynnościach dokucza  jakby mu brakowało smaru ( smalcu ? :D)

Jestem o wiele spokojniejsza i o wiele rzadziej "wychodzę z siebie"  :lol:
Ale tu o ocenę muszę zapytać męża i młodzieĹź  ...  :lol:

Super.  :D

Stawy są słabo ukrwione, więc regenerują się bardzo powoli.
Można im pomóc delikatnym, regularnym ruchem i budulcem z galaret, nóżek czy głowizny.
Pamiętaj też o witaminie C. :D

Wywar kostno-mięsny i maść bursztynowa lub droższa maść konopna lub końska (rozgrzewająca, a nie chłodząca) - wszystkie dobre, ale ta ostatnia zdecydowanie najtańsza i najskuteczniejsza.  8)
O nowościach "na stawy" typu voltaren itp. nie mam wiedzy, ale jak reklamują - to podejrzane! ;)

Wywary piję codziennie ok.150-200g  i wit. C też skrupulatnie pilnuję.

Kolana co jakiś czas się u mnie "odzywają";
nie jakoś uciążliwie bólowo, bez stanów zapalnych i opuchlizny,
ale dają znak, że coś nie teges  :?
Korzystam z siarki organicznej DMSO. Dobrze działała także na bóle w nadgarstkach  ( teraz nie mam potrzeby :) )
i na różne stłuczenia, siniaki czy obrzęki.
Bardzo dobrze sprawdził się również   żywokost.
O maści końskiej słyszałam wiele dobrego - ale nie miałam okazji stosować;   tych "aptekowych"  nie kupuję wcale , bo im nie ufam ... 8)

U mnie w rodzinie: mama, siostra, ciotki - mają problemy z kolanami i stawami. Mama cierpi, ciocia czeka na endoprotezę, siostra ma zdiagnozowane zwyrodnienie stawu kolanowego ( nigdy nie była otyła, nie pracowała fizycznie ciężko, dużo się rusza) .
Więc ja i siostra panicznie się boimy tego ograniczonego ruchowo życia za 20 lat - jakie prowadzą nasza mama i ciotki :?

Ryzykowne te odchudzanie.
8) :lol:

Zapomniałem o kamforze, świetnie rozgrzewa.

:lol:

Zastanawia mnie fenomen tego forum. Przez drut można rozpoznać ukrwienie stawów :shock:

Ale leczenie przez drut w dobie świrusa, to już standard. ;)

:lol:  :lol: :lol:

:lol:

:D ale co tam jedno kolano przy całej litanii pozytywów  :D  Ryzykuję dalej ;)

A moĹźe bĂłl kolana jest objawem jego "naprawiania" ;)

Kiedyś były takie teorie, osobiście wątpię, ale kto wie...

8)

Że zacytuję, ale nie chce mi się szukać linku ...

:mrgreen: :wink:

Osobiście lepiej przebudować organizm, wtedy nie będzie trzeba teoretyzować.

Lepiej przed przebudową ponumerować klepki, żeby się nie poprzestawiały, albo się potem nie okazało, że na przykład piątej brakuje.
Hipoteteoretycznie oczywiście.

:mrgreen: :wink:

Sa ksiazki gdzie autorzy pisza takie rzeczy, a dowodza tego na wlasnej podstawie.

  :D to ciekawe co z moim drugim kolanem ... zdrowe, czy juĹź na straty  ... bo nic nie boli  :lol:

Próbuję namówić moją mamę na DO ...

Lat 70, wzrost 165, waga ok.100kg
Zwyrodnienie dolnego odcinka kręgosłupa i kolan;
Zawsze była bardzo aktywna, dużo się ruszała i pracowała, ale kręgosłup strasznie dokuczał i co raz bardziej ograniczał ruchowo,
potem ogromny stres życiowy i mama się "posypała" zdrowotnie - głównie ruchowo.
1-2h spokojnej pracy w ogrodzie - a reszta dnia leżenie na podłodze , odpoczynek , a w nocy tabletki przeciwbólowe.
Więc co raz bardziej ogranicza się ruchowo, bo boli wszystko, a im mniej się rusza - tym większa waga.
Do tego notorycznie opuchnięte kostki i łydki.
Codziennie stara się jeździć na rowerze, żeby cokolwiek się ruszać i przemieszczać, bo o dłuższych spacerach nawet z kijami - nie ma mowy :?

Jak ustalić jej przydział białka ?  Do należnej wagi  - czyli 65g/dobę ?
Wieczorem jeszcze siądę do lektury ...

Starsze panie, to raczej jadają jak wrĂłbelki, co jest naturalne i wynika z kompletnie innego zapotrzebowania.  8)
Lepiej ŻO dla niej do woli, bo wątpię, czy pochłonie więcej niż 50g białka, ale to żadne zmartwienie w tym wieku.

Na razie moja mama musi dogadać się ze swoją głową  :?
Bo lodĂłwka pusta,
bo zakupy nie zrobione,
bo nie mam siły liczyć i ważyć ...
I chyba o to ostatnie najbardziej chodzi  :(

To niech nie liczy. 8)
Niech je do woli wszystko tłuściutkie; mięsko, jajeczka czy serek, warzywa niskoskrobiowe jako dodatki smakowe do tego, a na wieczór jakieś ziemniaczki czy serniczek.

Co wieczór poczytuję sobie forum i znalazłam "przepis"  na ŻO  :D

- jajek ( żółtek) - tyle co palców u dłoni;
- mięsa tłustego - tyle co w dłoni bez palców;
- warzyw  - tyle co w dłoni bez palców;
- owoców ? - tyle co w dłoni bez palców ;

Dziś moja mama z okazji Dnia Matki oprócz oficjalnego prezentu dostała  porcję mielonego z łopatki, salcesonik, śmietanę  i kości wołowe na zupę  :D
Jest nadzieja ...  :D

Niezły przepis, ja bym wyciągnął kopyta na takim ŻO. :lol:
No chyba, że to u obu rąk, to już lepiej. :P
Ale dla starszej pani moĹźe i wystarczy.... :?

...  dłonie z palcami  :lol:

No fajnie, czyli dieta nie dla pracownikow tartaku i kadlubkow, nie pojedza sobie  :? :?

Z pewnością szkodliwa, jak sobie pojeść nie można :lol:

Limit nie pozwala sobie pojeść!  :shock: ;)

Palcow nie maja do policzenia  :?

:D o tych garściach i porcjach wielkości dłoni wspominał ktoś  tu na forum, kto był lata temu w Arkadii na turnusie i tam jakaś pani doktor prowadząca ( podano imię i nazwisko, ale juĹź tego nie znajdę ) prĂłbowała "łopatologicznie"  i wizualnie przedstawić ilości spoĹźywanych posiłkĂłw  :)

A ponoć od głowy sie zaczyna... :lol:

podobne, ale pewnie "diabeł" tkwi w szczegółach ...


8)

Piłka tenisowa mi się akurat mieści w dłoni 6.35cm średnicy =+/-= 100cm³ =+/-= 100g

(metodą Archimedesa [dłoń-palce]) dłoń bez palcĂłw 300cm³ =+/-= 300g
owoce 100g
warzywa 200g

W sumie ręce i nogi to ma.
8)

niezupełnie się palce domykają nad piłką tenisową,
ale niech będzie wartość maksymalna
uwzględniając prawidłowy wzĂłr na objętość kuli 4/3pi*r³


Piłka tenisowa mi się akurat mieści w dłoni 6.35cm średnicy =+/-= 133cm³ =+/-= 133g

(metodą Archimedesa [dłoń-palce]) dłoń bez palcĂłw 300cm³ =+/-= 300g
owoce 130g
warzywa 260g

8)

300 gr dziennie razy 365 dni= patolka

dziennie to nie codziennie
jak od wczoraj dojedzony i nie głodny to nie głodzi się ani nie pości
treść pokarmowa od wlotu do wylotu to jakieś 3 dni
a tłuszczu w organizmie jest zwykle na 30dni
8)

Ta, 3 dni, to pojedz dobrze kiszonej kapusty. ;-)

pojedz dobrze kiszonej kapusty= patolka

Akurat kiszonki dostarczają tego zdrowego, naturalnego "bioflora", co to wszystkie witaminy rozpuszczalne w wodzie produkuje, z wyjątkiem C.  8)
Czyli spoko.  8)

A jak zdrowe to co innego, wpychać w siebie ile wlezie, do skutku, aż przeleci na wylot.
Tłuszcz i jaja takoż.
:mrgreen:

Miara rozsądku jest miarą jedzenia, ale bez proporcji Doktora, byłaby wielka lipa.

