ali
Go
|
Tekst opracowany na podstawie zapisu magnetofonowego z wystąpienia Andrzeja Gwiazdy 31 sierp-nia 2005 na niezależnych obchodach 25 rocznicy "Solidarności" w sali NOT w Gdańsku.Nie będę opowiadać, jacy byliśmy dzielni, a jak nas prześladowano. Ważniejsze jest za-stanowienie się, nie tyle nad metodami prześladowań, lecz nad celami zwalczania Solidarnościprzez cały system komunistyczny.Walka z Solidarnością prowadzona była dwiema metodami stosowanymi równolegle.Walka jawna, można powiedzieć z zewnętrz i poprzez agenturę umieszczoną wewnątrz Solidarno-ści. Włączenie agentury, zarówno w szeregi opozycji przedsierpniowej jak i Solidarności, było ła-twe. Działania opozycji były znane i każdy mógł się do opozycji przyłączyć. Weryfikację kandy-datów do Solidarności przeprowadzało koło, najmniejsza struktura organizacji, czyli koledzy wmiejscu pracy. Okazało się, że każdy kandydat witany był z aplauzem i choć wiedzieliśmy, że niekażdy wywiąże się z dobrowolnie przyjętego obowiązku solidarnych działań, nic nie mogliśmy nato poradzić. Mieliśmy świadomość, że w naszych szeregach działa agentura, choć nie wszyscyzdawali sobie z tego sprawę w tym samym stopniu.Wykrycie agentów na etapie powstawania organizacji jest praktycznie niemożliwe.Każdy agent skierowany do organizacji stara się zająć jak najwyższą pozycję, sprawia wrażenie,że działa szczerze dla dobra grupy. Niesłychanie trudno jest uchwycić ten moment, kiedy agentprzystępuje do realizacji swoich zadań. W bardzo wielu przypadkach tego nie potrafiliśmy, choćpamiętam, jak przyjazna współpraca z kolegami z opozycji przedsierpniowej nagle urywała się,ponieważ okazywało się, że oni gdzieś skręcają, zmieniają poglądy i kierunek działań. Większośćczłonków Solidarności nie miała żadnego doświadczenia w rozpoznawaniu działań agenturalnych.Bardzo wielu ludzi nie mogło uwierzyć, że szczery antykomunista może okazać się agen-tem. Ktoś, kto deklaruje przywiązanie do Solidarności, wygłasza płomienne patriotyczne prze-mówienia, przystępuje do komunii i uczestniczy w każdej mszy świętej jest poza podejrzeniami.Człowiek, który nosi Matkę Boską w klapie nie może być zdrajcą. Wróćmy zatem do podstawowego pytania - jaki był cel zwalczania Solidarności. Dzisiajjuż wiemy, że celem tym nie była obrona komunizmu. Jaruzelski po wygraniu wojny z narodemkomunizm zlikwidował i zezwolił na założenie organizacji pod nazwą "Solidarność".W międzyczasie odbyła się "pieriestrojka". Pewnego dnia w 1986 r I sekretarz KC KPZRogłosił transformację, czyli likwidację komunizmu i przejście na kapitalizm. Jest to faktzdumiewający, lecz taki szaleniec może się znaleźć w każdym zespole. Znamienne jest to, że wsystemie, który w imię realizacji idei marksizmu wymordował 60 milionów ludzi, Gorbaczowanatychmiast nie postawiono przed plutonem egzekucyjnym. A to oznacza, że ci, którzy powinnigo przed plutonem egzekucyjnym postawić, już byli w spisek likwidacji komuny wciągnięci. To1 -------------------------------------------------------------------------------- Page 2 oznacza, że kiedyś, ktoś, w zaciszu gabinetów, zaproponował likwidację komunizmu i do tej ideizdołał przekonać ideologów partyjnych, partyjnych wyżeraczy wyznających komunizm dla wła-snych korzyści, a przede wszystkim "zbrojne ramię" komunizmu - policję polityczną oraz wyższedowództwo wojska z wywiadem i kontrwywiadem na czele. Jakich argumentów użył by prze-konać tak różnorodne gremia? Nie sądzę by argument, że robotnikom w kapitalizmie będzie siężyło lepiej był przekonywujący. Jedynym naprawdę przekonywującym argumentem mogła byćobietnica ogromnych korzyści osobistych.Dzisiaj już wiemy, co zostało zaproponowane i jak ta obietnica została zrealizowana -rozgrabimy majątek narodowy i z zarządców