Autor
|
Wtek: Ciekawe? (Przeczytany 62420 razy)
|
toan
Go
|
Proszę najlepiej " uśmiechnąć się" pięknie do Tomkiewiczów - choć pewnie na dłuższą metę będzie to dla nich męczące, ale może uda się ich namówić na przetłumaczenie jeszcze tego tekstu?!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
Powtarzam ten link, bo informacje w nim zawarte potwierdzają wiedzę Dr JK - zapomnieli tylko podać proporcji BTW w diecie niskoweglowodanowej i wysokotłuszczowej.
A mnie osobiście jeszcze się spodobały następujące cytaty: "Even with all the accumulating evidence, there's no doubt that the high fat content of low-carbohydrate diets is worrisome for many people. And this may be why more physicians don't advocate the approach, even though many follow it themselves: A University of Pennsylvania study reports that doctors prescribe a low-fat diet to their patients 67 percent of the time, yet when it comes to their own diet, they more often go low-carbohydrate."Niezważając na zebrane dowody, wysoka zawartość tłuszczu w nosko-węglowodanowych dietach martwi wiele osób. To może być powodem, dla którego lekarze nie propagują takich diet, chociaż wielu z nich je stosuje. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Pensylwanii pokazują, że lekarze przepisują nisko-tłuzczowe diety swoim pacjętom w 67% przypadków, ale jeśli chodzi o nich samych (lekarzy), to najczęściej wybierają diety nisko-węglowodanowe.""Which do you think people would find more practical?" asks Dr. Vernon. "Avoiding bread and sugar, or taking an insulin shot every day?" Before you answer, consider that the ADA, America's leading authority on diabetes, refuses even to pose this question to millions of diabetes sufferers, leaving them unaware that there may actually be an alternative to leading a medicated life.""Jak myślicie, co ludzi uznają za bardziej praktyczne? Unikanie chleba i cukru, czy codzienne zastrzyki z insuliny?", pyta się Dr. Vernon. Ale zanim padnie odpowiedź, zwróćcie uwagę na to, że ADA (Amerykańskie Stowarzyszenie Cukrzycy) w ogóle odmawia zadania tego pytania milionom cukrzyków, tym samym pozostawiając ich w niewiedzy na temat istnienia możliwej alternatywy (czyli diety) dla przyjmowania leków. Marishka
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
I jeszcze jeden cytat z tego artykułu:
"So logical, in fact, that Elliott Proctor Joslin, M.D., a Harvard- and Yale-educated physician, used it more than a century ago. According to carefully documented patient logs he kept from 1893 to 1916, Dr. Joslin successfully treated dozens of diabetic patients—including his own mother—using a diet made up of 70 percent fat and just 10 percent carbohydrates."
No i prosze! Na przełomie XIX / XX wieku, Dr. Elliott Proctor Joslin (który zdobył wykształcenie na Uniwersytetach Harwarda i Yale) skutecznie leczył swoich chorych na cukrzycę pacjentów (w tym swoją własną matkę) przy pomocy diety, która składała się w 70% z tłuszczu i 10% węglowodanów. Ponoć istnieje precyzyjna dokumentacja przebiegu choroby u tych pacjentów.
M
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
TAK! Wrzucam jeden z najważniejszych tekstów jaki ukazał się w internecie w ostatnim czasie i zerowa reakcja, bo albo niektórzy nie umieją angielskiego (zawsze jest czas na NAUKĘ), ALBO JAK STRUSIE - głowy w piasek. Nieistotne informacje o transtłuszczach, czy inne "wielkie odkrycia" są wszędzie szeroko komentowane, a tu cisza . Zawsze tak bywa z ważnymi informacjami, które nie pasują do wiecznie żywej koncepcji "błonnika pokarmowego" i innych "przełomowych odkryć dietetycznych" typu: "wegetarianizm", czy "margaryna&oleje" Szkoda czasu!, bo życie cielesne takie krótkie jest, a w kolejnym, nigdy nie wiadomo, na co się trafi, bo pole manewru nieiwelkie jest
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
lekarka
Go
|
Szkoda czasu!, bo życie cielesne takie krótkie jest, a w kolejnym, nigdy nie wiadomo, na co się trafi, bo pole manewru nieiwelkie jest Co za przekonania Twoje i masz do nich prawo!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
To tylko poczucie humoru, ale jeśli nie odpowieda, nie ma obowiązku, ani czytania, ani komentowania... Zresztą można nawet prawdę pisać, bo przeminie niezauważona - takie głupie czasy
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
TAK! Wrzucam jeden z najważniejszych tekstów jaki ukazał się w internecie w ostatnim czasie i zerowa reakcja, bo albo niektórzy nie umieją angielskiego (zawsze jest czas na NAUKĘ), ALBO JAK STRUSIE - głowy w piasek. Nieistotne informacje o transtłuszczach, czy inne "wielkie odkrycia" są wszędzie szeroko komentowane, a tu cisza . wszystko jasne starych zgredów jest tu masa ale ich tylko ruskiego uczyli ps. Tomkiewicze!!!! mam prośbe miast przelewać z pustego w próżne w nudnych już postach zabawcie się w tłumaczy będzie z tego większy pożytek ku chwale ????
