Strony: [1] 2 3 4
|
|
|
Autor
|
Wtek: Czy możemy coś zrobić by żyło się lepiej. Wszystkim. (Przeczytany 33867 razy)
|
Teresa Stachurska
Go
|
Może by tak optymalni jako społeczeństwo obywatelskie i jako doświadczeni w dziedzinie dbałości o zdrowie w większośći bez potrzeby angażowania w to dzieło przemysłu farmaceutycznego podpowiadali Ministerstwu Zdrowia jak leczyć, by resort mniej - z pożytkiem dla pacjentów - pieniędzy mógł wydawać: Ministerstwo Zdrowia, ul. Miodowa 15, 00-952 Warszawa 634 96 00 centrala telefoniczna adres email: kancelaria@mz.gov.pl kancelaria-mz@mz.gov.pl
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
Może by tak optymalni jako społeczeństwo obywatelskie i jako doświadczeni w dziedzinie dbałości o zdrowie w większośći bez potrzeby angażowania w to dzieło przemysłu farmaceutycznego podpowiadali Ministerstwu Zdrowia jak leczyć, by resort mniej - z pożytkiem dla pacjentów - pieniędzy mógł wydawać: Ministerstwo Zdrowia, ul. Miodowa 15, 00-952 Warszawa 634 96 00 centrala telefoniczna adres email: kancelaria@mz.gov.pl kancelaria-mz@mz.gov.pl z kim tam mielibyśmy gadać z ludźmi z nadania miernoty nigdy nie będa otwarte na nowe wyzwania
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Czy to dla wspólnego dobra? Próbka: http://wiadomosci.onet.pl/1676323,11,item.html : Jak Kaczyński kłócił się z Tuskiem - zapis Rady Gabinetowej Lech Kaczyński i Donald Tusk "Dziennik" dotarł tam, gdzie zwykle nikt nie wpuszcza publiczności: za zamknięte drzwi salonu polskiej polityki. Gazeta ujawnia stenogramy posiedzenia Rady Gabinetowej z 14 stycznia. Zdaniem "Dziennika", zaskakuje poziom wzajemnych emocji i niezdolność do merytorycznej dyskusji. Po lekturze tego dokumentu staje się jasne, dlaczego spotkanie trwało tylko 45 minut. To było aż 45 minut - akcentuje gazeta. Oto fragmenty publikowanych stenogramów: "Maciej Łopiński: Dziękujemy mediom. Dziękuję państwu. Lech Kaczyński: (...) Przede wszystkim chciałbym się dowiedzieć, jaką państwo widzicie docelową wizję służby zdrowia? (...) Chciałbym poznać szczegółowe mechanizmy uszczelnienia? (...) Donald Tusk: (...) Chciałbym, żebyśmy możliwie sprawnie obradowali (...) i jeśli Pan Prezydent pozwoli (...) będę pomocny we wskazywaniu ministrów właściwych do odpowiedzi na to pytanie. Lech Kaczyński: Ale Panie Premierze, ja przy całym szacunku, to jednak Rada Gabinetowa jest posiedzeniem Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta. Więc pozwoli Pan, że oczywiście zakładając, że Pan może odpowiedzieć na każde pytanie zamiast ministrów, to będę jednak prosił o odpowiedzi konkretnych ministrów. I tutaj Panią Minister Kopacz bym prosił. Donald Tusk: Jak rozumiem, Pan Prezydent zgadza się. Sam, sam uznaję to za oczywiste. (...) Mam nadzieję, że do Pana Prezydenta dotarły szczegółowe informacje dotyczące projektów ustaw (...) oczywiście w tej chwili Pani Minister Kopacz jest do dyspozycji Pana Prezydenta. Chciałbym tylko uprzedzić, ponieważ spędziłem wiele dni nad analizą tej ustawy, że oczekiwania przez Pana Prezydenta szczegółowa informacja o założeniach tej ustawy zabierze nam jednak dość dużo czasu. Lech Kaczyński: Dobrze, Panie Premierze. Jednak chciałbym raz jeszcze zwrócić uwagę, że to gremium działa pod przewodnictwem prezydenta i w takim razie proszę bardzo Panią Minister o to, żeby Pani Minister była łaskawa odpowiedzieć na pytanie, nie o to, że szpitale będą mogły być przekształcane w spółki (...) bo ja to wiem, natomiast jak ten mechanizm konkretnie będzie wpływał na to, żeby ograniczyć owe wycieki w służbie zdrowia. Proszę bardzo, Pani ma głos. Ewa Kopacz: (...) Może zacznę od trzech zasadniczych stwierdzeń. Nasz polski system ochrony zdrowia po pierwsze, powinien być sprawny, po drugie, solidarny, po trzecie sprawiedliwy. (...) Dzisiaj musimy ten proces tworzenia list leków refundowanych przeprowadzić w sposób racjonalny, transparentny i taki, (...) który zahamuje duże i niekontrolowane lobby firm farmaceutycznych. (...) NFZ ma być instytucją finansową, a nie instytucją pouczającą (...). A więc, nie fikcyjne kontrakty, a kontrakty oparte na realnych kosztach. (...) Stąd nasz pomysł: bezpieczny szpital, bezpieczne państwo i godnie zarabiający pracownicy. Dziękuję. Lech Kaczyński: Dobrze, znaczy to ma być odpowiedź na moje pytanie, tak Pani Minister? Muszę zwrócić uwagę, że ono jest w najwyższym stopniu ogólne. Ale przejdźmy do drugiej sprawy. Mianowicie... Donald Tusk: Panie Prezydencie, jeżeli można, bo oczywiście... Lech Kaczyński: Chwileczkę, Panie Premierze. Ja rozumiem, że Pan jest przyzwyczajony do prowadzenia Rady Ministrów, to rozumiem, natomiast to, ale niech Pan przyjmie, że w tym przypadku (...) przewodniczy prezydent. Nie pamiętam, żeby w tych radach gabinetowych, w których miałem z premierem Marcinkiewiczem, tego rodzaju kłopot występował. (...) Wydała mi się oczywista inicjatywa rządu czy premiera, żeby zebrać wszystkie dane z wszystkich szpitali w naszym kraju dotyczące zawartych już umów (...). Ale, jak (...) zaspokoić roszczenia, które, z tych prawnie obowiązujących już umów, wynikają. (...) Więc, czy jest plan załatwienia tej sprawy, skoro jak rozumiem, rząd uważa, że nie należy w tej chwili zwiększać dopływu środków? Donald Tusk: Pozwoli Pan Prezydent, że odpowiem na to pytanie. Po pierwsze, jak powszechnie wiadomo, ilość pieniędzy