monaluiza 13.10.08, 11:20 Odpowiedz
Kilka słów komentarza do artykułu :
www.time.com/time/health/article/0,8599,1662484,00.htmlzacytowanego w wątku : Czy dieta wysokotłuszczowa może wygrać z rakiem?
To jest niezwykle ciekawy temat, chociaż nie jest nowy. Sprawa jest znana od
wielu, wielu lat. Niestety nie ma w tym pieniędzy i dlatego poruszana jest
tylko przez entuzjastów. Z góry zaznaczam, że cytowana terapia nie wskazuje na
to, że to tłuszcz jest tym czynnikiem leczniczym. Opisane w tym artykule
przypadki znane są od lat. Znam przypadek chłopca 11-sto letniego z
nieoperowalnym rakiem mózgu, który zaniknął po zastosowaniu żywienia samym
tylko tłuszczem (ok. 3 tygodni). Bardzo dobrze się składa, że w końcu Niemcy
poważnie do tego podeszli. Szkoda tylko, że polscy lekarze nic w tym kierunku
nie robią.
Wspomniany w tym artykule Dr. Warburg dostał nagrodę Nobla za odkrycie faktu,
że energia jaką potrzebuje komórka nowotworowa w zdecydowanej większości
pochodzi z glukozy. Poza tym energia ta nie jest wytwarzana w normalnym
procesie utleniania w mitochondriach tylko w procesie FERMENTACJI
przebiegającym w cytoplazmie. W procesie tym, jako produkt uboczny tej
reakcji, komórki - można powiedzieć : wydalają duże ilości kwasu mlekowego,
który powoduje zakwaszenie środowiska takiej komórki.
Dlatego też w przypadku nowotworu należałoby wprowadzić zasadę : ABSOLUTNE
ZERO węglowodanów !! Mało tego... pod kontrolą lekarską, w warunkach
szpitalnych, pokusiłabym się o zastosowanie preparatów hamujących
glukoneogenezę, żeby odciąć do granic możliwości źródło energii.
Przemiany metaboliczne w komórkach rakowych przebiegają 5 do 7-miu razy
szybciej niż w komórkach zdrowych. W związku z tym zapotrzebowanie na glukozę
jest również tyle razy większe, co oznacza, że taka redukcja dostawy glukozy
musi z natury rzeczy być pozytywna !
Ponieważ mózg i erytrocyty MUSZĄ mieć glukozę dlatego drastyczne ograniczenie,
o którym mówię musiałoby być robione tak, aby na bieżąco kontrolować stan
erytrocytów i tkanki mózgowej itd... i utrzymywać cały proces w taki sposób,
żeby tej glukozy było tylko tyle ile ABSOLUTNIE potrzeba erytrocytom i tkankom
mózgu - NIE WIĘCEJ !
Komórki nowotworowe nie lubią środowiska zasadowego - no to należy je im
stworzyć ! Dlatego wydaje się zasadne, aby celowo „pchnąć” równowagę kwasowo
zasadową w kierunku zasadowicy. Co kilka godzin (albo z taką częstotliwością
jak z doświadczenia by się okazało) należałoby robić prościutkie badania
gazometryczne, po to, żeby utrzymywać pH krwi tak wysoko jak tylko się
fizjologicznie da nawet godząc się na pewne skutki uboczne ( w lekkim stopniu).
Dietetycznie należałoby to wspomagać poprzez spożywanie produktów dających
odczyn zasadowy np. buraki, seler, (ogólnie warzywa są zasadotwórcze) itd. …
sok z cytryny w środowisku chemicznym żołądka daje również odczyn ZASADOWY, a
co najważniejsze, picie wody o bardzo wysokim pH. W Polsce w sprzedaży są
różne wody, ale najwyższe pH ma polska woda Nestle, „Jodła”. Jeszcze wyższe pH
(8.0) ma włoska woda „Panna”, ale jest droga. Ogólnie rzecz biorąc powinniśmy
zawsze pić wodę o najwyższym pH. W przypadku choroby nowotworowej polecałabym
nie tylko pić jej minimum 2 l dziennie, ale dodatkowo z Microhydryną.
