Autor
|
Wtek: Szkolna edukacja :) (Przeczytany 533957 razy)
|
elmo
Go
|
W szkole moich córek obchodzony jest dzień....Kubusia Puchatka! Pani z zerówki oznajmiła,że dzieci będą robiły laurki dla Kubusia Puchatka i..... rodzice również ! U starszej córki dzieci się składały na jakiś tort dla Kubusia Puchatka i mają iść w sobotę do szkoły ,by robić prezenty dla ...oczywiście Kubusia Puchatka . Mam teraz pytanie: Czy ktoś widział może żywego Kubusia Puchatka? Bo nie będę robiła z dzieci idiotów i z siebie również,żeby robić prezenty dla kogoś kto istnieje tylko na kartach książek Zastanawiam się też dlaczego nie ma dnia Koziołka Matołka ? O właśnie! Ja chcę dzień Koziołka Matołka, a nie jakiegoś grubasa .Albo nie! Nie chcę w szkole żadnych "dni". Chcę ,żeby dzieci się w szkole uczyły pożytecznych rzeczy, a nie pierdół.Ale kogo to obchodzi!....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
Doszłam do wniosku,że jak tak dalej pójdzie,to w szołach będzie podobnie jak w szpitalach,jak sie nie zapłaci,to nie ma co liczyć na odpowiednią edukację.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
W szkole moich córek obchodzony jest dzień....Kubusia Pucha tka! w szkole moich synow ,wychowawczyni mobilizuje dzieci do jedzenia 5x owocow, przekupujac przyprowadzeniem na lekcje Spartakus, jednego z bohaterow serii dla dzieci, jest to film w obsadzie kukielkowo- osobowej taka byla zadowolona ja syn ukonczyl przedszkole, tam bylo kiepskie wyzywienie-chleb,owoce ,soki,dzemy a czesto i slodkosci
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
w szkole moich synow ,wychowawczyni mobilizuje dzieci do jedzenia 5x owocow,
Ja sobie tak pocichu obserwuję ,tą "naukę" w szkole i zadaję sobie pytanie czy szkoła nie powinna zmienić nazwę na "dom uciech" Coraz rzadziej (zauwazyłam) przykłada się wagę do nauki,a coraz bardziej skupia się uwagę na dostarczeniu dzieciom rozrywek typu: organizowanie różnych dni,wycieczek bezsensownych,imprez itd. Myslę sobie,że gdybym chciała dzieci swoje "zabawiać" non stop ,to nie posyłałabym je do szkoły. Może powinny być stworzone szkoły i takie "domy zabaw" i kto będzie chciał ,zeby jego dziecko się uczyło ,to będzie je posyłał do szkoły,a kto bedzie chciał,żeby jego dziecko się "zabawiało" ,to będzie posyłał je do "domów zabaw" ,nie? Nie wiem czy w szkołach Waszych dzieci też tak jest ,czy nie,bo już nie wiem co mysleć o tym wszystkim....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Halina Ch.
