Autor
|
Wtek: Polska sercem (Przeczytany 936199 razy)
|
Daniel_dn
Go
|
Ali nie wiem czy dobrze Ciebie zrozumiałem. Twierdzisz, że jak odrzucimy zło w obecnym systemie, to już wszystko będzie w porządku. Każdy system aby funkcjonował prawidłowo musi być spójny wewnętrznie i temu samemu prawu podlega każdy element tego systemu. Nasz jest w tylu miejscach nie spójny, że jak usuniemy te zepsute elementy, to całość zamieni się w gruzy. To tak jak z wielkiej budowli powyciągasz cegły zmurszałe. Gdy tych cegieł jest zbyt dużo, budowla zawali się. Niektórych nie da się wyciągnąć z tego samego powodu. Podobnie jest z naszym ustrojem.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
Naszła mnie refleksja co do tego wątku. Męczę go już długo, a w zasadzie większość treści jest nadal ukryta. Nie dlatego, że tak zamierzałem, tylko dlatego, że nie znalazł się nikt kto byłby zainteresowany tą wiedzą. Widocznie jest jeszcze za wcześnie na dalszy etap zdrowienia, gdy ciała jeszcze niedomagają. Jest to etap dla wyleczonych z odbudowaną sprawnością fizyczną. Oni są jak skała, bo już nigdy nie zmienią swojego sposobu odżywiania. Dostali dar od Boga, ale niektórzy uważają, że tylko sobie to zawdzięczają. To nic, że oni są jak zdrowe dęby, potężne i twarde, ale nadają się tylko do palenia, bo są za bardzo poskręcane. Jest jednak nadzieja, że następne pokolenie będzie już nadawać się jako budulec, bo w młodości nie będzie nękane chorobami. Budulec czego? Tego co mogą zrobić silni zdrowi ludzie, a mianowicie tworzyć silną zdrową społeczność miłującą Boga i siebie nawzajem. Zastanawiałem się czy nie poprosić Toana aby wymazał ten wątek i dać sobie spokój. Jest w nim tyle moich postów, które same mnie zadziwiają, że to napisałem. Jednak nadal w całości tworzy to jedną logiczną całość i nie wolno mi tego porzucić. To tak jakbym świadomie wyrzekał się Boga i pozbawiał się życia. Trudno mnie zrozumieć, tak jak trudno zrozumieć odwróconą piramidę żywnościową dla tych co od dzieciństwa uważali, że to jest dobre dla nich, bo tak uważali jego rodzice i dziadkowie. Tego uczono go w szkole i to słyszał w radiu, w telewizji, od lekarza i profesora. To co teras wydaje się głupie, naiwne, utopią za jakiś czas będzie prawdziwą wiedzą. Może tu tego nie widać, ale ten temat się rozwija.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
fewa
Go
|
Daniel Twoje poglądy można by wypunktować: 1- nie brać udziału w wyborach/ chyba, że się wie na 100% że ta osoba będzie uczciwa/ 2- nie robić zakupów w sklepach które są otwarte na okrągło 3- nie kupować towarów od producentów ktore nie przestrzegają prawa Bożego Teraz tak co do punktu 1 - jaka musi być frekfencja aby wybory były niewazne? 2 - większość sklepów są otwarte7 dni w tygodniu 3 - większość towarów pochodzi z Chin albo z Turcji, nasze to tylk chyba żywność Jak narazie to nie są one trudne do przeskoczenia , a co dalej,jaką masz wizję, gdy wybory były by nie ważne? Czekam na kolejne punkty
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
Miło mi Fewa, że przynajmniej starasz się, to zrozumieć. Te trzy punkty ( przepisałaś z błędami) dotyczą interpretacji prawa podstawowego jakim jest Dekalog, który określa co należy robić, aby nie szkodzić bliźniemu. Tych interpretacji jest znacznie więcej i każdy opiera się na zasadzie analizy czynu złożonego poprzez rozłożenie go na podstawowe elementy i ocenienie czy nie są krzywdzące dla bliźniego. Gdy jeden element nie spełnia tego wymogu, cały złożony czyn też go nie spełnia. W większości spraw takiej analizy nie jest w stanie przeprowadzić pojedynczy człowiek. Dlatego powstaje mechanizm obronny z użyciem najnowszych wynalazków obecnych czasów. Można starać się brać w tym udział, albo pozostać biernym.
Co do wyborów, to tak mocno jesteś wtopiona w obecny ustrój, że trudno będzie Ci zrozumieć, że nie będzie parlamentu, rządu itd. i wyborów do tych instytucji.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
nik
Go
|
Daniel, jest cos takiego w Twoich postach, co nie pozwala mi zakwalifikowac cie do licznego grona oszolomow. Tylko ze napisales juz duzo, ale ja np. nadal nie wiem, jak mialby wygladac ten ustroj, poza tym, ze wszedzie bylyby kamery . Napisz konkretnie, to wiecej ludzi sie zainteresuje. Projektow na szczescie na ziemi bylo juz wiele ale wszystkie zawiodly z banalnego powodu: braku zgody u uszczesliwianych. O ten wlasnie drobiazg sie wszystko rozbija. Nie da sie stworzyc idealnego spoleczenstwa z ludzi. Calosc to wiecej niz suma czesci, ale z przestraszonych i chorych jednostek nigdy nie wyjdzie dobre, zycziwe i przyzwoite spoleczenstwo. Nigdy. Pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rudka
Go
|
Daniel -ja chyba nawet lubie Ciebie czytac -to taka piękne . Chciałabym ,zeby tak było -wszyscy kochamy dobro ale zło sie za nami wlecze jak grzech pierworodny często nawet nie potrafimy odróżnic jedno od drugiego -sama mam z tym problemy. Juz nawet mysle ,ze w nowym porzadku swiata więcej będzie ateistów bo to najbardziej tolerancyjni ludzie i na nich może Bóg polegac . Tylko czy jak wszyscy będziemy po jednej stronie to czy ten statek nie zatonie? Nie, wątku nie likwiduj - przeciez nie tylko ja czytam.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
fewa
Go
|
Może zamiast tych wszystkich punktów, wystarczy jeden " nie czyń drugiemu to co tobie nie miłe ". Co do ustroju i rządów, wyborów to mogę sobie wyobrazić , ale trudno mi uwierzyć w to, że ludzie przy władzy tak łatwo odpuszczą. Musiała by nadejść jakaś okropna katastrofa globalna, aby ludzie się opamiętali i nie zachowywali często gorzej od zwierząt. Żeby świat był bez rządów i granic ludzie musieli by przejść tzw ewolucję. Z tymi co są obecnie to jest raczej niemozliwe. Zbyt wielu jest ludzi ,którzy uwielbiają władzę mieć nad innymi. Widzimy co się dzieje obecnie na naszych oczach. Jeden drugiemu chce wyrwać stołek spod tyłka. No, mam nadzieję, że ta powolna ewolucja się zaczęła / tylko czy my się doczekamy jej finału? /
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
Fewa ta ewolucja zaczęła się w naszej świadomości. Coraz więcej rozumiemy i łatwiej nam będzie nie pakować się w to, co jest złe. A to już jest określony porządek, który jednym przynosi dobrobyt, a drugim nędzę. "Nie czyń drugiemu, to co tobie nie miłe", to jest istota prawa Dekalogu, przedstawiona w uproszczonej formie. I takie prawo nam w zupełności wystarczy, a nie takie, z którym aby się z nim zapoznać potrzeba więcej czasu niż człowiek żyje. Nik przeczyta jeszcze raz moją odpowiedź #962 z 2007-02-03. Idealnego ustroje nie da się zbudować na Ziemi. Nie znaczy to, że mamy zaniechać wszelkich działań w tym kierunku. Jesteśmy istotami biologicznymi i nasze istnienia podporządkowane jest cyklowi życia. Rodzimy się i umieramy, a istotą jest nietrwałość, przemijalność, niedoskonałość. Na takich cegiełkach można zbudować coś co jest też nietrwałe, niedoskonałe. Wymaga jednak ustawicznej rekonstrukcji ze strony konstruktora, który stale musi wymieniać elementy, który się zużyły, odbiegają od wzorca. W tym celu każdy element konstrukcji musi być poddany ustawicznej kontroli, osądowi. Tak to widzę i stało się to możliwe do wykonania dopiero teraz. Nigdy wcześniej człowiek nie dysponował takimi możliwościami. Rudka właśnie ten statek tonie i zatonie. Buduję tratewkę, aby się uratować i może jeszcze kogoś. Sam nie jestem w stanie dużo zbudować i wielu uratować.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
właśnie ten statek tonie i zatonie. Buduję tratewkę, aby się uratować i może jeszcze kogoś. Sam nie jestem w stanie dużo zbudować i wielu uratować.
Daniel
Daniel, na czym polega Twoja obrona, aby się uratować? pozdrawiam Zofia
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
To proste, ale jednocześnie trudne. To tak jak w łańcuchu DNA znaleźć błędny gen i go naprawić. Albo naleźć błąd w programie komputerowym. Obydwa działają na kodzie binarnym czyli pojedyncza informacja ma dwa stany:1 albo 0, tak albo nie. Jedno takie pojedyncze zamienienie 1 na 0 powoduje, że całość jest bezużyteczna. W ten sposób trzeba przejrzeć cały nas system, w którym funkcjonujemy. Każda nasza złożona decyzja jak ma jeden błąd, w całości jest błędna. Tak Bóg skonstruował świat i my tą samą drogą musimy iść aby nie zatonąć w morzu ognia piekielnego.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
1. Idealnego ustroje nie da się zbudować na Ziemi 2.Rudka właśnie ten statek tonie i zatonie. Buduję tratewkę, aby się uratować i może jeszcze kogoś. Sam nie jestem w stanie dużo zbudować i wielu uratować. ad1.to gdzie??? ad2. to po co chcesz sie i innych ratowac jezeli.... patrz 1.pkt,jak to zostalo tobie przekazane,ze bedziesz drugim Noe???,moze i ktos z nas otrzymuje znaki ale nie potrafi ich interpretowac.?? Ja np.umiem spotkac osobe na ktorej b.mi zalezy nie umawiajac sie z nia.Cos mi mowi ,jakis wewnetrzny glos idz,zrob to teraz.Albo,jak kolezanka dlugo nie dzwoni,to biore jej zdjecie do reki i co??no zaraz dzwoni.Albo,ktos umiera nie na moim dyzuze,to zawsze mi sie przysni,pozegna sie ze mna.Oczywiscie staje sie tak tylko wtedy,gdy uczuciowo jestem zwiazana z tymi ludzmi.Przykladow moge mnozyc.Malzonek uwaza,ze mam sily nadprzyrodzone,psycholodzy natomiast,ze to zwykly zbieg okolicznosci.A jaki ty D.masz przeplyw energii???
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
Kodar idealny ustrój jest w niebie, bo tam nie ma grzeszników .Już o tym pisałem. Przykład ze statkiem podała Rudka, a ja tylko go sprecyzowałem. Nie zamierzam być drugim Noe, ale nie odmówię bliźniemu pomocy, gdy on mnie o to poprosi. Interpretacji jest tyle ile jest ludzi i moja też może być błędna. Dlatego trzeba rozmawiać i weryfikować je. Bo mimo, że się nie znamy zawiązuje się między nami pewna więź. Na nas jednocześnie patrzy Bóg, a dla niego nie jesteśmy anonimowi. Mimo, że widzimy tylko kawałki, materia jest ze sobą powiązana i tworzy jedną całość. Energia, która przepływa, dla nas może być jeszcze nie zauważalna, Nie znamy wszystkich oddziaływań, a są już dowody (nawet na tym forum), że tak jest i wiele jeszcze nie wiemy. Nie wykluczam istnienie telepatii i myślę, że każdy z nas czasami ma podobne odczucia jak u Ciebie. Nie potrafimy tym narzędziem jeszcze się posługiwać, ale to jest mowa nie wymagająca znajomości języka. Mowa aniołów.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Hana
Go
|
Daniel-dn czy Ty jestes po reinkarnacji??
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel_dn
Go
|
Nie jestem i taki dziwoląg jak reinkarnacja nigdzie mi nie pasuje. Hana, a Ty w to wierzysz? Jak pisałem o energii, to w takim pojęciu jak to pojmował ks. prof. Sedlak.
