Użytkownik "Tomasz" <
tomasz_tomasz1@wp.pl> napisał na grupie pl.misc.dieta w wiadomości
news:el6b8d$7lh$
1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Arek" <
arek_1717@wp.pl> napisał
>> Polecam ciekawy artykul w grudniowym wydaniu Wiedzy i Zycia.
>> W ponizszym linku jest tylko fragment, calosc jest w wydaniu papierowym.
>>
>>
http://www.wiz.pl/index.php?id=1>>
> Gdyby Krystyna przeczytala ten artykul z pewnoscia napisalaby :
> "znowu dr Kwaśniewski ma rację"
Oczywiście, że J.K. znowu ma rację...
(przeczytałam cały artykuł w wersji papierowej)
Odniosę się do niektórych wniosków i ocen wspólnych i rozbieżnych.
W artykule
http://www.wiz.pl/index.php?id=1 Małgorzata T.Załoga napisała:
>
Zdrowo i po polsku / Małgorzata T. Załoga
> Zdrowe, pełnowartościowe pożywienie nie musi drenować nam kieszeni ani przyprawiać o
> zgagę. Świadomy konsument docenia wartość produktów, które od wieków goszczą na naszych
> stołach.
Otóż to. J.Kwaśniewski też mi to uświadomił, i o tym m.in. pisałam też w I-necie
np.
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=151&w=27250116&a=27270723> Eksperci podkreślają od dawna, że prawidłowa dieta jest tańsza od garści pastylek,
> które musielibyśmy łykać, by zapewnić naszemu organizmowi homeostazę. Tyle że poglądy
> na to, co jest prawidłową dietą, zmieniają się niemal w takim tempie, jak zawartość
> naszych lodówek.
Dokładnie tak jest.
> Kiedyś odsądzano od czci i wiary jaja z powodu wysokiej zawartości cholesterolu w
> żółtkach. Dziś badacze twierdzą, że można je jeść, byle z umiarem, ponieważ i tak 3/4
> cholesterolu, który krąży w naszych żyłach, powstaje w wątrobie, a ten zjadany z
> pożywieniem stanowi jedynie niewielki dodatek. Co więcej, w kilku próbach klinicznych
> wykazano, że wątroba dostosowuje swoją produkcję do tego, co zjadamy. Ograniczenie
> cholesterolu w jadłospisie może zatem co najwyżej zmusić ją do cięższej pracy.
No proszę...
> Podobnie było z tłuszczami zwierzęcymi, które przed laty chciano wyrugować z diety
> jako źródło zbyt wielu kalorii, a przede wszystkim powodującego miażdżycę cholesterolu,
> co za tym idzie - jako przyczyniające się do zawałów serca czy udarów mózgu.
> Tymczasem z niedawnych badań na małpach wynika, że najniebezpieczniejsze dla
> naszego zdrowia są tłuszcze roślinne - utwardzone tak, by przypominały wyglądem masło.
> Podczas utwardzania powstają bowiem tzw. izomery trans kwasów tłuszczowych, które,
> jak się okazuje, szybciej prowadzą do miażdżycy naczyń i o 30% bardziej przyczyniają
> się do otyłości niż nasycone kwasy tłuszczowe obecne np. w słoninie i smalcu.
> Jeśli zaś chodzi o źródła kalorii, to zwolennicy diety opartej na węglowodanach
> (złożonych) do dziś spierają się o jej wyższość zdrowotną z wyznawcami diety
> białkowo-tłuszczowej. Ci pierwsi argumentują, że węglowodany są najmniej "gęstą
> kalorycznie" grupą pokarmów, a ponadto jedzone w najbardziej zalecanej postaci warzyw
> i owoców zawierają mnóstwo witamin i mikroelementów. Ci drudzy twierdzą jednak, że
> ograniczanie białka i tłuszczu w diecie sprawia, że bardziej chce nam się jeść,
Pani dr chyba czyta nasze opty-dyskusje...
> a wtedy sięgamy nie po zdrowe marchewki, lecz po bułki i ciastka. Przetworzone
> cukry zaś to najpotężniejszy stymulator wydzielania insuliny. Posiłek węglowodanowy
> syci więc na krótko, a po nim jeszcze bardziej chce się jeść, co sprzyja otyłości i
> cukrzycy.
Tak jest. W dodatku cała podstawa i trzon piramidy żywienia - to WĘGLOWODANY tyle, że
pod różną postacią. Oczy tego nie zauważają, ale układ pokarmowy - TAK. I adekwatnie
reaguje.
> Pomarańcza czy kiszony ogórek
Dla opty - wiadomo.
> Obecnie triumfy święci dieta śródziemnomorska z mnóstwem sałaty, pomidorów, cukinii
> i innych warzyw, a także cytrusów i wina. Zaobserwowano bowiem, że w krajach, gdzie od
> wieków stosuje się taką dietę, zapadalność na choroby układu krążenia jest stosunkowo
> niska i rzadsze są problemy z nadwagą.
