MORGANO
Go
|
DOKTOR JAN KWAŚNIEWSKI (73) ARTYKUŁY O ŻYWIENIU OPTYMALNYM KTÓRE UKAZYWAŁY SIĘ NA ŚLĄSKU W KATOWICACH W DZIENNIKU ZACHODNIM Zebrał i przepisał. Morgano
Jeszcze o skazanych na tucz
Lotnicy wojskowi w Polsce byli od dawna odżywiani najgorzej ze wszystkich grup zawodowych i społecznych. Musieli zjadać ogromne ilości pożywienia w kaloriach i to pożywienia o najbardziej szkodliwych proporcjach między białkiem, tłuszczem i węglowodanami. Każda zmiana diety tych ludzi była zmianą na gorsze. W tabeli przedstawiłem normy żywienia lotników wojskowych w Polsce głównie po to, aby Czytelnicy wiedzieli jak żywić się nie należy.
W każdej kolejnej zmianie diety zmniejszano ilość kalorii i białka, zwiększono zawartość tłuszczu, zmniejszono ilość węglowodanów. Do 1971r skład diety lotników teoretycznie nie był jeszcze najgorszy, ale praktycznie był takim już od 1954r., Dlaczego? Lotnicy nie byli w stanie zjadać tak dużo. Według badań, na stole pozostawało niezjedzone około 1000 cal na jedną osobę. Produkty pochodzenia zwierzęcego były zjadane, natomiast pozostawały na stole produkty pochodzenia roślinnego, głównie chleb, kasze, makarony, ziemniaki.
Normy Żywienia lotników wojskowych w Polsce I ich porównanie do diety optymalnej Rok B T W Stosunki między B:T:W Wprowadzenia Kcal w gramach w gramach w% energii 1954 5881 196 233 779 1: 1,14 : 3,95 13:34:53 1957 5386 175 207 700 1: 1,22 : 4,00 13:35:52 1971 3237 122 135 381 1: 1,10 : 3,10 15:38:47 1970x 2251 110 109 208 1: 1,10 : 1,88 20:44:36 optymalna* 1895 50 175 30 1: 3,50 : 0,60 10:84: 6 optymalna** 1635 30 150 30 1: 5,00 : 1,00 7,3 : 85,4 :7,3 x - dieta odchudzająca dla lotników * - dieta optymalna średnio dla chorych ** - dieta optymalna średnio dla już zdrowych Uwaga: powyższe normy dla żywienia optymalnego są orientacyjne dla człowieka dorosłego, o wadze 60kg, przy umiarkowanej aktywności fizycznej, żyjącego w klimacie umiarkowanym na nizinach.
To powodowało, że faktyczne propozycje między białkiem, tłuszczem i węglowodanami były zbliżone do najgorszych dla człowieka. Od początku tłuszcz był głównym źródłem energii, a z węglowodanów było tyle energii ile było potrzeba, aby dieta była najgorszą dla człowieka. W końcu lat sześćdziesiątych na stres reagowało żarłocznością 90 % lotników wojskowych. Nie stwierdzono przy tym, by bodaj jeden kandydat przyjęty do szkoły lotniczej, przy przyjęciu reagował na stres w ten sposób, nie było też wśród nich ani otyłych, ani ludzi z nadwagą.
Droga do nieba? Każdy prawie z reagujących na stres żarłocznością jest otyły, lub ma nadwagę. Dla czytelników otyłych a reagujących na stres żarłocznością informacja podana wyżej jest szczególnie ważna. Oznacza ona, że ich otyłość nie jest wrodzoną, czy uwarunkowaną genetycznie, że żarłoczność pod wpływem stresu jest skutkiem określonego modelu żywienia. Nie, dlatego człowiek tyje, że po zdenerwowaniu rzuca się na jedzenie, a dlatego, że otyłość i taka reakcja na stres mają wspólną przyczynę wyższą, czyli określone, nieprawidłowe odżywianie. Otyłych lotników trzeba było odchudzać. Przebywali na 3-tygodniowych turnusach. Byli obciążani dużymi wysiłkami. Spożywali o wiele za dużo białka, a węglowodanów dokładnie akurat tyle, ile spożywają wszyscy chorzy na hiperlipidemie pierwotne, przy których żyje się bardzo krótko. Jaki był efekt 3-tygodniowego odchudzania lotników? Na podstawie prac wykonanych przez lekarzy z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, średni "spadek" wagi wynosił plus 3,5 kg. Tak było w ośrodku położonym wysoko w górach. Na mazurach przyrost wagi był nieco mniejszy (!) Niedobór tlenu w górach jest czynnikiem zwiększającym wytwarzanie własnego tlenu z węglowodanów, przy zamianie ich na tłuszcze i cholesterol. Wiedziałem jak ogromne szkody powodowało tuczenie lotników. Nie wolno mi było milczeć. Po wspomnianej konferencji napisałem list do ministra obrony narodowej, w którym omówiłem zło, podałem jego przyczyny oraz zaproponowałem skuteczne środki zaradcze. Sprawą osobiście zainteresował się minister z wiadomym skutkiem.