Daniel
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
Daniel, jest cos takiego w Twoich postach, co nie pozwala mi zakwalifikowac cie do licznego grona oszolomow. Tylko ze napisales juz duzo, ale ja np. nadal nie wiem, jak mialby wygladac ten ustroj, poza tym, ze wszedzie bylyby kamery . Napisz konkretnie, to wiecej ludzi sie zainteresuje. Projektow na szczescie na ziemi bylo juz wiele ale wszystkie zawiodly z banalnego powodu: braku zgody u uszczesliwianych. O ten wlasnie drobiazg sie wszystko rozbija. Nie da sie stworzyc idealnego spoleczenstwa z ludzi. Calosc to wiecej niz suma czesci, ale z przestraszonych i chorych jednostek nigdy nie wyjdzie dobre, zycziwe i przyzwoite spoleczenstwo. Nigdy. Pozdrawiam " Marzenie to początek rzeczywistości" Poniższy projekt bardzo mnie intryguje i jest tak bardzo inny od wszystkich dotychczasowych:"Za każdym razem kiedy otworzę telewizor i oglądam coraz bardziej ponury obraz świata staczającego się w odchłanie zła, marzy mi się szczęśliwa ludzkość i Ziemia. Marzy mi się aby ludzie mogli żyć w powszechnej zgodzie i nie mordowali się nawzajem pod jakimiś tam niemoralnymi wymówkami. Marzy mi się aby każdy mieszkaniec Ziemi miał zapewnioną pracę i godziwy zarobek, oraz aby nie musiał w obawie zastanawiać się co nastąpi jutro. Marzy mi się aby ludziom dana była możność pokojowego życia wśród podobnych do siebie bez codziennego podkreślania ich różnic w stosunku do innych ani bez problemów jakie z tego tytułu wynikają. Marzy mi się aby każdy bez przeszkód mógł wypowiadać i wprowadzać w życie moralne idee w które wierzy, zaś inni ludzie nie prześcigali się w ich powstrzymywaniu jeśli nie są w stanie udowodnić, że idee te są niemoralne. Analizując swe marzenia mam przy tym świadomość, że osiągnięcie tego wszystkiego jest nie tylko realne, ale również i proste.... #A1. Droga do doskonałości wiedzie przez pokojowe usprawnianie tego co już mamy, a nie przez mordercze rewolucje, wojny, czy zmiany ideologii: Podręczniki historii są jak krzywe zwierciadła. W wielu sprawach uczą nas bowiem najniemoralniejszego zamiast najmoralniejszego sposobu realizowania niektórych przedsięwzięć. Przykładowo, jeśli wierzyć podręcznikom historii, jedyny sposób na poprawę systemu społecznego wiedzie poprzez krwawą rewolucję, oraz poprzez zmianę ideologii którą dane społeczeństwo praktykuje. Gdyby owe historyczne przykłady odnieść do naszego codziennego życia, to byłyby one jak twierdzenie trenera sportowego że aby zwiększyć swoją siłę trzeba obedrzeć się ze skóry, albo twierdzenia lekarza że aby się odchudzić trzeba przejść operację zmiany płci. .... #A2. Co ciągle wymaga usprawnienia na naszej planecie: Być może, że zapatrzeni w dobra materialne jakie mamy w sklepach, niektórzy z nas nie widzą już niemal niczego co na Ziemi wymagałoby usprawnienia. Jednak w takim przypadku proponowałbym im zadać sobie pytanie - czy naprawdę czują się oni szczęśliwi w otoczeniu wszystkich owych dóbr. Jeśli zaś odpowiedź będzie NIE, wówczas najwyraźniej wiele wokoł nas ciągle wymaga usprawnienia. Szczerze mówiąc, ja osobiście wierzę, że dosłownie wszystko na Ziemi powinno zostać przebudowane i to na zupełnie odmiennych niż teraz fundamentach. Część B: Co w naszym życiu społecznym jest nie tak, oraz jak możnaby to zacząć usprawniać: #B1. Jaka powinna być generalna zasada usprawniania życia społecznego: Cokolwiek usprawniamy w naszym społeczeństwie, zawsze powinno to być zgodne z generalnymi zasadami filozofii totalizmu....... #B2. Osobista odpowiedzialność za każde działanie i świecka wiedza o Bogu - klucze dla moralnego (bezkrzywdowego) postępowania ludzi: Aby upowszechnić moralne postępowanie wśród ludzi, koniecznym jest ustanowić taki klimat legalno-społeczny, w którym za każde działanie ludzkie będzie osobiście odpowiedzielny jakiś indywidualny człowiek, oraz w którym wszyscy ludzie będą świadomi konsekwencji jakie dla ich działań i decyzji wnosi faktyczne istnienie Boga . Wyjaśniając to innymi słowami, aby wszyscy ludzie podejmowali wyłącznie "moralne" działania, spełnione muszą być aż dwa warunki. Pierwszy z tych warunków stwierdza, że każdy mieszkaniec Ziemi musi być świadomy, iż istnienie Boga może być i już zostało formalnie udowodnione przez naukową teorię nazywaną "Konceptem Dipolarnej Grawitacji" (opisaną poniżej w punkcie #F1). Czyli że wszystko co ktokolwiek z nas czyni, ów Bóg obserwuje w milczeniu oraz potem rozlicza z żelazną konsekwencją za pośrednictwem ustanowionych przez siebie "praw moralnych". Żadne niemoralne działanie nikomu nie uchodzi więc na sucho. Tyle tylko, że ponieważ kary są potem na nas nakładane bez uprzedniego zostania nam zaanonsowane w jakiś krzykliwy sposób, my zwykle nie potrafimy już sobie przypomnieć za co je otrzymaliśmy. A Bóg faktycznie wcale nie zna wybaczenia - tak jak dla powodów politycznych religie nam to wmawiają. Drugim warunkiem podejmowania przez ludzi tylko "moralnych" działań jest, że dla każdego działania wyznaczony musi być pojedynczy człowiek który osobiście odpowiada za wyniki tego działania. Zgodnie bowiem z totalizmem za wyniki działań NIE mogą odpowiadać całe komitety czy zespoły. Natura ludzka jest bowiem taka, że tylko po zainwestowaniu odpowiedzialności (a także zasług, dorobku, splendoru, itp.) w pojedynczego człowieka, ów człowiek osobiście dopilnuje aby działanie to było moralne i aby nikogo nie krzywdziło. Chodzi bowiem o to, aby w życiu nie dopuszczać do sytuacji najdosadniej wyrażonych dwoma chińskimi przysłowiami, mianowicie że "jeśli za łódź odpowiedzialnych jest kilku ludzi lub komitet, wtedy z całą pewnością łódź ta będzie przeciekała", oraz że "jeśli koń należy do kilku właścicieli, wtedy na pewno zdechnie on z głodu". Ponadto, tylko w sytuacji kiedy za każde działanie odpowiedzialny jest pojedynczy człowiek który w przypadku działań niemoralnych później łatwo może zostać odnaleziony i ukarany, człowiek ów będzie zainteresowany w osobistym dopilnowaniu aby działanie to było moralne, a stąd aby nie spowodowało jego ukarania kiedy przyjdzie czas na jego rozliczenie lub zwrot. Podsumowując więc ten drugi totaliztyczny warunek upowszechnienia na Ziemi wyłącznie postępowania moralnego, to nakazuje on aby za wyniki wszelkich działań odpowiedzialni byli pojedynczy ludzie. Komitety oraz zbiorowe decyzje muszą być ograniczone wyłącznie do sytuacji kiedy znaczenie ma mądrość zbiorowa, a więc np. do demokratycznego wyboru przywódców i ludzi którym powierza się odpowiedzialność, do wypracowywania generalnych kierunków i strategii, do sumarycznej oceny wyników, itp. Zgodnie jednak z totalizmem, faktyczne działania musimy nauczyć się organizować w dokładnie taki sam sposób jak je organizuje wojsko czy harcerze. Znaczy samym działaniem oraz ludźmi którzy je realizują muszą kierować indywidualni przywódcy którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za wyniki tych działań (a także których indywidualną zasługą będzie każdy sukces owego działania). Z kolei poszczególne składowe owych działań również muszą być przydzielane indywidualnym pod-przywódcom, którzy ponownie przyjmują odpowiedzialność za ich wyniki. Itd., itp. Działanie większości dzisiejszych społeczeństw zostało przez jakąś "szatańską siłę" tak złośliwie zaprojektowane, że we wszystkim co czynimy celowo pomijamy następstwa owych dwóch kluczowych czynników, tj. owej świeckiej wiedzy na temat działania Boga, oraz naszej osobistej odpowiedzialności za wszystko co tylko czynimy. Stąd wszystko co obecnie ludzie czynią zwykle dokonywane jest już zupełnie bez uwzględnienia faktu, że ów zapomniany przez nas Bóg ciagle w milczeniu obserwuje dokładnie co jest czynione oraz potem wszystko to pedantycznie rozlicza beż żadnego miłosierdzia czy przebaczania. Jeśli zaś ktoś uwzględnia już Boga, wtedy zwykle dokonuje swoich działań dla całkowicie politycznego jego zrozumienia, w którym nie liczy się z tym jakie zasady i prawa opisują faktyczne działanie tego Boga, a jedynie zważa aby ludzie realizowali polityczne ambicje danej religii. (Owe zaś polityczne ambicje danej religii wymyślają własne prawa i wymagania, które z tym co naprawdę Bóg ustanowił nie mają niemal nic wspólnego.) W podobny sposób dla każdego ludzkiego działania rozmywana obecnie jest osobista odpowiedzialność indywidualnych ludzi za wyniki tego działania. Wszakże obecnie większość decyzji podejmowanych jest przez komitety oraz zgromadzenia, w których odpowiedzialność za ich wyniki nie spoczywa na nikim konkretnym. Z kolei większość działań realizowana jest obecnie przez zespoły wykonawcze i instytucje, w których również odpowiedzialność za wyniki ulega rozmyciu na cały szereg ludzi. W rezultacie tego, zdecydowana większość decyzji i działań jakie w dzisiejszych czasach ludzie podejmują nawet nie stara się być "moralna" w oczach filozofii totalizmu. Z totaliztycznej zaś definicji "niemoralnych" decyzji lub działań wynika, że każda taka decyzja lub działanie którym nikt celowo nie nadał moralnego charakteru musi zaboleć i zaszkodzić jakimś ludziom. Wszakże w totaliźmie "niemoralne" jest to wszystko co jest dla kogoś szkodliwe bowiem odbiera temu komuś jego energię moralną. (Dlatego totalizm przykłada tak dużą uwagę do nauczania metod za pośrednitwem których każde niemoralne działanie jakie krzywdzi ludzi może być łatwo przetransformowane w odpowiadające mu działanie moralne jakie już nikogo nie krzywdzi.) Powyższe warto uzupełnić informacją, że Bóg wyłaniający się ze świeckich badań totalizmu jest całkowicie odmienną istotą nadrzędną, od boga którego opisują poszczególne religie. Dlatego faktycznie totalizm nazywa Boga z użyciem innego terminu, mianowicie "wszechświatowy intelekt (UI)". Totaliztyczny Bóg wcale nie jest owym dobrotliwym i nieco już zesklerowaciałym starcem który zapomina lub wybacza ludzkie winy, oraz upiera się aby ludzie nie używali środków koncepcyjnych ani witreo-fertylizacji. Totaliztyczny Bóg nie uznaje przebaczenia, ale też i nie ignoruje on zasług, chociaż swoje kary i nagrody rozdziela on z kilkuletnim opóźnieniem czasowym. W końcu każdemu jednak oddaje dokładnie to na co sobie zasłużył, zgodnie ze staropolskim przysłowiem "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Jest on bardziej podobny do kierowanego miłością komputera jaki dla dobra tych którymi się opiekuje z żelazną konsekwencją egzekwuje realizowanie ustanowionych przez siebie praw od każdego tak samo. Tyle że czas i sposób dania każdemu nagrody lub kary na jaką ktoś sobie zasłużył, dokonuje on w sposób jaki gwarantuje największe z możliwych korzyści zarówno dla otrzymującego, jak i dla wszystkich innych ludzi którzy będą świadomi danego losu. Totaliztyczny Bóg wcale też nie domaga się od nas poświęcania życia na nieustanne oddawanie mu pokłonów, na modlitwy, ani aby go czcić jedynie w określonych miejscach i na określone sposoby. Wysyła on nas na Ziemię do pracy i doskonalenia się, czyli aby każdy z nas świecko zrealizował tu misję dla jakiej urzeczywistnienia został przysłany, a przy okazji aby nauczył się tak wiele jak tylko zdoła. Jedyne czego ów Bóg wymaga od nas naprawdę nieustępliwie, to abyśmy w świecki sposób wypełniali pedantycznie wszystkie ustanowione przez niego "prawa moralne". Nie tylko też że nie powstrzymuje on postępu, ale wręcz domaga się abyśmy świecko i naukowo badali jego prawa, dowodzili jego istnienia, oraz empirycznie sprawdzali jego intencje, zachowania i decyzje. Nie jest więc on ani "Bogiem zadrosnym" ani nie osłania on siebie tajemnicą - tak jak to czynią bogowie poszczególnych religii. Jednocześnie jednak wszystko czyni on w sposób ogromnie dyskretny i dwuznaczny, bez nachalnego przypominania swojej obecności ani narzucania ludziom swojej woli, dając w ten sposób wszystkim szansę na posiadanie własnych poglądów oraz własnej tzw. "wolnej woli".