Go
|
Szoła po prostu wycieczki lub inne imprezy uważa za kartę pzretargową. I tak np. 'jak będziecie grzeczni to pojedziemy tam i tam'.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
hehe,ale i tak przecież za te wszystkie wycieczki płacą rodzice,a nie szkoła Trochę to wszystko jakieś pokręcone ... Nie wypada mi nic napisac ,jak tylko "za moich czasów było inaczej"...jeszcze inaczej .Potem zaczęto kłaść nacisk nie na naukę,a na rozrywkę....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
fewa
Go
|
W kalsach od 1 - 3 nie kładzie się zbyt dużego nacisku na naukę z tąd te różne zabawy / dzieciaki oczywiście uwielbiają /. To jest takie przdłuzenie przedszkola. Nic na to nie poradzimy, taki jest system szkolnictwa. Ale za to dostają "kopa" w czwartej klasie. Dwa języki, w-f codziennie, kartkówki albo sprawdziany prawie codziennie. Poziom jest zupełnie inny w porównaniu z nauczaniem początkowym. Jedynie co mi się niepodoba to,to że mają bardzo ciężkie tornistry, nawet dla mnie wydają się zbyt ciężkie. W nauczaniu od 1 - 3 zrobili błąd, bo nie kładli nacisk na pismo. Pisali prawie wyłącznie tylko w cwiczeniach więc ręka się nie wyrobiła. Ale co tam dzieciaki są sprytne i szybko się przystosowują do nowych warunków. Bardziej boją się rodzice niż dzieci, że sobie nie poradzą.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
elmo
Go
|
Bardziej boją się rodzice niż dzieci Nie patrzyłam na to z tej strony Może i racja,to początek nauki dopiero,a ja może za wiele oczekuję Ale jak sobie przypomnę ile jest potem nauki,to faktycznie wydaje mi się,że dzieciaki sobie nie poradzą jesli nie będą do tego odpowiednio przygotowani. Jest tak jak piszesz: pisanie tylko w ćwiczeniach.Pamiętam,że ja pisałam w zeszycie i to wcale nie mało. A teraz jest pełno książek,ćwiczeń i co z tego? To z tego,że ciężkie są plecaki....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Znajoma opowiadała mi pewną historyjkę: Jej syn ,ponoć bardzo ambitny był chory ,przed chorobą (każdy) dostał od nauczyciela zestaw zadań z matematyki nie po to żeby je rozwiązać ,ale po to ,żeby sprawdzić ,jakie zadania przyniosłyby największą trudność w rozwiązaniu. Chłopiec zachorował,nie chodził do szkoły przez jakiś czas i w trakcie tej choroby rozwiązał wszystkie zadania (ponoć bardzo trudne). Po chorobie wrócił do szkoły i oddał rozwiązane zadania nauczycielowi.Nauczyciel zobaczył i zapytał,czemu rozwiązał te zadania,bo przecież miał tylko zobaczyć ,czy bedzie miał trudności z nimi.Dziecko rozwiązało i tyle.Koniec,ale nie dla nauczyciela,który skierował chłopca na wizytę, do szkolnego pedagoga,który miał sprawdzić ,czy z uczniem nie dzieje się coś złego. Okazało się ,że w szkole jeszcze nie mieli tak zdolnego ucznia i nauczyciel zaczął cos podejrzewac ,że dziecko ma problemy.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
jurek46
Go
|
Mam teraz pytanie: Czy ktoś widział może żywego Kubusia Puchatka? Bo nie będę robiła z dzieci idiotów i z siebie również,żeby robić prezenty dla kogoś kto istnieje tylko na kartach książek Zastanawiam się też dlaczego nie ma dnia Koziołka Matołka ? O właśnie! Ja chcę dzień Koziołka Matołka, a nie jakiegoś grubasa .Albo nie! Nie chcę w szkole żadnych "dni". Chcę ,żeby dzieci się w szkole uczyły pożytecznych rzeczy, a nie pierdół.Ale kogo to obchodzi!.... ELMO pytanie te powinnas zadac jednemu z niby profesorów.On tez we wszystkich chciał widziec co prawda nie matołka ale "Dyplomatołków"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Mnie się już nie chce pisać o szkolnej edukacji. Chciałabym, aby szkoły były prywatne i nauczyciele mieli płacone za swoją pracę ,a nie za swoją nie-prace. Z resztą tak,czy siak w takie cuda nie wierzę ,żeby było lepiej.
Edyta (elmo).
