Strony: [1]
|
|
|
Autor
|
Wtek: Film na indeksie- czyli w dniu premiery (Przeczytany 14624 razy)
|
SzymonNM100
Go
|
Jest taki ośrodek do walki z sektami (notabene finansowany za publiczne pieniądze...), mieni się on Dominikański Ośrodek Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach. Jako żem gorliwy katolik usłużnie donoszę, że na całym świecie działa groźna sekta. Namiary: http://www.odan.org/questionable_practices.htmStrzeżcie się! Ps. Może wyżej wymieniona organizacja pożytku publicznego się sektą "zaopiekuje"...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Hana
Go
|
Zapewne chodzi o film "Kod da Vinci", ktory polecam. Hana
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Uponstar
Go
|
Powinni użyć nazwy Mobbing Listed below are the ways Opus Dei numeraries practice corporal mortification: Cilice: [Photo of cilice] a spiked chain worn around the upper thigh for two hours each day, except for Church feast days, Sundays, and certain times of the year. This is perhaps the most shocking of the corporal mortifications, and generally Opus Dei members are extremely hesitant to admit that they use them. It is a painful mortification which leaves small prick holes in the flesh, and makes the Opus Dei members tentative about wearing swim suits wherever non-Opus Dei members may be. Discipline : [Photo of discipline] a cord-like whip which resembles macrame, used on the buttocks or back once a week. Opus Dei members must ask permission to use it more often, which many do. The story is often told in Opus Dei that the Founder was so zealous in using the discipline, he splattered the bathroom walls with streaks of blood. Cold Showers : Most numeraries take cold showers every day and offer it up for the intentions of the current Prelate. Meals : Numeraries generally practice one small corporal mortification at every meal, such as drinking coffee without milk or sugar, not buttering one's toast, skipping dessert, not taking seconds, etc. For the most part, eating between meals is not practiced. Opus Dei members fast on the Church's prescribed days for fasting, but otherwise must ask for permission to fast on their own. The Heroic Minute : Numeraries are encouraged to jump out of bed and kiss the floor as soon as the door is knocked in the morning. As they kiss, they say "Serviam," Latin for "I will serve." Silences : Each night after making an examination of conscience, numeraries do not speak to one another until after Holy Mass the following morning. (They do not say "Good morning" to anyone as they are getting ready.) In the afternoons, they try to avoid speaking until dinnertime. On Sundays, numeraries generally do not listen to music, especially in the afternoons.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Uponstar
Go
|
To jeszcze lepsze, GDZIE JEST SZSZKOWSKA!!! Some forms of corporal mortification differ according to your gender, as the following table shows: Female Numeraries Male Numeraries Sleep on boards laid on top of the mattress. Sleep without a pillow once a week. May not smoke or enter a bar. The Founder believed that women had passions that required more discipline to tame. Male Numeraries Sleep on the floor once a week. Sleep without a pillow once a week. Allowed to smoke and go to bars with recruits, for the purpose of drawing them closer to Opus Dei. Sleep on the floor once a week. Sleep without a pillow once a week. Allowed to smoke and go to bars with recruits, for the purpose of drawing them closer to Opus Dei
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
