Autor
|
Wtek: Nasza rzeczywistość. (Przeczytany 1308201 razy)
|
Teresa Stachurska
Go
|
O osiemnastoletnim reformowaniu RP na blogu red. Daniela Passenta @ magrud pisze:
2008-01-25 o godz. 17:28
Szanowny Panie Redaktorze, Pozwolę sobie na szersze omówienie nastepującego akapitu, z Pańskiego komentarza: “Premier ma ograniczone pole manewru. Jeżeli serio myśli o prezydenturze (a nigdy temu nie zaprzeczył), to będzie dbał o to, żeby się nikomu nie narazić. Jeśli natomiast serio myśli o reformach, to musi się narazić praktycznie wszystkim - pracownikom ochrony zdrowia, których oczekiwań nie zaspokoi, nauczycielom, którym na razie nie może dać podwyżki większej niż 200 PLN miesięcznie, górnikom, podatnikom, Kościołowi instytucjonalnemu – każdemu.”
W tym akapicie jest to, co w obowiązującej propagandzie najgorsze i najpowszechniejsze. Tak powszechne, że już nikt, także i Pan nie zastanawia się nad znaczeniem rutynowej mantry. Spróbujmy więc wspólnie zrozumieć jej przesłanie i powód, dla którego większość społeczeństwa odrzuca “promodernizacyjne” elity.
Z przytoczonego akapitu wynikają następujące aksjomaty:
1. Reformy nie mogą zostać zaakceptowane przez większość obywateli. 2. Trzeba je przeprowadzić wbrew woli społeczeństwa. 3. Reformy muszą być bolesne
oras sugestia: reformy są potrzebne.
Zajmijmy się najłatwiejszym czyli sugestią o potrzebie a nawet konieczności reform. I tu natychmiast nasuwają się pytania:
a. Jak to możliwe, że po 18 latach reformatorskiej biegunki w trakcie, której zmienino praktycznie wszystko, co w państwie można zmienić od najwyższego prawa czyli Konstytucji poczynając, przez ustrój gospodarczy, wymiar sprawiedliwości, na społecznej hierarchii kończąc, pozostało coś jeszcze do zreformowania? Zwłaszcza, że niektóre dziedziny, jak choćby podatki zmieniane są permanentnie. Zaliczyliśmy także ustrojowe reformy administracyjną oraz usług publicznych w oświacie i ochronie zdrowia. Każda z tych reform wiele obiecywała i sporo kosztowała.
b.Jak się żyje w kraju permanentnych reform? Na to ostatnie pytanie odpowieć jest prosta: tak, jak w remontowanym mieszkaniu. Na pierwsze zaś nie umiem odpowiedzieć, bo wyobrażni nie staje. Chyba, że zamierzamy teraz reformować reformy. Bo przecież czym innym niż reformami są działania zmierzające do porawiania i doskonalenia.
Tyle sugestie gorzej z aksjomatami.
ad1. Jeżeli do jakiegoś przedsięwzięcia nie można przekonać mając cały aparat państwa do dyspozycji i przychylność, lub choćby nawet neutralność mediów to albo polityk jest do d… albo przedsięwziącie. Innej opcji brak. Wtedy albo zmieniamy polityka albo przedsięwzięcie. Polityków zmieniamy permanentnie a postulowane reformy dalej nie znajdują akceptacji. Ergo postulowane reformy są do d…
ad2. Jeżeli w demokratycznym kraju, nie można uzyskać akceptacji większości obywateli dla czegokolwiek to władza przedstawicielska nie ma madatu do czynienia tego. Koniec i kropka. Jeżeli zaś parlament i wyłoniony z jego akceptacją Rząd wprowadza reformy wbrew posiadanemu mandatowi to łamie ducha prawa i niszczy demokrację. Tym samym dopuszcza się zdrady suwerena poprzez złamanie ślubowania niezbędnego do podjęcia mandatu. A zdrada to podwójne bezprawie.
ad.3 Reformy, które są bolesne i uderzają w interesy większości społeczeństwa. społeczeństwu temu po prostu nie służą. Są jak owo lekarstwo gorsze od choroby. Tu nasuwa się zatem zasadnicze pytanie, w czyim interesie owe reformy maja być przeprowadzone? Na to pytanie odpowiedż znajdziemy wsłuchując się w publibczne wypowiedzi. Jstnieje bowiem podejrzenie graniczące z pewnością, że te środowiska, które domagają się owych “niezbędnych ” reform zamierzają na ich przeprowadzeniu najwięcej skorzystać, i zapewne kosztem tych, którzy owe “niezbędniki” odrzucają.
Szanowny Panie Redaktorze, a teraz wzorując się na najepszej na świecie szkole dyplomacji, oboje wiemy czyjej, podsumuję moje do Pana przesłanie.
Na podwórku, gdzie się wychowałam w odpowiedzi na w kółko bezmyślnie powtarzane frazy , zaklęcia itp. używało się takiej oto rymowanki: ” Nauczyć g…niarza to chodzi i powtarza.”