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Krystyna77
Go
|
hehe,ale i tak przecież za te wszystkie wycieczki płacą rodzice,a nie szkoła Trochę to wszystko jakieś pokręcone ... Nie wypada mi nic napisac ,jak tylko "za moich czasów było inaczej"...jeszcze inaczej .Potem zaczęto kłaść nacisk nie na naukę,a na rozrywkę.... Tak to jest wycieczki lansowane są już od zerówki, potem od 1 do 3 co roku, potem dalej od 4 do 6 co roku.w miedzy czasie imprezy jak bale przebierańców , mikolajki itd. itp., a rodzice wypiekają ciasta , kupują slodycze, napoje i pokornie wykonują to o co nauczyciele proszą.Tak było przez wiele lat w szkole do ktorej chodzila moja corka.W gimnazjum trochę się zmienilo ale wycieczki co roku dalej były.Obecnie w liceum to już inaczej dużo nauki, wyścig szczorów ale wycieczka jedna na 3 lata.Nie wszyscy chcą jechać, nie każdego stać, a moja corka ma dość wycieczek!!! Wychowawczyni jest niezadowolona, że się kilka osób "wyłamało' i nie jadą .Uważa pewnie,że to chore.Niedostosowani do "reszty klasy".Nie widzę nic zlego osobiście w wycieczkach ale rozrywek jest naprawdę bardzo "za dużo".Taką mamy rzeczywistośc w szkolach niestety. Za naszych czasów inaczej bywało... i jeszcze to bezstresowe wychowywanie, i reformy ocena opisowa potem stopnie itd. Bardzo się cieszę, że te dwa etapy ma moja córka za sobą , a trzeci w połowie, bo już po połowinkach (kiedyś też tego nie było) tylko studniówka i bale maturalne.Ech zmienia się wszystko...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
... a rodzice wypiekają ciasta , kupują slodycze, napoje i pokornie wykonują to o co nauczyciele proszą.
Z tym jest racja.Ja nie jestem taka pierwsza do czynów społecznych,także się zbytnio nie wychylam,a raczej unikam. Wychowawczyni jest niezadowolona, że się kilka osób "wyłamało' i nie jadą . To powiedzcie jej ,ze niech sama sobie jeździ. Jak mam cos do nauczycielki mojej córki,to mówię prosto z mostu.Jakis miesiąc temu nie wytrzymałam już i poszłam jej powiedzieć co sądzę o przetrzymywaniu przez nią po 3 tygodnie zeszytów od przedmiotu ,dyktand i sprawdzianów.Raz córka,to zapomniała,że kiedyś tam oddawała pani zeszyt do j. polskiego,a ja myslałam ,że ona zgubiła i dałam jej nowy ,a tu pani trzymała ponad trzy tyg. zeszyt. Za naszych czasów inaczej bywało... i jeszcze to bezstresowe wychowywanie, i reformy ocena opisowa potem stopnie itd. To jest piękne . Dziś bylam w szkole i widziałam jak uczniowie w zabawie się pchali,bili a pani nauczycielka dyżurna ,podeszła i poprosiła o spokój.Ledwie się odwróciła-to samo ,w końcu kazała jedenu z nich iść z nią,to powiedział ,że nie chce iść ,więc pani nauczycielka poszła sobie sama ,a tamci zaczeli swoją "zabawę" -UROCZE. Bardzo się cieszę, że te dwa etapy ma moja córka za sobą , Rozumiem Cię i też bym się cieszyła
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Ktoś tu na Forum pisał parę dni temu,ze teraz nie rozwiązuje się zadań,nie pisze wypracowań,tylko pisze testy. Faktycznie tak jest. Dziś córka miała sprawdzian z angielskiego-uczę ją pisać,czytać,ale niestety żadnego słowa nie pisali.Wszystko było napisane,a dzieci tylko mieli otoczyć coś pętlą-ot i cale zadanie
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Oczywiście nie mam pretensji do nauczycielki,bo ona tylko realizuje program.Ja tylko się obawiam tych,co te programy układają,bo chyba nie mają zbyt dobrych intencji-to co robią służy ogłupieniu .
