forum.dr-kwasniewski.pl

Działy Forum => Wolne tematy => Wtek zaczty przez: Teresa Stachurska 2008-01-18, 23:29:32



Tytu: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-18, 23:29:32
Może by tak optymalni jako społeczeństwo obywatelskie i jako doświadczeni w dziedzinie dbałości o zdrowie w większośći bez potrzeby angażowania w to dzieło przemysłu farmaceutycznego podpowiadali Ministerstwu Zdrowia jak leczyć, by resort mniej - z pożytkiem dla pacjentów - pieniędzy mógł wydawać:


Ministerstwo Zdrowia, ul. Miodowa 15, 00-952 Warszawa
634 96 00 centrala telefoniczna
adres email:  kancelaria@mz.gov.pl 
kancelaria-mz@mz.gov.pl



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: ali 2008-01-19, 00:02:50
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-01-18, 23:29:32
Może by tak optymalni jako społeczeństwo obywatelskie i jako doświadczeni w dziedzinie dbałości o zdrowie w większośći bez potrzeby angażowania w to dzieło przemysłu farmaceutycznego podpowiadali Ministerstwu Zdrowia jak leczyć, by resort mniej - z pożytkiem dla pacjentów - pieniędzy mógł wydawać:


Ministerstwo Zdrowia, ul. Miodowa 15, 00-952 Warszawa
634 96 00 centrala telefoniczna
adres email:  kancelaria@mz.gov.pl 
kancelaria-mz@mz.gov.pl



z kim tam mielibyśmy gadać 
z ludźmi z nadania
miernoty nigdy nie będa otwarte na nowe wyzwania


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 09:16:13
Czy to dla wspólnego dobra? Próbka: http://wiadomosci.onet.pl/1676323,11,item.html :




Jak Kaczyński kłócił się z Tuskiem - zapis Rady Gabinetowej


Lech Kaczyński i Donald Tusk



"Dziennik" dotarł tam, gdzie zwykle nikt nie wpuszcza publiczności: za zamknięte drzwi salonu polskiej polityki. Gazeta ujawnia stenogramy posiedzenia Rady Gabinetowej z 14 stycznia.
Zdaniem "Dziennika", zaskakuje poziom wzajemnych emocji i niezdolność do merytorycznej dyskusji. Po lekturze tego dokumentu staje się jasne, dlaczego spotkanie trwało tylko 45 minut. To było aż 45 minut - akcentuje gazeta.

Oto fragmenty publikowanych stenogramów: "Maciej Łopiński: Dziękujemy mediom. Dziękuję państwu.

Lech Kaczyński: (...) Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, jaką państwo widzicie docelową wizję służby zdrowia? (...) Chciałbym poznać szczegółowe mechanizmy uszczelnienia? (...)

Donald Tusk: (...) Chciałbym, żebyśmy możliwie sprawnie obradowali (...) i jeśli Pan Prezydent pozwoli (...) będę pomocny we wskazywaniu ministrów właściwych do odpowiedzi na to pytanie.

Lech Kaczyński: Ale Panie Premierze, ja przy całym szacunku, to jednak Rada Gabinetowa jest posiedzeniem Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta. Więc pozwoli Pan, że oczywiście zakładając, że Pan może odpowiedzieć na każde pytanie zamiast ministrów, to będę jednak prosił o odpowiedzi konkretnych ministrów. I tutaj Panią Minister Kopacz bym prosił.

Donald Tusk: Jak rozumiem, Pan Prezydent zgadza się. Sam, sam uznaję to za oczywiste. (...) Mam nadzieję, że do Pana Prezydenta dotarły szczegółowe informacje dotyczące projektów ustaw (...) oczywiście w tej chwili Pani Minister Kopacz jest do dyspozycji Pana Prezydenta. Chciałbym tylko uprzedzić, ponieważ spędziłem wiele dni nad analizą tej ustawy, że oczekiwania przez Pana Prezydenta szczegółowa informacja o założeniach tej ustawy zabierze nam jednak dość dużo czasu.

Lech Kaczyński: Dobrze, Panie Premierze. Jednak chciałbym raz jeszcze zwrócić uwagę, że to gremium działa pod przewodnictwem prezydenta i w takim razie proszę bardzo Panią Minister o to, żeby Pani Minister była łaskawa odpowiedzieć na pytanie, nie o to, że szpitale będą mogły być przekształcane w spółki (...) bo ja to wiem, natomiast jak ten mechanizm konkretnie będzie wpływał na to, żeby ograniczyć owe wycieki w służbie zdrowia. Proszę bardzo, Pani ma głos.

Ewa Kopacz: (...) Może zacznę od trzech zasadniczych stwierdzeń. Nasz polski system ochrony zdrowia po pierwsze, powinien być sprawny, po drugie, solidarny, po trzecie sprawiedliwy. (...) Dzisiaj musimy ten proces tworzenia list leków refundowanych przeprowadzić w sposób racjonalny, transparentny i taki, (...) który zahamuje duże i niekontrolowane lobby firm farmaceutycznych. (...) NFZ ma być instytucją finansową, a nie instytucją pouczającą (...). A więc, nie fikcyjne kontrakty, a kontrakty oparte na realnych kosztach. (...) Stąd nasz pomysł: bezpieczny szpital, bezpieczne państwo i godnie zarabiający pracownicy. Dziękuję.

Lech Kaczyński: Dobrze, znaczy to ma być odpowiedź na moje pytanie, tak Pani Minister? Muszę zwrócić uwagę, że ono jest w najwyższym stopniu ogólne. Ale przejdźmy do drugiej sprawy. Mianowicie...

Donald Tusk: Panie Prezydencie, jeżeli można, bo oczywiście...

Lech Kaczyński: Chwileczkę, Panie Premierze. Ja rozumiem, że Pan jest przyzwyczajony do prowadzenia Rady Ministrów, to rozumiem, natomiast to, ale niech Pan przyjmie, że w tym przypadku (...) przewodniczy prezydent. Nie pamiętam, żeby w tych radach gabinetowych, w których miałem z premierem Marcinkiewiczem, tego rodzaju kłopot występował. (...) Wydała mi się oczywista inicjatywa rządu czy premiera, żeby zebrać wszystkie dane z wszystkich szpitali w naszym kraju dotyczące zawartych już umów (...). Ale, jak (...) zaspokoić roszczenia, które, z tych prawnie obowiązujących już umów, wynikają. (...) Więc, czy jest plan załatwienia tej sprawy, skoro jak rozumiem, rząd uważa, że nie należy w tej chwili zwiększać dopływu środków?

Donald Tusk: Pozwoli Pan Prezydent, że odpowiem na to pytanie. Po pierwsze, jak powszechnie wiadomo, ilość pieniędzy pochodzących ze składki rośnie. Ten sam poziom składki przy wzroście dochodów (...) powoduje, że także w tym roku oczekujemy wyraźnie większej kwoty pieniędzy, która będzie w Narodowym Funduszu Zdrowia i ostrożnie szacujemy, że będzie to około 5 mld zł...

Lech Kaczyński: Znaczy więcej...

Donald Tusk: ... więcej tylko w tym roku w porównaniu do roku zeszłego. (...) proponujemy taką kolejność działania: uzdrowienie systemu, zwiększenie odpowiedzialności prawnej tych, którzy decydują o płacach, i dopiero później poważną rozmowę, czy tych pieniędzy jest za mało, czy za dużo w systemie. (...)

Lech Kaczyński: Panie Premierze, ja muszę podkreślić, że nie uzyskałem w ogóle odpowiedzi na pytanie, które postawiłem. Po drugie, Panie Premierze, jeżeli my w tej chwili mówimy o lawinowym wzroście oczekiwań środowiska lekarskiego, to tutaj by wypadało mówić uczciwości, to przypomnijmy kampanię wyborczą i obietnice tam składane (...). Przez wiele lat uczestniczyłem w posiedzeniach różnych gabinetów. (...) i muszę powiedzieć, że tego poziomu ogólności, który dzisiaj słyszę, to jeszcze nie słyszałem nigdy. (...) Ale przyjmuję to z pokorą, przejdźmy do następnego pytania. (...) Jeżeli będziemy mieli spółki, o których mówiłem, (...) to jakie będą mechanizmy, jeżeli dany szpital się będzie zadłużał?

Ewa Kopacz: Panie Premierze, Panie Prezydencie. Wrócę tylko do pańskiej poprzedniej wypowiedzi, po skończonej mojej odpowiedzi. Ja sądzę, że wszystko można przegadać i mówić o szczegółach całymi godzinami. Najważniejsze, żeby to się znalazło w aktach prawnych, które zaczną funkcjonować. Słowo jest ulotne, a jeśli mielibyśmy, o szczegółach gadać, to jestem na to gotowa i możemy mówić o szczegółach. Nie sądzę, żeby to był dobry moment, bo tego czasu, który przeznaczony jest na posiedzenie, musiałoby być zbyt długo - o służbie zdrowia nie można powiedzieć w kilka godzin. Tak naprawdę o szczegółach, ale wracam do pytania...

Lech Kaczyński: Pani Minister, ja bym jednak poprosił, żeby Pani nie używała słowa "gadać" tutaj, to oczywiście będzie w protokole. (...)

Ewa Kopacz: Bardzo, bardzo przepraszam, jeśli to słowo było zbyt...

Lech Kaczyński: No więc właśnie, o to bym bardzo serdecznie prosił...

Ewa Kopacz: Wracając do odpowiedzi na pytanie, które Pan Prezydent zadał. (...) Jeśli dzisiaj mamy utratę płynności finansowej tego zakładu, to organ założycielski (...) powinien dokonać tylko jednej rzeczy - albo przejąć zobowiązania tego szpitala, albo likwidować ten szpital. (...) To jest jedno. Dwa, jak mówimy już o tym majątku, to my jako pierwsze proponujemy rzecz oczywistą i bezwzględnie konieczną, zanim zaczną się jakiekolwiek przekształcenia. Mianowicie, przeszacowanie tego majątku, Panie Prezydencie, który już dzisiaj w tej chwili ma zupełnie inną wartość niż majątek, który był oceniany w ochronie zdrowia w roku 97. Takie rozporządzenie jest przygotowywane (...) Pytanie, czy te spółki, to nie będzie początek likwidacji szpitali? Tak odebrałam to pytanie. Otóż powiem tak. (...) Dzisiaj nikt tak naprawdę nie jest w stanie odpowiedzieć, jakie są tzw. realne potrzeby zdrowotne. (...)

Lech Kaczyński: Ale ja mimo wszystko jeszcze raz zapytam Panią Minister. Co będzie, jeżeli taka spółka nie przynosi zysków, a odwrotnie - przynosi głębokie straty?

Donald Tusk: Panie Prezydencie, wydaje mi się, jeśli mogę zastąpić Panią Minister z tego względu, że możemy się mylić w odczuciach, ale...

Lech Kaczyński: Przy 51% udziałów czy nawet 100% udziałów...

Donald Tusk: Panie Prezydencie, proszę, proszę dobrze mnie zrozumieć, ale pytania czasami uniemożliwiają konkretną odpowiedź. Mam wrażenie, że ta odpowiedź, podobnie jak materiały, jakie przygotowaliśmy wcześniej, pokazują wyraźnie, że projektujemy sytuację, w której ograniczymy takie zagrożenie do minimum. (...) Po drugie, proszę nie obawiać się o dziką prywatyzację (...) bo tak naprawdę chcemy wydobyć polską ochronę zdrowia ze status quo, które można nazwać dziką prywatyzacją poprzez nieformalne, niekontrolowane prywatne użytkowanie majątku publicznego w celu uzyskania prywatnych dochodów. (...) My nie wiemy, czy mamy każdy szczegół dopracowany idealnie, ale jesteśmy po kilkudziesięciu dniach, przygotowaliśmy pakiet ustaw, który pokazuje, że mamy determinację i wolę zmian tego dramatycznego stanu rzeczy, który zastaliśmy, a nie, który wytworzyliśmy. (...)

Lech Kaczyński: Panie Premierze, to naprawdę nie jest wiec polityczny. Ja po raz ostatni, tak, ja po raz ostatni udzielam, udzieliłem Panu głosu w trakcie tego posiedzenia. Przykro mi, ale niestety nie potrafi Pan z tego zrezygnować. (...) Natomiast jak dotąd dostałem jedną konkretną informację i rzeczywiście cenną, że będzie prowadzone przeszacowanie służby zdrowia. Znaczy, majątku służby zdrowia, oczywiście. To jest pomysł całkowicie godny akceptacji. (...) Ale jeszcze jedna sprawa. (...) Czy jest jakiś plan awaryjny w przypadku, gdyby doszło do rzeczy zagrażającym interesom pacjentów? Proszę bardzo.

Ewa Kopacz: Panie Premierze...

Donald Tusk: Nie, nie mam pewności, czy wiedziałbym, o co Pan Prezydent pyta, ale...

Lech Kaczyński: Sekunduję, ja Pani tym razem udzielę głosu, przepraszam bardzo... raz jeszcze z przykrością muszę powtórzyć (...) że Rada Gabinetowa działa pod przewodnictwem prezydenta. Proszę bardzo.".

Pełny tekst stenogramów zamieszcza dzisiejszy "Dziennik".


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Waldek 2008-01-19, 09:30:20
To się powinno raczej nazywac Ministerstwo Chorób. Bo czy oni się zdrowiem zajmuja czy chorobami? Z chorym ministrem "zdrowia"  na czele :?

Co do resortów to Ty nie rozumiesz, że mimo że tak mówią to tam NIKOMU nie zależy aby "wydawać mniej". Oni chcą więcej i węcej, środków, papieru, samochodów, budynków, stołków i żeby nad jednym urzędnikiem był drugi i trzeci i czwarty, piąty, wszyscy przecie mają rodziny i muszą je wykarmić z podatków.

Np kogoś ostatnio te "przyjazne" urzędy skazały za "nielegalną" chodowlę pająków. Dzięki temu nam wszystkim będzie się żyło lepiej w wolnym państwie. :lol:

A może lepiej Teresa zorganizuj partię optymalnych? :idea:


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-19, 09:46:37
Ależ rozwiązanie jest bardzo proste :wink:: lekarze chcą 3 średnich krajowych? - należy tylko podzielić dzisiejsze ich dochody przez trzy, nauczyciele chcą podwyżki o 50% - trzeba im obecne pensje podzielić na połowę, w Budryku chcą 700zł - trzeba im od wypłaty odjąć 700zł. A wszystko tak na pół roku. Po tym czasie można nieco podnosić wynagrodzenie, ale nie prędko, by dojść do dzisiejszego stanu wynagrodzeń za parę lat.
Przy takim postępowaniu będzie i na stadiony i na autostrady i na "budżetówkę"... - należy tylko podnieść nieco pensje "siłom porządkowym". :?

PS
to prosta zasada jak w kawale: przychodzi Żyd do Rabe i mówi: "Rabe mam za małe mieszkanie, co mam zrobić?", a "solidarne pańswo" zlikwidowano już w 1989 roku...


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 12:00:25
Toan,

jakby te pensje zmiejszyć to co by się zmieniło na lepsze, a co by się pogorszyło?


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-19, 12:43:46
"Dałem ludowi pewność jutra" (przez stałość prawa podatkowego) - to powiedział tusk demokracji ateńskiej - Perykles, ale historia uczy, że w demokracji zawsze znajdą się osobnicy, co spaskudzą nawet najpiękniejszą ideę...
Powrót do ustawy Rakowskiego "O wolności gospodarowania"... lub całkowite podporządkowanie się prawu Brukseli... , a na kredyt nie da się utrzymać żadnego państwa!. :wink: :roll:


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 12:45:40
Dla porównania. Ochrona zdrowia w Irlandii - http://www.polityka.pl/ar...icle?id=3355833 :



Polityka - nr 30 (2614) z dnia 28-07-2007; s. 78

Ludzie / Zdrowie

Jak to się robi w Irlandii

Polscy lekarze pracujący w Irlandii mówią o tym, jakie tamtejsze rozwiązania warto przeszczepić polskiej służbie zdrowia.
Wojciech Markiewicz
W budżetach Polski i Irlandii podobną część dochodu narodowego przeznacza się na służbę zdrowia: nieco ponad 4 proc., ale łatwo wyliczyć, że w Irlandii jest to ponad 5,5 raza więcej. Tam PKB per capita to 36,2 tys. euro, w Polsce 6,5 tys. euro. Tam średni miesięczny zarobek brutto to 2,6 tys. euro, u nas – 700 euro. Co nie znaczy, że wyższość irlandzkiej służby zdrowia nad polską polega tylko na nakładach finansowych. Największe wrażenie robią rozwiązania proste i logiczne.


Płatne wejście do systemu. W Irlandii pacjent przychodzi do swojego lekarza rodzinnego (GP – General Practitioner), do ambulatorium lub do szpitala i na dzień dobry płaci 40–60 euro tzw. enter fee. To opłata początkowa za wejście do systemu.

– Opłata za pierwszy kontakt z lekarzem zniechęca maruderów i przychodzą tylko naprawdę chorzy – dr Janusz Mężyński, lat 34, onkolog, w Irlandii od dwóch lat, widziałby taką opłatę i w Polsce. Dostosowaną, rzecz jasna, do realiów. U nas od lat mówi się o 5 zł płaconych przy wejściu, ale wszyscy protestują. Bo jesteśmy przyzwyczajeni do iluzji bezpłatnego leczenia.


Karty dla najbiedniejszych. Z enter fee zwolnieni są najbiedniejsi: posiadacze Medical Card oraz GP Visit Card. Do otrzymania Medical Card kwalifikują się osoby, których dochody nie przekraczają 800 euro miesięcznie. Limit rośnie, gdy ktoś ma dzieci, gdy wynajmuje mieszkanie oraz gdy pracuje (do 1200 euro). Darmowy pakiet usług obejmuje pobyt w szpitalu i wszelkie usługi szpitalne, darmowe leki, wszystkie usługi oferowane przez przychodnie publiczne (wraz z poradami specjalistów), usługi oraz aparaty dentystyczne, optyczne i słuchowe, opiekę medyczną nad kobietą ciężarną oraz niemowlęciem, cały zestaw usług opieki społecznej.

GP Visit Card zwalnia z opłat wstępnych, ale jej posiadacz ponosi koszty leków i pobytu w szpitalu. Kryterium dochodowe: 1000–1400 euro miesięcznie brutto.


Prywatna polisa zależna od zdrowia i wieku. Gdy ktoś zarabia więcej, a nie chce każdorazowo ponosić kosztów leczenia i usług medycznych, wykupuje ubezpieczenie w jednej z kilku prywatnych firm. Wysokość polisy, jej zakres oraz koszty są sprawą indywidualną. Składka ustalana jest na podstawie stanu zdrowia, wieku, przebytych chorób oraz nałogów. Za dodatkową opłatą można zapewnić sobie zwrot enter fee, kosztów wizyty u dentysty i u niektórych specjalistów. Polisa pokrywa zwykle koszty pobytu w szpitalu (60–200 euro dziennie) oraz gwarantuje odszkodowania powypadkowe. Zależnie od wybranej opcji oraz kondycji pacjenta wysokość miesięcznej składki waha się od 35 do 200 euro. Połowa Irlandczyków ma wykupione ubezpieczenia prywatne.

– Firmy ubezpieczeniowe konkurują ze sobą tak, że inwestycja we własne zdrowie okazuje się niedroga w stosunku do pensji – ocenia dr Paweł Choroszczak, 31 lat, który robi specjalizację z anestezjologii, od dwóch lat w Irlandii. W 2006 r. pracował w St. James’s Hospital oraz w Coombe Women’s Hospital w Dublinie, obecnie Beaumont Hospital. – Ja płacę 44 euro miesięcznie – niespełna jeden procent mojej pensji netto – i mam zagwarantowane leczenie w najbardziej wyspecjalizowanych prywatnych ośrodkach.