pochodzących ze składki rośnie. Ten sam poziom składki przy wzroście dochodów (...) powoduje, że także w tym roku oczekujemy wyraźnie większej kwoty pieniędzy, która będzie w Narodowym Funduszu Zdrowia i ostrożnie szacujemy, że będzie to około 5 mld zł... Lech Kaczyński: Znaczy więcej... Donald Tusk: ... więcej tylko w tym roku w porównaniu do roku zeszłego. (...) proponujemy taką kolejność działania: uzdrowienie systemu, zwiększenie odpowiedzialności prawnej tych, którzy decydują o płacach, i dopiero później poważną rozmowę, czy tych pieniędzy jest za mało, czy za dużo w systemie. (...) Lech Kaczyński: Panie Premierze, ja muszę podkreślić, że nie uzyskałem w ogóle odpowiedzi na pytanie, które postawiłem. Po drugie, Panie Premierze, jeżeli my w tej chwili mówimy o lawinowym wzroście oczekiwań środowiska lekarskiego, to tutaj by wypadało mówić uczciwości, to przypomnijmy kampanię wyborczą i obietnice tam składane (...). Przez wiele lat uczestniczyłem w posiedzeniach różnych gabinetów. (...) i muszę powiedzieć, że tego poziomu ogólności, który dzisiaj słyszę, to jeszcze nie słyszałem nigdy. (...) Ale przyjmuję to z pokorą, przejdźmy do następnego pytania. (...) Jeżeli będziemy mieli spółki, o których mówiłem, (...) to jakie będą mechanizmy, jeżeli dany szpital się będzie zadłużał? Ewa Kopacz: Panie Premierze, Panie Prezydencie. Wrócę tylko do pańskiej poprzedniej wypowiedzi, po skończonej mojej odpowiedzi. Ja sądzę, że wszystko można przegadać i mówić o szczegółach całymi godzinami. Najważniejsze, żeby to się znalazło w aktach prawnych, które zaczną funkcjonować. Słowo jest ulotne, a jeśli mielibyśmy, o szczegółach gadać, to jestem na to gotowa i możemy mówić o szczegółach. Nie sądzę, żeby to był dobry moment, bo tego czasu, który przeznaczony jest na posiedzenie, musiałoby być zbyt długo - o służbie zdrowia nie można powiedzieć w kilka godzin. Tak naprawdę o szczegółach, ale wracam do pytania... Lech Kaczyński: Pani Minister, ja bym jednak poprosił, żeby Pani nie używała słowa "gadać" tutaj, to oczywiście będzie w protokole. (...) Ewa Kopacz: Bardzo, bardzo przepraszam, jeśli to słowo było zbyt... Lech Kaczyński: No więc właśnie, o to bym bardzo serdecznie prosił... Ewa Kopacz: Wracając do odpowiedzi na pytanie, które Pan Prezydent zadał. (...) Jeśli dzisiaj mamy utratę płynności finansowej tego zakładu, to organ założycielski (...) powinien dokonać tylko jednej rzeczy - albo przejąć zobowiązania tego szpitala, albo likwidować ten szpital. (...) To jest jedno. Dwa, jak mówimy już o tym majątku, to my jako pierwsze proponujemy rzecz oczywistą i bezwzględnie konieczną, zanim zaczną się jakiekolwiek przekształcenia. Mianowicie, przeszacowanie tego majątku, Panie Prezydencie, który już dzisiaj w tej chwili ma zupełnie inną wartość niż majątek, który był oceniany w ochronie zdrowia w roku 97. Takie rozporządzenie jest przygotowywane (...) Pytanie, czy te spółki, to nie będzie początek likwidacji szpitali? Tak odebrałam to pytanie. Otóż powiem tak. (...) Dzisiaj nikt tak naprawdę nie jest w stanie odpowiedzieć, jakie są tzw. realne potrzeby zdrowotne. (...) Lech Kaczyński: Ale ja mimo wszystko jeszcze raz zapytam Panią Minister. Co będzie, jeżeli taka spółka nie przynosi zysków, a odwrotnie - przynosi głębokie straty? Donald Tusk: Panie Prezydencie, wydaje mi się, jeśli mogę zastąpić Panią Minister z tego względu, że możemy się mylić w odczuciach, ale... Lech Kaczyński: Przy 51% udziałów czy nawet 100% udziałów... Donald Tusk: Panie Prezydencie, proszę, proszę dobrze mnie zrozumieć, ale pytania czasami uniemożliwiają konkretną odpowiedź. Mam wrażenie, że ta odpowiedź, podobnie jak materiały, jakie przygotowaliśmy wcześniej, pokazują wyraźnie, że projektujemy sytuację, w której ograniczymy takie zagrożenie do minimum. (...) Po drugie, proszę nie obawiać się o dziką prywatyzację (...) bo tak naprawdę chcemy wydobyć polską ochronę zdrowia ze status quo, które można nazwać dziką prywatyzacją poprzez nieformalne, niekontrolowane prywatne użytkowanie majątku publicznego w celu uzyskania prywatnych dochodów. (...) My nie wiemy, czy mamy każdy szczegół dopracowany idealnie, ale jesteśmy po kilkudziesięciu dniach, przygotowaliśmy pakiet ustaw, który pokazuje, że mamy determinację i wolę zmian tego dramatycznego stanu rzeczy, który zastaliśmy, a nie, który wytworzyliśmy. (...) Lech Kaczyński: Panie Premierze, to naprawdę nie jest wiec polityczny. Ja po raz ostatni, tak, ja po raz ostatni udzielam, udzieliłem Panu głosu w trakcie tego posiedzenia. Przykro mi, ale niestety nie potrafi Pan z tego zrezygnować. (...) Natomiast jak dotąd dostałem jedną konkretną informację i rzeczywiście cenną, że będzie prowadzone przeszacowanie służby zdrowia. Znaczy, majątku służby zdrowia, oczywiście. To jest pomysł całkowicie godny akceptacji. (...) Ale jeszcze jedna sprawa. (...) Czy jest jakiś plan awaryjny w przypadku, gdyby doszło do rzeczy zagrażającym interesom pacjentów? Proszę bardzo. Ewa Kopacz: Panie Premierze... Donald Tusk: Nie, nie mam pewności, czy wiedziałbym, o co Pan Prezydent pyta, ale... Lech Kaczyński: Sekunduję, ja Pani tym razem udzielę głosu, przepraszam bardzo... raz jeszcze z przykrością muszę powtórzyć (...) że Rada Gabinetowa działa pod przewodnictwem prezydenta. Proszę bardzo.". Pełny tekst stenogramów zamieszcza dzisiejszy "Dziennik".
