cyt. z admin - Dzisiaj o 15:19:04 »
--------------------------------------------------------------------------------
"Z rad praktycznych (gdy nie da się zjeść w domu) należy unikać zawsze dań polecanych przez Szefa Kuchni, jeśli szefo jest otyły!
Na "stole szwedzkim" zawsze znajdzie się coś do zjedzenia."
W tym tygodniu wróciłam z wczasów, na których dwa razy dziennie był suto zastawiony "stół szwedzki" (śniadanie, kolacja) i trzydaniowy obiad. Na stole zawsze mogłam znaleźć coś dla siebie, bo zaczynając od pieczonych mięsiw, przez kiełbasy na ciepło, piękne szynki z tłustą otoczką, jaja, kilka gatunków tłustych, białych serów, wędzonych, topionych, twardych żółtych, po makrele wędzone, śledzie zawijane, tuńczyki, pasztety wędzone, pieczone, we flaku, ze śliwkami - w każdym razie było w czym wybierać. Były też sałatki owocowe, warzywne, chude wędliny i jakieś tam płatki zbożowe, jogurty różnej maści, miody, pieczywa, ogórki surowe i małosolne, pomidory.... i wiele, wiele różnych rzeczy.
Popatrzyłam sobie na szwabów, których było jak mrówek w mrowisku i co jeden to obszerniejszy. Standardowa niemra na śniadanie zjadała miskę płatków zbożowych z owocami suszonymi lub świeżymi, polanymi jogurtem. Potem donosiła sobie 10 kromek jasnego pieczywa, dwie porcyjki masła, kilka plasterków chudej wędliny drobiowej, trochę serka i kilka rodzajów dżemu. Popijała sokami owocowymi i kawą z mlekiem lub herbatą z cytryną dokładnie posłodzoną. Oczywiście ciekawostką było obserwować jak jej się udaje utrzymać równowagę na bądź co bądź mocnym krześle. Takich szaf trzydrzwiowych było bardzo dużo i w naszym ośrodku leczyły swoje schorowane członki. Jej pewnie też było obrzydliwym patrzeć jak wcinam paszteciki z masłem
w dodatku bez chleba i wyciągam żółtka z gotowanych jajek
wreszcie, to jest ten słynny "optymalny" od teraz stół szwedzki. Stan opisanych Niemców wcale mnie nie dziwi, koryto ciągnie do koryta.