A jak Doktor kazali, to nie ma wyjścia.  8) ;)
Zapomniałem dodać, Ĺźe "dieta" jest strasznie ciężka do utrzymania, szczegĂłlnie na wyjazdach!  :shock:
Nie wiadomo z czym chleb jeść, bo smalcu brak!  :lol:

Na wyjazdach to jak 40 lat temu na grzybobraniu, żółtka z jaj gotowanych na twardo, białka psu jak nie zje to trudno,
do tego lekka kawa i wystarczy, a podjeść nie do utrzymania kapusty kiszonej w domu gdy blisko do porcelany.
:mrgreen: :wink:

Tam gdzie stała "miara rozsądku" to teraz trawa po pachy, nawet małe brzózki rosną,
przyjadą, wykoszą, wybetonują, postawią supermarket
i będzie "miara rozsądku na miarę potrzeb i możliwości"

:mrgreen: :wink:

Moja mama od kilku dni stara się jeść optymalnie.
Napisałam "stara się" , bo jada produkty zalecane w ŻO,
tłuszczu dokłada na tyle by być sytą po posiłku,
węglowodany w postaci ziemniaka , pomidora, ogórka, sałaty - jako niewielki dodatek.
Ale nie wiem czy zachowane są proporcje , bo nie mogę jej namówić,
żeby chociaż na początku ważyła produkty i zaglądała do tabel.
Niby coś tam pamięta, bo 16 lat temu była w Arkadii i przez jakiś czas wraz z ojcem jadali optymalnie.
Nie wiem jak mam ją jeszcze "podejść" :?
Widzę, że potrzebuje pomocy, bo nogi opuchnięte, kręgosłup boli na okrągło, ruszać się i pracować -trudno ...
Jednak widzę, że jej głowa mówi, że to zbyt skomplikowane - a jej się nie chce myśleć nad posiłkami.
Jak rozmawiać ze starszym człowiekiem ...  :(

Wziąć pod opiekę do siebie i swoją kuchnię, albo zostawić i uszanować wolność samodzielnego wyboru.  8)

Dokładnie. Przekonywanie na silę pogarsza sprawę  :lol:

Pomocniczo można próbować rozbić zdrowienie na etapy,

https://i.postimg.cc/4dJJ7wC4/lv.png
<img src="https://i.postimg.cc/4dJJ7wC4/lv.png">

https://hpba.pl/odzywianie/
https://hpba.pl/tag/chleb/

:wink:

:) Moja mama WIE co ma jeść na ŻO ;
Problem w tym, że ilościowo je "na oko" i być może nie zachowuje proporcji.

Bywam u niej prawie codziennie, ale wspĂłlnej kuchni raczej nie poprowadzimy  :)
Macie rację - na siłę nic nie zrobię.
Mogę jedynie doradzać, aby korzystała z gotowych przepisów.

Jeśli potrafimy, róbmy swoje :wink:.

Wrzuć na luz, co zrobisz, kopystką na siłę wepchniesz?
Jak wie co ma jeść, to już dobrze, samo zwiększenie dobrego białka i tłuszczu, a ograniczenie węglowodanów zdobi robotę.
No chyba, że będzie oszukiwać i dojadać wieczorami ciasta i czekolady. ;-)

:) Też mam taką nadzieję, że obracając się w dobrych produktach krzywdy sobie nie zrobi.
A słodkiego nie podjada, wie, że całe ŻO byłoby bez sensu ...

Czemu?
Słodkie czy nie słodkie to bez znaczenia, jeśli się mieści w swoim limicie Ww.
Równie dobrze można ziemniaczkami czy razowcem sobie krzywdę zrobić.

Ja jem głównie słodycze by wyrobić zapotrzebowanie na Ww. :P

Najlepiej słuchać trenerki Lewandowskiego - musi go dobrze futrować, bo lata po zielonym i bramki strzela.  8)

Dzisiaj bylem na takiej okolicznosciowej imprezie, ze tak to nazwe.....rozmawialy starsze panie i jedna powiedziala, ze ma straszna ochote na ciastko w ramach poczestunku ale nie zje, bo ma cukrzyce i leczy sie u lekarki. Zapytalem jaki ma cukier na czczo z rana to powiedziala, ze 127  8) :lol: :lol:

A to zdecydowanie o połowę za dużo! ;)

Mamy jakiś rodzinny  ''defekt''  trzustki , którego nigdy jakoś nie diagnozowałyśmy;
męczył mamę, siostrę i mnie;
otóż, jeśli  jednego dnia podjadłyśmy słodkości (na urodzinach, świętach, weselu) to przez kolejne dni
już bez słodkości dopadały nas  "doły cukrowe", czyli nagły spadek mocy, rozedrganie całego organizmu,
zimny pot, słabość taka, że trzeba się położyć i szybko coś jeść, najlepiej cukier.
Zawsze miałam w torebce awaryjne cukierki na taki wypadek  gdzieś  poza domem.
Niczym cukrzyk  :?
A cukier na czczo mamy  niziutki.
Jak długi czas nie podjadałyśmy słodkiego - to był spokój z takimi  sensacjami.

Mama narzeka, że od kilku dni codziennie dopadają ją takie stany "trzęsawkowe",
ratuje się łyżeczką cukru albo cukierkiem.
Uznałam, żeby zwiększyła węglowodany aż do czasu ustąpienia tych objawów.
Czy dobrze myślę?

To tylko szlaki ugruntowane, ale po trzech dniach inne geny się uruchamiają i problem odchodzi.  8)

:) mam taką nadzieję - albo inaczej-jestem przekonana, że tak właśnie będzie.

Spoglądam tylko jeszcze na nogi mojej mamy - nadal bardzo opuchnięte  :?

mało znana zależność ...

za mało białka w diecie = zatrzymanie wody = opuchlizna


https://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/objawy/zatrzymanie-wody-w-organizmie-przyczyny-nadmiaru-wody-w-organizmie-aa-HtRA-t5sV-M89o.html

:?

:lol:
Owszem, hipoproteinemia powoduje obrzeki, ale występuje czesciej przy zbyt małej syntezie organicznej globulin i albumin osocza, co wcale nie musi być powiązane z dietą.  8)

W jaki to kosmiczny sposób "zbyt mała synteza organiczna globulin i albumin osocza" może NIE być powiązana z dietą.
:shock: :wink:

A tego to kompletnie nie pamiętam ( ;) ), ale na pubmed jest od metra przyczyn niedietetycznych wymienionych - podać lineczka? ;)
Żartowałem z lineczkiem naturalnie, bo zabawy w szukanie nie chce popsuć.

Moja mama dopiero 6 dzień Ĺźywi się optymalnie  :?

