Witam wszystkich na tym najlepszym z for.
Wiem, zaczynam od lizustostwa
ale cóż, to tylko na początek, takie jest życie.
Dzięki T.K. za otworzenie mi drzwi i ... postaram się być sobą, nie jest w moim zwyczaju kłamać (bez istotnej potrzeby), jestem spokojna, ugodowa, a jak trzeba to tupnę nogą też. No i tyle wstępu. Optymalnie jeść, (po wielu przymiarkach do różnych cudownych diet) - staram się od roku 1998. Sama nie wierzę, że już tak długo. Z początku było ważenie i liczenie, potem poszłam na żywioł. Wiem, wiem, powinnam pilnować bardziej ale? Jest jak jest. Jajka, masło, smalec, śmietanka itp. to podstawa, no i efekty są w wyraźnej poprawie jakości życia. Pożegnałam ozięble lekarzy, a było tego trochę - teraz widuję poradnię chorych tylko raz do roku z konieczności badania krwi. Katarek lub gardełko w ciągu tych lat dokuczyło mi 3 (słownie trzy) razy!
Najedzona jestem zawsze, głód jest mi obcy ... czego więcej chcieć?
A troska i dobre rady bliskich i znajomych - niech je zachowają dla siebie. Wolę żyć krócej i dobrze, niż długo i nieszczęśliwie. Ot, powiedziała co wiedziała.