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Bruford
Go
|
Toan , ale to jest artykuł o zaćmie .
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
TAK! Wrzucam jeden z najważniejszych tekstów jaki ukazał się w internecie w ostatnim czasie Wkleiłam link do tego artykułu na pewnym anglo-języcznym forum (i nie było to bynajmniej forum o cukrzycy), zachęcając do przeczytania i przemyślenia, bo są to informacje, które każdy z nas może wykorzystać w swoim odżywianiu się, a nie tylko cukrzycy. Post posiedział tam ze dwa dni niezauważony, aż wreszcie dziś został dyskretnie... usunięty! Niesamowite! Okazuje się, że o pewnych rzeczach faktycznie nie wolno mówić, koniec, kropka. Marishka
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Toan , ale to jest artykuł o zaćmie . Dzięki - cieszę się, że czytasz linki!, ale w przypomnieniu chodziło mi nie o "zmętnienie" (choć też się poprawia), a o "wzrost ciśnienia śródgałkowego".
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Wkleiłam link do tego artykułu... No to M. okazałaś bardzo dużą odwagę cywilną. Mogą znaleźć Cię teraz po IP i oskarżyć o " terroryzm dietetyczny" , a to gorsze od tego terrorysty "Bean-Laden"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
No to M. okazałaś bardzo dużą odwagę cywilną. Mogą znaleźć Cię teraz po IP i oskarżyć o "terroryzm dietetyczny" Wywalono mnie w ogóle (bez żadnego uprzedzenia) z tego forum, bo chciałam omawiać PROBLEMY zawarte w pewnej książce (na podstawie której powstało forum), a nie samą KSIAŻKĘ, a to są, jak się okazuje, dwie zupełnie różne sprawy. Na dodatek, kobiety mające 50+ kg nadwagę na tym forum poczuły się ... terroryzowane przez jedyną szczupłą osobę. Czy już mówiłam, że fo było forum Hamerykańskie? Poruszany tam m.in. był problem JAK i DLACZEGO objadamy się. Chciałam też zwrócić ich uwagę na to, że nie mniej ważne jest też to, CZYM objadamy się, oraz jak to się ma do nadwagi i problemów zdrowotnych. Wg uczestników tego forum, WSZYSTKO jest jadalne i dobre dla nas, wystarczy tylko np. zmniejszyć porcje (czyli jeść z mniejszych talerzyków i pić z wąskich kieliszków), kontrolować ilość "snack"ów, oglądać mniej TV, przerzucić się na opakowania "100 kalorii", etc. Czyli wprowadzać bardzo bezpieczne, praiwe nic nie znaczące zmiany, które na pewno nikomu nie zaszkodzą, a i wielkiego zrzucenia wagi też nie spowodują. Amerykanom takie coś jaknajbardziej odpowiada, ponieważ sprawia wrażenie, że coś tam w diecie swojej jednak zmieniają, a jednocześnie pozwala czuć się bardzo dobrze, bo nie muszą rezygnować ani ze słodyczy, ani z fast-foodów, ani w ogóle z niczego. Czują się niezwykle dumni, że zmienili rozmiar talerzyków, chociaż zawartość węglowodanów na tych talerzykach prawie nie uległa zmianie. Kilkakrotnie beknęłam coś o korzystnym zmniejszeniu węgli, za co mi się dostało. Raz w dyskusji o suplementach zawierających witaminę B (wszystkie jej rodzaje) ośmieliłam się zaproponować dostarczanie tej witaminy do organizmu poprzez jedzenie mięsa, jaj, prod. mlecznych i o zgrozo wątróbki. Przyznaję się bez bicia, DIABEŁ mnie skusił wspomnieć o wątróbce, toż to produkt napawający Amerykanów śmiertelnym przerażeniem. Jedyny komentarz