forum.dr-kwasniewski.pl
Witamy, Go. Zaloguj si, lub zarejestruj prosz.
2024-11-25, 22:32:52

Zaloguj si podajc nazw uytkownika, haso i dugo sesji
Szukaj:     Szukanie zaawansowane
Na koniec - nie wolno zapominać, że każdy człowiek jest inny i inny jest jego organizm.
669747 wiadomoci w 4061 wtkach; wysane przez 34 uytkownikw
Najnowszy uytkownik: root
* Strona gwna Pomoc Szukaj Kalendarz Zaloguj si Rejestracja
+  forum.dr-kwasniewski.pl
|-+  Działy Forum
| |-+  Wolne tematy
| | |-+  Moja styka z tłuszczem
« poprzedni nastpny »
Strony: 1 2 3 [4] Do dou Drukuj
Autor Wtek: Moja styka z tłuszczem  (Przeczytany 43764 razy)
Radzio
Go


Email
Odp: Moja styka z tłuszczem
« Odpowiedz #60 : 2011-09-11, 15:19:45 »

Szybko po stołek, a wolno ze stołka...  Wink Mr. Green

I wtedy nawet 100lat można pracować. Wink Very Happy     Rolling Eyes trzeba? Tak! ...trzeba pracować. Very Happy
Zapisane
renia
Hero Member
*****
Pe: Kobieta
wiadomoci: 72244


Odp: Moja styka z tłuszczem
« Odpowiedz #61 : 2011-09-11, 15:28:56 »

Jak trzeba to trzeba... Laughing
Zapisane

kristan
Go


Email
Odp: Moja styka z tłuszczem
« Odpowiedz #62 : 2011-11-24, 16:25:35 »

Jak zaczynałem...
OPTYMALNYM BYĆ - II rozdział trzeciej książki.