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
B3. Eliminowanie sekretów i tajemnic - warunkiem poskramiania zła i przestępczości: Nie można nawet sobie wyobrazić ile zła naszej cywilizacji uczyniło wprowadzenie w życie ustaw o tzw. prywatności informacji. Wszakże stare polskie przysłowie od dawna nas już o tym ostrzega że "łapać najłatwiej właśnie w mętnej wodzie". Zgodnie więc z tymi ustawami o prywatności informacji, każdy przestępca, psychopata, gwałciciel, nałogowiec, roznosiciel śmiercionośnych chorób, itp., jest chroniony przez system legalny i przez obecne prawa ludzkie. Innym, porządnym i prawo respektującym obywatelom odmawia się pozwolenia aby legalnie i oficjalnie mogli poznać przeszłość tych "czarnych owiec" którzy potencjalnie im zagrażają. W ten sposób wszystkie prawa są na służbie złoczyńców, kosztem porządnych ludzi oraz niewinnych przyszłych ofiar owych złoczyńców. Dlatego kolejnym zaleceniem totalizmu jest że prawa o prywatności informacji muszą zostać albo całkowicie obalone albo chociaż tak zreformowane, aby każdy obywatel naszej planety miał prawo do poznawania, powtarzania, upowszechniania, publikowania, itp., każdej informacji publicznej będącej prawdą na temat każdego innego obywatela Ziemi. Tylko w ten sposób ludzie będą mogli się dowiedzieć jaki rodzaj niebezpieczeństw grozi im ze strony poszczególnych innych ludzi z jakimi przychodzi im obcować. Podstawowy problem z dotychczasowym prawem prywatności informacji jest, że informację publiczną sprytnie przedefiniowuje ono w informację prywatną. Tymczasem jeśli się dobrze zastanowić, istnieje wyraźna różnica pomiędzy "informacją prywatną" oraz "informacją publiczną". Wszakże informacja publiczna jest to wszelka ta, która dotyczy i dotyka kogokolwiek innego poza daną osobą. Dlatego wszelkie nasze dane personalne (np. nazwisko, data urodzenia, dane naszych rodziców, nasz wygląd, odciski palców, itp.), a także oceny jakie otrzymaliśmy w szkole, zarobki, nieruchomości jakie posiadamy, problemy jakie mieliśmy z prawem, itp., wszystko to faktycznie jest publiczną informacją (a nie prywatną, tak jak sprytnie owa ustawa o prywatności informacji stara nam się wmówić). Natomiast "informacja prywatna" jest to taka która dotyczy lub dotyka tylko daną osobę. Przykładowo, jeśli umyjemy sobie zęby w zaciszu swojego domu, tak że w żaden sposób nie dotknie to i nie dotyczy żadnego innego mieszkańca Ziemi, wóczas wszystko na temat tego umycia jest naszą informacją prywatną. Mamy więc prawo aby nigdy na ten temat nie ujawniać nikomu obcemu, chyba że my sami zdecydujemy się inaczej. Jednak jeśli te same zęby umyjemy już w miejscu publicznym, albo jeśli powiemy cokolwiek komuś innemu, albo otrzymamy ocenę od swojego nauczyciela, albo popełnimy jakieś przestępstwo, wówczas cała wiedza na te tematy staje się już informacją publiczną i każdy powinien mieć prawo aby ją poznawać, powtarzać, upowszechniać, publikować, oraz czynić z nią co tylko zechce. Nie jest moralnym ustanawianie praw które przedefiniowują informację publiczną na informację prywatną, a potem zabraniają jej upowszechniania. Do jakich bowiem absurdów takie zamienianie informacji publicznej w informację prywatną prowadzi, opisałem to w przykładzie ze strony internetowej o nazwie podmieńcy. Ponieważ wskazany tam przykład faktycznie jest już szczytem legalnego absurdu, powtórzę tutaj opis tamtego przypadku. We wtorek, dnia 13 września 2005 roku, o godzinie 22:40, wiadomości z kanału 3 telewizji Nowej Zelandii raportowały o obywatelu nowozelandzkim który z powodu skrzyżowania się jego linii telefonicznej z jakąś inną linią, przypadkowo usłyszał jak złoczyńcy planowali popełnienie poważnego przestępstwa. Jako szanujący prawo obywatel zaraportował więc owo podsłuchane przestępstwo policji. Jak został z tego powodu nagrodzony za owo zapobiegnięcie przestępstwu? Ano nowozelandzka policja oskarżyła właśnie jego o popełnienie przestępstwa, bowiem w udokumentowany sposób złamał on "Privacy Act" (tj. prawo o prywatności informacji) poprzez oficjalne powtórzenie rzekomo "prywatnej" informacji którą niechcący podsłuchał. (Niestety, nic mi nie obiło się o uszy, że policja uczyniła cokolwiek aby złapać owych złoczyńców i aby wnieść też oskarżenie przeciwko nim.) Wiadomość o przebiegu i wynikach procesu sądzenia albo tego samogo obywatela, lub kogoś o bardzo podobnym oskarżeniu (John'a Creally) nadawana była również o godzinie 22:45 w piątek dnia 3 lutego 2006 roku, w widomościach nocnych programu 1 telewizji nowozelandzkiej (w wyniku tego procesu, "winny" zaraportowania podsłuchanej rozmowy przestępców został jednak "uniewinniony" przez sąd). Aby wszystko to było jeszcze bardziej absurdalne, w czwartek dnia 24 listopada 2005 roku o godzinie 18:30, w wiadomościach wieczornych kanału 1 telewizji nowozelandzkiej nadany został triumfalny raport policji o fakcie, że dzięki ukrytemu mikrofonowi umieszczonemu w celi więziennej udało im się nagrać na taśmie przyznanie się 3 przestępców do popełnienia przestępstwa, oraz następnie skazać owych przestępców na podstawie owego przyznania się. W dniu 16 grudnia 2005 roku, w godzinach od 18:00 do 19:10 powrócono do sprawy tego podsłuchanego przez policję zeznania w dzienniku telewizyjnym oraz w nastepującym po dzienniku programie "Close Up" na kanale 1 TVNZ. Odgrywano wówczas nawet w telewizji fragmenty nagrania rozmowy owych przestępców podsłuchane w ich celi. Problem jednak jaki tu się wyłania, to co wówczas stało się z owym prawem prywatności (tj. "Privacy Act")? Czy przypadkowe podsłuchanie prywatnej rozmowy o przestępstwie dokonywanej przez telefon łamie owo prawo, zaś celowe podsłuchanie prywatnej rozmowy w celi więziennej wcale go nie łamie. A może w świetle owego prawa prywatności wszyscy są równi - poza policją która może je łamać bez żadnych następstw legalnych? Moje dotychczasowe doświadczenie w sprawach moralności mi podpowiada, że jeśli wokół jakiegoś prawa narastają tego rodzaju paradoksy i absurdy, wówczas jest to oznaką że prawo to "niemoralność stara się promować jako legalność". To zaś oznacza, że prawo to jest sprzeczne z prawami moralnymi i z przebiegiem pola moralnego - czyli z intencją Boga. Jako zaś takie powinno ono natychmiast zostać unieważnione. Muszę się tu przyznać, że czytając gazety czasami doznaję szoku na widok owej ogromnej liczby przestępstw, nieszczęść, krzywd, oszustw, oraz złamań czyjegoś życia, których możnaby łatwo uniknąć gdyby ludzie mieli prawo poznać publiczną prawdę na temat innych ludzi jacy ich otaczają. Przykładowo, były gwałciciel gwałci gdzieś ponownie uczennice szkoły która go zatrudniła, tylko ponieważ nikt nie miał prawa poznać jego zboczonej historii. Albo gwałciciel dzieci wynajmuje sobie mieszkanie naprzeciwko szkoły aby móc łatwiej wybrać przyszłe ofiary. Albo ktoś pada ofiarą przestępstwa bo urzędy zataiły przestępczą historię jakiegoś kryminalisty - tak jak to opisano w artykule "Secrecy upsets victim of abuse", który ukazał się w nowolelandzkiej gazecie "The Dominion Post", wydanie ze Środy (Wednesday), December 28, 2005, strona A2. W imię czegoż u licha ludzie tolerują tak pomylone prawo, które wszystkie przywileje nadaje przestępcom, jednak żadnych przywilejów nie przyznaje porządnym ludziom ani ofiarom owych przestępców. Prawo do poznania publicznej prawdy jest jednym z najbardziej fundamentalnych praw ludzkich i nie powinniśmy tolerować sytuacji kiedy je brutalnie odebrano całej rzeszy porządnych ludzi tylko po to aby podmilić się kilku przestępcom i zboczeńcom. Osobiście gwarantuję tutaj każdemu, że jeśli totalizm stanie się kiedyś siłą polityczną preferowaną przez naród, wówczas nie będzie tolerował żadnych sekretów ani tajnych akt personalnych. Pod totalizmem każdy będzie mógł poznać każdą PUBLICZNĄ prawdę na temat każdego współobywatela, lub na temat każdego przedsiębiorstwa, poprzez zwykłe wejście na internetową stronę z rządowymi aktami danej osoby czy danego przedsiębiorstwa. Jeśli zaś dana osoba (czy przedsiębiorstwo) coś przeskrobie lub zadziała niemoralnie i zostanie za to oficjalnie ukarana, w owych rządowych aktach publicznych będzie to wyraźnie napisane, tak że każdy inny współobywatel (czy przedsiębiorstwo) będzie mógł sobie to podczytać oraz podejmować swe dalsze decyzje z pełną wiedzą z kim ma do czynienia. Jednym z problemów dzisiejszej sytuacji na świecie jest, że w podobny sposób jak owo prawo o prywatności informacji, obecnie coraz częściej nadużywane i wypaczane są najróżniejsze inne prawa. Najlepszym ich przykładem jest prawo copyright. Początkowo prawo copyright zostało wymyślone i wprowadzone w życie wyłącznie aby zabezpieczać finansowe interesy właścicieli danych dóbr intelektualnych. Jednak ostatnio przestało ono już służyć temu celowi. Stało się bowiem głównie narzędziem utajniania i zamykania dostępu do informacji która dla kogoś jest niewygodna. Ono również wymaga więc totaliztycznego udoskonalenia. Dlatego totalizm zaleca, że udoskonalone powinno również być prawo copyright, tak aby jego moc ograniczona została wyłącznie do sytuacji gdy ktoś czerpie zyski z danego intelektualnego dobra. Jeśli zaś ktoś używa danego dobra w jakimkolwiek innym celu niż generowanie zysku, a więc przykładowo dla zdemaskowania czyjejś niemoralnej działalności, dla dostarczenia jakiegokolwiek materiału dowodowego, dla badań, analiz, edukacji, popularyzacji, szerzenia wiedzy i świadomości, itp., wówczas prawo copyright musi przestać obowiązywać i w jakikolwiek sposób ograniczać używającego dany dorobek intelektualny. Kolejnym przykładem gdzie nakazy utajniania zdecydowanie działają przeciwko interesom ludzkości jako całości jest medycyna. Przykładowo, w Nowej Zelandii prawo wymaga od lekarzy aby przez kilkadziesiąt lat utrzymywali akta każdego ze swoich pacjentów. Jednocześnie jednak te same prawa nakładają tak dużo niepraktycznych wymogów i warunków na ewentualne użycie owych akt dla celów badań, dla oceny leczenia, czy dla celów statystycznych, że staje się fizycznie niemożliwym jakiekolwiek z nich korzystanie. W rezultacie w Nowej Zelandii niemal nie wykonuje się badań medycznych korzystających z akt pacjentów, bowiem nikt nie ma energii ani zasobów aby przełamać nakazy sekretności jakie na akta te są nakładane. Jeśli zaś ktoś zdecyduje się spróbować takich badań, zwykle właśnie z powodów owej sekretności zmuszony jest je ograniczyć tylko do jednego szpitala czy tylko do jednej kliniki. A pomyśleć, że w życiu jakoby powinna być stosowana zasada, że "dobro ogółu przeważa nad dobrem jednostki". Wszakże legalny wymóg utajniania akt medycznych nawet przed badaczami jest jawnym złamaniem tej zasady. Dzisiejsze sądy także nadgorliwie używają swojej mocy aby utajniać sprawy o jakich ich zdaniem społeczeństwo nie powinno się dowiedzieć. Przykładowo, coraz częściej zakazują one publikowania nazwisk oskarżanych - szczególnie jeśli ci oskarżeni są sławni (chociaż przed prawem jakoby "wszyscy nają być równi"). Sądy nie pozwalają także aby istotne informacje na temat popełnianych przestępstw zostawały podawane do publicznej wiadomości. Większość sądów nie wpuszcza też ani dziennikarzy, ani fotografów na sale sądowe - co jest jednym ze skuteczniejszych sposobów utajniania i blokowania upowszechnienia się prawdy. Warto tutaj też przypomnieć, że niezależnie od praw promujących sekretność, ludzkość od najdawniejszych czasów toleruje także najróżniejsze tzw. "sekretne stowarzyszenia". Ich najlepszym przykładem są masoni. Główna idea tych stowarzyszeń posiada taką wymowę jakby stwierdzała coś w rodzaju: "Członkowie naszego sekretnego stowarzyszenia są lepsi od reszty ludzkości. Dlatego główną uwagę, poparcie i pomoc koncentruj na członkach naszego sekretnego stowarzyszenia. Ich interes miej też głównie na uwadze." Nie powinno więc nikogo dziwić, że to właśnie owe sekretne stowarzyszenia obciążane są za wiele krzywd i niesprawiedliwości popełnianych na naszej planecie. Wszakże jeśli dobrze się zastanowić, główna idea tych sekretnych stowarzyszeń jest bardzo podobna jak ideologia rasizmu. Rasizm jest uprzedzony do ludzi odmiennych ras, natomiast sekretne stowarzyszenia posiadają wbudowane w siebie uprzedzenia w stosunku do wszystkich innych ludzi - poza ich członkami. Zdaniem totalizmu sekretne stowarzyszenia faktycznie nie powinny mieć prawa istnieć na Ziemi. Od dawna też powinny one być zadeklarowane jako organizacje działające na szkodę ludzkości i zwalczane. Co mnie najbardziej dziwi i brzmi dla mnie niemal jak sarkastyczny dowcip, to że praktycznie jedynym politykiem który efektywnie zwalczał owe sekretne stowarzyszenia był Hitler. Reszta polityków celowo ignoruje ten problem. Czyli milcząco aprobuje ona istnienie sekretnych stowarzyszeń oraz aprobuje pogłębiania przez te stowarzyszenia sekretności w stosunkach pomiędzy ludźmi. * * * Sprawa sekretności jest jasna i prosta jak sprawa moralności. Wszyscy ci co upowszechniają moralność, dobro, prawdę, postęp, itp., nie mają nic do ukrycia. Nie tylko więc że nie potrzebują utrzymywać sekretów, ale wręcz sekretność jest ich wrogiem, oraz wrogiem dobra które oni czynią. Jednak wszyscy ci co postępują niemoralnie, krzywdząco, co kłamią, co przeszkadzają innym, itp., mają wiele do ukrycia przed bliźnimi. Stąd sekrety i trzymanie spraw w tajemnicy są im potrzebne do owych mrocznych poczynań. Dlatego właśnie wszelka sekretność jest cechą identyfikującą zło, szkodliwość i niecne zamiary. Dlatego też wszystko co np. UFOnauci czynią na Ziemi, zawsze posiada nałożone na siebie liczne sekrety. Dzięki sekretom, oraz prawom i politykom którzy je promują, świat wokół nas zaczyna się stawać coraz mroczniejszy i coraz bardziej niemoralny. Korzystają na tym tylko najróżniejsze męty społeczne, zaś tracą porządni ludzie. Jak widać, szatańska siła w której mocy Ziemia aktualnie się znajduje, właśnie za pomocą owej sekretności coraz bezczelniej promuje niemoralność i bezprawie, zaś coraz zacieklej prześladuje moralność, porządek i sprawiedliwość.