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Waldek
Go
|
To się powinno raczej nazywac Ministerstwo Chorób. Bo czy oni się zdrowiem zajmuja czy chorobami? Z chorym ministrem "zdrowia" na czele Co do resortów to Ty nie rozumiesz, że mimo że tak mówią to tam NIKOMU nie zależy aby "wydawać mniej". Oni chcą więcej i węcej, środków, papieru, samochodów, budynków, stołków i żeby nad jednym urzędnikiem był drugi i trzeci i czwarty, piąty, wszyscy przecie mają rodziny i muszą je wykarmić z podatków. Np kogoś ostatnio te "przyjazne" urzędy skazały za "nielegalną" chodowlę pająków. Dzięki temu nam wszystkim będzie się żyło lepiej w wolnym państwie. A może lepiej Teresa zorganizuj partię optymalnych?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Ależ rozwiązanie jest bardzo proste : lekarze chcą 3 średnich krajowych? - należy tylko podzielić dzisiejsze ich dochody przez trzy, nauczyciele chcą podwyżki o 50% - trzeba im obecne pensje podzielić na połowę, w Budryku chcą 700zł - trzeba im od wypłaty odjąć 700zł. A wszystko tak na pół roku. Po tym czasie można nieco podnosić wynagrodzenie, ale nie prędko, by dojść do dzisiejszego stanu wynagrodzeń za parę lat. Przy takim postępowaniu będzie i na stadiony i na autostrady i na "budżetówkę"... - należy tylko podnieść nieco pensje "siłom porządkowym". PS to prosta zasada jak w kawale: przychodzi Żyd do Rabe i mówi: "Rabe mam za małe mieszkanie, co mam zrobić?", a "solidarne pańswo" zlikwidowano już w 1989 roku...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Toan,
jakby te pensje zmiejszyć to co by się zmieniło na lepsze, a co by się pogorszyło?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
"Dałem ludowi pewność jutra" (przez stałość prawa podatkowego) - to powiedział tusk demokracji ateńskiej - Perykles, ale historia uczy, że w demokracji zawsze znajdą się osobnicy, co spaskudzą nawet najpiękniejszą ideę... Powrót do ustawy Rakowskiego "O wolności gospodarowania"... lub całkowite podporządkowanie się prawu Brukseli... , a na kredyt nie da się utrzymać żadnego państwa!.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Dla porównania. Ochrona zdrowia w Irlandii - http://www.polityka.pl/ar...icle?id=3355833 : Polityka - nr 30 (2614) z dnia 28-07-2007; s. 78 Ludzie / Zdrowie Jak to się robi w Irlandii Polscy lekarze pracujący w Irlandii mówią o tym, jakie tamtejsze rozwiązania warto przeszczepić polskiej służbie zdrowia. Wojciech Markiewicz W budżetach Polski i Irlandii podobną część dochodu narodowego przeznacza się na służbę zdrowia: nieco ponad 4 proc., ale łatwo wyliczyć, że w Irlandii jest to ponad 5,5 raza więcej. Tam PKB per capita to 36,2 tys. euro, w Polsce 6,5 tys. euro. Tam średni miesięczny zarobek brutto to 2,6 tys. euro, u nas – 700 euro. Co nie znaczy, że wyższość irlandzkiej służby zdrowia nad polską polega tylko na nakładach finansowych. Największe wrażenie robią rozwiązania proste i logiczne. Płatne wejście do systemu. W Irlandii pacjent przychodzi do swojego lekarza rodzinnego (GP – General Practitioner), do ambulatorium lub do szpitala i na dzień dobry płaci 40–60 euro tzw. enter fee. To opłata początkowa za wejście do systemu. – Opłata za pierwszy kontakt z lekarzem zniechęca maruderów i przychodzą tylko naprawdę chorzy – dr Janusz Mężyński, lat 34, onkolog, w Irlandii od dwóch lat, widziałby taką opłatę i w Polsce. Dostosowaną, rzecz jasna, do realiów. U nas od lat mówi się o 5 zł płaconych przy wejściu, ale wszyscy protestują. Bo jesteśmy przyzwyczajeni do iluzji bezpłatnego leczenia. Karty dla najbiedniejszych. Z enter fee zwolnieni są najbiedniejsi: posiadacze Medical Card oraz GP Visit Card. Do otrzymania Medical Card kwalifikują się osoby, których dochody nie przekraczają 800 euro miesięcznie. Limit rośnie, gdy ktoś ma dzieci, gdy wynajmuje mieszkanie oraz gdy pracuje (do 1200 euro). Darmowy pakiet usług obejmuje pobyt w szpitalu i wszelkie usługi szpitalne, darmowe leki, wszystkie usługi oferowane przez przychodnie publiczne (wraz z poradami specjalistów), usługi oraz aparaty dentystyczne, optyczne i słuchowe, opiekę medyczną nad kobietą ciężarną oraz niemowlęciem, cały zestaw usług opieki społecznej. GP Visit Card zwalnia z opłat wstępnych, ale jej posiadacz ponosi koszty leków i pobytu w szpitalu. Kryterium dochodowe: 1000–1400 euro miesięcznie brutto. Prywatna polisa zależna od zdrowia i wieku. Gdy ktoś zarabia więcej, a nie chce każdorazowo ponosić kosztów leczenia i usług medycznych, wykupuje ubezpieczenie w jednej z kilku prywatnych firm. Wysokość polisy, jej zakres oraz koszty są sprawą indywidualną. Składka ustalana jest na podstawie stanu zdrowia, wieku, przebytych chorób oraz nałogów. Za dodatkową opłatą można zapewnić sobie zwrot enter fee, kosztów wizyty u dentysty i u niektórych specjalistów. Polisa pokrywa zwykle koszty pobytu w szpitalu (60–200 euro dziennie) oraz gwarantuje odszkodowania powypadkowe. Zależnie od wybranej opcji oraz kondycji pacjenta wysokość miesięcznej składki waha się od 35 do 200 euro. Połowa Irlandczyków ma wykupione ubezpieczenia prywatne. – Firmy ubezpieczeniowe konkurują ze sobą tak, że inwestycja we własne zdrowie okazuje się niedroga w stosunku do pensji – ocenia dr Paweł Choroszczak, 31 lat, który robi specjalizację z anestezjologii, od dwóch lat w Irlandii. W 2006 r. pracował w St. James’s Hospital oraz w Coombe Women’s Hospital w Dublinie, obecnie Beaumont Hospital. – Ja płacę 44 euro miesięcznie – niespełna jeden procent mojej pensji netto – i mam zagwarantowane leczenie w najbardziej wyspecjalizowanych prywatnych ośrodkach. Komu nie przysługują karty ani nie chce inwestować w swoje zdrowie – pozostaje płacić. Mimo że płaci – tak jak u nas – podatki i składki na ubezpieczenie zdrowotne. Jeśli zjawi się w szpitalu bez skierowania od lekarza rodzinnego (GP), zostaje obciążony 60 euro enter fee. – Jednak pacjent za hospitalizację i całość leczenia – jako płatnik podatków i składki – nie może ponieść większych wydatków niż 600 euro rocznie – twierdzi dr Choroszczak. Bez prywatnego ubezpieczenia trzeba długo czekać na wizytę u specjalisty konsultanta i planowane zabiegi. – Do dermatologa dwa lata i tyle samo do chirurga na zoperowanie żylaków. Na wizytę u ortopedy także dwa lata, potem rok na zabieg. Jeśli doszło do złamania i we wszystkich innych ostrych przypadkach nie czeka się wcale – wylicza dr Sławomir Salwa, lat 30, w Irlandii od trzech lat, specjalizujący się w chirurgii w Cork University Hospital. – Jeśli mamy prywatne ubezpieczenie, wówczas czeka się od dwóch tygodni do trzech miesięcy. – Tutaj za składkę wszystkie świadczenia są gwarantowane, tylko trzeba na nie czekać. I to jest różnica między prywatnym a państwowym – podsumowuje dr Mężyński. Bez oddziałów i ordynatorów. W szpitalach nie ma typowych specjalistycznych oddziałów jak w Polsce. – Szpital to hotel ze sprzętem. Część hotelowa ma być efektywna, wykorzystanie łóżek optymalne. Pacjenci danego konsultanta mogą więc być rozlokowani po całym szpitalu – objaśnia dr Choroszczak. – Kładzie się ich tam, gdzie są wolne łóżka. Ta przypadkowość eliminuje korupcję, bo nie ma też ordynatora, który rządzi swoimi łóżkami. Nie ma też przywiązanych do oddziału lekarzy. Życie szpitalne nie zamiera o godz. 15–16. – Wychodzę z pracy o 17–18 i nie mam czasu szukać dodatkowego zatrudnienia – wyjaśnia dr Mężyński. Dr Salwa: – Pracuję od 7–8 do 18–19, ale często zdarza się, że i do 23. Dr Choroszczak: – Tu się pracuje, dopóki praca nie jest zrobiona. Nadgodziny są płacone przyzwoicie, więc nikt nosem nie kręci. Poza szpitalem raczej nikt nie pracuje, bo nie ma kiedy i nie ma tu przychodni specjalistycznych. Wyjątkiem są konsultanci, którzy mają dodatkowe etaty w szpitalach publicznych, co wynika z ich kontraktów z rządem. Konsultantów jest zbyt mało (stąd kolejki). Ostatnio lobby konsultanckie weszło w spór z rządem. Rząd chciałby znacznie zwiększyć ich liczbę, proponując kontrakty w wysokości 260 tys. euro rocznie, równocześnie zwiększając liczbę godzin pracy (z 33 do 39 tygodniowo z dyżurami, w czasie których zobowiązani byliby pozostawać w szpitalu). Konsultant będzie mógł dorobić kolejne 20 proc. w prywatnej części szpitala. Obecnie kontrakty rządowe są mniejsze kwotowo, sumy jednak zarobione w szpitalach prywatnych zdecydowanie je przewyższają i o to toczy się cały spór: aby lekarz nie musiał wybierać między publiczną a prywatną służbą zdrowia. Dr Choroszczak: – Jestem anestezjologiem w trakcie specjalizacji. Średnio mam 6–8 dyżurów w miesiącu, co w sumie daje mi dobrą pensję: 4,5 tys. euro miesięcznie netto, podnoszoną co rok, gdyż wraz ze stażem zarobki rosną. To dwie pensje niemieckiego lekarza. Dyżury są normalnie liczone jako czas pracy lekarza. Kontrakty są podpisywane na obowiązkowe 39 godzin tygodniowo plus obowiązkowe nadgodziny. Rządowe dopłaty na dokształcanie lekarzy. Polscy lekarze oceniają, że system kształcenia lekarzy w Irlandii jest rewelacyjny. Daje ogromną samodzielność młodym lekarzom, nawet stażystom. Opiera się na systemie konsultanckim (mistrz–uczniowie) oraz ciągłej rotacji młodych lekarzy, którzy co pół roku, co rok uczą się u różnych konsultantów i w każdym nowym szpitalu wykonują normalne obowiązki oddziałowe. Dr Choroszczak: – W Polsce na szkoleniu, na przykład z chirurgii naczyniowej, poza matczynym szpitalem młody chirurg co najwyżej trzyma haki i zagląda przez ramię pracującym tam na stałe kolegom. Tutaj szkolenie to normalna praca z pełnym zakresem obowiązków. Konsultant jest w trakcie dyżuru pod telefonem w domu i młodzi muszą sobie radzić. Dr Salwa: – Każda nauka kosztuje, a nauka medycyny jest szczególnie droga. W Irlandii lekarz dostaje od rządu – po przedstawieniu rachunków – 4 tys. euro rocznie na dokształcanie. A w Polsce kogo stać, żeby pojechać na międzynarodową konferencję, gdzie sam udział kosztuje co najmniej 800 euro plus przejazd, hotel, wyżywienie? To nie jest tak, że lekarz w Polsce nie chce się dokształcać. Warto zwrócić uwagę, jakim powodzeniem cieszą się wszelkie darmowe konferencje i szkolenia. Na początku dr Choroszczak był zdumiony tym, co tutaj potrafi zrobić lekarz po stażu, a co dopiero po dwóch latach specjalizacji. W Irlandii kształci się bardzo samodzielnych lekarzy. Lekarz rodzinny – podstawa systemu. Tacy są też lekarze rodzinni (GP), na których opiera się cała służba zdrowia. Potrafią prowadzić ciążę, zszyć głowę, udzielić porady psychiatrycznej, bo wcześniej przez pół roku czy rok pracowali na pełnych etatach na położnictwie, chirurgii, internie, psychiatrii. Lekarz rodzinny z reguły zatrudnia – stać go na to – sekretarkę medyczną. To ona wykonuje większość papierkowej roboty, przepisuje listy do specjalistów (GP nagrywa je na dyktafon), przyjmuje telefony, umawia pacjentów, dając lekarzowi więcej czasu na zajmowanie się chorymi. Dr Choroszczak: – Gdy GP już nie radzi sobie z leczeniem pacjenta i uzna, że należy go skierować do kolegi specjalisty, to dzwoni do niego lub jego sekretarki, umawia swojego pacjenta na wizytę, a do konsultanta pisze list z opisem dotychczasowego przebiegu leczenia. W Polsce wypisuje skierowanie i pacjencie radź sobie sam. GP, jak każdy lekarz, jest szanowany i nikt nie szuka drogi na skróty. Tu medycyna to nie supermarket, w którym każdy wybiera sobie to, co mu się podoba. Tu człowiek idzie do lekarza i mu ufa. Jak nie ufa, to zmienia GP na innego. Recepta na pół roku. W Irlandii nie ma elektronicznego systemu wydawania recept. Dr Salwa: – Recepta to rzecz umowna, czasami zwykły świstek (dosłownie) papieru z logo szpitala lub przychodni. Specjalne druki są jedynie do recept w pełni refundowanych na karty socjalne. W Irlandii recepta ważna jest pół roku. Wiadomo, że pacjent cierpiący na przykład na nadciśnienie powinien do końca życia brać przepisane leki obniżające ciśnienie. Wykupując pierwszą dawkę leku, rejestruje receptę w swojej aptece i potem przez pół roku apteka sprzedaje mu specyfik na tę samą receptę. Tych, którzy w Polsce przychodzą do lekarzy tylko po recepty, ostrożnie szacując, jest 30–35 proc. Pigułki z dostawą do domu. Farmaceuta, gdy ma wątpliwości, nie zwraca recepty pacjentowi, żądając nowej, ale dzwoni do lekarza i pyta. Na przykład, czy to rzeczywiście ma być taka, a nie inna dawka, czy można przepisany lek zastąpić innym. Oprócz wspomnianej już zasady, że recepta ważna jest pół roku, rzeczą zupełnie normalną jest, że aptekarz przywozi choremu zamówiony lek do domu. Drug Payment Scheme (system opłat za leki) gwarantuje też każdemu pacjentowi górną granicę ponoszonych wydatków na medykamenty. Wszelkie koszty powyżej 85 euro miesięcznie są refundowane. Obejmuje to zarówno preparaty apteczne i farmakologiczne, jak i aparaty i urządzenia medyczne. Zebrane w ciągu miesiąca rachunki trzeba przesłać do Local Health Office, który odeśle czek na sumę powyżej limitu. Pacjent to każdy z nas. Czy przyjazna pacjentowi i lekarzowi formuła opieki medycznej w Irlandii wynika z innej niż w Polsce mentalności ludzi? Dr Salwa: – System zdecydowanie jest przyjazny pacjentowi. Ja pacjentowi nie mogę powiedzieć: proszę sobie znaleźć konsultatnta, ja muszę to zrobić. Muszę też przypilnować, żeby pacjent dostał tę informacje pocztą i żeby ktoś do niego zadzwonił i przypomniał o dacie wizyty. Lepsza jest organizacja, ale to wszystko wiąże się z większymi pieniędzmi. Dr Choroszczak: – Finansowanie oczywiście, ale mentalność to rzecz ogromnie ważna. Tu ludzie są nastawieni do siebie i świata pozytywnie. Oczywiście, łatwiej być uśmiechniętym, gdy jest się dobrze opłacanym. Dr Mężyński: – Ważny jest też rozsądek. Mam tutaj dużo więcej niż w Polsce papierkowej roboty. Z tą różnicą, że to, co robię, ma jakiś cel i później z tych kwitów ktoś wyciąga wnioski i ulepsza system. Kupuje się na przykład najlepszej światowej jakości sprzęt, ale dopiero po przeanalizowaniu, jaka będzie jego przydatność. Ostatnio zrezygnowano z zakupu aparatu ECMO (do krążenia pozaustrojowego), ponieważ liczba przypadków, w których by go użyto, jest w Irlandii zbyt mała. Wysyła się więc pacjentów, na koszt rządu, do Anglii lub Szwecji. Aparat PET do pozytronowej tomografii emisyjnej jest w jednym prywatnym szpitalu. Wszystkich pacjentów się tam wysyła i państwo za to płaci bez zmrużenia oka. Lekarze podkreślają, że w Irlandii nastawienie do pacjenta nie wynika z zależności klient nasz pan, ale raczej z przekonania, że pacjent to jeden z nas. Wojciech Markiewicz, współpraca Paweł Walewski Korzystaliśmy z książki Anny Paś, „Praca w Irlandii”, Berlitz 2007.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Toan,
jakby te pensje zmiejszyć to co by się zmieniło na lepsze, a co by się pogorszyło?