Więc gdy widzi się tych fachowców, specjalistów i bankowych ekonomistów czy analityków a za nimi dziennikarzy, którzy z zetempowską dojrzałością i pewnścią siebie ferują wyroki w państwowych czyli politycznych sprawach to, sygnał alarmowy w mózgu myślącego człowieka winien włączać się automatycznie. Jeżeli jednak się nie włącza, to pozwoliłam wystąpić sobie w roli serwisanta. Albowiem intelekt Pana jest najwyższej próby i szkoda by z powodu drobnej awarii systemu alarmowego zniżał się do poziomu owych młodzieńców, którzy powtarzają bezmyślnie to czego ich nauczono i za co im płacą. To oni za Panem powtarzać nie godni. Taka jest moja ocena. Z wyrazami najgłębszego szacunku, magrud
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
List do Premiera: http://passent.blog.polit...3#comment-77969 : Harry_potem pisze: 2008-01-27 o godz. 20:29 “Donald Tusk jest słaby, mało zdecydowany (vide taniec wokół CBA), nie przeprowadzi niezbędnych reform. Poczekamy – zobaczymy. Siła i determinacja Donalda Tuska są teraz testowane m.in. przez celników i górników”. Do Ancy! Walcze z alkoholizmem! - Pije wiecej, aby inni mieli mniej. Dorzuce do tej laczki cos, co i mnie - kiedys sprokurowala (szczescie ze na czas) do opuszczenia Oj’czyzny. Dorzucam w unowoczesnionej formie Do Premiera Rz-plitej Szanowny Panie Premierze Donaldzie Tusk! Jestem osoba bezrobotna z wyzszym wyksztalceniem. Moje IQ jest takie jak Dody, choc ksztalty - zwlaszcza w okolicach talii - sa juz bardziej rubensowskie. Mam 47 lat, dwojke malych dzieci na utrzymaniu i starego golfa do remontu. W zyciu mialem rozne wzloty i upadki, dolki jakie i Pan ponoc przechodzil, ale te, sa juz poza mna. Jestem zdrowy jak rydzyk, moge pracowac nawet fizycznie, ale prosze zapewnic mi zycie na normalnym poziomie. Wyslalem poczta tradycyjna i elektroniczna oraz dostarczylem osobiscie setki aplikacji w sprawie pracy - niestety bez zadnego odzewu. Nie wiem co to Account Manager, bo nie znam jezyka angielskiego i nie zrobie na szybko kursu projektowania w programie “Auto CAD”. Nie wszyscy maja tez uprawnienia bankiera, ekonomisty. - Nie moge byc rowniez - chocby z powodow przedstawionych na wstepie - dobrze oplacana hostessa. Jak zatym mam zrealizowac swoje ludzkie marzenia? Chcialbym kupic sobie jakies auto sredniej klasy i pojechac choc raz w zyciu z dziecmi i zona na wczasy nad Morze Srodziemne - lub w Alpy szwajcarskie. Z racji wieku nie moge czekac 20 lat na kolejne reformy panstwa. Kiedy stare narty bede mogl zamienic na nowe carvingowe? Prosze mi powiedziec, czym ja sie roznie od posla Palikota? Tez chcialbym miec przynajmniej telewizor plazmowy 42′. I za zywota go splacic. Moge robic nawet na kominach, ale gdzies - byle za odpowiednie (do cen) pieniadze? Zrobie wszystko, by moje dzieci mialy szczesliwe dziecinstwo i lepsze perspektywy. Kazdy ma prawo do godnego zycia, nie chce wiecznie kupowac jedzenia w promocji i towarow z przeceny w TESCO. Wiem, ze inni maja jeszcze gorzej. Jedynym kryterium awansu spolecznego, winna byc chec ciezkiej pracy. Ja taka wole mam. Panie Premierze. Co trzecie malzenstwo w Polsce sie rozwodzi, a emigracyjne rodziny rozpadaja sie jeszcze czesciej. Jak Pan mysli - z jakiego powodu? Mam dopiero siedemnascie lat pracy zarejestrowane, gdzie mam wypracowac sobie emeryture? Szanowny Donaldzie Tusk, ja tez moge isc do Brata Alberta i podzielic sie z Panem oplatkiem, ale jakie beda mialy poczucie wartosci moje dzieci? Na kogo ja je wychowam jadac na stare lata do Holandii, Wloch czy Irlandii? Jak mam zmuszac sie do usmiechu, by nie przenosic na dzieci negatywnych uczuc? Co mam zrobic, zeby zona moja nie spala w lozku z dzieciakam, bo musi sama utrzymywac cala rodzine z pensji kasjerki w hipermarkecie? Po co mi byly studia i rozne kursy - skoro nie ma dla mnie miejsca w polskich i w Polsce firmach?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
To jeszcze coś: http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4877087.html : Księga kloszarda Marta Szarejko 2008-01-29, ostatnia aktualizacja 2008-01-28 15:40 Ja przychodzę z taką śmieszną sprawą. Chyba jestem w ciąży Rys. Twożywo Rys. Twożywo Skargi i zażalenia. Usłyszałam je i przeczytałam w noclegowniach. Pani A. Chciałam tutaj poruszyć pewną sprawę pewnej agresji, która ma miejsce w moim kierunku. Pani G. powiedziała do mnie wczoraj wieczorem, że mnie zabije. Cytuję: "walnę cię w czerep, bo szkoda ręki". Taki cytat zapisałam, bo jak się czegoś dochodzi, to trzeba mieć wszystko czarno na białym, więc wszystko mam w notatniku. Ja nie wiem w tej sytuacji, czy ja mam iść spać, czy nie, bo te