#
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
Ci z czytelników którzy poznali trochę zasady programowania komputerów, pamiętają zapewne że istnieją już dwa odmienne podejścia do sporządzania programów. Jedno jest bardzo stare. Ukształtowało się bowiem spontanicznie zaraz po wynalezieniu komputerów. Nazywa się ono podejściem "proceduralnym" (po angielsku "procedural programming - PP"). Polega ono, między innymi, na tym że dla każdego problemu sporządza się nowy program od samego początku. W ten sposób dawniej każdy problem posiadał własny program wykonany zupełnie odrębnie. Z kolei na świecie liczba programistów musiała raptownie rosnąć, aby nadążać za owym nie kończącym się sporządzaniem tysięcy odmiennych programów. Prawnicy na Ziemi działają właśnie zgodnie z owym starym podejściem proceduralnym (PP). Każda odrębna sprawa jak dotychczas regulowana jest przez nich odrębnym prawem. W rezultacie na świecie namnożylo się tyle odmiennych praw, że nikt nad nimi już nie panuje - włączając w to samych owych prawników którzy tak zawzięcie prawa owe produkują. Prawa te są też już aż tak zawikłane, że kiedykowiek jakiś rząd tak zechce, z ich pomocą jest w stanie teraz ukarać praktycznie każdego mieszkańca Ziemi za dosłownie wszystko co tylko ktoś by nie uczynił. W międzyczasie naukowcy komputerowi specjalizujący się w tzw. "software engineering" (tj. w dyscyplinie w której m.in. ja byłem kiedyś profesorem uniwersyteckim) dokonali ogromnego przełomu w podejściu do zasady sporządzania programów. Opracowali oni bowiem coś, co po angielsku nazywa się "Object-Oriented Programming - OOP" (tj. podejściem "zorientowanym objektowo"). Ja w tym miejscu muszę się pochwalić, że osobiście byłem jednym z tych naukowców którzy od samego początku uczestniczyli w formowaniu owego OOP. Przykładowo, już w dniach 21 i 22 lipca 1979 roku prezentowałem na konferencji naukowej w Rydzynie pod Lesznem swój referat zatytułowany "System obliczeń inżynierskich przykładem oprogramowania o zwiększonej efektywności pracy", który proponował rodzaj nowego języka programowania dla obliczeń inżynierskich. Aczkolwiek w owym czasie nie zdawałem sobie z tego sprawy, ów system jaki wówczas zaproponowałem posiadał większość atrybutów dzisiejszych systemów OOP (a było to w 1979 roku - kiedy na świecie niemal nikt jeszcze nie wiedział o OOP). Otóż zgodnie z tym najnowszym podejściem OOP, nowe programy sporządza się tylko raz dla zupełnie nowej tzw. "klasy obiektów". Potem zaś, używając jedynie zasad tzw. "inheritancji" i "polimorfizmu" (po angielsku "inheritance" and "polymorphism") bardzo prosto i szybko modyfikuje się te programy dla wszelkich podobnych klas obiektów. Obecnie totalizm proponuje aby dokładnie takie samo podejście OOP zastosować i do ludzkich praw. W takim przypadku wszystkie prawa pozakryminalne, które precyzyjnie opisują działanie całego państwa, da się zredukować do objętości typowego kodeksu drogowego. Każdy więc mieszkaniec danego państwa bez trudu będzie mógł je wszystkie poznać. Wcale też wówczas nie będzie trzeba aż tylu prawników co obecnie. Wszakże prawa te będą aż tak proste, że niemal nikt nie będzie musiał używać prawników aby je zrozumieć i właściwie zastosować w życiu. Czyli po zastosowaniu owego OOP podejścia, prawa przestałyby nas zaduszać jak wąż boa, ani uprzykszać nam życia. Byłyby też na tyle łatwe do poznania, że każdy mógłby je zgłębić w całej ich rozciągłości. Oczywiście, takie ich usprawnienie wymagałoby włożenia nieco więcej wysiłku do układania nowych praw - wszakże w OOP problem zanim zostanie zaprogramowany musi zostać przeformułowany - tak aby spełnił on cały szereg warunków. Niemniej nie zaszkodzi prawnikom jeśli w swoją pracę nauczą się wkładać nieco myślenia zamiast jedynie bezrozumnych słów. Zresztą przykłady totaliztycznych "OO praw" (tj. "praw zorientowanych objektowo") jakie przytaczam poniżej, a także przytaczam na odrębnej stronie w formie projektu statutu partii totalizmu, ujawniają że owo przeformułowanie problemów jest relatywnie proste do zrealizowania i niemal każdy (włączając w to prawników) jest je w stanie prosto dokonywać. Owo podejście OOP do usprawnienia praw ludzkich, totalizm proponuje użyć jako jeden z całego szeregu ofert dla ludzkości, które ewentualne uformowanie politycznej partii totalizmu jest w stanie zaoferować społeczeństwu. Oferty te generalnie stwierdzają co następuje: "jesli naród popierał będzie polityczny ruch totalizmu, ruch ten w zamian wyeliminuje z codziennego życia tego narodu wszystko co w dzisiejszych czasach nas zadręcza oraz uniemożliwia nam prowadzenie moralnego, szczęśliwego, pokojowego, dostatniego i spełnionego życia". Niniejsza strona ukazuje wszakże jak wszystko to co uprzyksza i niszczy nasze życie społeczne może zostać wyeliminowane. Ilustruje też nam ona, jak moralne, szczęśliwe, dostatnie, pokojowe i zadośćuczyniające życie na Ziemi wówczas się stanie. W dalszej części tego punktu, zilustrowana zostanie zasada na jakiej totalizm proponuje zreformować pozakryminalne prawa w oparciu o owo OOP podjeście. Proszę odnotować, że szystko co istnieje w danym państwie zaklasyfikowane wówczas byłoby do jedynie dwóch zasadniczych klas, mianowicie do "klasy konsumentów" (czyli ludzi), oraz do "klasy producentów" (czyli przedsiębiorstw). Po takim przekwalifikowaniu opracowane byłoby tylko jedno ogólne prawo które regulowałoby wszystkich "konsumentow" (czyli wszystkich ludzi), oraz jeszcze jedno ogólne prawo które regulowaloby wszystkich "producentów" (czyli wszystkie przedsiębiorstwa). Ewentualne zaś wyjątki regulowane byłyby właśnie "inheritacją" i/lub "polimorfizmem". Przeanalizujmy więc teraz razem, zaczynając od samego początku i wyjaśniając krok po kroku, jak to zostałoby praktycznie dokonane, oraz jakie byłyby zalety takiej historycznej reformy praw: * * * Dzisiejsze prawa są jak rodzaj węża dusiciela który stopniowo oplata nasze społeczeństwo i je zadusza. Dlatego totalizm stwierdza, że najprostrzym sposobem na wydatne ułatwienie życia oraz na poprawę dobrobytu, jest drastyczne uproszczenie owych praw i przepisów. Faktycznie też totalizm wskazuje łatwy sposób na tak znaczne uproszczenie wszelkich przepisów i praw, że prawa precyzjnie rządzące funkcjonowaniem całego kraju dałoby się wyrazić w objętości mniejszej od typowego kodeksu drogowego. Ciągle jednak będą one w stanie precyzyjnie uregulować całe pozakryminalne życie danego kraju. Z kolei przy tak znacznym uproszczeniu przepisów, największa zmora naszych czasów zostanie usunięta. Wszakże znikną wówczas urzędasy, którzy psują sporą część naszego szczęścia, oraz zjadają znaczny procent dobrobytu społeczeństwa. Przestaną być już potrzebne dzisiejsze sejmy i parlamenty, które zasypują społeczeństwa całym oceanem coraz bardziej nieżyciowych praw. To zaś spowoduje, że sejmy przestaną w końcu marnować na tą nadprodukcję praw zjadaną przez nie proporcję budżetu państwa, który będzie wtedy mógł być skierowany na bardziej moralne cele. Nie będą wówczas niemal wogóle potrzebni prawnicy. Wszakże takie prawa o rozmiarach typowego kodeksu drogowego każdy będzie w stanie poznać w całości i sam stosować poprawnie gdzie potrzeba. Nie będzie też już potrzeby na całe to zatrzęsienie najróżniejszych rad, komisji, urzędów, oraz instytucji, które obecnie nie czynią nic innego tylko generują coraz bardziej zawiłe przepisy oraz potem gnębią nimi ludzi. Totaliztyczna receptura na drastyczne skrócenie i usprawnienie praw i przepisów jest bardzo prosta. Stwierdza ona, że w prawach konieczne jest oddzielenie funkcji konsumentów od funkcji producentów. Kluczem zaś do obu tych funkcji jest "prawo do sprzedaży". Klasa konsumentów według totalizmu obejmowałaby wszystkich tych którym nie tylko wcale nie jest potrzebne prawo do sprzedaży, ale których prawo do sprzedaży tak bardzo komplikuje dzisiejszy system legalny. Do klasy tej należą przykładowo wszyscy obywatele danego kraju, czyli wszyscy ludzie. (Należą też do niej wszelkie organizacje bezdochodowe, np. harcerze.) Wszelkie funkcje konsumentów sprowadzają się jedynie do znalezienia jednego źródła zarobku, oraz następnego zakupywania lub wynajmowania za ten zarobek dóbr jakie zechcą sobie skonsumować. Totalizm przy tym proponuje, że z uwagi na ograniczoną ilość pieniędzy znajdujących się w obiegu, która to ilość nigdy nie wystarczy aby do końca zaspokoić łakomstwo każdego, zarobek finansowy wolno byłoby konsumentom pozyskiwać tylko z jednego źródła. Źródłem tym zaś byłoby albo zarobkowe zatrudnienie się u jakiegoś producenta, albo czerpanie dywident z posiadanego przedsiębiorstwa (ale tylko z jednego, nawet jeśli dany konsument posiadał będzie ich kilka), albo też pobieranie jakiejś formy finansowego wsparcia od państwa (np. renty, emerytury, stypendium, zasiłku dla bezrobotnych, itp.). Po zakupieniu dóbr, oraz po ich skonsumowaniu, konsumenci oddawaliby za darmo najróżniejszym przedsiębiorstwom wszelkie "odpadki" jakie by pozostały im po konsumpcji. Ponieważ konsumenci nie mieliby prawa do sprzedaży, owe "odpadki", czyli wszystko to co pozostałoby po ich konsumpcji, oddawaliby oni za darmo do odpowiednich przedsiębiorstw, np. do zbiornic złomu, śmieciarzy, itp. Konsumenci wogóle nie płaciliby podatków. Wszakże im samym nie wolno byłoby nic sprzedawać. Za to mieliby prawo do posiadania na własność jednego prywatnego przedsiębiorstwa, które z kolei miałoby prawo posiadania dowolnej liczby innych przedsiębiorstw. (Czyli każdy konsument miałby prawo do stania się właścicielem nieskończenie dużej liczby przedsiębiorstw zorganizowanych w hierarchiczną strukturę.) Z kolei każde z owych przedsiębiorstw płaciłoby już podatki, miałoby więc prawo do sprzedawania dla swoich właścicieli wszystkiego co tylko ci właściciele by im zlecili. Z uwagi na tak proste funkcjonowanie konsumentów, ich wszystkich, a także wszelkie ich działania, byłoby w stanie całkowicie opisać prawo lub przepisy o długości zaledwie kilku stron. Całkowicie odmienna od klasy konsumentów jest klasa producentów. Producenci to wszelkie przedsiębiorstwa istniejące w danym kraju, bez względu na to co by nie produkowały. Ponieważ w totaliźmie wszyscy producenci (tj. wszelkie przedsiębiorstwa) w świetle prawa byliby tacy sami, stąd istniałoby w kraju tylko jedno prawo które opisywałoby ich wszystkich. Jeśli zaś faktycznie pojawiłaby się potrzeba specjalnego