Pracuję obecnie jako kinooperator. Kino jest nowiutkie, dość dobrze wyposażone, ale decydentami są ludzie głupi. Ostatni przykład dotyczny filmu "Da Vinci Code". Otóż, do reżyserki zaczynaja dzwonić ludzie z pytaniem, kiedy gramy ów film. Jeden telefon odebrałem akurat ja i niepomny, gdzie żyję i kto jest moim szefem, powiedziałem, że film będzie wyświetlany, ale data nie jest ustalona. NIedługo potem poinformowano mnie, że szef za nic nie zgodzi się na projekcję, bo jest katolem i on takiego czegoś nigdy nie puści. W pierwszej chwili pomyślałem, że gdybym miał dar zabijania siłą woli, zmasakrowałbym tego człowieka bez zastanowienia, ale zaraz potem przyszła refleksja. Takich biednych, wystraszonych baranów jak on jest na pęczki i to oni sprawują władzę. Każde moje nadmierne zdenerwowanie to ich "zwycięstwo". Postanowiłem zapytać, czy komukolwiek zalezy na jakiejś działalności ledwo rozdziewiczonego kina. Jeszcze tego nie zrobiłem i boję się , że pytanie to będzie trzeba zadać idiotom z Urzędu Miasta. Oczywiście obawiam się utraty pracy, bo kocham kino. Jakieś 10, może więcej lat temu, prorokowałem, że Polska będzie wzorcowym dla definicji państwem wyznaniowym. Słyszałem, że niepotrzebnie wieszam się na papieżu i jego towarzyszach, skoro zerwałem z Kościołem zaraz po podstawówce. Co innego jednak, gdy Kościół zaczyna nietolerancyjnie wpieprzać się w "wolne" społeczeństwo. Ja uważam, że bardzo głośno bijące dzwony sa już wystarczająco irytujące. Wyobraźcie sobie niemowlę, które matka uśpiła po całej godzinie mozolnego wysiłku i stresu, bo małego bołał brzuszek. No i w tym momencie...dzwony. Już to widzę oczami wyobraźni. My nauczyliśmy się z Marishką korzystać z dzwonów ostatecznie, bo biją w południe i nie ma mowy o zapomnieniu zażycia tabletki antykoncepcyjnej, ale to dość gorzki pragmatyzm, prawda ? I jaka cholernie przewrotna sytuacja Może gdyby klecha usłyszał, że jego buda służy jako budzik, to pozwoliłby ptakom śpiewać swoje pieśni w spokoju. Jakieś 10 lat temu moja mama mówiła "a coś ty się tak uwziął na nich. NIe musisz patrzeć ani słuchać" Owszem, ale oni patrzą i słuchają i to jest najgorsze. Byłem szczęśliwy, że nasz kraj wyzwolił się spod kopyta komuszego. Teraz wiem, że to tylko gospodarcza podpucha, bo jeśłi chodzi o moją tożsamość z Polską a.d. 2006 to ja nie potrafię. Jestem Europejczykiem i Słowianinem, a bycie Polakiem mocno mi obmierzło. Kaczyńscy, ludzie małych osobowości, kłamcy, oszczercy i pożałowania godni frustraci na całej linii, dorwali się do władzy , a teraz płynie psychopatologiczny potok. Jeszcze nigdy kłamstwo , nieumiejętność współistnienia z inaczej myśłącymi, pogarda dla myśłenia i wolności nie miały się tak dobrze. Wróciliśmy się do czasów niewoli. Średniowieczne uwielbienie dla kleru wyższego z papieżem na czele osiągnęło swoje apogeum i ludzie wolnej, lekkiej, swobodnej , pięknej myśli muszą cierpieć zniewolenie w postaci dyskomfortu ideologicznego. CZy wiecie, że odczuwam lęk, gdy piszę te słowa ? To straszne, ale odczuwam lęk !!!!!!!!!! Bo może jakiś ideologiczny dewiant doniesie komu trzeba, a ten kto ma mojsze słowo wtrąci mnie między buraków do więzienia za wolność przekonania i humanistyczne pobudki. NIe chcę , żeby media mówiły moimi ustami. Kiedy słyszę, że cała Polska wstrząśnięta jest śmiercią papieża, to ja jakoś nie widzę w tej całości siebie. Odczułbym ulgę, gdybym wiedział , że na nim się skończy. Ale wtedy okazałbym się skończonym głupcem, ponieważ elastyczność konformizmu kościelnego nie ma sobie równych a oni potrafią się dogadać z każdym, kto aktualnie jest przy władzy. JEsteśmy panśtwem ekstremalnym. Jak nie zbrodnie komuny to teraz zbrodnie kościoła na wolności. Kościół gwałci swoim zwiotczałym penisem wolność, która krwawi i zaczyna chorować. Gdyby oni tylko pozwalali żyć, ale chcą mieć wszystkich POD SOBĄ. NIe spoczną, póki wszyscy nie zamienią się w jeden umysł, w jedną dogmatyczną, poddańczą papkę. Teraz mamy Herr Ratzingera. Penis Kościoła znowu gwałci wolność jednostki. W te dni nie można nawet alkoholu kupić, choć alkoholem się brzydzę. Kicham na alkohol, ale ma on być, bo jest wolność. Kto inny ma wykończyć głupców, jeśli nie alkohol ? (potraktujcie to jako wyraz przesady w ekspresji) Herr Benek przyleciał do zwiędniętego kraiku na pograniczu istnienia w niej myśłi. Myśł ginie w tej biomasie na rzecz komunałów o miłości, której w kościelnych murach po prostu nie ma i nie będzie. Zapytajcie Wilhelma Reicha dlaczego. pozdrawiam ! Tomek
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
SzymonNM100
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Hana
Go
|