był "musimy znaleźć lepszą alternatywę dla wątróbki, bo to jest beeee". Nie było też żadnych prawdziwych dyskusji w których byłoby używane coś takiego, jak argumenty. Jak jeszcze "zgrzeszyłam"? Pozwoliłam sobie napisać (żeby było zgodnie z głównym wątkiem tamtego forum), że głównie objadamy się bo: 1) nie rozwiązujemy w sposób świadomy swoich problemów, a każdy dodatkowy kg jest oznaką nienawiści dla nas samych; 2) nie potrafimy rozróżnić kiedy jesteśmy naprawdę głodni, a kiedy jemy "socially" (bo to pora lunchu w pracy, bo ktoś inny je, bo mamy ochotę na coś do "przegryzienia", bo impreza, etc.); 3) nie wiemy nic na temat interakcji różnych produktów, nie wiemy z jakiego "paliwa" korzysta nasz organizm, nie interesuje nas to, co jemy, bo nie widzimy żadnego związku pomiędzy jedzeniem, a jego wpływem na nasze zdrowie. Toan, jednak Twoje forum IT ROCKS!, jak to się mówi. Jest Bruford, którego uwagi są bardzo cenne, są też "dziwacy" typu Daniel czy Jona. Jest różnorodność poglądów, które chociaż nie zawsze są wyrażane w sposób "tolerancyjny", a jednak są i nikt je nie usuwa. I to jest piękne No dobra, koniec moich pertraktacji z byłymi "rodakami". Ale ciekawie było dowiedzieć się, że np. jakiekolwiek rozmowy o nadwadze, węglowodanach i ... wątróbce są poprostu tabu Marishka
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Toan, jednak Twoje forum IT ROCKS!, jak to się mówi. Jest Bruford, którego uwagi są bardzo cenne, są też "dziwacy" typu Daniel czy Jona. Jest różnorodność poglądów, które chociaż nie zawsze są wyrażane w sposób "tolerancyjny", a jednak są i nikt je nie usuwa. I to jest piękne Też lubię tu zaglądać! , a "pracy administracyjnej" (w tym banowania) nie ma żadnej - tylko automatyczne czyszczenie! To bardzo miłe z "poziomu admina", że takie osoby tu piszą! Dziękuję.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
zmniejszyć porcje (czyli jeść z mniejszych talerzyków i pić z wąskich kieliszków), kontrolować ilość "snack"ów, oglądać mniej TV, przerzucić się na opakowania "100 kalorii", etc. Czyli wprowadzać bardzo bezpieczne, praiwe nic nie znaczące zmiany, które na pewno nikomu M,jeszcze nie widzialam grubasa,ktory przyznalby sie do tego,ze za duzo je!!!Przeciez,ubrania staja sie za male bo spraly sie.Jasne
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
Nie widziałam też jeszcze grubasa, który przyznałby się do tego, że jest nieszczęśliwy. Wszyscy znani mi osoby z mocną nadwagą usilnie mnie przekonywali, że są bardzo szczęśliwi, kochani, radośni bez względu na te (czasem dochodzące do 50+ kg) zbędne kilogramy. Moja ciocia nawet kiedyś mawiała, coś w rodzaju, że "dobry człowiek powinien być dużych rozmiarów" (mając na myśli, że im więcej ciała, tym więcej owej "dobroci" w takim człowieku). Zauważyłam, że wciąż jeszcze panuje mit dowcipnego, dobrotliwego grubasa.
Ja jednak trzymam się teorii, że nadwaga m.in. świadczy o naszym braku więzi ze sobą, o problemach emocjonalnych i ogólnym braku zainteresowania i zrozumienia dla własnego ciała. Kochając i szanując siebie kochamy też własne ciało i nie dopuścimy do monstrualnego rozrostu tkanki tłuszczowej. Myślę, że otyłość jest swego rodzaju formą autoagresji.
