forum.dr-kwasniewski.pl
Witamy, Go. Zaloguj si, lub zarejestruj prosz.
2024-04-28, 14:37:49

Zaloguj si podajc nazw uytkownika, haso i dugo sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
6. Pić należy tyle, na ile mamy ochotę i wtedy, kiedy mamy ochotę.
660584 wiadomoci w 4059 wtkach; wysane przez 27 uytkownikw
Najnowszy uytkownik: startom
* Strona gwna Pomoc Szukaj Kalendarz Zaloguj si Rejestracja
+  forum.dr-kwasniewski.pl
|-+  Działy Forum
| |-+  Wolne tematy
| | |-+  Ile kosztuje szczęście ?
« poprzedni nastpny »
Strony: [1] Do dou Drukuj
Autor Wtek: Ile kosztuje szczęście ?  (Przeczytany 7992 razy)
Teresa Stachurska
Go


Email
Ile kosztuje szczęście ?
« : 2008-02-10, 11:19:59 »

Żółwiom i skorpionom polecam - http://zdrowie.onet.pl/14…sychologia.html :

Ile kosztuje szczęście
Wiesław Baryła

To nieprawda, że za pieniądze szczęścia nie można kupić. Można! Trzeba tylko wiedzieć gdzie, za ile i co kupować, aby zaspokoić swoje potrzeby, zbudować wyższą pozycję społeczną i zrealizować swoje plany.

R E K L A M A czytaj dalej

Zastępom antropologów, paleontologów i historyków nie udało się jak na razie znaleźć ani jednej kultury, której członkowie przedkładaliby złe samopoczucie nad dobre, brak szczęścia nad szczęśliwość. Zastępom psychologów i neurologów nie udało się dotychczas znaleźć w umyśle i mózgu centralnego ośrodka zarządzania emocjami, myślami i zachowaniami. Każdy z nas czuje, że taki ośrodek istnieje i za jego pośrednictwem kierujemy naszym życiem. Jednak kierowane jest ono przez procesy mózgowe, do których nie mamy bezpośredniego dostępu.

Poczucie szczęścia jest produktem właśnie takich, niedostępnych racjonalnemu umysłowi, procesów, jest wewnętrzną wskazówką, że jesteśmy na dobrej drodze. Mimo że nie wiemy, jak działa nieświadomy umysł w konkretnych okolicznościach, to dość dobrze wiemy, co uznaje on za dobre. Poczucie szczęścia, to w gruncie rzeczy świadomość, że posiada się wszelkie środki do realizacji swoich ważnych potrzeb i celów oraz możliwości ich osiągnięcia. W dłuższej perspektywie czasowej naprawdę nieszczęśliwi są tylko ci, którzy nie mają zaspokojonych najbardziej elementarnych potrzeb bytowych: dachu nad głową oraz pokarmu w garnku. Bezdomni oraz głodujący zdecydowanie nie są szczęśliwi, wszyscy pozostali ludzie są szczęśliwi w mniejszym lub większym stopniu. Poczucie pełnego szczęścia wiąże się ze stanem całkowitego zaspokojenia potrzeb: przynależności społecznej, pozytywnej samooceny, wpływania na najbliższe otoczenie fizyczne i kontrolowania go, rozumienia swojego otoczenia, zaufania do najbliższego otoczenia oraz kontaktów seksualnych. Szczęśliwości dodaje nam również poczucie zbliżania się do ?szczęśliwej? realizacji naszych celów i planów.

Gdyby nie aktywność racjonalnego umysłu, narzucającego umysłowi automatycznemu swoje cele i plany, poczucie szczęśliwości byłoby wskazówką, że jest się na dobrej drodze do gromadki wnuków, warstwy sadełka na brzuchu (u mężczyzn) lub na biodrach i pupie (u kobiet), grona życzliwych lub tylko posłusznych nam ludzi. Jednak racjonalna część naszego umysłu może zapragnąć w zasadzie niemal wszystkiego: demokracji i pokoju na świecie, zmiany rządu w Polsce, a nawet szczęśliwości wiecznej i to dla wszystkich. Gdy pojawiają się tego rodzaju pragnienia, stają się one równouprawnionym wyznacznikiem ocen szczęśliwości dokonywanych przez nieświadomy umysł. Naprawdę, można być nieszczęśliwym z powodu cudzego nieszczęścia i odczuwać euforię z powodu zniesienia segregacji rasowej w RPA! I jest to takie samo szczęście, jak radość z udanego seksu, awansu zawodowego lub spotkania z przyjaciółmi. Jedyne szczęście, jakiego nie sposób doświadczyć, to szczęście z tego powodu, że jest się szczęśliwym.