Opuchnięte nogi miała "od zawsze" . Więc to raczej nie jest efekt zbyt małej ilości białka.
Mnie nadmiar wody z kostek i dłoni zszedł w ciągu pierwszych 3 dni DO,
u mamy na razie nie widzę różnicy

vvv
dopiero teraz doczytałam, Ĺźe o białku cytujesz wersety z "laickiego"  ĹşrĂłdła ;)
Więc mĂłj powyĹźszy wpis jest  bez sensu ;)

:lol: :lol: :lol:
Co racja to racja. ;)

Kiedyś gdy interesowałem się zależnością między posocznicą, a wlewami dożylnymi wit.C - to jednym z objawów odmiany tej choroby są obrzęki.  8)
I to kompletnie nie ma nic wspólnego z dietą. Inne choroby powodujące hipoproteinemię - pierwsza z brzegu - neoplasma, dalej - marskość wątroby, kłębuszkowe zapalenie i inne czynnościowe niedomagania nerek...
Jakoś powiązania z niskim poziomem białka w diecie, a tymi chorobami nie widać! A nawet niska podaż białka w diecie może łagodzić objawy tych chorób!  8)
No, ale dość mędrkowania na dziś, bo jeszcze będę mał kłopoty z uśnięciem, jak za mocno synapsy rozgrzeję! ;)  :lol:

Nie należy mierzyć wszystkich pod siebie, bo co dla kogo "mało znaną zależnością" dla innego może być oczywistą oczywistością... ;)

Nie jest tak prosto się z tego wyleczyć . Ja na początku DO wszystko wiedziałem, teraz prawie nic :lol:

:lol:
Im dalej w las, tym czasem polana bliĹźej... ;)

Racja, teĹź tak mam.  8)

Ale są sytuacje w życiu, które teoretycznie nie miały się prawa zdarzyć!  :?
I trudno to liniowo z podażą białka w diecie skorelować (czy innym pojedynczym czynnikiem), ale im mniej danych, tym prościej, często błędne zależności znaleźć... ;)

To prawda, moĹźna się czasami nieĹşle zdziwić, ale kto wie czy właśnie konsekwentne nie kombinowanie uchroniło przed czymś co i tak by się przytrafiło.  8)

:?
Są rzeczy między Niebem, a Ziemią... ;)

Jasne i nie ma co rozmyślać, bo i tak się nic sensownego nie wymyśli. ;)  8)

Dokładnie, trzeba się potrafić cieszyć każdym dniem, a nie zamartwiać koronaświrusami dla przykładu! ;)

:D

"W świecie istot nieśmiertelnych nie ma naprawdę urodzin i nie ma śmierci okrutnej, tylko zmieszane żywioły i ich konieczna wymiana."  8)

:lol:

A to bodaj Empledokles, ale bardziej u niego szukałem powiązania między miłością, a waśnią.  8)
Polska jest w przedostatnim etapie - "królestwa waśni".
Ale harmonia wkrótce nastąpi.  :D

A co, juz nie będzie "dobrej zmiany", koniec z nimi???

Tak będzie.  8)

:lol:
Idę zabalować :lol:

Mędrcy teĹź powiadają "Ĺťe jak długo jesteśmy, nie ma śmierci, a kiedy śmierć jest, nie ma nas".  8)

Powiedzcie mi po czym ja mam taaakie zjazdy  :shock:

Zasypiam na siedząco  :?
Zawsze po popołudniowym posiłku.

Wczoraj jadłam na obiad:

wywar 200g+żółtko+śmietana 30proc
karczek 100g na odrobinie łoju+ser żółty 50g + ogórek zielony

Dziś: boczek 100g+pasztet 50g+ ser żółty 25g+pomidor 120g

Może Cię hipka łapie? :D
Próbowałaś dwa małe ziemniaczki dodać?

Można spróbować, żeby glukoneogenezka nie łapała... 8)

Zostawiam ziemniaki na wieczĂłr, bo od 10 dni bujam się z wagą  :?  ubędzie 20dkg, przybędzie 40 dkg i tak w kółko ...
Wieczorem jem albo ziemniaki albo macę - ale ostatnio  tak mnie nosi, Ĺźe jeszcze zjem jakiś plaster sera, boczku, truskawki  ...  :(
I te wieczorne grzechy od razu odbijają się na wadze chociaż śniadania i obiadu bardzo pilnuję jeśli chodzi o proporcje.

To by było BTW 60:90:30 (1200kcal)

Może spisuj sobie dokładnie co jesz i upewnij się, że zjadasz te 60g białka.
To wcale nie jest takie proste i oczywiste.

Przykładowo 20 (dwadzieścia) żółtek wydłubanych z jaj gotowanych na twardo
do tego majonez, pomidorek to właśnie jest 60g białka.

;)

Na śniadanie jem zawsze jajka 1 całe + 3 zółtka , na maśle, z kawałkiem sera żółtego lub salceson ( 50gr) lub coś do proporcji.

Na obiad prawie zawsze wywar kolagenowy, ostatnio często karczek z niewielką ilością warzyw, z serem, czasem z ziemniakiem.

Z białkiem łącznie z obu posiłków mieszczę się w przedziale 54-60 g. 
Natomiast, czasem gubi mnie kochana  śmietana, którą namiętnie dolewam do wczesnoporannej i  śniadaniowej  kawy  ( czyli 2 x dziennie)
oraz do wywaru kolagenowego. I to właśnie ona często przebija mi tłuszcze do 2 - 2,2g na 1g białka.  A powinnam pilnować  T 1,5-2 g.
Z drugiej strony widzę wyraźnie, że jak stosuję T 1,5g to szybciej  głodnieję, a wieczorem na ten głód jem węglowodany ( ziemniak, maca, warzywa),
które jakby potęgują smaki ( apetyt) i wówczas krążę koło lodówki  :( .   Oczywiście walczę z tym, nie bywa tak co wieczór, ale zdarza się.
Mam nieodparte wrażenie, że teraz potrzebuję więcej zjeść niż  wcześniej  :(

Wiem, jestem na DO -chcę schudnąć, a to wymaga trzymania się zasad.
Więc z tym wieczornym podjadaniem muszę sobie "po męsku" poradzić;)

Bo węglowodany podkręcają apetyt, zwłaszcza te ze zbóż. 8)
To normalne, fizjologiczne zjawisko, ja właśnie po to jem słodycze, bo inaczej przestaję mieć apetyt i szybko chudnę, a tego nie chcę. :D

Nie chcę Ci mieszać, ale może masz tak rozbujane geny, że ilość węgli, którą zjadasz, w towarzystwie tej ilości tłuszczu, powoduje takie szopki?
Może spróbuj total mixed ratio czyli jedz 3 posiłki każdy dokładnie w takiej samej ilości BTW, czyli 20:40:15 dla przykładu.

Mnie się nie podoba to podjadanie, śmietanką do kawy, plasterek tego, kilka truskawek...
Już tu Ci kiedyś tłumaczyłem, że ciało musi mieć czas, by sięgnąć po smalec i powód ku temu, a jak ma sięgać skoro od rana do nocy dajesz mu malutkie przekąski? :shock:
Organizm jak ma w przewodzie pokarmowym, to nie sięga do rezerw i tyle.
Z mojego doświadczenia, i Doktora też, na odchudzanie najlepiej jeść dwa posiłki, o 8.00 i o 18.00, a pomiędzy nimi tylko woda, kawa, herbata, ale bez żadnych dodatków!
Weź się w garść dziewczyno, bo cackasz się z tym przeokrutnie. ;-)

Twoja rada jest SUPER. :)

:D być może ...
No, dobrze, sprĂłbuję  te posiłki przeorganizować czasowo, zobaczymy  :)

SprĂłbuj do lasu co drugi dzień na godzinny trucht z przejściem do marszu  :lol:

W niedzielę wczesnym rankiem planuję wyjście w góry, ok. 3 h marszu do szczytu.

Jak ułożyć sobie posiłki?

Planuję rankiem wypić tylko kawę z śmietanką 30proc. ( 50g ? wiecej?)  , a śniadanie ( bialkowo -tłuszczowe)  zjeść  kiedy zgłodnieję - moĹźe uda się dopiero na szczycie;
w trakcie pić wodę z solą kłodawską  (cytryną).

