MORGANO
Go
|
DOKTOR JAN KWAŚNIEWSKI (112) ODPOWIADA NA LISTY CZYTELNIKÓW KTÓRE UKAZYWAŁY SIĘ NA ŚLĄSKU W KATOWICACH W DZIENNIKU ZACHODNIM Zebrał i przepisał. Morgano
Minęło siedem miesięcy odkąd stosuję dietę optymalną, czuję się dobrze i jestem silniejsza. Mogłam już odstawić sorbonit i biorę tylko pół tabletki na serce. Wyleczyłam się z cukrzycy i żadnych tabletek nie biorę. Rzadko i krótko mam arytmię, a miałam codziennie, cały czas. Bóle głowy mam małe i rzadko. Nie muszę w nocy wstawać z moczem, a przedtem wstawałam do pięciu razy. Nie "puchnę" i nie biorę tabletek na odwodnienie. Bóle kręgosłupa się zmniejszyły, ciśnienie spadło, ale nie całkiem, już nie jest takie duże i nie muszę brać tyle leków. Zapisałam się na prądy w Gliwicach. Moje ostatnie wyniki: cukier 129, cholesterol całkowity 268, HDL - 6, trójglicerydy-44. E.B. z Brzegu Po siedmiu miesiącach wystąpiło w Pani organizmie szereg pozytywnych zmian. Wyleczyła się Pani z cukrzycy, już prawie ustąpiła niewydolność wieńcowa. Ustąpiła niewydolność krążenia. Wielu ludzi, chorujących na serce, wstaje z moczem w nocy. Trzeba na to zwracać uwagę. Jeśli u kogoś pojawi się konieczność wstawania z moczem w nocy, prawie zawsze jest przyczyną tego rozwijająca się niewydolność krążenia. Z powodu złego żywienia serce otrzymuje gorsze źródła energii, musi przetwarzać glukozę w szlaku pentozowym, co powoduje przyrost serca i gorszą jego pracę. W nocy serce powinno wypoczywać. Wydalanie odpadków płynnych przez nerki, bardzo obciąża pracę serca. U przeciętnego człowieka na dobę przechodzi przez nerki około 1,5 tony krwi. Z tej krwi odsącza się około 200 litrów na dobę moczu pierwotnego. Z tego moczu około 198 litrów wody zostaje w nerkach wchłonięte, co też wymaga pracy, a praca wymaga utraty energii. Serce niewydolne jest zmuszone odkładać wytwarzanie moczu na noc, bo w dzień nie jest w stanie dostarczyć dla nerek tyle krwi ile powinno, gdyż organizm kieruje ją do narządów pracujących w dzień, takich jak układ trawienny, czy mięśnie. Serce, które w nocy powinno odpoczywać, musi kierować duże ilość krwi do nerek i odpocząć nie może. Dochodzi do ciężkiej niewydolności krążenia, która ma miejsce, gdy chory wydala dużo moczu w nocy i musi wstawać wysiusiać się 4-5 i więcej razy. Pani już z moczem nie wstaje, co oznacza, że niewydolność krążenia już ustąpiła. Leki moczopędne są z zasady szkodliwe. Lepiej poprawić wydolność serca, niż brać te leki. Po kilku miesiącach nadciśnienie powinno ustąpić. Wyniki badań ma Pani bardzo dobre. Cholesterol HDL (dobry) jest wysoki, trójglicerydy bardzo niskie. Ogólny poziom cholesterolu obniży się po dłuższym czasie. Przy takim poziomie cholesterolu HDL i trójglicerydów, jaki występuje u ani, ogólny poziom cholesterolu nie ma żadnego znaczenia i może być nawet wyższy. Często bywa, że chorzy stosujący żywienie optymalne, zarówno ci, którzy wyleczyli się z cukrzycy, jak i ci, którzy na cukrzycę nie chorowali, mają na czczo poziom glukozy powyżej 100mg% do 130mg%. Jest to poziom glukozy dla człowieka na diecie optymalnej prawidłowy, ale lekarze o tym nie wiedzą. Gdy w badaniu wyjdzie cukier 120mg% lekarz mówi, że chory choruje na cukrzycę utajona i kieruje go na dalsze badania. Badać się nie trzeba. Trzeba być zdrowym. Chorzy na cukrzycę po