"Najbardziej kontrowersyjna dieta świata , dieta dra Kwaśniewskiego".
Te słowa , które zobaczyłem w witrynie kiosku z gazetami  wstrząsnęły mną i wywarły ogromny wpływ na pozostałe moje życie.
Jak wspomniałem w poprzednim rozdziale , po ich przeczytaniu potrzebowałem ułamka sekundy , aby zrozumieć wszystko.
To nadświadomość przewinęła dotychczasową , pięćdziesięcioletnią taśmę życia , ukazującą tłuszcz w roli głównej.
Zobaczyłem lata młodości w których tłuszcz , a szczególnie słonina odgrywała naczelną , motoryczną siłę napędową rodzinnych organizmów. Widziałem ojca przy stole masarskim , dziadka ze słoniną i chlebem pod pachą wędrującego do roboty w lesie. Widziałem płaty tłuszczu rozłożonego na stole i patelnie ze "skwarzydłem".
W tym samym momencie przewinęły się wielokrotne bezpośrednie rozmowy z Doktorem Kwaśniewskim , które przeprowadziłem kilkanaście lat temu.
Na moment straciłem świadomość.
Zawsze tak się działo , gdy mój Przyjaciel musiał interweniować. Dałem temu wyraz w poprzedniej książce.
Tych interwencji było około dziesięciu. Wiem również , że będą  następne.
Zbyt zażyłe są nasze więzi przyjacielskie. Ponadto umiem słuchać.
Zanim jednak dostałem olśnienia , odwiedziłem przychodnie osiedlową szukając kolejnej pomocy przy ataku dny moczanowej i innych schorzeń.
Przekazane lekarzowi szpitalne wyniki nie napawały optymizmem. Dowiedziałem się przy okazji , że niebawem grozi mi marskość wątroby , bo stłuszczenie już jest.
Przybiło mnie to niesamowicie. Szczęka opadła na kolana. W jakim stanie psychicznym wyszedłem z gabinetu , lepiej nie mówić.
O niebo lepszym wszedłem.
Kuśtykając w kierunku domowych pieleszy , zadałem sobie pytanie , a raczej padło stwierdzenie: przecież  mam całą gamę leków , które naprawią  wszystkie dolegliwości , czy nawet choroby z zapowiadaną marskością.
Na cóż jeszcze mogę liczyć. Tylko na zdrowie , jak mi sie wydawało.
Ale ta marskość...
Nasunęły się też wątpliwości.
Co to za leczenie , pomyślałem , przy którym przybywa i przybywa  leków. Jestem prawie lekomanem , a tu jeszcze i jeszcze.
Kiedy z nimi koniec?
Mijający mnie ludzie widzieli moje przygnębienie. Niektórzy może i współczuli.
Ponieważ był to piątek ,  w którym zawsze kupowałem weekendowe wydanie mojej gazety.  Podszedłem do kiosku.
To co nastąpiło , napisałem powyżej.
Po uzyskaniu pełnej świadomości , w tym samym ułamku sekundy , z gazetą w ręku , pobiegłem do klatki i windy w bloku. To niecałe pięćdziesiąt metrów.
Zapomniałem o bólu , a moje sto kilkanaście kilogramów pobiło chyba rekord krótkodystansowy.
Wielce ucieszony wpadłem  do domu i podałem małżonce gazetę do czytania.
Ubieraj się kochanie i pędż do księgarni po Wiedzę.
Wiedziałem już w czym rzecz. To nasze wielokrotne rozmowy z twórcą Diety Optymalnej utwierdziły mnie w podjęciu tej natychmiastowej decyzji.
Krysia nie bardzo wiedziała o czym  mówię.
Co ci się stało?
O czym ty mówisz?
Walnęło ci coś?
A może zwariowałeś?
Zaraz wszystko zobaczysz.
Ostrzegłem tylko , aby nie mieszała się do tego co będę czynił.
Decyzja była nieodwracalna i ostateczna , bez względu na ewentualne skutki.
Złapałem kosz na śmieci , otwierałem po kolei szafki kuchenne i wymiatałem z nich wszystko co nie jadalne.
Wiedziałem co do nich należy. Nie wiem dokładnie skąd , ale już w tym momencie wiedziałem.
Do kosza na śmieci poleciały wszystkie kasze , mąki , chleby , bułki , makarony , ryże , owoce , soki , syropy , a nawet mleko. Na końcu oleje.
Było tego kilka kubłów.
Pozostała prawie pusta lodówka i kuchenne szafki , nie licząc oczywiście naczyń , przyborów , serwisów , innej galanterii.
Na szczęście pozostało kilka jajek i  nieco smalcu.
Mój mąż zwariował , usłyszałem kilkakrotnie.
Nie , ja do tej pory byłem wariatem.
