Autor
|
Wtek: Mój pomysł na cukier. (Przeczytany 215884 razy)
|
Rafalek
Go
|
Prywatyzacja, likwidacja wszelkich zus'ow i nfz'etow, prywatne ubezpieczenia zdrowotne, prywatna lecznictwo, zero skierowan itp dziwolagow
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Pan w sprawie zadymy?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rafalek
Go
|
Ja też, ale trudno jest bez końca słuchać, że pieniędzy na ochronę zdrowia za mało i za mało. Może byłoby mniej chorych, gdyby cukier był droższy od salcesonu, masła, karkówki, serów i twarogów, śmietany, jaj i boczku. Nie?
Nie wiem jaki Pan ale ja w sprawie tego pisalem
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
Prywatyzacja, likwidacja wszelkich zus'ow i nfz'etow, prywatne ubezpieczenia zdrowotne, prywatna lecznictwo, zero skierowan itp dziwolagow Rafalek, aby cos zmienic, musisz pojechac do USA. To jedyny kraj zblizony do "normalnosci" w kazdym razie tam wszystko jest poukladane tak, aby sluzylo ludziom "z rozumem" a "holota" tez sie wyzywi "okruchami z panskiego stolu". U nas niestety jest odwrotnie tutaj musisz do smierci robic na "hybrydy" powstale z rozmnazania sie "komunistycznych swin" Zastanow sie kto pobiera najwiecej "panstwowej kasy"??? I czy warto pracowac na emerytury tych zwyrodnialych mutantow.???
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
sylwiazłodzi
Go
|
Nie chcę się włączać do dyskusji bo nie będę dla Was znających się na rzeczy autorytetem do rozmowy .Ale dlaczego 100gram W ze skrobi? Na liście tego co mozna jeść wg JK było chyba że mozna zjeść jednego ziemniaka który waży średnio 100 gram. Czy to oznacza,że 1 gram ziemniaka ma 1 gram W?Wg tabel nie? Z tej listy wynika właśnie że jeden ziemniak więc po co zaczęliście dyskusję o aż takiej dużej ilości ziemniaków? Produkty zalecane Najlepsze przy żywieniu optymalnym są: - Wszystkie rodzaje serów - Dużo jaj, powyżej 4 na dobę - Podroby, galarety mięsne, chrząstki, tłuste rosoły - Każde mięso, najlepiej tłuste, wieprzowe - Wszystkie wędliny - najlepsze salcesony, pasztetowa, pasztety - Ryby, konserwy rybne - Drób, najlepsza tłusta gęś, kaczka - Tłuszcze: masło, smalec, słonina, smalec gęsi, olej słonecznikowy, oliwa, dobra margaryna. Tłuszcze pochodzenia zwierzęcego są znacznie lepsze od tłuszczów pochodzenia roślinnego. - Mleko lub śmietana do 0,5 litra na dobę = około 20 g cukru - Wszystkie jarzyny, pieczarki, grzyby do 300 g na dobę = ok. 10g cukru - Jeden ziemniak (frytki na smalcu, łoju) = ok. 10 g cukru Należy pić dużo płynów - oczywiście bez cukru - Orzechy, słonecznik, majonez, przyprawy, kawa, herbata lub lepiej soki owocowe, nie słodzone - 2-3 łyżki na szklankę gorącej lub zimnej wody. Źródło: http://mlodziez.optymalni.one.pl/?strona=artykuly&action=pokaz_artykul&nr=134
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
San Francisco chce opodatkować colę
Marcin Bosacki, Waszyngton2007-12-20, ostatnia aktualizacja 2007-12-19 22:45 Burmistrz chce nałożyć dodatkową opłatę na colę i pepsi sprzedawane w wielkich sklepach, by chronić dzieci przed otyłością