przejściu na żywienie optymalne, już po tygodniu tego żywienia, nie powinni godzić się na badanie zwane krzywą cukrową. Polega ono na tym, że pacjentowi podaje się określoną ilość glukozy w określonych odstępach bada poziom glukozy we krwi. Jeśli komórki różnych tkanek pobierają dużo glukozy ( bo nie mają nic lepszego) to poziom glukozy szybko spada. Jeśli nie chcą glukozy, to krzywda jest "patologiczna" - według dotychczasowych wyobrażeń. Przy żywieniu optymalnym każdy człowiek będzie miał taką "patologiczną krzywą cukrową - bo jego tkanki glukozy nie chcą i nie pobierają. Przy żywieniu optymalnym, normalnym jest poziom glukozy w granicach 100-130 mg na czczo, a po jedzeniu wyższym nie bywa. U tych ludzi glukoza jest zapasowym rezerwuarem tlenu, który szybko może być wytwarzany z glukozy, po zamianie jej na trójglicerydy. Dobrze jest nosić ze sobą taki dodatkowy magazynek tlenu w glukozie, dlatego nie należy obawiać się, gdy cukier we krwi będzie na czczo wyższy niż 120 mg%. JAN KWAŚNIEWSKI
Żywienie optymalne stosuję od ponad roku. Byłam mocno schorowana i słaba. Obecnie jestem zdrowa i nic mi nie dolega. Znacznie poprawiła mi się pamięć. Ale nie o sobie chciałam pisać. W lipcu ubiegłego roku (1996) przeglądał książkę "Żywienie optymalne" mój wnuczek Dominik. Chodzi do liceum, z kłopotami zdał do drugiej klasy. Najbardziej zainteresowała go informacja, że szczury żywione w sposób optymalny miały mózg większy o 8%, a uczyły się o 40% szybciej od szczurów żywionych tradycyjnie. Zapytał: " Babciu, a co by było, gdybym i ja zaczął stosować to odżywianie? Jeśli łatwiej by mi przychodziła nauka, to nie musiałbym się tyle uczyć, żeby jakoś zdawać”. To był najważniejszy powód, dla którego wnuczek zaczął stosować żywienie optymalne. Żywi się w ten sposób już prawie rok. Wystąpiły w nim ogromne zmiany, wszystkie na lepsze. W pierwszej klasie liceum był jednym z ostatnich, drugą ukończył jako prymus. Prawie wszystkie oceny ma celujące. Zrobił się chłopak wspaniały, mądry, spokojny, nie nerwowy, a najważniejsze, że rozumie, co się do niego mówi. Z wnuczkiem rozumiemy się bez słów. Znacznie więcej czasu poświęcał na sport. Na koniec roku, dzięki głównie Dominikowi, szkoła zdobyła pierwsze miejsce w koszykówce, siatkówce i w piłce nożnej. Szkoła nosiła go na rękach. Gdy inni tracili siły, on był zawsze sprawny, nie męczył się, nie brakowało mu powietrza. Czy jest możliwe, aby chłopiec w okresie jednego roku tak radykalnie się zmienił fizycznie i psychicznie? Ja wiem, że wszystko to zawdzięcza żywieniu optymalnemu. Szkoda, że nie wiedzą tego inne babcie i rodzice dzieci, które chorują kiepsko się uczą, siedzą przed telewizorem zamiast zajmować się sportem. Piją, palą, biorą "prochy" i "kompoty". U Dominika jest to nie do pomyślenia. Dziękuję w imieniu wnuczka, z którym wreszcie mogę porozmawiać na wszystkie tematy, z którym się dobrze rozumiem i który się dobrze rozumiem i który mnie słucha i wcale nie uważa za "wapniaka". Oczywiście przez ten rok i ja się bardzo zmieniłam. To, co dawniej uważałam za dobre, wcale nie jest już takie dobre, a to, co medycyna zabrania ludziom jako najbardziej szkodliwe, okazało się być dla mnie i mojego wnuczka - najlepsze, to, co jest zalecane jest najgorsze. Czy tak być musi? I.P. z Wodzisławia Śl.