wyróżnienia jakiegoś producenta, wówczas do prawa opisującego wszystkich producentów wystarczyłoby odnieść zasady inherytancji lub/i polimorfizmu (tj. "inheritance" and "polymorphism") opisywane dzisiejszymi naukami komputerowymi dla tzw. "programowania zorientowanego objektowo" ("Object-Oriented Programming"). Dzięki objęciu wszystkich producentów jedym i tym samym prawem, prawo to mogłoby też być bardzo proste. Mianowicie, każdy producent (tj. każde przedsiębiorstwo) musiałby mieć swego właściciela. Jego właścicielem mogłaby być albo pojedyncza osoba, albo spółka czy udziałowcy, albo inne przedsiębiorstwo, albo też państwo. Właściciel definiowałby statut tego przedsiębiorstwa, czyli dokument który by opisywał jak ono działa, co czyni, jaka jest jego organizacja, co ma czynić z wypracowanym zyskiem, ile wynosi zarobek dyrektora, itp. Właściciel mógłby też podarować komuś swoje przedsiębiorstwo, albo je zupełnie rozwiązać (zlikwidować), albo też ogłosić zbankrutowanym. (Odnotuj, że właściciele których przedsiębiorstwa zbankrutowały, traciliby prawo do założenia sobie lub zakupu nowego przedsiębiorstwa przez okres czasu zależny od wielkości zadłużenia w chwili bankructwa.) Jeśli właścicielem jakichś przedsiębiorstw byłoby inne przedsiębiorstwo, wtedy właściciel ten miałby prawo do sprzedania wszystkich przedsiębiorstw w swoim posiadaniu. Jeśli jednak właściciel ten byłby tylko "konsumentem", wówczas nie mógłby samemu sprzedać swego przedsiębiorstwa - wszakże konsumenci nie posiadaliby prawa do sprzedaży. Niemniej jego własne, lub inne przedsiębiorstwo mogłoby wtedy je sprzedać w jego imieniu. Właściciel decydowałby także co czynić z zyskiem przedsiębiorstwa - czy należy go komuś wypłacać w formie dywident, akumulować na specjalnym koncie, czy też dawać w podarunku wskazanemu przedsiębiorstwu. Ponadto, właściciel zawsze by wynajmował oraz zawsze zwalniał dyrektora przedsiębiorstwa. Oczywiście, jeśli właściciel będzie prywatną osobą i tak zachce, na dyrektora będzie mógł wynając siebie samego, swoją żonę, pełnoletniego syna, córkę, itp. Dyrektor byłby odpowiedzialny za wszelkie aspekty działania danego przedsiębiorstwa. Wynajmowałby więc personel, definiował ich zarobki, byłby pracodawcą wszelkich zatrudnionych w tym przedsiębiorstwie ludzi (poza sobą samym - bowiem zatrudnienia dyrektora zawsze dokonywałby właściciel danego przedsiębiorstwa), reprezentował by to przedsiębiorstwo legalnie, dopilnowywał produkcji, itd., itp. Każde przedsiębiorstwo musiałoby zatrudniać co najmniej właśnie swego dyrektora jaki by za nie odpowiadał. Dopiero ów dyrektor by decydował czy potrzebni mu są dalsi pracownicy, ile ich by było, jakie zarobki otrzymają, jakie obowiązki i odpowiedzialność na nich delegować, itp. W swoich działaniach dyrektor byłby odpowiedzialny tylko przed właścicielem tego przedsiębiorstwa, oraz przed prawem obowiązującym w danym kraju. Każde przedsiębiorstwo miałoby prawo do dokonywania dowolnej działalności ekonomicznej. Mogłoby więc m.in. sprzedawać posiadane lub wytwarzane przez siebie dobra, usługi, oraz przedsiębiorstwa. Musiałoby ono jednak płacić podatki do państwa. Funkcjonowanie wszystkich przedsiębiorstw istniejących w danym państwie opisane byłoby jednym prawem obowiązującym je wszystkie. Wszakże po oddzieleniu konsumentów od producentów, wszelkie istniejące przedsiębiorstwa działałyby na dokładnie takich samych zasadach. Funkcjonalne i legalne oddzielenie konsumentów od producentów - tak jak je opisano powyżej, jedynie by dopomogło funkcjonowaniu ludzi. Wcale też by nie działało na ich niekorzyść ani nie ograniczało ich w żaden sposób. Przykładowo, tak samo jak obecnie, wówczas także każdy konsument mógłby sobie zakupić wszystko to na co byłoby go stać, a także sprzedać wszystko co tylko zechciałby. Tyle tylko, że aby ujednolicić i uprościć przepisy i prawa na temat sprzedaży, konsument nie mógłby tego sprzedać osobiście, a musiałby najpierw podarować to (za darmo) jednemu ze swoich lub cudzych przedsiębiorstw, które by to sprzedało w jego imieniu. Jednak ogromną korzyścią takiej niewielkiej reorganizacji sprzedaży, byłoby że wszelkie przepisy i prawa uległyby wówczas drastycznej redukcji. Potrzebne wszakże byłoby tylko jedno prawo które by opisało działanie i funkcje przedsiębiorstw, zaś owo jedno prawo regulowałoby wszystkich producentów istniejących w danym kraju. Czyli dziesiątki tysięcy dzisiejszych praw byłyby wówczas zastąpione przez tylko jedno prawo. Warto przy tym odnotować, że owo pokomplikowanie dzisiejszych praw wynika właśnie z braku proponowanego przez totalizm oddzielenia konsumentów od producentów. Jeśli bowiem połączy się ze sobą te dwie kategorie, świat zostaje zapełniony ogromnie skomplikowanym systemem najróżniejszych konfiguracji konsumentów i producentów. Dla każdej zaś z tych konfiguracji konieczne są odrębne przepisy i prawa. Przykładowo, tylko w obrębie kategorii rencistów czy emerytów daje się wtedy wyróżnić dziesiątki odrębnych podkategorii. Dla regulowania zaś każdej z nich konieczne są obecnie zupełnie inne prawa. I tak, istnieć muszą renciści czy emeryci którzy nic nie posiadają, a stąd nic nie sprzedają. Istnieć muszą także renciści i emeryci, którzy posiadają jakąś nieruchomość, a więc którzy "sprzedają" jakąś usługę przynoszącą im dochód. Następni posiadali będą fundusze w banku, "wynajmują" oni więc bankom te fundusze. Potem istnieć będą też tacy co mają jakieś produkty do sprzedawania, np. produkty z własnego gospodarstwa czy fabryczki. Tych też muszą regulować odrębne prawa. Do tego dodają się prawa regulujące emerytury i renty płacone z odrębnej puli, w odmiennych wysokościach, itd., itp. Tylko więc dla rencistów i emerytów w poza-totaliztycznym (starym) systemie praw musiała istnieć ogromna liczba praw i przepisów, w której zapewne nawet najlepsi prawnicy przestali się już całkowicie orientować. Tymczasem w totaliztycznych prawach, pod względem legalnym wszyscy oni byliby traktowani dokładnie tak samo jak dowolni inni konsumenci. Także klasa producentów byłaby wówczas traktowana przez totaliztyczne prawa w dokładnie taki sam sposób, znaczy każdy z nich byłby taktowany tak samo jak wszyscy inni producenci.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
Zaproponowane przez totalizm uproszczenie prawa, ogromnie uprościłoby także rządzenie krajem. Faktycznie to całym totaliztycznym państwem byłby w stanie zarządzać rząd podobnie mały jak rząd Szwajcarii (jest wszakże niemal pewnym, że zasobność Szwajcarii wynika właśnie z jej rządu). Przykładowo, rząd takiego totaliztycznego państwa mógłby być złożony z tylko jednego prezydenta oraz np. siedmiu ministrów demokratycznie wybieranych przez cały naród co pięć lat. (Dodatkowo taki rząd musiałby też posiadać trzech elektorów. Elektorzy ci co każde 5 lat organizowaliby demokratyczne wybory rządów kolejnych kadencji. Sprawdzaliby też czy członkowie rządu nie łamią konstytucji poprzez np. niemoralne postępowanie czy przez nadużywanie władzy. Elektorami tymi jednak byliby prezydenci z poprzednich trzech "ukończonych" kadencji rządu, nie trzebaby więc już ich oddzielnie wybierać.) Totaliztyczne państwo pozbawione więc byłoby owej "ciężkiej głowy" odżywianej przez wychudzone ciało narodu, czyli owej masy mocnych w gębach polityków z dzisiejszych rządów, których jedyna umiejetność często polega na zasiewaniu zamieszania oraz na unikaniu brania odpowiedzialności za to co czynią. Każdy z owych 8+3 członków totalitycznego rządu byłby też legalnym właścicielem (ale tylko na czas sprawowanej kadencji) kilku przedsiębiorstw rządowych które dopomagałyby mu w rządzeniu. Przykładowo, minister ekonomii byłby właścicielem m.in. przedsiębiorstwa podatkowego oraz przedsiębiorstwa rejestracji przedsiębiorstw, zaś minister spraw zagranicznych byłby właścicielem przedsiębiorstwa paszportowego oraz przedsiębiorstwa zarządzania ambasad. Rząd rządziłby więc krajem poprzez dyrektorów owych przedsiębiorstw. Nie byłoby już potrzeby na dzisiejsze urzędy ani na urzędników, a także na całą ową masę praw regulujących działanie urzędów i urzędników państwowych. Wszakże przedsiębiorstwa za pomocą których państwo by było rządzone, regulowane byłyby dokładnie tymi samymi prawami, jak wszelkie inne przedsiębiorstwa danego kraju. Z kolei bez urzędów i urzędników nie byłoby kolejek, problemów, zawiedzionych obywateli, krzywdy, niesprawiedliwości, itp. Opisane tutaj totaliztyczne uproszenie praw spowodowałoby lawinowe uproszczenie wszystkiego, przywrócenie ludziom kontroli nad tym co się dzieje, oraz nadanie klarowności i przejrzystości wszelkim sprawom danego kraju. Zaproponowane powyżej oddzielnie konsumentów od producentów, oraz ścisłe ich zdefiniowanie w postaci ogólnych "klas", wprowadziłoby też całą masę pozaprawniczych korzyści do praktycznie każdej dziedziny życia. Przykładowo w ekonomii ograniczałoby ono zamrażanie kapitału przez oszczędzających konsumentów. Ożywiłoby też rynek i gospodarkę owymi tysiącami nowych producentów. Wszakże państwo dopomagałoby wtedy każdemu konsumentowi w założeniu i zarejstrowaniu i zastartowaniu własnego przedsiębiorstwa. Po tym zaś jak owa strona formalna formowania przedsiębiorstw zostałaby zrealizowana, rzesze nowych właścicieli łatwo już byliby w stanie intensyfikować rynek swą wysoce konkurencyjną produkcją i usługami. W życiu społecznym eliminowałoby to obecne źródła niesprawiedliwości, oraz pomniejszałoby wyzysk człowieka przez człowieka. W walce z przestępczością usuwałoby ono większość dzisiejszych źródeł przestępstw gospodarczych. Wszakże klarowałoby kto jest odpowiedzialny za co, eliminowałoby większość dzisiejszych możliwości i sposobów przekierowywania poza-prywatnych funduszy do prywatnych kieszeni, zaś np. w przypadku czyjegoś bankructwa pozwalałoby faktycznie odpowiedzialnych zmusić do spłacenia długów oraz pozbawić ich na wymagany czas prawa do posiadania innych przedsiębiorstw. W zakresie moralności eliminowałoby to duże grupy ludzkie które obecnie żyją z uprzykszania życia innych ludzi. Itd., itp. * * * Oczywiście, totalizm jest w stanie dokonać nie tylko opisanej powyżej redukcji i uproszczenia praw gospodarczych. Wypracował on bowiem również znacznie moralniejsze od obecnych zasady działania praw kryminalnych. Esencja owych totaliztycznych usprawnień prawa kryminalnego wyjaśniona została w tomie 7 monografii [1/4].