W tym momencie przestałem nim być - odparłem.
Dołącz do mnie.
Długo się nie zastanawiała. Wiedziała , że to nie przelewki.
Dobra - może i dołączę , ale pod jednym warunkiem.
Od tej pory kuchnię przejmujesz ty.
Nie ma sprawy - powiedziałem.
Kuchnia zawsze mnie rajcowała i inspirowała. Czułem , że nadeszła moja właściwa , uśpiona pasja , która stała się rzeczywistością.
Czułem intuicyjnie , że tam zdrowia należy szukać.
Czułem , że tam jest podstawowe Żródło Życia.
Nie myliłem się.
Zanim jednak małżonka wyszła , przystopowała moje zapędy w sprawie oczyszczania szafki  z medykamentami , które miały mnie uzdrawiać.
Tak jak z produktami niejadalnym , zacząłem postępować z lekami.
Powiedziałem na głos:
albo mnie szlak natychmiast trafi , albo będę żył długo i szczęśliwie. Ładowałem kolejny kubeł do utylizacji w zsypie.
Stop - krzyknęła Krysia.
Tym to ja się zajmę.
Dobra , pod warunkiem , że uczynisz to natychmiast zanim wyjdziesz do księgarni.
Ok - już działam.
Faktem jest , że wyniosła do apteki dwie duże reklamówki "prozdrowotnych opakowań".
Część jednak zachowała , nic nie mówiąc - dowiedziałem się po czasie
I tak okazały się zbędne.
Oczyszczanie kuchni z tego co niedobre trwało około godziny. Dopiero teraz poczułem ból w kolanie i stopie.
Położyłem się z gazetą w ręku i okularach na nosie.
Czytam uważnie słowo w słowo. Praktycznie połykam  każdy wyraz.
Po szczęśliwym dla mnie tytule , jak na wstępie rozdziału , przyszła kolej na przedmowę dra Jana Kwaśniewskiego , który zaczął słowami:
Drodzy Czytelnicy
Super Nowości!
"Mam przyjemność zapoznać Państwa z wiedzą na temat żywienia optymalnego.
Badania nad tą dietą zostały przeprowadzone na polecenie premiera Piotra Jaroszewicza przez 11 profesorów i docentów wraz z zespołami , pod kierunkiem prof. H. Rafalskiego.
Wykazały one , że żywienie optymalne ma wybitne działania przeciwmiażdżycowe u zwierząt i szybko leczy miażdżycę u zwierząt doświadczalnych.
Różnych diet "wynaleziono" kilka tysięcy , ale żadna z nich nie jest oparta na naukach podstawowych.
Tylko żywienie optymalne jest modelem żywienia opartym na prawach obowiązujących(i potwierdzonych) w naukach podstawowych.
(...)
Państwo również będziecie mogli odzyskać zdrowie , ,uzyskać niską wagę ciała , najwyższą odporność na infekcje pochodzenia wirusowego i bakteryjnego , uzyskać znaczną poprawę sprawności fizycznej
i umysłowej , gruntownie poprawić jakoś życia , przedłużyć znacznie swoje życie i to bez choroby Alzheimera , miażdżycy , niedołężnej starości , nie bać się raka czy innych chorób , czy innych urojonych zagrożeń , uwolnić swój mózg z "wadliwej struktury i wadliwej czynności , uzyskać umiejętność odróżniania dobra od zła , rzeczy i problemów ważnych od nieistotnych i wreszcie przestać "mozolić się na próżno".
Ta powszechna wśród ludzi cecha też jest skutkiem grzechu pierworodnego. Na ustąpienie wszystkich spustoszeń , jakie w organizmach ludzkich spowodowały błędy w żywieniu , ludzkość będzie musiała poczekać dłużej".
Tyle Mistrz Kwaśniewski.
Wiedziałem już wtedy , że czekanie nie jest moją dobrą stroną.
Pół wieku czekałem , pół wieku oszukiwano i kpiono sobie ze mnie.
Dość!
Teraz  czasu na czekanie  nie mam.
Zabrakło go!
W momencie , w ułamku sekundy - tam pod kioskiem.
Tak leżąc wczytuję się w kolejny artykuł - pierwszy z całego cyklu.
To wywiad przeprowadzony przez red. K. Micał z lekarzem B. Bryl.
Z boku na szpalcie artykułu piramida żywieniowa , która mi nic nie mówi.
Coś tam jednak w pewnym momencie zaświtało , nastąpiło kłębowisko informacji - tych nabytych wcześniej i tych obecnych. Ścierają sie prawdy z poglądami , poglądy w prawdami. Wszystko wiruje jak w pralce automatycznej.