Ponawiam, jeśli można, pytanie. Mam też drugie, mianowicie, czy obniżania pensji nie należy rozpocząć od "parlamentarzystów, wysokich urzędników i kierowników (klasyfikacja GUS)" ?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Nie jestem ekonomistą, zabawa w dzielenie (rządzenie) mnie nie pociąga, ale wiem, że dzieli się tylko to, co się wypracuje... A więc, aby zacząć dzielić trzeba mieć... też dużo rozumu!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
slawek
Go
|
A od pewnego czasu mamy w Polsce więcej dzielących niż wypracowujących nie wspominając o potrzebujących
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Nie jestem ekonomistą, zabawa w dzielenie (rządzenie) mnie nie pociąga, ale wiem, że dzieli się tylko to, co się wypracuje... A więc, aby zacząć dzielić trzeba mieć... też dużo rozumu! Żeby nie szukać za daleko przypomnę, że premier też nie jest ekonomistą... Poprzedni też nie był. Wątpię aby ekonomista akurat mógł być lepszy ze względu na to akurat wykształcenie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Tak, ale wiem, że "obligacje skarbu państwa", to nic innego jak dług tlenowy w organizmie, który ratuje życie w wyjątkowej potrzebie. Notoryczny dług tlenowy prowadzi do zapaści!- . To pańswo jedzie na "długu tlenowym" od wielu już lat i tylko spryt przy dzieleniu - to zbyt mało!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Żeby nie szukać za daleko przypomnę, że premier też nie jest ekonomistą... A co to ma do rzeczy?. Jeśli ma się w kieszeni 100zł cudzych pieniędzy, a trzeba wydać 120zł, to czym się to różni od 100 mld zł cudzych podatków, gdy potrzeba 120 mld zł?. Na papierze to tylko 20% deficytu, który można chwilowo załatać...(szczególnie, gdy się bezkarnie "odpowiada" za państwowe zobowiązania - najwyżej w przyszłych wyborach pójdzie się do opozycji - hop siup zmiana...) PS Prawo Petera o niekompetencji dotyczy każdego... Jeśli Tusk ulegnie rządaniom "budżetówy" - wszyscy zyskamy inflację i dalsze zadłużanie. Większość zubożeje, bo na kredyt nie da się żyć!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Tak, ale wiem, że "obligacje skarbu państwa", to nic innego jak dług tlenowy w organizmie, który ratuje życie w wyjątkowej potrzebie. Notoryczny dług tlenowy prowadzi do zapaści!- . To pańswo jedzie na "długu tlenowym" od wielu już lat i tylko spryt przy dzieleniu - to zbyt mało! Wiem. I wiedziałam. Porównanie kondycji Państwa do kondycji człowieka może się przydać. Mamy chore Państwo i potrzebujemy się zdecydować, czy je leczyć, czy poczekać na zapaść. Pozytywna odpowiedź nasuwa następne pytania o kierunki działań, w tym najpilniejszych. Bardzo proszę.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Możemy przyjąć za dobrą monetę: http://gospodarka.gazeta....81,4849561.html ? Oto treść linkowanego artykułu: Palikot uruchamia nową stronę www PAP2008-01-18, ostatnia aktualizacja 2008-01-18 15:41 Tym razem kontrowersyjny poseł wypełnia obowiązki przewodniczącego komisji. Na stronie każdy obywatel może zgłosić swoje uwagi dotyczące nieżyciowych przepisów prawnych. Adres strony to www.przyjaznepanstwo.pl. ZOBACZ TAKŻE Komisja Palikota rozpoczęła działalność (11-01-08, 15:12) Palikot obiecał przedsiębiorcom likwidację barier (10-01-08, 13:24) Mamy już ponad 100 bubli prawnych! (08-01-08, 20:04) Rusza akcja tropienia bubli prawnych (07-01-08, 20:36) SERWISY Bubleprawne.pl Szef komisji Janusz Palikot (PO) mówił na konferencji prasowej w piątek, że uwagi przekazywane na stronie internetowej będą gromadzone i analizowane przez komisję. Dodał, że są już pierwsze propozycje, które dotyczą ubezpieczeń społecznych. Chodzi o zmianę przepisu, który znosiłby konieczność wyliczania podstawy składki zdrowotnej cztery razy w roku. Palikot wyjaśnił, że obecnie taki przepis nie ma uzasadnienia. Powstał on około 20 lat temu, gdy w Polsce była duża inflacja i była potrzeba częstego wyliczania podstawy do składek. W jego opinii likwidacja tego przepisu jest prosta i nie wymaga ani wyliczania skutków tej decyzji, ani nie potrzebuje opinii zgodności z prawem europejskim. Zaś usunięcie tej regulacji zaoszczędzi ludziom pracy przy jej obliczaniu i wyeliminuje zbędną korespondencję z ZUS-em. Jak zauważył, "takich przepisów jest cała masa i takimi sprawami będzie się komisja zajmowała". Selekcją propozycji będzie się zajmowało Biuro Korespondencyjne Sejmu. Palikot dodał, że obywatele mogą przesyłać swoje uwagi nie tylko przez internet, ale także w formie tradycyjnych listów kierowanych na adres komisji. Zapewnił, że w ciągu 60 dni zostaną skierowane pierwsze wnioski do Sejmu. Nie podał jakich zagadnień będą one dotyczyły. "Propozycji mamy dużo, jest już ponad 150 wniosków (...), będą one przeanalizowane i z tego wyłoni się kilkadziesiąt projektów nowelizacji, które skierujemy do pracy w Sejmie" - powiedział Palikot. Jak dodał, komisja w styczniu zamierza zebrać się jeszcze czterokrotnie. Najbliższe posiedzenie odbędzie się 22 stycznia. Zostanie na niej omówiony raport NBP nt. reglamentacji polskiej gospodarki w latach 1989 - 2003. Tego samego dnia odbędzie się kolejne posiedzenie komisji poświęcone tzw. czarnej liście barier dla przedsiębiorców. Jak wyjaśnił Palikot, jest to co rocznie przygotowywany raport przez PKPP Lewiatan. "Będziemy chcieli prześledzić te propozycje, przedyskutować je i część skierować do pracy w naszej komisji" - powiedział jej szef. 23 komisja zapozna się z raportem Banku Światowego ("Doing Business") pokazującym bariery w prowadzeniu działalności gospodarczej w Polsce. Palikot zaznaczył, że w niedawno ogłoszonym rankingu konkurencyjności, Polska znalazła się na dalekim miejscu, pod koniec setki państw, a jeszcze gorzej wypadła w kategorii prawa budowlanego, zajmując 150 miejsce. 24 stycznia odbędzie się spotkanie z przedstawicielami dużych kancelarii prawnych, które przygotowały propozycje różnego rodzaju zmian podatkowych. Senator PO, przewodniczący senackiej komisji gospodarki Tomasz Misiak poinformował, że wkrótce zostanie powołana podkomisja, która będzie się zajmowała absurdami prawnymi ze strony Senatu. Będzie ona współpracowała z komisją "Przyjazne Państwo". "Spodziewamy się ogromnego odzewu Polaków" - powiedział Misiak. Dodał, że usuwając absurdy prawne można pokonać bariery biurokratyczne.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Blackend
Go
|
A co to ma do rzeczy?. Jeśli ma się w kieszeni 100zł cudzych pieniędzy, a trzeba wydać 120zł,...