Dotychczas na DO nie robiłam jeszcze takich dłuższych wypadów;
zazwyczaj rankiem na czczo rower albo 0,5h marsze po których nie jestem szybko głodna.

I - czy do śniadania dokładać węglowodany ( oczywiście w proporcji) ? Bo normalnie zostawiam je na wieczór ...

:D
Jak sobie ludzie kochają komplikować prostą rzecz, jaką jest jedzenie.
Moim zdaniem plan A jest najlepszy i najprostszy. Lekka kawka, a śniadanie na szczycie, bo z pełnym brzuchem to nie ma przyjemności z ruchu. A ta cytrynowa woda z solą klodawską to po co? Nie może być ze zwykłą? Albo po prostu zwykła woda?

Zwykła gazowana moja ulubiona, nawet cytryny nie wciskam żeby smaku nie popsuć :lol:.

Niegazowanej nie tykam, co ja zwierze?  :lol: :lol: :lol:

Jak woda nie żyje to lepiej unikać :wink:

Pamiętam jak w głębokiej komunie przyjechali znajomi z Niemiec (tych zachodnich ;)) i prosili tylko o wodę, Ĺźadne tam soczki.  8)
I tak sobie myślałem, ale pozerzy mają u siebie te soczki i teraz szpanują, Ĺźe im to nie smakuje, a ja gdybym był na ich miejscu, to piłbym tylko soczki i colę.  :lol:

:lol:
No tak, szara komuna. Jak coś kolorowego, i ładnie opakowane, to popadaliśmy w zachwyt, a nawet w szał.
Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem telewizor na śmietniku, stał obok kubła.Wtedy, w 87 roku jeszcze nie mieli recyclingu, to ćpali wszystko do kubłów i stawiali obok, jak nie wlazło.Taki telewizor jak trafił do Polski, to się sąsiedzi zlatywali, no bo z pilotem, i Simens, a nie ruski Rubin. A jakie kolory miał. :lol:

Nie komplikuję, po prostu pytam  :)
A woda taka ?  -bo mi tak smakuje, bo mi tak zalecono, bo przy wysiłku i poceniu się  jest wskazana z solą? Nie wiem. Pytam ...

:D Jak do mojej ciotki  przyjechali z Niemiec na wesele ( chyba  83r) to jedni kilkukrotnie prosili o dodatkowe podanie rosołu z makaronem  :lol: , bo podobno nigdy tak dobrej zupy nie jedli  :lol: Rosół weselny był oczywiście wyborny, z dobrych mięs i kości świni , kury czy cielęciny wĂłwczas naturalnie jeszcze hodowanych - więc nie mogli się nachwalić.
A druga grupa w akcie protestu (!) piła wodę i skubała chleb ... Dlaczego ? Otóş przez kolejne lata posyłali do Polski paczki, worki pełne ubrań, ser, czekolady  i co tam jeszcze, bo bieda, komuna, zacofanie. A tu na weselu, w tej biednej Polsce gdzie ludzie nie mają co do gara włoĹźyć,  stoły uginają się od jadła. Czuli się oszukani i wykorzystani w jakiś sposĂłb.
Nikt im nie wytłumaczył , Ĺźe cała bliĹźsza i dalsza rodzina rok do przodu zbierała kartki Ĺźywnościowe na cukier, alkohol, mięso i odmawiała sobie wszystkiego, Ĺźeby właśnie  ten stół weselny się uginał ...  :?

Nie odczuwałam tej " kartkowej" biedy. Miałam niskie zapotrzebownie pokarmowe. :P

Ja miałem dużo ochoty do życia i zapominałem o jedzeniu :lol:

Ja teĹź, a ta szara komuna i perspektywa dalszego Ĺźycia w tym obozie działała na mnie przygnębiająco.  :lol:
Większości jednak to pasuje i dlatego nie naleĹźy z tym walczyć, tylko inwestować w swĂłj rozwĂłj, bo to przynosi o wiele lepsze efekty niĹź nawracanie świata.  8)

:lol:
Dobrze że się Doktor pojawił :lol:

Otóş to. :lol:

Ale opór ciemnej materii przerósł nawet Doktora. ;)

Takiego podziału jeszcze nie było. Strach wypuszczać język z gęby. :?

Jeszcze nie zabraniają wiedzieć, ale... :lol:
Pamiętam na początku pandemii jak byłem u lekarza po zaświadczenie o wysokim cholesterolu, to mi powiedział ze bez maski narażam się, i sam się proszę o chorobę.Wysłuchałem,podziękowałem za zaświadczonko, i auf wiedersehen :lol:

Wiadomo Ĺźe lekarze i media mają moc, ja mam swoją, ale tylko dla siebie. Nie stać mnie Ĺźebym się  tym dzielił, i nie mam ochoty, chyb Ĺźe cĂłrka będzie chciała :lol:

Ewa, gdyby 3 godziny wysiłku bez przygotowania było jakimś wyczynem, to nasz gatunek dawno by wyginął. 8)
No weź się nie wygłupiaj, masz na sobie kalorii na 3 tygodnie marszu bez jedzenia. ;-)

Ja rozumiem powszechne mniemanie, wzmacniane przez producentów odżywek pre-, intra- i postworkout, że trzeba jeść co 2 godziny, a jak jakiś wysiłek, to jeszcze częściej. :lol:
Ale masz taki PESEL, że jeszcze pamiętasz te czasy, kiedy nikt nie robił takich ceregieli, a robotnik do kopania rowów brał butelkę wody i paczkę fajek. :D

Zachowuj się normalnie; jak wiesz, że będziesz długo bez posiłku, to zjedz coś małego, nawet na siłę, rano, najwyżej wstań wcześniej, a jak będziesz miała niewielką obsuwę, to zjedz na spokojnie, po wszystkim.
Nie ma co myśleć stale o jedzeniu. :shock:

Co do soli i cytryny, to jakaś kosmiczna bzdura, przeciętny człowiek nie jest w stanie stworzyć sobie takich warunków, by potrzebował uzupełniać dodatkową sól i elektrolity, wystarczy tyle, co normalnie w jedzeniu.
Jednak prawda jest taka, że niedobór soli jest dużo groźniejszy od jej nadmiaru, więc na pewno nie zaszkodzi, ale to zawracanie dupy po prostu, na wycieczkę to się idzie z uśmiechem, a nie przygotowanym jak do lotu na Księżyc.

Tak najprawdopodobnie odpowiedziałby Dr Kwaśniewski. :D

Może prościej bez podpałki :lol:

Niejedzenie się liczy w dniach, nie w godzinach.
Ptrzykładowo osobnik przedstawiony na wykresie konkretnie zgłodniał po 6 dniach.
:mrgreen:

https://d45jl3w9libvn.cloudfront.net/jaypee/static/books/9788184487077/Chapters/images/409-1.jpg
<img src="https://d45jl3w9libvn.cloudfront.net/jaypee/static/books/9788184487077/Chapters/images/409-1.jpg">

8)

:D ... nie, zakończyła się na Zawracie ;) ,  niewiele brakowało, bo prognozy pogody nie były ciekawe.
Ale niedzielnym porankiem już było wiadomo, że żadna burza nas nie dopadnie - co najwyżej lekki deszczyk - więc wędrówka się odbyła, we mgle i bez widoków, ale za to mało turystów na szlaku  8)
Ok. 12 km w pętli,  4,5 km podchodzenie do szczyt , reszta - schodzenie , przewyższenia 500m.
Czyli nic wielkiego , szybko się uwinęliśmy, godzinka samochodem i na wczesny obiad byliśmy w domu  :)
Żadnych słabości ani głodu w trakcie marszu nie odnotowałam ;)
Kondycja ogólna - słaba ... :(

miało być : nie, NIE zakończyła się na Zawracie  :)

To zadbaj o nią. :D
4-5 razy w tygodniu maszeruj raźno z 5km, starając się w każdym tygodniu o włos poprawiać czas.
Na początku zajmie to pewno godzinkę z okładem, celuj w 45-50 minut, wtedy nie będziesz narzekać na kondycję.