Fot. VIRGINIA MAYO AP Czy pomysł burmistrza San Francisco uchroni dzieci przed otyłością? ZOBACZ TAKŻE Otyłość zabija. Pomyśl o diecie (23-10-07, 19:43) Badania dla dzieci z nadwagą (21-10-07, 23:41) Śmiertelna epidemia otyłości (22-09-07, 00:00) Komisja Europejska proponuje sposoby walki z otyłością (31-05-07, 02:00) Zbędne kilogramy? To nasz problem z przeszłości (27-05-07, 16:39) Oceń swoją wagę (27-05-07, 16:39) Czy uda się zmienić złe nawyki żywieniowe uczniów? (06-11-05, 00:00) SONDAŻ Co myślisz o pomyśle burmistrza San Francisco? 40% Głupi, przecież colę można kupic nie tylko w dużych sklepach (307)
35% Fantastyczny, należy go powielić w Polsce (269)
17% Niezły, ale nie wiem czy cokolwiek da (134)
9% A co mnie obchodzi otyłość? (66)
Liczba oddanych głosów: 776 Pomysł burmistrza Gavina Newsoma przeciekł do prasy dwa dni temu. Burmistrz chce obłożyć wielkie sklepy w San Francisco opłatą o nieustalonej jeszcze wysokości od każdej sprzedanej butelki bądź puszki z napojami gazowanymi zawierającymi dużą ilość cukru.
Na razie propozycja Newsoma zbiera więcej krytyki niż pochwał. Wpływowy dziennik "San Francisco Chronicle" pyta, dlaczego lewicowy burmistrz chce opodatkować dodatkowo jedynie słodkie napoje, a nie inne produkty żywnościowe powodujące otyłość, np. hamburgery czy chipsy. I dlaczego chce karać jedynie wielkie sieci, skoro nastolatki nadal będą mogły kupić dwulitrowe cole po starych cenach w sklepach osiedlowych?
I gazeta, i wszyscy inni krytycy projektu burmistrza zgadzają się jednak, że wysokokaloryczne napoje to jedna z przyczyn otyłości amerykańskich dzieci. Narodowy Instytut Medycyny podał niedawno, że od lat 70. do początku obecnej dekady liczba dzieci z otyłością w wieku 6-11 lat wzrosła w USA ponad trzykrotnie. Ponad 15 proc. amerykańskich dzieci i nastolatków jest otyłych, dwa razy tyle ma nadwagę.
Dwie trzecie z otyłych dzieci poniżej 10 lat ma już symptomy takie jak podwyższone ciśnienie, poziom cholesterolu lub insuliny. W porównaniu z latami 80. trzy-czterokrotnie więcej jest wypadków cukrzycy u dzieci i młodzieży.
Naukowcy, co nie jest wielkim odkryciem, piszą, że powody epidemii otyłości są dwa - brak ruchu i złe jedzenie oraz picie.
Otyłość dotyka w USA w dużo większym stopniu biedniejsze mniejszości, zwłaszcza murzynów. To ich dzieci rzadziej biorą udział w popularnych w USA zajęciach sportowych, za to częściej dostają od rodziców tanie, "śmieciowe" jedzenie.
Praktycznie do końca lat 90. producenci napojów gazowanych, podobnie jak fast foody, mieli zielone światło na zdobywanie rynku niepełnoletnich. Potem jednak opór mediów i rodziców przeciwko słodzonym colom zaczął narastać. W kultowej książce "Kraina fast foodów" Eric Schlosser cytował eksperta branżowego czasopisma "Przemysł Napojowy". Ten zachęcał kolegów po fachu: "Wejście do szkół ma głęboki sens", bo dzieci "dopiero kształtują swoje upodobania", a klientami zostaną przez kolejnych kilkadziesiąt lat.