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Krystyna77
Go
|
Egzamin na koniec gimnazjum to przede wszystkim testy. W szkole średniej też są testy z wielu przedmiotów np.historii, biologii ech nie chcę nawet wymieniać.nie wiem jak te dzieciaki napiszą matury z języka polskiego.Słownictwo ubogie mają bo prawie nie czytają niczego nawet na lektury nie ma czasu .Program 4-letniego liceum realizowany jest w 3 lata.Wszystkie epoki muszą przerobić w krótszym czasie, cały zresztą program nauczania liceum muszą opanować w trzy lata.I to ma być reforma oświaty? Jeszcze jak jest dobre gimnazjum i nauczyciele wymagający to na pewno zaowocuje w przyszlości ale jak wiadomo tak nie jest.Gimnazja gimnazjom nie równe.Córka jak chodzila do gimnazjum to miala bardzo wymagającą panią od j.polskiego, musieli dużo pisać rozprawek i to o bardzo trudnej tematyce.Czasami łamala sobie glowę ale to procentuje wlaśnie teraz w szkole średniej.Nie twierdzę, że testy nie uczą myślenia bo uczą ale nie wszyscy przy nich myślą, niektórzy idą na łatwiznę i kombinują.Tak to już jest... świat się zmienia
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Słownictwo ubogie mają bo prawie nie czytają niczego nawet na lektury nie ma czasu . Kurcze,no tak jest! Ja lektury ,to z córką przerabiam w domu ,a potem pomagam jej pisac notatki w dzienniczku lektur-no przecież muszę jej uczyć ,bo jak pójdzie do czwartej klasy,to dozna szoku . Kubusia Puchatka mieli przerabiać w grudniu-córka wypozyczyła książkę ,przyszedł grudzień,okazało się ,że po świetach ,potem okazało się ,że przed feriami ,a przed feriami pani napisala dzieciom pracę domową (na ferie),że mają dokonać wpisu do dzienniczka lektur .Nie przerabiali w szkole. Nie wiem jak to jest,ale niektórzy nauczyciele są bardzo wymagający (nauczycielka córki mojej sąsiadki),a nauczycielka mojej córki -nic.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
bea561
Go
|
Mnie najbardziej denerwuje moda na korepetycje i prywatne lekcje z angielskiego już u kilkulatków ( moi znajomi wożą na angielski dwulatka ). Gdy starszy syn był jeszcze w liceum byłam na wywiadówce tylko dwa razy, bo głównym problemem ...rodziców ( na całe szczęście nie nauczycieli)były właśnie korepetycje. Tzn. rodzice prześcigali się którego dziecko na jakie korepetycje uczęszcza. Ale np. w liceum w sąsiednim mieście (o czym wiedziałam wcześniej i dlatego syn tam nie poszedł) sami nauczyciele wymagają wręcz od uczniów aby przychodzili na korepetycje do nich właśnie, inaczej są marne szanse na dobre oceny. A odnośnie angielskiego słyszałam ostanio przechwalanki dwóch pierwszoklasistów. Jeden mówi do drugiego : A ja chodzę na angielski prywatnie już trzy lata, a ty? A ten drugi skulił się tylko, bo zaczynał dopiero naukę języka.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Halina Ch.
Go
|
Mnie też bulwersują korepetycje. Za 'mioch czasów' na korepetycje chodziły tylko 'głąby' i takiemu wstyd byo się przechwalać, że musi zapłacić aby nawkładano mu do głowy.
Pozatym teraz często sami nauczyciele 'naganiają' swoim kolegom po fachu klientów.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
Mnie najbardziej denerwuje moda na korepetycje i prywatne lekcje z angielskiego już u kilkulatków ( moi znajomi wożą na angielski dwulatka ). Gdy starszy syn był jeszcze w liceum byłam na wywiadówce tylko dwa razy, bo głównym problemem ...rodziców ( na całe szczęście nie nauczycieli)były właśnie korepetycje. Tzn. rodzice prześcigali się którego dziecko na jakie korepetycje uczęszcza. Ale np. w liceum w sąsiednim mieście (o czym wiedziałam wcześniej i dlatego syn tam nie poszedł) sami nauczyciele wymagają wręcz od uczniów aby przychodzili na korepetycje do nich właśnie, inaczej są marne szanse na dobre oceny. A odnośnie angielskiego słyszałam ostanio przechwalanki dwóch pierwszoklasistów. Jeden mówi do drugiego : A ja chodzę na angielski prywatnie już trzy lata, a ty? A ten drugi skulił się tylko, bo zaczynał dopiero naukę języka. Moja corka przyjechala do Niemiec,w wieku dziewieciu lat nie znajac jednego slowa po niemiecku.Do nauki jezyka i wiadomosci klasy czwartej wystarczyly jej lekcje i dodatkowe godziny z jezyka niemieckiego odbywyjace sie w godzinach zajec. Juz po drugim roku nauki opanowala znajomosc jezyka oraz zagadnien przerabianych przez czwarta klase. W tym okresie nie przyszlo mi nawet do glowy,by zapisac ja na korepetycje.Wierzylam w jej umiejetnosci i jakos do tej pory sie nie zawiodlam.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|