Raz wydaje mi się , że  wiem dużo , za chwilę nic nie wiem - same wątpliwości.
Zapomniałem o śniadaniu. Żona już wyszła po zakupy do księgarni i sklepu mięsno-spożywczego. Jaja z targu i boczek - to na dobry początek.
Tyle to już wiedziałem.
A reszta?
Przyjdzie czas i na resztę.
Raz mi gorąco , a raz zimno. Informacje nadal kłębią się w umyśle. Kto mówi prawdę. Czy moje półwiekowe życie było tak nacechowane niewiedzą i głupotą  innych. Głupotą , którą wciskano mi na każdym kroku.
Wmawiano , że ludzie muszą chorować , że życie jest krótkie , czasami dłuższe , że cierpienie jest celem nadrzędnym i zbawieniem wiecznym itd. ,  itp.
Ja chyba rzeczywiście zwariowałem , nasunęło się na moment.
Drzwi się otworzyły i weszła nieco poirytowana małżonka.
Kuupiiiłam.
Tu masz książkę Dieta Optymalna i Książkę Kucharską twojego doktora.
Czytaj.
Dla mnie książki były najważniejsze.
Kolejne duże zaskoczenie ,  szczególnie w Książce Kucharskiej. Jakieś cyferki , wyliczenia , generalnie matematyka , z którą nie byłem za pan brat.
O co w tym wszystkim chodzi?
Głód jednak wziął górę.
Wtedy duża patelnia rozgrzewała boczek i nieco smalcu. Przygotowywałem cebulkę do podsmażenia i jajka.
Podsmażona cebulka z boczusiem została spowita masą jajeczną i podgrzana do odpowiedniego momentu.
Zawsze lubiliśmy takie danie. Było jednak z chlebem , tym powszednim.
A dziś ,  bez chleba?
Jak tu zjeść - zastanawialiśmy się w trakcie smażenia.
Dobrze będzie , pójdzie jak z płatka - zobaczysz.
Tak też się stało.
Nasyceni na full , oczekiwaliśmy sensacji zapowiadanych przez oficjalną medycynę: -  że bóle wątroby , że cholesterol , że otyłość itd. Otyły to już byłem , więc?
Żadnych sensacji nie było w tym dniu.
Oficjalnego przejęcia kuchni również nie było. Obyło się bez przecięcia wstęgi.
I tak minęła już dekada.
Może zapanujesz z powrotem w kuchni  - zapytałem wczoraj mojej pięknej.
Co pani na to , pani Krysiu.
O nie , nie!
Działaj  , działaj. To już twoja fucha.
No nie całkiem. Cóż byłaby warta kuchnia bez twego udziału?
Uśmiechnęła się.
No tak , przecież pierogi i placki to nie twoja powinność.
Tak proszę pani(to wczoraj).
Następnie upiekliśmy  pierwszy chlebek biszkoptowy z K.K.(Książki Kucharskiej Dra Kwaśniewskiego)
Nie wyszedł , ale poszedł w kilka dni.
Pieczeniem chleba zajmuje się do dziś moja małżonka - ja tylko przygotowywuję wsad.
Obiad był jakimś kolejnym przepisem  z  K.K. Kolacja również , choć chęci do jedzenia nie było.
Tradycja jednak nakazywała kolację mimo wszystko zjeść.
Tak też się stało.
Między czasie nie odstępowałem ani na chwilę od lektury , którą wręczyła mi Krysia.
Kolejne wielkie zamieszanie w umyśle.
Wywiad -rzeka(Dieta Optymalna) przewraca moje dotychczasowe , ustalone informacje , poglądy ,  może i dogmaty , a nawet  wiedzę jaką posiadałem na tym etapie.
To wprost niewiarygodne...
Bóg - bogowie - grzech pierworodny - cukier - smalec - słonina - owoce - Raj itd.
Słowa te przyprawiały mnie o mdłości. Niejednokrotnie następowały momenty niepewności. Czy ja śnię?
Raz zauroczenie , raz niepewność.
O co w tym wszystkim chodzi , co jest grane.
Dietę Optymalną skończyłem czytać długo po północy , a przecież do marków nocnych nigdy nie należałem.
Do rana jednak nie zasnąłem , takie nastąpiło kłębowisko myśli , słów i przeczytanych zdań.
Lekka poranna drzemka i pobudka z przyczyn fizjologicznych.
To kibelek wzywał tradycyjnie. Tradycji jednak nie było. Był praktycznie "pełny".
No to ładne kwiatki.
Zatrucie jak talala - skwitowała małżonka.
Za chwilę doznała podobnego.
Zaglądnął nieco strach w nasze oblicza. Czym zatruliśmy się?
Rozważaliśmy krok po kroku.
Ale od czego są książki i pierwsze telefony kontaktowe , nawet te z internetu.
Uspokoiło się nieco. Ochłonęliśmy , choć wątpliwości jeszcze pozostały.