#
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
D3. "Moralność anuluje nielegalność" - czyli wymagajmy od ludzi moralnego postępowania a nie przekształcania się w prawników: Nasze dzisiejsze rządy są niezwykle produktywne w generowaniu najróżniejszych zakazów. Bez przerwy więc uchwalają coraz bardziej zawiłe prawa. Następnie za nasze podatki zatrudniają one całą sforę urzędników którzy dopilnowują aby ludność pozostająca w mocy tych rządów poznawała te prawa w całej ich rozciągłości i przestrzegała je na każdym kroku. W rezultacie dzisiejsze rządy starają się przekształcić całą ludzkość w prawników. Jeśli zaś ktoś nie posiada inklinacji prawniczej, lub (jak ja) praktykuje totalizm i w swym życiu stara się postępować moralnie oraz zgodnie z własnym sumieniem bez względu na to co nam nakazuje ludzkie prawo, wówczas rządy te czynią życie takiego kogoś okropnie mizerne. Co jeszcze gorsze, wiele z owych nowych praw i przepisów wcale nawet nie stara się być moralnymi. Dlatego, jesli ktoś w swoim życiu kieruje się np. sumieniem, wtedy bez przerwy wchodzić musi w kolizję z owymi niezliczonymi wymaganiami legalnymi. Wynikiem tego jest, że w dzisiejszych czasach legalność stawiana jest ponad moralnością. Oczywiście, zgodnie z totalizmem jest to sytuacja niedopuszczalna. Wszakże powoduje ona że prawa ludzkie skierowane są przeciwko prawom moralnym i polu moralnemu, które ustanowione zostały przecież przez Boga i które ludzie powinni wypełniać w pierwszym rzędzie jako najbardziej priorytetowe. Ja osobiście wierzę, że zapewne posiadam wyższą od przeciętnej znajomość ludzkiego prawa. Wszakże otrzymałem dosyć staranną edukację formalną, wiele spraw rozumiem raczej dobrze, a ponadto w życiu ścisle praktykuję totalizm który zabrania mi czynienia komukolwiek krzywdy. Jednak mimo to bez przerwy rozbijam sobie nosa na owych coraz bardziej represyjnych prawach jakie ograniczają nasze działania. Jakże więc owe prawa muszą dawać się we znaki tym prostym ludziom którzy nie otrzymali formalnego treningu na moim poziomie, a także nie praktykują totalizmu. Dla zwykłych ludzi dzisiejsze prawa muszą być jak rodzaj spowolnionego ukamieniowywania egzekwowanego przez urzędników za karę iż ktoś nie ma ambicji dokładnego poznania wszelkich praw jakie dotychczas zostały uchwalone. Na dodatek, ukamieniowania owego one dokonują za pieniądze swych ofiar - wszakże to podatki zwykłych ludzi opłacają całą tą nadprodukcję represyjnych praw, a także opłacają działanie instytucji i pensje urzędników którzy potem egzekwują te prawa od ludzi. W rezultacie dzisiejsze prawo niemiłosiernie bije ludzi dosłownie na każdym kroku, wcale nie bacząc przy tym że ofiary owego prawa faktycznie to nikogo nie skrzywdzili ani że ich ambicją i celem życia wcale nie jest przekształcenie siebie w prawników. Aby dać tutaj jakiś codzienny przykład ślepej zaciekłości z jaką dzisiejsze prawa czynią nasze życie mizerne nawet jeśli nikomu nic złego nie czynimy, opiszę tutaj zdarzenie które dotknęło mnie osobiście i dawało mi zajęcie przez niemal miesiąc począwszy od dnia 14 listopada 2005 roku. Był to czas kiedy nad naszą planetą gromadziły się chmury tzw. "ptasiej grypy". Aby więc jakoś dopomóc swojej rodzinie w Polsce, postanowiłem im wysłać całą gamę najróżniejszych ziołowych medykamentów przeciw grypowych. Jednym z wysyłanych medykamentów były tabletki "echinacia", czyli tzw. "immune booster" którego w Polsce podobno nie można dostać, zaś w Nowej Zelandii są nimi zawalone półki każdego supermarketu. Problem z tymi tabletkami był jednak, że oryginalnie sprzedają je w szklanych butelkach. Aby więc butelki nie stłukły się podczas transportu przez połowę świata, wysypałem zawartość dwóch buteleczek do plastykowago woreczka i do paczki zapakowałem ten woreczek zamiast oryginalnych butelek. W woreczku umieściłem też etykietkę wyjaśniającą dokładnie co on zawiera. Przesyłka owej paczuszki (ED145101656NZ) do Polski międzynarodowym kurierem kosztowała mnie 55 dolarów nowozelandzkich. Jednak zaraz po jej nadaniu zacząłem otrzymywać telefony od nowozelandzkich celników żądających odemnie recepty na owe luźne tabletki - ponieważ nie były one w oryginalnym opakowaniu. Wytłumaczyłem im wtedy, że "echinacea" można zakupić w supermarkecie i nie mam na nią recepty. Wytłumaczyłem im także, że powodem dla jakiego przepakowałem tą "echinacea" w plastykowy woreczek było iż nie chciałem aby butelki zbiły się podczas tak długiej drogi. Apelowałem też, aby paczki tej mi nie odsyłać z powrotem, a ją przepuścić, bowiem jej zwrot będzie równoznaczny z ukaraniem mnie na przekór iż wcale nie jestem przestępcą. Mimo tych tłumaczeń w dniu 24 listopada 2005 roku cała paczka została mi zwrócona. Po jej zwróceniu okazało się że paczka została jednak przez celników rozpakowana, zaś jej zawartość zapewne dokładnie przeanalizowana. Czyli celnicy sprawdzili co wysyłam i dokładnie wiedzieli że to co im wyjaśniłem o przepakowaniu jest prawdą, że nie czynię nic niemoralnego ani nikogo nie krzywdzę swoją przesyłką, ani że to co wysyłam wcale nie jest antraksem, materiałem wybuchowym, ani jakimś narkotykiem (gdyby zresztą był to narkotyk, celnicy nie omieszkali by mnie natychmiast postawić przed sądem). Wiedzieli też że nie popełniłem żadnego przestępstwa, zaś jedynym moim uchyleniem było że nie będąc prawnikiem nie poznałem całego prawa odnoszącego się do spraw celnych kraju w którym mieszkam. Wiedzieli więc że tylko z powodu swojej nieznajomości prawa (chociaż zgodnie z logiką i zdrowym rozsądkiem) nie dopełniłem ich legalnego wymogu aby owe tabletki "echinacea" wysyłać w oryginalnych butelkach zamiast w plastykowym woreczku. Mimo to ukarali mnie poprzez zwrócenie mi przesyłki za jaką zapłaciłem aby dostarczona była do rodziny w Polsce a nie do miejscowego urzędu celnego i z powrotem do mnie. Czy owo ukaranie mnie "za niewiedzę" jest "legalne", "moralne", oraz "fair"? Zgodnie z prawem ludzkim zapewne jest ono "legalne". Wszakże nowozelandzki urząd celny właśnie tak mnie ukarał - a jestem pewnien że ma on na swoich usługach całą sforę zawodowych prawników i nie uczyniłby tego gdyby nie było to "legalne". (Nie jest to zresztą ani pierwszy, ani zapewne już ostatni, raz kiedy prawa ludzkie karały lub ukarzą mnie za fakt ich nieznajomości w całej ich rozciągłości.) Jednak zgodnie z totalizmem takie działanie celników wcale NIE jest ani "moralne" ani też "fair". Wszakże: (1) przesyłka jaką wysyłałem nie krzywdziła nikogo, (2) celnicy ją sprawdzili i z całą pewnością wiedzieli że to co im wytłumaczyłem na temat przepakowania "echinacea" jest prawdą, (3) jestem też gotów się założyć, że przeanalizowali czy to co wysyłam zgadza się z tym co napisałem na etykietce (wszakże zapewne powodem dla jakiego otwarli moja paczkę było sprawdzenie czy nie wysyłam jakichś narkotyków, antraksu, albo materiału wybuchowego) - mogli więc bez trudu moje niedopatrzenie naprawić poprzez albo usunięcie z paczki (za moją zgodą - wszakże dyskutowali ze mną przez telefon zawartość owej paczki) i zwrócenie mi tylko tej jej części która budziła ich zastrzeżenia, albo też poprzez nalepienie na owej przesyłce jakiejś swojej etykietki stwierdzjącej coś w rodzaju "sprawdzona przez urząd celny i nie zawiera niedozwolonych substancji", a ponadto (4) za działalność owych celników ja już dawno zapłaciłem swoimi podatkami które sumiennie uiszczam przez wiele lat - nie było więc potrzeby aby mnie dodatkowo obciążać np. poprzez nierespektowanie mojej opłaty za dostarczenie przesyłki aż do Polski (wszakże ja zapłaciłem 55 dolarów nowozelandzkich za dostarczenie mojej przesyłki do Polski, a NIE za przewiezienie jej z poczty do miejscowego urzędu celnego a potem ponownie do poczty z której musiałem ją sobie sam odebrać). Oczywiście, po odebraniu owej przesyłki, w ramach swej walki o sprawiedliwość i fairness napisałem podanie do urzędu pocztowego o zwrot owych $55 które zapłaciłem za jej dostarczenie do Polski. W dniu 10 grudnia 2005 otrzymałem wiadomość że pieniądze te faktycznie będą mi zwrócone. Czek na ich wartość otrzymałem 21 grudnia 2005 roku. Kiedy ta pierwsza przesyłka wróciła do mnie, odżałowałem kolejnych 55 dolarów na drugą przesyłkę. Z drugiej przesyłce usunąłem już owe pechowe tabletki echinacea które zgodnie z informacją celników poprzednio spowodowały jej zwrot. Na wszelki wypadek usunąłem też z niej wszystkie inne mniej istotne rodzaje leków które poprzednio wysyłałem. W tej drugiej przesyłce pozostawiłem więc jedynie jedną paczkę lekarstwa przeciw-grypowego, które uważałem za najbardziej skuteczne. Dnia 28 listopada 2005 roku wysłałem ponownie do Polski drugą przesyłkę z tylko jedną paczką owego najistotniejszego lekarstwa. Jednak i tym razem druga przesyłka ponownie została zatrzymana przez celników. W dniu 1 grudnia 2005 roku celnicy Ci zadzwonili do mnie i zażądali abym wysłał im receptę na owo lekarstwo. Odżałowałem więc dalsze $5.50 na faks i wysłałem im receptę. Po jej wysłaniu nastała niepokojąca i długa cisza. Z jej powodu zacząłem się nawet zastanawiać czy nie popełniłem niechcący jakiegoś przestępstwa dla którego państwo przegląda właśnie prawa i przepisy aby znaleźć sposób jak mnie ukarać. Dopiero 5 grudnia 2005 roku odkryłem, że lekarstwo zostało w końcu wypuszczone z Nowej Zelandii. Jednak zaraz utknęło ono u celników z Polski. Polscy zaś celnicy przywiązali do jego przybycia tyle formalności, jakby był to import co najmniej całego czołgu i to z kilkuletnim zapasem amunicji (nie przejęli się też wcale tym, że dana paczka już raz przeszła kontrolę celną w Nowej Zelandii). Aby z formalnościami tymi się uporać moja rodzina w Polsce potrzebowała dalszych czterech dni, tak że lakarstwo zdołała odebrać dopiero 9 grudnia 2005 roku. Jak z tego widać, w dzisiejszych czasach nawet tak błacha sprawa jak wysłanie komuś lekarstwa antygrypowego zamieniana jest w problem legalny niemal do przebycia przez zwykłego obywatela. Nie będę tutaj już dyskutował sprawy, że