Zdaje sobie sprawę, że moje spacero-marsze są zbyt krótkie  :( raczej półgodzinne i nie - 5km
do tego rower w miarę możliwości
i ogólne przemieszczanie się w kierunku sklepu, miejsca pracy, miasta, zawodowo - to głównie na rowerze;
zawodowo ciągle jestem w ruchu i na nogach;
do tego dom i ogród, w którym jest ciągle coś do zrobienia; a czasu mało, zbyt mało ...

a potem wychodzę w góry z koleżanką, która pracuje 8h za biurkiem, po zakupy dwa kroki od domu jedzie samochodem, na rower siada 2x w roku
i ja wpadam w totalną zadyszkę, staram się skupić na unormowaniu marszu i oddechu, a ona  gada do mnie calusieńką trasę, zje po drodze 5 kanapek i 4 batony
i zadziwia się, że już jesteśmy pod schroniskiem  :lol:  Na następny dzień - ja nie pamiętam, że byłam w górach; koleżanka przez 3 dni chodzi połamana i obolała ...
I gdzie tu sprawiedliwość  8)

Nie ma sprawiedliwości. 8)

Codzienna krzątanina, mimo, że męcząca, niczego nie wnosi do poprawy tzw. formy. :D
To musi być wyzwanie, coś, do czego organizm musi się dopiero zaadaptować, a kluczem procesu treningowego jest nie pozwolić mu się ostatecznie przyzwyczaić, ciągle zwiększając wymagania.
To nie musi być akurat marsz, choć tani, dostępny i skuteczny, wybierz coś co lubisz i wiesz, że się tego będziesz trzymać i rób to kilka razy w tygodniu.
Może skakanka, może gimnastyka, może polubisz sprinty pod górę, albo kilka stacji na siłowni plenerowej.

Nie wierzę, że nie ma czasu na sport, wstań godzinę wcześniej, grzmotnij czarną kawę i do roboty.
Albo narzekaj na brak kondycji, teĹź moĹźna. ;-)

Chodzę po gĂłrach niekiedy z ludzmi ,ktĂłrzy biegaja maratony a ich teĹź dopada zmęczenie,zadyszka czy skurcze mięśni,  gĂłry są dla tych co na nie zasługuja:) najwaĹźniejsze to nie poddawac się ,bo nagroda jest wielka:)

Chodzę po górach niekiedy z ludzmi ,którzy biegaja maratony a ich też dopada zmęczenie,zadyszka czy skurcze mięśni,  góry są dla tych co na nie zasługuja:) najważniejsze to nie poddawac się ,bo nagroda jest wielka:)

czyżbym nie zasługiwała na góry ? ;)

Ja wiem, że muszę popracować nad kondycją,
ale ciągle się zastanawiam, czy moja zadyszka i zbyt wysokie tętno przy podejściach ( mimo, iż staram się iść powoli i stabilnym krokiem) nie ma jeszcze jakiejś innej przyczyny ...
bo
- patrzę na mojego brata i bratową - praca zawodowa umiarkowana pod względem ruchu (raczej mniej niż więcej)  + zwykłe obowiązki domowe i około domowe; tryb życia raczej ruchliwy, nie - kanapowy, ale na regularny, codzienny sport brakuje czasu - i oni śmigają po górach jak się patrzy ...
bo
- moja siostra - praca za komputerem, ale codziennie trenuje, bieżnia, rower, długie marsze - wychodzi w Beskid  i ma ten sam problem co ja; zadyszka, zbyt wysokie tętno;
najlepiej jej się chodziło i oddychało będąc w Alpach na ścieżkach powyżej 2000m npm. 

Mnie nie bolą mięśnie w trakcie chodzenia po górach ( ani następnego dnia).   Nie umiem jedynie ustabilizować tętna i to mnie zmusza do częstych  ( 60 -120sek) postojów, żeby się wyrównać, a tym samym zostaję zawsze na "ogonie" ;) gdy reszta towarzystwa zdobywa szczyty  :lol:

... i , żeby nie było
to są tylko takie moje  luźne dywagacje i spostrzeżenia :)
nie mam zamiaru użalać się nad sobą, robić z siebie ofiary , usprawiedliwiać niedomagania;
nie musicie mnie diagnozować  :lol:
możecie opieprzać;
może znajdzie się ktoś kto ma/miał  podobnie jak ja,
ale wiem, że nas tu ogólnie mało i  większość płci męskiej, a żeńskiej ( chyba) nie chce się pisać  8) :D

Ewa, porównywanie się z innymi mija się z celem. :D

Tętno spoczynkowe powinno być niskie, ja np. mam około 45-50 uderzeń na minutę rano, tuż po obudzeniu, a ważę 100kg. ;-)
Zmierz sobie puls, rano, po obudzeniu, ale przed wstaniem, wymacaj na nadgarstku lub szyi i licz przez 15 sekund, a potem pomnóş przez 4.
Im lepiej człowiek wytrenowany, tym puls spoczynkowy niższy, zawodowcy potrafią mieć w okolicach 30 uderzeń. :shock:

Chodzenie po górach jest specyficzne, idziesz pod stromiznę, zwykle na innej wysokości nad poziomem morza niż mieszkasz, a dodatkowo nosisz na sobie jeszcze chyba sporo nadmiarowych kg(?).
Trening i wysokotłuszczowa dieta szybko powinny obniżyć tętno, nadmiar białka i węglowodanów i niektóre zaburzenia hormonalne natomiast przyspieszają.

Dlaczego masz iść tempem innych? Ja w góry chodzę odpocząć, wysokie tętno zagłusza ptaki :wink:
Spróbuj może kiedyś przy długotrwałym wysiłku używać tylko nosa do oddychania, tempo dobierz takie by nie musieć otwierać ust, bez "długów" można iść i iść ...

Zmierzyłam - wyszło mi 70 uderzeń /min.

:) mĂłj mąż ma do mnie święte nerwy i mĂłwi, Ĺźe funkcjonuję na "dwĂłch biegach" - wolnym i bardzo wolnym  :lol:
On ciągle na mnie cierpliwie czeka na szlaku i  twierdzi, Ĺźe wolniej juĹź nie da rady iść  :)

O właśnie, zrobię jak mi radzisz - dostosuję tempo do oddychania przez nos; pĂłjdę sama, bez presji ;) i będę słuchała ptakĂłw,  a nie - serca :D

Wg podręczników normalne, ale do chodzenia po górach za wysokie. :D
Nie ma się czym martwić, jednak dobrze by było urwać z 10 uderzeń.
Serce jest zaopatrywane w krew tylko pomiędzy uderzeniami, im ich mniej, tym lepiej odżywione i przewietrzone serducho. ;-)

To ciekawe z tym pulsem  :)  nigdy się tym nie interesowałam  :shock:

Wyliczyłam, że moje tętno maksymalne wynosi ok.183 uderzeń/min

A przy poprawianiu kondycji, spalaniu tkanki tłuszczowej i poprawie metabolizmu - w trakcie wysiłku powinno oscylować w granicach 60-70proc tętna maksymalnego
czyli między 112 a 128 . Ciekawe, muszę założyć pulsometr  :)

A co wy sie tak na te gĂłry wszyscy uparli MoĹźe po płaskim będzie lepiej,  bez przesileń, a potem sie zobaczy, za miesiąc, moĹźe dwa.  :lol:

Dobrze! No i na takim pulsie, ze 125, 4-5 razy w tygodniu po kilkadziesiąt minut, z progresją. ;-)

Ja nic nie poradzę, z okna widzę to raz na tydzień, dwa wypada podreptać.