przetransformujemy się we właścicieli tego majątku.Bo przecież PZPR w Polsce, tak jak KPZR w Związku Radzieckim były tylko zarządem narodo-wego majątku. Ci zarządcy, przez 50 lat zmuszali nas do pracy niezwykle ciężkiej, w trudnych iszkodliwych warunkach, przy ogromnym wyzysku. Lecz właścicielem majątku byliśmy my, ogółobywateli. Byliśmy właścicielami nie tylko nominalnymi, ale faktycznymi, bo majątek ten nasząpracą został zbudowany. Wywłaszczeni zostaliśmy dopiero w procesie tzw. "prywatyzacji". WPolsce ten proces rozpoczęto znacznie wcześniej przed jego oficjalnym ogłoszeniem w 1989 r. Odpoczątku stanu wojennego zaczynają działać prywatne, tzw. "spółki nomenklaturowe" pasoży-tujące na przedsiębiorstwach pod zarządem państwowym. Lecz raporty oficerów SB z wydziaługospodarczego, donoszące o horendalnych nadużyciach, są przez centralę ignorowane. To ilustru-je jak skomplikowany i powolny musiał być proces włączania kolejnych obszarów władzy wtransformacyjne porozumienie. Ile wymagał delikatności, sprytu, cierpliwości, "zdolności po-litycznych" i czasu. Proces przygotowania pieriestrojki nie przebiegał gładko. Świadczy o tymchoćby szybka seria śmierci pierwszych sekretarzy KPZR - Breżniew, Czernienko, Andropow.Sądzę, że realizacja pieriestrojki nie przebiegała zgodnie z pierwotnym planem, że wymagał onwielu korekt i z całą pewnością miał przeciwników. Lecz proces przygotowania transformacji,mimo upływu 20-tu lat, otoczony jest do dzisiaj ścisłą tajemnicą. Historycy, nawet jeśli coświedzą, nie mogą nam o tym powiedzieć pod groźbą zwolnienia z pracy.Ważnym wnioskiem jest, że na dość wysokim stopniu zaawansowania planu likwidacjikomuny tajne służby wszystkich krajów bloku rozpoczęły budowę struktury, która miała w przy-szłości zabezpieczyć gładkie przejmowanie majątku przez partyjno-ubecką nomenklaturę. To ra-dykalnie zmieniło zapotrzebowanie na typ agentów. Zbędni, a nawet szkodliwi stali się agencigotowi do współpracy w obronie komunizmu. Pożądani stali się agenci o przekonaniachantykomunistycznych.Czytając raporty kapusiów z lat 70-tych, spotykamy takie oskarżenia: "uważa robotnikówza ciemną masę", "lekceważy klasę robotniczą" itp., które w miarę zbliżania się do roku 80-tego,całkowicie zanikają. Antykomunistyczni agenci pracowali dla bezpieki, by wspólnie obalićkomunizm i dostać nagrodę od swych oficerów prowadzących. Beneficjenci pierestrojki mielizostać bankierami, właścicielami fabryk, spółek, ministrami, premierami i prezydentami.Wiele faktów niezbicie świadczy, że strajk sierpniowy był prowokowany. Wtedy myśleli-śmy, że chodzi o odsunięcie Gierka, o zmianę rządzącej ekipy. Podobnie jak w 1956, 1970, atakże w 1968 i 1976, kiedy wykorzystywano bunty społeczne do swoich celów, a potem bun-tujących się sprawnie wymanipulowywano. Dzisiaj sądzę, że rok 1980-ty miał być pretekstem douwiarygodnienia transformacji, do przeprowadzenia jej jako reakcji na ruch oddolny. Okazało sięjednak, że społeczeństwo, któremu w tej rozgrywce wyznaczono rolę pionka, posiada własny na-pęd i przewróciło im całą rozgrywkę.Można powiedzieć, że "Solidarność" to był dla bezpieki wypadek przy pracy. Społe-czeństwo wykorzystało tę prowokację, przejęło ją i narzuciło takie tempo samoorganizacji, żebezpieka nie mogła za nami nadążyć. Ten ruch przerósł ich możliwości, uciekł im do przodu. Po-wstała struktura, która zamiast dać się użyć do osłony przejmowania majątku, sama zażądała kon-2 -------------------------------------------------------------------------------- Page 3 troli nad zarządzaniem tym majątkiem. Bunt 1980 r. był de facto buntem przeciwko złemu za-rządzaniu naszym narodowym majątkiem. Głównym problemem "S" było znalezienie sposobu nazmuszenie komuny do dobrego rządzenia Polską. W czasie kolejnych