Uwaga. Po polskiemumu będzie.
Rozumiejąc, jak "gupio" postąpiłem, przechadzałem się we Włocławku w tę i wew tę. Spóźniony, odebrałem sobie tym czasem szansę fiatuszki dowieźć paniom, pracującym w pobliżu Piętnastu Wysokich. Panom nie mam potrzeby dowodzić, w zupełności wystarczy im moja morda i lux paliwo, które przecież produkują, w tym dla Odrzutowca.
A! Przypomniałem sobie.
Niebawem zgłoszę się po nie- będą fiatuszki i morda też będzie.
...
Tyle, że ja nie o tym.
Przysiadłem na chwilę, przytłoczony nieco brakiem źródełka w miejscu, gdzie widać stare i brakiem Go,gdzie już dreptałem nieco wcześniej.
Rekonesans zacząłem od przyjrzenia się gmachowi sądu, którego opiece powierzyłem piergaczento(w pobliżu ponoć Dark ma 1000-konnego potwora, na którym szaleje i płoszy beretowców, takich ... Bogu ducha winnych
). Już niespiesznie, bowiem spóźniony, podszedłem do dzieła unijnego współodnowiciela.
Pod słońce prezentuje się jeszcze okazalej, rzekłbym monumentalnie, jak na dzieło.
Porażony blaskiem, a niezrażony niepowodzeniem podjąłem trop ku innym unijnym dziełom. ... Burmistrz, on powinien wiedzieć co nieco.
Niestety, tam, gdzie byłem, jego też nie było. Rozumem, Źródełkowemu memumu młodszemu wręczał plastikowe, przejrzyste błyskotki, znaczy takie cacka na półeczkę i nie mógł być tam i tu na raz. I właśnie w tym miejscu, dacie wiarę!, myśl przypełzła ku mnie. Cyganka. Cyganka zawsze, ale to zawsze akurat mnie Prawdę powie. Jest tam w pobliżu drugi Teatr, Nasz, o którym Unia widać zapomniała.
W tym właśnie miejscu dziękuję pismem młodemu kierowcy srebrnego Golfika o numerze lakieru L...
, który specjalnie dla mnie zatrzymał samochód nieco wcześniej, niż wynikałoby to z rozkładu ulic na skrzyżowaniu.
Niech mu moherowy beret nie zaszkodzi.
Cyganka, jak to ona, klucząc, zaprowadziła mnie na Stary Rynek. Po drodze mijałem patologię, którą bidujący humanitarni humaniści mają w ... Enigmie i nieuprzątnięte ruiny, widać wojna o coś trwa.
W koło sama lumpernia- uśmiechnąłem się pod wąsem, gdyż, jak to w Odrzutowcu bywa, ... golenie miało być dopiero wieczorem, późnym wieczorem.
Sprawdziłem też, czy może kto zapomniał czegoś zrobić, ale nie, wszystko jest olrajt.
Znaczy, w tamtym kierunku, póki co, jest czerwone.
Wracając do piergaczengo'a, a koło Teatru, oczom moim ukazał się błogosławiony widok. Dzieciarnia publicznie została powierzona trójcy, a gdybym zechciał posłużyć się alegorią, bowiem tak ją rozumem, Nadopiekuńczej Trójcy.
Pochyliwszy się nieco pod rozmachem przedsięwzięcia (trudna sztuka uników w marszu), z okien samochodów tego z pewnością nie widać, a Goście Teatru raczej piechotą nie chadzają, gdyż nie o to kolejne dobre władze walczyły, kontynuowałem marsz, akurat wypadło, że po ulicy Wojska Polskiego.
I nagle, dacie wiarę!- aż łeb mi się uniósł radośnie. Zarżałem, cytując klasyka filmu: - "Mleczyk, jak on żyje, to i mymy żyjemy1".
A co z tego w chilę potem wynikło, czteryhahahaha i czterdzieścidwieminuty w jeden daj, ... znaczy 5*daj, daj, daj, daj, daj. I co- moszna? I co- da się?
Nie pytam!