groźby nie zaczęły się dziś i na pewno nie skończą się jutro. O.M. Wypadki pobicia, kradzieży, chuligaństwa są tu na porządku dziennym. O drugiej w nocy zostałam napadnięta leżąc w łóżku przez panią Eugenię P., która mnie uderzyła w rękę, wyrwała garść włosów, strąciła okulary. Z tej racji, że sprzeciwiłam się otwarciu okna. Mimo zimnych nocy okno jest niedomknięte tak, że dopływ powietrza jest zapewniony. Tydzień temu pani ta przyjmowała święte oleje i była umierająca. Kiedy wyrwałam się z opresji, zwróciłam się do Przełożonej, by zobaczyła, co się dzieje, lecz ona raczyła się pofatygować dopiero na drugi dzień. Pani E.P. radziła mi udać się do Prokuratora, którego ona się nie boi i jej nic zrobić nie może. Poprzednio groziła mi trzy razy pobiciem. Pani ta dostała trzy razy szmatą po twarzy od akurat sprzątającej. Również doktora L., który odmówił jej zapisania całej litanii lekarstw, nazwała skończoną świnią, chciała mu posłać anonim: "jeżeli chcesz się przenieść do wieczności, to lecz się u L.". Frida znów pobiła Klarę i inne. N. jest abnegatką, nie myje się, nie kąpie, łóżko jej to istny obóz cygański. B. znów wprowadza ferment w pralni. Czy to jest schronisko, czy zakład dla chorych, czy hotel, czy restauracja i pralnia, ja się pytam. Były tu dwie panie, które zorientowały się już trochę w sytuacji, ale efektów jak nie widać, tak nie widać. W ogóle to wszystko mija się z powołaniem, są to albo domy publiczne, albo piekło wściekłych dewotek. Jeszcze raz proszę o przysłanie komisji, która wreszcie sprawdzi i wyczyści tę stajnię Augiasza. Jan Wszystko na świecie jest brudne. Czyszczę i czyszczę, i zawsze ktoś upierdoli to wszystko, najlepiej czyścić w nocy, wtedy wszyscy śpią, do rana jest prawie czysto, a potem znowu ktoś przyjdzie i ujebie lustro, podłogę, zlew, wszystko. Jak to tak może być, jest to żenujące mnie, mówiłem, że wszystko ma świecić i pachnieć, i co, kurwa, ciągle brudno, od rana do wieczora to samo, jak to tak może być. Teresa Ukradziono mi w nocy krem francuski. W tamtym tygodniu kawa, w tym krem, oszaleć można, wszystko ci zabiorą, lepiej niczego tu nie przynoś, tu nie ma pokoju, w którym czegoś by nie ukradli. Jak nie będziesz miała oczu wokół głowy, to nawet mleko w proszku ci wyniosą. Domagam się oddania mi tego kremu, a przynajmniej publicznego, grupowego szukania go, żeby nie było żadnych wątpliwości. Ja i tak wiem, kto mógł się na niego połasić. Z. Dzwonią, jasne, że dzwonią, codziennie. Porozwieszałam ogłoszenia i proszę, wczoraj na przykład. Odbieram rano, a tam męski głos w słuchawce pyta, czy chcę u niego sprzątać. A byłam akurat w sklepie, nic nie słyszałam, tak było głośno, więc mówię, że oddzwonię. Oddzwaniam. Rozmawiamy, ustalamy warunki, wszystko wygląda w miarę dobrze, trochę daleko, ale już nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, pyta mnie, ile za godzinę, mówię, że dziesięć złotych, no i tak. Dziś rano miałam tam jechać, a on znów dzwoni i pyta, czy mam strój roboczy. No mam, mówię, mam. A on na to, czy mogłabym sprzątać w krótkiej spódnicy, to on zapłaci podwójnie. Tak mnie zdenerwował, tyle gadania i wszystko poszło się za przeproszeniem jebać, tylko mnie naciągnął, jak wtedy musiałam oddzwaniać. I tak codziennie. M. Nigdy nie podróżowałam, nigdzie nie wyjeżdżałam. Teraz żałuję. Może wszędzie jest jednakowo? Pani Paciorek Wróciła dopiero o 23.45. Dzieci mówiły, że pojechała do sklepu. Nie mówiła nikomu nic o swoim wyjściu i ewentualnym powrocie. Przyszła bez zakupów, za to z synkiem i mężem. Pani Paciorek powiedziała, że nie przyjdzie na sprawdzanie głupiej listy, następnie wzięła przykład z Czeczenek, które tu ostatnio przebywały, i zabarykadowała drzwi na noc w pokoju, zastawiając je łóżkiem. Następnego dnia powiedziała, że będzie robić, co chce, bo jutro (to jest w piątek) się wyprowadza. W piątek stwierdziła, że jednak jej mąż nie ma ich gdzie wziąć, więc się nie wyprowadzają. Ok. 23.00 wszczęła awanturę, że współmieszkanki robią wszystko, żeby jej dokuczyć. Jednak to ona (otwarte okno, śmietnik źle stoi itd.) każdego dnia ma o coś żal. O 3.40 stwierdziła, że któraś z pań śpiących na dole musi być pod wpływem alkoholu, ponieważ chrapie. Nie otrzymała oczywiście alkomatu od personelu, zaczęła więc przygotowywać się do spania na kanapie na podwórku. Wyprowadziła się następnego dnia o 00.21, bo - jak powiedziała - przestało jej się to wszystko podobać. Moja żona K. Nigdy nie dotrzymała danego słowa. Zmiany nastroju mojej małżonki powodowały jej częste ucieczki z domu, w trakcie których "zakochiwała się" w coraz to nowych absztyfikantach i dopuszczała się