Tomek -Ty prawie nowele napisales na tak nieatrakcyjny temat. Daj sobie z tym spokoj, a bedziesz zdrowszy. Kosciol, kler to temat rzeka i nie warto z nimi walczyc bo i tak jestesmy na straconej pozycji (dewotyzm)-pozornie manifestuja poboznosc,bigoty,naboznisie, swietoszki itp.itd.. A film polecam,jeszcze lepiej przeczytac ksiazke-- jezeli kosciol nie ma tajemnic to dlaczego --protestuje w postaci zdjecia filmu , (zakazany owoc zawsze lepiej smakuje), a moze chodzi o finanse (zabraniamy wiecej pojdzie na film, zyskami sie podzielimy) tez dobre rozwiazanie!! Hana
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Uponstar
Go
|
Tomek -Ty prawie nowele napisales na tak nieatrakcyjny temat. Daj sobie z tym spokoj, a bedziesz zdrowszy. Kosciol, kler to temat rzeka i nie warto z nimi walczyc bo i tak jestesmy na straconej pozycji (dewotyzm)-pozornie manifestuja poboznosc,bigoty,naboznisie, swietoszki itp.itd.. A film polecam,jeszcze lepiej przeczytac ksiazke-- jezeli kosciol nie ma tajemnic to dlaczego --protestuje w postaci zdjecia filmu , (zakazany owoc zawsze lepiej smakuje), a moze chodzi o finanse (zabraniamy wiecej pojdzie na film, zyskami sie podzielimy) tez dobre rozwiazanie!! Hana
To fakt. Temat rzeka. I coraz więcej w tej rzece pływa ścieków. Coraz więcej prawd o kościele i kościołach wychodzi na jaw, coraz bardziej to wszystko śmierdzi. Świadomi ludzie coraz głośniej krzyczą o indoktrynacji, coraz więcej jest sposobów na ujawnianie faktów. Internet jest potężny. Potężnym i jeszcze wolnym źródłem wiedzy i informacj. A kościoły i religie żerują na ciemnocie. Filmy, książki i muzyka i wiedza. W sumie to wolność
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
SzymonNM100
Go
|
Może i w tej naszej zdewoiałej Polsce coś się ruszyło, bo z miliona zjawiło się ledwie 300 tysięcy na pop-performance Ratzingera http://www.welt.de/data/2006/05/26/893569.htmlAle jak twierdzi cytowana w tekście emerytka Eugenia, to z powodu deszczu...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
Wczoraj byliśmy na "The DaVinci Code". FIlm mnie rozczarował absolutnie, a zacznę od poziomu aktorstwa. Tom Hanks po prostu figurował na planie. Żadnej gry, żadnego wysiłku i zaangażowania w rolę, tak przeciez złożoną i dramatyczną. To smutne, bo widziało się gościa w "Cast Away" czy wzorcowym dla tego aktora "Forrest Gump". Audrey T. nie starała się również. Zresztą , może to sprawa wątłego jak kurczak po deszczu scenarisza, który siłą rzeczy nie pozwałał rozwinąć warsztatu mimicznego. Najlepiej prezentował się sir Ian McKellen. Ten leciwy obrońca praw homoseksualistów i genialny aktor teatralny, lubujący się w dramatach Szekspira, jako jedyny próbował ożywić swoją postać. Było może zbyt teatralnie, zbyt ekstatycznie, ale przynajmniej nie zabrakło ekspresji. W przypadku Hanksa nie sprawdził się minimializm wyrazu. Łatwo można pomylić ascetyczną grę z jej brakiem. Szkoda. No był jeszcze Alfredo Molina, ale wołałem go w "Chocolate" Hallstroma. Prawie bajka, ale jaka piękna ! Twórcy "DaVinci Code" postawili na szybki zysk, bo książka zapewne jest wydarzeniem artystycznym, którego jeszcze nie przeżyłem niestety. Adaptacja wydawała się rzeczą oczywistą, ale w tym przypadku mamy do czynienia z efektem odwrotnym do zamierzonego. Po projekcji byliśmy pewni , że Dan Brown napisał kapitalną książkę, bo chaos , jaki panował w filmie był wynikiem nieudolnych prób połączenia mądrych i złożonych myśli, wiedzy historycznej, demaskatorstwa oraz filozofii z sensacyjną teologią, kinem akcji oraz czarnym kryminałem. NIe czytałem, ale jestem pewien, że Brown wybrnął z takiej fuzji doskonale. Jednak dobrze się stało, że film wywołał ferment, choć myślę , że zasadniczym ogniem zapalnym były opinie o Opus Dei padające z ust bohaterów, a nie sam fakt chrystusowego ożenku i interpetacji obrazu Leonarda. Fajnie , że kleszy stan tak się zbulwersował. Film w tym zasięgu spełnił swoje zadanie doskonale. NIe sprawdził się po prostu jako dzieło filmowe z wyższej pólki. Ten film powinien sfilmować Europejczyk i maniak "ukrytej historii". Ja jednak zapraszam do kin, choćby na przekór.