Poprzez falę podobnych książek, artykułów i filmów w ostatnich latach do zwykłych Amerykanów zaczęły docierać smutne fakty. Na przykład, że w każdej puszce coli jest dziesięć łyżeczek cukru czy raczej tańszego słodkiego syropu z kukurydzy. Że słodkie napoje gazowane napędzają uczucie głosu poprzez rozciąganie ścian żołądka i skok insuliny. Że wypicie tylko jednej puszki coli dziennie oznacza utycie o pół kilo w miesiąc.
A Amerykańskie nastolatki piją więcej - chłopcy średnio prawie dwie puszki dziennie. 30 lat temu dziecko w USA piło dwa razy więcej mleka niż napojów gazowanych. W 2000 r. było już odwrotnie.
Nacisk opinii społecznej zmusił wielkie koncerny PepsiCo, Coca-Cola i Cadbury Schweppes do działania. Półtora roku temu zawiązany przez nie Sojusz na rzecz Zdrowszego Pokolenia ogłosił, że wycofuje wszelkie słodkie napoje gazowane ze szkół podstawowych i gimnazjów i mocno ogranicza ich sprzedaż w liceach. Dużo większy nacisk kładzie się w reklamach na mniej szkodliwe wersje diet.
Jednak przed tymi, którzy w USA walczą z otyłością dzieci, jeszcze długa droga. Kilka tygodni temu mój dziesięcioletni syn dostał w swej szkole zaproszenie dla całej rodziny do McDonald'sa. Część utargu miała iść dla szkoły.
McDonald's też wprowadził w ostatnich latach wiele nowych, zdrowszych produktów - sałat czy owoców. Ale nadal jest największym na świecie sprzedawcą tradycyjnej słodkiej coca-coli. Dużo większym niż sklepy w San Francisco.
Źródło: Gazeta Wyborcza
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
lekarka
Go
|
Prywatyzacja, likwidacja wszelkich zus'ow i nfz'etow, prywatne ubezpieczenia zdrowotne, prywatna lecznictwo, zero skierowan itp dziwolagow Wg mnie to jedyna droga. Mogę się mylić. Zastanow sie kto pobiera najwiecej "panstwowej kasy"??? Chorzy. My, którzy nie chorujemy dajemy na Nich pieniądze z naszych składek. Tylko, że składki (system leczenia w Polsce) mnie przynajmniej nie satysfakcjonuje. Problemem jest czy mamy zaakceptować chorobę delkwenta i łożyć na niego czy "pakować mu do głowy" NOWE. Trudny problem. Wielu opiera się NOWEMU. Czy będziemy naciskać?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rudka
Go
|
To jest odpowiedż dlaczego w czasach mojej młodości jakoś nie pamietam grubych dzieci- w zasadzie było więcej za chudych.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
lekarka
Go
|
Teresa - "wsiąść" komuś na kasę (z tym cukrem) to w sumie też dobry pomysł... Tylko kto wydałby ten dekret?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Lekarko, pani pamiętająca przedwojenne czasy mieszkająca obecnie obok mnie mówi, że wtedy cukru kupowało się 25 dkg i rzadko. Był drogi i spożywano go mało.
Dla przykładu akcyzę na papierosy i alkohol uzasadnia się ich szkodliwością. Na opakowaniach papierosów wypisuje się ostrzeżenia. Czemu na alkoholu ostrzeżeń nie ma - nie wiem. O cukrze cicho i akcyzy nań nie ma.
Mamy organizacje pozarządowe, które "walczą" z alkoholizmem i drugie, które "walczą" z nikotynizmem, a organizacji która "walczy" z cukrem nie ma. Pieniędzy na ochronę/służbę zdrowia w resorcie jest za mało. Czy trafiają tam pieniądze z akcyzy na papierosy i alkohol ? Powinny. Cukier może być traktowany podobnie.
