Autor
|
Wtek: Rower - dla wszystkich jeżdzących w terenie i stacjonarnie. (Przeczytany 820692 razy)
|
|
Dasna
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
RafałS
|
"Pan golas" - znam, też kiedyś widziałem z roweru zdążyłem zauważyć zanim po prostu rozpłynął się w powietrzu. Ale to było dawno. A dziś była przejażdżka na prawie 50km. Tak dla rozejrzenia się po okolicy. Aura pozwoliła.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Radzio
Go
|
Kto by pomyślał. A całkiem niedawno pazurki miłe panie na siebie ostrzyły. Radzio? O matko. Niby jak miałam poznać? Po śladach. ... to siłą rzeczy przyjrzałam się dokładnie. Ta rzecz rzeczywiście musi mieć siłę. I ta denerwująca Przyroda dookoła tej rzeczy. Do kajaku wleźć nie chcesz i sama z szuwarów dogadujesz! A fe!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
renia
|
Ja nie dogaduję. Niezłośliwie żartuję - Wonik Szuwarek ładnie brzmi...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Radzio
Go
|
Zgoda! "Renia-Wodnik Szuwarek" rzeczywiście ładnie brzmi.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Radzio
Go
|
Estetyka kontrowersyjna? Miałem kąpielówki. Przepraszam. Miałem kąpielówki na sobie. Tak miało być. Tak, ale to nie Radzio. Nie Radzio. Sporo pracy. Ale ładnie wyszły te szlaczki.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
renia
|
Zgoda! "Renia-Wodnik Szuwarek" rzeczywiście ładnie brzmi. Ślicznie...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Dasna
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Dasna
Go
|
To sobie znów powtórzyłam 40 km. Rozglądałam się dobrze, ale gołego pana dziś nie było. Po Zalewie kursowała piękna łódź motorowa ciągnąca narciarza i wzbudzająca popłoch wśród łabędzi. Narciarz pięknie zanurzył się w wodzie i później były niejakie trudności w wydobyciu go z wody. Przejechałam koło szpitala onkologicznego i zobaczyłam , ze postawili nowy budynek i będzie tam chirurgia cybernetyczna. CyberKnife. http://www.gazetapowiatowa.pl/?id=data&ido=1234 to będzie drugi taki ośrodek w Polsce.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
renia
|
A to ciekawe...ciekawe jest również to, w jakim stopniu (i czy w ogóle) zabiegi te będą refundowane...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
RafałS
|
W końcu pogoda pozwoliła trochę się "pokręcić" . Dystans - 658 kcal (dane z komputera pokładowego ). Ale nie czułem żebym tyle spalił, o ile można to czuć . Coś przy okazji zaczęło "gadać" z okolic suportu. Korba, albo suport. Stawiam na suport bo kręcił ze mną około 8 lat. Możliwe że prosi już o zmianę.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
RafałS
|
Dziś z rowerem byliśmy na wakacjach w Czechach . Przewinięte nogami 84 kilometry krajobrazu, czyli żaden wypoczynek. Tym bardziej że akurat padło na "najwyżej położoną miejscowość na Śląsku". Parę kilometrów przed celem osiągnęliśmy zawrotną prędkość około 5km/h, przednie koło traciło przyczepność . Trza było się dopompować "W" bo w takich warunkach, z glukozą opadniętą do 70-80mg/dl nie szło znośnie kręcić. Za to wrażenia turystyczno-klimatyczne na plus. Prawdziwą ulgę w drodze pod górę dają strumyki z chłodną wodą, choć nie szło się zatrzymać na dłużej bo komarów urodzaj wyjątkowy . Dawno też nie widziałem wozu ciągniętego przez konia, podczas gdy kierowca leży sobie na boku, w poprzek . A na górze ciepło ale i przewiewnie - idealnie. Siadłem na ławeczce co by ochłonąć, przyszła nawet krowa, stanęła mi za plecami i bacznie się przyglądała . Ładnie sobie czesi gdzieniegdzie gospodarują, nasunęły się skojarzenia ze szwajcarską jurą, ale góry i górki zapewne w wielu miejscach "narzuciły" podobieństwa.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Radzio
Go
|
Poziom glukozy też z "pomiaru komputerowego"?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
RafałS
|
Nie, z palca. Żartuję, ale to po części prawda. Na wszystko jest jakiś komputer, ten od glukozy nazywa się glukometr.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Radzio
Go
|
