forum.dr-kwasniewski.pl
Witamy, Go. Zaloguj si, lub zarejestruj prosz.
2024-11-22, 02:05:44

Zaloguj si podajc nazw uytkownika, haso i dugo sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
Na koniec - nie wolno zapominać, że każdy człowiek jest inny i inny jest jego organizm.
669669 wiadomoci w 4061 wtkach; wysane przez 34 uytkownikw
Najnowszy uytkownik: root
* Strona gwna Pomoc Szukaj Kalendarz Zaloguj si Rejestracja
+  forum.dr-kwasniewski.pl
|-+  Działy Forum
| |-+  Artykuły opublikowane
| | |-+  PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA... Według opinii lekarza optymalnego.
« poprzedni nastpny »
Strony: [1] Do dou Drukuj
Autor Wtek: PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA... Według opinii lekarza optymalnego.  (Przeczytany 7206 razy)
MORGANO
Go


Email
PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA... Według opinii lekarza optymalnego.
« : 2008-01-02, 00:27:38 »

PRZYCHODZI  BABA  DO  LEKARZA...
Według opinii lekarza optymalnego.

a lekarz pyta:
- Jakie ma pani wyniki??
- Doskonałe, przebiegam 100 m w 11 sekund!
Po wykonaniu badań lekarz mówi:
- Niestety musimy zacząć panią intensywnie leczyć, ponieważ ma pani zbyt niski poziom molibdenu w zbadanym paznokciu.
Kiepski dowcip? Niezupełnie - Z podobną sytuacją można łatwo zetknąć się w rzeczywistości. Niedawno rozmawiałem z matką młodej kobiety chorej na stwardnienie rozsiane. Po przejściu na żywienie optymalne nastąpiła u niej znaczna poprawa stanu zdrowia i samopoczucia.
Dziewczyna wstała z wózka inwalidzkiego i zaczęła samodzielnie chodzić, z każdym miesiącem czuła się coraz lepiej. Jej postępami zaszokowani byli lekarze oddziału neurologii a nawet ordynator pochwalił jej dietę, skoro doprowadza do takiej poprawy.
Zadowolona była pacjentka, rodzina no i... lekarze. Po co więc zadzwoniła do mnie skoro wszystko toczy się dobrze?
Otóż po jednym z badań w szpitalu okazało się, że pacjentka ma zbyt niski poziom żelaza we krwi - konsylium zdecydowało, że musi zrezygnować z diety, bo to ona doprowadziła do takiej sytuacji.
Jaką groźbę niesie ze sobą spadek poziomu żelaza we krwi?
- Ryzyko zmniejszenia ilości hemoglobiny - odpowiedziałby lekarz.
Jednak u tej osoby i hemoglobina i erytrocyty były w normie.
Nic z tego. Lekarze i tak zdecydowali, że trzeba zrezygnować z diety.
Absurd? Zapewniam, że sam sobie tego nie wymyśliłem.
Niestety z podobnymi sytuacjami spotykamy się prawie codziennie.
Słyszę od pacjentów:
- Co mam robić? Proszę tu są wyniki?!
Pytam: - A czy coś dolega??
- Nie, ale proszę spojrzeć na wyniki?!
Cały czas obserwuję, że dla pacjenta ważniejsze są wyniki badań
laboratoryjnych niż stan zdrowia. Zdarza się, że pacjent nie chce ze mną rozmawiać tylko kładzie na stole plik papierów i mówi, że tu jest wszystko. Niektórzy znają obowiązujące normy na pamięć  i są przerażeni jakimś odchyleniem, choć nic im nie dolega.
Bardzo łatwo od pacjenta dowiedzieć się, jakie bierze leki, ale na pytanie, co mu dolega mało, kto potrafi udzielić odpowiedzi.
Taka sytuacja nie jest normalna, ale winni niestety są po części lekarze, którzy postępują wbrew zasadom przy badaniu pacjenta.
Powinno się najpierw z chorym porozmawiać i uzyskać wywiad, następnie zbadać go i ewentualnie zlecić badania dodatkowe.
Tymczasem wszystko jest postawione na głowie, zaczyna się od badań dodatkowych i to one, a nie stan zdrowia, coraz częściej determinują leczenie. Cóż, lekarze też muszą postępować według pewnych norm ustalonych w wyniku badań naukowych.
Niestety badania prowadzone są zazwyczaj przez firmy farmaceutyczne i to one decydują często o normach.
A leki muszą się sprzedawać - i sprzedają się coraz lepiej.
Typowym przykładem świetnego marketingu jest problem cholesterolu.
Producenci leków obniżających jego poziom sugerują, że używając ich walczymy z miażdżycą, podczas, gdy nie ma żadnych dowodów, aby istniał związek jego poziomu ze stanem naczyń krwionośnych.
Sprawa ta często przewija się na łamach miesięcznika.
Wypowiadało się na ten temat wielu lekarzy i pisał również dr Jan Kwaśniewski. Nadal jednak sporo pacjentów zgłasza się do mnie tylko z powodu wysokiego poziomu cholesterolu i chcą, aby ich leczyć.