"- a ile trzeba mieć w razie gdy się straci? - niewiele, 2 - 3 tys. masz? - mam mieć"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Może się przyda. Ochrona zdrowia w Niemczech. http://paradowska.blog.po...2#comment-43180 : Sailor pisze: 2008-01-17 o godz. 16:49 ?widziane ze sredniego dystansu? (...) No wiec jeszcze raz @z Berlina (2008-01-15 o godz. 10:12) Nie nalezy zapominac o wadach systemu dualnego (ubezpieczenia panstwowe i prywatne). Po pierwsze w Niemczech osoby niezatrudnione czyli ?prywaciaze? nie maja obowiazku zawierania jakiegokolwiek ubezpieczenia (ani rentowego, ani zdrowotnego, ani od bezrobocia) Ubezpieczenie zdrowotne prywatne moga zwierac rowniez osoby pozostajace w stosunku pracy jezeli ich zarobki przekraczaja brutto ca. 4000 Euro miesiecznie. Prywatne kasy chorych maja prawo ?wybierac? sobie czlonkow poprzez interview zdrowotne, co preferuje ludzi mlodych i ?zdrowych?, czego rezultatem sa nizsze skladki lub szersze swiadczenia. W efekcie w kasach panstwowych ubezpieczeni sa ?mniej? zarabiajacy i (w ramach tej samej skladki) ich rodziny, ktore nie sa same ubezpieczone (takie prawo) i ci ktorzy przez kasy prywatne nie zostali przyjeci. Gdyby kasom prywatnym odebrano prawo do interview zdrowotnego, musialyby one podniesc skladki, tym samym utracilyby na atrakcyjnosci, w efekcie czego sytuacja kas panstwowych uleglaby poprawie. Innym wariantem poprawy sytuacji kas panstwowych, byloby umozliwienie im prowadzenia taryf dla ?prywaciarzy?. Dlaczego? Otoz osoby prowadzace wlasne przedsiebiorstwa, choruja ? a wlasciwie chodza do lekarza 3 razy rzadziej (stare dane zaszlyszane 10 lat temu) niz osoby zatrudnione. Ty pewnie, jako czlowiek z branzy wiesz lepiej. Nie uwzgledniam przy tych rozwazaniach roznicy poziomu swiadczen. Sam znam ten problem z wlasnego doswiadczenia, bo aktualnie nosze sie z mysla zawarcia ubezpieczenia prywatnego. Z placonych obecnie bez mala 500 Euro miesiecznie, moglbym zejsc na 250 do 280 Euro przy podobnym poziomie swiadczen, lub pozostac na podobnym poziomie skladki w okolicach 450 Euro z gwarancja ?pozlacanych kranow?. Jakkolwiek powrot do ubezpieczenia panstwowego bylby prawie niemozliwy (takie prawo). Jak widac ze wszystkich wypowiedzi na ten temat problem jest bardzo skaplikowany. Oczekiwania sa bardzo duze, mozliwosci bardzo ograniczone. Bardzo zal mi magrud, ktora chetnie czytam, jakkolwiek jej oczekiwania od swiata sa zbyt wyidealizowane w stosunku do moich. Bardzo mi Cie zal magrud (jezeli to czytasz), bo tu nie zaznasz nigdy satysfakcji. Chyba zadne spoleczenstwo nie jest w stanie rozwiazac tego problemu w sposob idealny. To tak na predce? Pozdrawiam Sailor http://paradowska.blog.po...2#comment-43200 : z Berlina pisze: 2008-01-17 o godz. 22:49 Sailor coś nie tak: po pierwsze - minimalny stawka “uprawniająca” do prywatnego ubezpieczenia w Niemczech - w których obydwaj żyjemy - wynosi nie 4000 Euro brutto. tylko troche więcej. po drugie - prwyatne kasy chorych od 1. kwietnia (dlaczego w Niemczech co głupsze ustawy wchodzą 1-go kwietnia. nie rozumiem, ale może to omen) muszą od 1. kwietniq 2007 roku przyjmować tzw. freiwillig Versicherten czyli dobrowolnie ubezpieczonych na zasadzie “basis Tarif” czyli taryfy podstawowej. Oznacza to, że u lekarza (a więc u mnie albo u mojej żony) pacjenci tacy mają być traktowani jako “prywatni” ale kasa płaci stawkę 1,0 albo 0.98, co oznacza że niczym się (finansowo) nie rożnią od “państwowych”. tyle, że jest szansa że kasa (lub pacjent) zapłacą w (prawie) zaraz a nie po 6 miesiącach - tak jal kasy państwowe, W konsekwencji oznaca to jedno, czego w Polsce może nie do końca jeszcze uzmysłowiono: niemiecki lekarz - czyli ja np. - pracuje dzisiaj ale wynagrodzenie za prace dostanie za pół roku (najwcześniej) i wg stawek na za pół roku. Kto się dziwi. że zaczyna gwałtownie brakować lekrzy? Władze liczą na nietaryfową siłę roboczą np, z Polski (zatrudnianą za 2000 Euro w MVZ. to i tak 2x tyle co w Polsce ale połowę tego co wymaga ustawa dla “rasowych niemieckich lekarzy”). I w ten sposób mamy Chiny w Europie (medycznej), Co mogę Ci poradzić jako lekarz (z 20-letnim stażem w Niemczech i kilkoma reformami an grzbiecie) - nie zmieniaj ubezpieczenia. Poczekaj aż się wyklaruje, Państwowi mają priorytet, a prywatni i tak będą wcieleni do państwowych. Albo przenieś się (zweiter Wohnsitz reicht) to Szwajcarii. Tam po dwóch latach nabierasz szwajcarskich praw, a to szczególnie w przypadku Pflegeversicherung ma ogromne znaczenie. Chętnie odpowiem na dalsze pytnia. Pozdrawiam z Berlina http://paradowska.blog.po...2#comment-43203 : z Berlina pisze: 2008-01-17 o godz. 22:58 PS dla Sailor: zakładamy taki scenariusz: jesteś ubezpieczony “państwowo” ale masz finanse uprawniające do prywatnego ubezpieczenia. Ubezpieczyciel prywatny wymaga od Ciebie potwierdzenia, że ubezpieczenie “państwowe” pozwoli Ci być ubezpieczonym prywatnie. Dostajesz więc (jak się wszystko zgadza, a Ty ciągle chcesz być “prywatny”) pisemne zwolnienie z obowiązku ubezpieczenia “państwowego”. Cały zadowolony idziesz do “prywaciarzy” i pozwalasz się ubezpieczyć. No i jak wiesz, dass was… powrót do ubezpieczenia państwowego jest już niemożliwy (twarde prawo. ale prawo). Chypa, że będziesz bezrobotny i z prywatnego Cię per Gesetz wyrzucą. To wszystko jest bardziej skąplikowane, niż się śmiertelnikom wydaje, Czasem zastanawiam się. czy nie lepiej umrzeć zdrowo i za wczasu….. Pozdrawiam z Berlina [ Dodano: 2008-01-18, 18:04 ] http://paradowska.blog.po...2#comment-43225 : z Berlina pisze: 2008-01-18 o godz. 10:32 I jeszcze raz Sailor, aby bylo dokladnie i po kolei, bo wczoraj to chyba bylem juz bardzo zmeczony: “Pryaciarze” i wszystkie wolne zawody, a takze wszyscy ktorzy nie pozostaja w stosunku pracy najemnej (czyli