Naturalną potrzebą dziecka odżywianego optymalne jest praca i ruch fizyczny. Ruch wzmacnia stawy, ścięgna, wiązadła, kości, mięśnie, układ krążenia, czy oddychania, jest bardzo korzystny dla poprawnej czynności mózgu. Kotarbiński pisał, że praca jest to zespół czynności o charakterze udręki, podejmowana wówczas, gdy grozi widmo niedostatku. Ale napisał również, że ludzie głębsi (mądrzejsi) biorą się do pracy nawet wówczas, gdy im żaden niedostatek nie grozi. Nieszczęściem naszego narodu jest, że prawie nie mamy ludzi biorących się do pracy tylko, dlatego, że są "głębsi". Dominik po przejściu na żywienie optymalne szybko stał się tym "głębszym". Uczy się lepiej od innych, znacznie łatwiej przychodzi mu nauka, bardzo lubi wysiłek fizyczny, jest sprawniejszy i silniejszy od rówieśników, ma lepszy refleks, zatem w sporcie zawsze jest o ułamek sekundy szybszy od innych, którzy inaczej się odżywiają. Dzieci same z siebie powinny wiedzieć, że okres dzieciństwa i młodości, jest okresem, który najbardziej decyduje o ich późniejszym życiu, zarobkach, rodzaju pracy, zdrowiu, długości życia i jakości wieku podeszłego. Powinny intensywnie pracować, a nie bawić się, chodzić na dyskoteki, czy siedzieć przy telewizorze. W telewizji jest bardzo mało programów, które mogą młodego człowieka nauczyć czegoś dla niego pożytecznego, co przyda się w jego późniejszym życiu. Za to jest dużo reklam, które zachwalają z zasady produkty spożywcze najbardziej szkodliwe dla dziecka, lub zupełnie bezwartościowe, które w efekcie też są szkodliwe, bo wydaje się na nie pieniądze, które można byłoby wydać na produkty pożyteczne dla dziecka i pożyteczne dla jego organizmu. Najważniejszą dla przyszłości narodu jest wartość biologiczna dzieci i młodzieży. To jest najlepsza inwestycja dla narodu. Dla każdej jednostki najlepszą inwestycją na przyszłość jest inwestowanie we własną głowę. "Ta inwestycja jest zawsze najlepsza i nigdy nie ulega dewaluacji" - pisał ks. Prof. Włodzimierz Sedlak. Dopóki na sporcie można zarobić duże pieniądze, należy tę możliwość wykorzystać, jeśli posiada się biologiczne predyspozycje do uprawiania sportu. To, co młodzieniec zarobi na sporcie, powinien inwestować głównie we własną głowę, a większe środki materialne ułatwiają inwestowanie w głowę własną i w głowy swoich dzieci. "Ludzie nie mają żadnego własnego rozumu" - pisał Staszic. Przyczyną tegoż braku rozumu, którego brakuje u prawie wszystkich ludzi, jest niekorzystne odżywianie organizmów ludzkich, które ZAWSZE jest przyczyną patologicznej czynności mózgów ludzkich. To nie młodzież jest zła. To dorośli, właśnie z braku rozumu u siebie powodują, że młodzież jest zła. Jeśli babcie chcą mieć zdrowe i wartościowe wnuki, powinny zacząć od siebie, jak to zrobiła pani. W ten sposób i rodzice mogą doczekać się dobrych dzieci. JAN KWAŚNIEWSKI
|