Jestem po pierwszych zajęciach z Wiktorem czysto technicznych. Żadne ciężary tylko już całe rwanie i podrzut.
Z moja techniką jest nawet nieźle. MC to w ogóle bez zastrzeżeń. Przysiady także. Tylko rozciągać, rozciągać nadgarstki.
1.Podrzut - inne podejście stopami pod sztangę. Ja robiłam tak, że dotykałam piszczelem. A tutaj w połowie śródstopia.
Wcale nie muszę tak nisko siadać , bo on podrzucał z wysokiej dość pozycji.
Potem, jak ciągnę sztangę do góry i ten moment , gdzie jest ona nad kolanem , wtedy zaczynam zarzut. To tego momentu, nie znałam za dobrze i potem sylwetka- nie odchylam się tak do tyłu, jak robiłam tylko ciągnę sztangę blisko ciała i zarzucam z przytupem i kuper wypięty a ja go chowałam. Łokcie na boki.
Łokcie za nisko trzymam , ale to kwestia rozciągnięcia.
No i podrzucam. Nożyce. Nie wiedziałam , że nożyce są takie specyficzne. To nie tak hop, siup jedna noga do przodu druga do tyłu, tylko skręcone stopy.
Potem dostawianie stóp, i jeszcze ważny moment , żeby ciężar był rozłożony na dwie nogi.
2.Rwanie- znów moment w którym sztanga znajduje się nad kolanem i wtedy jest ten jakby drugi ruch. I przytup z przysiadem.
Zapominam o prostowaniu rąk.
Takie zajęcia to zupełnie co innego, bo diabeł tkwi w szczegółach i fachowiec od razu wyłapie.
Ćwiczenia: to sztanga nad głową , chwyt, aha mam trzymać na zamek to nie wiem jak przy większych ciężarach to wytrzymam. Ręce w pozycji do rwania i przysiady. Uhu hu, no nawet jakoś ugięłam nogi , bo o przysiadzie ciężko mówić.
Potem, wyciskanie sztangi zza głowy.
Każde ćwiczenie 3x 10 z minimalnym ciężarem body bar 6 kg.
Potem maszynki i jedna fajna do pracy nad podciąganiem się. Na biceps , na triceps 2 x 10 i umówiliśmy się na jutro już na konkretne zajęcia z ciężarem.
W ogóle facet ok. Nie obcyndala się. Jego żona też jest trenerem tyle, że fitness. Oczywiście najlepszym, co dumny mąż podkreślił. Sie wie.