rozmów z rządem na zarzutantykomunizmu odpowiedziałem, że Porozumienie Gdańskie daje wam szansę. Jeżeli chcecie ipotraficie dobrze zarządzać naszym majątkiem, "S" nie będzie zagrożeniem dla waszych stano-wisk.Temu dążeniu społeczeństwa nie mogła zaradzić ani zewnętrzna presja, ani liczna, 1800osobowa agentura we władzach "S". Pierwsze objawy, że w kierownictwie "S" działa grupasterowana przez władze ujawniły się bardzo wcześnie - w czasie budowy pomnika zamordowa-nych stoczniowców. W miejscu gdzie padli zabici 16 grudnia 1970 opozycja gdańska w rocznicęskładała kwiaty. W 1977 było nas 30 osób, w 1978 -300, w 1979 - 3000. To już weszło w tradycjęi od początku strajku budowa pomnika "Poległych Stoczniowców" była jednym z żądań straj-kowych. I co się okazało? Że budujemy pomnik pojednania! Pomnik pojednania morderców z za-mordowanymi! To oszustwo wykryła Anna Walentynowicz, od niej dowiedziały się załogi i wtedyjuż sprzeciw Wałęsy był bezskuteczny, pomnikowi przywrócono pierwotne znaczenie. Warto za-uważyć jak ściśle ten fakt jest przemilczany przez całe 25 lat. Taki schemat przeciwdziałaniawpływom agentury sprawdzał się przez cały okres legalnego działania Solidarności. Licznymdywersjom w kierownictwie ze strony grupy Wałęsy, mogliśmy przeciwstawić jedynie decyzjezałóg.W ostatnich dniach otrzymałem szereg nowych informacji: W książce "Kto tu wpuściłdziennikarzy" czytamy: " Jagielski dzwoni /z Gdańska/ wieczorem do dwóch naszych kolegów,prosi o wyznaczenie kilku ekspertów w porozumieniu z komitetem strajkowym.....Jagielski po-wiedział, że wszystko będzie załatwione, nawet miejsce w hotelach......Na lotnisku....okazało się,że cała grupa została aresztowana przez milicję. Po jakiejś godzinie przyjechał pułkownik milicji,zaczął ich strasznie przepraszać. Tymczasem samolot odleciał. Zaczęły się starania ze strony tegopułkownika o jakiś specjalny samolot."W styczniu lub lutym 1981 r na zebraniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej doradcyzgłosili ofertę władz - "Solidarność" otrzyma dostęp do telewizji, jeśli zgodzi się na aresztowanie20 osób z kierownictwa. Przed chwilą dostałem kopię Biuletynu z Powstania Warszawskiego,którego rocznica przypada jutro. Czytamy: "Moskwa... oświadczyła, że zgadza się na pomoc dlaWarszawy w wypadku zgody państw anglosaskich na postawienie przed sądem wojennym dowód-ców Armii Krajowej w Warszawie". Ostatni numer Biuletynu IPN zawiera informacje o przeprowadzanej przez bezpiekę ope-racji "Gotowość", której celem było utworzenie pod osłoną stanu wojennego nowych władz "S".Ciekawe jest zalecenie, by nowych władz nie tworzyć z samych tajnych współpracowników, żenależy wmontować tych działaczy, którzy mają ugodowe poglądy i łatwo nimi sterować wykorzy-stując wygórowane osobiste ambicje i zamiłowanie do pieniędzy. Realizacja tego planu zostałaporzucona w 1983 r. Okazało się, że nawet takie zarządy nie są w pełni godne zaufania, żekonieczne jest, by nowa "Solidarność" miała na czele Wałęsę. Właśnie wtedy dyrektorem WolnejEuropy został Najder, TW "Zapalniczka", który zdezintegrował całkowicie środowisko redakcji, az RWE mogliśmy się dowiedzieć jedynie, jakiego leszcza złapał Wałęsa i niewiele więcej.W Katowicach i Krakowie pokazana została wystawa STASI. Wśród eksponatów znalazłsię cytat z przemówienia gen. Kiszczaka na zebraniu ministrów spraw wewnętrznych Paktu War-szawskiego: "Celem wprowadzenia stanu wojennego jest zmiana gremiów kierowniczych "Soli-darności". Natomiast w 1988 r w czasie słynnej "debaty" Wałęsy z Miodowiczem, Wałęsa złożyłnastępujące deklaracje: "Nowa Solidarność będzie zupełnie inna niż ta z 81-go roku". "Do nowej3 -------------------------------------------------------------------------------- Page 4 Solidarności