Okazało się , że to tłuszcz spowodował taką sensację.
Kolejne wertowanie ukończonej w nocy książki i kolejne.
Krysia wyszła po następne.
Ja czytałem z uporem maniaka i powoli układałem sobie w dalszy logiczny ciąg.
Najbardziej nie potrafiłem poukładać sobie spraw religijnych , jakże często poruszanych na szpaltach tej książki i następnych.
Trwało to nieco dłużej niż myślałem. Przeczytałem nawet dwukrotnie Biblię - Stary Testament , aby "przyłapać" Doktora - Twórcę Diety , na niektórych cytatach.
Nie udało się , bo udać się nie mogło.
Ostatecznie mam to za sobą i wszystko mi pasuje jak ulał.
Ale to oddzielny temat.
Może na póżniej.
Drugi , następny dzień minął na czytaniu i robieniu posiłków zgodnie z przepisami zaczerpniętymi z K.K.
"Czarna masa".
Co to takiego , jakieś B , jakieś T , czy W.
O co w tym wszystkim chodzi. Kolejna kotłowanina w mózgownicy. Jak się do tego zabrać. Wstyd się pytać o matematyczne wyliczanki. Przecież jakąś szkołę się skończyło.
Czas jednak zrobił swoje. Nie był zbyt odległy , aby wszystKo sobie uporządkować i korzystać w przyszłości.
Minął jednak drugi dzień zapełniony pochłanianiem wiedzy. Jakichś większych sensacji w ciągu dnia nie odnotowaliśmy.
Kolejny poranek był podobny do tego pierwszego. Nie był już takim wielkim szokiem. Informacje telefoniczne w temacie zrobiły swoje.
Były już kolejne książki , " Żywienie Optymalne" i "Tłuste życie"w których było więcej i więcej wiedzy na ten temat.
Łącze internetowe również pracowało przy dodatkowym obciążeniu. Obciążało bowiem kawiarenkę internetową utworzoną przez syna Roberta. Ale to pikuś przy temacie , który królował  w naszych umysłach.
Zmiana sposobu odżywiania , jakże mi bliska w lat młodości , była najważniejsza.
Mijały kolejne dni.
Skierowanie na kolejne badania , jakie otrzymałem przed tygodniem , postanowiłem wreszcie wykorzystać. Udałem sie więc do przychodni.
Wyniki zszokowały nie tylko mnie. Lekarza również. Nie uwierzyliśmy w ich prawidłowość. To jakaś pomyłka. To musi być pomyłka. To nie ma realnego wytłumaczenia.
Zwątpiłem również.
Kolejne skierowanie i kolejne badanie po trzech dniach.
Pomyłki jednak nie było.
Triglicerydy wysokie od lat(ok 1000) , nagle zmieniły swoją wartość. Miły szok.
Radochy nie było końca.
Stanąłem na wadze. W ciągu sześciu dni ubyło sześć kilo.
Myślałem , że mnie z radości rozwali.
Internet i książki były całym moim życiem w tym momencie.
Posiłki to nie problem.
Przecież wszystko było na tacy podane i zbilansowane na kolejnych stronach K.K.
Do wyboru , do koloru.
Między czasie ukazał się kolejny weekendowy numer mojej gazety , a w nim pierwszy z wykładów , których w całym cyklu będzie dwadzieścia siedem. Tyle tygodni bowiem Super Nowości spełniały swoją powinność wobec czytelników tego regionu.
Chwała Wam za to.
To Wy , jako ostatnia polska gazeta w regionie(tak czytałem) zadbaliście o polską rację stanu , o zdrowie i polskość na tym terenie.
Wspomniany wykład dotyczył , roli białka , tłuszczów i węglowodanów w optymalnej diecie , opatrzonej dodatkowymi komentarzami osób stosujących ten model odżywianie od kilku lat.
To dodawało skrzydeł.
Było coraz bliżej.

(przed korektą)


Zapisane
renia
Hero Member
*****
Pe: Kobieta
wiadomoci: 72244


Odp: Moja styka z tłuszczem
« Odpowiedz #63 : 2011-11-24, 19:39:27 »

Wspaniale... Very Happy trochę przypomniałam sobie siebie samą z pierwszych dni DO... Laughing
Zapisane

Strony: 1 2 3 [4] Do gry Drukuj 
« poprzedni nastpny »
Skocz do:  

Dziaa na MySQL Dziaa na PHP forum.dr-kwasniewski.pl | Dziaajce na SMF 1.0.8.
© 2001-2005, Lewis Media. Wszystkie prawa zastrzeone.
Prawidowy XHTML 1.0! Prawidowy CSS!
Strona wygenerowana w 0.03 sekund z 20 zapytaniami.