Ograniczyłabym też do MINIMUM białko ! Komórka nowotworowa potrzebuje dużo
białka potrzebnego do jej wzrostu. Bez białka ( czy też bez energii – glukoza)
komórka taka nie może się rozwijać. Oczywiście skutki tego będą nieprzyjemne,
ponieważ nastąpi wychudzenie organizmu. Przede wszystkim zaczną powoli zanikać
mięśnie szkieletowe. Mięsień serca zostaje przez organizm specjalnie chroniony
i jego komórki są „używane” jako ostatnie. No ale, co ma zrobić chory, który
jest w stanie beznadziejnym lub który nie chce zdecydować się na chemio czy
radioterapię ?
Dr. Warburg udowodnił też, że kiedy natlenienie komórki spadnie poniżej 35%
wartości normalnej wtedy taka komórka, nieodwracalnie (!) zamienia się w
komórkę nowotworową.
Natlenienie komórki nie jest jednak takie proste. Stosowanie wlewów dożylnych
z wody utlenionej ( tak już coraz częściej robi się to w USA, z rewelacyjnymi
skutkami) niewiele w tym przypadku daje (chociaż działa to świetnie w
przypadku stosowania radioterapii !!).
Problemem jest przepuszczalność błon komórkowych.
Okazuje się, że upłynnienie to można osiągnąć przez stosowanie sporych ilości
Omega 3 (olej lniany, ale tylko i wyłącznie NIEOCZYSZCZANY i tłoczony w
temperaturze poniżej 50 st C). Na tej podstawie Dr. Johanna Budwig opracowała
swoją dietę przeciwrakową. Wiadomo jest też, że najlepsze efekty biochemiczne
osiąga się wtedy kiedy Omega 3 jest podawane w towarzystwie Omega 6 w stosunku
1:1 – 1:2. Trzeba jednak brać pod uwagę fakt, że stosowanie Omega 6
znajdującego się w powszechnie dostępnych w supermarketach olejach roślinnych
np. rzepakowy, z pestek winogron, słonecznikowy itd … nie jest dobrym pomysłem
!! Oleje te są USZKODZONE już w procesie ich wytwarzania. Niemieccy naukowcy w
artykule opublikowanym w Lancecie w 1994, wykazali, że blaszka miażdżycowa
składała się właśnie z cholesterolu zbudowanego z molekuł USZKODZONEGO Omega 6
– natomiast w badanych blaszkach miażdżycowych nie znaleziono śladu tłuszczów
zwierzęcych !! To odkrycie jest niezwykle ważne, ale … pozostało bez echa z
wiadomych przyczyn . Niektórzy naukowcy twierdzą wręcz, że REGULARNE,
CODZIENNE stosowanie takiej mieszanki olejów jest najlepszą formą zapobiegania
chorobom nowotworowym, a przynajmniej tym, które są typu pierwotnego. (wtórne
to takie, które pochodzą w efekcie działania np. promieniowania jonizującego
czy też środków chemicznych itp. ..)
Co mnie szczególnie drażni, to fakt, że w przypadku nowotworów - żywienie (jak
wyżej) ma PIERWSZORZĘDNE znaczenie, ale... który lekarz choremu na raka mówi,
że ma się odżywiać w jakiś szczególny sposób ??
Biblią chorób wewnętrznych w Polsce są dwa opasłe tomy "Choroby Wewnętrzne"
prof. Szczeklika. Jednakże w rozdziale o nowotworach nie wspomniano jednym
nawet słowem o zredukowaniu węglowodanów, chociaż wiadomo, że podawanie
węglowodanów choremu na raka jest dolewaniem benzyny do ognia. O innych
aspektach dietetycznych też nie wspomniano. Jest to podręcznik na którym
kształcą się studenci medycyny w Polsce. Standard to : chemioterapia,
radioterapia lub chirurgia. Zbyt mało uwagi poświęca się solidnemu sprawdzeniu
innych, nie standardowych metod, ale takich które w praktyce wykazują jednak
pozytywne efekty.
Pomijam tutaj inne terapie jak np. stosowanie amygdaliny (szczególnie w
połączeniu z terapią enzymami trawiennymi) czy też związków spowalniających
angiogenezę ponieważ nie odnosi się to głównego wątku.
Przepraszam z góry za chaos w tym co napisałam, ale czas mnie goni... i nie
mogę do końca wyjaśnić niektórych spraw.
Monaluiza