Nieomylne autorytety. Otrzymałem odpowiedź podpisaną przez pułkownika (wówczas) Janiszewskiego, że "najwyższe w tym względzie autorytety absolutnie nie podzielają waszych poglądów". Już wówczas poglądów nie miałem. Albo wiedziałem, a gdy nie wiedziałem, wiedziałem jak mogę się dowiedzieć. "Upadek wszelkich autorytetów musi znaleźć swoje odbicie również w nauce" - napisał wiedzący ks. Prof. Włodzimierz Sedlak. Podobnie o autorytetach mówił Vanini, Kant, Goethe i inni myślący ludzie. "Autorytety są główną przyczyną tego, że ludzkość stoi w miejscu - napisał Goethe, największy niemiecki pisarz i myśliciel - jak piszą o nim w encyklopedii. "Mechanizmy nauki już od dawna mielą inteligentnych i zdolnych, zostawiając słabizny intelektualne" - napisał Sedlak. W czasach PRL sito było tak gęste, że żaden inteligentny i zdolny człowiek nie mógł w nauce nic zdziałać. Nic też dziwnego, " że nauka stała się uczonym trupem myśli" jak wiedział Sedlak. W polskiej biologii i w polskiej medycynie nie było (poza Sedlakiem) żadnego istotnego osiągnięcia. Niskie zarobki uczonych w naukach podstawowych zupełnie uniemożliwiały ich lepsze odżywianie a to zupełnie uniemożliwiło pojawienie się ludzi myślących wśród uczonych. " W Polsce siedzi się nad metodami siedzenia w nauce" - napisał słusznie Sedlak.
O selekcji negatywnej. Ludzie na najwyższe stanowiska w Polsce byli dobierani wyłącznie drogą selekcji negatywnej. Najbardziej upośledzeni na umyśle stawali się najwyższymi autorytetami. Żadne rozsądne argumenty do ich głów się dotrzeć nie mogły. Musieliśmy stawać się coraz to bardziej chorym narodem i o wiele biedniejszym, niż moglibyśmy być, przy odrobinie rozsądku u rządzących. A tego nie było. I nadal nie ma. Napisałem ponownie. Zdradziłem przy tym najbardziej tajną tajemnicę państwową, gdy napisałem, że "najwyższe w tym względzie autorytety" są stadem bezrozumnych baranów zupełnie nieznających się na rzeczy. Napisałem, że minister został przez nich po prostu oszukany i wprowadzony w błąd. Pisałem, że jest źle, że wprowadzone zmiany spowodują jeszcze większe szkody, że jeśli się nie wie, zdania są podzielone, a rezultaty dotychczasowego postępowania są fatalne, to trzeba nadal szukać, trzeba przeprowadzić rozumnie zaprogramowanie doświadczenia. Odpowiedzi nie otrzymałem. Gdy minister stał się jeszcze większym autorytetem, gdy awansował (się) na kolejne najwyższe stanowiska w partii i w rządzie, nie przestał wierzyć w autorytety a rozsądek nie mógł mieć i nie miał dostępu do jego umysłu. Wśród ludzi nauki trafiali się jednak tacy, którzy rozumieli, co się do nich mówi i którzy, w miarę możności, pomagali mi w mojej pracy. Warto o nich pamiętać. Byli to prof. prof. Bolechowski, Żółkowski, Rafalski, Aleksandrowicz, doc. Czesław Półtorak, biochemik dr Wł. Ponomarenko. Prof. Szczygieł rozumiał, ale ani nie pomagał, ani oficjalnie nie szkodził.
JAN KWAŚNIEWSKI
|