Komu nie przysługują karty ani nie chce inwestować w swoje zdrowie – pozostaje płacić. Mimo że płaci – tak jak u nas – podatki i składki na ubezpieczenie zdrowotne. Jeśli zjawi się w szpitalu bez skierowania od lekarza rodzinnego (GP), zostaje obciążony 60 euro enter fee. – Jednak pacjent za hospitalizację i całość leczenia – jako płatnik podatków i składki – nie może ponieść większych wydatków niż 600 euro rocznie – twierdzi dr Choroszczak.

Bez prywatnego ubezpieczenia trzeba długo czekać na wizytę u specjalisty konsultanta i planowane zabiegi. – Do dermatologa dwa lata i tyle samo do chirurga na zoperowanie żylaków. Na wizytę u ortopedy także dwa lata, potem rok na zabieg. Jeśli doszło do złamania i we wszystkich innych ostrych przypadkach nie czeka się wcale – wylicza dr Sławomir Salwa, lat 30, w Irlandii od trzech lat, specjalizujący się w chirurgii w Cork University Hospital. – Jeśli mamy prywatne ubezpieczenie, wówczas czeka się od dwóch tygodni do trzech miesięcy.

– Tutaj za składkę wszystkie świadczenia są gwarantowane, tylko trzeba na nie czekać. I to jest różnica między prywatnym a państwowym – podsumowuje dr Mężyński.


Bez oddziałów i ordynatorów. W szpitalach nie ma typowych specjalistycznych oddziałów jak w Polsce. – Szpital to hotel ze sprzętem. Część hotelowa ma być efektywna, wykorzystanie łóżek optymalne. Pacjenci danego konsultanta mogą więc być rozlokowani po całym szpitalu – objaśnia dr Choroszczak. – Kładzie się ich tam, gdzie są wolne łóżka. Ta przypadkowość eliminuje korupcję, bo nie ma też ordynatora, który rządzi swoimi łóżkami. Nie ma też przywiązanych do oddziału lekarzy.

Życie szpitalne nie zamiera o godz. 15–16. – Wychodzę z pracy o 17–18 i nie mam czasu szukać dodatkowego zatrudnienia – wyjaśnia dr Mężyński. Dr Salwa: – Pracuję od 7–8 do 18–19, ale często zdarza się, że i do 23. Dr Choroszczak: – Tu się pracuje, dopóki praca nie jest zrobiona. Nadgodziny są płacone przyzwoicie, więc nikt nosem nie kręci. Poza szpitalem raczej nikt nie pracuje, bo nie ma kiedy i nie ma tu przychodni specjalistycznych. Wyjątkiem są konsultanci, którzy mają dodatkowe etaty w szpitalach publicznych, co wynika z ich kontraktów z rządem.

Konsultantów jest zbyt mało (stąd kolejki). Ostatnio lobby konsultanckie weszło w spór z rządem. Rząd chciałby znacznie zwiększyć ich liczbę, proponując kontrakty w wysokości 260 tys. euro rocznie, równocześnie zwiększając liczbę godzin pracy (z 33 do 39 tygodniowo z dyżurami, w czasie których zobowiązani byliby pozostawać w szpitalu). Konsultant będzie mógł dorobić kolejne 20 proc. w prywatnej części szpitala. Obecnie kontrakty rządowe są mniejsze kwotowo, sumy jednak zarobione w szpitalach prywatnych zdecydowanie je przewyższają i o to toczy się cały spór: aby lekarz nie musiał wybierać między publiczną a prywatną służbą zdrowia. Dr Choroszczak: – Jestem anestezjologiem w trakcie specjalizacji. Średnio mam 6–8 dyżurów w miesiącu, co w sumie daje mi dobrą pensję: 4,5 tys. euro miesięcznie netto, podnoszoną co rok, gdyż wraz ze stażem zarobki rosną. To dwie pensje niemieckiego lekarza. Dyżury są normalnie liczone jako czas pracy lekarza. Kontrakty są podpisywane na obowiązkowe 39 godzin tygodniowo plus obowiązkowe nadgodziny.


Rządowe dopłaty na dokształcanie lekarzy. Polscy lekarze oceniają, że system kształcenia lekarzy w Irlandii jest rewelacyjny. Daje ogromną samodzielność młodym lekarzom, nawet stażystom. Opiera się na systemie konsultanckim (mistrz–uczniowie) oraz ciągłej rotacji młodych lekarzy, którzy co pół roku, co rok uczą się u różnych konsultantów i w każdym nowym szpitalu wykonują normalne obowiązki oddziałowe. Dr Choroszczak: – W Polsce na szkoleniu, na przykład z chirurgii naczyniowej, poza matczynym szpitalem młody chirurg co najwyżej trzyma haki i zagląda przez ramię pracującym tam na stałe kolegom. Tutaj szkolenie to normalna praca z pełnym zakresem obowiązków. Konsultant jest w trakcie dyżuru pod telefonem w domu i młodzi muszą sobie radzić.

Dr Salwa: – Każda nauka kosztuje, a nauka medycyny jest szczególnie droga. W Irlandii lekarz dostaje od rządu – po przedstawieniu rachunków – 4 tys. euro rocznie na dokształcanie. A w Polsce kogo stać, żeby pojechać na międzynarodową konferencję, gdzie sam udział kosztuje co najmniej 800 euro plus przejazd, hotel, wyżywienie? To nie jest tak, że lekarz w Polsce nie chce się dokształcać. Warto zwrócić uwagę, jakim powodzeniem cieszą się wszelkie darmowe konferencje i szkolenia.

Na początku dr Choroszczak był zdumiony tym, co tutaj potrafi zrobić lekarz po stażu, a co dopiero po dwóch latach specjalizacji. W Irlandii kształci się bardzo samodzielnych lekarzy.


Lekarz rodzinny – podstawa systemu. Tacy są też lekarze rodzinni (GP), na których opiera się cała służba zdrowia. Potrafią prowadzić ciążę, zszyć głowę, udzielić porady psychiatrycznej, bo wcześniej przez pół roku czy rok pracowali na pełnych etatach na położnictwie, chirurgii, internie, psychiatrii. Lekarz rodzinny z reguły zatrudnia – stać go na to – sekretarkę medyczną. To ona wykonuje większość papierkowej roboty, przepisuje listy do specjalistów (GP nagrywa je na dyktafon), przyjmuje telefony, umawia pacjentów, dając lekarzowi więcej czasu na zajmowanie się chorymi. Dr Choroszczak: – Gdy GP już nie radzi sobie z leczeniem pacjenta i uzna, że należy go skierować do kolegi specjalisty, to dzwoni do niego lub jego sekretarki, umawia swojego pacjenta na wizytę, a do konsultanta pisze list z opisem dotychczasowego przebiegu leczenia. W Polsce wypisuje skierowanie i pacjencie radź sobie sam. GP, jak każdy lekarz, jest szanowany i nikt nie szuka drogi na skróty. Tu medycyna to nie supermarket, w którym każdy wybiera sobie to, co mu się podoba. Tu człowiek idzie do lekarza i mu ufa. Jak nie ufa, to zmienia GP na innego.


Recepta na pół roku. W Irlandii nie ma elektronicznego systemu wydawania recept. Dr Salwa: – Recepta to rzecz umowna, czasami zwykły świstek (dosłownie) papieru z logo szpitala lub przychodni. Specjalne druki są jedynie do recept w pełni refundowanych na karty socjalne.

W Irlandii recepta ważna jest pół roku. Wiadomo, że pacjent cierpiący na przykład na nadciśnienie powinien do końca życia brać przepisane leki obniżające ciśnienie. Wykupując pierwszą dawkę leku, rejestruje receptę w swojej aptece i potem przez pół roku apteka sprzedaje mu specyfik na tę samą receptę. Tych, którzy w Polsce przychodzą do lekarzy tylko po recepty, ostrożnie szacując, jest 30–35 proc.


Pigułki z dostawą do domu. Farmaceuta, gdy ma wątpliwości, nie zwraca recepty pacjentowi, żądając nowej, ale dzwoni do lekarza i pyta. Na przykład, czy to rzeczywiście ma być taka, a nie inna dawka, czy można przepisany lek zastąpić innym.

Oprócz wspomnianej już zasady, że recepta ważna jest pół roku, rzeczą zupełnie normalną jest, że aptekarz przywozi choremu zamówiony lek do domu. Drug Payment Scheme (system opłat za leki) gwarantuje też każdemu pacjentowi górną granicę ponoszonych wydatków na medykamenty. Wszelkie koszty powyżej 85 euro miesięcznie są refundowane. Obejmuje to zarówno preparaty apteczne i farmakologiczne, jak i aparaty i urządzenia medyczne. Zebrane w ciągu miesiąca rachunki trzeba przesłać do Local Health Office, który odeśle czek na sumę powyżej limitu.


Pacjent to każdy z nas. Czy przyjazna pacjentowi i lekarzowi formuła opieki medycznej w Irlandii wynika z innej niż w Polsce mentalności ludzi? Dr Salwa: – System zdecydowanie jest przyjazny pacjentowi. Ja pacjentowi nie mogę powiedzieć: proszę sobie znaleźć konsultatnta, ja muszę to zrobić. Muszę też przypilnować, żeby pacjent dostał tę informacje pocztą i żeby ktoś do niego zadzwonił i przypomniał o dacie wizyty. Lepsza jest organizacja, ale to wszystko wiąże się z większymi pieniędzmi.

Dr Choroszczak: – Finansowanie oczywiście, ale mentalność to rzecz ogromnie ważna. Tu ludzie są nastawieni do siebie i świata pozytywnie. Oczywiście, łatwiej być uśmiechniętym, gdy jest się dobrze opłacanym.

Dr Mężyński: – Ważny jest też rozsądek. Mam tutaj dużo więcej niż w Polsce papierkowej roboty. Z tą różnicą, że to, co robię, ma jakiś cel i później z tych kwitów ktoś wyciąga wnioski i ulepsza system.

Kupuje się na przykład najlepszej światowej jakości sprzęt, ale dopiero po przeanalizowaniu, jaka będzie jego przydatność. Ostatnio zrezygnowano z zakupu aparatu ECMO (do krążenia pozaustrojowego), ponieważ liczba przypadków, w których by go użyto, jest w Irlandii zbyt mała. Wysyła się więc pacjentów, na koszt rządu, do Anglii lub Szwecji. Aparat PET do pozytronowej tomografii emisyjnej jest w jednym prywatnym szpitalu. Wszystkich pacjentów się tam wysyła i państwo za to płaci bez zmrużenia oka. Lekarze podkreślają, że w Irlandii nastawienie do pacjenta nie wynika z zależności klient nasz pan, ale raczej z przekonania, że pacjent to jeden z nas.

Wojciech Markiewicz, współpraca Paweł Walewski

Korzystaliśmy z książki Anny Paś, „Praca w Irlandii”, Berlitz 2007.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 12:50:27
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-01-19, 12:00:25
Toan,

jakby te pensje zmiejszyć to co by się zmieniło na lepsze, a co by się pogorszyło?



Ponawiam, jeśli można, pytanie. Mam też drugie, mianowicie, czy obniżania pensji nie należy rozpocząć od "parlamentarzystów, wysokich urzędników i kierowników (klasyfikacja GUS)" ?


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-19, 13:12:22
Nie jestem ekonomistą, zabawa w dzielenie (rządzenie) mnie nie pociąga, ale wiem, że dzieli się tylko to, co się wypracuje...
A więc, aby zacząć dzielić trzeba mieć... też dużo rozumu! :?


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: slawek 2008-01-19, 13:22:24
A od pewnego czasu mamy w Polsce więcej dzielących niż wypracowujących 8) nie wspominając o potrzebujących ;)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 13:55:14
Cytuj z: toan 2008-01-19, 13:12:22
Nie jestem ekonomistą, zabawa w dzielenie (rządzenie) mnie nie pociąga, ale wiem, że dzieli się tylko to, co się wypracuje...
A więc, aby zacząć dzielić trzeba mieć... też dużo rozumu! :?




Żeby nie szukać za daleko przypomnę, że premier też nie jest ekonomistą... Poprzedni też nie był. Wątpię aby ekonomista akurat mógł być lepszy ze względu na to akurat wykształcenie.




Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-19, 13:58:51
Tak, ale wiem, że "obligacje skarbu państwa", to nic innego jak dług tlenowy w organizmie, który ratuje życie w wyjątkowej potrzebie. Notoryczny dług tlenowy prowadzi do zapaści!-  8). To pańswo jedzie na "długu tlenowym" od wielu już lat i tylko spryt przy dzieleniu - to zbyt mało!


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-19, 14:22:58
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-01-19, 13:55:14
Żeby nie szukać za daleko przypomnę, że premier też nie jest ekonomistą...


A co to ma do rzeczy?. Jeśli ma się w kieszeni 100zł cudzych pieniędzy, a trzeba wydać 120zł, to czym się to różni od 100 mld zł cudzych podatków, gdy potrzeba 120 mld zł?. Na papierze to tylko 20% deficytu, który można chwilowo załatać...(szczególnie, gdy się bezkarnie "odpowiada" za państwowe zobowiązania - najwyżej w przyszłych wyborach pójdzie się do opozycji - hop siup zmiana...) :?

PS
Prawo Petera o niekompetencji dotyczy każdego...
Jeśli Tusk ulegnie rządaniom "budżetówy" - wszyscy zyskamy inflację i dalsze zadłużanie. Większość zubożeje, bo na kredyt nie da się żyć!


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 14:44:43
Cytuj z: toan 2008-01-19, 13:58:51
Tak, ale wiem, że "obligacje skarbu państwa", to nic innego jak dług tlenowy w organizmie, który ratuje życie w wyjątkowej potrzebie. Notoryczny dług tlenowy prowadzi do zapaści!-  8). To pańswo jedzie na "długu tlenowym" od wielu już lat i tylko spryt przy dzieleniu - to zbyt mało!




Wiem. I wiedziałam. Porównanie kondycji Państwa do kondycji człowieka może się przydać. Mamy chore Państwo i potrzebujemy się zdecydować, czy je leczyć, czy poczekać na zapaść. Pozytywna odpowiedź nasuwa następne pytania o kierunki działań, w tym najpilniejszych. Bardzo proszę.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 14:46:35

Możemy przyjąć za dobrą monetę:
http://gospodarka.gazeta....81,4849561.html ?


Oto treść linkowanego artykułu:
Palikot uruchamia nową stronę www

PAP2008-01-18, ostatnia aktualizacja 2008-01-18 15:41

Tym razem kontrowersyjny poseł wypełnia obowiązki przewodniczącego komisji. Na stronie każdy obywatel może zgłosić swoje uwagi dotyczące nieżyciowych przepisów prawnych. Adres strony to www.przyjaznepanstwo.pl.
ZOBACZ TAKŻE
Komisja Palikota rozpoczęła działalność (11-01-08, 15:12)
Palikot obiecał przedsiębiorcom likwidację barier (10-01-08, 13:24)
Mamy już ponad 100 bubli prawnych! (08-01-08, 20:04)
Rusza akcja tropienia bubli prawnych (07-01-08, 20:36)
SERWISY
Bubleprawne.pl
Szef komisji Janusz Palikot (PO) mówił na konferencji prasowej w piątek, że uwagi przekazywane na stronie internetowej będą gromadzone i analizowane przez komisję. Dodał, że są już pierwsze propozycje, które dotyczą ubezpieczeń społecznych.

Chodzi o zmianę przepisu, który znosiłby konieczność wyliczania podstawy składki zdrowotnej cztery razy w roku. Palikot wyjaśnił, że obecnie taki przepis nie ma uzasadnienia. Powstał on około 20 lat temu, gdy w Polsce była duża inflacja i była potrzeba częstego wyliczania podstawy do składek.

W jego opinii likwidacja tego przepisu jest prosta i nie wymaga ani wyliczania skutków tej decyzji, ani nie potrzebuje opinii zgodności z prawem europejskim. Zaś usunięcie tej regulacji zaoszczędzi ludziom pracy przy jej obliczaniu i wyeliminuje zbędną korespondencję z ZUS-em.

Jak zauważył, "takich przepisów jest cała masa i takimi sprawami będzie się komisja zajmowała". Selekcją propozycji będzie się zajmowało Biuro Korespondencyjne Sejmu. Palikot dodał, że obywatele mogą przesyłać swoje uwagi nie tylko przez internet, ale także w formie tradycyjnych listów kierowanych na adres komisji.

Zapewnił, że w ciągu 60 dni zostaną skierowane pierwsze wnioski do Sejmu. Nie podał jakich zagadnień będą one dotyczyły. "Propozycji mamy dużo, jest już ponad 150 wniosków (...), będą one przeanalizowane i z tego wyłoni się kilkadziesiąt projektów nowelizacji, które skierujemy do pracy w Sejmie" - powiedział Palikot.

Jak dodał, komisja w styczniu zamierza zebrać się jeszcze czterokrotnie. Najbliższe posiedzenie odbędzie się 22 stycznia. Zostanie na niej omówiony raport NBP nt. reglamentacji polskiej gospodarki w latach 1989 - 2003.

Tego samego dnia odbędzie się kolejne posiedzenie komisji poświęcone tzw. czarnej liście barier dla przedsiębiorców. Jak wyjaśnił Palikot, jest to co rocznie przygotowywany raport przez PKPP Lewiatan. "Będziemy chcieli prześledzić te propozycje, przedyskutować je i część skierować do pracy w naszej komisji" - powiedział jej szef.

23 komisja zapozna się z raportem Banku Światowego ("Doing Business") pokazującym bariery w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce. Palikot zaznaczył, że w niedawno ogłoszonym rankingu konkurencyjności, Polska znalazła się na dalekim miejscu, pod koniec setki państw, a jeszcze gorzej wypadła w kategorii prawa budowlanego, zajmując 150 miejsce.

24 stycznia odbędzie się spotkanie z przedstawicielami dużych kancelarii prawnych, które przygotowały propozycje różnego rodzaju zmian podatkowych.

Senator PO, przewodniczący senackiej komisji gospodarki Tomasz Misiak poinformował, że wkrótce zostanie powołana podkomisja, która będzie się zajmowała absurdami prawnymi ze strony Senatu. Będzie ona współpracowała z komisją "Przyjazne Państwo".

"Spodziewamy się ogromnego odzewu Polaków" - powiedział Misiak. Dodał, że usuwając absurdy prawne można pokonać bariery biurokratyczne.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Blackend 2008-01-19, 15:29:15
Cytuj z: toan 2008-01-19, 14:22:58
A co to ma do rzeczy?. Jeśli ma się w kieszeni 100zł cudzych pieniędzy, a trzeba wydać 120zł,...


"- a ile trzeba mieć w razie gdy się straci?
- niewiele, 2 - 3 tys. masz?
- mam mieć"  :mrgreen:


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-19, 18:16:00
Może się przyda. Ochrona zdrowia w Niemczech.   

http://paradowska.blog.po...2#comment-43180 :



Sailor pisze:

2008-01-17 o godz. 16:49
?widziane ze sredniego dystansu?

