Zamiast ryzykować anemię warto od czasu do czasu np na obiad zaserwować sobie wątróbkę. Ja przyrządzam ją na kilka sposobów. Tym razem pieczoną ze śliwką. Jak zwykle upiekłam jej więcej niż trzeba i dzięki temu nadmiar mogłam zamrozić na inną "okazję", jak to robiłam już nie raz.
Na blaszkę wchodzi mi trzydzieści tytułowych wątróbek, więc kupiłam:
- 30 plastrów wędzonego (może być pieczony) boczku o długości około 20 cm i łącznej wadze (jak się okazało na wadze) 800 g,
- 15 wątróbek kurczęcych (też 800 g, taki zbieg okoliczności) więc miałam 30 płatków wątróbkowych,
- 30 śliwek kalifornijskich, które ważyły 130 g.
Do każdego płatka wątróbki dołożyłam jedną śliwkę i zawinęłam ją w plasterek boczku. Na blaszce do pieczenia ułożyłam je jedną obok drugiej w 4 rzędach. Nie spinałam ich wykałaczkami, bo ułożyłam je tak ciasno jak się dało. I upiekłam: 180'C, 30 minut.
Wątróbki po upieczeniu ważyły 1330 g, więc ich 100 g zawierało:
- B - 19,53 g
- T - 32,32 g
- W - 6,24 g
a B : T : W wyniosło 1 : 1,65 : 0,32
Podawałam z duszoną na smalcu kapustą kwaszoną z przecierem pomidorowym. Moim gościom smakowały
i mnie też.
Fotografia -
http://www.stachurska.eu/?p=201