zdrad, o których mi potem opowiadała, nie mając z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia. Zdarzały się również wyjścia, o których do dzisiaj nic nie wiem, a były to eskapady kilkudniowe. Pierwszy raz o tym, że moja żona jest chora, dowiedziałem się w dzień naszego ślubu. Wróciła do domu o godzinie 8.00 z wysokim, szczupłym mężczyzną i oświadczyła, że jest to Boss Bossów, który otwiera jej trzy firmy i będzie miała pod sobą 100 pracowników. On zaproponował mi, żebyśmy wypili flaszkę, a ona, że zrobi kanapki. Nadmieniam, że był to dzień, w którym mieliśmy termin ślubu w urzędzie. Wyszedłem z domu i zatelefonowałem do rodziców K. Gdy opowiedziałem im o wszystkim, polecili mi zadzwonić na pogotowie i na policję. Zawiozłem K. do Szpitala Psychiatrycznego i tam dowiedziałem się, że jest to jej szósty pobyt w tej placówce. Odwiedzałem ją niemal codziennie przez 4 miesiące. Pytała mnie, czy ją jeszcze chcę. Jako że jestem człowiekiem słownym, honorowym i kocham K., to po jej wyjściu ze Szpitala ożeniłem się z nią i nigdy tego nie żałowałem. Gdy K. przyjmuje leki, jest naprawdę wspaniałą kobietą. Niestety, te okresy nie zdarzają się często. Wobec całego kształtu sytuacji proszę o przyjęcie mojej żony, gdyby zdarzyło się tak, że do Was trafi. Trafiała już do różnych placówek, rozmaitych noclegowni, jest więc szansa, że do Was trafi też. Wilhelma M. O 16.30 policja z tłumaczką przywiozła Wilhelmę M., która udawała, że mówi tylko po niemiecku. Z relacji policjantów wynika, że pani Wilhelma ukradła ze sklepu kilka czekolad. Cyjan Wnoszę o nieprzyjmowanie ludzi innej narodowości niż nasza. Całe życie byłem antysemitą i wyszło mi to na dobre, proszę mi wierzyć. Żadnych Czeczenów, żadnych Żydów, żadnych Niemców, matko, ostatnio trafił tu nawet Kongijczyk i co? - z miejsca zapytał o stadion, to już koniec świata. Wnoszą niepokój, brud, zamieszanie i strach. Dlatego żądam porządnego zastanowienia się nad tą poważną dla nas wszystkich kwestią, bo to już nie jest śmieszne, nigdy nie było. Niech każdy zostanie w swojej własnej betoniarce i wreszcie będzie spokój, którego, jak powszechnie wiadomo, tu niestety nie można zaznać. Emilia Fuchs Składam zażalenie na personel noclegowni, ponieważ wczoraj w nocy bez konkretnego powodu nie zostałam przyjęta. Powiedziano mi tylko, że zostanę przyjęta pod warunkiem kąpieli i zostawienia moich rzeczy na śmietniku. Czy to jest normalne, żeby człowiekowi z odmrożeniami kazać iść się natychmiast kąpać? I wyrzucić wszystkie rzeczy? Nie zrobiłam tego, w związku z czym noc musiałam spędzić na schodach. Bardzo proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby i sprawdzenie osoby, która tej nocy miała akurat dyżur. Doniesienie Niniejszym donoszę, co się dzieje: Kierownik W. ma na swoim koncie kilka niechlubnych uczynków. Okradał biednych starców z osobistych rzeczy, sprzedawał rzeczy nieboszczyków. Zabrał zakupioną żywność dla ludzi, którzy nigdy na oczy jej nie widzieli, a na pytanie, czy widzieli, byli bardzo zdziwieni. Urządził Wielkanocą zbiórkę dla starców w Schronisku. Ludzie dawali gotówkę, produkty, wędlinę, ubrania, a nawet rozmaite sprzęty domowego użytku. Dary napływały na ręce pana W. w jego własnym mieszkaniu, a nie do Zakładu, bez żadnej kontroli. Oczywiście dał trochę kiełbasy dla starców do Schroniska (dosłownie 2 kg) i jedną flaszkę wina musującego, a resztę zatrzymał dla siebie. Radziłbym dozór nad kierownikiem W., bo to jest "cwany lis". Mam nadzieję, że teraz będzie sprawiedliwe załatwienie sprawy, bo do tej pory, za czasów dyrekcji poprzedniej, to było tolerowane i skargi były bez skutku. A zatem do dzieła. K. Ja przychodzę z taką śmieszną sprawą. Chyba jestem w ciąży. Ogłoszenie Prosimy uprzejmie o zwrócenie szczególnej uwagi pracownikom, że hasłem naszej instytucji jest "wszystko dla podopiecznych" i że zachowanie się ich winno być nacechowane najdalej idącą grzecznością i uprzejmością, aby w ten sposób złagodzić uczucie upokorzenia przy zwracaniu się do nas o pomoc. Frida Bardzo proszę o zwrócenie uwagi na zdrowie psychiczne Fridy, której nikt tu już inaczej nie nazywa, ponieważ ona na inne imiona zupełnie nie reaguje. Kilka uwag Pensjonariusza Kierowniczka czasem wraca w nocy z Dyrektorem w stanie nietrzeźwym. Ok. godziny 2 w nocy usłyszałem na drodze krzyki, wyszedłem zobaczyć - w tym czasie przez furtkę weszła J.K. a za nią Dyrektor w stanie nietrzeźwym. Zwrócił się do mnie w obelżywy sposób - zaczął mi wymyślać od chamów i innych synów za to, że zbyt późno otworzyłem bramę, następnie zaczął mnie bić jak psa pięściami po twarzy i głowie. Byłem tak zbity, że