M
P.S. Co do ubrań, to fascynujące dla mnie było odkrycie zmian w rozmiarach ubrań w Stanach. W ciągu ostatnich 10 lat ubrania lekko się zwiększyły przy czym numeracja (rozmiar) pozostała taka sama. Np. koszulka rozmiaru L kupiona w 1996 r już w 2005 r swoją wielkością odpowiadała rozmiarowi S. Nie wiem, czy udało mi się to opisać w sposób logiczny?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
M.a z nasz takie powiedzenie wsrod grubasow,kochanego ciala nigdy za duzo???Fajnie,ze oni potrafia jeszcze zartowac,bo jak takiego grubego obserfuje podczas pracy to takie slyszy sie rozmowy,uff, jak goraco,puff,jak goraco,pot cieknie ciurkiem,ah, jakie mam bolesci krzyza,no musze zrobic przerwe,no to kawka czy papieroski,zjem tel ody,te ciastko tez ,doloze kanapke jedna? i poprawie kola,przeciez mnie juz nic nie zaszkodzi.A tak wogole to grubas mowi :skad ta otylosc ,przeciez ja nic nie jadlem przez caly dzien. Co do ubrań, to fascynujące dla mnie było odkrycie zmian w rozmiarach ubrań w Stanach. To fenomen nie tylko w Stanach.Spoleczenstwo rozrasta sie w szerz i w zwyz,dawniejsze oznakowania juz sa nieaktualne.Zeby klientkom sie przymilic,zeby czuly powabnie i sexi, nie odstraszac ich przed zakupem,numeracja danego produktu zostaje zafalszowana.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomkiewicz
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Ewa
Go
|
Super, bo niektórzy myslą, ze ludzie o przecietnych rozmiarach 38-42 są duzymi lalkami nie z tego świata. Jeszcze trochę, a na ulicę będą mogli wychodzić tylko ci co mają rozmiary modelek, a pozostali dadzą się chirurgom plastycznym poszatkować na ćwiartki, żeby do nich sie upodobnić. Pigmeje będą obowiazkowo chodzili na rozciąganie i wybielanie, Eskimosi i Japończycy na prostowanie oczu. Stworzy się jedną doskonałą rasę i bez dyskusji. A potem to juz pozostanie tylko klonowanie wzorca.
A najgorsze, że sami bedą płacić bajonskie sumy i stać w długich kolejkach żeby ich znormalizować. Czego to nie zrobi propaganda?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Hana
Go
|
zarzuty może usłyszeć prawie 300 osób 2007-04-09 19:48 Aktualizacja: 2007-04-09 19:53 Superafera w służbie zdrowia?
Tak wielkiej afery w polskiej służbie zdrowia jeszcze nie było. Już wkrótce zarzuty może usłyszeć prawie 300 osób, w tym urzędnicy resortu zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia - dowiedział się tygodnik "Wprost". Chodziło m.in. o ustawianie fikcyjnych przetargów.
Medyczna afera-gigant miała zacząć się w szpitalu w Radomiu. Zarzuty obejmują m.in. umieszczanie za łapówkę produktów na listach leków refundowanych, ustawianie przetargów, wypłacanie pieniędzy na podstawie fikcyjnych umów o dzieło, czy finansowanie lekarzom zagranicznych wycieczek w zamian za wypisywanie odpowiednich leków - donosi tygodnik.
"Obecnie aferę rozpracowują radomska policja i prokuratura, ale w najbliższych dniach zostanie powołana międzywojewódzka grupa dochodzeniowo-śledcza" - powiedział "Wprost" komendant główny policji Konrad Kornatowski. W tej sprawie podejrzanych jest na razie 19 osób, z czego dziewięć przebywa w areszcie.
Podejrzanym zabezpieczono majątek - około miliona złotych - na poczet przyszłych kar. Według "Wprost", na celowniku śledczych jest w sumie prawie trzysta osób związanych ze służbą zdrowia.
Prokuratorzy i policjanci dysponują według tygodnika dowodami na to, że w nielegalnym procederze brali udział wysocy urzędnicy NFZ i Ministerstwa Zdrowia oraz członkowie zarządów dwóch dużych międzynarodowych firm - jedna produkuje leki, a druga wyroby medyczne. W zamian za łapówki urzędnicy resortu zdrowia i NFZ zobowiązywali się też lobbować na rzecz konkretnego koncernu i umieszczać jego produkty na liście leków refundowanych.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|