przesyłka (nastawionego na dobro ludzi) lekarstwa poprzez owego ekspresowego kuriera międzynarodowego, w tym przypadku zajęła niemal cały miesiąc. (Dla porównania, przesyłka np. książki o "Harrym Potterze", która popirałaby głównie interesy UFOnautów na Ziemi, tym samym kurierem i na tą samą odległość nie trwałaby dłużej niż 3 dni.) Gdyby więc owo lekarstwo potrzebne było umierającemu dla ocalenia mu życia, nie zdążyłoby ono dotrzeć nawet na jego pogrzeb. Powyższe zdarzenie jest tylko jednym z całego szeregu podobnych przypadków jakie osobiście doświadczyłem, a w jakich najróżniejsi urzędasy powodowali że jak dotychczas nielogiczna legalność zawsze stawiana jest ponad logiczną moralność. Jestem też pewien że każdy czytelnik wielokrotnie już rozbił sobie nosa na własnym stadzie takich właśnie przypadków. Osobiście też wierzę, że przypadki takiego bezdusznego, niemoralnego i nie-fair postępowania urzędów powołanych po to aby "pomagać" społeczeństwu z czasem będą się tylko nasilały. Już obecnie czynią one nasze życie coraz trudniejsze. W przyszłości zaś zapewne spowodują że każdy zmuszony będzie do stania się prawnikiem. Wszakże w obecnej sytuacji bezduszne urzędasy mają prawo aby ukarać każdego kto nie dopełni choćby nawet najmniejszego wymogu legalnego. Mogą też bez końca karać ludzi bez zwracania uwagi czy owe wymogi legalne są "fair" oraz "moralne". To zaś pozwala najróżniejszym urzędom i rządom na nieskończone mnożenie praw które nie są ani moralne ani fair. Przykładowo, jeśli celnicy i urzędy pocztowe namnożą wystarczająco dużo praw w rodzaju tych opisanych poprzednim przykładem, wówczas będą mogły brać opłaty za przesyłki, jednak zawsze znajdą jakiś niedopełniony kruczek legalny aby przesyłki te bezwysiłkowo zwracać nadawcom bez potrzeby ich doręczania adresatom. Dlatego zgodnie z duchem totalizmu uważam że jest ogromnie pilne aby wprowadzić w życie totaliztyczną zasadę iż moralność anuluje nielegalność. Zasada ta w ogólności stwierdza, że "w każdym przypadku kiedy ktoś nie dopełni jakiegoś wymogu legalnego, jednak postępuje moralnie i nie krzywdzi tym nikogo, fakt owego moralnego postępowania anuluje wymóg bezwzględnego dopełnienia owego wymogu legalnego". Jeśli zasadę tą odnieść do omawianego tutaj przypadku niedopełnienia jakiegoś wymogu legalnego z prostego powodu braku znajomości jakiegoś specjalistycznego prawa, zasada ta stwierdzałaby "jeśli ktoś z powodu własnej nieznajomości szczegółowego prawa nie dopełnił jakiegoś legalnego wymogu, jednak postępował moralnie i owym niedopełnieniem nie krzywdzi nikogo, nie powinien w takim przypadku za owo niedopełnienie być karany". Owa totaliztyczna zasada obowiązywałaby dla wszelkich przypadków, gdzie zwykli ludzie postępujący w zgodzie z własnym sumieniem są ciągle łapani przez coraz bardziej skomplikowane prawa, chociaż swoim działaniem nie krzywdzą nikogo. Wszakże w każdym przypadku takiego niedopełnienia jakiegoś legalnego wymogu, niedopełnienie to może łatwo zostać naprawione przez służby jakie są opłacane naszymi podatkami i jakie i tak włożyły już w daną sprawę określony nakład pracy aby wykryć owo legalne niedopełnienie. (Przykładowo, w przypadku jaki opisałem powyżej, całą sprawę można było bardzo łatwo naprawić bez potrzeby ukarania mnie ani bez dodatkowych kosztów, poprzez np. nalepienie na paczce jakiejś celniczej etykietki w rodzaju - sprawdzona przez urząd celny Nowej Zelandii i nie zawiera niedozwolonych substancji, albo poprzez wyjęcie z paczki, za moją zgodą, owych pechowych tabletek. Wcale więc nie istniała konieczność aby mnie karać poprzez odesłanie mi całej paczki z powrotem.) Z kolei wdrożenie w życie zasady że "moralność anuluje nielegalność" ułatwiłoby życie tysiącom zwykłych ludzi którzy wcale nie chcą być prawnikami i wcale nie uważają że życie polega na poznawaniu tysięcy owych zawiłych praw jakie ich rządy bez przerwy mnożą i zmieniają, niemniej którzy w swoim życiu bez przerwy zważają aby postępować moralnie i nie krzywdzić nikogo. Ponadto zasada ta dopomagałaby w szybkim pousuwaniu owych nieżyciowych i niemoralnych praw i przepisów które coraz bardziej utrudniają nasze życie codzienne. Wszakże kierowałaby ona uwagę ludzi na te aspekty owych praw, które są najbardziej niemoralne i nieżyciowe. Ponadto zmuszałaby ona urzędników aby ci znajdowali sposoby na anulowanie owych niemoralnych lub nieżyciowych aspektów tych praw. To zaś sprzyjałoby szybkiemu usuwaniu tych praw które okazują się niemoralne i nieżyciowe. W końcu, co najważniejsze, w długoterminowym działaniu zasada ta eliminowałaby obecnie szybko się poszerzającą rozbieżność pomiędzy prawami moralnymi i polem moralnym ustanowionymi przes samego Boga, a prawami ludzkimi ustanowanianymi przez nasze rządy. Wszakże celem totalizmu jest aby z upływem czasu doprowadzić do systuacji, kiedy oba te rodzaje praw zleją się ze sobą w jedno prawo które jest zgodne z intencjami Boga wyrażonymi właśnie przebiegiem pola moralnego, prawami moralnymi, oraz podszeptami ludzkiego sumienia.
--------------------------------------------------------------
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zofia
Go
|
Część E: Praca, zarobkowanie, źródło utrzymania ludzi:
#E1. "Pieniądze szczęścia nie dają" - zamieńmy je więc za pracę dla nirwany: Po więcej szczegółów patrz punkt #D1 na stronie o nirwanie, lub punkt #A2 na stronie o politycznej partii totalizmu.
#E2. "Maksymilizujmy energię moralną, a nie zysk" - czyli dobro innych ludzi wcale NIE jest mniej ważne niż nasz dochód: Chińczycy mają w użyciu pojęcie "bad money" (tj. "złe pieniądze"). Owe "bad money" to po prostu pieniądze które zostały zdobyte poprzez czyjąś krzywdę. Ich przykładem są pieniądze które ktoś zdobył poprzez rabunek, kradzież, hazard, wyzysk, eksploatowanie słabszych od siebie, itp. Zarówno też owi Chińczycy, jak i praktycznie coraz większa liczba ludzi na całym świecie przekonuje się empirycznie, że owe "bad money" zawsze stają się źródłem jakichś kłopotów dla ich właścicieli. Nigdy też nie przynoszą one nikomu szczęścia. Wszakże zawierają one w sobie tyle ludzkiego cierpienia, przekleństw i złej karmy, że z ich użycia nic dobrego nie jest w stanie wyniknąć. Niemniej na przekór, że ludzie doskonale zdają sobie sprawę z następstw zdobywania i posiadania takich "bad money", ciągle niemal w każdej dotychczasowej działalności ludziej zysk stawiany jest ponad dobrem ludzkim. Praktycznie więc, niemal każdy dzisiejszy business na Ziemi wprawdzie przynosi zyski, ale faktycznie na owe zyski składają się właśnie owe "bad money". Wszakże owe zyski wynikają z faktu, że właściciele danych businessów albo eksploatują swoich pracowników, albo dokonują redundancji aby powiększyć zysk, albo produkują lipę aby zarobić na kosztach, itp. Efekty takiego niemoralnego działania widzimy też dookoła siebie. Wszakże na przekór że dzisiejszy świat jest pełen pieniędzy i pełen ludzi którzy uzyskują ogromne zyski, nikt dzisiaj wcale nie jest szczęśliwszym niż np. 50 lat tumu kiedy ludzie byli biedniejsi ale postępowali znacznie moralniej. Zgodnie z totalizmem cały problem systemu ekonomicznego dzisiejszego świata bierze się z faktu, że wszelka dotychczasowo działalność ludzka nastawiona jest na maksymilizację zysku na wszelkie możliwe sposoby, w tym krzywdą ludzi. W rezultacie ludzie zawsze stawiani są niżej od zysku. To zaś znaczy, że wpływu krzywdy ludzkiej na losy danego zysku dzisiaj zupełnie nikt nie uwzględnia podczas generowania tego zysku. A to właśnie owa krzywda ludzka wpisana w dany zysk jest powodem dla którego dotychczasowy rozwój produkcji i dobrobytu wcale nie spowodował zwiększenia szczęścia i samospełnienia ludzi. Dlatego totalizm nakazuje aby zamiast maksymilizacji zysku celem działalności businesów stawała się maksymilizacja energii moralnej. Owo pojęcie "energii moralnej" wprowadzone zostało do użycia przez filozofię totalizmu. Energia ta to po prostu miernik wskazujący jak wysoko dana działalność wynosi dotykanych nią ludzi w polu moralnym. Innymi słowy, "energia moralna" jest wskaźnikiem na ile dana działalność jest moralna (czyli na ile NIE krzywdzi ona nikogo). Jej pojęcie uwzględnia więc w sobie zarówno czysty finansowy zysk, jak i dobro ludzi z udziałem których zysk ten został wygenerowany. "Maksymilizacja energii moralnej" wcale NIE nakazuje aby zupełnie zapomnieć o prawach ekonomicznych i zysku (tak jak to kiedyś usiłował uczynić komunizm) i jedynie nastawić się na dogadzanie robotnikom oraz konsumentom. Wszakże takie dzialanie krzywdziłoby właścicieli danego bisinessu oraz inwestorów - w wyniku powodowałoby więc zmniejszanie, a nie maksymilizację, energii moralnej. Nie pozwala ona jednak również aby generować zysk kosztem robotników i konsumentów, bowiem wówczas krzywdziłoby to owych ludzi, a w ten sposób również zmniejszałoby energię moralną (zamiast ją maksymilizować). Reasumując, totaliztyczna zasada "maksymilizowania energii moralnej zamiast zysku" powodowałaby, że businessy ciągle generowałyby zysk, tyle że zysk ten byłby najwyższy jaki jest możliwy bez krzywdzenia którychkolwiek z ludzi dotykanych danym rodzajem działalności. A więc byłaby ona zgodna zarówno z prawami eknonomicznymi, jak i z prawami moralnymi. Jako taka powodowałaby ona wzrost dobrobytu towarzyszony przez wzrost szczęścia i samospełnienia ludzi obejmowanych tym dobrobytem. Jakże więc totalizm zamierza osiągnąć ową "maksymilizację energii moralnej zamiast maksymilizacji zysku". Ano jest to bardzo proste. Każde działanie danej instytucji czy businessu musi być realizowane w sposób moralny. Jak zaś osiągnąć w praktyce takie wyłącznie moralne działania, to dokładnie wyjaśnione zostało filozofią totalizmu. Niestety, wyjaśnienia te są zbyt obszerne aby w całości zaprezentować je na niniejszej stronie. Każdy czytelnik może je jednak łatwo przestudiować, bowiem opisane są one szczegółowo w tomie 6 monografii [1/4] upowszechnianej za darmo poprzez Menu z niniejszej strony internetowej.