Tomek
ps: Najbardziej żałosna jest scena polemiki teologicznej miedzy Hanksem a McKellenem. Wymuszona, paskudnie zagrana i płytka niczym Balaton.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
nik
Go
|
książka nie jest wydarzeniem artystycznym, tylko medialnym; spiskowa teoria dziejów + przyzwoity warsztat literacki + morze forsy na reklamę + oburzenie kleru = sukces "kodu", moim zdaniem mocno przereklamowane, do kina nie pójde - szkoda czasu na gnioty. Na złość proboszczowi nie będę odmrażać sobie uszu:)
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Marco
Go
|
Oczywiście żadnych publikacji kulturalnych, w tym i filmów nie wolno zakazywać (poza np. nakłaniającymi do pedofili, nekrofilli etc), tym nie mniej uważam, że Kod Leonarda da Vinci to.... Zresztą nie będę pisał, bo znakomicie to zrobił pan Waszak ( Optymalny) w "Tygodniku poznańskim" - czytelnikom naszej witryny chętnie przytaczam tekst w całości i doceńcie proszę, że przepisywałem go ponad 1,5 godziny!
Szkoda czasu i atłasu.
Z zażenowaniem przyglądam się szumowi medialnemu i atmosferze sztucznie napędzanej, sensacji, która towarzyszyła ukazaniu się książki niejakiego Brown’a pt. „Kod Leonarda” i filmowi nakręconemu na jej podstawie. Trzeba przyznać, że autorzy całego tego zamieszania okazali się niezłymi specami od marketingu, do tego mającymi podejrzanie dobre wejścia w mediach, bo udało im się nędzne powieścidło wylansować do rangi hitu, dodajemy, że hitu tylko sprzedaży, bo zafascynować się nim może, co najwyżej, ociężały umysłowo czytelnik nie mający bladego pojęci o historii i rzeczywistości. Tym, nie mniej, okazuje się, że takich bezmózgich odbiorców są miliony. A sprawy opisane w książce nie są, bynajmniej, nowe. Opisują je podobne książki od dobrych kilkunastu lat, ale żadna nie odniosła podobnego sukcesu, bo w promocję żadnej nie zainwestowano tak wielkich pieniędzy. Niestety, część czytelników, najzupełniej zmyślone zdarzenia, opisane w tym trzeciorzędnym czytadle jest skłonna przyjmować za fakt historyczny - i tu zaczyna się paranoja, bo nawet sam autor przyznaje, że jest to tylko powieść, ale lud lubi być oszukiwany i wierzy nawet w to, w co nie wierzy sam autor. A jest to książka i film, które mają tyle wspólnego z faktami ile „Shrek” lub „Madagaskar”. Zauważyli to nawet dziennikarze zaproszeni na specjalny, przedpremierowy pokaz filmu w Cannes – otóż brać dziennikarska na, co bardziej „dramatyczne” sceny reagowała... gromkim śmiechem, a po projekcji całość solidarnie wygwizdali. I mieli rację. Niestety nie są to „Przygody misia Yogi” tylko film brutalnie fałszujący obraz Kościoła i Ewangelii, które są fundamentem naszej cywilizacji – europejskiej cywilizacji Białego Człowieka. Jak myślicie czy muzułmanie, albo żydzi pozwoliliby sobie na wyprodukowanie i dystrybucję książki i filmu brutalnie i kłamliwie fałszującą Koran lub Torę gdziekolwiek na świecie? To pytanie retoryczne. Szczególnie osobliwie przedstawiono w wypocinach Browna rolę tajemniczej, chrześcijańskiej organizacji Opus Dei (Dzieło Boże) – jawi