(...) No wiec jeszcze raz
@z Berlina (2008-01-15 o godz. 10:12)

Nie nalezy zapominac o wadach systemu dualnego (ubezpieczenia panstwowe i prywatne).
Po pierwsze w Niemczech osoby niezatrudnione czyli ?prywaciaze? nie maja obowiazku
zawierania jakiegokolwiek ubezpieczenia (ani rentowego, ani zdrowotnego, ani od bezrobocia)
Ubezpieczenie zdrowotne prywatne moga zwierac rowniez osoby pozostajace w stosunku pracy jezeli ich zarobki przekraczaja brutto ca. 4000 Euro miesiecznie.

Prywatne kasy chorych maja prawo ?wybierac? sobie czlonkow poprzez interview zdrowotne, co preferuje ludzi mlodych i ?zdrowych?, czego rezultatem sa nizsze skladki lub szersze swiadczenia.
W efekcie w kasach panstwowych ubezpieczeni sa ?mniej? zarabiajacy i (w ramach tej samej skladki) ich rodziny, ktore nie sa same ubezpieczone (takie prawo) i ci ktorzy przez kasy prywatne nie zostali przyjeci.

Gdyby kasom prywatnym odebrano prawo do interview zdrowotnego, musialyby one podniesc skladki, tym samym utracilyby na atrakcyjnosci, w efekcie czego sytuacja kas panstwowych uleglaby poprawie.
Innym wariantem poprawy sytuacji kas panstwowych, byloby umozliwienie im prowadzenia taryf dla ?prywaciarzy?. Dlaczego? Otoz osoby prowadzace wlasne przedsiebiorstwa, choruja ? a wlasciwie chodza do lekarza 3 razy rzadziej (stare dane zaszlyszane 10 lat temu) niz osoby zatrudnione. Ty pewnie, jako czlowiek z branzy wiesz lepiej.

Nie uwzgledniam przy tych rozwazaniach roznicy poziomu swiadczen.

Sam znam ten problem z wlasnego doswiadczenia, bo aktualnie nosze sie z mysla zawarcia ubezpieczenia prywatnego. Z placonych obecnie bez mala 500 Euro miesiecznie, moglbym zejsc na 250 do 280 Euro przy podobnym poziomie swiadczen, lub pozostac na podobnym poziomie skladki w okolicach 450 Euro z gwarancja ?pozlacanych kranow?.

Jakkolwiek powrot do ubezpieczenia panstwowego bylby prawie niemozliwy (takie prawo).

Jak widac ze wszystkich wypowiedzi na ten temat problem jest bardzo skaplikowany. Oczekiwania sa bardzo duze, mozliwosci bardzo ograniczone.
Bardzo zal mi magrud, ktora chetnie czytam, jakkolwiek jej oczekiwania od swiata sa zbyt wyidealizowane w stosunku do moich. Bardzo mi Cie zal magrud (jezeli to czytasz), bo tu nie zaznasz nigdy satysfakcji. Chyba zadne spoleczenstwo nie jest w stanie rozwiazac tego problemu w sposob idealny.

To tak na predce?

Pozdrawiam

Sailor




http://paradowska.blog.po...2#comment-43200 :

z Berlina pisze:

2008-01-17 o godz. 22:49

Sailor

coś nie tak:
po pierwsze - minimalny stawka “uprawniająca” do prywatnego ubezpieczenia w Niemczech - w których obydwaj żyjemy - wynosi nie 4000 Euro brutto. tylko troche więcej.
po drugie - prwyatne kasy chorych od 1. kwietnia (dlaczego w Niemczech co głupsze ustawy wchodzą 1-go kwietnia. nie rozumiem, ale może to omen) muszą od 1. kwietniq 2007 roku przyjmować tzw. freiwillig Versicherten czyli dobrowolnie ubezpieczonych na zasadzie “basis Tarif” czyli taryfy podstawowej. Oznacza to, że u lekarza (a więc u mnie albo u mojej żony) pacjenci tacy mają być traktowani jako “prywatni” ale kasa płaci stawkę 1,0 albo 0.98, co oznacza że niczym się (finansowo) nie rożnią od “państwowych”. tyle, że jest szansa że kasa (lub pacjent) zapłacą w (prawie) zaraz a nie po 6 miesiącach - tak jal kasy państwowe, W konsekwencji oznaca to jedno, czego w Polsce może nie do końca jeszcze uzmysłowiono: niemiecki lekarz - czyli ja np. - pracuje dzisiaj ale wynagrodzenie za prace dostanie za pół roku (najwcześniej) i wg stawek na za pół roku. Kto się dziwi. że zaczyna gwałtownie brakować lekrzy?
Władze liczą na nietaryfową siłę roboczą np, z Polski (zatrudnianą za 2000 Euro w MVZ. to i tak 2x tyle co w Polsce ale połowę tego co wymaga ustawa dla “rasowych niemieckich lekarzy”). I w ten sposób mamy Chiny w Europie (medycznej),

Co mogę Ci poradzić jako lekarz (z 20-letnim stażem w Niemczech i kilkoma reformami an grzbiecie) - nie zmieniaj ubezpieczenia. Poczekaj aż się wyklaruje, Państwowi mają priorytet, a prywatni i tak będą wcieleni do państwowych. Albo przenieś się (zweiter Wohnsitz reicht) to Szwajcarii. Tam po dwóch latach nabierasz szwajcarskich praw, a to szczególnie w przypadku Pflegeversicherung ma ogromne znaczenie.

Chętnie odpowiem na dalsze pytnia.

Pozdrawiam
z Berlina


http://paradowska.blog.po...2#comment-43203 :


z Berlina pisze:

2008-01-17 o godz. 22:58

PS dla Sailor:

zakładamy taki scenariusz: jesteś ubezpieczony “państwowo” ale masz finanse uprawniające do prywatnego ubezpieczenia. Ubezpieczyciel prywatny wymaga od Ciebie potwierdzenia, że ubezpieczenie “państwowe” pozwoli Ci być ubezpieczonym prywatnie. Dostajesz więc (jak się wszystko zgadza, a Ty ciągle chcesz być “prywatny”) pisemne zwolnienie z obowiązku ubezpieczenia “państwowego”. Cały zadowolony idziesz do “prywaciarzy” i pozwalasz się ubezpieczyć. No i jak wiesz, dass was… powrót do ubezpieczenia państwowego jest już niemożliwy (twarde prawo. ale prawo). Chypa, że będziesz bezrobotny i z prywatnego Cię per Gesetz wyrzucą.
To wszystko jest bardziej skąplikowane, niż się śmiertelnikom wydaje,
Czasem zastanawiam się. czy nie lepiej umrzeć zdrowo i za wczasu…..

Pozdrawiam
z Berlina




[ Dodano: 2008-01-18, 18:04 ]
http://paradowska.blog.po...2#comment-43225 :


z Berlina pisze:

2008-01-18 o godz. 10:32

I jeszcze raz Sailor, aby bylo dokladnie i po kolei, bo wczoraj to chyba bylem juz bardzo zmeczony:

“Pryaciarze” i wszystkie wolne zawody, a takze wszyscy ktorzy nie pozostaja w stosunku pracy najemnej (czyli Selbstängige - po polsku by bylo samozatrudnieni, np. rzemieslnicy itp.) rzeczywiscie nie maja obowiazku ubezpieczenia zdrowotnego ani socjalnego (np. rentowego). Ale - aby w polskim rozumieniu sprawy nie bylo nieporozumien - nie zyja oni na garnuszku panstwa. Za uslugi medyczne musza placic gotowka z kieszeni a na rente zbieraja do ponczochy lub na “koniec” sprzedaja wszystko co maja i jada do krajow gdzie jest taniej i gdzie to co uzyskali ze sprzedarzy nie przeje sie za szybko.
A jak juz wszystko przejedza, to albo umieraja albo wracaja na socjal i wtedy placimy za to wszystko my podatnicy.

Dzieki dualnemu systemowi ubezpieczen - panstwowych i prywatnych - utrzymuje sie niemiecka sluzba zdrowia.
Jest ona oparta na trzech filarach: uslugi “ambulatoryjne” - czyli praktyki lekarskie (od lekarza domowego do super specjalistycznych praktyk), “lecznictwo zamkniete” - czyli szpitale (te sa w wiekszosci alno panstwowe, albo koscielne albo konsorcjalne, te panstwowe dominuja), i tzw. Pflege, czyli uslugi pielegnacyjne - na starosc.
To, ze Pflegeversicherung sie zalamalo, to wiadomo. Wlasnie probuje sie to na predce reperowac. Co dalej - brak koncepcji.
To, ze trudno ruszyc szpitale - tez wiadomo. Ostatni strajk lekarzy przyniosl wzrost kosztow pracy, trzeba wiec bedzie zamykac szpitale, by zmniejszyc mase pracobiorcow. To jest trudno wykonalne, bo pracownicy szpitalnej (zamknietej, to wiecej niz tylko szpitale) sluzby zdrowia sa zrzeszeni w ÖTV (zwiazki zawodowe sluzb publicznych, plus transport i wszystko inne co z funkcjonowaniem panstwa ma wspolnego) i do tego nalezy do Ver.di (zwiazki zawodowe zjednoczonych sluzb publichnych - Vereinigte-Dienstleistungen) i kazda proba “ruszenia” panstwowej sluzby zdrowia wiaze sie z grozba strajku komunikacji, smieciarzy, etc.
Najlatwiej jest wiec reformowac lekrzy posiadajacych praktyki. Ci sa bowiem samozatrudnieni i rozproszeni (grupy zawodowe, zwiazki i organizacje lekarskie kloca sie o wplywy i znaczenie, bardzo na reke wladzom decydenckim) wiec mimo, ze lekarze to wolny zawod, mozna odgornie sterowac i reformowac. Pani minister zdrowia slusznie powiedziala - lekarze to przedsiebiorcy, jak upadna, to nie jest to problem rzadu w kapitalistycznym kraju.

A teraz troche o stawkach i wynagrodzeniach.
To jest cala filozofia, dlaczego akurat taka - nikt mi przez 20 lat nie potrafil wytlumaczyc. Wiem tylko jedno - kasy “prywatne” czyli pacjenci prywatni, urztymuja tych “panstwowych”. Bo ubezpieczenia panstwowe placa za usluge stawke 1,0 lub 0.98 (patrz poprzedni wpis) a ubezpieczonym w kasach prywatnych lekarz (lub szpital, fizjoterapeuta, psychoterapeuta, etc.) moga za praktycznie to samo leczenie (ten sam lekarz, ten sam sprzet, te same leki) otrzynac stawke od 1,15-1,8 (laboratorium i diagnostyka) do 2,3-3,5 (to ostatnie tylko wyjatkowo) kasy panstwowej. Trzeba przy tym zaznaczyc, ze panstwowo ubezpieczony nie moze otrzymac wszystkich swiadczen tak jak prywtny (np. pokoj jednoosobowy w szpitalu lub chirurgia laserowa, jesli mozna inaczej. W kasie panstwowej otrzymujesz medizinisch notwendige - konieczne z medycznego punktu widzenia. Kiedys bylo “medizinisch sinnvolle” czyli medycznie wskazane, ale sie skonczylo, bo to okreslenie jest za bardzo gumowe). Panstwowe kasy chorych maja bowiem (ciagle malejacy) katalog uslug - w Polsce bylby to koszyk uslug gwarantowanych.
“Panstwowy” moze sie jeszcze doubezpieczyc, i wtedy bedzie “prawie prywatny”, szczegolnie jesli chodzi o katalog uslug.

By bylo jeszcze bardziej zagmatwane - inny system, inny katalog uslug i rozlichen obowiazuje u pacjentow ubezpieczonych przez tzw. Berufsgenossenschaften (cos na ksztalt branzowych kas chorych, ale nie calkiem). Tu jest dopiero balagan, bo kazde z Berufsgenossenschaften rozlicza sie inaczej.

Nie tylko prywatne kasy wymagaja swiadectwa zdrowia przed przyjeciem “na czlonka”. Obowiazek przyjecia kazdego maja w Niemczech tylko tzw. Allgemeine Ortskrankenkassen (AOK) czyli cos, czego odpowiednika w Polsce nie ma. (albo ja o tym nie wiem). To takie “powszechne” ubezpieczenie zdrowotne. Te kasy musza i koniec. Dlatego maja najwiecej ubezpieczonych, najwiekszy odsetek starych i chorych, najwieksze wydatki.
Nic dziwnego, ze AOK maja za zle innym panstwowym kasom chorych, a panstwowych kas chorych jest w Niemczech troche ponad 360 (kazda ma osobna biurokracje, prezesa, budynki, marmury itp.), ze te wybieraja sobie klientow - (czesto po Gesundheitsprüfung !) kuszac mlodych i zdrowych nizszymi o 0,5% skladkami. Patrz np. TKK, IKK, DAK. No ale najbardziej smakowite i najbardziej kolace w oczy sa przede wszystkim “prywatne kasy chorych”, ktore maja “bogatych” ubezpieczonych.
Tu musisz jeszcze pamietac, ze prywatne kasy chorych maja (jeszcze ciagle) obowiazek odkladania pieniedzy “sa starosc”, czyli tworzenia tzw. Rücklagen, aby mozna bylo sprostc rosnacym kosztom gdy ubezpieczeni sie zestarzeja i beda wiecej chorowac (takiego obowiazku nie maja kasy panstwowe!, te zyja bowiem na dzis).
Z drugiej strony, prywatnie ubezpieczeni placa pelna skladke zdrowotna do konca zycia, a “panstwowi” wlasciwie tylko do renty (z renty zabierany jest symboliczny %). “panstwowo” ubezpieczeni maja leczenie na starosc “za darmo” (czyli z podatkow, moich i twoich). Tak jest od Bismarka. I co z tym zrobic, nikt nie wie.

Slusznie piszesz, ze w ramach JEDNEJ skladki na ubezpieczenie “panstwowe” leczyc sie moze cala rodzina (jesli drugi rodzic nie pracuje a dzieci ucza sie i nie przekroczyly 27 roku zycia). To sprawoa, ze w rodzinach np. wielodzietnych, system za JEDNA skladke zdrowotna utrzymuje (leczy) cala horde. To tez jest socjalna zdobycz z czasow poznego Bismarka.
I do tego tez trudno jakos podejsc, bo wyborca sie obrazi….
W kasach “pyratnych” kazdy zywy placi za siebie swoja skladke, inaczej nie ma leczenia. To tez jest roznica. I to tez dlatego skladki prywatne sa (jeszcze) czesto nizsze niz panstwowe. Nie tylko dlatego, ze klientela jest mlodsza, zdrowsza lub ze nie chodzi do lekarzy (nie znaczy, ze nie choruje), bo nie ma czasu (patrz samozatrudnieni).

Obecny system reform w niemieckiej sluzbie zdrowia idzie w strone klasycznego socjalizmu. Nie na gwalt, bo przeciez kasy chorych (szczegolnie te “panstwowe”) to ogromne lobby, ale idzie. Pierwszy krok to raktywacja DDR-skich poliklinik. Teraz nazywa sie to MVZ (pisalem wczoraj). Tu zatrudniasz lekarzy na twoich warunkach, stopniowo i drastycznie obcinajac galaz tym co maja “prywatne praktyki” (patrz nizej). MVZ maja prawnie zagwarantowane stawki za uslugi i pare innych przywilejow. Te osrodki maja przejac mase, a ze czesto organizowane sa przy szpitalach maja zagwarantowane zaplecze. Tu nie obowiazuja tez (w zasadzie) ustawy o czasie praca lekarza, bo w tym przypadku jest to traktowane w dalszym ciagu jako wolny zawod.

Nastepny krok to wprowadzenie NFZ (Gesundheitsfond), ktory ma zb ierac cale pieniadze z systemu i rozdzielac centralnie (niestety z zachowaniem struktur “panstwowych kas”, co oznacza, ze przybywa ogniwo biurokratyczne i nic wiecej). Jak to ma dzialac - innym razem.

Kolejny to wlaczenie systemu “prywatnych” kas chorych do NFZ - w ramach idei o solidarnym panstwie. Ilosc pieniedzy zgromadzonych przez kasy prywaten jest bardzo lakomym kaskiem. A ze nie da sie tego zrobic “per Gesetz” czyli ustawa (ta zaklada jeszcze ciagle dualizm) to planowane jest wyrownanie odplatnosci dla uslugodawcy (lekarza, szpitala, etc.) do poziomy 1,0 lub max. 1,15 za wszystkei uslugi medyczne (jak jest teraz, patrz wyzej).
To spowoduje, ze za “kasowych” uslugodawca dostanie ciut wiecej, ale na “prywatnych” straci dwukrotne (dostanie polowe tego co dzis).
Ze ten krok “dobije” system prawie nikomu nie przeszkadza, bo jest to bardzo pro-socjalne i populistyczne patrzenie.
Prosze pamietac, ze w Niemczech co 4 lata sa wybory, nie ma duzego wyboru wprawdzie, bo licza sie tylko dwie partie (reszta to przystawki) ale ktora z tych dwoch dostanie wiecej glosow - to sie naprawde dla wladzobiorcow liczy. W niemczech wybiera sie sentymentalnie - jak jest ciag na kapitalizm, to CDU/CSU a jak kapitalizm bedzie za bardzo kapitalistyczny, to SPD - coraz bardziej socjalistyczna. I tak w kolko. Skutki - jak widac.

Tak wiec mamy w Niemczech balagan.
To, ze system ochrony zdrowia trzeba zreformowac, to jasne jak slonce.
To, ze nie robia tego specjalisci (owal40, nie tylko w Polsce rzadza dyletanci), tez wiadomo. Ale tacy biora sie do polityki, bo takim idzie najlepiej. Pogadac, pobalowac i na rente (po dwoch latach parlamentwoania prawo do renty parlamentarnej!!!).

Nie na darmo mowi sie, ze dwie najlepsze profesje to politycy i synoptycy - moga mowic i obiecywac wszystko, bez jakiejkolwiek odpowiedzialnosci. A jak sie nie sprawdzi - sila wyzsza.

In diesem Sinne

Pozdrawiam
z Berlina



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Daniel 2008-01-19, 21:57:12
W całej tej dyskusji pomija się jeden podstawowy aspekt sprawy, że mówi się o dzieleniu pieniędzy zabranym obywatelom pod przymusem. (czyli ukradzionych)
Nawet jak przeznaczy się te ukradzione pieniądze na bardzo zaszczytny cel, to i tak jako całość podlega potępieniu. Nie można budować szczęścia na nieszczęściu innych. Może w końcu zacznie się mówić o nieszczęściu ludzi obrabowanych przez jego własne państwo.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-20, 16:04:06
Na blogu red. Janinu Paradowskiej na stronie "Polityki" jest taki komentarz:


magrud pisze:

2008-01-17 o godz. 01:29

CDN.
Porównujac oba modele nie sposób nie zauważyć, różnicy w odniesieniu do poszczególnych dziedzin życia społecznego. W modelu nadreńskim niektóre ogólnoludzkie i społeczne potrzeby wyjęte zostają spod działania rynku. Na przykład: ochrona zdrowia, infrastruktura drogowa i kolejowa, ubezpieczenia społeczne, oświata i nauka, mieszkalnictwo.
Rynek nigdy nie radził sobie w tych dziedzinach. Krach na rynku kredytów hipotecznych w USA jest tego najlepszym przykładem, podobnie jak slamsy i dzielnice nędzy w Ameryce PŁD i Afryce.
Dlatego rozmawiając o systemie ochrony zdrowia, czy tez systemie emerytalnym dokonujemy wyborów aksjologicznych.
To są sprawy zbyt poważne by zostawić je technokratom.
Pytanie o dalsze losy ochrony zdrowia powinno brzmieć następująco:
Czy zdrowie obywateli ma być dobrem wspólnym czy też rynkowym, tj, dostępnym w zalezności od zasobności portfela?
Gdy dyskutujemy kwestię kosztu lub ceny to i tu system budżetowy ma przewagę.
Drugie pytanie jakie się narzuca to pytanie o wartość człowieka i jego pracy. I o to kto ma zapłacic za zdrowego i dobrze wyedukowanego pracownika? Najprościej jest tak, jak chcą przedsiebiorcy. Sprywatyzować zyski a koszty przerzucic na innych. Bo jeżeli pracodawca nie chce partycypować w pełnych kosztach pracy ( ktos tego pracownika musi urodzić, wychować, wyedukować, ten pracownik, żeby być zdolnym do wydajnej pracy musi gdzieś mieszkać , musi założyc rodzinę itp, itd.) to albo społeczeństwo wpólnym wysiłkiem róznicę tę dopłaci, albo następi cywilizacyjny i społeczny regres. Bo jak liczyć to starannie i wszystko.
Mogłabym się zgodzić na niskie koszt pracy pod warunkiem , ze wyzsze by były podatki CIT i PIT od najlepiej zarabiajacych.
Ale jak są niskie koszty pracy i nie ma pieniedzy w budżecie by różnicę miedzy faktycznym kosztem pracy a ceną za jaką nabywa ją przedsiebiorca wyrównać, to musi zrodzić sie nędza, a koszty tej są horendalne. Gdyby było inaczej kraje, w których ludzie zarabiają mniej niz 2 dolary dziennie byłyby gospodarczymi tygrysami.