#E3. Nie marnujmy potencjału ludzi ani planety - czyli dajmy każdemu możliwość pracy dla dobra wszystkich: Ludzkość jest ogromnie marnotrawna. Tratuje ona, niszczy i marnotrawi niewybaczalną proporcję zarówno posiadanego potencjału ludzkiego, jak i zasobów naturalnych naszej planety. Jeśli rozglądniemy się dookoła, bez trudu to odnotujemy. Bezrobocie, ziemia leżąca odłogiem, opuszczone i niszczejące fabryki i budynki, skupowanie produktów rolnych aby je następnie niszczyć dla utrzymania wysokich cen, organizowanie festiwali w których ludzie obrzucają się żywnością, zakazy używania samochodów starszych od 10 lat (podobno wprowadzane w celu ochrony środowiska, chociaż zapominające że kopalnie i fabryki służące wyprodukowaniu nowego samochodu niszczą to środowisko nawet bardziej niż używanie starego samochodu), itd., itp. Gdyby owe nieustannie niszczone zasoby skierować na konstruktywne cele, nasza planeta byłaby miejscem dobrobytu. Wszakże już obecnie Ziemia opływa mlekiem i miodem. Tyle że jak dotychczas, zbyt wielki procent tych dóbr zwyczajnie marnotrawimy swoim niemoralnym postępowaniem. Gdybyśmy zaś nauczyli się je spożytkowywać zamiast marnotrawić, wówczas nie byłoby ani umierających z głodu, ani biednych i w potrzebie, ani bezrobotnych, ani bezdomnych. Każdy też z nas mógłby wówczas pozwolić sobie na większą zasobość i na lepszy standard życia. Wszakże byłoby więcej wszystkiego, wszystko byłoby znacznie lepszej niż obecnie jakości (przedsiębiorstwa nie goniłyby przecież jak obecnie za zyskiem kosztem jakości), oraz wszystko byłoby znacznie tańsze bowiem produkcja byłaby większa niż obecnie. Jednym ze składników zasady "maksymilowania generowania energii moralnej zamiast maksymilowania zysku" opisanej w poprzednim punkcie, jest właśnie że zakazuje ona dotychczasowego marnowania potencjału ludzkiego oraz marnowania zasobów naszej planety. Innymi słowy stwierdza ona, że z powodu niedoskonałości dzisiejszego sposobu organizowania rynku pracy oraz korzystania z dóbr naszej planety, ogromna rzesza zdolnych ludzi pozbawiana jest dostępu do istniejących dóbr oraz szansy dołożenia swojej kontrybucji do dorobku całej ludzkości. Pozbawianie tej szansy i dostępu następuje zaś poprzez odbieranie ludziom możliwości znalezienia dla siebie konstruktywnej pracy, oraz pozbawienia ludzi szansy pokazania co potrafią. Dlatego totalizm rekomenduje, że jednym z głównych celów każdego pracodawcy i rządu na świecie powinno być, aby na wszelkie możliwe sposoby zwiększały one dostępność zatrudnienia i pracy dla swoich narodów. Wszakże praca jest pierwotnym źródłem wszystkiego. Im więcej więc ludzi otrzymuje na nią szansę, tym bardziej wszyscy na tym korzystamy. Ponadto potencjał ogromnej rzeszy dzisiejszych ludzi marnuje się tylko dlatego, że nigdy nie otrzymali oni szansy pokazania co potrafią. Dlatego w interesie nas wszystkich leży, aby każdy mieszkaniec Ziemi nieustannie otrzymywał szansę na pracę, na godziwy zarobek, oraz na coraz doskonalsze wykorzystanie zasobów naszej planety. Totalizm wskazuje cały szereg praktycznych sposobów na jakie uzyskiwać się powinno nieustanne zwiększanie zatrudnienia i dostępności pracy, a w ten sposób dawanie każdemu szansy na dołożenie swojej kontrybucji dla dobra całej ludzkości. Omówmy teraz najważniejsze z owych sposobów: (i) Wprowadzenie najniższego oraz najwyższego zarobku. Każdy naród i państwo powinnny posiadać wyraźnie zdefiniowany jaki może być najniższy dozwolony zarobek osoby zatrudnionej zarobkowo (tj. tzw. "konsumenta"), a także jaki może być najwyższy dozwolony zarobek obywateli (tj. "konsumentów") owego państwa. (Odnotuj, że terminem "konsument" totaliztyczna ekonomia opisuje każdego człowieka. "Konsument" pod względem ekonomicznym różni się od "producenta", którym jest każde przedsiębiorstwo jakie cokolwiek wytwarza.) Ja celowo używam tutaj określenia "zarobek", bowiem w dzisiejszych czasach rządy wielu państw oszukańczo udają że dbają o interesy swoich obywateli, poprzez zdefiniowanie jaka jest najniższa "stawka godzinowa". Przykładowo, w Nowej Zelandii (NZ) taka najniższa stawka godzinowa przez kilka ostatnich lat wynosiła (dla dorosłej osoby) 9.50 $NZ na godzinę, zaś od 27 marca 2006 roku ma być podniesiona o 75 centów do wartości 10.25 $NZ na godzinę (dane na jej temat opublikowane są m.in. w następujących dwóch artykułach z nowozelandzkich gazet, mianowicie artykule "Minimum wage up - by 75 cents an hour", opublikowanym w "The Dominion Post", wydanie z czwartku, December 22, strona A4, oraz w artykule "All at odds over pay rise" opublikowanym w "The New Zealand Herald", wydanie z czwartku, December 22, 2005, strona A6). Jednak owa najniższa stawka godzinowa wcale nie chroni ludzi przed wyzyskiem. Wszakże jeśli jakiś pracodawca chce kogoś wyzyskiwać, wówczas zatrudnia go jedynie na kilka godzin w tygodniu (potem jednak np. może przetrzymywać ludzi w pracy znacznie dłużej niż im płaci, albo może zadawać im pracę do domu). Tymczasem jeśli wprowadziłoby się najniższy "zarobek", taki wyzysk byłby niemożliwy. Wszakże towarzyszyło by mu prawo, że jeśli wówczas ktoś zatrudni kogoś zarobkowo, wówczas musi mu wypłacać co najmniej ów najniższy zarobek bez względu na to na ile godzin w tygodniu owo zatrudnienie by było (odnotuj też, że nie powinno być wolno zatrudniać kogokolwiek na więcej niż 40 godzin w tygodniu). Gdyby wprowadzony został ów najniższy "zarobek", pracodawcy nie mógliby się uciekać do wybiegu ograniczania liczby godzin pracy. Ów najniższy zarobek powinien też być około 33% wyższy od finansowego minimum koniecznego aby wyżyć w danym społeczeństwie (tj.od finansowego wsparcia państwa dla ludzi pozbawionych zatrudnienia). Wszakże powinien on gwarantować nie tylko przeżycie, ale również i dostęp do dóbr umożliwiających codzienne cieszenie się z życia. Z kolei najwyższy zarobek danego państwa byłby to sumaryczny dochód pieniężny jaki pojedynczej osobie wolno byłoby osiągnąć. Powinien on gwarantować, że tego co go otrzymuje stać będzie praktycznie na wszystko w najwyższej jakości i w jednym egzemplarzu, co osoba ta potrzebuje do zasobnego i szczęśliwego życia. Jednak zarobek ten nie powinien być aż tak wysoki, aby spowodował rozwarstwienie społeczeństwa na klasy oraz wzniesie przepaści pomiędzy bogatymi i biednymi. Oczywiście, wprowadzenie najwyższego zarobku pieniężnego zawsze będzie się wiązało z otwartą dyskusją jak duży powinien on być. Wszakże jeśli będzie on zbyt mały, wówczas odbierze on ludziom motywację aby w życiu starali się być lepszymi od innych. Totalizm zaś jest ZA motywowaniem ludzi, za konkurencją, za wynagradzaniem dodatkowego wysiłku, za popieraniem zdolności i pomysłowości, za udoskonalaniem na wszelkie możliwe sposoby, itp. Totalizm nie zamierza więc w żaden sposób zniechęcać ludzi do wytężonej i twórczej pracy, lub bawić się w komunizm który zmuszał aby wszyscy byli jednakowo biedni. Totalizm chce jedynie wyeliminować niemoralny wyzysk i niesprawiedliwość społeczną. Jeśli z kolei ten najwyższy zarobek będzie zbyt duży, wtedy będzie on promował wszystko to czego poprzez jego wprowadzenie totalizm chce uniknąć. Totalizm stoi więc tu na stanowisku, że wielkość maksymalnego zarobku powinna być dokładnie uzasadniona naturalnymi różnicami istniejącymi pomiędzy poszczególnymi ludźmi. Znaczy, powinna ona wiernie odzwierciedlać maksymalną z możliwych rozpiętość indywidualnych zdolności i umiejętności u ludzi. Dlatego najwyższy zarobek powinien być tyle razy większy od najniższego zarobku, ile razy wydajność najlepszego fachowca może być wyższa od wydajności najgorszego fachowca - który jednak ciągle zdolny jest utrzymać swoją pracę. W tym zaś zakresie prowadzone były już badania. Przykładowo dla programistów komputerowych, gdzie owe różnice pomiędzy najlepszym i najgorszym fachowcem są najwyższe ze wszystkich ludzkich zawodów, rozpiętość ta nigdy nie przekracza 50 razy. Tłumacząc to inaczej, najlepszy programista komputerowy (tzw. "super-programmer") nigdy nie jest lepszy o więcej niż 50 razy od najgorszego programisty. Czyli najwyższy zarobek ludzki w żadnym przypadku nie powinien przekraczać 50 najniższych zarobków, a także powinien być bliski ustalonej dokładnymi badaniami największej możliwej rozpiętości zdolności ludzkich u osób które ciągle się mieszczą w kategorii zatrudnialnych i chętnie zatrudnianych (tj. nie wolno go ustalać np. poprzez porównywanie do ludzi którzy są tak leniwi lub tak niezdarni, że nie utrzymali by się w pracy u żadnego pracodawcy). To zaś praktycznie oznacza, że cokolwiek ktoś na najniższym zarobku kupiłby sobie przez okres około 50 lat (tj. całego życia), ów płacony najwyższym zarobkiem byłby w stanie sobie kupić w przeciągu roku. (Warto tutaj dodać, że w dzisiejszych czasach praktycznie w każdym kraju istnieje zadziwiająco duża liczba ludzi których sumaryczne zarobki faktycznie przekraczają wartość 50 najniższych zarobków danego kraju. W ten sposób ich nieuzasadnienie wysokie zarobki odbierają innym ludziom szansę na pracę i na godziwy zarobek.) Ograniczenie zarobków poprzez wprowadzenie najniższej i najwyższej ich wysokości wprowadzałoby cały szereg korzystnych następstw. Przykładowo, uniemożliwiałoby dotychczasowy wyzysk ludzi, pomniejszałoby tak rażącą dzisiaj przepaść pomiędzy najbogatszymi i najbiedniejszymi. Pozwalałoby też aby zamiast umożliwiać kilku jednostkom zarabianie nieograniczonych sum z jakimi nie wiedzą potem co czynić, raczej zatrudnić szereg dalszych osób których uszczęśliwią znacznie mniejsze sumy. Tych zarobków (najniższego i najwyższego) nie wolno byłoby nikomu przekroczyć, nawet prezydentowi danego kraju. (ii) Możliwość pobierania zasiłku (np. dla bezrobotnych) poprzez pracodawcę. Każdy obywatel (konsument) bez wyjątku, kto aktualnie pozostawałby bez żadnego zatrudnienia, powinien otrzymywać od państwa jakąś formę finansowego wsparcia (zasiłku), np. zasiłek dla bezrobotnych, rentę, stypendium na naukę, itp. Jest też niemoralnie na owo wsparcie nakładać rozliczne warunki i wymagania, takie jak np. te obowiązujące w Nowej Zelandii. (W Nowej Zelandii np. w chwili pisania niniejszej strony mi nie przysługiwał zasiłek dla bezrobotnych, chociaż byłem wówczas bezrobotny. Podobnie w latach 1990 do 1992 pozostawałem tam bez pracy, jednak ówczesne przepisy pozwoliły mi w całym owym dwuletnim okresie pobrać zasiłek tylko przez kilka ostatnich tygodni.) Wielkość wypłacanego zasiłku powinna przy tym być wystarczająca dla przeżycia, jednak jakieś 33% niższa od najniższego zarobku dla ludzi pracujących w danym kraju. Każdej formie finansowego wsparcia przez państwo towarzyszyłoby jednak prawo, że ci co go otrzymują mogą uzgodnić z jakimś pracodawcą (tj. "przedsiębiorstwem") aby mogli otrzymywać swój zasiłek dla bezrobotnych, lub inne wsparcie państwa, właśnie poprzez tego pracodawcę. W takim więc przypadku, państwo płaciłoby ten zasiłek dla bezrobotnych (lub inne wsparcie) owemu pracodawcy, zaś ów pracodawca wypłacałby danej osobie ów najniższy zarobek dozwolony w danym państwie (prawo zabraniałoby jednak płacić więcej niż ów najniższy zarobek). W ten sposób pracodawca by korzystał, bowiem mógłby uzyskać pracownika za koszt niższy niż normalne zatrudnienie, oraz na czas dorywczy - wtedy gdy go potrzebuje (np. rolnicy, warzywnicy i ogrodnicy mogliby tak zatrudniać ludzi na czas zbiorów). Dana osoba by korzystała, bowiem od pracodawcy by dostawała dalszą połowę tego co otrzymywałaby już w formie wsparcia od państwa (np. zasiłku dla bezrobotnych). To zaś byłoby szczególnie istotne dla inwalidów i osób niepełnosprawnych, których nikt nie chciałby zatrudnić za pełnym wynagrodzeniem, jednak chętnie zatrudniłby ich na takich w 66% dotowanych przez państwo warunkach. Społeczeństwo też by korzystało, bowiem potencjał dzisiejszych bezrobotnych ciągle byłby wówczas wykorzystywany dla ogólnego dobra. Jednak takie wypłacanie wsparcia poprzez pracodawcę powinno być urzeczywistniane wyłącznie na zasadach ochotniczych, tak aby ci ludzie którzy nie chcą lub nie mogą pracować, nie byliby przymuszani do szukania tego typu zatrudnienia. Ponadto, dla osób w wieku poniżej 60 lat takie pobieranie wsparcia poprzez pracodawcę powinno być obłożone kilkoma wymogami które generalnie opracowane byłyby dla powiększania ich wiedzy i znajomości świata. Przykładowo, takie pobieranie zasiłku poprzez pracodawcę byłoby ograniczone do nie więcej niż jednego roku u tego samego pracodawcy, a ponadto wymagałoby aby każdy następny pracodawca był geograficznie odległy o co najmniej np. 5 km od wszystkich poprzednich. To zaś zmuszałoby wiekowo młodych bezrobotnych do znajdowania sobie nowego pracodawcy co każde nie więcej niż rok czasu i to w coraz innej miejscowości lub dzielnicy. W ten sposób lepiej poznawaliby oni życie, poszerzaliby swoje horyzonty myślowe, oraz nabywaliby szerszej praktyki, zgodnie ze starym powiedzeniem o "jedzeniu chleba z niejednego pieca". Jednak wymóg tego corocznego poszukiwania nowego pracodawcy przestawałby już obowiązywać osoby w wieku powyżej 60 lat, którym bardziej potrzebna jest stabilizacja życiowa niż nowe doświadczenia.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|