Jaka wysokość n.p.m?
Wiesz, trenuj wysoko, startuj nisko...

:D Ja codziennie po płaskim drepczę, ale podobnie jak oldboy gĂłry mam na odległość  30km - więc grzech nie korzystać z tego terenu  :)

Świetnie. Tylko umiejętnie dozować. :lol:
A przy jakich gĂłrach mieszkasz? :lol:

Mieszkam na ~300m n.p.m, w 10 min autem jestem na parkingu leśnym skąd jak by mi się chciało to mogę podreptać na jakieś 1100m n.p.m., tyle że rzadko mi się chce i wole tak połazić bez celu po kapuscianych szczytach, najlepiej po ścieżkach drwali  a nie szlakach.

Beskid Śląski

:D każda skrajność jest szkodliwa  :D

Z okien patrzę na Beskid Śląski, ale pokochałam Beskid Żywiecki - bo tam ( na szlakach) o wiele ciszej, spokojniej i bardziej ... hmm ...dziewiczo  :)
a Śląski zadeptany, skomercjalizowany, "pielgrzymki"  w klapkach  na szlakach w niższych partiach  :?
Tatry to już dluższa wyprawa, ale  zniechęcają mnie tłumy ( i dlatego jeszcze  nie wylazłam na Giewont;) )
Często odwiedzamy Malą Fatrę na Słowacji - spokój, średnio - malo turystów i zapierające dech w piersiach widoki.

Ja też za Tatrami nie przepadam, wolę Beskidy. :lol:

czyli jest nas więcej  :D

Byłe na krótkim urlopie w Schwarzwaldzie. ludzi na szlakach mało, fajne widoki, wodospady. Spełnione oczekiwania. :lol:

:shock:
No jakĹźe tak? Nic do skrytykowania? ;)

A bo sie uparłem po niemieckich lasach łazić, za tę kasę, miałbym Egipt, z barem przy basenie. :lol:

:lol:
Za to w gratisie można kleszcza z boreliozą złapać łażąc po lesie. ;)

Właśnie, trzeba mieć kalosze założone i spodnie w skarpety wpuszczone, bo nigdy nie wiadomo. ;)

I koniecznie w masce  :lol:

Oczywiście!  :lol:

:lol:
Wiadomo, Ĺźe w lesie świrus szczegĂłlnie jest zaraĹşliwy.  :lol:

Witajcie, dawno mnie tu nie było :D
Tzn. bywałam , czytałam, ale nie pisałam ...

Co się działo u mnie przez niepiśmienny okres ;) ?
Zatrzymałam się na spadku wagi -10 kg. I dalej - ani rusz.  Minęły wakacje, waga nie ruszała w dół ( ani, na szczęście, w górę) zniechęciłam się, przestałam liczyć i ważyć produkty, jadłam na oko i starałam się nadal obracać w produktach dozwolonych na diecie. Zdarzały się wpadki w postaci kawałka tortu na weselu mojej siostrzenicy. Waga dalej bez zmian. Końcem roku czułam się znowu ospała, bez energii, żyłam na zwolnionych obrotach.  Nie dziwiło mnie to, bo co roku zimą tak miałam. Jedynie wiosenne słońce mnie budziło do życia i do działania. W okresie świąteczno- noworocznym mnóstwo spotkań  z rodziną i znajomymi - i znowu kolejne grzechy w postaci słodkości. I , co było do przewidzenia, waga ruszyła, ale w górę. Przyprowadziłam się do porządku, powrót do prawidłowego odżywiania, ale po miesiącu - dalej byłam zmęczona, niewyspana, a waga nie ruszyła nawet o 20dkg.
Uznałam, że skoro jem "na oko" to pewnie nie utrzymuję należytych proporcji. Postanowiłam zrobić badania, bo dawno ich nie robiłam - sprawdzić stan tarczycy, poziom d3, lipidogram.  Tarczyca wyszła w normie, D3 - aż 170, ale zaniepokoił mnie poziom glukozy i insuliny. Glukoza - 105, a insulina 21. Trójglicerydy 128.
Zaczęłam grzebać, szukać.  Dodając do tego moje marne samopoczucie, popołudniowe poposiłkowe  "zjazdy" senne, hipoglikemie, które dopadały mnie przez całe dorosłe życie (i tylko na żywieniu optymalnym miałam z tym spokój), otyłość na poziomie brzucha i ramion; ciągłe niewyspanie mimo 8-9 h snu i zero dalszego ubytku na wadze mimo żywienia optymalnego - doszłam do wniosku, że chyba cierpię na insulinooporność.   A lekarz internista - optymalny potwierdził moje przypuszczenia.
A więc - przeprosiłam się z moją wagą kuchenną i tabelami, znów liczę i ważę, przymuszam się do rannego ruchu ( bo nadal nie mam siły i zapału) i czekam, aż moje endorfiny podniosą się o milimetr, żeby mi się wreszcie chciało żyć.  Nie mam innej drogi - z takim samopoczuciem nie da się żyć i działać, wagę muszę zrzucić, od potencjalnej cukrzycy muszę się wybronić. Jestem na dalszej drodze żywienia optymalnego, mądrzejsza o cały rok. Mam nadzieję się wydostać z tego ambarasu z pomocą lekarza i jego wytycznych.

Pozdrawiam  :D

:shock:
Nie wiedziałem, że to takie skomplikowane!  :?
No jakbym diety Doktora nie znał ze słyszenia, to pomyślałbym, że się Doktor "mydlił"... ;)
Przepraszam, za "sarkazm", ale tak mam już dość tej dyskusji na temat "diety", że nie powinienem się wcale odzywać.  :?
na dr-kwasniewski.pl jest "gdy waga nie spada" - tylko tyle i aż tyle poradzę, choć nie powinienem.

Wejdź sobie na ketogeniczną, Ewa. 8)
Wcale nie żartuję, nie będzie Cię ciągnęło do węglowodanów, bo tu, moim zdaniem jest pies pogrzebany. :?
Insulinooporność to banał, zmniejszasz Ww, zmniejszasz białko, mniej żresz i po IO.

Znam kilka przypadków, gdzie ludzie nie mogli schudnąć na ŻO, póki nie zjechali z węglami do 20g na dobę, przy okazji skończyło się ślinienie do słodkiego. 8)

Ale jak reżym dietetyczny utrzymać jak zewsząd wołają na pokuszenie? ;)
A diabeł tkwi w szczegółach.  :lol:

Jak geny cukrowe rozkręcone, to faktycznie trudno się ogarnąć. :D
Dlatego czasem trzeba radykalnie.

Qźwa - jaka "ketogeniczna"! Stosują "djetę łoptymalną", ale zaleceń Doktora wcale nie znają. W tyłek takie "leczenie" i szkoda, że to też "wina Doktora"...

Jakie zaś "geny" - żółte nie miało genów cukrzycowych póki z Mc'D się nie zaprzyjaźniło!

:shock:
Dobra dość, bo jeszcze mnie wciągnie...  8)
Dobranoc...  :lol:

No tak, kwestia semantyki, niechaj będzie: ŻO na maksymalnie obciętych węglach. 8)

Jaki substrat, takie geny.
Jak ktoś mówi: "kawałek tortu" to wiadomo, że się trochę popłynęło... :D

admin,
ja tylko opisałam co się ze mną działo przez ten czas. Nie napisałam, że TO WINA DIETY OPTYMALNEJ albo że dr Kwaśniewski się pomylił .
Nigdzie nie napisałam, że moje złe samopoczucie to wina diety.
Po prostu tak się czuję i już.
A skoro się źle czuję - to pewnie źle trzymam proporcje. Więc wróciłam do liczenia i ważenia, bo inaczej nie udowodnię sobie , że jem prawidłowo.

Gavroche
tak, moja pani doktor poradziła mi zmniejszyć węglowodany.