przez kilka dni nie mogłem ruszać szczękami. Gdy Dyrektor był już trzeźwy, zwróciłem się do niego z zapytaniem, dlaczego mnie tak sponiewierał - na to mi odpowiedział: przyjdź do mnie do biura to pogadamy. W kilka dni później dyrektor kazał mi wypłacić odszkodowanie tytułem za pilną służbę i dał mi kurtkę i buty z magazynu - prosząc przy tym, bym o zajściu nikomu nie meldował. Z wyrazami szacunku. K.U. N.N. Nie wierz mu, znam go, kłamie w żywych oczach, nie ma co mu wierzyć. Zostaw go, nawet go nie słuchaj, nie dawaj mu pieniędzy, nie dawaj mu słów, nie warto, nie można mu pomóc, ktoś inny kupi mu naleśnika w barze mlecznym, zabieraj się stąd, nikogo tu nie słuchaj, nikomu nie wierz, wszystko to pasożyty, tylko czekają, żeby naciągnąć na pieniądze, na czas, na uczucia, nikogo tu nie słuchaj, tylko ja mówię prawdę. Zofia Dwa miesiące temu przypadkowo zatrzymała się w moim mieszkaniu nieznana mi kobieta. Artibus Zobacz, kogo teraz wpuszczają na wernisaże. Mężczyźni w garniturach, kobiety w sukienkach, rozkwitające panienki porośnięte makijażem, czyści, aseptyczni ludzie. Oni nie mają pojęcia, na co patrzą. Oni nawet nie patrzą. Obrazy są bardziej żywe niż ci ludzie. Najważniejsza jest umiejętność snucia towarzyskich rozważań o niczym. Nuda to przywilej arystokracji. Chodzi o to, żeby było miło, żeby był szampan i przystawki. Sztuczne uśmiechy, sztuczne kwiaty, sztuczne bąbelki. Czarne rękawiczki, jasne podwiązki, tanie papierosy w drogich papierośnicach, rzadkie, rozcieńczone gówno. Nigdy mnie nie wpuszczają. Gdybym przyszedł w garniturze, pod krawatem, bez wózka, to co innego. A tak zawsze narzekają, że im śmierdzi albo że im tam coś jeszcze. Wolf Oni tam są. Oni tam są i wszystko widzą, wszystko kontrolują. Obserwują nas, podstępnie obcinają nam paznokcie przez sen, doczepiają sztuczne rzęsy, przyklejają tatuaże, rzucają tani paprykarz i dżem pod nasze drzwi. Powinnaś to wiedzieć - oni tam są. Na twoim miejscu już dawno bym się martwił, jesteś młoda, na pewno cię namierzyli. Gdziekolwiek uciekniesz, oni cię znajdą. Wszystko jest źle i będzie jeszcze gorzej. Kiedyś było inaczej. Wszystko było wiadomo. Dobro było dobre, zło złe, dobro wygrywało albo przegrywało ze złem, szatan był czarny, krew czerwona i już. A teraz co. Piekło staniało. Dobro się rozmywa i słabo je widać. Zobacz, jaka jest młodzież teraz. Inteligentna tak. Pracowita tak. Sympatyczna tak. Ale historii nie zna. Nie wie, jak było i nie chce wiedzieć. A ja ci mówię - oni tam są i wykorzystują wszystko. Ryszard Czy wstyd naprawdę jest taki zły? Nie widzę w nim nic złego. W związku z powyższym proszę o stanowczy zakaz paradowania nago lub półnago na odcinku między łazienką a sypialniami, i w ogóle wszędzie. Naprawdę nie każdy chce rzucać tak zwanym okiem na wdzięki co ponie-których pań. B.K.K. Nie mogę już spać z tego wszystkiego, spałam cały dzień, a jak się obudziłam, znalazłam jakąś kobietę pod łóżkiem, patrzyła na mnie, nie mogłam tego znieść, przestraszyłam się, nawet nie zdążyłam się ubrać, już nigdy nie zasnę, muszę kontrolować papiery, jadę jutro do prezydenta, mam dla nich ważne papiery, wreszcie, teraz nie wiem, czy mi czegoś nie ukradła, ciągle muszę je kontrolować. Wszyscy tu mają wszy, dzieci mają wszy, matki mają wszy, ta mała jest najbardziej zawszona, skacze ciągle po mojej pościeli, nie mogę spać, boję się o wszystko, o wszy, o papiery, wszystkiego tu trzeba pilnować, wszystko trzeba kontrolować, nigdy już nie zasnę. * Niektóre imiona zostały zmienione Źródło: Duży Format
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Matematyka picia
Polacy są coraz szczęśliwsi: badania CBOS pokazują systematyczny wzrost satysfakcji z życia – w zeszłym roku zadowolenie deklarowało aż 69 procent z nas. A jednak alkoholików przybywa. Już co piąty Polak jest w grupie pijących ryzykownie, pije coraz więcej ludzi sukcesu oraz kobiet – szczególnie singielek i rozwiedzionych. Paradoks? – z Katarzyną Miller i Wojciechem Eichelbergerem rozmawia Tatiana Cichocka. Dlaczego pomimo wzrostu poziomu życia coraz więcej ludzi sięga po alkohol?
K.M.: Alkoholizm to wypadkowa wielu rzeczy. Wychowania, kultury, genów, wrażliwości... W uproszczeniu można powiedzieć, że kobiety piją, bo sobie nie radzą z samotnością. A samotności dziś coraz więcej. W dodatku kultura wciąż nakazuje im „ułożyć sobie życie”. Mężczyźni piją, bo wstydzą się swojej nieporadności – w szczególności w kontaktach z kobietami, ale też w pracy, w życiu. Świat wymaga, by byli więksi, wspanialsi, niż są. Nikt nie daje sobie miejsca na słabość. Trzeba się wyrabiać, mieć coraz więcej, być kimś.