Szczęście, szczęście ponad wszystko

W jednym z brytyjskich college?ów wprowadzono do programu nauczania lekcje szczęścia. Uczniowie mają się na nich dowiedzieć, jak panować nad emocjami, jak dbać o zdrowie emocjonalne i fizyczne, jak budować dobre relacje, czym jest asertywność, jak można się jej nauczyć i jak z niej korzystać, itp. Takie lekcje szczęścia mają swoje zalety ? zwiększają kompetencje samoregulacyjne i społeczne studentów, ale mogą również mieć negatywne konsekwencje, bo już samo nazwanie ich lekcjami szczęścia sugeruje, że osiągnięcie szczęścia jest celem życia i działania człowieka. A czynienie ze stanu szczęśliwości celu życia może być naprawdę niebezpieczne. Po pierwsze, w rozpaczliwej pogoni za szczęściem traktujemy otoczenie jako instrument, narzędzie, które ma nam posłużyć do osiągnięcia szczęścia. Cel zaczyna usprawiedliwiać środki. Eksploatujemy je więc bez miłosierdzia tylko po to, aby uzyskać ulotne poczucie samozadowolenia. Po drugie, możemy bardzo poważnie uzależnić się od dążenia do szczęścia. W laboratoriach chemicznych na całym świecie tysiące badaczy poszukują idealnej tabletki szczęścia. W legalnych i nielegalnych fabrykach produkowane są biliony dawek środków chemicznych poprawiających samopoczucie. Miliony Amerykanów i coraz więcej Polaków codziennie przyjmuje leki antydepresyjne, antyhistaminowe, nasercowe oraz przeciwko nadpobudliwości, choć nie cierpią na żadne z tych schorzeń. Łykają je, by polepszyć sobie humor. Oczywiście, na krótką metę. W dłuższej perspektywie dochodzi do uszkodzenia możliwości naturalnego osiągania szczęścia, np. leki typu prozac upośledzają funkcjonowanie seksualne oraz możliwość zakochiwania się. Gdzie więc szukać dobrego szczęścia? Co może nam je dać?

Pieniądze na szczęście

Najogólniej mówiąc, źródłem szczęścia jest dobre życie. Ale pamiętajmy, że dobroć życia jest pochodną stopnia zaspokojenia potrzeb i realizacji planów. Służą temu między innymi pieniądze, chociaż potoczna mądrość mówi, że ponoć szczęścia nie dają. To nie jest jednak prawda ? szczęście można kupić za pieniądze. Trzeba tylko wiedzieć, co kupować i gdzie.

Wyniki badań nad wpływem poziomu dochodów na poczucie szczęścia ujawniają zadziwiający paradoks. Z jednej strony naukowcy zgromadzili przekonujące dane, że choć ludzie stają się coraz bogatsi, to jednak nie czują się szczęśliwsi. Dobrym przykładem jest np. Japonia, która w latach sześćdziesiątych XX wieku była bardzo biednym krajem, a w osiemdziesiątych stała się bogata ? w ciągu 20 lat dochód na głowę mieszkańca wzrósł czterokrotnie, ale przeciętny poziom szczęścia Japończyków zupełnie się nie zmienił. Z drugiej strony, w badaniach przekrojowych, poziom szczęścia mierzony np. tzw. drabiną Cantrila (w której respondenci określają jakość swojego aktualnego życia przy użyciu 11-punktowej skali, mającej postać drabinki, której dolny szczebel opisany jest jako ?najgorsze życie, jakiego mógłbym się spodziewać?, a górny jako ?najlepsze życie, jakiego mógłbym oczekiwać?) dość mocno wiąże się z wysokością dochodów. W badaniach z 2004 roku, które wspólnie z Bogdanem Wojciszke przeprowadziliśmy na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej, członkowie 20 proc. gospodarstw domowych o najwyższych dochodach na osobę oceniali swoje życie aż o dwa punkty (czyli o 40 proc.) wyżej w porównaniu z członkami 20 proc. gospodarstw domowych o najniższych dochodach na osobę; średnie oceny wyniosły: 6,9 w porównaniu z 4,9, przy kontrolowanym statystycznie poziomie wykształcenia, wieku, płci i miejsca zamieszkania respondentów. Tak więc bogatsi są szczęśliwsi, ale ogólne bogacenie się społeczeństwa nie powoduje wzrostu jego ogólnej szczęśliwości. A przecież wraz ze wzrostem zamożności przybywa w rodzinach pralek, telewizorów, odtwarzaczy DVD, zmywarek i samochodów. Wszystkie te dobra obiektywnie poprawiają jakość życia, uwalniają od uciążliwych prac, dostarczają rozrywki, zwiększają mobilność i autonomię. Dlaczego więc w subiektywnych ocenach ten wzrost jakości życia nie podnosi ogólnego poziomu poczucia szczęścia?

