Autor
|
Wtek: białaczka (Przeczytany 590507 razy)
|
elmo
Go
|
Tak sobie pomyślałam na dobranoc .... ...może niektórzy nie lubią wiedzieć i mieć własne zdanie? Może lubią, aby ktoś inny wiedział za nich i podejmował decyzje? Ale tez sobie tak myślę....,że nawet małe dzieci się buntują i przedstawiają swoje zdanie,dopytują się,szukają,sprawdzają ,bo nie wierzą na słowo człowiekowi doświadczonemu,sami chcą doświadczyć ucząc się przy tym czegoś nowego... Czemu więc nie spotyka się tej cechy u dorosłego człowieka?.....co najmniej zastanawiające,tym bardziej ,że nic nie jest pochowane,wszystkie informacje w zasięgu ręki....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
malgo35
Go
|
Może jednak jest możliwe, może jej wiara (bo na pewno nie wiedza) podpowiada, iż należy ufać, że świat jest tak skonstruowany, że nie może opierać się o lenistwo, prywatę, egoizm, partactwo czy nieuctwo. Może kilka naszych zdań zostanie, może wykona jakiś ruch, może zada sobie chociaż kilka pytań po tym, co przeczyta, może zwycięży logika, a może ... Jest jeszcze taka młoda, kiedy byłam w jej wieku także wierzyłam, z czasem jednak ponad wiarę zaczęłam wybierać wiedzę. W życiu spotykamy w każdym fachu częściej partaczy, niż specjalistów: glazurnicy, dentyści, kosmetyczki, mechanicy samochodowi, nauczyciele... Im dłużej żyjemy tym częściej się o tym przekonujemy. Nie powinno tak być ale tak właśnie jest i środowisko lekarzy nie jest w tym odosobnione. W zawodach, w których odpowiedzialność za podejmowane decyzje spada bezpośrednio na podejmującego zdarza się to znacznie rzadziej.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
Mam jeszcze jedno pytanie ,do Ciebie Maju : Ale odpornosc to nie wszystko.
Czy to Twoja myśl i wiedza, czy Twoich lekarzy hematologów?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
Jest jeszcze taka młoda, kiedy byłam w jej wieku także wierzyłam, z czasem jednak ponad wiarę zaczęłam wybierać wiedzę.
A ja jak byłam dzieckiem,potem nastolatką ,to wierzyłam w Boga i oddawałam się Jego opiece.Teraz ,gdy jestem matką-również Ale to wcale nie oznacza,że nic nie robię i jestem zamknięta na naukę Zawsze proszę Boga, aby kierował moimi ścieżkami ,abym spotykała na swojej drodze ludzi mądrych i dobrych,aby chronił mnie od zła,które rozpanoszyło się na świecie. Mam jednocześnie świadomość tego,że tak musi być ,bo musi zostać coś udowodnione,a mianowicie to,że człowiek nie jest w stanie nic zrobić aby zapewnić spokój i pokój na świecie bez pomocy Boga. Myślę,że Maja dobrze trafiła ,ale teraz od niej zależy czy skorzysta z tych wszystkich informacji PS.A tak na marginesie to, co jakiś czas mi wpada do glowy...memento mori
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
Trudo zeby jedzenie prawie samego tłuszczu było w jakikolwiek sposob zdrowe.Organizm człowieka potrzebuje wszystiego do zdrwia.Zarowno tłuszczu jak i cukru . Przepraszam,Maja ale ty niestety nie masz zielonego pojecia,co oznacza Dieta J.Kwasniewskiego, rowniez jakie produkty sa zalecane do spozywania w czasie przebiegu choroby,np.bialaczki to dla ciebie wielka niewiadoma, a ty zamiast tracic czas powinnas przejsc na str.www.dr-kwasniewski.pl i dokladnie zapoznac sie z zasadami diety, wtedy gdy czegos nie zrozumiesz mozesz pytac,tu na Forum jest wiele ludzi,ktorzy wyleczyli sie z przeroznych chorobstw i chetnie wymieniaja sie doswiadczeniami,nie rezygnuj tak szybko,nie podcunaj galezi na ktorej siedzisz,kontaktowalas sie z lekarka Ewa Bednarczyk -Witoszek???podawalam ci juz jej adres,reszte moze poczytac tutaj na Forum, jest rowniez mozliwosc wyjazdu do jednej z Arkadii,by nauczyc sie wprowadzenia zasad Diety Optymalnej w zycie, uwierz mi tam nie ma samego tluszczu na talerzu,powiem ci ,ze nawet tego tluszczu w wielu posilkach nie da sie dostrzec golym okiem,