Niebawem pogoda będzie na tyle atrakcyjna, że postanowiłem rozpocząć cykl oswajania pupska z siodełkiem, ponieważ- z racji wysokiego poziomu tolerancji ogólnej- staram się nie stawać zbyt często na pedałach, a wobec czego pupcia nieco twardszą powinna być. Dzienny kilometraż będzie zamykał się w dystansach 2x30km, więc pierwsze rozjeżdżenia zacząłem od pokonania odległości o 30 punktów procentowych mniej od połowy zamierzonej jako dzienna- taki to plan! Wylazłem z lasu na ścieżkę, zdawać by się mogło, że rowerową. I wytrwał bym w swoim postanowieniu łagodnego ugniatania , ale nie- porządek zakłóciła grupa 29-cio calowców, którzy nie bacząc na obecność oznakowanej ścieżki jechali szosą nieco szybciej. Nowy plan, w dodatku łatwy pojawił się w mej głowie nie wiadomo dlaczego jak przysłowiowy "grom z jasnego nieba". Znienacka dogonić i podwieźć się po szosie(jak pewien europoseł za grupą specjalną) za ostatnim ile się da na swoich, nieco rozdętych 26-cio calówkach. Opuściłem przyjazną ścieżkę i ...w pościg. Początkowo szło dobrze. Ale zaraz potem- niespodzianka! Najwyższe biegi- w moim przypadku 25;26 i 27, ujawniły tak zwany luźny łańcuch, który zaczął przepuszczać. Dalsze dochodzenie musiałem kontynuować na dwudziestce czwórce, co spowodowało otwarcie paszczy i powolne, ale konsekwentne osuszanie jej. Udało mi się zbliżyć do ostatniego na odległość 150m, gdy rozpoczęły się podjazdy. Na płaskim ich prędkość przejazdowa była stała- to 35km/h. Moja - wiadomo jak to jest gdy się dochodzi. Natomiast przy podjazdach niekiedy spadała im nawet do 25km i tu- początkowo, upatrzyłem szansę dla siebie, żeby załapać się na falę. A po odzyskaniu równowagi- pomyślałem- nawet dać zmianę, bo u nich były. Okazało się inaczej. Podjazdy pokonywałem nieco szybciej od 29", ale żeby dojść na szczycie musiałbym stanąć na pedałach. W tym jednak przeszkadzał mi łańcuszek- zbyt luźny i (o czym wspomniałem) najwyższy poziom tolerancji. Kosztem coraz większego wysiłku szczytowanie przy dochodzeniu było jednak zdecydowanie na moją korzyść. Natomiast zjazdy ujawniały inną prawdę. Ostatecznie pokonywanie wzniesień ukończyłem w odległości 200m za peletonem i kompletnie wysuszoną paszczą. Po wspólnie spędzonych, kolejnych kilku kilometrach, nie mogąc dojść "nagle" przypomniałem sobie o początkowym celu mej przejażdżki, który uznałem za najwłaściwszy. Z satysfakcję przyznaję, że są takie dni, kiedy jednak nie dochodzę, ale przynajmniej sprzęt sobie sprawdziłem. Aha! Żeby mi tak błogo nie było. Średnia tęgości gumek w peletonie była rażąco mniejsza od średniej tęgości u mnie. Natomiast średnia wieku peletonu- zauważalnie wyższa. Powrót z wydłużonej nieco przejażdżki i psy. To już inna bajeczka.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Blackend
|
Przy dłuższych trasach z każdym kolejnym kilometrem sprzęt ma co raz większe znaczenie
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
administ
Go
|
Sprzęt to podstawa! Ale nie o tym chciałem...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
administ
Go
|
Wczoraj Krzysiek rozwalił w lesie przerzutkę kompletnie. Ponoć na korzeniu, ale najważniejsze, że jemu się nic nie stało. Dziś biorę ten rower na gwarancji, jadę do sklepu i jak za komuny - oni tylko sprzedają, gwarancja i owszem , i takie tam duperele, że dziecko do końca wakacji nie miałoby czym jeździć. Więc pytam, gdzie naprawiają. I o dziwo podali adres całkiem niedaleko... Jadę tam i pytam: wymianę przerzutki zrobicie i ile to kosztuje? I owszem, że zrobią za dychę, ale odbiór w poniedziałek. Ale dziecko potrzebuje rower na dziś mówię, a najlepiej od ręki. A jak na dziś i od ręki, to dubeltowo się zgadzam? Oczywiście, że się zgodziłem i tak oto duch przedsiębiorczości w narodzie do końca chyba jednak nie zdechł! Jest jeszcze chyba nadzieja... Ja też na swoje wyszedłem, bo dychę kosztuje mnie dojazd do miasta w jedną stronę, więc zaoszczędziłem dwie dychy na poniedziałkowym odbiorze roweru! Czyli - naprawa gratis, tylko Vincent powinien zgrzytać zębami, bo stracił...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|