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-01-20, 16:33:51
Błędne założenia!
Życie nie polega na łażeniu do lekarza, czy weterynarza, czy innego "zaklinacza", "szamana", ...
Pieniędzy jest w systemie ZA DUŻO!, przy takim założeniu, tak jak jest za dużo lekarzy, pielęgniarek, szpitali.
Każdy powinien być zobowiązany do dbałości o własne zdrowie, a tu "leczenie się" od urodzenia stało się NORMĄ :shock:.
Tego nie wytrzyma żaden budżet.
Trzeba tylko wiedzieć jak być zdrowym (omijać lekarzy i ich rady lub postępować dokładnie odwrotnie), a zaraz ubędzie klientów "służbie", a jeśli ubędzie, to więcej zostanie na płace.
Ale jak tu zmniejszyć liczbę chorych? :? - tego Radzie Gabinetowej nie wiadomo!. Nie wiadomo też skąd wytrzasnąć na deficyt budżetowy bez dodruku pieniędzy. Może obligacje skarbu państwa - spłatą będzie się martwić kolejna ekila :lol:

PS
A dlaczego "służba..." się tak boi prywatyzacji jak diabeł święconej wody?. Weterynaria się sprywatyzowała i ŻYJĄ. A emigrować się nie chce?, jak tak źle w RP?.
Co do "strat" w emigracji w podanym przez "slawek" linku http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2360.0 , to "cybernetyczny umysł" nie bierze pod uwagę, że obecna emigracja śle walutę na utrzymanie rodziny w kraju?.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: kodar 2008-01-21, 13:25:32
Cytuj:
Wysłany przez: toan
A dlaczego "służba..." się tak boi prywatyzacji jak diabeł święconej wody?. Weterynaria się sprywatyzowała i ŻYJĄ. A emigrować się nie chce?, jak tak źle w RP?.
Co do "strat" w emigracji w podanym przez "slawek" linku http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2360.0 , to "cybernetyczny umysł" nie bierze pod uwagę, że obecna emigracja śle walutę na utrzymanie rodziny w kraju?.


dodam  na swoim przykladzie,od 20 lat mieszkam w Niemczech, 10 lat z przerwami  budowalam dom w Polsce,czyli placilam za towar i usluge,przyczynilam sie do poprawy bytu niektorych specjalistow.
Moje prawie cale rodzenstwo tez w Swiecie.Czlonkom  rodziny ,pozostajacym w kraju, podaja  pieniazki lub inwestuja.
Takich rodzin jak moja jest duuuuuzo :)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Daniel 2008-01-21, 13:52:42
Najlepsza kuracja, to prywatyzacja. To jest hasło UPR. Też mogę się pod tym podpisać. Młodzi lekarze chcą prywatyzacji, ale starzy uwłaszczyli się na majątku państwowym i to zagraża ich interesom. (wykorzystują majątek państwowy do celów prywatnych).
Każdy zacznie dbać o zdrowie, gdy chorowanie będzie kosztowne. Jak będzie trzeba zapłacić za lekarza i to nie mało, to skąpcy przypomną sobie zasady higieny.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 19:39:59
Może się przyda:
http://paradowska.blog.po...2#comment-43125 :



magrud pisze:

2008-01-17 o godz. 00:48

z Berlina,
Brawo, brawo, brawo, za ten akapit:
“W całej tej debacie najważniejsze jest jednak jedno ? prawdziwym zyskiem w budżecie są nie zyski pojedyńczego szpitala. Zysk do budzetu przynosi szybko i dobrze wyleczony i wyrehabilitowany pracownik, który szybko wraca do pracy, zarabia, płaci podatki i wydaje zarobione pieniądze. Ciekawe kiedy w Polsce zacznie się o tym mówić?”
Od siebie dodam, że nie tylko dla budżetu ale przede wszystkim dla społeczeństwa i gospodarki.

W 1994 r. w Polsce ukazała się nakładem krakowskiego wydawnictwa SIGNUM ksążka francuskiego ekonomisty Michela Alberta “Kapitalizm kontra kapitalizm.” Była odpowiedzią na pytanie co dalej po komuniżmie.

Autor podobnie jak Fukuyama uznaje zwycięstwo kapitalizmu, ale rozróżnia dwie jego zasadnicze odmiany: anglosaski i nadreński.
Pierwszy kruluje w USA i w złgodzonej formie w Wielkiej Brytanii skąd się wywodzi, drugi reprezentowały najpełniej Japonia, Niemcy i kraje skandynawskie.

Od napisnia tej książki w świecie zaszły ogromne zmiany. Zgodnie z przewidywaniami autora pod wpływem amerykańskiej dominacji świat ogarnęła reformatorska gorączka. Postanowino zdemontować kapitalizm nadreński. Skutki dla gospodarek krajów o tym systemie oznaczało to powazne kłopoty. Dla swiata również.
W latach 2002-2003 po raz pierwszy od Wielkiego Kryzysu ilość inwestycji w światowej gospodarce spadła. Byłoby jeszcze gorzej gdyby nie państwowy kapitalizm w Chinach.
Na szczęście przyszło już otrzeżwienie. Jak dobrze pójdzie za jakieś 5-10 lat dotrze do Polski.
Zwyciężyły te kraje, które modzie na neoliberalizm, w Polsce zapewne z powodu braku filozofii w programach licealnych mylony z liberalizmem, nie uległy. I tak dwa kraje Finlandia i Dania, o najwyższych podatkach i transferach socjalnych zajmują dziś pierwsze miejsca Finlandia wśród najbardziej innowacyjnych gospodarek świata, Dania wśród krajów o najwyższym standardzie życia ( nie mylić z PKB) i najszęśliwszymi mieszkańcami.
Kredo, które wyłożył nam Człowiek “z Berlina” jest w nich realizowane z pełną konsekwencją i błogosławionymi skutkami.
Japończycy żyją najdłużej, a w USA, które z zapałem wprowadziło swój model w fazę manieryzmu, z roku na rok wzrasta umieralność niemowląt i jest jedną z najwyższych w krajach OECD.
Jak to możliwe?
Do dziś jeszcze w Japonii dyrektor otrzymuje średnio 10 razy tyle co przeciętny pracownik, w Anglii 25 razy więcej a w Stanach 500%. (WINNO BYĆ 500 RAZY- przypisek mój.Teresa Stachurska)
Gdy Ameryka wchodziła rozpoczynała marsz ku hayekowskiej wolności gospodarczej, tj. na początku lat 80-tych dyrktorska pensja 42-krotnie przewyższała średnie uposażenie w firmie.
W owym czasie w Japonii obowiązywały limity zarobków w prywatnych firmach. Japoński Rząd potrzebował najleprzych ludzi do opracowywania i wdrażania strategii rozwoju kraju i nie zamierzał się ścigać w płacach z prywartnymi firmami.
Tymi i podobnymi “antyrynkowymi” metodami Japonia budowała potęgę II gospodarki świata.
Polska po zaledwie 15 latach budowy kapitalizmu doszła do takiego rozwarstwienia jak w Stanach Zjednoczonych. To “GW” ujawniła, ze Wróbel jako prezez Orlenu w cięgu roku zarobił 450 razy tyle co przeciętny Kowalski. A przciez nie był Wróbel alchemikiem, ani Midasem.
Piszę o tym by zasygnalizować kolosalne różnice między gospodarkami rynkowymi, kapitalistycznymi, różniece , które tu w Polce przez cały czas przemian starano się ukryć, wmawiając nam, ze kto odrzuca skrajny neoliberalny system jest albo nieudacznikiem albo sierotą po PRL-u.
Na marginesie dodam, że Ameryka, mogła przez dwa stulecia osiągać sukcesy w oparciu o rozwój ekstensywny. Tyle było ciągle do zagrabienia, zasiedlenia, ucywilizowania. Niestety porażki militarne w Iraku i w Afganistanie możliwościom takiego rozwoju kładą kres.



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:06:21
Trochę informacji o rynku dla Ochrony Zdrowia, czyli o wielkości dochodów pracowników (żeby nie ryzykować porównywaniem go z rynkiem "służb weterenaryjnych").Pisałam o tym na stronie "Polityki", więc kopiuję stamtąd - http://passent.blog.polit...3#comment-75391 :



Teresa Stachurska pisze:

2008-01-09 o godz. 18:44

Telegraphic Obsever,

zapytał Pan o godz. 00:12 (pod poprzednim wpisem Gospodarza) Magrud “Czy nie należy pobudzać ambicji warstw uboższych, aby dołączała do klasy średniej? “.

Przedstawię trochę danych. Otóż wg Rocznika Statystycznego 2007 (dane wg stanu na pażdziernik 2004*) przeciętne wynagrodzenia brutto pełnozatrudnionych wynoszą:
- ogółem 2369 zł, w grupie mężczyżni - 2572 zł, w grupie kobiety - 2150 zł.
- parlamentarzyści, wyżsi urzędnicy i kierownicy…………………………………
…………- 5482 zł…………………………. - 6181 zł……………………. - 4383 zł
……………6,3% pełnozatrudnionych…….7,4%……………………………5,1%..
- specjaliści……………………………………………………………………………….
…………- 3180 zł………………………… - 3751 zł……………………. - 2862 zł
……………19,6%………………………………13,6%……………………….26,1%.
- technicy i średni personel……………………………………………………………
…………- 2343 zł………………………… - 2842 zł…………………….. - 2106 zł
…………….16,2%……………………………10,0%………………………….22,7%
- pracownicy biurowi……………………………………………………………………
………..- 2081 zł…………………………. - 2016 zł……………………. - 2023 zł.
………….. 9,4%……………………………… 6,1%…………………………12,9%.
- pracownicy usług osobistych i sprzedawcy………………………………………
………..- 1361 zł…………………………. - 1508 zł……………………. - 1269 zł.
……………8,1%……………………………….6,1%………………………….10,3%
- rolnicy, ogrodnicy, leśnicy i rybacy………………………………………………..
………..- 1615 zł…………………………. - 1679 zł……………………. - 1482 zł.
…………… 0,3 %……………………………..0,4 %…………………………0,2 %
- robotnicy przemysłowi i rzemieślnicy……………………………………………..
………..- 1845 zł…………………………. - 1979 zł……………………. - 1295 zł.
……………17,8%……………………………..27,6%………………………..7,2%…
- operatorzy i monterzy maszyn i urządzeń……………………………………….
………..- 2003 zł…………………………. - 2069 zł……………………. - 1660 zł.
……………13,1%……………………………..21,3%…………………………4,4%
- pracownicy przy pracach prostych…………………………………………………
………..- 1353 zł………………………… - 1468 zł……………………. - 1269 zł .
……………9,2%………………………………7,5%………………………….11,1%..
Ta klasa średnia to grupa “Parlamentarzyści, wyżsi urzędnicy i kierownicy” ? 6,3 % pełnozatrudnionych. Może jeszcze trochę spośród “Specjaliści”,wszak operujemy pojęciem “przeciętne”, jednak pamiętajmy że mamy tu wynagodzenia brutto i kwota 3180 zł), oznacza, że netto przy dwojgu dzieci może stanowić już mniej niż wynosi minimum socjalne (o ironio! - po cichu przez PiS zmodyfikowane “w dół”).

Obawiam się, że pobudzanie ambicji może nieść skutki w większości fatalne. Już mamy 90000 osób w więzieniach po 1700 zł/m-c na koszty ich utrzymania. Inny wariant to awans dla jednego by zwolnić dwu sprawdzony u nas po wielokroć, narzucający konieczność pracowania po 100 godzin na tydzień i dość szybko kończący się wypaleniem zawodowym tudzież innymi przypadłościami opisanymi w podręcznikach medycznych.

Pozdrawiam, Teresa

PS. PO, jeśli sytuację ogarnia i jeśli zechce ją naprawić powinna zacząć bez zwłoki od obniżenia o (jak marzyć to swobodnie ?) 20 % koszty utrzymania administracji publicznej. W przeciwnym razie należy się obawiać, że nie tylko PO zatonie.

PS. PS.Wdałam się w te rachunki za sprawą redaktor Joanny Solskiej - konkretnie za sprawą jej raportu w “Polityce”. Mamy w Polsce problemów bez liku, ale ten jest najważniejszy. Kto nie wierzy (?), niech porozmawia z dobrymi psychologami. Nie można ekonomii od psychologii oddzielać…

* Domniemywam, że gdybyśmy od lat stale nie zjeżdżali w dół (10 lat temu za mniej niż wynosi minimum socjalne żyć musiało 50% społeczeństwa, dziś - 80%), to w ww Roczniku podano by nam dane na pażdziernik 2006. Miło mi będzie, gdy okaże się że jestem w błędzie!


I JESZCZE TO (następny wpis):

Teresa Stachurska pisze:

2008-01-09 o godz. 18:49
Zwracam jeszcze Pana uwagę na sytuację “płacową” kobiet w Polsce. Głupota horrendalna.




[ Dodano: 2008-01-10, 14:44 ]

OTO PIERWSZY KOMENTARZ (więcej ich co prawda może nie być) - http://passent.blog.polit...3#comment-75533 :


Lizak pisze:

2008-01-10 o godz. 13:42
W danych płacowych GUS załączonych przez Panią Stachurską nie ma jedynie armii rencistów i emerytów ,którzy żyją za 100-150 euro.
Mniam, mniam.
Niech żyje solidarność i ta cała prawicowa reszta z KK na czele.


NIESTETY, jest gorzej:

http://passent.blog.polit...3#comment-75540 :


Teresa Stachurska pisze:

2008-01-10 o godz. 14:28

Lizak,

podane przeze mnie dane nie uwzględniają również wynagrodzeń pracowników w firmach zatrudniających dziewięć i mniej osób. GUS od lat wyłącza tę grupę, a płace tam “panujące” wielkości średnie by obniżały.

Tak, emerytów i rencistów w tej tabeli nie ma. W Roczniku dane na ten temat są. Przytoczyć?

Pozdrawiam, Teresa


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:17:08
Jeszcze o rynku usług w zakresie ochrony zdrowia: http://www.ipiss.com.pl/ms_srednioroczne2006.pdf . Nie umiałam skopiować... Ważne jest to że tabele pod linkiem zamieszczone opisują sytuację w jakiej znajduje się ca 80 % społeczeństwa.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:21:29
Kolejne ważne informacje o rynku, teraz o tych którzy żyją za mniej niż wynosi minimum egzystencjj, co dotyczy 5.000.000 osób: http://www.ipiss.com.pl/me_srednioroczne2006.pdf .


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:24:28
Cytuj z: kodar 2008-01-21, 13:25:32
Cytuj:
Wysłany przez: toan
A dlaczego "służba..." się tak boi prywatyzacji jak diabeł święconej wody?. Weterynaria się sprywatyzowała i ŻYJĄ. A emigrować się nie chce?, jak tak źle w RP?.
Co do "strat" w emigracji w podanym przez "slawek" linku http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2360.0 , to "cybernetyczny umysł" nie bierze pod uwagę, że obecna emigracja śle walutę na utrzymanie rodziny w kraju?.


dodam  na swoim przykladzie,od 20 lat mieszkam w Niemczech, 10 lat z przerwami  budowalam dom w Polsce,czyli placilam za towar i usluge,przyczynilam sie do poprawy bytu niektorych specjalistow.
Moje prawie cale rodzenstwo tez w Swiecie.Czlonkom  rodziny ,pozostajacym w kraju, podaja  pieniazki lub inwestuja.


Tak, Kodar. Racja. Ponoć w ubiegłym roku "przypłynęło" do Polski 4,5 miliarda (nie pamiętam: złotych, czy euro.
Bez tego byłoby chyba tragicznie.
Takich rodzin jak moja jest duuuuuzo :)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:37:53
Cytuj z: toan 2008-01-20, 16:33:51
Błędne założenia!
...

PS
A dlaczego "służba..." się tak boi prywatyzacji jak diabeł święconej wody?. Weterynaria się sprywatyzowała i ŻYJĄ. A emigrować się nie chce?, jak tak źle w RP?.
Co do "strat" w emigracji w podanym przez "slawek" linku http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2360.0 , to "cybernetyczny umysł" nie bierze pod uwagę, że obecna emigracja śle walutę na utrzymanie rodziny w kraju?.




"Weterynarze ŻYJĄ." Jasne. Jak jest z ich potencjalnymi pacjentami, ktorym nie było komu sfinasować pomocy?


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:54:53
Cytuj z: toan 2008-01-20, 16:33:51
Błędne założenia!
Życie nie polega na łażeniu do lekarza, czy weterynarza, czy innego "zaklinacza", "szamana", ...
Pieniędzy jest w systemie ZA DUŻO!, przy takim założeniu, tak jak jest za dużo lekarzy, pielęgniarek, szpitali.
Każdy powinien być zobowiązany do dbałości o własne zdrowie, a tu "leczenie się" od urodzenia stało się NORMĄ :shock:.
Tego nie wytrzyma żaden budżet.
Trzeba tylko wiedzieć jak być zdrowym (omijać lekarzy i ich rady lub postępować dokładnie odwrotnie), a zaraz ubędzie klientów "służbie", a jeśli ubędzie, to więcej zostanie na płace.
Ale jak tu zmniejszyć liczbę chorych? :? - tego Radzie Gabinetowej nie wiadomo!. Nie wiadomo też skąd wytrzasnąć na deficyt budżetowy bez dodruku pieniędzy. Może obligacje skarbu państwa - spłatą będzie się martwić kolejna ekila :lol:

PS
A dlaczego "służba..." się tak boi prywatyzacji jak diabeł święconej wody?. Weterynaria się sprywatyzowała i ŻYJĄ. A emigrować się nie chce?, jak tak źle w RP?.
Co do "strat" w emigracji w podanym przez "slawek" linku http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2360.0 , to "cybernetyczny umysł" nie bierze pod uwagę, że obecna emigracja śle walutę na utrzymanie rodziny w kraju?.