No i tak im się pokiełbasiło, że teraz analnie się zachciało. ;)

Aaaa, nie doczytałem, że ktoś Cię prowadzi, mam nadzieję, że dobry fachman. :D

I co, ten fachman na imprezę okolicznościową pójdzie? ;)

Przepraszam, "geny agresji" mi się odblokowały...  :?
Sama możesz sobie problem rozwiązać, tylko poczytaj sobie na dr-k.pl co robić w takiej sytuacji.
Na szybko - głodówka 2-3dniowa o wodzie do woli powinna rozwiązać problem i koniecznie nie podjadać nic między posiłkami - to z reguły starcza, jeśli...
I całe to "jeśli" jest nierozwiązywalne przez "drut", bo się nie da bez osobistego kontaktu i rozmowy tego przeprowadzić.
Nie zniechęcaj się i wybacz, że tak na Cię "napadłem" - wstyd mi teraz, tym bardziej, że już dawno tak się nie zachowywałem.  :oops:
"Cięższy dzień"...

:lol:
"Geny cukrzycy typII" i "geny otyłości bogatych" są tożsame na diecie korytkowej, jakby co...  8)
W którą stronę pójdzie zależy od ilości spożytego białka i (lub) alkoholu pod zagrychę, ale więcdej na ten temat bodaj w "Jak nie chorować?"

admin  :) w porządku;
.... w sumie ... wiedziałam na co " się narażam " pisząc tutaj ;)

Tak, przeprowadzałam głodówki, ale tylko jednodniowe. Wcześniej miałam po nich ubytek do 1kg, teraz kompletnie nic.
Tak, mam straszny problem z węglowodanami. Wydaje mi się, że problem mam w garści kiedy jestem w domu i żadnych pokus w szafkach.
Ale kiedy jestem w gościach przy stole z ciastem - to się zastanawiam, po co mi ta męka ... :shock:

Konieczny reset przekonań i przyzwyczajeń.
Tyle cudaków widziałem na ŻO, że to dla mnie jakaś masakra.
Na przykład ŻO na kurczaku, szynce i łyżeczce masła...
Polecam j.w. Jeszcze raz książki, i ze zrozumieniem, i na ostro, bez trzymanki.
Smalec, masło, łój, podroby i nabiał.
Tak proste i tak trudne :)
Zawsze miej z tyłu głowy, że szczury wybierają cukier nad kokainę.
A człowiek nie różni się co do zasady.
Po co liczyć? To mnie najbardziej dziwi u kobiet, i skobieciałych...

Sorry, ale to może wybierz kokainę? ;)

Jest jeszcze zdrowa Dieta Japońska Doktora. 8)

Maniek :)
a może baby mają inaczej i nie wpisują się w Twoje męskie postrzeganie żywienia ;)
Kolejny raz mi sugerujesz, Ĺźe boję się tłuszczu. To ja kolejny raz powtarzam - nie, nie boję się  :D
Stosuję głównie masło, łój i smalec, moĹźesz zajrzeć do mojej lodĂłwki  :)  Na Ĺźywieniu korytkowym zawsze wolałam karczek od schabu, udko z kurczaka od piersi, a mężowi podjadałam tłuszczyk z golonki gdy on mięso przy kości. Więc teraz teĹź nie mam problemu.

A liczenie? Toż przez pół roku nie liczyłam, nie ważyłam i moje liche oko mnie jednak zwiodło. Nie ufam swojemu oku i żołądkowi. Szczególnie wieczorem, kiedy mnie nosi po kuchni i oszukuję się, że jak zjem pół jabłka to tylko troszeczkę przekroczę swój limicik węglowodanowy i świat się nie zawali. A wieczorem mam NIE JEŚĆ !

Do DO dokładam endorfiny a te najlepsze są w górach i to oglądając je ze szczytu np. Babiej Góry lub innej Diablicy:)

...  :D taaak, ale coś tam nie widzę ciasteczek maślanych  8) ;)

:lol:
Wiadomo, słodycz na maśle z żółtkami najlepiej... ;)

:D tak, znam te cudności  :D

Teraz jednak wybieram mniej forsowne wędrówki w Beskidzie - dla mnie mniej forsowne, bo pewnie dla wielu wyjście na Diablaka to bułka ... salceson z masłem ;)
Łatwiej mi cały dzień łazić po niewielkich przewyższeniach niż w 3 godziny wyleźć na Babią. Siłę mam, ale oddechowo jestem strasznie niewydolna.

O,maślane ciastaka zamiast obiadu :lol:

:D o tak, bez mąki i cukru jak najbardziej mogą być  :lol: w zestawie z karczkiem :lol:

Ciasteczka sam robisz?

sama miało byc  :lol:

Niestety nie znam przepisu na optymalne ciasteczka ;) Musiałabym coś poszukać, chociaż nie wiem jak w mojej sytuacji zareaguje mózg na hasło: ciasteczka  :lol:

A o takich nieoptymalnych nie wiem czy wolno mi tu pisać  8)
Mamy taki zwyczaj, że na bożonarodzeniowe święta pieczemy spore  ilości przeróżnych  ciasteczek. Na bazie masła, żołtek, orzechów, twarogu, mąki i cukru, rzecz jasna.
Z marmoladą, adwokatem, marcepanem.  I moja rodzina nieoptymalna rodzina, jak co roku domagała się spełnienia owej tradycji ;) Więc piekłam , cierpiałam, popijałam śmietankę ;)

Chociaż ... mam przepis na ciasteczka z dżemem ( marmoladą) , który składa się z twarogu, masła i mąki. Wszystkiego w równych porcjach. Nie wiem ile ciasteczek wychodzi , ale musiałabym kiedyś zrobić z mniejszą ilością mąki i przeliczyć. Może zakwalifikowałyby  się optymalnych ? :D

Mnie się widzi, że Ty w ogóle nie powinnaś myśleć w ten sposób. 8)
Obciąć słodki smak do zera, będzie trudno przez kilka dni, a potem sama się zdziwisz.

Tak, Gavroche, od dwĂłch miesięcy jestem "czysta"  ;)

Jedyny słodki smak jaki miałam w ustach to  czarne jagody i truskawki, oczywiście mroĹźone, ze zbiorĂłw letnich.

No to gdzieś jest błąd jeśli nie chudniesz. :?
Nie wiem, może się nagradzasz zjadając większe porcje?
Od nadmiaru białka też można tyć/nie chudnąć...

Z mojego doświadczenia: często ludzie nie mogą znieść głodu i zwyczajnie oszukują, przynajmniej od czasu do czasu.
A przecież masz cel - chcesz schudnąć - no to chodzisz głodna, proste. :D

Myślę, że moim błędem było żywienie " na oko" .
Co z tego, Ĺźe kategorycznie nie jem cukru i obracam się wyłącznie w grupie produktĂłw dozwolonych na DO  skoro, prawdopodobnie, nie zachowywałam proporcji
i prawdopodobnie przekraczałam limit węglowodanów.
Poza tym - uwielbiam kawę - i tą kawą ( kilkoma) ze śmietanką też oszukiwałam organizm.
Robiłam sobie pojedyncze dni głodówkowe - i waga nawet nie drgnęła.
Lekarz optymalna wytłumaczyła mi, że tak się dzieje przy IO.
Mam chodzić wcześnie spać, porządnie się wysypiać, rano obowiązkowo się ruszać, jeść w "oknie Ĺźywieniowym" 8 h, zmniejszyć  węglowodany do 30-40g.
I może komórki się wreszcie dogadają z insuliną.
Proste  8);)

Akurat, teraz każdy by chciał mieć IO, alergię, nietolerancję laktozy i glutenu, a niewiele kto to ma. ;-)
Tu masz definicję Admina oporności:
Na polski wygląda to mniej więcej tak: w mitochondrium jest wystarczająco tłuszczu energetycznego, szczawiooctanu i tlenu, więc mitochondrium nie chce pirogronianu. Jak mitochondrium nie chce pirogronianu, to cytozol nie chce glukozy, jak cytozol nie chce glukozy, to nie wychwytuje jej z krwi... I z tego wynika "insulinooporność". No, ale zawsze mogę się mylić. :D

:lol: :lol: :lol:
I wszystko jasne  :lol:

Ja tam nie wiem i się nie znam
chciałabym się mylić z tą IO  :?
Ale skąd tak wysoki poziom glukozy i insuliny na czczo ?
I trĂłjglicerydĂłw?
Skąd te popołudniowe senności nie do opanowania, ciągłe zmęczenie i totalny brak energii ?
Skąd te hipoglikemie, które mnie męczyły przez tyle lat i dopiero na DO ustąpiły?
I czemu przez te 2 m-ce, odkąd się przyprowadziłam do porządku z jedzeniem waga nie drgnęła nawet o 0,5kg?