To też wygląda na mit. Ostatnie badania nt. otyłości u Europejczyków wykazały,
że Grecy i Maltańczycy należą do najcięższych (???)
http://serwisy.gazeta.pl/zdrowie/1,51186,3739750.html> W wielu krajach eksperci od żywienia coraz częściej postulują, by to, co jemy, było
> przede wszystkim urozmaicone i dopasowane do miejsca, w którym żyjemy. Większość
> mieszkańców naszego globu musi się przecież, choćby ze względów ekonomicznych,
> zadowalać tym, co wyhoduje koło domu. Trudno namawiać ich, by za duże pieniądze
> (których nie mają) sprowadzali żywność z obcych krajów.
Dokładnie. Polecam analizę z ekonomicznego punktu widzenia w rozdz. 37. "Jaką żywność
produkować, a jakiej nie?" w książce dr. Kwaśniewskiego "Tłuste życie".
> Czy jednak oznacza to, że ryzykują zdrowie? Czy do zdrowego odżywiania potrzebna
> nam oliwa, bakłażany i cytrusy?
Oczywiście, że one nie są gwarantem naszego zdrowia. Po prostu kraje, z których się te
produkty sprowadza doskonale potrafią prowadzić marketing, a my jak zawsze jesteśmy
ślepo zapatrzeni na zagranicę...
> A może wystarczy swojski ziemniak, pietruszka i smalec?
Nasza polska kuchnia zawiera bardzo różnorodne produkty roślinne i odzwierzęce.
I doprawdy czas najwyższy abyśmy jako Europejczycy zadbali o JAKOŚĆ naszej smacznej
kuchni, bez nieuzasadnionego wstydu.
Bo jeśli już się mamy wstydzić przed innymi krajami, to znalazłoby się wiele
sensowniejszych powodów niż nasza polska kuchnia i polskie wyroby wg starych receptur.
Czas najwyższy abyśmy zaczęli promować nasze rodzime jedzonko, zamiast snobistycznie
kreować się na snaffcę i konesera światowych wiktuałów kulinarnych...(ostatnio w TV
jest sporo takich bufoniastych popisów), które zresztą nijak nie przekładają się na
potrzebną dla organizmu wartość i jakość... ale za to świetnie napędzają gospodarkę
krajów, które je produkują.
> Zwolennicy diety wege powinni pamiętać, że w krajach, gdzie jest ona popularna, np.
> w Azji, zapotrzebowanie na wapń jest ok. 30% mniejsze (ze względu na lepsze
> nasłonecznienie przeciętnemu mieszkańcowi tamtych rejonów wystarcza 600 mg dziennie,
> bo wytwarza on w skórze więcej witaminy D, która zwiększa przyswajalność zjadanego
> wapnia nawet o 30%), dlatego łatwiej je zaspokoić, jedzac ziarna zbóż (w tym wyjątkowo
> bogatego w wapń sezamu, który u nas nie rośnie).
Właśnie. Nareszcie zaczyna się mówić o problemie PRZYSWAJALNOŚCI, a nie tylko o podaży...
A nawet zaczyna się zwracać uwagę na stosunek jednego składnika do drugiego w produkcie.
O zółtych serach:
> To prawdziwa "bomba wapniowa". Dzienna porcję, 800-1000 mg zapewnia już nieco ponad
> 10 dkg smakowitego ementalera czy goudy. To tyle ile ponad 1 kg twarogu, 6 kg chleba,
> 20 kg piersi z kurczaka albo... skrzynka jabłek.
To budujące, że zaczyna się zwracać uwagę na JAKOŚĆ zjadanego produktu a nie tylko
ILOŚĆ (hasło: "DUŻO warzyw i owoców"). Właśnie tak samo kiedyś zaczął porównywać
produkty ze sobą dr. Kwaśniewski...
> Dzięki korzystnemu stosunkowi wapnia do białka (wskaźnik wapniowy > 35) i fosforu do
> wapnia (1:1,2) zółte sery gwarantuja wysoką biodostępność wapnia i dobrą mineralizację
> kości.
No właśnie. Nie wystarczy patrzeć tylko na ilość np. wapnia w produkcie
I tak jest ze wszystkimi innymi składnikami i ich wzajemną proporcją i ilością.
> Dzisiejsze owoce i warzywa są o wiele mniej bogate w witaminy.
A jednak... Tak myślałam.
dr hab. Mirosław Słowiński z Zakł. Technologii Mięsa:
> W tradycyjnie uznawanej za tłustą wieprzowinie ilość tłuszczu tzw. konstytucyjnego,
> czyli ukrytego wewnątrz, wcale nie jest taka wysoka - wynosi 2-3%. Dla porównania
> drobiowa "szynka" ma ok. 1%. Prawdziwym źródłem tłuszczu dla współczesnych mięsożerców
> są wędliny.
Szkoda, że dr M.S. nie wspomniał o o wiele gorszej właściwości wędlin niż tłuszcz - są
nieznośnie S Ł O N E.
