Brak światła, mróz i śnieg sprawiają, że życie zimą płynie tu w zwolnionym tempie. Tłuszcz pozwala ludziom przetrwać ten stan półhibernacji. Są zdrowi, nie jadając sałaty.
– Mam dwa domy‚ dwie prace‚ dwa światy – mówi John – na Alasce i na Hawajach. Alaska to miejsce jego urodzenia. Mieszka tu od dziecka, w Anchorage. Jednak żegna się z nimi bez żalu, gdy nadchodzi zima. – Tylko dwie zimy spędziłem na Alasce. Pierwszą‚ bo nie wierzyłem‚ że w zimie jest tu tak źle. Drugą‚ bo nie wierzyła w to moja świeżo poślubiona żona, która pochodzi z San Francisco.
Czy nie męczą go co sezonowe przeprowadzki? Śnieg w 60 odmianach przez ponad pół roku – to jest dopiero męczące. John się uśmiecha.
Alaska – poza trzema letnimi miesiącami – pokrywa się grubą warstwą śniegu i tonie w mroku rozjaśnianym jedynie kilkoma godzinami nędznego słońca.
Dietetyk z Europy złapie się za głowę, widząc, co ci ludzie jedzą. Świeżych warzyw nikt tu specjalnie nie lubi
Słabe zaludnienie‚ rozległość i dzikość terenów latem urzekają poszukiwaczy spokoju. Ale nawet wtedy trudno dostać się samochodem gdziekolwiek poza nieliczne‚ większe miasta. Zimą następuje niemal całkowity paraliż dróg‚ sezonowe atrakcje się zamyka‚ a jeśli cokolwiek funkcjonuje‚ to w obrębie metropolii. Wielomiesięczny półmrok przy niskich temperaturach ciężko wytrzymać nawet silnym psychicznie jednostkom. I choć trudno w to uwierzyć – jeśli ktoś z rdzennych mieszkańców może sobie na to pozwolić, umyka z niegościnnej zimą Alaski tam, gdzie ciepło i słonecznie. Najczęściej na Hawaje lub Florydę.
Nie najgorszy cały rok
Są jednak tacy‚ którzy zostają. Mike utrzymuje‚ że w zimie nie jest tak źle i da się wytrzymać przy odrobinie zacięcia.
– Dzięki sezonowej pracy dodatkowej (sklep z pamiątkami) nieźle zarabiam w ciągu sezonu. A w zimie oprócz stałego zajęcia (na stacji benzynowej) robię wszystkie te przedmioty‚ które będę sprzedawał kolejnego lata. Na nadmiar czasu nie narzekam.
Mikowi nie doskwiera okres zimowy z brakiem światła‚ komunikacji czy zimnem, gdyż mieszka w centrum Fairbanks. Tu jest jak w każdym innym większym mieście. Kiedy jest zimno‚ włącza ogrzewanie‚ kiedy jest ciemno – światło. Gdy czuje się samotny, idzie do znajomych lub do pubu. Gdy chce się przewietrzyć, leci do rodziny w Kotzeube...
– Dużo zależy od tego, gdzie na Alasce się mieszka. Anchorage i Fairbanks są bardziej słoneczne niż Juneau. W stolicy jest cieplej‚ ale za to bardziej ponuro‚ często dni wydają się‚ z racji położenia miasta‚ ciemniejsze, niż są w rzeczywistości. Na dalekiej północy możesz zapomnieć i o słońcu, i o cieple. Ale przy dobrym wyborze miejsca żyć można cały rok. I to wcale nie najgorzej.