Dziś mało kogo stać na książkę i konsultanta w osobie lekarza optymalnego, prądach selektywnych, pobycie w Arkadii,  za to przy stale pogarszającym się statusie materialnym (poczucia bezpieczeństwa brak !) coraz więcej osób stać na lęk przed eksperymentowaniem na sobie. Dramat, w wielu przypadkach wręcz tragedia.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: adam319 2008-01-21, 22:15:35
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-01-21, 20:54:53
(...)Dziś mało kogo stać na książkę i konsultanta w osobie lekarza optymalnego, prądach selektywnych, pobycie w Arkadii,  za to przy stale pogarszającym się statusie materialnym (poczucia bezpieczeństwa brak !) coraz więcej osób stać na lęk przed eksperymentowaniem na sobie. Dramat, w wielu przypadkach wręcz tragedia.(...)


Będę bronił jak niepodległości tezy, że DO jest nieprzyzwoicie tania i stać na nią KAŻDEGO. Wystarczy porównać cenę książki z ceną leków (!!! które teoretycznie są bezpłatne !!!).

Zawsze mam uczucie chaosu i porażki jak słyszę w TV skargę emerytki, że po zapłaceniu za mieszkanie i zakupie lekarstw nic jej na jedzenie nie pozostaje!

Kto postawił lekarstwa przed jedzeniem! Bo bez lekarstw żyć nie można, a bez jedzenia to tylko życie utrudnione jest!

A ilu ludzi oszczędza na jedzeniu i jedzą (darmowy lub za symboliczne grosze) przedwczorajszy chleb by wykupić nowe lepsze lekarstwa by „lekarz” uzbierał punkty na „fundowane” przez koncern farmaceutyczny seminarium na wyspach tropikalnych.

Znasz schorowanego i ubogiego, poświęć trochę czasu by pokazać jak zrobić galaretkę z nóżek wieprzowych po 2zł za kilogram, czy „zupę ziemniaczaną”, której głównym składnikiem jest wywar z kości wieprzowych po 2zł za kilogram. Ale lekarz zabronił jadać tłusto ... . Perfekcyjne kreowanie popytu na medykamenty . ! :evil: !

Przyczyną chorób i ubóstwa nie jest ekonomia tylko świadomość jednostki oparta na „prawdach” podsuwanych przez autorytety.

Wyżywię się optymalnie za dolara dziennie, może nie będzie to dieta marzeń, ale jest to możliwe.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-22, 01:18:17
Dolar dziennie ? Pomnóżmy to przez cztery osoby w rodzinie, doliczmy rachunki za lokum, prąd, gaz, wodę, o butach na zimę nie wspominając... Poniżej informacja o sytuacji z 2005 roku:




Raport Głównego Urzędu Statystycznego - Zatrważające ubóstwo

Blisko 5 milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie - wynika z najnowszego, zatrważającego raportu Głównego Urzędu Statystycznego. 4-osobowa rodzina znajdująca się w takim położeniu ma na swoje miesięczne utrzymanie mniej niż 960 zł, czyli najwyżej 8 zł dziennie na osobę.

Pojedyncza osoba, która żyje w skrajnym ubóstwie, to taka, której miesięczne dochody wynoszą maksymalnie 350 zł, czyli 11 zł na dzień.

Prawie 7,7 mln rodaków mieszka w rodzinach, które na swoje wydatki mają mniej niż wynosi tzw. ustawowa granica ubóstwa. Została ona wyznaczona dla 4-osobowej rodziny na mniej niż 1226 zł miesięcznie, czyli co najwyżej 10 zł na członka rodziny dziennie.

- O kilku milionach Polaków, którzy nie mają za co przeżyć, media i politycy najczęściej milczą, zajmując się sprawami trzecio- lub czwartorzędnymi. To jest nie tylko fatalne, ale wręcz tragiczne - mówi prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Polityki Socjalnej, znawca zagadnień dotyczących rynku pracy, zwłaszcza bezrobocia. Zwraca uwagę, że szybkie powiększanie się liczby Polaków żyjących w nędzy będzie miało ogromny wpływ na losy kraju w przyszłości. Nasz rozmówca przypomina, że dzieci z rodzin zagrożonych biologicznie są z reguły skazane na gorszą przyszłość. Ubóstwo przyczynia się też do wzrostu przestępczości.

Aby uzmysłowić sobie dramatyczną sytuację milionów rodzin, podajmy kilka innych danych. 23 miliony obywateli naszego kraju (60 proc.) ma na przeżycie mniej, niż wynosi minimum socjalne, czyli poniżej granicy określającej sferę niedostatku i ostrzegającej przed ubóstwem.

Tragizm polega również na tym, że od 1996 roku stale rośnie liczba osób, którym grozi biologiczne wyniszczenie. W ciągu tylko jednego 2003 roku o 1 procent, czyli o ok. 385 tys. zwiększyła się liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie. Dla porównania: w 1996 r. poniżej minimum egzystencji znajdowało się 4,3 proc. Polaków, podczas gdy rok temu - 12 proc.

Z raportu GUS wynika też, że rozwarstwienie majątkowe w Polsce szybko pogłębia się. Bogatsi mają coraz więcej, biednych przybywa. Zdaniem prof. Mieczysława Kabaja dalsze utrzymywanie się takiej patologicznej sytuacji musi w końcu doprowadzić do buntu społecznego.

Zagrożenia wybuchem społecznym nie wyklucza również prof. Jadwiga Staniszkis, socjolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN. Socjologowie i psychologowie społeczni od dawna ostrzegają, że jeżeli na polskiej scenie politycznej pojawi się zręczny demagog, który będzie w stanie pociągnąć za sobą tłum, może on przejąć władzę, wykorzystując do tego celu miliony ubogich. Dodajmy, że prawie co trzeci Polak ocenia, iż jego położenie jest bardzo trudne (tzw. ubóstwo subiektywne).

Dla uzmysłowienia sobie skali problemu podajmy, że blisko 5 milionów ludzi, których egzystencja jest zagrożona, to więcej niż mieszka w pięciu największych miastach Polski: Warszawie, Łodzi, Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. Osiem lat temu takich osób było około 1,6 miliona.

- Najgorzej się dzieje w rodzinach korzystających z opieki społecznej, gdyż niemal co trzecia taka rodzina żyje na granicy minimum egzystencji - mówi prof. Mieczysław Kabaj. - Na domiar złego ośrodki pomocy społecznej nie mają pieniędzy dla potrzebujących albo mają ich grubo za mało - dodaje nasz rozmówca.

Wiesław Łagodziński, socjolog, tłumaczy, że cechą polskiego ubóstwa jest jego ogromne zróżnicowanie terytorialne i społeczne. - W krajach zachodnich ludzi ubogich też jest sporo. Jednak w żadnym kraju należącym do Unii Europejskiej ubodzy nie są aż tak bardzo biedni jak w Polsce. Co gorsza, u nas nie tylko przybywa ludzi żyjących na granicy lub poniżej minimum egzystencji, ale takie osoby stają się - chociaż wydaje się to praktycznie niemożliwe - z każdym rokiem jeszcze coraz biedniejsze - mówi.

WŁODZIMIERZ KNAP, Dziennik Polski, 31 stycznia 2005


:

Nie, nie, nie jest lepiej. Koszty utrzymania wzrosły, a minimum egzystencji "zmodyfikowano" w dół.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-22, 01:26:53
Polecam jeszcze komentarz @magrud zamieszczony dziś na blogu red.Janiny Paradowskiej na stronie "Polityki": http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=143#comment-43441 .


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-22, 01:30:49
Poniżej linkowany przed chwilą tekst:


magrud pisze:

2008-01-21 o godz. 17:12
mw,
Dzięki za Twój wpis. Trwa posiedzenie “Białego Szczytu”,
Sandauer ( Stowrzyszenie “Primum non nocere”) uświadomił zebranym, że po odejściu od budżetowego systemu w Polsce ilość hospitalizacji wzrosła z 5mln w 1995 r. do 6.7mln obecnie. Oraz, że przemawianie w imieniu i w interesie pacjentów jako niezależnej od wszystkich związków zawodowych grupie jest mydleniem oczu.
W Polsce tak się jednak utarło, że najgłośniej przemawia się w imieniu nieistniejących podmiotów np. dzieci nienarodzonych czy niewidzialnej ręki rynku.
A interesy takich sztucznych tworów jak osoby prawne czy KK są interesami nadrzędnymi.
Polityka to zgodnie z obowiązującą propagandą nie żaden tam ogół spraw państwowych czy publicznych, tylko bezpardonowa walka o władzę, a polityczny znaczy dziś tyle co plugawy.
Dlatego w każdej istotnej kwestii dokonuje się najpierw rozdziału tego, co polityczne od meritum sprawy.
Jako, że w demokracji przedstawicielskiej to polityk reprezentuje interes wyborcy a u nas, dla dobra sprawy, powinien z daleka trzymać się od meritum problemu, jako czegoś “apolitycznego”, to problemy społeczne rozwiązują dziś “eksperci - lobbyści”, “ekonomia” i niewidzialna ręka. Albo nikt ich nie rozwiązuje.
Ponieważ rynek bezradny jest zarówno w ochronie zdrowia jak i np. w oświacie o nauce i mieszkalnictwie nie wspominając, to problemy narastają. Narastają, bo jak niesie medialna propaganda za bardzo się je “upolitycznia”. I koło się zamyka. Pozdrowienia



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-01-22, 02:08:18
Ochrona zdrowia w Kanadzie:

http://paradowska.blog.po...3#comment-43420 :



mw pisze:

2008-01-21 o godz. 13:35

W przepychance dotyczącej tzw. służby zdrowia koncentrujemy się na szczegółach, kwestiach technicznych, zapominając, że najpierw należy uzgodnić zasadę. Jeszcze tego nie zrobiliśmy. Nie przeprowadziliśmy dyskusji na temat tego, czym dla nas, społeczeństwa, jest ochrona zdrowia i na jakiej zasadzie ma funkcjonować.

Zrobiono to, na przykład, w Kanadzie. Tam pobieranie opłat od świadczeniobiorców bezpośrednio przez usługodawców jest nielegalne (poza nielicznymi i niewielkimi wyjątkami, natury bardziej kosmetycznej niż medycznej). Tamtejsze społeczeństwo, od ponad 40 lat (czyli od czasu wywalczenia sobie prawa do powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, odmiennie niż w sąsiednim USA) zwalcza próby wprowadzenia różnych form wielotorowego ubezpieczenia i odpłatności za usługi medyczne, proponowane co i rusz przez tych, których na takie rozwiązania byłoby stać. Kanadyjczycy bowiem rozumieją, że prawdziwa ochrona zdrowia może funkcjonować jedynie w wyniku umowy społecznej, że jedynym gwarantem jej równej dostępności i równej jakości dla wszystkich jest powszechne ubezpieczenie. Zdają sobie też sprawę, że równa dostępność i równa jakość dla wszystkich jest podstawowym prawem obywatelskim i zdobyczą społeczną, dla których warto poświęcić wiele innych, pozornych tylko korzyści płynących z systemu niepowszechnego i nierówno dostępnego.

W Kanadzie ochrona zdrowia finansowana jest z budżetu (czyli z podatków federalnych i tych płaconych prowincji; te ostatnie, w części dotyczącej ich wydatkowania na finansowanie służby zdrowia, nadzorowane są ściśle przez rząd), ale tylko niewielka liczba najważniejszych szpitali psychiatrycznych, prowadzących badania sądowo-psychiatryczne i leczenie zlecone przez sąd, jest “własnością” rządów poszczególnych prowincji (ale przeważnie znacznie większych i majętniejszych niż nasze województwa i ich samorządy).
Nie ma osobnej składki na ubezpieczenie zdrowotne: jest ona elementem płaconych przez mieszkańca podatków (pewne dodatkowe ubezpieczenia medyczno-dentystyczne oferują pracownikom więksi pracodawcy, jest to jednak niewielki procent ogółu świadczonych usług). Zresztą i w Polsce nazwa “składka zdrowotna” to manipulacja, bo w istocie jest to po prostu podatek.
Upoważniony do korzystania z ochrony zdrowia jest każdy stały mieszkaniec kraju (przybysz po 6 miesiącach pobytu), bez względu na wiek, obywatelstwo (sic!), stan zatrudnienia. O ile przebywa w kraju legalnie, choć to dopiero ostatnio jest przestrzegane bardziej rygorystycznie (czy zdajemy sobie sprawę z tego, że w Polsce, dziecko w wieku powyżej 7 lat, rodzica, który utracił zasiłek dla bezrobotnych - nie ma ubezpieczenia medycznego?).

Kanadyjski budżet, poprzez ministerstwo zdrowia, płaci usługodawcom (szpitalom, lekarzom, itd., itp.) za wykonane usługi wg stawek uzgadnianych regularnie między tym budżetem (federalnym i prowincji) a usługodawcami. Natomiast usługodawcy są prywatni, samozatrudnieni lub na kontraktach, opłacani z pieniędzy publicznych. Państwo i prowincje mają kontrolę nad sumą przeznaczonych na ochronę zdrowia (z budżetu) pieniędzy i ogólnie nad zasadami ich wydawania, i tylko w ten sposób - pośrednio - nad strukturą służby zdrowia. Natomiast administracja służbą zdrowia jest prywatna (kontrolowana przez rady nadzorcze, kolegia, izby zawodowe, na podstawie prawa i umów). Lekarze nie mogą tworzyć związku zawodowego ani doń należeć. Rządy prowincji za to poddają się, wraz z samorządem lekarskim, arbitrażowi. Pielęgniarki i administratorzy służby zdrowia z kolei należą do związków zawodowych. Istnieją pewne różnice między rozwiązaniami w poszczególnych prowincjach kraju, ale generalna zasada jest wspólna, z wyjątkiem tej we francuskojęzycznej prowincji Quebec, gdzie przypomina raczej system francuski i gdzie uważana jest za nie tak efektywną jak w Kanadzie anglojęzycznej. Oczywiście, jak wszędzie na świecie, tak i tam obciążenie obywateli ciągle rosnącymi kosztami ochrony zdrowia jest poważnym problemem, stąd propozycje zmian, stopniowych i cząstkowych wszakże.

Biorąc pod uwagę procent PKB wydawany na ochronę zdrowia (wyższy niż średnia w “starej” UE, niższy niż w USA) oraz jakość i powszechność ochrony zdrowia (lepszą niż średnio w Zachodniej Europie i w USA) uważa się obecnie, że kanadyjski system ochrony zdrowia jest, generalnie, najlepszy na świecie (choć nie jest najlepszy w żadnej chyba, poza może genetyką pediatryczna, poszczególnej jego dziedzinie; jest najlepszy ogólnie, co najbardziej interesuje przeciętnego świadczeniobiorcę, człowieka korzystającego z porady lekarza czy opieki pielęgniarskiej na co dzień). Jest więc generalnie najlepszy, tak jak rozumie go tamtejsze społeczeństwo, przekonane, że wszyscy stali mieszkańcy kraju zasługują na równy dostęp do takiej samej jakości usług, opłacanych z ich podatków, na podstawie umowy społecznej, w formie powszechnego ubezpieczenia, i dostarczanych przez prywatnych usługodawców, rozliczających się z budżetem, w systemie administrowanym prywatnie, nadzorowanym i opłacanym publicznie.


I CIĄG DALSZY:

http://paradowska.blog.po...3#comment-43431 :


mw pisze:

2008-01-21 o godz. 15:20

Godzinę temu pisałem tu o organizacji ochrony zdrowia w Kanadzie (gdzie mieszkałem wiele lat). A teraz przeczytałem taki “kwiatek” (wywiad red. Paradowskiej z Michałem Boni). A w nim m.in.:

“Janina Paradowska: W Kanadzie do specjalisty czeka się po trzy, cztery miesiące i wszyscy są do tego przyzwyczajeni.

Michał Boni: Mam kolegę z Kanady, który przyjechał do Polski, żeby prywatnie zrobić sobie operację łękotki, bo powiedziano mu, że za pół roku. Wiec w różnych krajach te problemy z systemem ochrony zdrowia istnieją.”

Kpiny. Świadomość “zdrowotna” Kanadyjczyków, świadomość przysługujących im praw, umiejętność wykorzystania ich i domagania sie ich jest wielokrotnie wyższa niż Polaków. W porównaniu z ogromem systemu w Polsce, “nacisk” społeczny na ten system, jego wykorzystanie, jest o wiele mniejsze niż w Kanadzie. Tam on jest efektywny. Widzieliśmy i widzimy bezzębnych rolników, zreumatyzowane stawy robotników, schorowane płuca górników, zalkoholizowane wątroby mieszkańców naszych “metropolii”. Czy oni się leczą? Czy komukolwiek, oprócz sportowców, wiceministrów, dzieci dziennikarzy i profesorów, przychodzi na myśl, żeby leczyć swe łękotki? Oni przecież domagają sie tylko L-4, może jeszcze jakiejś recepty, zalegają łóżka szpitalne jak poczekalnie, przechodzą na emerytury (wczesne) lub renty chorobowe i umierają jak muchy, wiele, wiele lat wcześniej niż Kanadyjczycy. Gdyby Polacy korzystali z ochrony zdrowia w takim stopniu, jak to robią Kanadyjczycy, to oczekiwanie na jakikolwiek zabieg trwałoby nie cztery miesiące, a cztery lata. Albo i 40.
A pan Michał Boni twierdzi, ze plusem służby zdrowia w Polsce jest to, że znajomy z zagranicy, zarabiający wielokrotnie więcej niż Polak, przyjechał tutaj, aby się prywatnie zoperować. Pan Boni racy kpić. Albo o drogę pyta.

P.S. Administratorze: piszę to po raz drugi, bo przed chwila zostałem “skarcony” za zbyt częste wpisy. raz na godzinę to zbyt często??? Ten system działa tak jak służba zdrowia.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-02-10, 11:26:35
Mówi lekarz - http://tygodnik.onet.pl/1547,1466707,1,dzial.html :

Kraj i świat
Mniej niż milimetr

Ile pacjenta w lekarzu?

Anna Chrapusta, mikrochirurg: Złe emocje to cecha ludzi, nie konkretnego zawodu. Być może jednak ten zawód pozwala żywić niezdrowe ambicje, bo wybierając go, nastawiamy się na ciężką pracę i wyrzeczenia, i chcemy, by w pewnym momencie zaczęło to profitować.

Anna Chrapusta /2008-01-31


Dr Anna Chrapusta zmienia opatrunki u 9-letniej Klaudii. Kraków, 23 stycznia 2008 r./fot. GRAŻYNA MAKARA

Anna Mateja: Kiedy umówiłam się z Panią doktor po raz pierwszy, odwołała Pani w ostatniej chwili rozmowę. Co było przyczyną?

Anna Chrapusta: Cykliniarka. Mężczyzna, ponad 60-letni, stracił podczas cyklinowania trzy palce. Zabieg trwał sześć godzin. Gdy wywożono pacjenta z bloku, widziałam już, że jeden z przyszytych palców nie miał ukrwienia – to widać po kolorze, był woskowo-żółty. Powinnam go była odjąć, ale anestezjolog nie zgodził się na przedłużenie zabiegu wykonywanego w tym typie znieczulenia miejscowego. Drugi z palców okazał się lekko oporny: raz naczynia przyjmowały napływ krwi, a za chwilę już nie – mimo że wszystko pięknie było zszyte i drożne. Następnego dnia pojechałam do pacjenta dopiero po północy – wcześniej po prostu nie dałam rady – i oczom nie wierzyłam: palec był bordowo-fioletowy! To znak, że krew tętnicza dopłynęła, a ponieważ wykonałam tylko jedno zespolenie żylne, nie miała którędy odpłynąć. Pomyślałam, że dobrze byłoby skorzystać z pijawek.

Jakich pijawek?