wejdą zupełnie nowi ludzie." "Jesteśmy gotowi do wyrzeczeń." "Będziemy pracowaćza miskę zupy."W 1989 r, prof. Karol Modzelewski w wywiadzie dla Tygodnika Mazowsze, jak zwykleprecyzyjnie, określił cel i rolę drugiej "Solidarności"- " Przyjęliśmy na siebie niewdzięczną rolęochrony rządu przed społeczeństwem" /rządu Tadeusza Mazowieckiego i planu Balcerowicza/.Pamiętamy też całe miasta oklejone plakatami z parasolem z napisem "Solidarność" rozpiętymnad rządem.Kilka dni temu dostałem "Zaułki zbrodni", książkę Mirosława Krupińskiego, (zastępcyWałęsy po I Zjeździe). Na stronie 93 przeczytałem o rozmowie z Władysławem Frasyniukiem wwięzieniu w Łęczycy: "Władek miał dziwnie wiele do powiedzenia .... nic o "Solidarności".... anio sytuacji Polski .... Było natomiast bardzo wiele o strategii dojścia do władzy i władzy tej skła-dzie. A ów skład był z grubsza ..... pomagdalenkowy".Ten zestaw faktów i cytatów tak wyraziście określa genezę drugiej "Solidarności", że niewymaga komentarza. Pozostaje zastanowić się, jaką rolę odegrał tzw. "Zachód" w procesie zwalczania, a ściślemówiąc w procesie przerabiania pierwszej "Solidarności" na drugą "Solidarność". USA o przy-gotowaniu stanu wojennego wiedziały. Natomiast ucieczkę płk. Kuklińskiego można porównać dowysłania informacji z poświadczeniem odbioru. Moskwa miała gwarancje, że informacja dotarłado adresata, a Waszyngton wiedział, że Moskwa to wie. W takiej sytuacji, brak reakcji, braksprzeciwu, stanowi przyzwolenie, zielone światło. Rok wcześniej nie była potrzebna ucieczkaszpiega, by USA ostrzegły, że nie zgadzają się na interwencję radziecką. Od dawna już wiemy zprzekazanych Władimirowi Bukowskiemu protokółów obrad Biura Politycznego KPZR, że Zwi-ązek Radziecki inwazji nie zamierzał. Znajdujemy tam zapisy: "Wytłumaczcie w końcu Jaruzel-skiemu, żeby przestał nas nagabywać o interwencję. Powiedzcie mu wyraźnie, że pomocy nie do-stanie. Ma to zrobić własnymi siłami, bo pomocy nie dostanie." A także słowa ministra spraw za-granicznych Susłowa: "Jeżeli wygra "Solidarność" wot bida (to trudno), ale nasza interwencjaprzekreśliłaby nasze interesy na następne 200 lat".Dlaczego "Zachód" nie bronił pierwszej "Solidarności"? "Solidarność" była niesłychaniepopularna w zachodnich społeczeństwach, więc rządy tych państw też musiały taką sympatiędeklarować, chociaż dzisiaj sądzę, że ta deklarowana sympatia była nieszczera. Wtedy jeszcze niewiedzieliśmy, że w latach 70-tych, zachodni "demokratyczny kapitalizm", w którym finanse byłykontrolowane przez społeczeństwo został zmieniony na "neoliberalizm", w którym kapitał uchyliłsię spod społecznej kontroli, uzyskując tym samym kontrolę nad polityką. "Solidarność" z lat1980/81 była śmiertelnym zagrożeniem dla komunizmu, ale nie tylko dla komunizmu. Była rów-nie groźna dla "neoliberalizmu" lub, jak kto woli, "globalizmu", czyli systemu, w którym liczy sięwyłącznie zysk wielkich korporacji finansowych, a potrzeby społeczne, takie jak edukacja czyleczenie traktowane są jako zbędne koszty i marnotrawienie bankowych pieniędzy.Pierwsza "Solidarność" uniemożliwiała przekształcenie komunizmu w neoliberalizm,system korzystny tylko dla wielkich korporacji, bo zyskiem małych warsztatów i sklepików niktsię tam nie przejmował. To dlatego dzisiaj, tuż obok, święci się tak bogato tryumf drugiej "Soli-darności" Bo druga "S" to był ten parasol ochronny, te końskie okulary, które nam założono,byśmy nie zauważyli, jaki jest cel transformacji i zgodzili się na to wszystko, co w Polscezrobiono i czego skutki odczuwamy na własnej skórze. Dlatego organizacji osłaniającej transfor-mację komunizmu w neoliberalizm musiano nadać nazwę "Solidarność", a na czele postawićLecha Wałęsę.W 1989 r i później próbowaliśmy ostrzegać każdego, kto