Organizację mogą założyć osoby, które zmieniając dietę cukrzycy się pozbyły, bo są najbardziej oświecone w tym zakresie. Oczywiście wraz z optymalnymi lekarzami.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Waldek
Go
|
Do dziś pamiętam relację ze protestów pielęgniarek. Włączyłem tv i akurat pokazano jak pielęgniarki obżerają się pączkami i colą w czasie strajku.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Waldek
Go
|
Cukier to po przemyśle zbrojeniowym i farmaceutycznycm 3 wielka siła napędzająca gospodarkę świata. Więc realnie mającej coś do powiedzenia organizacji antycukrowej nie będzie. Zresztą wszystkie protesty "anty" kreują jeszcze więcej tego przeciw czemu się protestuje. Jeśli mówisz, że czegoś/kogoś nienawidzisz to wzmacniasz to. To jest jakby uniwersalne prawo kosmosu. Np wojna z terroryzmem, rodzi więcej terroryzmu. Wojna z narkotykami - daje więcej narkotyków. Wojna z chorobami - choroby poszczepienne i poantybiotykowe itd. Wniosek: Nie protestujmy przeciw wojnie. Wspierajmy pokój. Nie walczmy z cukrem. Propagujmy zdrową dietę.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Może takie "pożywne" produkty dostarczali pielęgniarkom ludzie z miasta?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
lekarka
Go
|
Tylko kto wydałby ten dekret?
Problem w tym, że jestem przeciwko narzucaniu komukolwiek czegokolwiek. Chociaż przekonałaś mnie Teresa. Mogłabym "takie coś podpisać".
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
zbynek
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Ja ten artykuł z "Newsweeka" wkleję (zanim go zdejmą, na pamiątkę): Cudowna dieta Co kilka, kilkanaście lat uczeni opracowują nowy sposób odżywiania, dzięki któremu mamy żyć zdrowo i długo. Ale my wciąż tyjemy, a nasze zdrowie pogarsza się. Czy istnieje dieta idealna?
Cały świat puchnie od nadmiaru kalorii. Tyje i choruje. Cukrzyca, nadciśnienie, choroba wieńcowa. Amerykanie, Niemcy i Pakistańczycy, I my Polacy. Każdego raku 100 tysięcy z nas trafia do szpitali z zawałem serca, a 80 tysięcy z udarem mózgu. Nadciśnienie ma u nas co trzecia dorosła osoba, podwyższony poziom cholesterolu ponad połowa. Czy taki jest koszt cywilizacji? Czy po to uchroniliśmy się przed szkorbutem i krzywicą, by teraz zapadać na choroby wynikające ze złego odżywiania? Czy gdzieś w gmatwaninie sprzecznych zaleceń znajdzicmy w końcu przepis na zdrową i smaczną dietę, pozwalającą nie tyć, ale też niepozbawiającą nas przyjemności jedzenia? Którą z nich wybrać?
Zatwardziali wegetarianie jak zawsze pomstują na tłuszcz w pokarmach i staraj ą się za wszelką cenę dorównać chińskim wieśniakom. Nawróceni na mięsożerność oskarżają biały chleb i zmuszają się do jedzenia wyłącznie rnięsa, mając nadzieję. że dzięki temu zrzucą brzuchy. Zwyczajni obywatele poddają się i jedzą to, na co mają ochotę, czyli na przykład pochłaniają pączki, które popijają colą. Ostatnio specjaliści od żywienia z USA doszli do wniosku, że dotychczasowe recepty były błędne. I przygotowali nowe. Nową piramidę zdrowego żywienia opracowali dr Walter Willett i jego zespól ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Harvarda. Uczeni wykorzystali informacje ze wszystkich możliwych źródeł, w tym wieloletnich, szeroko zakrojonych programów badawczych prowadzonych na Harvardzie, a obejmujących pracowników służby zdrowia Nurses' Health Study, Physicians' Health Study oraz Health Profcssionals' FollowUp Study. Oto co dziś proponują. Przede wszystkim radzą ograniczyć ilość białego pieczywa, makaronów i ziemniaków dostarczycieli węglowodanów, które dziś uznawane są za naszego największego wroga. Możemy jeść więcej drobiu, ryb i owoców morza oraz jajek, które jeszcze do niedawna byty uważane za głównego sprawcę chorób układu krążenia. Jest jeszcze jedna dobra wiadomość: dobrze nam zrobi odrobina wina, piwa, a nawet mocniejszych trunków, wypita codziennie do posiłku.