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rajano
Go
|
czemu nic nie wie o tej diecie? Widzisz Maja, a Ty wiesz o tej diecie i jakie masz podejście? więc sama sobie odpowiedziałaś. A jakie żywienie zaleciła Ci Pani hematolog? czy uzasadniła co masz jeść i dlaczego? a czego nie jeść? możesz powiedzieć. Sama widzisz jaką wagę Pani hematolog przywiązuje do odżywiania, oczywiście możesz sie odzywiać tak jak Ci zaleca, ale do tego trzeba mieć "końskie zdrowie". P.S. Pani hematolog raczej nie zna diety optymalnej bo dieta optymalna nie polega na odżywianiu sie samym tłuszczem, sama sie przekonałaś jakie podejście do odżywiania w chorobie nowotworowej mają lekarze ( na szczęście nie wszyscy lekarze). Pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
hej Ja nigdy nie przejdę na dietę optymalną... Maju! Wypada Ci pogratulować świadomego wyboru i życzyć szybkiego uporania się z chorobą.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
toan
Go
|
No i nie wolno rezygnować z zaleceń hematologów. Oni wiedzą najlepiej jak radzić sobie z białaczką!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
malgo35
Go
|
No i nie wolno rezygnować z zaleceń hematologów. Oni wiedzą najlepiej jak radzić sobie z białaczką! Wiedzą, wiedzą, każdy nowotwór leczą od lat siedemdziesiątych tą samą metodą, a i skutki uboczne tegoż leczenia potrafią już nieco ograniczyć. Trzeba się bardziej modlić i więcej wierzyć.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Wiedzą, wiedzą, każdy nowotwór leczą ... Oni nie leczą nowotworu, tylko starają się go zniszczyć skutecznie, a czy pacjent przetrzyma? - a to już schodzi na drugi plan .
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
malgo35
Go
|
To może wrócimy do tematu założyciela tego wątku.
Wojciech, odezwij się, powiedz jak się czujesz, czy bierzesz Glivec? Czy zrezygnowałeś z mącznych potraw?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
Padło tu takie stwierdzenie,nota bene jakże wzruszające Kiedy ja zrezygnowałam z przeszczepu Dr Jakubas prawie sie popłakała...
Tak sobie pomyślałam...zionie mi tu niedojrzałością emocjonalną i to nawet nie na poziomie dziecka kilkuletniego,bo takie dzieciaki są bardzo dociekliwe,mają swój własny charakter... Kurczaki...niektórzy lubią tkwić we własnej chorobie,znajdują się w ten sposób w centrum uwagi,wszyscy skaczą koło nich,rodzice płaczą,a dziecko histeryzuje,rwie wenflony,ucieka z oddziału,nie chce się godzić na różne rzeczy,ale to nie wynika z tego,że podjęło jakąś świadomą ,słuszną decyzję,ale z tego,żeby odwalić jakąś szopkę. Ale dokąd ona prowadzi? To tylko złudzenia,bo nikt nie jest w stanie nam pomóc tak,jak my to możemy,no chyba ,że chodzi o malutkie dzieci,wtedy to rodzice podejmują decyzje. Odpowiedzmy sobie na kilka pytań: Czy lekarz żyje chorobą każdego pacjenta?Czy ,gdy kończy pracę,to zabiera cudze problemy do własnego rodzinnego domu?Czy też zajmuje się własną rodziną,dziećmi,własnym życiem,własnymi problemami?Nie zapominajmy,że lekarze,to tez ludzie,którym życie nie szczędzi problemów. Czy lekarz wyjeżdżając na urlop,gdy tymczasem ktoś (jego pacjent) walczy z chorobą ,to rozmyśla o nim (tak jak najbliżsi pacjenta) i płacze po kontach?Czy też poświęca czas własnej rodzinie? No przecież ,gdyby lekarze rozpamiętywali,przeżywali każdą chorobę,każdą śmierć dorosłego czy dziecka,to sami powariowaliby ze stresu.A czy na tym polega praca lekarza?NIE.Praca lekarza polega na zajmowaniu się pacjentem jako kolejnym chorym "egzemplarzem" na którym przeprowadzane są doświadczenia w zakresie medycyny . Taka jest rzeczywistość. Jakby nie był uczuciowy lekarz,to i tak nie martwi się o pacjentów w równym stopniu,co rodzina pacjenta i on sam. Nie oszukujmy się więc zatem,myśląc ,że ktoś tak wielki jak lekarz się o nas martwi i nie dowartościowujmy się w ten sposób ,bo jest to co najmniej naiwne podejście do rzeczywistości,ale jeśli ktoś tak lubi żyć ,to jego sprawa ,nie ma o czym mówić....