W.E.: Żyjemy w cywilizacji uzależnień. Potrafimy się uzależnić od wszystkiego. Alkohol jest jednak szczególnie groźny, bo wpływa na biochemię układu nerwowego. W dodatku intoksykacja alkoholowa jest ogólnie akceptowana. Dlatego alkoholizm jest najpowszechniejszym z uzależnień. Prawie nic w polskiej tradycji nie odbywa się bez alkoholu. Łatwo jest więc uzależnionym mieścić się w tak zwanej społecznej normie. To sprawia, że alkoholicy oraz ich bliscy mogą bardzo długo nie zdawać sobie sprawy z tego, że dzieje się coś złego.
Cywilizacja uzależnień?
K.M.: Jesteśmy oderwani od ciała, od ziemi – postrzegamy siebie jako samotne jednostki będące w centrum wszystkiego, a jednocześnie tak boleśnie nieznaczące wobec wszechświata. Wielu z nas nie umie kochać, czujemy się niekochani. Tęsknimy, nie wiedząc nawet za czym. A kultura pokazuje nam, jak temu zaradzić: konsumować. Więc uzależniamy się od konsumpcji. W Polsce dodatkowo rodzimy się w kulturze traumy. Mamy tuż pod skórą wojny, rasizm, antysemityzm, przesiedlenia, utratę domów, trudne rzeczy do przerobienia. I całą tę biedę i upokorzenie zmiatamy pod dywan, udajemy, że tego nie ma, że nas już to nie dotyczy. Choćby ustawienia hellingerowskie temu przeczą. W naszym polu pełno niezałatwionych spraw, bólu. Stąd tyle uzależnień, żeby tego nie dopuścić do głosu, żeby zagłuszyć nienazwane duchy w nas.
W badaniach Polacy jako przyczyny picia wskazują głównie to, że alkohol daje luz, poprawia nastrój oraz że piją z przyczyn towarzyskich...
K.M.: I nie byłoby w tym nic złego. To zupełnie normalne i nie musi prowadzić do alkoholizmu. Problem się pojawia, kiedy ktoś nie potrafi sobie odmówić, kiedy przestaje umieć funkcjonować bez czynnika tłumiącego cierpienie, żyje z wizją soboty, kiedy się zresetuje...
W.E.: Każde uzależnienie jest ucieczką przed czymś trudnym lub kompensacją jakiegoś braku. Na szczycie listy powodów, dla których ludzie sięgają po używki, jest brak miłości. Czują się niegodni tego, by kochać i być kochanymi. Alkohol skraca dystans, pomaga się otworzyć i ogrzać we wspólnotowej iluzji: po pijaku bratamy się ze wszystkimi. Innym powodem picia jest trwałe poczucie wstydu. To może być jakaś tajemnica, której nie potrafimy unieść, budząca odruch samopotępienia lub lęk przed kompromitacją. Wtedy pijemy z niemal świadomą intencją samozniszczenia. „Zapił się na śmierć” – mówi się o takich przypadkach.
K.M.: Alkoholizm to właściwie samobójstwo, tylko rozłożone w czasie.
W.E.: Pijemy, by znieść rosnące wymagania oraz nadmiernie represyjne superego. Udajemy kogoś lepszego, również przed sobą, nie pozwalamy sobie na wyrażanie prawdziwych uczuć i potrzeb. A po alkoholu one wychodzą. Jeśli więc nie potrafimy znaleźć innych niż alkoholowe okazji, by się otworzyć i być sobą, jeśli nie odważamy się zmieniać sytuacji, które nam szkodzą lub nie odpowiadają, groźba uzależnienia wzrasta.
K.M.: Pijemy, bo alkohol działa antydepresyjnie. Niestety, tylko początkowo, w dłuższej perspektywie jest depresantem.
W.E.: Coraz częściej pijemy z przemęczenia, napięcia i zesztywnienia. Tyle mamy we krwi hormonów stresu, tak jesteśmy nieustannie zmobilizowani, że nie możemy się rozluźnić, zregenerować, spać. Alkohol jest silnym środkiem przeciwbólowym i rozluźniającym. Uważamy go za świetny sposób na rozluźnianie się w sytuacji silnego stresu. W dodatku chcemy szybkiego efektu. Nie mamy czasu nauczyć się odpowiednich technik i ćwiczeń ani ich stosować. Dlatego alkoholików przybywa. Szczególnie wśród ludzi, którzy dotąd pili stosunkowo mało – profesjonalistów zarabiających dobre pieniądze. W tym środowisku alkohol działa szczególnie podstępnie. Bo klasa średnia nie pije na umór. Musi sprawnie funkcjonować następnego dnia. Dlatego proces uzależniania się, a potem uświadomienia sobie choroby może trwać długo.
Jednak nie wszyscy, którzy piją, nawet dużo, się uzależniają.
K.M.: Powiem ci dlaczego. Ponieważ człowiekowi wychowanemu w tzw. wystarczająco dobrych warunkach alkoholizm się nie opłaca. Mówiąc wystarczająco dobre warunki, mam na myśli domy wcale nie idealne, tylko takie, gdzie więcej było bodźców dobrych niż złych. Taki człowiek czuje się na co dzień średnio dobrze. Zero, plus dwa na skali. A ten, komu stale brakowało miłości i poczucia bezpieczeństwa, ma zwykle kiepskie samopoczucie. Siebie ocenia nisko, myśli, że świat jest przeciwko niemu, że wszyscy mają lepiej niż on. To jest jakieś minus cztery–pięć na skali. Jeśli więc człowiek zaczyna z poziomu zero i alkohol wynosi go na poziom plus dwa, to jego zyskiem jest dwa. Jeśli ktoś na stałe żyje na minus pięć, a po wypiciu wskakuje na plus dwa, to jego zysk wynosi siedem punktów. To kolosalna różnica, bo żadna rzecz na świecie nie przynosi mu takiego skoku nastroju i samooceny.