Do wszystkiego można się przyzwyczaić

Wszystkiemu ?winne? są niebywałe zdolności ludzi do adaptowania się do zmiennych warunków. Jak niemal wszystkie mechanizmy psychologiczne, tak i ten dobrze służy wtedy, gdy przychodzi nam się zmierzyć z trudną sytuacją. Gdy zadaje się ludziom pytanie, co woleliby: czy zginąć w wypadku samochodowym, czy też odnieść obrażenia powodujące paraliż całego ciała ? większość bez wahania wybiera tę pierwszą możliwość. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że moglibyśmy być szczęśliwi przykuci do łóżka lub wózka do końca życia. A jednak jest to jak najbardziej możliwe. Nie doceniamy naszej niebywałej zdolności do racjonalizacji i adaptacji. Rzeczywiście, osoby sparaliżowane na początku popadają w głęboką depresję, ale zazwyczaj po kilkunastu miesiącach odzyskują wolę i radość życia podobne do tych, jakie mają osoby w pełni sprawne.

Brytyjski fizyk Stephen Hawking miał 20 lat, gdy dowiedział się, że choruje na stwardnienie zanikowe boczne. Choroba ta powoduje zanik nerwów w mięśniach, a potem zanik samych mięśni ? najpierw kończyn, następnie układu oddechowego i przełyku. Zarazem chory zachowuje pełną sprawność umysłu. Hawking od lat żyje dzięki respiratorowi. Komunikuje się z otoczeniem za pomocą komputerowego syntezatora mowy. Powiedział kiedyś, że od 21. roku życia nie ma żadnych oczekiwań co do swojej przyszłości. Wszystko, co go spotyka, traktuje jak swoisty bonus. A zdążył zdobyć sławę, dokonać przewrotu w kosmologii i napisać najbardziej poczytną książkę popularnonaukową wszech czasów: Krótką historię czasu. Od Wielkiego Wybuchu do czarnych dziur.

W zaskakująco łatwy sposób potrafimy radzić sobie z negatywnymi zdarzeniami życiowymi, a do pozytywnych przyzwyczajamy się jeszcze łatwiej i szybciej, np. wygranie dużej kwoty pieniędzy na loterii w dłuższej perspektywie czasu raczej nieco unieszczęśliwia niż uszczęśliwia. Ta nasza nadzwyczajna zdolność przystosowywania się do warunków życia tłumaczy, dlaczego wzrost bezwzględny zamożności nie wpływa na poziom szczęścia, ale nie wyjaśnia, dlaczego w danym miejscu i czasie bogaci są szczęśliwsi od biednych. Wyjaśnia to koncepcja uzależnienia satysfakcji z dóbr materialnych od społecznych ram odniesienia, którą zaproponował ekonomista Robert Frank z Uniwersytetu Cornella. Według niego, ogólna szczęśliwość nie wzrasta wraz z bogaceniem się społeczeństw, bo ci, którzy się bogacą, nadwyżkę środków wydają na poprawę swojej pozycji społecznej. Nie może to spowodować ogólnego wzrostu szczęśliwości, bo gra o status społeczny jest grą o sumie zerowej. Oznacza to, że jeśli ktoś winduje się na szczyty hierarchii społecznej, to nieuchronnie spycha w dół kogoś innego. Spychany zaś stara się utrzymać swoją pozycję. W konsekwencji duże wydatki służą tylko temu, by nic się nie zmieniło. Walcząc o wysoką pozycję społeczną, ludzie wydają krocie na konsumpcję na pokaz. Luksusowy samochód sportowy kosztuje ponad 100 tys. dolarów, luksusowy zegarek na rękę 20 tys. dolarów, a doba hotelowa w luksusowym apartamencie 2 tys. dolarów. Za 10 (a w przypadku zegarka za 500) razy niższą cenę można dostać przedmioty i usługi o identycznej lub bardzo zbliżonej funkcjonalności i użyteczności.