Jeśli to nie IO- to super, ale w takim razie to co jest grane? Hormony dostały świra? Albo ja? Może lunatykuję i opróżniam lodówkę w nocy;)  :lol:

A to mozesz juz Gawroche radzic. :lol:

W każdym razie - jestem pod opieką mojej pani doktor optymalnej, zapisuję,z ręką na sercu,  co i ile jem,
czekam na słońce i przypływ energii co by wczesnym rankiem ruszyć tyłek i przed pracą się poruszać.
I dalej studiuję dra Kwaśniewskiego  :)
Dziś mam lepszy dzień, mam nadzieję wrócić do życia  :D

Jezu, Ewa, poczytaj trochę, nie wiesz, że na ŻO poziom cukru jest wyższy?
"przy żywieniu optymalnym prawidłowy poziom glukozy we krwi jest wyższy niż przy żywieniu tradycyjnym i wynosi 110-140 mg%. I tak jest dobrze. I nie trzeba słuchać lekarzy, że taki poziom glukozy we krwi - to już cukrzyca. Nic podobnego!"
"Ĺťywienie optymalne" strona 44.
A jak jesz za dużo węgli, to jaka ta insulina może być?
Skoro rozwalasz sobie metabolizm jedząc nieodpowiednio, to czego oczekujesz - wzrostu poziomu energii i lepszego samopoczucia?
Serio? :lol:
A skoro waga Ci przez dwa miesiące nie spadła, co to Twoim zdaniem znaczy?
Bo moim, że wciąż jesz za dużo. :D

Słuchaj tego lekarza może, tylko zrób rachunek sumienia i zapytaj sama siebie co chcesz osiągnąć, bo minął rok i co? :shock:
Aha, uwierz mi, że o wiele łatwiej zepsujesz sobie zdrowie, popełniając błędy (nazwijmy to po imieniu - żrąc nadmiernie) na ŻO niż na diecie wysokowęglowodanowej.
Się zdecyduj, albo tłusto, albo słodko, bo stojąc w takim rozkroku, szybko stracisz równowagę. ;-)

I tak trzymać  :lol: :wink:

Dzis w sklepie zajrzalem do takiej gazety ?czego lekarze ci nie powiedza? i otworzylem w losowym miejscu. No i pisali tsm, ze picie kawy na czczo powoduje insulinoopornosc i podnosi glukoze o 50%

No dobrze, pomijając moje odchudzanie i moje problemy ...

Czy Ty Gavroche i pozostali piszący tu nadal ważycie spożywane produkty czy jadacie "na pamięć" ?
A jeśli "na pamięć"  - to rozumiem, że wartości prostych produktów typu  jajka, żółtka, masło, mięso ma się w głowie.
Ale jeśli  szykujecie coś bardziej złożonego typu bigos, surówki warzywne do obiadu, gulasze, bogracze itp. to ważycie, mierzycie składniki i produkt finalny na talerzu?
Jak to ogarniacie na co dzień ?
Pewnie dla Was to naiwne pytania, ale jestem ciekawa :)

że zapytam - prawda czy fałsz?

Nie wirm  :D jak czytam tskie mundrosci to odechcialo mi sie kupic  :lol:

Nie wiem jak inni, ale ja to ja, a Ty to Ty i porĂłwnywanie nic nie da.
Ja przykładowo nigdy nie byłem gruby, a zawsze muskularny, nawet jak za małolata zjadałem kilka bochenków chleba, popijając kilkoma litrami mleka plus obiad.
Bywało, że robiłem 12-14 treningów tygodniowo plus WF w szkole i piłka pod blokiem.
Nie ważne co bym jadł, nie byłoby żadnych problemów.
Dzisiaj nadal mam dużo mięśni i mało tłuszczu, mam wysoki poziom energii przez cały dzień i jedzenie jest dosyć nisko na liście moich zmartwień.
Jem produkty zwierzęce, tłuste, do syta, niczego nie liczę, tylko staram się nie przesadzać z węglami, ale jak wpadnie 200g, to nie płaczę, bo i tak to spalę. :D

Zmierzam do tego, że Ty nie możesz robić jak ja, ani nikt inny, bo Ty "się zapuściłaś", już wsześniej nie było z Twoim zdrowiem wszystko w porządku, więc startujesz z zupełnie innego pułapu, niż młody, zdrowy, aktywny, który przeszedł sobie na ŻO z ciekawości i już został. ;-)

ja pytam z czystej ciekawości i bynajmniej nie pod siebie  :)

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/?term=cofee+consumption+blood+sugar&filter=years.2018-2018 - ciekawe co tam piszą, ale mnie to nie interesuje, tylko tak podaję lineczka dla zainteresowanej osoby...  8)
Oczywiście jako amator wpisałem "sugar", a "expert" wpisałby pewnie "glucose"... ;)

Ten pubmed - rewela - można się oczytać i być expertem w "naukach medycznych" wszelkiej maści w pół godziny! ;)
A ile artykułów naukowych można by napisać, choćby o wpływie kofeiny na metabolizm!  :shock:

Odpowiem przewrotnie: ci, co zostali na tym Forumie raczej nie liczą, może z grubsza szacują, a tych, którzy dokładnie liczyli już tu nie ma... ;-)

No właśnie, fajowa sprawa, ja sobie ostatnio wklepałem "kettlebell" w PubMed i mi tyle wywaliło, że w szoku byłem czym oni się tam zajmują. ;-)

AĹź taki dociekliwy, to ja nie jestem! ;)

Ty juz po szczepiniu?

:D

A nie po koksowaniu?  :lol:

A o ktĂłrym koksie mowa? :P

Wszystkim, jedziesz... :wink: :lol:

Centralne z miejskiego mam w domu... 8)

:lol:
Jak nowe rury, to awaria nie prędko nastąpi... ;)

:lol:
Gaz, gaz gaz!... :wink:

:lol:

Dziendoberek,
Mam Oytanko, czy przez zmniejszenie tluszczu szybciej kilogramy polecialy?
Pozdrawiam,Lidia

http://dr-kwasniewski.pl/?id=2&news=777

O! Udało się coś znaleźć "u ĹşrĂłdła"?  :shock: ;)
O ile mnie pamięć nie myli to tam jest jeszcze z 5-6 artykułów na ten temat.  8)

O dziekuje za podpowiedz,
Mam zapytanie od 3,5 tygodnia robie DO,jem ale bardzo duzo tluszczĂśw bo mi sluza .ale mi sie przytylo o 1 kg?? Ale ja chce z wagi na dĂśl,
Czy ja moge teotretycznie i oraktycznie od zaduzo tluszczow przytyc??!
Od zaduzo wegli to wiadomo ,jak i bialek ale tez o zduzo TluszczĂśw?.?

Z takimi pytaniami to najlepiej  do doradcĂłw ZO się zwrĂłcić.  8)

ok,dziekuje,