Selbstängige - po polsku by bylo samozatrudnieni, np. rzemieslnicy itp.) rzeczywiscie nie maja obowiazku ubezpieczenia zdrowotnego ani socjalnego (np. rentowego). Ale - aby w polskim rozumieniu sprawy nie bylo nieporozumien - nie zyja oni na garnuszku panstwa. Za uslugi medyczne musza placic gotowka z kieszeni a na rente zbieraja do ponczochy lub na “koniec” sprzedaja wszystko co maja i jada do krajow gdzie jest taniej i gdzie to co uzyskali ze sprzedarzy nie przeje sie za szybko. A jak juz wszystko przejedza, to albo umieraja albo wracaja na socjal i wtedy placimy za to wszystko my podatnicy. Dzieki dualnemu systemowi ubezpieczen - panstwowych i prywatnych - utrzymuje sie niemiecka sluzba zdrowia. Jest ona oparta na trzech filarach: uslugi “ambulatoryjne” - czyli praktyki lekarskie (od lekarza domowego do super specjalistycznych praktyk), “lecznictwo zamkniete” - czyli szpitale (te sa w wiekszosci alno panstwowe, albo koscielne albo konsorcjalne, te panstwowe dominuja), i tzw. Pflege, czyli uslugi pielegnacyjne - na starosc. To, ze Pflegeversicherung sie zalamalo, to wiadomo. Wlasnie probuje sie to na predce reperowac. Co dalej - brak koncepcji. To, ze trudno ruszyc szpitale - tez wiadomo. Ostatni strajk lekarzy przyniosl wzrost kosztow pracy, trzeba wiec bedzie zamykac szpitale, by zmniejszyc mase pracobiorcow. To jest trudno wykonalne, bo pracownicy szpitalnej (zamknietej, to wiecej niz tylko szpitale) sluzby zdrowia sa zrzeszeni w ÖTV (zwiazki zawodowe sluzb publicznych, plus transport i wszystko inne co z funkcjonowaniem panstwa ma wspolnego) i do tego nalezy do Ver.di (zwiazki zawodowe zjednoczonych sluzb publichnych - Vereinigte-Dienstleistungen) i kazda proba “ruszenia” panstwowej sluzby zdrowia wiaze sie z grozba strajku komunikacji, smieciarzy, etc. Najlatwiej jest wiec reformowac lekrzy posiadajacych praktyki. Ci sa bowiem samozatrudnieni i rozproszeni (grupy zawodowe, zwiazki i organizacje lekarskie kloca sie o wplywy i znaczenie, bardzo na reke wladzom decydenckim) wiec mimo, ze lekarze to wolny zawod, mozna odgornie sterowac i reformowac. Pani minister zdrowia slusznie powiedziala - lekarze to przedsiebiorcy, jak upadna, to nie jest to problem rzadu w kapitalistycznym kraju. A teraz troche o stawkach i wynagrodzeniach. To jest cala filozofia, dlaczego akurat taka - nikt mi przez 20 lat nie potrafil wytlumaczyc. Wiem tylko jedno - kasy “prywatne” czyli pacjenci prywatni, urztymuja tych “panstwowych”. Bo ubezpieczenia panstwowe placa za usluge stawke 1,0 lub 0.98 (patrz poprzedni wpis) a ubezpieczonym w kasach prywatnych lekarz (lub szpital, fizjoterapeuta, psychoterapeuta, etc.) moga za praktycznie to samo leczenie (ten sam lekarz, ten sam sprzet, te same leki) otrzynac stawke od 1,15-1,8 (laboratorium i diagnostyka) do 2,3-3,5 (to ostatnie tylko wyjatkowo) kasy panstwowej. Trzeba przy tym zaznaczyc, ze panstwowo ubezpieczony nie moze otrzymac wszystkich swiadczen tak jak prywtny (np. pokoj jednoosobowy w szpitalu lub chirurgia laserowa, jesli mozna inaczej. W kasie panstwowej otrzymujesz medizinisch notwendige - konieczne z medycznego punktu widzenia. Kiedys bylo “medizinisch sinnvolle” czyli medycznie wskazane, ale sie skonczylo, bo to okreslenie jest za bardzo gumowe). Panstwowe kasy chorych maja bowiem (ciagle malejacy) katalog uslug - w Polsce bylby to koszyk uslug gwarantowanych. “Panstwowy” moze sie jeszcze doubezpieczyc, i wtedy bedzie “prawie prywatny”, szczegolnie jesli chodzi o katalog uslug. By bylo jeszcze bardziej zagmatwane - inny system, inny katalog uslug i rozlichen obowiazuje u pacjentow ubezpieczonych przez tzw. Berufsgenossenschaften (cos na ksztalt branzowych kas chorych, ale nie calkiem). Tu jest dopiero balagan, bo kazde z Berufsgenossenschaften rozlicza sie inaczej. Nie tylko prywatne kasy wymagaja swiadectwa zdrowia przed przyjeciem “na czlonka”. Obowiazek przyjecia kazdego maja w Niemczech tylko tzw. Allgemeine Ortskrankenkassen (AOK) czyli cos, czego odpowiednika w Polsce nie ma. (albo ja o tym nie wiem). To takie “powszechne” ubezpieczenie zdrowotne. Te kasy musza i koniec. Dlatego maja najwiecej ubezpieczonych, najwiekszy odsetek starych i chorych, najwieksze wydatki. Nic dziwnego, ze AOK maja za zle innym panstwowym kasom chorych, a panstwowych kas chorych jest w Niemczech troche ponad 360 (kazda ma osobna biurokracje, prezesa, budynki, marmury itp.), ze te wybieraja sobie klientow - (czesto po Gesundheitsprüfung !) kuszac mlodych i zdrowych nizszymi o 0,5% skladkami. Patrz np. TKK, IKK, DAK. No ale najbardziej smakowite i najbardziej kolace w oczy sa przede wszystkim “prywatne kasy chorych”, ktore maja “bogatych” ubezpieczonych. Tu musisz jeszcze pamietac, ze prywatne kasy chorych maja (jeszcze ciagle) obowiazek odkladania pieniedzy “sa starosc”, czyli tworzenia tzw. Rücklagen, aby mozna bylo sprostc rosnacym kosztom gdy ubezpieczeni sie zestarzeja i beda wiecej chorowac (takiego obowiazku nie maja kasy panstwowe!, te zyja bowiem na dzis). Z drugiej strony, prywatnie ubezpieczeni placa pelna skladke zdrowotna do konca zycia, a “panstwowi” wlasciwie tylko do renty (z renty zabierany jest symboliczny %). “panstwowo” ubezpieczeni maja leczenie na starosc “za darmo” (czyli z podatkow, moich i twoich). Tak jest od Bismarka. I co z tym zrobic, nikt nie wie. Slusznie piszesz, ze w ramach JEDNEJ skladki na ubezpieczenie “panstwowe” leczyc sie moze cala rodzina (jesli drugi rodzic nie pracuje a dzieci ucza sie i nie przekroczyly 27 roku zycia). To sprawoa, ze w rodzinach np. wielodzietnych, system za JEDNA skladke zdrowotna utrzymuje (leczy) cala horde. To tez jest socjalna zdobycz z czasow poznego Bismarka. I do tego tez trudno jakos podejsc, bo wyborca sie obrazi…. W kasach “pyratnych” kazdy zywy placi