Zwyczajnych: pijawka lekarska – Hirudo medicinalis. Nie robiłam tego wcześniej, ale co szkodziło spróbować – przystawić je do palca, by wypiły tę zastoinową krew i jednocześnie wstrzyknęły hirudynę, która działa lepiej przeciw zakrzepom niż heparyna... W niedzielę, między drugą a trzecią w nocy, miałam już pijawki – prosto od jakiegoś znachora-hodowcy z gór. Były dość leniwe, ale palec na drugi dzień był lepszy, więc może uda się go ocalić.

Po co Pani jeździ do pacjenta w nocy i to jeszcze do innego szpitala? Przecież pacjent ma na pewno świetną opiekę, a Pani innych operowanych.

Bo czuję się za niego odpowiedzialna i jestem ciekawa jego postępów. Poza tym, podczas wielogodzinnych, trudnych zabiegów wytwarza się szczególna więź między chirurgiem a pacjentem. Choćby wówczas, gdy ma się do czynienia z ekstremalnie trudnymi oparzeniami wymagającymi natychmiastowej ingerencji chirurgicznej. Najpierw trzeba wyciąć martwicę, do żywych tkanek. Na dobrą sprawę obdzieramy pacjenta z martwej skóry.

Przyszycie palców to skrajnie „trudny zabieg”, szczególnie u dziecka, bo trzeba zespolić najmniejszy możliwy kaliber naczyń krwionośnych o średnicy poniżej jednego milimetra. Wtedy używa się już lup operacyjnych albo mikroskopu, a szwy są takiej wielkości, że jeśli przez przypadek upadną na pole operacyjne, trzeba mieć duże szczęście, by je znaleźć. Operując w lupach, muszę trzymać głowę w stałej odległości od pola operacyjnego, by mieć wyraźny obraz.

Czyli przez np. 12 godzin wszystkie mięśnie trzyma Pani w podobnym napięciu?

Mniej więcej. Na głównym bloku operacyjnym siedzimy na metalowych zydelkach, jak z dawnych ambulatoriów – z trzema dziurami w siedzisku, kręcące się wokół własnej osi. Kilka godzin pracy na nich wywołuje ucisk na nerw kulszowy i dolegliwości tamtej okolicy ciała. Gdy dzień lub dwa później znowu trzeba usiąść na tym zydelku, na zbliżoną liczbę godzin, konieczne jest opracowanie techniki innego siedzenia. Siedzę, starając się nie naciskać bolących miejsc, i obmyślam, jak zrekonstruować ten strzęp ręki, który mam przed sobą.

Jak wygląda dzień po replantacji?

To jeden z gorszych dni – czuję na sobie, fizycznie, cały zabieg. Wtedy oczywiście nie operuję, ale śmiejemy się z moim szefem, doc. Jackiem Puchałą, że istnieje prawo serii, szczególnie latem: jeżeli jednego dnia mamy ucięty palec, to następnego dnia, góra dzień później, będzie kolejny do przyszycia.

W marcu 2007 r. do szpitala w Zakopanem trafił góral, który uciął sobie penisa. Lekarze próbowali go odesłać m.in. do krakowskiej kliniki urologicznej, ale tam odmówiono mu pomocy. Wykorzystując lekarskie znajomości na Śląsku, umówiono góralowi operację w Białymstoku, gdzie chirurdzy mają doświadczenie w operowaniu takich przypadków. Najpierw czekano 2,5 godziny na helikopter, potem z powodu silnej mgły helikopter wylądował w okolicach Ostrowi Mazowieckiej, skąd górala miała zabrać karetka, ale nie zabrała, bo się popsuła. Kolejna jechała aż z Białegostoku, dokąd góral dotarł po kilkunastu godzinach od wypadku, gdy na zabieg było już za późno. Jak coś takiego jest możliwe?

Jest możliwe, bo istniejący w Polsce system opieki zdrowotnej jest absolutnie niewydolny. I powoli, ale nieuchronnie, zmierza do rozkładu, chyba że w porę zostaną podjęte działania zaradcze.

Miałam kontakt z wieloma dużymi szpitalami w Krakowie i wiem, że jest coraz mniej specjalistów zdolnych wykonać skomplikowane zabiegi. Sporo wysoko wykwalifikowanych chirurgów odeszło w ostatnich latach do prywatnej służby zdrowia, duża grupa lekarzy wyjechała za granicę. W kraju zostają ci, którzy mają ustabilizowaną pozycję zawodową albo rodzinę, z którą nie chcieliby się rozstawać, albo tacy, którzy muszą się jeszcze sporo nauczyć. W Krakowie jest kłopot ze znalezieniem w państwowej służbie zdrowia chirurga, który wykonałby replantację u dorosłego. Dlatego, mimo że jestem chirurgiem dziecięcym, operowałam dorosłych.

Nie ma kto operować i ja też nie powinnam, bo 11 lat po skończeniu studiów, latach pracy w Instytucie Pediatrii i wykonaniu w wielu ciężkich zabiegów, nie mam drugiego stopnia specjalizacji z chirurgii dziecięcej. Mam umiejętności, brakuje osób z porównywalnym do mojego doświadczeniem, ale wciąż napotykam bariery w polityce szpitalnej, które nie pozwalają mi nabyć uprawnień. Dlatego zrezygnowałam, tuż przed finałem, z chirurgii dziecięcej i zostałam zakwalifikowana na specjalizację z chirurgii plastycznej, która trwa cztery lata.

Mikrochirurgia to wymagająca dziedzina, a młodzi lekarze nie mają interesu, by się w niej szkolić. Dość wspomnieć, że nauka zespalania naczyń krwionośnych o średnicy mniejszej niż milimetr wymaga wielu godzin ćwiczeń, z mikroskopem, na ratkach cielęcych czy uszach królika. Z reguły po pracy, bo w trakcie nie ma czasu na pełne opanowanie takich umiejętności.

Ile Pani przeznaczyła na to godzin?

Po trzecim roku studiów, ponieważ miałam wysoką średnią ocen, umożliwiono mi indywidualny tok studiów u prof. Jana Grochowskiego w Instytucie Pediatrii w Krakowie-

-Prokocimiu. Trafiłam na chirurgię dziecięcą i od razu pod oko doc. Puchały, który zajmuje się chirurgią plastyczną i rekonstrukcyjną. Techniki mikrochirurgiczne zaczęłam poznawać właśnie wtedy od moich „guru”: doc. Puchały, dr Marii Łyczakowskiej i dra Tadeusza Łyczakowskiego, od których otrzymałam trzy podstawowe narzędzia, by uczyć się zespalania naczyń krwionośnych.

A ile NFZ płaci za np. replantację palca?

Za mało! 2 tys. złotych – tyle, ile za korekcję przykurczu pooparzeniowego, który mogę zrobić w godzinę, albo niewiele więcej od tego, co Fundusz płaci za operację sprowadzenia jądra czy przepukliny pachwinowej. Zabiegi, których skali trudności nie można nawet porównywać do replantacji. Co jeszcze dziwniejsze, replantację kończyny górnej powyżej dłoni, która jest technicznie bez porównania łatwiejsza, wyceniono pięciokrotnie wyżej.

Wyliczenia zabiegów z reguły nie przystają do ponoszonych kosztów, bo nie uwzględniają ceny pracy ludzi przeprowadzających operacje. Pracę lekarza wycenia tylko prywatna służba zdrowia; publiczna – jeśli jest się na kontrakcie. Inaczej mamy pensje, których wysokość nie zależy od tego, co się wykonuje i ile godzin pracuje.

Ile Pani zarabiała, pracując na pełnym etacie w szpitalu publicznym?

Blisko 2 tys. złotych brutto. Ponieważ to było za mało, bym mogła godnie żyć, pracowałam po godzinach w innych miejscach. Od Nowego Roku weszło w życie wspaniałe prawo, które pozwala mi pracować tylko 48 godzin w tygodniu – i dobrze, bo jestem zmęczona pracą w większym wymiarze. Ale z drugiej strony, lekarze w sytuacji podobnej do mojej będą musieli z czegoś zrezygnować. Jeśli nie z pracy, która daje utrzymanie, to z tego, co do tej pory wykonywało się ad maiorem Dei gloriam.

Uciekła Pani od problemów publicznej służby zdrowia, podpisując kontrakt ze Szpitalem św. Rafała – pierwszym w pełni komercyjnym, jaki powstał w Krakowie.

To prawda – uciekłam, bo nie mam już wiary w powodzenie kolejnej reformy służby zdrowia. Szpital nie wyklucza jednak współpracy z NFZ, o ile ten zdecyduje się płacić tyle, ile faktycznie kosztują zabiegi. Przecież nie operujemy tak, by było najdrożej...

W Polsce obowiązkowo i to od zaraz należy wprowadzić dodatkowe ubezpieczenia, choćby takie, jakie obowiązują w niektórych krajach zachodnich, gdzie zakłady pracy wykupują polisy pokrywające 90 proc. kosztów leczenia. Czy w którymkolwiek rozwiniętym kraju europejskim każdy, niezależnie od statusu społecznego i dochodów, miałby, jak w Polsce, taką samą stawkę ubezpieczeniową i takie same świadczenia? Przy dodatkowym ubezpieczeniu nie będzie miało znaczenia, czy operacje będą wykonywane w szpitalu prywatnym czy publicznym. Pacjent pójdzie tam, gdzie zaoferuje mu się lepsze warunki.

Podczas „sprawy górala” powiedziała Pani „Gazecie Wyborczej”, że gdyby ktoś po Panią zadzwonił, z pomocą urologa podjęłaby się Pani replantacji penisa. Dlaczego nikomu nie przyszło do głowy, by zadzwonić?

Nawet gdyby komuś przyszło to do głowy, nie dałabym rady tego zrobić, bo tamtego dnia operowałam w prywatnej klinice do późnej nocy, akurat z kolegą-urologiem dziecięcym. Zgłosiłam jedynie chęć pomocy, że jesli będzie taka potrzeba, poświęcę nawet swój prywatny czas, by uczestniczyć w takiej operacji. Powiedziałam to, ponieważ z jednej strony taki zabieg jest wyzwaniem, z drugiej, mikrochirurgów jest w Polsce jak na lekarstwo, pacjenci są więc w naprawdę trudnej sytuacji.

Za publiczną deklarację gotowości niesienia pomocy wylądowałam „na dywaniku” dyrekcji szpitala. Niektórzy poczuli się urażeni moją nadgorliwością. Ponieważ było takie oczekiwanie – przeprosiłam. Nadal jednak nie wiem, co było złego w tym sformułowaniu – przecież kodeks etyki lekarskiej nakazuje udzielać pomocy, zwłaszcza gdy ma się po temu umiejętności. Może przekonanie, że je posiadam, kogoś uraziło? Ale przecież nie umiem wielu innych rzeczy.

Parę miesięcy później inny góral okaleczył się tak samo.

A prof. Marek Wyczółkowski, który nie boi sie łamać barier i przekraczać stereotypów, zadzwonił i zaprosił mnie do operacji.

Podobno dr. G. ze szpitala MSWiA aresztowano na skutek donosu jego podwładnego – lekarza, który nie radził sobie w pracy. Czy środowisko chirurgów, osób niezwykle zdolnych i ambitnych, jest szczególnie podatne na zawiść czy inne złe emocje?

Złe emocje to cecha ludzi, nie konkretnego zawodu. Być może jednak ten zawód pozwala żywić niezdrowe ambicje, bo wybierając go, nastawiamy się na ciężką pracę i wyrzeczenia, i chcemy, by w pewnym momencie zaczęło to profitować. Tymczasem często tak się nie dzieje albo jest opłacone wielogodzinną pracą ponad siły. A przecież lekarze muszą mieć jeszcze czas na naukę i rozwijanie dorobku zawodowego. W 2007 r. miałam 17 wystąpień na konferencjach polskich i zagranicznych, każde z nich musiałam przygotować. Razem z szefem mieliśmy około 20 publikacji – część z nich pokrywała się tematycznie z referatami, więc o tyle było łatwiej. Niemniej, na wszystko to potrzeba czasu. Dodam, że koszty udziału w konferencjach opłacamy sami.

W tej pracy nie da się zaplanować wyjścia punkt 14.30, bo czasami trzeba operować dłużej. Do tego dochodzą dyżury czy praca w prywatnych klinikach, jeżeli chce się więcej zarobić. Nie oddamy tu nikomu sprawiedliwości, jeśli zapomnimy, że lekarze są niedofinansowani i niedowartościowani.

Ale też ze świeczką trzeba by szukać pacjentów, którzy nie dali kiedyś lekarzowi prezentu czy koperty, bo bez tego nie doczekaliby się zainteresowania. Z badania CBOS z grudnia 2007 r. wynika, że społeczeństwo uważa lekarzy za bardziej skorumpowanych od polityków, choć ci drudzy przez lata byli liderami rankingu. Na takie wyniki złożyły się zapewne działania poprzedniej ekipy rządzącej, ale z drugiej strony, skąd podatność na taką retorykę? Może przyczyniła się do tego kolejna zapowiedź odchodzenia od łóżek pacjentów?

Każdy odpowiada przed swoim sumieniem. Mówię pacjentom przed operacją, że wręczanie prezentów przynosi pecha – zawsze skutkuje. Mam komfort dorobienia sobie w prywatnej klinice – nie muszę więc obawiać się oskarżeń, że kogoś zoperowałam, bo mi zapłacił. Środowisko nie jest nieskazitelne, ale zawsze częściej mówi się o ludziach złych niż uczciwych, choćby tych drugich było zdecydowanie więcej.

Miałam w życiu szczęście do mistrzów, co w chirurgii jest niezwykle ważne – bez nich nie zdobyłabym takich umiejętności. To oni imponowali mi niezwykłą dyspozycyjnością, gdy przyjeżdżali do pacjenta, „bo coś się działo”, o każdej porze dnia i nocy. Wyrabiali też w każdym pracowniku szpitala, od salowych po docentów, przekonanie, że każdy odpowiada za szpital i pacjentów.

Kiedy uratowała Pani rękę 10-letniego Artura wyrwaną przez piłę, powiedziała Pani: „To dowód na to, że warto walczyć, nawet jeżeli wydaje nam się, że nie ma szans na przyszycie, nawet jeśli standardy mówią, że nie powinno się tak postępować”. Skąd ta determinacja, nie tylko w operowaniu trudnych przypadków, ale też w radzeniu sobie w absurdalnie zorganizowanej służbie zdrowia? Może już dawno powinna Pani pracować za granicą?

Odpowiem za chwilę – ciekawsza jest historia Artura. Piła przeszła przez śródręcze i w rękawiczce dostałam w jednym kawałku pięć palców połączonych tkankami. Tyle że nie było ich do czego przyszyć, bo chłopak miał zmiażdżony nadgarstek; brakowało kilku ładnych centymetrów śródręcza. Piąty palec, którego z założenia się nie replantuje, był uszkodzony – jego skórę wykorzystałam dla pokrycia ubytku na innym palcu, a kości dla odtworzenia śródręcza. Artur ma cztery palce, ale jest wciąż praworęczny, ma czucie w palcach i kciukiem potrafi dotknąć pozostałych palców. Chyba się nam udało. „Nam”, bo współpracuję z niesłychanie kompetentnymi instrumentariuszkami; są lepsze niż niejeden chirurg.

A wracając do emigracji. Po raz pierwszy pomyślałam o niej, gdy miałam problemy ze zrobieniem specjalizacji drugiego stopnia; wiedziałam, że ich źródłem nie jest brak umiejętności czy wiedzy. Drugi raz przyszło mi to do głowy w zeszłym roku. Powodem nie były pieniądze, ale presja na środowisko medyczne: zatrzymania, podsłuchy, podejrzenia. Pomyślałam, że to wszystko mnie jednak przerasta.

Może miała Pani coś na sumieniu?

W sumieniu swoim jestem spokojna.Słyszałam jednak o niewinnych aresztowanych lekarzach i o tym, co przeżyli do momentu przesłuchania.

W ilu miejscach Pani pracuje?

Od Nowego Roku tylko w dwóch: w Instytucie Pediatrii Collegium Medicum UJ i...

Gdzie nadal zarabia Pani 2 tys. złotych brutto?

Teraz mam właściwie tylko pół etatu, więc dostaję tysiąc złotych brutto, ale jestem zawsze, kiedy potrzeba, choćby to była sobota czy niedziela. Przecież nie mogę powiedzieć, że mnie nie obchodzi gorączkujący po operacji pacjent, bo mam tylko pół etatu...

Drugim miejscem pracy jest Szpital

św. Rafała, który do momentu oddania budynku działa w przychodni „Scanmed”.

Pamięta Pani, co Pani odbudowywała? Kciuk z wiórków kości 2,5-letniego chłopca, który włożył ręce do heblarki i stracił trzy palce; rekonstrukcja nerwu obwodowego w stopie odciętej kosiarką u 9-letniego Szymka; wszczepienie integry u Marcina, którego ciało było w 75 proc. poparzone...

Każdy przypadek do momentu, kiedy nie odwiniemy rany i nie zdecydujemy, co z tym zrobić, jest wyzwaniem.

Kiedy podczas studiów albo tuż po nich widziałam, jak moi mistrzowie byli wzywani do operacji, myślałam: „Boże, żeby tak po mnie dzwonili...”. Doczekałam się tego w miarę szybko – no i trudnej do opisania satysfakcji, kiedy łączę nerwy i naczynia krwionośne, by po chwili zobaczyć, jak dotychczas prawie martwa część robi się różowa i ciepła. Wtedy naprawdę nie czuje się zmęczenia: nie przeszkadza ani ból w mięśniach, ani metalowy zydelek...

W internecie jest Pani e-mail i numer komórki. Dlaczego je Pani tam umieściła?

Ośrodek w Prokocimiu jest dobry, specjalistów-mikrochirurgów mało. Te namiary wielu chorym pozwoliły się tu znaleźć. Oczywiście jest to trudne – odbieram kilkadziesiąt telefonów od pacjentów, a oprócz tego normalnie operuję.

Pacjenci nadużywają Pani telefonu?

Bywa, że kończę zabiegi po 23.00, często wyjeżdżam. Nic dziwnego, że pacjent dzwoni do mnie w niedzielę w porze obiadowej, skoro wcześniej byłam niedostępna. Zakładam, że jeśli dzwoni, to znaczy, że potrzebuje tej rozmowy. Poza tym zawsze jest coś za coś: jeśli chce się mieć pacjentów, trzeba być dostępnym; można ograniczyć dostęp do siebie, ale wówczas się nie operuje.

Co jest najlepsze w Pani pracy?

W chirurgii plastycznej trzeba mieć fantazję – wtedy widać, ile jest możliwości w leczeniu okaleczonego czy oszpeconego ludzkiego ciała. A poza tym? Powiem rzecz trywialną – zadowolony pacjent, to jest najlepsze. Kiedy po zabiegu cieszy się z efektów, albo kiedy jakiś czas później operuję jego sąsiada czy krewnego, bo zostałam im polecona. Śmiejemy się wtedy w zespole, że widać po operacji było lepiej niż przed...