Piramida zdrowego żywienia Willetta jest podobna do diety śródziemnomorskiej, zalecanej od lat równ ież przez polskich żywieniowców. Obie zakładają, że podstawą codziennego jadłospisu powinny być warzywa, owoce i gruboziarniste pieczywo. Po mięso można sięgać kilka razy w miesiącu, a nieco częściej po ryby i drób.
Nowa dieta zawiera jednak pewne kontrowersyjne zalecenia. Popiera np. wysokokaloryczne oleje roślinne, a kategorycznie zabrania jedzenia ziemniaków i białego ryżu. Trzeba jednak podkreślić, że pozytywne skutki zdrowotne takiego jadłospisu zostały potwierdzone w praktyce. Nie jest to dieta, w której chodzi o krótkoterminowe zrzucenie wagi. Ma prowadzić do zachowania zdrowia przez całe życie. Nie wymaga ważenia pokarmów, jedzenia zgodnie z grupą krwi czy znakiem zodiaku, co proponują dziś twórcy niektórych modnych diet. Jak mawia Willett, podstawowe przesianie nowego sposobu zdrowego żywienia brzmi: „jedz, pij i bądź zdrowy".
Mamy też koniecznie pamiętać, że węglowodany są równie groźne jak tłuszcze. Od lat 60. minionego wieku wiadomo, że tłuszcze nasycone zawarte w czerwonym mięsie i nabiale podnoszą poziom cholesterolu i sprzyjają chorobie wieńcowej. Pod koniec lat 80. po raz pierwszy zwrócono uwagę, że pewne pokarmy (tłuszcze) powinny być bardziej ograniczane niż inne (węglowodany). Ustalono też, że istnieją tłuszcze zdrowe. Wykazano, że niektóre węglowodany mogą szkodzić. Badania wykazywały, że w przeciwieństwie do masła czy smalcu tłuszcze zawarte w rybach, orzechach i warzywach mogą chronić przed chorobą wieńcową.
Informacje tę wykorzystali producenci żywności, proponując przetworzone produkty niskotłuszczowe, light (dietetyczne). Natomiast wiadomość o tym, że zboża przerobione na mąkę mają taki sam niekorzystny wpływ na zdrowie jak rafinowany cukier, nie mogła się przebićprzez wiele lat. Na ziarnie zbóż trudno zrobić interes. Jeśli jednak je spreparować, „nadmuchać", posłodzić, wsadzić w pudełko z kolorowym obrazkiem na wierzchu i zabawką w środku, to da sieje dobrze sprzedać zauważa Elizabeth Pivonka, prezes fundacji Produce for Better Health.
Kiedy zatem na początku lat 90. półki sklepowe zaczęły uginać się od niskotłuszczowych ciast, ciasteczek i batoników, konsumenci zaczeli je kupować w przekonaniu, że są zdrowe i nietuczące. Tymczasem zawierają one oczyszczone węglowodany (biała mąka i cukier). A te wywołują kłopoty nie tylko dlatego, że dostarczają kalorii. Chodzi też o sposób, w jaki są trawione. W przeciwieństwie do pełnego ziarna, które układ pokarmowy wchłania powoli, produkty z białej mąki szybko przechodzą do krwi w formie glukozy. Jeśli ten cukier nie zostanie natychmiast wykorzystany jako paliwo, organizm wytwarza dużą ilość insuliny, by usunąć go z krwiobiegu i po przetworzeniu zmagazynować w komórkach tłuszczowych i mięśniowych.