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rajano
Go
|
Oni nie leczą nowotworu, tylko starają się go zniszczyć skutecznie, a czy pacjent przetrzyma? - a to już schodzi na drugi plan . I wręcz zerowe znaczenie przywiązuja do żywienia w chorobie nowotworowej. A przecież jeść musi każdy (zdrowy czy chory), i chyba lepiej jeść tak aby "maksymalnie dołożyć rakowi" i maksymalnie wzmocnić organizm. Ale oni mają to totalnie gdzieś, za to do bezpodstawnego, wręcz kłamliwego starszenia dieta optymalną to są pierwsi, i robią to skutecznie choć, sami nie wiedzą na czym to żywienie polega. Pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
isabelle
Go
|
Oni nie leczą nowotworu, tylko starają się go zniszczyć skutecznie, a czy pacjent przetrzyma? - a to już schodzi na drugi plan . I wręcz zerowe znaczenie przywiązuja do żywienia w chorobie nowotworowej. A przecież jeść musi każdy (zdrowy czy chory), i chyba lepiej jeść tak aby "maksymalnie dołożyć rakowi" i maksymalnie wzmocnić organizm. Ale oni mają to totalnie gdzieś, za to do bezpodstawnego, wręcz kłamliwego starszenia dieta optymalną to są pierwsi, i robią to skutecznie choć, sami nie wiedzą na czym to żywienie polega. Dokładnie tak wygląda "leczenie" nowotworów. Najważniejsza jest "święta" chemia i schematy leczenia. Jak pacjent przeżyje to dobrze, a jak nie to trudno. Najważniejsze, żeby program został zrealizowany. Dodatkowo, przynajmniej w przypadku białaczek jest tzw. randomizacja, czyli losowe przydzielanie pacjentów po zrealizowanym pierwszym etapie (ok. 1/3 z całości) do określonego programu dalszego leczenia. Na przykład wygląda to tak, że jedno pacjent idzie schematem, który trwa 7,5 miesiąca, inny ma dodatkowo 2 miesiące dłużej (powtarza ostatni protokół leczenia) a jeszcze inny 4 miesiące dłużej. W ten sposób sprawdzi się za parę lat, które leczenie jest bardziej efektywne. Pacjenci to króliki doświadczalne. O wzmocnieniu organizmu nie ma mowy. Leczenie jest przecież immunosupresyjne, a więc chodzi o hamowanie układu immunologicznego a nie pobudzanie go. Co do odżywiania to prawda, że lekarze kompletnie nie przywiązują do tego wagi. Jeżeli czegoś zabraniają jeść to tylko dlatego, że może to kolidować z leczeniem albo z tego powodu, że organizm jest wyniszczony chemią (np. wątroba). Na pewno nie ma żadnych zaleceń co do odżywiania, które miałyby na celu zwiększyć szanse pacjenta na wyleczenie. Nie znają nawet sami dokładnie skutków ubocznych podawanych leków i gdy wystąpi jakieś powikłanie to często dopiero zastanawiają się co może być przyczyną. I tak, jak napisała elmo myslenie, że którykolwiek lekarz przejmuje się akurat NAMI jest bardzo naiwne. Często nie są to lekarze z powołania i nie można zapominać, że są to tylko ludzie, którzy popełniają błędy i to niestety bardzo często. Powierzanie im swojego życia to rosyjska ruletka. A co do straszenia to też prawda. Lekarze uwielbiają straszyć, gdy pacjent choć trochę próbuje czegoś na własną rękę (chociażby tylko myślenia, co objawia się zadawaniem niewygodnych pytań). W ten sposób chyba się dowartościowują???? Gdy lekarz, który jest największym krzykaczem