Fenomen diety
O co trzeba zadbać? Przede wszystkim o odpowiednią dietę. I nasłonecznienie – choćby sztuczne. Solaria na Alasce są tak popularne jak spa w Europie. I to nie żart‚ że zimą Eskimosi przylatują swoimi awionetkami do miasta specjalnie na naświetlanie. A dieta? Dla typowego Europejczyka tutejsza kuchnia jest nie tylko nie do strawienia, ale wręcz zabójcza, za tłusta, zbyt jednostajna. I biada wegetarianom‚ bo zwykle jedzą tu mięso: foki‚ wieloryba‚ morsa‚ niedźwiedzia‚ karibu. Poza tym gęsi‚ kaczki i inne ptactwo. Ryby morskie (m.in. śledź‚ łosoś‚ makrela‚ pstrąg) po jakimś czasie mogą zacząć się śnić po nocach.
Mięso suszy się na powietrzu. Wygląda to upiornie‚ ale jest przepyszne. Zbilansowany posiłek Eskimosa to w 60 proc. tłuszcz‚ w 38 proc. białko i tylko w 2 proc. węglowodany. Dietetyk Europejczyk złapałby się za głowę, widząc, co ci ludzie jedzą. Nie ma tu owoców. Dodatkiem do każdego dania jest coś na kształt ciepłej konfitury i to musi wystarczyć amatorom zdrowej żywności. Świeże warzywa są na wagę złota i nikt tu ich specjalnie nie lubi...
A Eskimosi nie narzekają na swoją dietę. Nie narzekają też na zdrowie. Próżno szukać wśród nich cherlawych wymoczków‚ cukrzyków‚ zawałowców‚ chorych na raka. I z tym fenomenem nie mogą dotąd poradzić sobie naukowcy‚ którzy głównie mówią o kwasach omega 3.
– Nic nie wiem o tym twoim kwasie omega – mówi Karima – to dobre dla mieszkańców metropolii. Ja muszę przetrwać zimę. Ciemną‚ zimną i śnieżną. To miejsce jest dość daleko od centrum Alaski, więc radzimy sobie, jak możemy.
Radź sobie
I rzeczywiście Eskimosi radzą sobie, jak mogą. Żeby pojąć niezwykłość warunków alaskijskich, trzeba uzmysłowić sobie‚ że oprócz trzech miesięcy letnich panuje tu zima i jest zimno (-50 st. C to wcale nie rzadkość) i ciemno (noc polarna, czyli niemal 24-godzinny brak światła). Normalny organizm ludzki nie byłby w stanie przetrwać tutaj bez dodatkowych suplementów uzupełniających dietę..., a Eskimosi dodatków nie stosują. Zwłaszcza ci z prowincji, mieszkający poza dużymi miastami. Jedzą wyłącznie mięso i tłuszcze – surowe‚ gotowane‚ suszone‚ przetworzone. Wszystko, włącznie z mózgiem‚ szpikiem kostnym‚ krwią‚ podrobami, jest tu – po odpowiednim przygotowaniu – zjadane. Nie ma żadnych fast foodów‚ restauracji z kuchnią innych krajów‚ kramów owocowo-warzywnych‚ aptek z witaminami ani cukierni – wszystko to‚ co my odnajdujemy w takich przybytkach, Eskimosi muszą „wyciągnąć” z tych kilku zwierząt, na jakie polują.
I nad tym fenomenem wciąż głowią się lekarze europejscy. Faktem jest‚ że Eskimos ma bardziej zwartą budowę ciała‚ podstawową przemianę materii o 33 proc. szybszą‚ optymalnie rozłożony tłuszcz w ciele oraz specjalne modyfikacje układu krążenia‚ co czyni go doskonale przystosowanym do życia w ekstremalnych warunkach. Pewnie dlatego ich dieta i tryb życia – zabójczy dla Polaka – są jedynymi właściwymi w takich warunkach klimatycznych. Ale – co pewne – łatwo im nie jest.
Ci‚ którzy narzekają na polską jesienną szarość dnia i zimowe depresyjne popołudnia, mogą się pocieszyć odwieczną prawdą dodającą otuchy – „są tacy, którzy mają gorzej”. O wiele‚ wiele gorzej. Ale dają sobie świetnie radę.
źródło:
http://www.rp.pl/artykul/2,239883_Tlusta_dieta_Eskimosa_zima_.htmlPozdrawiam