Bogactwo jak pawi ogon
Dlaczego ludzie pożądają wysokich miejsc w rankingach i dlaczego próbują budować swoją pozycję społeczną poprzez wydatki na pokaz? Na pierwszą część tego pytania odpowiada teoria dominacji, którą sformułowała Denise Cummins, zajmująca się psychologią ewolucyjną. Jej propozycja opiera się na dwóch podstawowych założeniach. Po pierwsze, ludzie jako zwierzęta społeczne tworzą grupy o strukturze hierarchicznej. W takich grupach ci, którzy zajmują wysokie pozycje, zyskują w porównaniu z tymi, którzy są niżej: mają większy udział w kluczowych zasobach materialnych (np. żywności) i psychologicznych (np. możliwość kształtowania rzeczywistości i własnego życia), co sprzyja przetrwaniu i sukcesowi reprodukcyjnemu. Po drugie, ludzki mózg wyposażony jest w wyspecjalizowane moduły, pozwalające sprawnie funkcjonować w grupach zhierarchizowanych. Moduły te radzą sobie ze rozumieniem przyzwoleń (np. komu wolno wchodzić do chaty zgromadzeń), zobowiązań (np. kto ma pomagać komu w sytuacji konfliktu) oraz zakazów (np. komu nie wolno dotykać wspólnego jedzenia). Wsparcia dla teorii dominacji dostarczają m.in. badania wskazujące, że już trzyletnie dzieci świetnie sobie radzą z rozumieniem problemów związanych z funkcjonowaniem hierarchii społecznych oraz badania wskazujące na to, że ludzie mają naturalną tendencję do lepszego pamiętania twarzy oszustów o niskiej pozycji społecznej, a poproszeni o wyobrażenie sobie, że zajmują wysoką pozycję w grupie i są postawieni przed zadaniem znalezienia sprawcy przestępstwa, poszukują go przede wszystkim wśród osób o niskiej pozycji w hierarchii. W każdym razie, w świetle teorii dominacji i badań ją wspierających, lepiej mieć wysoką pozycję społeczną niż niską.

Na drugą część pytania odpowiada koncepcja potencjału przyciągania uwagi społecznej brytyjskiego psychologa klinicznego i ewolucyjnego Paula Gilberta. Twierdzi on, że pozycja społeczna danej osoby jest bezpośrednio zależna od ilości pozytywnej uwagi, jaką inni jej poświęcają. Zwykle dużą uwagą obdarzamy tych, którzy pełnią szczególnie ważne dla nas w danej chwili funkcje, np. gdy bolą nas zęby, niemal całą uwagę poświęcamy dentyście, który je plombuje. Ludzi do niczego nam niepotrzebnych po prostu nie zauważamy i tym samym pozbawiamy ich dostępu do zasobów pozostających w dyspozycji wspólnoty i każdego z jej członków.

Mechanizm obdarzania uwagą tych, którzy są ważni w danej chwili, działa automatycznie, a wszelkie automatyzmy są mało subtelne (by nie powiedzieć: głupie). Automatyczne mechanizmy kontroli myśli, uczuć i zachowań przebiegają raczej w oparciu o procesy kojarzenia (asocjacji) niż wnioskowań i są stosunkowo łatwe do oszukania. Najlepszym przykładem takiego oszustwa jest efekt ?halo?, polegający na tym, że wszyscy mamy automatyczną tendencję do zakładania, że osoby urodziwe są jednocześnie dobre i mądre, a brzydkie ? głupie i nieuczciwe. Z powodu automatycznego charakteru mechanizmu zarządzającego kierowaniem uwagi na innych ludzi, skłonni jesteśmy dzielić się zasobami nie tylko z tymi, którzy rzeczywiście są dla nas użyteczni, ale również z tymi, którzy tylko sprawiają wrażenie użytecznych. Królem jest ten, kto wygląda jak król.

Chciałoby się czegoś więcej
Ważnym wkładem Gilberta jest powiązanie zmian miejsc w hierarchii społecznej z emocjami. Według niego, przesuwanie się w górę wzbudza nastrój uniesienia i chęci pomagania innym, a obniżanie pozycji społecznej owocuje lękiem, przygnębieniem, wstydem, czasami gniewem. W każdym razie znajdowanie się w centrum uwagi społecznej daje potężną dawkę poczucia szczęścia, a uświadomienie sobie utraty uwagi społecznej rodzi depresję i poczucie nieszczęścia. Oczywiście, mechanizmy dostosowania się dość szybko radzą sobie z tak wzbudzonym smutkiem. Człowiek wraca do ?poczucia normalności? i czuje się szczęśliwy, choć nie do końca. Niby jest dobrze, ale chciałoby się czegoś więcej. Owo ?więcej? może nam dać w zasadzie tylko podwyższenie pozycji społecznej i pozyskanie intensywnej uwagi innych.