Jeszcze kilkanaście lat temu problem taki prawie nie istniał, ponieważ norma cholesterolu we krwi wynosiła do 280 mg/dl.
W takiej sytuacji większość badanych mieściła się w prawidłowych granicach i nie było konieczności wprowadzania leczenia - popyt na leki był niski. Producenci musieli zacząć działać, a nie jest łatwo skłonić ludzi, aby przyjmowali leki, które w żaden sposób nie poprawiają stanu zdrowia, mogą za to wywołać bóle wątroby i inne zaburzenia ze strony przewodu pokarmowego.
Wykazano, zatem, że obniżenie cholesterolu zmniejsza ryzyko wystąpienia np. choroby wieńcowej - pod czym podpisały się autorytety naukowe i jest to już faktem, którego podważyć się nie da.
Przedstawiciele naukowych firm farmaceutycznych dotarli do lekarzy i przekonali, że dla dobra swoich pacjentów powinni zapisywać ich leki.
Nikt niczego nie musi sprawdzać, bo wszyscy wierzą, że ktoś coś wie.
Interes się kręci, zbyt na leki jest.
Kolejnym ważnym powodem, który przyczynił się do podniesienia wagi norm laboratoryjnych jest sprawa bezpieczeństwa lekarza – bowiem leży na nim odpowiedzialność za swoich podopiecznych.
Obecnie nie jest to jedyna sprawa moralności i sumienia, ale mamy również odpowiedzialność prawną, za błędy w sztuce.
Szczególnie wyraźnie jest to widoczne w USA, gdzie toczy się najwięcej spraw przeciw lekarzom. W starciu z prawnikami są oni bezradni, a samo badanie fizykalne daje się bardzo łatwo podważyć. W przeciwieństwie do udokumentowanych parametrów biochemicznych. Dlatego dzisiaj dobrze prowadzony pacjent, to nie taki, który czuje się zdrowy, ale który ma dobre wyniki. Doszło nawet do tego, że agencje ubezpieczeniowe zadają od swoich klientów przede wszystkim potwierdzonych badań krwi, od których zależy wysokość stawki.
W takiej sytuacji człowiek jest spychany na plan dalszy i przestaje się liczyć jako osoba. Pacjent w coraz większym stopniu zamienia się w "kartki papieru" i nic nie wskazuje na to, że sytuacja może ulec zmianie.
Obawiam się, że już niedługo lekarz przestanie potrzebować pacjenta, aby go leczyć - wystarczy laboratorium, komputer i długopis.
Jest dzisiaj wielu młodych lekarzy bez nowoczesnego sprzętu diagnostycznego stających się całkowicie bezradnymi, podczas gdy ich starsi koledzy radzili sobie całkiem dobrze używając oczu, uszu i zwykłych słuchawek. Nie chcę jednak sugerować, że cała nowoczesna technika w medycynie jest bezwartościowa.
Owszem, potrzebne są nam i wielokrotnie bardzo pomocne w pracy zdobycze naukowe, należy jednak pamiętać, że chodzi o człowieka, który gdzieś w tym wszystkim ginie. Co w takiej sytuacji ma robić chory, który potrzebuje pomocy i ufa, że otrzyma ją w gabinecie lekarskim?
Moim zdaniem powinien on ocenić pracę lekarza, tak jak ocenia się np. speca od lodówek. Jeżeli po jego wizycie lodówka pracuje lepiej, to znaczy, że wiedział on, co robi. Podobnie z człowiekiem - po leczeniu powinien czuć się zdrowy.
I jeszcze jedno. Przy wizycie u lekarza trzeba zwrócić uwagę, czy to pacjent rzeczywiście go interesuje.

                                                                                                    Lek med. Przemysław Pala
                                                                                                       konsultant i opiekun medyczny
Zapisane
malgo35
Go


Email
Odp: PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA... Według opinii lekarza optymalnego.
« Odpowiedz #1 : 2008-01-02, 00:54:33 »

Jakie to prawdziwe Sad
Zapisane
bea561
Go


Email
Odp: PRZYCHODZI BABA DO LEKARZA... Według opinii lekarza optymalnego.
« Odpowiedz #2 : 2008-01-02, 06:55:07 »

Jakie to prawdziwe Sad
Niestety!
Pacjenci zresztą też wpadli już w tą pułapkę! Żądają wykonania badań mimo, że nic im nie dolega.
Zapisane
Strony: [1] Do gry Drukuj 
« poprzedni nastpny »
Skocz do:  

Dziaa na MySQL Dziaa na PHP forum.dr-kwasniewski.pl | Dziaajce na SMF 1.0.8.
© 2001-2005, Lewis Media. Wszystkie prawa zastrzeone.
Prawidowy XHTML 1.0! Prawidowy CSS!
Strona wygenerowana w 0.023 sekund z 18 zapytaniami.