Wielu ludzi ma już dziś świadomość, że jadłospis bogaty w rafinowane węglowodany i cukry proste, czyli białe pieczywo, ryż, a także rafinowany cukier do słodzenia, rozregulowuje ten system. Komórki stają się coraz mniej wrażliwe na insulinę, a to zmusza organizm do coraz intensywniejszego wytwarzania hormonu. W końcu następuje załamanie systemu co jest początkiem cukrzycy i sprzyja chorobie wieńcowej. Sporadyczny wzrost ilości glukozy we krwi nie jest niebezpieczny dla osoby szczupłej, aktywnej fizycznie. Ale na węglowodany zaczęły się przestawiać również osoby otyłe i nieuprawiąjące żadnego sportu. Nic zatem dziwnego, że w latach 90. zanotowano gwałtowny wzrost zachorowalności na cukrzycę typu II (zwaną insulinoniezależną, która powstaje przede wszystkim w wyniku złego odżywiania).
W Polsce choruje na nią już 1,8 mln osób! Jeszcze niespełna rok temu diabetolodzy uważali, że takich osób jest u nas półtora miliona. Piramida uczonych z Harvarda pozwala na swobodę w jedzeniu tłuszczów nienasyconych (ich źródłem są np. oliwa z oliwek, olej rzepakowy), natomiast ryż traktuje podobnie jak ciasteczka, czyli dopuszcza jedynie w niewielkich ilościach. W nowej diecie chodzi jednak o coś więcej niż tylko o większą łagodność wobec tłuszczów niż wobec węglowodanów. Podobnie jak Michel Montignac, twórca jednej z bardziej znanych i często stosowanych w Polsce diet, Willett wyróżnił „dobre" węglowodany, które znaleźć można między innymi w produktach pełnoziarnistych. Wprowadził też pojęcie „dobrych" tłuszczów, czyi i takich, które są obecne w olejach roślinnych. Obie te grupy produktów dominują u podstawy piramidy. Natomiast szybko spalane węglowodany (białe pieczywo, makarony z białej mąki oraz słodycze) muszą się zadowolić ciasną klitką na strychu, wraz z czerwonym mięsem, od Jat niecieszącym się przychylnością specjalistów od żywienia. Zamiast ładować pokarmy białkowe do jednego wora, Willett porozrzucał je po całej budowli. Orzechy i nasiona roślin strączkowych mają w hierarchii pierwsze miejsce, za nimi idą ryby, drób i jaja. Produkty mleczne według Willetta można w ogóle wyeliminować, bo to, co w nich cenne, łatwo zastąpi wapno w tabletkach. Dr Magdalena Białkowskaź warszawskiego Instytutu Żywności i Żywienia ma jednak wątpliwości, czy warto łykać sztuczne. Inni naukowcy krytykują fakt, że uczeni z Harvarda traktują wszystkie oleje roślinne jednakowo, a przecież już dziś wiadomo, że jest różnica miedzy olejem słonecznikowym i kukurydzianym, które dostarczają niezbyt korzystnych kwasów tłuszczowych omega6, a olejem lnianym i rzepakowym, zawierającym potrzebne tłuszcze omega3. Jeszcze inni zarzucają, że ryż i ziemniaki Willett potraktował tak samo jak ciasteczka. Nie można odżegnywać się od białego ryżu, skoro ponad miliard ludzi nim się odżywia i cieszy się doskonałym zdrowiem mówi dr John McDougall, autor wielu książek na temat żywności i żywienia.