tylko chciał słuchać, że okrągłystół nie jest porozumieniem narodowym ani nową umową społeczną, lecz zmową elit, czy raczej4 -------------------------------------------------------------------------------- Page 5 klik, gdyż w ramach tej umowy nie otrzymaliśmy żadnych gwarancji, nawet żadnych obietnic,których wypełnienia moglibyśmy się domagać.W Magdalence, a potem przy okrągłym stole zasiadła samozwańcza grupa, w skład którejwchodziło zaledwie czterech członków 106-cio osobowej Komisji Krajowej. Lecz ludzie two-rzący tę grupę cieszyli się dużym zaufaniem społecznym z lat 1980/81. Naprzeciw nich stanęławładza, reprezentowana przez ministra spraw wewnętrznych, która miała wszystko z wyjątkiemspołecznego zaufania. Przedmiotem handlu (łac. negotio = handel) między tymi grupami byławięc wymiana posiadanego zaufania na stanowiska, którymi dysponowała władza. Na za-kończenie obrad w Magdalence Tadeusz Mazowiecki zapytał: - "Kto będzie podmiotem tego po-rozumienia?", na co Czesław Kiszczak odpowiedział: - "Sygnatariusze tego porozumienia".Gdy ostrzegałem ludzi o fatalnych skutkach magdalenkowych narad, na każdym spo-tkaniu wstawał przynajmniej jeden uczestnik z krzykiem: - "Ja nigdy nie uwierzę, że Wałęsa zkomunistami rozmawia".Później, gdy już władze drugiej "S" konsekwentnie opowiadały się po stronie pracodaw-cy we wszystkich sporach płacowych, gdy znani "związkowcy" zostawali dyrektorami banków,jak np. Jacek Merkel, gdy stawali się z dnia na dzień właścicielami przedsiębiorstw, jak Bujak czyFrasyniuk, na wszelkie ostrzeżenia reagowano z oburzeniem: - "Nie przeszkadzać Wałęsie!" Na-wet ci, którzy zgadzali się, że polityka Wałęsy wygląda przerażająco, twierdzili, że Wałęsa robitak specjalnie by komunistów oszukać.Jeśli dzisiaj słyszę w koło nawoływanie, że brak nam jest autorytetów. Że konieczniemusimy autorytety wytworzyć - odpowiadam Broń Boże! W 1980 r. wygrywaliśmy dlatego, żejeszcze nie mieliśmy autorytetów, które mogłyby nas zdradzić. Przegraliśmy wtedy, gdy zamiastmyśleć, poszliśmy ślepo za wykreowanymi "autorytetami".Andrzej GwiazdaP.S. Był jeszcze inny powód, dla którego "Zachód" zgodził się na likwidację pierwszej"Solidarności" i poparł jej zamianę na drugą "Solidarność". Była nim spłata komunistycznychdługów. Nie jest tu specjalnie ważna sama suma długu, była to kwota niewielka ok. 40 miliardówdolarów wraz z procentami. Decydująca była polityczna funkcja długu. W styczniu 1982, gdyPentagon zaproponował uznanie Polski niewypłacalną, przeciwko wystąpili przedstawiciele finan-sjery, m. in. wiceprezes banku Chase Manhattan, Roger Robinson (Peter Schweizer - "Victoryczyli zwycięstwo", s 88). Spowodowałoby to śmierć polityczną Jaruzelskiego, lecz uwolniłobyPolskę z pętli zadłużenia, dając jej niezależność na polu politycznym i gospodarczym w przyszło-ści.Sądzę, że istotnym powodem wizyty prezydenta G. Busha w Warszawie 10.07.1989 ijego nalegania, by Jaruzelski został prezydentem III RP, było zagwarantowanie spłatykomunistycznych długów (Antoni Dudek - "Reglamentowana rewolucja"-str 363/364).W stanie wojennym Wałęsa wystosował oświadczenie o przejęciu odpowiedzialności zaspłatę komunistycznych długów. Przeciwko temu oświadczeniu napisałem protest, iż jest to pry-watne zdanie pana Wałęsy, nie uzgodnione z jakąkolwiek władzą "S". Protest ten podpisał rów-nież Jan Rulewski i Marian Jurczyk. Być może, że to nie tyle prywatne animozje Wałęsy, a wła-śnie podpisy pod tym protestem zamknęły Rulewskiemu i Jurczykowi drogę do stanowisk w "II-giej Solidarności (pomimo współpracy Jurczyka z SB). W 1989 misję organizowania Związku wregionach Bydgoskim i Zachodnio - Pomorskim Wałęsa powierzył innym ludziom, nie przewod-niczącym tych regionów. Dawał mu do tego prawo zmieniony statut.
|