Pieniądze, za które kupimy status, mogą na długo nieco podwyższyć nasze poczucie szczęścia, trzeba tylko umiejętnie je wydać. W Polsce nadal doskonałym sposobem na podwyższenie statusu społecznego jest inwestycja we własne wykształcenie. Czy inwestycja taka zaprocentuje w przyszłości wyższymi dochodami? Wiele wskazuje na to, że tak. Po pierwsze ? wbrew popularnym ostatnio potocznym opiniom, że nie opłaca się uczyć, bo nie będzie z tego pieniędzy, wykształcenie mocno wiąże się z poziomem dochodów. Przy czym skok zarobków daje dopiero wykształcenie wyższe, przeciętna osoba z wykształceniem wyższym zarabia na rękę 2-3 razy tyle, co osoby z wykształceniem podstawowym, zawodowym i średnim, których dochody z kolei nie bardzo się od siebie różnią. Po drugie, być może ? jak przekonuje amerykański psycholog Ed Diener ? to szczęście sprzyja bogaceniu… Dowody empiryczne nie dają jednak jednoznacznej odpowiedzi. Według mnie, poczucie szczęścia jest produktem ubocznym zaspokojenia potrzeb, a relacja pomiędzy dobrostanem psychicznym a bogactwem i dobrymi relacjami z innymi jest pozorna. Ludzie, którzy ufają innym, mają wielu przyjaciół i poczucie, że ?dadzą radę?, są szczęśliwsi i mają wszelkie podstawy, by zarabiać dużo pieniędzy. Można więc powiedzieć, że zaspokojenie potrzeb daje zarówno szczęście, jak i pieniądze oraz zapewne wiele innych dobrych konsekwencji, jak np. dobre relacje z innymi.

Nieszczęście w szczęściu

Bez poczucia nieszczęścia poczucie szczęścia nie mogłoby nawet zostać jako takie rozpoznane. Warto więc również zastanowić się: co może nas uczynić nieszczęśliwymi? Najskuteczniejszym sposobem na unieszczęśliwienie siebie jest uczynienie z poczucia szczęścia celu w życiu. Szczególnie zdradliwe jest założenie, że raz osiągnięte szczęście będzie trwać stale. Niestety, szczęście trwa znacznie krócej niż byśmy chcieli, ba, trwa znacznie krócej niż byśmy się tego spodziewali. Jak pokazują badania zespołu prof. Daniela Gilberta z Harvardu, radość, gdy marzenia się ziszczą, trwa krótko. Natomiast o wiele większa jest przyjemność z realizowania marzeń, daje też większe poczucie szczęścia.

Niemal wszystko, co ma moc dawania chwil szczęśliwości, w nadmiarze unieszczęśliwia, przy czym przez nadmiar trzeba rozumieć całkiem sporą dawkę tego czegoś. Poczucie szczęścia jest komunikatem o aktualnym i przewidywalnym dla najbliższego czasu poziomie zaspokojenia potrzeb biologicznych i psychologicznych. Zaspokajanie większości potrzeb podlega prawom regulacji homeostatycznej. Najbardziej typowym przykładem potrzeby z regulacją homeostatyczną jest głód. Gdy jesteśmy głodni, dążymy do tego by coś zjeść. Gdy się najemy, to nie jesteśmy głodni i nie chcemy już więcej jeść. Gdybyśmy musieli dalej jeść, to byłoby dla nas nieprzyjemne, a nawet niebezpieczne dla naszego zdrowia. Jedna gałka sorbetu grejpfrutowego to za mało, trzy potrafią dać chwilę szczęśliwości, ale dziewięć to zdecydowanie za dużo. Może z wyjątkiem pożądania wysokiej pozycji społecznej (bo daje ona duże możliwości zaspokajania wszystkich innych potrzeb) wszystkie pozostałe ludzkie dążenia opierają się na zasadzie złotego środka. Oznacza to, że zarówno zbyt niski, jak i zbyt wysoki poziom ich zaspokojenia odczuwany jest jako przykry. Nic tak pewnie nie daje miłych chwil, jak spotkanie z grupą oddanych przyjaciół, ale jeśli tych przyjaciół są setki, a spotkań dziesiątki, to można zatęsknić za samotnością.