się ona jako wszechpotężna mafia kryjąca mroczne tajemnice w obronie, których nie cofa się przed żadną zbrodnią. Muszę przyznać, że uśmiałem się jak nutria wyobrażając sobie członków (numerariuszy, supernumerariuszy itd..) „Dzieła” przemykających nocą, zakapturzonych, ze sztyletami w zębach. To już szczyt absurdu, o czym wie dobrze każdy, kto z Opus Dei się zetknął. Dzieło Boże, to faktycznie sprawna organizacja (jest również w Poznaniu), a jej członkowie często odnoszą spektakularne sukcesy – to tacy Katolicy w białych kołnierzykach. Jednak u źródeł ich sukcesów (również i finansowych) nie leżą jakieś „mafijne” działania, ale ludzie związani z Prałaturą Personalną Kościoła Katolickiego „Opus Dei”, po prostu realizują zalecenie jego założyciela św. Josemaria Escriv’y (kanonizowanego przez Jana Pawła II) „szukać Boga w życiu codziennym i pracy”, a robią to znakomicie – są świetnie wykształceni, konserwatywni, nieposzlakowanie uczciwi, uczynni, skromni i pracują znakomicie, a więc nie ma się, co dziwić, że łatwiej im odnieść sukces. Jeżeli ktoś przystępuje do „Dzieła” licząc, że znajdzie tam jakieś mroczne tajemnice Kościoła albo, że ta „katolicka ośmiornica” utoruje mu drogę na szczyty kariery, srogo się rozczaruje. Tym nie mniej, mam ogromny szacunek dla liczącego około 90 000 osób (na całym świecie) ruchu Opus Dei i pomimo, że wyjawiłem czytelnikom jego prawdziwą tajemnicę jakoś nie obawiam się, że mnie zamordują. A wracając do książki „Kod Leonarda” oraz filmu popełnionego na jej kanwie to naprawdę możne sobie podarować – szkoda czasu i atłasu.
Mariusz Waszak
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
baska
Go
|
pan Waszak nie stosuje diety optymalnej, tylko diete ponomarenkowa. Troszke cwiczen a pisanie takiego teksciku zajmie Ci kilka minut Oczywiscie doceniam panskie poswiecenie
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Marco
Go
|
Przepraszam - pomylłem temat - Mea Culpa - moja wina. A więc jeszcze raz: baska - fakt. Z tą klawiarurą nieszczególnie mi idzie, ale syn nieletni syn mi pomaga. Byłem na wykładzie pana Waszaka w klubie "Sami Swoi" (to taka knajpa przy poznańskim Starym Rynku) - było to w ubiegłym roku. Pan Waszak interesująco i ze swadą mówił o Żywieniu Optymalnym, o doktorze Kwaśniewskim, sypał dowcipami jak z rękawa - urodzony aktor. Polecał książki Jana Kwaśniewskiego. Nie przypominam sobie, żeby wspomniał coś o dr Ponomarenko. A jego występienie było wspomagane tak wspaniałymi, potężnymi audiowizualnymi prezentacjami, że aż się nogi uginały. Potem byłem na podobnym wykładzie w Warszawie (miejsce i nazwiska pominę) - to cieniasy przy panu Waszaku.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
baska
Go
|
Moze sobie mowic, co chce. Szkoda tylko, ze nie stosuje sie do tego, o czym mowi. Wiem to z "drugiej reki" ale od kilku nieznajacych sie osob.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
film brutalnie fałszujący obraz Kościoła i Ewangelii, które są fundamentem naszej cywilizacji – europejskiej cywilizacji Białego Człowieka.