Rozmawiała ANNA MATEJA

Dr nauk med. ANNA CHRAPUSTA (ur. 1971) jest chirurgiem dziecięcym. Uczennica doc. Jacka Puchały, ordynatora Oddziału Chirurgii Plastycznej, Rekonstrukcyjnej i Oparzeń Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu; absolwentka szkolenia z chirurgii plastycznej Pennsylvania University w Filadelfii i Uniwersytetu w Würzburgu w Niemczech; autorka 37 publikacji naukowych i prawie 40 wystąpień na krajowych i międzynarodowych konferencjach w zakresie chirurgii rekonstrukcyjnej i leczenia oparzeń. Mąż, dr Piotr Klimeczko, zajmuje się diagnostyką obrazową serca w rezonansie magnetycznym. Mają 6-letnią córkę Marynię.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: alpolusa 2008-02-18, 16:55:11
Poczytałem sobie trochę i wiecie co powiem? NIE TĘDY DROGA! (moje zdanie). Ministerstwa, służba zdrowia, rządy, NFZ - czy ktoś pomyślał że oni bedą nas (was) słuchać? Oni maja swoje koncepcje poprawy życia - zgodnie ze swoimi założeniami, które wiążą się ściśle albo z ich dochodami albo z ich kariera zawodową! Podejrzewam, że jakiekolwiek byłyby naszego gremium dyskutantów wnioski, to i tak oni nie wezmą ich pod uwagę!
Tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach globalnej informatyki i komunikacji, zapominamy zupełnie o jednostkach - myslimy globalnie i chcemy rozwiązywać problemy globalnie - kochani nie tutaj i nie na tym forum!

Co możemy tutaj zrobić aby zyłosię lepiej? Dotrzeć do jednostki, pojedynczego człowieka, któremu trzeba wytłumaczyć aby wziął swoje życie w swoje ręce i nie liczył ani na rząd, ani na Radę Ministrów, ani na NFZ, ani na przemysł farmaceutyczny, ani na naukowców pracujących nad sposobami walki z rakiem czy innymi chorobami ani nawet na lekarzy czy znachorów (aczkolwiek tych dwoch ostatnich może nieco mniej) tylko aby zaczął liczyć na siebie!
Aby zaś liczyć na siebie musi w siebie uwierzyć i poznac swoje możliwości. W tym właśnie my, jako gremium mające niejako możliwość szerszego przekazu komunikacyjnego, powinniśmy innym pomóc.

Jest to cholernie trudne, muszę wam powiedzieć, bo niewielu jest otwartych na przyjęcie jakichkolwiek koncepcji bazujących na naszym indiwiduum - większość, karmiona od młodości dogmatami i programowana na "cudzą" modłę, nie może się wyzwolić z uzależnienia grupowości i niejako globalizmu.
Bardzo trudno jest im pojąć, że sami mogą o sobie decydować, mają do tego prawo i możliwości. Większość myśli, że: " jakoś to będzie", " lekarz jest od tego aby pomagał", "zachoruję to mnie wezmą do szpitala i wyleczą", " taka jest wola Boża", itd.
Jest to może temat zbyt filozoficzny na to forum ale tak jakoś zaskoczyłem po przeczytaniu tematu.

Zmiany w świadomości człowieka (spowodowane programowaniem podświadomości) są niejednokrotnie tak duże, że praktycznie eliminują "zdrowe myślenie" a nawet myślenie wogóle.
Jesteśmy bardzo sprytnie manipulowani (programowani) w kierunku materializmu konsumpcyjnego - i to od dawna! Wkrótce nie będziemy mieli wogóle czasu dla siebie i najbliższych i aby nie "wypaść z toru" będziemy łykać pigułki jakie nam podsuną i tym samym będziemy brnąć coraz głębiej w uzależnienie od tych, którzy tak naprawdę chcą zrobić z nas niewolników konsumpcyjnych! Nie myślicie? Trochę wyobraźni i szreszego spojrzenia na to co siędzieje wokół nas!

Człowiek ma wszelkie możliwości tworzenia - jest kreatorem - ale praktycznie o tym nie wie! Wbili nam bowiem do głowy sprytniejsi od nas, że tylko nieliczni są mądrzy i mają specjalne przywileje a pozostali powinni postępować zgodnie z ich naukami i w oparciu o prawa, zasady jakie tworzą (dla siebie).

Niewielu spotkałem ludzi otwartych na dyskusję a już tylko kilku otwartych na spróbowanie "samorealizacji" jakbym to nazwał, czyli właśnie wzięcia życia w swoje w pełni kreatywne ręce i "boski" umysł (uważam bowiem że taki on właśnie jest, jako że pochodzimy od Boga - można się spierać jedynie o koncepcję Boga). Musze też wam powiedzieć, że nie jest łatwo byc kreatorem i panem siebie - nawet ja z tym mam trudności! Ale idzie mi coraz lepiej!
[color=Navy](na marginesie: bardzo pomocne jest tutaj monoatomowe złoto -tzw. biały proszek (kamień filozoficzny) lub "pokarm Bogów" - otwiera bowiem kanały informacyjne, poszerza percepcję i pozwala uzyskać informacje ze "zbiorowego umysłu" - pojęcie trochę ezoteryczne (wszystko jest wibracją - większość nazywa to energią, jako że to pojęcie najbardziej do tego pasuje - a innego nie znamy).[/color]

Dam tutaj pewnien przykład (fragment mojej korespondencji dotyczacej stosowania Wody z aktywnym wodorem - najbardziej efektynego anty-utleniacza pomagajacego organizmowi zminimalizować destrukcyjną działalność wolnych rodników).:

email do mnie:
... a do 50-tki mam jeszcze duzo czsu ale jednagrze juz zaczelam dbac o siebie i moze nie pije wody zdrowotnej ale nie ujmuj mi kochany gdyz nie tylko w wodzie mozna spotkac antyoksydanty!! choc nie powiem ze to dobar forma odrzywiania sie.
pozdrawiam

moja odpowiedź:
Dalej nic nie rozumiesz mała! No ale zrzucam to na karb twojego lenistwa!
Dam ci przyklad:

1. silnik samochodowy aby chodzil dobrze i długo, wszystkie jego czesci musza byc w oleju. Jesli bedziesz tylko olej dolewac mozesz jezdzić - zapytaj kierowcow jak długo (zresztą możesz go sobie powąchać po jakimś czasie!), ale jesli go bedziesz wymieniac na nowy to głowe dam ze silnik pochodzi dłuzej i kazdy mechanik i kierowca tez ci to powie. Tak wiec silnik potrzebuje oleju (i to nie byle jakiego ale silnikowego) dzieki ktoremu bedzie bardziej niezawodny i bardziej zywotny (nie wspomne o odpowiednim paliwie i warunkach użytowania).

2. człowiek to praktycznie prawie woda (70%), wszystkie komorki w człowieku żyją w płynie miedzykomórkowym (czyli w wodzie) który jest dla nich niezbedną podstawą egzystencji. Ten płyn, jak rownież krew i osocze mają potencjał oksydoredukcyjny -50 do -250 mV, czyli z natury są antyoksydantami.  Musimy pić wode aby życ - można oczywiscie nie pić wody i zdechnać po prostu!
Woda ktora pijemy ma potencjal + 200 do +350mV czyli własciwości oksydacyjne (jest silnym oksydantem). Po dostaniu sie do organizmu (jak wypijemy), ten musi sobie jakoś z nią poradzić aby zmienić jej potencjal na ujemny, by komórki moglł w nim egzystować (bo jak komórka znajdzie się w oksydancie (utleniaczu) bardzo szybko sie utlenia czyli degeneruje (choruje) lub po prostu ginie.
Oczywiscie organizm sobie tworzy nowe komórki ale jest to tworzenie niejako limitowane. Jeśli tej wody nie bedzie wystarczająco dużo lub jeśli ona będzie zbyt wysoko oksydacyjna, organizm nie poradzi sobie z wytwarzaniem nowych i regeneracją starych komórek i po prostu się szybciej starzeje (czyli utlenia - a to jak wiesz za sprawą wolnych rodników) a czesto jednocześnie choruje.

Proste i logiczne jest danie organizmowi możliwosci odpoczynku od tego ciagłego naprawiania i regeneracji tego co sie dzięki wlewanej w nas wodzie (oraz oksydacyjnemu jedzeniu - wszystko co smazone to oksydacja-miliardy wolnych rodnikow) psuje.
Wtedy, co jest też logiczne, organizm pożyje dłuzej - a tym samym człowiek.

To taki mizerny przyklłd ale zrozumialy raczej dla każdego. Jesli ktos juz tego nie pojmie to niestety nic mu nie można pomóc i tak jak miliony innych, nieświadomych i niedouczonych (a raczej douczonych inaczej) jest skazany na zycie "takie jakie jest" czyli " jak Bozia da" - bo nie dochodzi do jego głupiej pały (czyt.głowy) że ma potencjał tworzenia i zmiany wszystkiego, łącznie ze swoim jestestwem (twoja mama pewnie by to zrozumiala bo to jest ezoteryka).

Pij Coca Cole malutka - na zdrowie! (+400mV bardzo silny oksydant - ale smakuje i nabija kieszen tym co jej nie pija!)

Usciski

Pozdrawiam również uczestników forum!!





Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: alpolusa 2008-02-18, 17:03:42
Zapomniałem jeszcze dodać, że dla pragnących zgłębić temat wody antyoksydacyjnej odsyłam do www.aquaVitalis.pl . Osobiście mam więcej zaufania do japończyków aniżeli do amerykańskich wynalazków farmaceutycznych!


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: ali 2008-02-18, 21:01:44
Cytuj z: alpolusa 2008-02-18, 16:55:11
Poczytałem sobie trochę i wiecie co powiem? NIE TĘDY DROGA! (

moja odpowiedź:
Dalej nic nie rozumiesz mała! No ale zrzucam to na karb twojego lenistwa!
Dam ci przyklad:


2. człowiek to praktycznie prawie woda (70%), wszystkie komorki w człowieku żyją w płynie miedzykomórkowym (czyli w wodzie) który jest dla nich niezbedną podstawą egzystencji. Ten płyn, jak rownież krew i osocze mają potencjał oksydoredukcyjny -50 do -250 mV, czyli z natury są antyoksydantami.  Musimy pić wode aby życ - można oczywiscie nie pić wody i zdechnać po prostu!
Woda ktora pijemy ma potencjal + 200 do +350mV czyli własciwości oksydacyjne (jest silnym oksydantem). Po dostaniu sie do organizmu (jak wypijemy), ten musi sobie jakoś z nią poradzić aby zmienić jej potencjal na ujemny, by komórki moglł w nim egzystować (bo jak komórka znajdzie się w oksydancie (utleniaczu) bardzo szybko sie utlenia czyli degeneruje (choruje) lub po prostu ginie.
Oczywiscie organizm sobie tworzy nowe komórki ale jest to tworzenie niejako limitowane. Jeśli tej wody nie bedzie wystarczająco dużo lub jeśli ona będzie zbyt wysoko oksydacyjna, organizm nie poradzi sobie z wytwarzaniem nowych i regeneracją starych komórek i po prostu się szybciej starzeje (czyli utlenia - a to jak wiesz za sprawą wolnych rodników) a czesto jednocześnie choruje.

Proste i logiczne jest danie organizmowi możliwosci odpoczynku od tego ciagłego naprawiania i regeneracji tego co sie dzięki wlewanej w nas wodzie (oraz oksydacyjnemu jedzeniu - wszystko co smazone to oksydacja-miliardy wolnych rodnikow) psuje.
Wtedy, co jest też logiczne, organizm pożyje dłuzej - a tym samym człowiek.

To taki mizerny przyklłd ale zrozumialy raczej dla każdego. Jesli ktos juz tego nie pojmie to niestety nic mu nie można pomóc i tak jak miliony innych, nieświadomych i niedouczonych (a raczej douczonych inaczej) jest skazany na zycie "takie jakie jest" czyli " jak Bozia da" - bo nie dochodzi do jego głupiej pały (czyt.głowy) że ma potencjał tworzenia i zmiany wszystkiego, łącznie ze swoim jestestwem (twoja mama pewnie by to zrozumiala bo to jest ezoteryka).

Pij Coca Cole malutka - na zdrowie! (+400mV bardzo silny oksydant - ale smakuje i nabija kieszen tym co jej nie pija!)





he he stary a ty komu nabijasz kase??
składu  chemicznego wody przecie nie zmieniasz??


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: adam319 2008-02-18, 23:34:42
Cytuj z: ali 2008-02-18, 21:01:44
(...)
składu  chemicznego wody przecie nie zmieniasz??


Ali bądź ostrożny w sądach bo pamiętaj, że oficjalna medycyna potrafi przyszyć odciętą kończynę, przeszczepić serce, a z prostymi rzeczami sobie nie radzi tak dobrze jak zwykła rozsądna dieta. Może oficjalna fizyka podobna jest do oficjalnej medycyny?

Poszperaj w internecie za „niemożliwymi” fizycznie zjawiskami, a zobaczysz, wyliczenia, opisy doświadczeń, nawet filmy je pokazujące, tylko że utytułowany fizyk ich zobaczyć nie może.

Aż tyle i tylko tyle na ten temat :-)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: grizzly 2008-02-19, 00:11:08
Cytuj z: adam319 2008-02-18, 23:34:42
.... utytułowany fizyk ich zobaczyć nie może....


Czy tym fizykiem jest Ali ? :shock:

Co do H20, to dla mnie jest to "paliwo ekologiczne"
a dokladnie substrat do jego produkcji 8) :lol:


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: maf 2008-02-19, 00:27:44
Cytuj z: ali 2008-02-18, 21:01:44
he he stary a ty komu nabijasz kase??
składu  chemicznego wody przecie nie zmieniasz??

ali, moze to 'ciezka woda', z deuterem. Albo moze ta z zuzyta z chlodzenia reaktora (aktywna)
Pozdr
maf


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: bea561 2008-02-19, 07:34:44
A kto z Was czytał  książki Roberta Kiyosaki : "Bogaty ojciec, biedny ojciec", "Mądre bogate dziecko"?
Pytam, bo właśnie te pozycje, moim zdaniem zawierają mnóstwo cennych wskazówek na temat tego wątku.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: ali 2008-02-19, 17:25:47
Cytuj z: adam319 2008-02-18, 23:34:42
[
Poszperaj w internecie za „niemożliwymi” fizycznie zjawiskami, a zobaczysz, wyliczenia, opisy doświadczeń, nawet filmy je pokazujące, tylko że utytułowany fizyk ich zobaczyć nie może.

Aż tyle i tylko tyle na ten temat :-)


każde zjawisko ma przyczyne
nie wszystkie jeszcze są mierzalne
ale jak składu chemicznego nie zmieniasz to tylko ładunek możesz zmienić
wot i cała filozofia


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: grizzly 2008-02-19, 17:41:01
Cytuj z: bea561 2008-02-19, 07:34:44
A kto z Was czytał  książki Roberta Kiyosaki : "Bogaty ojciec, biedny ojciec", "Mądre bogate dziecko"?
Pytam, bo właśnie te pozycje, moim zdaniem zawierają mnóstwo cennych wskazówek na temat tego wątku.


Bea561, Zdania sa podzielone na temat "srodowiska ludzi" ktorzy promuja takie ksiazki :shock: :shock: :shock:

Zacytuje posta z obozu krytykow:

"SUKCES, CHOROBA, SZALEŃSTWO CZY ZBAWIENIE?

Tym razem w "Najwyższym Czasie" (9/96) ukazał się dobry syntetyczny artykuł o AMWAYu. Autor - Tomasz Gigol - na wstępie wskazuje na podobieństwo AMWAYa i innych firm marketingu sieciowego do sekt. Autor wymienia następujące cechy wyróżniające sektę:

  1. Werbowanie nowych członków, polegające na wprowadzaniu ich w euforię, bombardowaniu "przyjaźnią", która - niestety - kończy się, gdy ktoś przestaje być dystrybutorem. Podczas szkolenia wstępnego człowiek jest traktowany niezwykle życzliwie, wmawia się mu, że jest wspaniały i szybko osiągnie sukces. Sukces jest przedstawiony jako cel w życiu (porównaj świetny artykuł J. Ścibor pt. "Sukces..." w ZB 2(80)/96 ).
  2. Szkolenia w manipulacji innymi. Podobno, gdy ktoś chce zrezygnować z pracy w AMWAYu, dystrybutorzy mają specjalne instrukcje, jak postępować, aby przekonać go do pozostania w FIRMIE, zależnie od typu jego charakteru.
  3. Duże i starannie przygotowane mityngi oparte o granie na emocjach. Jeden z takich mityngów opisał Mariusz Szczygieł w tekście "Zabierz nas do diamentu" ("Gazeta Wyborcza" z 2.2.96).
  4. Takie sterowanie członkami SIECI DYSTRYBUTORSKIEJ, że całe ich życie - rodzina, znajomi, koledzy - kręci się wokół SIECI. Zupełnie jak w sektach.

Podobnie jak w sektach, w AMWAYu życie poświęcone jest realizacji misji. Całe życie dystrybutora jest wypełnione misją budowania SIECI. Sieć należy budować, żeby osiągnąć cel finansowy: dom, mercedes, sprzęt hi-fi - które należy sobie wyobrażać i powiesić ich zdjęcia w pokoju. Tu widać całą anty-ekologiczność AMWAYa (to piszę już od siebie - dopisek A.K.), lansuje on bowiem wśród swoich pracowników konsumpcyjny styl życia, polegający na ograniczaniu marzeń do spraw czysto materialnych. Marzenia muszą być "wielkie", a zatem człowiek jest zachęcany do posiadania w gruncie rzeczy niepotrzebnych przedmiotów, zbędnych podróży itp. Cele te udaje się zrealizować tylko nielicznym. Natomiast pozostali pracownicy firmy - z niższych szczebelków "piramidki", finansują ich. Dlatego uważam, że przyznanie AMWAYowi nagrody UNEP za ekologiczność produktów jest skandalem i przejawem ignorancji. Jest jednak istotna różnica: sekty odwołują się do motywacji religijnych i moralnych, marketing sieciowy formalnie nie ma nic wspólnego z religią. W praktyce jednak okazuje się, że jest on nie do pogodzenia z poważnym traktowaniem religii. Jak mówi Pismo Święte: Nie możecie służyć Bogu i mamonie (Mt 6,24). Przykładowo, gdy mój kolega Zbyszek wybierał się na rekolekcje zamknięte, jego "opiekun duchowy z AMWAYa" - czyli tzw. sponsor, nie miał nic przeciwko temu, doradził mu jednak, aby zabrał ze sobą towary AMWAYa i usiłował werbować nowych członków. W AMWAYu chodzi o to, aby więcej mieć, a nie bardziej być.

AMWAY, podobnie jak sekty, ma negatywny wpływ na życie jednostki. Pani Krygier - pracownik AMWAYa przyznaje, że dwie osoby z kierowanej przez nią sieci trafiły do szpitala psychiatrycznego. Inne następstwa to rozbite rodziny, straceni przyjaciele, opanowanie woli i umysłu.

W AMWAYu jest masa różnych klubów i stopni wtajemniczenia. Na którymś etapie można dostać diamentową odznakę, czyli zostać DIAMENTEM; jest to szczyt marzeń większości AMWAYowców. Nie rozumieją, że radość wewnętrzną i poczucie własnej wartości mogą osiągnąć znacznie prościej i łatwiej. Po prostu w oczach Boga każdy z nas jest ukochanym dzieckiem, kimś znacznie cenniejszym niż diament. Trzeba tylko sobie to uświadomić. Tej świadomości i prawdziwych przyjaciół życzę wszystkim pracownikom AMWAYa. AMWAY każe powtarzać zasadę: "mam prawo do marzeń" - to prawda, ale nikt nie ma prawa ograniczać Twoich marzeń do spraw tylko materialnych.

Andrzej Kozerski
c/o BORE
Zieleniecka 6/8, 03-727 Warszawa

P.S. Mam nadzieję, że w środowisku ekologów będzie o AMWAYu coraz głośniej. Anarchiści i ekolodzy słusznie sprzeciwiają się śmieciarskiemu jedzeniu McDonald's. Myślę, że czas, aby powiedzieć stop innej wielkiej korporacji, która oferuje nam śmieciarską ideologię."