Gdy ktoś zyskuje, stracić musi ktoś
Wysoka pozycja społeczna jest najbardziej uniwersalnym, a być może też najskuteczniejszym środkiem do zaspokojenia potrzeb oraz realizacji planów. Tyle tylko, że wysoki status społeczny jest zasobem ograniczonym. I w związku z tym, jeśli ktoś go zdobywa, to ktoś musi go stracić. Przy okazji marnotrawione są ogromne ilości zasobów, które w świecie bez rywalizacji o wysoką pozycję społeczną można byłoby przeznaczyć na inne cele. Ale to wymagałoby przezwyciężenia naszej ludzkiej natury. A my przypominamy skorpiona z książki Jonathana Carrolla Dziecko na niebie, który przyjaźnił się z żółwiem. Pewnego dnia stanęli na brzegu bardzo szerokiej i bardzo głębokiej rzeki, przez którą musieli się przeprawić. Skorpion spojrzał na nią i pokręcił głową: ?Nie dam rady. Jest za szeroka?. Żółw uśmiechnął się do przyjaciela i rzekł: ?Nie martw się. Po prostu popłyniesz na moim grzbiecie?. Skorpion wszedł żółwiowi na grzbiet i w mgnieniu oka znaleźli się bezpiecznie po drugiej stronie. I wtedy skorpion ukłuł żółwia. Struchlały żółw spojrzał nań i ostatnim tchem spytał: ?Jak mogłeś mi to zrobić? Byliśmy przyjaciółmi i właśnie uratowałem ci życie?. Skorpion pokiwał głową i rzekł smutno: ?Masz rację, ale cóż ja poradzę? Jestem skorpionem!?. No cóż, jesteśmy tylko ludźmi, tak jak skorpiony są tylko skorpionami.

Dr Wiesław Baryła jest psychologiem. Pracuje w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. Zajmuje się psychologią poznania społecznego i psychologią ewolucjonistyczną.

Zapisane
Gavroche
Hero Member
*****
wiadomoci: 41536


Odp: Ile kosztuje szczęście ?
« Odpowiedz #1 : 2015-01-25, 12:12:04 »

Zapisane
Radzio
Go


Email
Odp: Ile kosztuje szczęście ?
« Odpowiedz #2 : 2015-02-21, 10:35:54 »

Cytuj
Pieniądze na szczęście

Najogólniej mówiąc, źródłem szczęścia jest dobre życie. Ale pamiętajmy, że dobroć życia jest pochodną stopnia zaspokojenia potrzeb i realizacji planów. Służą temu między innymi pieniądze, chociaż potoczna mądrość mówi, że ponoć szczęścia nie dają. To nie jest jednak prawda ? szczęście można kupić za pieniądze. Trzeba tylko wiedzieć, co kupować i gdzie.

Pełna baryła też jest ponoć na szczęście.Very Happy

Ten pytajnik, to taki haczyk. Very Happy
O! Pytajnik. A czy szczęście można odkupić, za pieniąse? Mr. Green Wink
Zapisane
Gavroche
Hero Member
*****
wiadomoci: 41536


Odp: Ile kosztuje szczęście ?
« Odpowiedz #3 : 2015-02-21, 10:49:46 »

Na czarnym rynku-jak najbardziej. Cool
Zapisane
Diogenes z Synopy
Go


Email
Odp: Ile kosztuje szczęście ?
« Odpowiedz #4 : 2015-11-02, 12:27:05 »

http://www4.rp.pl/Nieruchomosci/311029973-Prawo-budowlane-Nie-mozna-zalegalizowac-siedliska.html


Cytuj
Trzeba będzie wybić hodowane tu kozy i kury, zlikwidować ule – przewiduje Paweł Szczypiński. – A ja wraz z żoną będę żyć z zasiłku socjalnego

Zapisane
Strony: [1] Do gry Drukuj 
« poprzedni nastpny »
Skocz do:  

Dziaa na MySQL Dziaa na PHP forum.dr-kwasniewski.pl | Dziaajce na SMF 1.0.8.
© 2001-2005, Lewis Media. Wszystkie prawa zastrzeone.
Prawidowy XHTML 1.0! Prawidowy CSS!
Strona wygenerowana w 0.039 sekund z 19 zapytaniami.