W.E.: Poza tym człowiek, który ma średnie samopoczucie w okolicach zera, czyli zdrowy, po przepiciu ma kaca, na którym samopoczucie mu zjeżdża do minus siedmiu.
K.M.: Natomiast dla tego, który zawsze i tak jest na minusie, minus siedem to zaledwie kilka kreseczek w dół. To mała cena za niebiańską rozkosz. Opłaca się.
W.E.: Matematyka alkoholizmu jest nieubłagana. Człowiek niczego nie robi, nie mając z tego korzyści. To niewygodna prawda. Człowiek sam decyduje, że warto zapłacić choć za chwilę tego kopa, za lot, za to, że spokojnie zaśnie.
K.M.: Ludzie boją się prawdy, że są w jakiś sposób uszkodzeni. A jest to uszkodzenie, kiedy człowiek większość życia spędza w stanach minusowych. Spojrzenie takiej prawdzie w oczy wymaga wielkiej odwagi, oznacza przyznanie się do faktu, że bez leczenia, pomocy nie da się normalnie funkcjonować, być matką, ojcem, mężem, pracownikiem... Takich ludzi jest bardzo dużo. Picie pozwala tego nie widzieć. Przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie te rany, które się nie zaleczają, tylko się je zalepia plastrami. Dlaczego nasza cywilizacja jest cywilizacją gadżetów? Bo to są właśnie takie plastry. Nie leczą, ale zasłaniają. Ale bywa i tak, że uzależnienia ratują człowieka. Znałam wielu alkoholików, którzy zapili się na śmierć, ale znam też wielu, którzy wyszli z uzależnienia, czyli nauczyli się cieszyć życiem, odzyskali poczucie własnej wartości i wartości własnego życia. Udało im się to, bo w pewnym momencie sięgnęli dna. I się od niego odbili. To jest niesamowite doświadczenie, jakie dała mi praca z alkoholikami. Zobaczyłam, jak wiele są w stanie zrobić ludzie, którzy chcą żyć. Dzieje się tak najczęściej wtedy, gdy uzyskują pomoc, kiedy nie są samotni. Można uwierzyć w moc człowieka jako gatunku – podniesienie się z takich stanów i doprowadzenie się do rozkwitu jest możliwe.
W.E.: Jedni piją, by się zabić, a drudzy, by poczuć, że żyją. Także w tej drugiej sytuacji potrzebna jest im pomoc w odzyskiwaniu luzu, wrażliwości i otwartości. Trzeba wyczyścić sprawy, które utrudniają im życie. Bez tego nie wyjdą z nałogu.
Wyjść z nałogu to nie znaczy przestać pić?
K.M.: To początek pracy. Można przestać pić i nadal być tragicznie nieszczęśliwym człowiekiem. Autodestrukcyjnym i destrukcyjnym w stosunku do otoczenia.
W.E.: To też bardzo ważny aspekt alkoholizmu. Z jego powodu cierpi całe otoczenie. Kwestia współuzależnienia wciąż jest zbyt mało podkreślana.
K.M.: To temat rzeka. Współuzależnieni pomagają w piciu – choćby udając, że nic się nie dzieje, tolerując picie. Teraz w ogóle się rzadko mówi o alkoholizmie, o tym, że wzrasta liczba uzależnionych, że pije nie tylko margines, ale też młodzież, kobiety w ciąży, ludzie sukcesu. Tymczasem likwidujemy poradnie antyalkoholowe.
Lekarze też rzadko podnoszą ten temat. Badania mówią, że ponad 90 procent pacjentów nie spotkało się z pytaniem o to, czy piją.
K.M.: A mnóstwo ludzi umiera z przepicia. Wiele przewlekłych chorób związanych jest z alkoholem. Leczymy te choroby, a nie przyczynę. Zapominamy, że jedna osoba pijąca wciąga w krąg picia całą rodzinę i jeszcze mnóstwo bliskich, którzy się czują bezradni. Bezradność jest najtrudniejszym uczuciem, ludzie nie chcą jej zaakceptować. Dlatego też żaden alkoholik, dopóki się nie leczy, nie uważa się za alkoholika, uparcie twierdzi, że sobie radzi. Istnieje określenie twarda miłość wobec alkoholika. To znaczy, że nie pozwalamy mu nami manipulować. Ale żeby nie pozwolić mu manipulować, musimy wiedzieć, co się z nim dzieje i co się dzieje w nas. A tej wiedzy nie mamy i całe otoczenie alkoholika tańczy, jak on zagra. Na przykład biorąc na siebie odpowiedzialność za jego picie albo próbując go wyleczyć. To absurd. Alkoholik musi chcieć się wyleczyć sam.
W.E.: W alkoholizmie pociągające jest też wewnętrzne napięcie, jakie wytwarza się w nas pomiędzy aspektem zainteresowanym piciem i aspektem dążącym do zdrowia i trzeźwości. Przejawia się to w wielokrotnym rzucaniu picia, w niedotrzymywaniu postanowień, w podejmowaniu rekonwalescencji po kolejnym przepiciu i przeżywaniu silnego kontrastu pomiędzy stanem alkoholowego „upodlenia” i następującym po nim stanem rygorystycznej czystości.
