Dasna tutaj tyle literek zostawiła, grzech, żeby stało odłogiem.
U mnie mało czasu (coraz wolniejsza regeneracja też) i bóle lędźwi ograniczyły mi treningi do dwóch razy w tygodniu, sprowadzając je do wyciskania na ławce, za którym nie przepadam, i ćwiczeń pomocniczych.
Plecy wybadane i zaleczone, więc teraz do ławki dodaję jeszcze rwanie odważnika i "dzień dobry".
Wygląda to mniej więcej tak:
Poniedziałek, albo wtorek
-wyciskanie na ławce 5-4-3-2-1 z progresją ciężaru co trening
-dociskanie, ostatnie 3/4 ruchu 3-4x3-4 na ciężarze zawsze większym od roboczego w pierwszym ćwiczeniu
-podciąganie na drążku z obciążeniem 5-6x5-6
-unoszenie hantli bokiem 4-5x8-10
-rwanie odważnika/hantli jednorącz 2-3x15-20 jako rehab plecków
Czwartek lub piątek
-wyciskanie na ławce, szybkościowe na małym ciężarze 8x2-3
-wyciskanie hantli na ławce 4-5x5-6
-wiosłowanie z podpartą klatką 4-5x6-8
-unoszeni hantli w opadzie lub rozciąganie opasek gumowych 4-5x8-10
-skłon ze sztangą "dzień dobry" 5x3 na dużym ciężarze
Gdzieś w weekend jeszcze wciskam trochę dzwonkowania w domu, tureckie wstawanie, wiatrak, wyciskania w pochyleniu, goblet squat itp. po kilka serii i kilkanaście powtórzeń.
Dużo zajęć i wolniejsze dochodzenie do siebie, sprawiają, że trening traktuję po macoszemu, mimo to, robię postępy i chcę do Nowego Roku wycisnąć 200kg.
Od miesiąca suplementuję sobie DHEA i relatywnie mocno go czuję.
Pamiętam, że Tomasz mówił o zakwaszeniu przez egzogenne hormony sterydowe, ale na szczęście nie wiem co to znaczy.