"Brutalnie fałszujący"? Czyli, nie było żadnych wypraw krzyżackich i rzezi "pogan"? Nie było palenia "czarownic" na stosach? Nie było świętej inkwizycji? A ewangelii gnostyckich nigdy nie było? etc. etc. etc. Przecież cała ta wypowiedź pana Waszaka jest zwykłą apolologią Opus Dei. A może ten pan należy do organizacji, skoro tak gorliwie jej broni? Osobiście odniosłam wrażenie, ze film mówił też o wierze (odróżniam ją od religijności) i o poszukiwaniach, których powinniśmy dokonywać (a nie bezmyślnie połykac to co wpycha nam kler). Pamiętacie jak na końcu filmu Langdon rozmawia z Sophie i opowiada o tym jak modlił się, kiedy jako dziecko wpadł do studni? A jego klęczenie w ostatniej scenie nad rzekomym miejscem pochowku Magdaleny? Nie wiem... Nigdy nie byłam katoliczką, więc moich uczuć "religijnych" ten film nie burzy. Ale pamiętam, że oburzyła mnie "Pasja" Gibsona i jej zupełnie niepotrzebna brutalność. "Kod" jest fikcją, ale tak sprytnie przedstawioną, że powinna zachęcić każdego szanującego się człowieka do zgłębienia swojej wiedzy w tym temacie, sięgnąć do innych dostępnych źródeł, niż tylko Nowy Testament. Zresztą, znam wielu bardzo "religijnych" katolików (i nie tylko), którzy nawet nie posiadają w domu Biblii, nie mówiąc już o jej czytaniu. Odrobina zdrowego sceptycyzmu i zgłębienie wiedzy jeszcze nikomu nie zaszkodziły. I jeśli powieść fikcyjna kogoś do tego zachęci, to tylko chwała jej za to! Marishka (a film jako FILM jest słabiutki, Tomek pisząc swoją recenzje powyżej wyraził tez moje odczucia.)
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
SzymonNM100
Go
|
Wypowiedź pana Waszaka jest głosem zza barykady. Wydaje się, że autor ma przeświadczenie, że jego twierdzę ktoś oblega. Dlatego takie artykuły (jak ten popełniony przez imć Waszaka) są groźne, bo sieją dezinformację i generują agresję. I robią to nieświadomie. Tymczasem Brown sieje dezinformacje (mam tu na myśli te całe historie z genealogią Jezusa), ale robi to w ramach powieści, więc fakt siania dezinformacji dziwić nie powinien. Na tym zasadza się główna różnica. Ale pana Waszaka to dziwi. ... Nic dziwnego, wszak ma do tego konstytucyjnie zagwarantowane prawo
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Bruford
Go
|
Hmmm ,wtrącę się ( tym razem nie o Do). Cała ta zadyma , łącznie z epistołą p Waszaka , jest coraz śmieszniejsza.Powieść Browna to typowy, gotowy już, scenariusz filmowy , prawie żywcem zerżnięty z książki Leigh , Baighenta i jeszcze kogoś trzeciego ( nazwiska.nie pomnę) pt " Święta krew na świętym Graalu" wydanej w Polsce jakieś 13 lat temu( nawiasem mówiąc przetłumaczył ją na polski mój kolega).Owa praca miała charakter popularnonaukowy i zasadzala się na relacjach Pierre Plantarda podającego się za przywódcę Prieure de Sion i potomka Merowingów.Czytało się to znakomicie ale to był zwykły humbug.Plantard zmarł ale wcześniej zdemaskowano go jako oszusta i mitomana a cały Prieure de Sion okazał się być kanapą z paroma starszymi panami, całkowicie niegroźnymi.Co jeszcze śmieszniejsze , publikacja "Świętej krwi...." zeszla się w czasie z wydaniem "Wahadła Foucault'a" , genialnej powieści Eco pokazującej mechanizm myślenia spiskowego i tworzenia spekulacji historycznej.Całość stanowiła rodzaj zabawy intelektualnej raczej a nie jakiejś wielkiej demaskacji.Sądzę , że teksty a'la Waszak , których teraz pełno , to wytryski "obrony świętości' przed nieistniejącym zagrożeniem a ich autorzy chcą się po prostu pokazać w roli szlachetnych wojowników prawdy i krzyża choć faktycznie się ośmieszają.P Waszak to zresztą działacz UPR , formacji którą skądinąd lubię choć jej cechą zdecydowanie negatywną jest przygarnianie ludzi sądzących , że każda bzdura to "libertarianizm".Niepokoić natomiast może chęć niektórych do wychowywania społeczeństwa.W tym jednym komuchy zastanawiająco podobne są do ultrakatoli.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Uponstar
Go
|
Niepokoić natomiast może chęć niektórych do wychowywania społeczeństwa.W tym jednym komuchy zastanawiająco podobne są do ultrakatoli.
No cóż. Przecież o to w całej tej zabawie chodzi. Jak najwięcej myślących tak jak ja, jak najwięcej wyznających moją, jedynie słuszną, ideologie. UPR. Kiedyś im wierzyłem, teraz nie. Sa podobni do komunistów w swojej skrajnej "prawicowości"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Strony: [1]
|
|
|
|