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: grizzly 2008-02-19, 18:12:29
Cytuj z: bea561 2008-02-19, 07:34:44
...A kto z Was czytał  książki Roberta Kiyosaki : "Bogaty ojciec, biedny ojciec", "Mądre bogate dziecko"?
Pytam, bo właśnie te pozycje, moim zdaniem zawierają mnóstwo cennych wskazówek na temat tego wątku.


Postanowilem "urodzic" nowy temat zainspirowany postem kolezanki lekarki bea561

pod linkiem:

http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2482.from1203440653;topicseen#msg38668

Te ksiazki sa tak ciekawe, ze warte sa osobnego tematu.
Faktycznie sa obowiazkowa literatura kazdej "sekty ekonomicznej"
z AMWAY oraz jego sieciowym odpowiednikiem VEBSO i QUIXTAR, na czele.

Pewnie nie jeden z Was mial juz do czynienia z MLM.
Jakie refleksje? :shock: 8)

Prosze o swoje uwagi dotyczace "Bogaty ojciec, biedny ojciec" w
specjalnie zalozonym temacie - temat szalenie inspirujacy do refleksji
nad "planktonem" i "ELITAMI" :shock: 8) :lol: :P



Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: zdrowa 2008-02-19, 20:39:07
Co zrobić? Pozwolić Tuskowi by cud uczynił! Może czeka na pozwolenie ?  :)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Rudka 2008-02-20, 02:17:14
Ja z niecierpliwością czekam na cuda .Coś mi sie wydaje ,ze wypalił nam sie Donek -niestety.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: kodar 2008-02-20, 10:10:04
Cytuj z: grizzly 2008-02-19, 18:12:29
Cytuj z: bea561 2008-02-19, 07:34:44
...A kto z Was czytał  książki Roberta Kiyosaki : "Bogaty ojciec, biedny ojciec", "Mądre bogate dziecko"?
Pytam, bo właśnie te pozycje, moim zdaniem zawierają mnóstwo cennych wskazówek na temat tego wątku.


Postanowilem "urodzic" nowy temat zainspirowany postem kolezanki lekarki bea561

pod linkiem:

http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2482.from1203440653;topicseen#msg38668

Te ksiazki sa tak ciekawe, ze warte sa osobnego tematu.
Faktycznie sa obowiazkowa literatura kazdej "sekty ekonomicznej"
z AMWAY oraz jego sieciowym odpowiednikiem VEBSO i QUIXTAR, na czele.

Pewnie nie jeden z Was mial juz do czynienia z MLM.
Jakie refleksje? :shock: 8)

Prosze o swoje uwagi dotyczace "Bogaty ojciec, biedny ojciec" w
specjalnie zalozonym temacie - temat szalenie inspirujacy do refleksji
nad "planktonem" i "ELITAMI" :shock: 8) :lol: :P


Ksiazek nie czytalam,ale nie przecze,ze kiedys,to zrobie.Chce sie natomiast podzielic pewna obserwacja.Moj najmlodszy uwielbia pieniadze zbierac i dzielic sie z innymi domownikami.A ze ciagle mu malo postanowil grac w To-to-lotka.Tata przyklasnal inicjatywie dziecka i jak na razie dziecko wygrywa pieniadze.Marzenia 6-cio latka spelniaja sie. :)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Edyta 2008-02-20, 10:15:41
Kodar.To stąpanie po grząskim gruncie.
Potem mogą się z wiekiem zacząć inne gry hasardowe,wynoszenie pieniędzy z domu,a nawet coś gorszego-to jest niebezpieczne.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: kodar 2008-02-20, 10:55:38
Cytuj z: Edyta 2008-02-20, 10:15:41
Kodar.To stąpanie po grząskim gruncie.
Potem mogą się z wiekiem zacząć inne gry hasardowe,wynoszenie pieniędzy z domu,a nawet coś gorszego-to jest niebezpieczne.
to zalezy jak kto odbiera,ja nie widze w tym nic zlego.Wszechswiat,ma tyle do zaoferowania,a  zasoby sa jednak nie wyczerpane.To co myslisz,to,to przyciagasz.W tej sytuacji rodzic,ma kontrole i  wszystko jest traktowane z przymruzeniem oka.Ojciec dziecka gra juz wiele lat,a hasardzista nie jest. :lol:


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-02-20, 15:16:33
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-01-18, 23:29:32
Może by tak optymalni jako społeczeństwo obywatelskie i jako doświadczeni w dziedzinie dbałości o zdrowie w większośći bez potrzeby angażowania w to dzieło przemysłu farmaceutycznego podpowiadali Ministerstwu Zdrowia jak leczyć, by resort mniej - z pożytkiem dla pacjentów - pieniędzy mógł wydawać:


Ministerstwo Zdrowia, ul. Miodowa 15, 00-952 Warszawa
634 96 00 centrala telefoniczna
adres email:  kancelaria@mz.gov.pl 
kancelaria-mz@mz.gov.pl



W marcowym numerze OPTYMALNYCH będzie zamieszczona odpowiedź - sekretarza stanu Kancelarii URM p. Michała Boni, na pismo skierowane do niego przez Prezsa OSBO w sprawie poruszonej w tym temacie przez Teresę!.
Jeśli checie poznać jej treść... :wink:, to - do marcowego wydania Gazety Stowarzyszenia - już blisko  :D.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-02-20, 15:45:36
Jestem ciekawa. Można prosić streszczenie?


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-02-20, 16:14:21
Oczywiście mogę nawet zacytować:
W-wa 07-02-2008r.
Pan
Adam Jany
Prezes OPSBO (...)
Pismo ręczne:
Szanowny Panie Prezesie,
maszyna:
bardzo dzięlkuję za list i zainteresowanie (...)
Zgłoszone przez Państwa propozycje (...)
Dziękuję raz jeszcze za zaangażowanie (...)

Pismo ręczne:
z poważaniem
nieczytelne.

PS
czyli - serdecznie dziękujemy, ale NIE... 8)
To, co zwykle od czterdziestu lat.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Edyta 2008-02-20, 16:26:37
Nie wydaje mi się,aby DO była zaakceptowana przez Ministerstwo Zdrowia.
No przecież padłby niemal cały przemysł farmaceutyczny!
Co by zrobiono z tabletkami obniżającymi cisnienie krwi?
Co by zrobiono z tabletkami obniżającymi cholesterol?
Co by zrobiono z wieloma innymi lekami?
No,przecie tego pełno...pełno kasy  :( 


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: toan 2008-02-20, 16:53:14
:D - a ja się bardzo cieszę, że są np: Wegetarianie!. To między innymi dzięki nim i ekspertom dietetycznym dziś widziałem truskawki po 28 zł/kg, a kupiłem kilogram wątroby - 3,50zł/kg i 20kg kości za 2zł  :D. No nic tylko propagować Wegetarianizm i poglądy ekspertów! :lol:.

PS
To lepiej, że bardziej opłaca się zarabiać na "tabletkach", niż na "wojnach"...  :D


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-02-20, 20:31:06
Cytuj z: toan 2008-02-20, 16:14:21
Oczywiście mogę nawet zacytować:
W-wa 07-02-2008r.
Pan
Adam Jany
Prezes OPSBO (...)
Pismo ręczne:
Szanowny Panie Prezesie,
maszyna:
bardzo dzięlkuję za list i zainteresowanie (...)
Zgłoszone przez Państwa propozycje (...)
Dziękuję raz jeszcze za zaangażowanie (...)

Pismo ręczne:
z poważaniem
nieczytelne.

PS
czyli - serdecznie dziękujemy, ale NIE... 8)
To, co zwykle od czterdziestu lat.




Dziękuję za odpowiedź, szkoda że tylko taką.
Moi dziadkowie w takich razach mówili "Co po rozumie jak go nie ma".


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Blackend 2008-02-20, 21:25:24
Cytuj z: toan 2008-02-20, 16:53:14
kupiłem kilogram wątroby - 3,50zł/kg i 20kg kości za 2zł


tylko pogratulować - dobre ceny masz  8)


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Rudka 2008-02-21, 02:07:35
Gdzie  są takie tanie hurtownie to była chyba promocja.?
u nas watroba po 6zł .50 gr a mózgów wogóle nie ma-.
  wołowine tez musze upolować
    bo nielubie rosołów z kurczaka
  Ja ostatnio kupiłam watrobe i niestety -one nie wszystkie są smaczne -
zrobiłam pasztet -nawet zjadliwy


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-02-23, 16:35:36
Zainteresowanym. Akcja "Mój Dobry Anioł" - http://wiadomosci.onet.pl/1698010,11,item.html :



"Miałam szczęście spotkać Dobrego Anioła"

Kilka tygodni temu program "Zielone Drzwi" rozpoczął akcję "Mój Dobry Anioł", w ramach której będą prezentowani oddani swojej pracy i pacjentowi lekarze oraz pielęgniarki, osoby o spotkaniu których marzy każdy chory. Akcja spotkała się ze wspaniałym odzewem.
Już niebawem w programie "Zielone Drzwi" będzie można poznać pierwsze Dobre Anioły. Ale to nie koniec akcji – cały czas można zgłaszać osoby, które zasługują na miano Dobrego Anioła.

Nazwiska Dobrych Aniołów można zgłaszać pod adresem: zielonedrzwi@tvn.pl lub fundacja@tvn.pl REKLAMA Czytaj dalej

Zobacz też www.zielonedrzwi.onet.pl

A tak o jednym z Aniołów mówi Prezes Fundacji TVN "nie jesteś sam" Bożena Walter:

- Miałam szczęście spotkać w życiu "Dobrego Anioła" - wspaniałego, młodego, utalentowanego, pełnego poświecenia i cierpliwości lekarza. Takiego o jakim się marzy, który zawsze pomaga trafnymi diagnozami. Nie potrafił tylko pomóc sobie. Pracował do ostatniej chwili. Kiedy już nie mógł sam wypełniać recept, prosił o to pacjentów. Nazywał się dr Zbigniew Ćwikliński. Wymyślając tę akcję wspólnie z "Zielonymi Drzwiami", takich właśnie lekarzy miałam na myśli, lekarzy poświęcających każdą chwilę swojego życia chorym, służącym im swoją wiedzą i talentem.


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Teresa Stachurska 2008-04-03, 15:38:43
Wklejam artykuł nt choroby człowieka, który powinien dowiedzieć się o DO. Może można pomóc!


Sława leczy choroby     
Olga Woźniak   


Fot. RUNE HELLESTAD/CORBIS




Chcę dalej pisać, ale w tym celu muszę żyć! – mówi chory na alzheimera Terry Pratchett


 
Trudno zmagać się z chorobą na oczach milionów ludzi. Ale bycie sławnym i chorym nadaje cierpieniu inny sens – słucha cię więcej ludzi niż lekarskich autorytetów. I tak przyczyniasz się do postępu nauki

2 kwietnia 2008

Zjem tyłek zdechłego kreta, jeśli będzie trzeba – zapowiedział Terry Pratchett podczas zwołanej niedawno konferencji. – Zaprzedam duszę diabłu, jeśli to pomoże!
Co było powodem tego pełnego determinacji oświadczenia? Zawikłane losy Rincewinda, Dwukwiata, kaprala Vimesa czy kolejne niezwykłe wydarzenia w smrodliwym mieście Ankh‑Morpork?

Nic z tych rzeczy. Na magiczny Świat Dysku padł cień nowego, czarnego charakteru. Jego cel jest jasny – w ciągu kilku–kilkunastu lat otumanić umysł pisarza. Pomysł po pomyśle, myśl po myśli wyssać z jego głowy wszelkie przejawy kreatywności. Doprowadzić do degrengolady, zniszczyć. Wreszcie zabić. Ten potwór nazywa się alzheimer.

Nie pomoże na niego żadna magia. Nawet potrawka z zadka kreta. Terry Pratchett zdaje sobie z tego sprawę bardziej niż ktokolwiek inny. Dlatego przekazał milion dolarów na badania nad tym problemem.

Chorobę Alzheimera wykryto u niego przed czterema miesiącami. To schorzenie niszczy mózg, czego powodem są odkładane w nim toksyczne białka. Początki choroby Alzheimera mogą objawiać się zaburzeniami pamięci operacyjnej uniemożliwiającymi zapamiętywanie nowych informacji. Potem pojawiają się trudności w przypominaniu sobie dalszej przeszłości, zaburzenia spostrzegania i orientacji przestrzennej. Upośledzone jest mówienie i myślenie.
Kolejne stadium określane mianem otępienia właściwego jest nieodwracalne. Chory potrzebuje coraz więcej czasu na wykonanie codziennych czynności, a efekty jego starań mimo wysiłku pozostają niezgodne z oczekiwaniami. Dalszy postęp choroby prowadzi do zaniku podstawowych umiejętności i pamięci.

Na świecie żyje blisko 30 milionów ludzi z chorobą Alzheimera. Najczęściej zapadają na nią osoby starsze, po 65. roku życia, choć zdarzają się przypadki zachorowań już wśród osób 40–50‑letnich. Statystycznie choroba trwa od 6 do 14 lat.

Aktor też człowiek
Straszne? Straszne. Trudno się dziwić, że Świat Dysku zadrżał, a jego twórca postanowił wypowiedzieć potworowi walkę. – Im dłużej żyję z tą chorobą, tym większa ogarnia mnie złość z powodu braku pomocy pac-jentom ze strony państwa – mówił Pratchett. – Jest nas niemal tak wielu jak chorych na raka i wygląda na to, że w ciągu jednego pokolenia ta liczba się podwoi. To szok i wstyd, że na badania nad tą chorobą przeznacza się zaledwie trzy procent tego, co idzie na badania nad nowotworami. Będę krzyczał i przekonywał każdego, dopóki będę mógł, że trzeba wreszcie odkryć lekarstwo.

Straszne choroby nie omijają najsławniejszych. Cynicznie można tu powiedzieć: na szczęście. Gdyby tak się działo, świat nauki wiele by stracił. Chore sławy stają się bowiem rzecznikami nie tylko swojej sprawy. Pomagają gromadzić pieniądze na badania, powołują fundacje. A świat słucha ich znacznie chętniej niż najmądrzejszych nudnych profesorów.

Parkinson kontra dobry PR
– Jesteśmy zmartwieni diagnozą, jaką postawiono panu Pratchettowi, to oczywiste – mówiła na konferencji Rebecca Wood, szefowa brytyjskiego Towarzystwa Badań nad Chorobą Alzheimera. – Ale w tej jakże trudnej dla niego sytuacji jesteśmy mu bardzo wdzięczni za to, że zdecydował się walczyć w imieniu chorych.

Trudno się dziwić. Dla towarzystwa zaanagażowanie Pratchetta jest szansą na wywalczenie większych funduszy. Szansą zupełnie realną, jak pokazują podobne przypadki.
W 2000 roku amerykański aktor Michael J. Fox powołał fundację The Michael J. Fox Fundation for Parkinson’s Research. Jej mottem są słowa: „Wojna z Parkinsonem jest zwycięska – ty też możesz mieć udział w tym sukcesie”.

Choroba kojarzona zwykle z osobami w podeszłym wieku zaatakowała aktora bardzo wcześnie – pierwsze sygnały, że z jego organizmem coś dzieje się nie tak, odczuł już w wieku 30 lat. Postanowił jednak żyć na tyle normalnie, na ile pozwolą mu okoliczności. No i stał się rzecznikiem sprawy. Leczenie choroby Parkinsona mimo rozwoju medycyny wciąż jest tylko objawowe i ma na celu poprawienie jakości życia chorego. – Fundacja Foksa daje realne pieniądze na konkretne projekty – mówił mediom jeden z naukowców zajmujących się schorzeniem Jeffrey Kordower. Od tego czasu przekazała ona naukowcom ponad 55 milionów dolarów (tylko w 2003 roku na badania wpływu stanów zapalnych na choroby mózgu przeznaczyła 2,2 miliona dolarów).

Czy dzięki temu nauka szybciej znajdzie remedium na tę chorobę? Im więcej się o niej mówi, tym większa szansa na pozyskanie funduszy. A postaci takie jak Michael J. Fox, Muhammed Ali, Johnny Cash czy Jan Paweł II zapewniają naprawdę dobry PR.

Naukowcy są zachwyceni
Z tego założenia wyszedł także (nieżyjący już) aktor Christopher Reeve, znany głównie z roli Supermana. Złamał kręgosłup podczas wypadku na koniu.
Od tego czasu bardzo aktywnie walczył o promowanie badań, które pozwoliłyby mu odzyskać pełną sprawność. Toczył na przykład osobistą, zaangażowaną politycznie walkę (wspierany między innymi przez żonę chorego na alzheimera Ronalda Reagana – Nancy) o kontrowersyjne badania nad komórkami macierzystymi. Naukowcy byli zachwyceni.

Podobnie jak działaniami słynnego kolarza Lance’a Armstronga, który wypowiedział publiczną wojnę nowotworom – zwłaszcza zaś rakowi jąder, na który cierpiał. Powołał fundację Livestrong, która wprowadziła do sprzedaży wiele produktów promujących sprawę – najsłynniejszym z nich była żółta opaska na rękę. Zyski przeznaczone na walkę z rakiem wyniosły blisko 50 milionów dolarów.

Także na naszym podwórku pojawiają się przypadki zaangażowania gwiazd w akcje nagłaśniające konkretne problemy zdrowotne – żeby wspomnieć choćby Ewę Błaszczyk i jej walkę o wybudowanie kliniki dla dzieci z uszkodzeniami mózgu czy udział Radosława Pazury w akcji promującej oddawanie krwi.

I choć daleka jestem od tego, by komukowiek źle życzyć, cieszę się, że sławni ludzie także chorują. Niewielu naukowców ma bowiem takie medialne przebicie jak Kylie Minogue czy Terry Pratchett.
Olga Woźniak

„Przekrój”, nr 14/2008


 


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Radzio 2014-01-13, 18:25:02
Cytuj z: toan 2008-02-20, 16:14:21
Oczywiście mogę nawet zacytować:
W-wa 07-02-2008r.
Pan
Adam Jany
Prezes OPSBO (...)
Pismo ręczne:
Szanowny Panie Prezesie,
maszyna:
bardzo dzięlkuję za list i zainteresowanie (...)
Zgłoszone przez Państwa propozycje (...)
Dziękuję raz jeszcze za zaangażowanie (...)

Pismo ręczne:
z poważaniem
nieczytelne.

PS
czyli - serdecznie dziękujemy, ale NIE... 8)
To, co zwykle od czterdziestu lat.

40+


Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Radzio 2014-01-13, 20:28:24
Cytuj z: Teresa Stachurska 2008-04-03, 15:38:43
Wklejam artykuł nt choroby człowieka, który powinien dowiedzieć się o DO. Może można pomóc!




Chcę dalej pisać, ale w tym celu muszę żyć! – mówi chory na alzheimera Terry Pratchett
...


Czego szuka?
Gdzie szuka?
Kontakt www.Teresa.
Kosmos.

http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=2546.msg46300#msg46300[/url]


[url=http://pl.wikipedia.org/wiki/Terry_Pratchett]
Cytuj z: wege wikipedia
Pisarz od wielu lat angażuje się w walkę na rzecz legalizacji eutanazji.


7+
Jak samopoczucie.







Tytu: Odp: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim.
Wiadomo wysana przez: Radzio 2014-03-13, 13:09:48
Wątek już zupełnie bez przyszłości, może gdyby zima dłużej trwała. ;) :D


forum.dr-kwasniewski.pl | Dziaajce na SMF 1.0.8.
© 2001-2005, Lewis Media. Wszystkie prawa zastrzeone.