Czy zatem najnowsza recepta na dietę zda egzamin i zapewni nam zdrowe i długie życie, czy za kilka lat nie trzeba będzie jej weryfikować? Czas pokaże. Jest jednak kilka zasad, które od dziesięcioleci pozostają niezmienione. Po pierwsze, najprostsza droga do zdrowia wiedzie przez bojkot „szybkiej" niezdrowej żywności. Niemal każdy z nas otrzymywałby kilkaset kalorii dziennie mniej, gdyby odrzucił pokarmy przetworzone na rzecz pełnoziarnistych, nieprzetworzonych. Nawet pieczony ziemniak główny „czarny charakter" Willetta jest lepszy z dietetycznego punktu widzenia niż jakikolwiek produkt paczkowany. Jeśli będziemy jeść go ze skórką, to zaspokoi nasz apetyt, dostarczy witamin, makro i mikroelementów oraz błonnik. I ma tylko 150 kilokalorii tyle samo co talerz owsianki. Torebka chipsów to nie mniej niż 500 kcal, a jeśli popije się to półlitrową colą, to trzeba doliczyć 225 kcal. A wszystkie te kalorie pochodzą z cukru.
Drugi punkt, co do którego panuje powszechna zgodność trzeba jeść dużo warzyw. Nie ma takiego guru dietetyki na całym świecie, który by odmawiał im zalet. Kardiolodzy, onkolodzy, a nawet król diet niskoweglowodanowych dr Robert Atkins popierają jarzyny. Niestety, nikogo nie stać na taką reklamę szpinaku czy świeżej papryki, jaką prowadzą producenci chipsów i batoników czy fastfoody. McDonald'sw 2001 roku wydał na reklamę 1,1 mld dolarów. Natomiast nasz Instytut Żywności i Żywienia nie dostał ani złotówki na promowanie zdrowego stylu życia. Piramida zdrowego żywienia Willetta może rzeczywiście wymagać poprawek, jednak można j ą wykorzystać jako drogowskaz. Nikt też nie wątpi, że trzeba czegoś więcej niż piramidy, by zmienić dietę. Potrzebna jest motywacja, wiedza i uświadomienie sobie, że jeść dobrze jest przyjemniej niżjeść źle. Nauka już pokazała, co trzeba zrobić. Teraz trzeba tylko to zrobić.
Źródło: Newsweek
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Tylko kto wydałby ten dekret?
Problem w tym, że jestem przeciwko narzucaniu komukolwiek czegokolwiek. Chociaż przekonałaś mnie Teresa. Mogłabym "takie coś podpisać". Dziękuję. Na marginesie: kolejną batalię można by wytoczyć glutenowi ?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Tylko kto wydałby ten dekret?
Problem w tym, że jestem przeciwko narzucaniu komukolwiek czegokolwiek. Chociaż przekonałaś mnie Teresa. Mogłabym "takie coś podpisać". Jeden lekarz optymalny jest, jeszcze kilku i ich pacjenci i można na wzór "walczących" zakładać stowarzyszenie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
adam319
Go
|
Witam, Szanuję dobre chęci zrobienia czegoś dobrego, ale tylko szanuję. Proponuję stworzenia Ogólnoeuropejskiego Wysokiego Urzędu zajmującego się administracyjnym pozbawianiem korzyści płynących z rozsądku osób nierozsądnych Wszystko co możemy zrobić do dawać dobry przykład, a wtedy osoby zainteresowane o otwartych umysłach nas znajdą. Na osoby lubiące kluby wzajemnej adoracji, dla których każda nowa idea wprowadza tylko zamieszanie w ich „poukładanym” życiu nie mamy i nie będziemy mieć wpływu. Jest jeszcze taka myśl: „Człowiek z wyboru zły nie dążący do prawdy odżywiany optymalnie może nabrać mocy, ale niekoniecznie, może zmienić swoje postępowanie” Wesołych Świąt, Adam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel
Go
|
To jest nie humanitarne narzucanie własnego punktu widzenia innym. Nawet jakby to był najbardziej zaszczytny cel, złem dobra się nie zbuduje. Nie popieram i odradzam innym, aby przykładali do tego rękę. Należy o tym mówić, potwierdzać to własnymi wyborami, ale nigdy, przenigdy nie używać przemocy. Tym jest właśnie nakładanie podatków zgodnie z wizją nawiedzonych.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|