Kruki, myszołowy i sójki.
Dobra organizacja czasu to cecha, ani wada, ani zaleta.
AA
Zaopatrzony w protezę- zwaną przekornie luśnią(choć to wszak też proteza jest
) oraz "maniję szpiegowanija", korzystając z obecności słońca, wyruszyłem dosyć wcześnie na podchody.
W zasadzie opowieść mógłbym streścić w tych słowach: To jest trójca cwaniaków, ale kolejna "manija pisanija" mi na to nie pozwala. Ba! Nie będzie tego jednak dużo, choć może w jakim miesięczniku..., ponieważ jeszcze inna "manija trollowanija" nie pozwala mi zbytnio rozpychać ram naszego Forum.
Luśnia "wypatrzyła" gniazda zarówno kruków, jak i myszołowów. Zupełnie przy okazji zidentyfikowała też drugą parę myszołowów(gniazdo jeszcze nie odnalezione), które tym razem, nawoływały się dźwiękami, które opisałbym jako przeciągłe "kijaaaa", podejrzewam jednak, że to głoś chwilowy- coś im się prawdopodobnie popsuło (
).
Kruki. Ich zachowanie wprowadziło mnie w błąd, ponieważ najbardziej hałaśliwie zachowywały się w pobliży gniazda "pozorowanego". Hałasowały, latały mi nad głową za każdym razem, gdy przechodziłem w pobliżu grupy drzew, wśród których wypatrzyłem pierwsze gniazdo. Tymczasem przypadek sprawił, że odkryłem drugie gniazdo, znacznie większe i w dodatku z zawartością- jak nic las wzbogacił się o kolejną parę, założyłem. Kolejne fakty tego nie potwierdziły, para jest - na chwilę obecną- tylko jedna. W pobliżu mniejszego gniazda, gdy kruków przy nim nie było(ani razu w nim!) wyparzyłem ptaszka o żółto-białym podbrzuszu(większy od sikorki), którego identyfikację poczynię później, by upewnić się czy przypadkiem luśnia coś fałszuje(obserwacje prowadziłem patrząc "pod słońce"), albo mój organ, odpowiedzialny za rozpoznawanie kolorów, o miażdżycę się przypadkiem oparł
. Jedno gniazdo jest oddalone od drugiego o około 2km, oczywiście goniąc po ścieżkach.
- Dziś właśnie kruki pyskowały mi zgodnie przy "atrapie", więc niewiele myśląc(
)... luuu, pogalopowałem do właściwego gniazda- było puste.
Inna sugestia, to gonitwa w przeciwnym kierunku, oczywiście innego dnia, tylko po to, żeby policzyć umiejętnie do dwóch- jeden dziób w gnieździe, to drugi w pobliżu niby-gniazda. Cwaniaki.
Trzecia sugestia, to gniazdo myszołowów oddalone jest od gniazda właściwego kruków o około 1.7km, pokrętnie to licząc i o około 250m od "podróbki". Założyłem, że tak blisko siebie nie zechcą wychowywać młodych, jeżeli uda im się ich dochować.
Gra trwa.
Myszołowy. Przypuszczałem, że będę miał znacznie trudniejsze zadanie niż przy ganianiu kruków, tymczasem stało się odwrotnie, właśnie za sprawą "czarno upierzonych cwaniaków".
Gniazdo jest największe z wyparzonych, choć podobnie ocienione. To dla mnie znaczy, że słońce nie ma szans oświetlić gniazd inaczej, jak po przez gałęzie, a przez to moje podglądactwo jest utrudnione. Przy okazji wypatrzyłem na wierzchołkach sosen pasożyta, tak chętnie zapraszanego do ludzkich mieszkań w charakterze gwaranta ich "dobrobytu"(czarna kropa)- jemiołę. Do tej chwili żyłem w przekonaniu, że to pasożyt drzew liściastych. Prawdopodobnie jego "drogę na szczyt" zapewniają właśnie ptaki, nie wiatr- hmm... roślino- lub wszystkożerne ptaki.
Sójki. Przy takim kołtunie myśli naśladowczych nie ma co się dziwić, że mają problemy w podróżowaniu. Gdy są we własnym gronie pyskują sobie we wszystkich poznanych językach świata- nic nie rozumiem.
O krukach- ponoć najinteligentniejszych ptakach naszego globu- dowiedziałem się tyle, że dokonam ich oceny.
To są po prostu znacznie przerośnięte, bo wszystkożerne wróble, w dodatku poprzebierane w... te... no... chałaty, togi, czy sutanny wreszcie razem wzięte. O!