za siebie swoja skladke, inaczej nie ma leczenia. To tez jest roznica. I to tez dlatego skladki prywatne sa (jeszcze) czesto nizsze niz panstwowe. Nie tylko dlatego, ze klientela jest mlodsza, zdrowsza lub ze nie chodzi do lekarzy (nie znaczy, ze nie choruje), bo nie ma czasu (patrz samozatrudnieni). Obecny system reform w niemieckiej sluzbie zdrowia idzie w strone klasycznego socjalizmu. Nie na gwalt, bo przeciez kasy chorych (szczegolnie te “panstwowe”) to ogromne lobby, ale idzie. Pierwszy krok to raktywacja DDR-skich poliklinik. Teraz nazywa sie to MVZ (pisalem wczoraj). Tu zatrudniasz lekarzy na twoich warunkach, stopniowo i drastycznie obcinajac galaz tym co maja “prywatne praktyki” (patrz nizej). MVZ maja prawnie zagwarantowane stawki za uslugi i pare innych przywilejow. Te osrodki maja przejac mase, a ze czesto organizowane sa przy szpitalach maja zagwarantowane zaplecze. Tu nie obowiazuja tez (w zasadzie) ustawy o czasie praca lekarza, bo w tym przypadku jest to traktowane w dalszym ciagu jako wolny zawod. Nastepny krok to wprowadzenie NFZ (Gesundheitsfond), ktory ma zb ierac cale pieniadze z systemu i rozdzielac centralnie (niestety z zachowaniem struktur “panstwowych kas”, co oznacza, ze przybywa ogniwo biurokratyczne i nic wiecej). Jak to ma dzialac - innym razem. Kolejny to wlaczenie systemu “prywatnych” kas chorych do NFZ - w ramach idei o solidarnym panstwie. Ilosc pieniedzy zgromadzonych przez kasy prywaten jest bardzo lakomym kaskiem. A ze nie da sie tego zrobic “per Gesetz” czyli ustawa (ta zaklada jeszcze ciagle dualizm) to planowane jest wyrownanie odplatnosci dla uslugodawcy (lekarza, szpitala, etc.) do poziomy 1,0 lub max. 1,15 za wszystkei uslugi medyczne (jak jest teraz, patrz wyzej). To spowoduje, ze za “kasowych” uslugodawca dostanie ciut wiecej, ale na “prywatnych” straci dwukrotne (dostanie polowe tego co dzis). Ze ten krok “dobije” system prawie nikomu nie przeszkadza, bo jest to bardzo pro-socjalne i populistyczne patrzenie. Prosze pamietac, ze w Niemczech co 4 lata sa wybory, nie ma duzego wyboru wprawdzie, bo licza sie tylko dwie partie (reszta to przystawki) ale ktora z tych dwoch dostanie wiecej glosow - to sie naprawde dla wladzobiorcow liczy. W niemczech wybiera sie sentymentalnie - jak jest ciag na kapitalizm, to CDU/CSU a jak kapitalizm bedzie za bardzo kapitalistyczny, to SPD - coraz bardziej socjalistyczna. I tak w kolko. Skutki - jak widac. Tak wiec mamy w Niemczech balagan. To, ze system ochrony zdrowia trzeba zreformowac, to jasne jak slonce. To, ze nie robia tego specjalisci (owal40, nie tylko w Polsce rzadza dyletanci), tez wiadomo. Ale tacy biora sie do polityki, bo takim idzie najlepiej. Pogadac, pobalowac i na rente (po dwoch latach parlamentwoania prawo do renty parlamentarnej!!!). Nie na darmo mowi sie, ze dwie najlepsze profesje to politycy i synoptycy - moga mowic i obiecywac wszystko, bez jakiejkolwiek odpowiedzialnosci. A jak sie nie sprawdzi - sila wyzsza. In diesem Sinne Pozdrawiam z Berlina
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Daniel
Go
|
W całej tej dyskusji pomija się jeden podstawowy aspekt sprawy, że mówi się o dzieleniu pieniędzy zabranym obywatelom pod przymusem. (czyli ukradzionych) Nawet jak przeznaczy się te ukradzione pieniądze na bardzo zaszczytny cel, to i tak jako całość podlega potępieniu. Nie można budować szczęścia na nieszczęściu innych. Może w końcu zacznie się mówić o nieszczęściu ludzi obrabowanych przez jego własne państwo.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Na blogu red. Janinu Paradowskiej na stronie "Polityki" jest taki komentarz:
magrud pisze:
2008-01-17 o godz. 01:29
CDN. Porównujac oba modele nie sposób nie zauważyć, różnicy w odniesieniu do poszczególnych dziedzin życia społecznego. W modelu nadreńskim niektóre ogólnoludzkie i społeczne potrzeby wyjęte zostają spod działania rynku. Na przykład: ochrona zdrowia, infrastruktura drogowa i kolejowa, ubezpieczenia społeczne, oświata i nauka, mieszkalnictwo. Rynek nigdy nie radził sobie w tych dziedzinach. Krach na rynku kredytów hipotecznych w USA jest tego najlepszym przykładem, podobnie jak slamsy i dzielnice nędzy w Ameryce PŁD i Afryce. Dlatego rozmawiając o systemie ochrony zdrowia, czy tez systemie emerytalnym dokonujemy wyborów aksjologicznych. To są sprawy zbyt poważne by zostawić je technokratom. Pytanie o dalsze losy ochrony zdrowia powinno brzmieć następująco: Czy zdrowie obywateli ma być dobrem wspólnym czy też rynkowym, tj, dostępnym w zalezności od zasobności portfela? Gdy dyskutujemy kwestię kosztu lub ceny to i tu system budżetowy ma przewagę. Drugie pytanie jakie się narzuca to pytanie o wartość człowieka i jego pracy. I o to kto ma zapłacic za zdrowego i dobrze wyedukowanego pracownika? Najprościej jest tak, jak chcą przedsiebiorcy. Sprywatyzować zyski a koszty przerzucic na innych. Bo jeżeli pracodawca nie chce partycypować w pełnych kosztach pracy ( ktos tego pracownika musi urodzić, wychować, wyedukować, ten pracownik, żeby być zdolnym do wydajnej pracy musi gdzieś mieszkać , musi założyc rodzinę itp, itd.) to albo społeczeństwo wpólnym wysiłkiem róznicę tę dopłaci, albo następi cywilizacyjny i społeczny regres. Bo jak liczyć to starannie i wszystko. Mogłabym się zgodzić na niskie koszt pracy pod warunkiem , ze wyzsze by były podatki CIT i PIT od najlepiej zarabiajacych. Ale jak są niskie koszty pracy i nie ma pieniedzy w budżecie by różnicę miedzy faktycznym kosztem pracy a ceną za jaką nabywa ją przedsiebiorca wyrównać, to musi zrodzić sie nędza, a koszty tej są horendalne. Gdyby było inaczej kraje, w których ludzie zarabiają mniej niz 2 dolary dziennie byłyby gospodarczymi tygrysami.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Strony: [1] 2 3 4
|
|
|
|