Autor
|
Wtek: Psyche(emocje) a ciało. (Przeczytany 235057 razy)
|
Edyta
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Zastanów się Grizzly dlaczego Bea,zapytała Ciebie ,czy masz dzieci? Może chciała wiedzieć,czy wiesz o czym mówisz? Może chciała wiedzieć ,czy Twoje słowa nie "zioną pustką" ? Widzisz ,z tego wynika,że jednak najpierw trzeba miec te dzieci,żeby cokolwiek o ich wychowaniu mówić.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
...ale widze,że zapanowała "cichość barana"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
bea561
Go
|
Tak dla rozładowania napięcia. Przypomniała mi się pewna sytuacja sprzed lat, gdy na "spotkaniu opłatkowym" młody ksiądz opowiadał, że w seminarium mają zajęcia jak radzić małżonkom w problemach małżeńskich. Stwierdziłam wówczas, że tego tematu nie da się rozpracować tak na sucho, że trzeba mieć jednak jakieś doświadczenie w tym względzie. Podobnie ma się sprawa z wychowywaniem dzieci.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Bea.No pewnie,ze się nie da tak na sucho. To tak jakbym ja uczyła kogoś grać na skrzypcach,a nie mam o tym bladego pojęcia-wiem tylko jak wygladają i jakie mają brzmienie i nic ponad to . Nawet by mi nie przyszło do głowy kogoś uczyć,bo tylko bym się osmieszyła ,no chyba,że wstydu bym nie miała,to tak-uczyła bym...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
co ty za bajdy brunatne opowiadasz geny, genami, a czynniki środowiskowe ?????????? gumowy młotek by ci się przydał z jednakowych genów nie wychodzą jednakowe osobniki
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
co ty za bajdy brunatne opowiadasz geny, genami, a czynniki środowiskowe ?????????? gumowy młotek by ci się przydał z jednakowych genów nie wychodzą jednakowe osobniki Jak nie, a komunisci na swiecie i rodziny "utrwalaczy wladzy ludowej" w PRL. Ali chyba nie kwestionujesz faktu, ze nie wszyscy maja "rowne zoladki" Zreszta jak zwal tak zwal, zawsze byla jest i bedzie "ELITA" i "lud pracujacy miast i wsi"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kodar
Go
|
Fajnie Cie widzeć grizzly na forum Ja mam nadzieję,że mnie ktoś wreszcie oświeci w sprawie tych klepsów . Skoro rodzice ich nie dają,sami się nie kłócą (dziecko nie widzi przemocy w rodzinie),to skąd u licha u małego "człeka" tyle agresji??? Zastanówmy się ,czy to "klaps" to powoduje i tylko on???Bo ja odnoszę wrażenie,że tu umyslnie uwagę zwracają na tego nieszczęsnego klapsa ,a tym samym odwracają uwagę ,na rzeczy bardzo istotne ,ale społeczeństwo ich nie widzi ,a "otępiałe mamusie" już nie wiedzą co mają robić ze swoimi rozwydrzonymi dzieciątkami Nie chodzi o to, że to klaps powoduje agresję. Ale o to, że nie może być stosowany jako środek wychowawczy. A skąd tyle agresji wśród obecnej młodzieży? Problem nie leży w dzieciach, ale w ich rodzicach. Kiedy do mnie do gabinetu wchodzi matka z dzieckiem, obserwując zachowanie mamy mogę przewidzieć zachowanie dziecka. Najczęściej problemy z dzieckiem są wtedy, kiedy rodzicew nie umieją słuchać dzieci i nie umieją do nich mówić. (Jest taka seria książek ( nie pamiętam autorów) "Jak mówić, aby dzieci nas słuchały, jak słuchać aby dzieci do nas mówiły", "Zniewoleni rodzice, zniewolone dzieci". ) Wtedy dziecko swoją agresją próbuje wywrzeć presję na otoczenie, najpierw w domu, później w szkole. Padało tu chyba takie "hasło",żeby nie dawać dzieciom klapsów,bo czy my sami chcielibyśmy aby nas "klapsowano"? Jak to nie dostajemy "klapsów"?Owszem dostajemy, człowiek dorosły też popełnia błędy,tylko w odróżnieniu od dzieci nie dostajemy klapsów w tyłek dosłownie,ale dostajemy je od "życia"-
Cóż za durnowate porównanie Klapsami nie przygotujemy dziecka do radzenia sobie w życiu! Nauczymy je tylko, że jedyny argumentem jest ...przemoc( bicie). Stawiajmy dziecku zadania, ale do wykonania, wspierajmy je, nie bądźmy nadopiekuńczy. Nauczmy je wiary w siebie.To będzie odpowiednia nauka. Nie tylko wiary ale rowniez przezywania wlasnych emocji, oraz skad sie wziely i ze maja zwiazek tylko z terazniejszoscia i,ze rodzice kochaja dziecko miloscia bezwarunkowa,ze dziecko zawsze moze na nich polegac,w kazdej sytuacji,bez wzgledu na okolicznosci.Wzmacniac jego wiare w siebie,zachecajacymi slowami,ze to co robi jest madre,piekne i wartosciowe. A autorami ksiazek ,o ktorych wspominalas sa panie A.Faber i E.Mazlish.Ich autorstwa to jeszcze "Rodzenstwo bez rywalizacji","Wyzwoleni rodzice,wyzwolone dzieci","Jak mowic,zeby dzieci sie uczyly"
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
bea561
Go
|
A autorami ksiazek ,o ktorych wspominalas sa panie A.Faber i E.Mazlish.Ich autorstwa to jeszcze "Rodzenstwo bez rywalizacji","Wyzwoleni rodzice,wyzwolone dzieci","Jak mowic,zeby dzieci sie uczyly" Dzięki, Kodar, za podanie autorów i prawidłowych tytułów książek. Czytałam je dość dawno (ok. 10 lat temu), kiedy moi chłopcy chodzili jeszcze do podstawówki. Pamiętam, że byłam wtedy z nimi na wakacjach nad morzem, wiecznie się ze soba kłócili , a ja byłam już tym zmęczona. Po lekturze w/w pozycji i wporwadzeniu zawartych w nich wskazówek w życie poczułam spokój i zadowolenie. Okazało się też, że sposób rozmowy ( mówienia i słuchania) sprawdza sie także w kontaktach z innymi dorosłymi, nie tylko z własnymi dziećmi.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
Jest jeszcze "Inteligencja społeczna" Daniela Golemana, moim zdaniem najlepsza książka tego autora. Poprzednie czytałam, oczywiście.