K.M.: Pamiętam pewną alkoholiczkę. Prawdziwą damę, zawsze nienagannie ubraną. Udowadniała sobie i innym, że jest OK. A potem zapijała się, nie wychodziła z domu. Miała lekarza, który przyjeżdżał ją odtruwać. Przez jakiś czas wychodziła z tego stanu w ukryciu. I jak była gotowa, znów wychodziła do świata. Czas jakiś tak można. Ale w końcu człowiek się stacza.
I ma z tego jakieś korzyści?
K.M.: To zapełnia życie, nadaje mu sens. Uszkodzony człowiek nie wie, jak żyć, gdy nie karmi się na zmianę lękiem, złością, nadzieją. Wyrwanie się z tego wzorca oznacza, że w jego miejsce powstanie pustka – musi zostać czymś zapełniona. A to oznacza konieczność podjęcia jakiejś aktywności. Człowiek, który ma dziury wewnętrzne, nie wie, jak się żyje „normalnie”. Spokój jest zagrażający. Paradoksalnie, bezpiecznie jest tylko, kiedy już jest źle. Wtedy nie ma napięcia, podświadomego oczekiwania, że nadejdzie cios. To jest charakterystyczne dla DDA, czyli dorosłych dzieci alkoholików, ale też dla wszystkich wychowanych w domach, w których panowało ciągłe napięcie.
Kobiety piją inaczej niż mężczyźni?
K.M.: Tak było, bo miały inne miejsce w kulturze. Piły w samotności. Ukrywały się. Podczas gdy mężczyźni mieli większe przyzwolenie społeczne na picie.
W.E.: Teraz ta różnica się zaciera. Kobiety pracują jak mężczyźni, tak samo długo, ponad siły i przeżywają stres. Wzrasta też liczba samotnych kobiet. Ich styl życia coraz mniej się różni od stylu życia samotnych mężczyzn. Styl picia również. Kobiety rzadko piją „do oporu”, ale mimo to szybciej się uzależniają.
K.M.: Żeby dopełnić obraz: ludzie uzależniają się również od wtórnych korzyści z picia. Alkoholik jest ciągle w centrum uwagi, wzbudza czyjąś troskę, gniew, strach. Rezygnacja z tej korzyści jest trudna dla wychodzących z uzależnienia. Brakuje innych sposobów nawiązania emocjonalnych relacji.
W.E.: Uzależniamy się też od własnych emocji. Alkohol wyzwala w nas emocje szczególnie silne, więc uzależniamy się także od tego. Z tej sieci uzależnień bardzo trudno się wyplątać.
Źródło: Zwierciadło
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
Ciekawe jakie wnioski? Czy to ma byc przestroga, zacheta do ryzyka, czy ostrzezenie przed stosowaniem DO i ZO ??? Mam mieszane uczucia gdy pomysle jaka opinie o DO wydali profesorowie Polscy, bedacy co prawda "produktem selekcji negatywnej" -komuszej degeneracji
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Diogenes z Synopy
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grenis
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Diogenes z Synopy
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
vvv
Go
|
http://www.arkadia-polania.pl/witamina-b17.php(...) Dlaczego zapadamy na raka - czy na skutek palenia papierosów, intensywnego nasłonecznienia, czy też jest to efektem toksycznych dodatków do naszej żywności? Dr Krebs tak nie myśli. Całość jego udokumentowych badań biochemicznych wskazuje na fakt, że rak jest po prostu skutkiem niedoboru witaminy B17, już dawno temu usuniętej z naszych wysoko rafinowanych, zachodnich diet. Krebs postuluje, że tzw. "czynniki rakotwórcze" są jedynie swoistym wentylem, który ostatecznie ukazuje niedobór witaminy B17 i jego dewastujące efekty. (...)
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Diogenes z Synopy
Go
|
? Zięba mówi, że wręcz odwrotnie, zapadamy, że brak słońca ( vitaminki D) i przez przemysł kosmetyczny i ich olejki do opalania, blokujące to.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zyon
|
Tutaj wierze Ziebie, zreszta ten facet z Polanii to dosc kontrowersyjna osoba, te jego poglady sie zmienialy jak w kalejdoskopie
|
|
|
Zapisane
|
Work Buy Consume Die
|
|
|
administ
Go
|
A bo to konik polny, a w zasadzie szarańcza. Tam się przenosi, gdzie zieleniej...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zyon
|
Czytalem co on wygaduje, jakas zapieklosc w nim mozna wyczuc na plasczyznie kwestii prywatnych. Nie chce mi sie szukac ale gadalismy o nim kiedys na dobrychdziezciach, kompletnie niewiarygodna postac, ktora sie przyczepi kazdego nowego trendu aby wytrzepac na tym jakas kase.
|
|
|
Zapisane
|
Work Buy Consume Die
|
|
|
administ
Go
|
Wyjątkowa kreatura.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Diogenes z Synopy
Go
|
Tutaj wierze Ziebie,
nie tylko Ty. Gadałem ze znajomą ( no wiesz, w pewnym wieku to o chorobach się gada ) . Nie jadła jajek. Posłuchała w internetach Ziębę, książkę kupiła i ... je 24 jajka na tydzień . Teraz nie wiem czy Zięba nie pędzi do koryta lud? Nie sądzę, żeby nie wiedział. Albo całkowicie odjechał i wierzy w to, że miażdżycy nie ma się od K2MK7, D3, niskiej homocysteiny, małej ilości wapnia. Może mniejsze zło, jest lepsze? A lud słucha go . Jest przekonywujący i ma dobry marketing. Tak od pewnego czasu, to pierwszy wieszcz, o takim posłuchu.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|
|