na naszym oddziale hematologicznym (nawet nie jest hematologiem, tylko pediatrą) dowiedział się, że mój syn nie dostaje chemii podtrzymującej powiedział, że zmniejszyłam jego szanse z 80 na 50% i żebym się modliła o to, żeby było dobrze, bo jak nie będzie to on nam tego nie podaruje! To nieważne, że zrezygnowałam z chemii w zamian wspomagając jego organizm. To według lekarzy nie wpływa dodatnio na rokowania. Ale gdyby zależało mu na dobru dziecka i gdyby był przekonany, że działam na jego szkodę to nie zostawiłby tego w spokoju. Zrobiłby wszystko, żeby ratować jego życie. Ale mu nie zależy, tym bardziej, że tak naprawdę nic nie może zrobić. Leczenie podtrzymujące jest ryzykowne i szkodliwe i nikt nie zagwarantuje, że zapobiegnie nawrotowi. Pan doktor zapytał nawet po co ta farsa z przychodzeniem na wizyty kontrolne i że na następną nie muszę przychodzić. Ja na to, ze wiem, ale i tak będę przychodzić. Niech wiedzą, że można inaczej. I ciekawe dlaczego mój synek czuje się świetnie po roku i 4 miesiącach od zakończonego leczenia??? Dlaczego u innych dzieci następują nawroty nawet już po miesiącu leczenia podtrzymującego albo czasem po roku? Gdzie są te zabłąkane kamórki nowotworowe, które ukryły się przed chemią? Na co czekają tyle czasu? Całe 1,5-roczne leczenie podtrzymujące w leczeniu białaczki polega na hamowaniu działania układu immunologicznego. Podaje się chemię w tabletkach, która niszczy składniki krwi, głównie białe krwinki. Ich poziom nie może być wyższy niż 3-4 tys. (norma od 4 do 10 tys.). Jeżeli jest wyższy to dawki leków zwiększa się o 50%. Chemia ta jest bardzo toksyczna i powoduje w dalszej przyszłości zachorowania na inne nowotwory.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Wojciech
Newbie
Pe:
wiadomoci: 65
|
To może wrócimy do tematu założyciela tego wątku.
Wojciech, odezwij się, powiedz jak się czujesz, czy bierzesz Glivec? Czy zrezygnowałeś z mącznych potraw?
Czuje się bardzo dobrze, Glivec biorę od 3 tygodni, z produktów zbożowych zrezygnowałem całkowice , nawet kaszanke jem gryczaną, mleczne rotuje co 5 dni. Pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
D.O. od 12. VII.2007 74 kg/180cm
|
|
|
malgo35
Go
|
Trochę się zmartwiłam Twoim milczeniem, niepostrzeżenie Twój wątek zmienił adresata. Cieszę się, że oceniasz swoje samopoczucie jako bardzo dobre Pytaj jakbyś miał jakieś wątpliwości co do ŻO, ja akurat nie podejmę się radzenia ale jest tu kilkoro, którzy mogą, chcą i potrafią pomóc.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
maja87
Go
|
"I tak, jak napisała elmo myslenie, że którykolwiek lekarz przejmuje się akurat NAMI jest bardzo naiwne. Często nie są to lekarze z powołania i nie można zapominać, że są to tylko ludzie, którzy popełniają błędy i to niestety bardzo często. Powierzanie im swojego życia to rosyjska ruletka"
Tak bardzo krytykujecie lekarzy...a czy pan Kwaśniewski to nie jest czasem lekarz?I czy przechodząc na jego dietę przypadkiem nie zaufalisie WŁASNIE lekarzowi???
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
slawek
Go
|
"I tak, jak napisała elmo myslenie, że którykolwiek lekarz przejmuje się akurat NAMI jest bardzo naiwne. Często nie są to lekarze z powołania i nie można zapominać, że są to tylko ludzie, którzy popełniają błędy i to niestety bardzo często. Powierzanie im swojego życia to rosyjska ruletka"
Tak bardzo krytykujecie lekarzy...a czy pan Kwaśniewski to nie jest czasem lekarz?I czy przechodząc na jego dietę przypadkiem nie zaufalisie WŁASNIE lekarzowi???
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
slawek
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|