> Trzeba powiedzieć, że gust konsumentów w ostatnich latach bardzo się zmienił. Chcą
> wędlin różowych, wilgotnych i nietłustych (przynajmniej z wyglądu).
A KTO kształtuje taki trend (i gust) społeczny??? DIETETYCY WŁAŚNIE.
Zalecają tylko chude wędliny i mięso (czyt. różowiutkie, znaczy: bez "szkodliwego"
tłuszczyku), wilgotne (znaczy: świeżutkie, stare przecież by wyschło
).
Konsument myśli schematycznie: różowe=chude, mimo że parówka temu przeczy... :[
> Co się tyczy tłuszczów, to czas obalić mit, ze wszystkie tłuszcze zwierzęce są złe,
> a wszystkie roślinne dobre - mówi dr Pluta. - Ostatnio coraz częściej...np. do wyrobów
> piekarskich, cukierniczych [...] dodaje się stały niczym smalec tłuszcz palmowy lub
> kokosowy > (tylko nazywany olejem). Tłuszcze te zawierają bardzo mało [...] NNKT
> (tłuszcz
> palmowy 3-10%, kokosowy tylko 2%), natomiast są tanie.
[...]
> Z kolei przez lata odsądzany od czci i wiary smalec (zwłaszcza ten domowy, miękki i
> topiony ze skwarkami) okazuje się lepszym źródłem NNKT niż powszechnie uznawana za
> najlepszy tłuszcz oliwa z oliwek. W smalcu NNKT jest 10%, podczas gdy w oliwie... 8,5%.
A nie mówiłam?...
Pan dr Pluta chyba też czyta naszą grupę dyskusyjną...
> Masło jest pod tym względem mniej wartosciowe. Ma tylko ok. 4% NNKT. Masło i mięso są
> za to dobrym źródłem sprzężonych kw. linolowych (CLA), które niszczą wolne rodniki,
> a wg niektórych danych wspomagają też odchudzanie, usprawniając przemiany tłuszczowe.
> Kw. linolowy wyst. głównie w maśle, wołowym mięsie, serach i prod. mlecznych [...].
> Co ciekawe, gotowanie lub pieczenie mięsa (a także podgrzewanie mleka [...]) zwiększa
> jego stężenie. Dlatego wołowina z grilla ma nawet 5-krotnie więcej sprzężonego kw.
> linolowego niż surowa (zawierająca go 306 mg/1 g tłuszczu). Roslinne tłuszcze
> utwardzane (margaryny) tych kwasów nie zawierają wcale; chyba ze są w nie sztucznie
> wzbogacane. O wiele taniej wychodzi zatem uzupełniać CLA w organizmie kanapką z masłem
> czy stekiem z grilla niż chodzić do apteki po specjalne tabletki.
No proszę... jakże to brzmi "po kwaśniewsku"...
> Zdrowy śledzik
> Tradycyjne polskie potrawy to również wszelkie ryby, źródło niezwykle cennych ze
> zdrowotnego punktu widzenia kw. omega-3. [...]
Jakbym czytała książkę: "Dieta optymalna - dieta idealna"...
> A co z witaminami? Powszechna opinia, że śródziemnomorska dieta z jej obfitością
> warzyw jest w nie najbogatsza. Okazuje się jednak, że w naszym klimacie można
> dostarczać sobie witamin nie nadwerężając portfela. [...] Dla Polaków najważniejszym
> źródłem wit. C nie są wcale cytrusy ani nawet [...] zielona pietruszka [...]
> ale swojskie ziemniaki. Wg szacunków IŻŻ dają nam one rocznie 40% wit. C w pożywieniu,
> podczas gdy owoce - 32%, a warzywa - 28%, i to mimo że podczas gotowania tracimy jej
> nawet 75%. Nie do przecenienia są też kiszonki. Kapusta i ogórki są jesienia i zimą
> dobrym i tanim źródłem nie tylko wit. C, ale takze tych z grupy B. A dzięki
> specyficznemu białemu nalotowi pojawiajacemu się na ich powierzchni - także
> dobroczynnych probiotycznych bakterii regulujących pracę naszych jelit.
...I o wieeele tańszych niż w codziennie kupowanym Actimelu.
> Cebula i czosnek dostarczają [...] związków bakteriobójczych
[...] Można zatem całkiem zdrowo przeżyć zimę bez uciekania się do obcych geograficznie
> nowinek.[...]
> Jedzmy je [warzywa] na zdrowie, ale wtedy, kiedy są najbardziej wartościowe, czyli
> kiedy jest na nie sezon. Zimą spokojnie możemy je zamienić na porcję surówki
> z kiszonej kapusty z dodatkiem marchewki. A obok na talerzu może nawet znaleźć się
> schabowy (choć najlepiej w panierce z migdałów lub ziaren sezamu).
Dobre jedzonko nigdy nie jest złe... ;P
Krystyna