Ciekawa sprawa, że nie tylko można mieć lepsze relacje z innymi, ale również z samą/ym sobą.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rudka
Go
|
miliony bitów tutaj o wychowaniu -drugie tyle mądych książek Psu na bude te wywody -bo dzieci ,młodziez -durnieje z dobrobytu . w tyłkach im sie przewraca a wychowawcy ,rodzice załamują ręce ,wciskają choroby nadpobudliwości .IM po prostu brakuje fizycznej pracy ,obowiązków - boisk sportowych . Za dużo certolenia sie z gówniarzami a strzelić az dupa ognia odda to tak dla zdrowia i lepszego krążenia . jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jestem przeciwko biciu, a zwłaszcza rodziców przez dzieci . Im więcej psychologii tym więcej psycholi.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
O współczesnym dobrobycie można w nieskończoność, tu coś na próbę - http://portalwiedzy.onet….czasopisma.html : 2007-12-15 Marek Łuszczyna Opowieść z widmowego miasta Pusto u nas, coraz straszniej. Jak ktoś dłużej z młodych zostanie w Siemiatyczach, to wpada w nieróbstwo i alkohol przez te przysyłane pieniądze. Lepiej, żeby ich nie było, a rodziny razem żyły. Nierozbite. No bo ile można mieć, na Boga, minimalnie lat, żeby z pełną odpowiedzialnością poprowadzić dom? Piętnaście, czternaście? Milena Siedemnastolatka, ale wygląda poważniej. Opowie mi o niej Dorota, jej koleżanka. Usłyszę także o rodzeństwie Mileny i pretensji do świata, że doba ma zaledwie 24 godziny. U Mileny podobno uderza twarz zastygła w kamień i patrzenie spode łba. Bo dojrzałość powinna docierać do człowieka w odpowiednim tempie. Jeśli przychodzi za szybko, to łamie, krzywdzi, czasem deprawuje. – Możesz sobie choćby przypomnieć zdjęcia z Word Press Foto, na których mali chłopcy wymachują kałachami – mówi Dorota. – No nie, to chyba jednak trochę co innego. Przesada – odpowiadam. Przesada? Siemiatycze – Bruksela – Siemiatycze W każdym tygodniu pomiędzy Brukselą a Siemiatyczami kursują dwa pełne autokary dużych korporacji przewozowych. Dodatkowo, niemal codziennie, do stolicy Belgii odjeżdża kilka busów mniejszych firm. Z Belgii do Siemiatycz – to samo, tyle że znacznie mniej podróżujących pasażerów w środku. To nawet zabawnie wygląda na eleganckich, wykonanych z dbałością o szczegóły stronach internetowych przewoźników: Bruksela – Warszawa, Bruksela – Berlin, Bruksela – Amsterdam, Bruksela – Siemiatycze. Tzw. wschodnia ściana Polski, 15 000 mieszkańców. Najpopularniejsza konotacja przeciętnego Polaka z Siemiatyczami, to, poza stałym łączem zarobkowym z Brukselą, pożar cerkwi w latach 70. – Ludzie z Siemiatycz będą wyjeżdżać – mówi Dorota, nie wymyśliwszy, z czym jeszcze można to miasto skojarzyć. – To teraz puste miejsce. Czasem wydaje mi się, że niemal wymarłe. Starzy w Belgii, dzieciaki w Warszawie na studiach. A jeśli są młodsze i chcą zostać? To pod nadmiarem przejętych obowiązków w tym coraz bardziej opustoszałym miasteczku wariują. Paweł Czternaście lat i dokładnie na tyle wygląda. Najtrudniej było mu zrezygnować z pasji, bo ze szkoły – wiadomo, nie mógł (w przeciwieństwie do Mileny). Pawła pasją było chodzenie na podsiemiatyckie wzgórza i patrzenie na przelatujące nisko samoloty. Urzekał go ten huk i widok samolotu na wyciągnięcie ręki. Teraz jest w stanie wymienić wszystkie sklepy oraz punkty usługowe w mieście. On z sugestią Doroty o niszczącej odpowiedzialności by się nie zgodził. A już na pewno nie z dramatycznym porównaniem do chłopca z karabinem. Czasem po prostu życie zmusza. I koniec. Początek Z tą Brukselą to nikt nie wie, jak się naprawdę zaczęło, dlaczego łomżanie jeździli na saksy do Chicago, pozostała część Polski na Wyspy Brytyjskie, a siemiatyczanie do stolicy Belgii. Tak konsekwentnie, że aż dorobili się własnych połączeń obsługiwanych przez gigantów rynku komunikacyjnego. – Legenda głosi, że ktoś kiedyś pojechał z naszego małego miasta akurat tam, przypadkiem, bo wybierał się do USA, ale nie dostał wizy – mówi Dorota. – Poszczęściło mu się, dostał lukratywną pracę. Potem ściągnął kogoś z rodziny, ten z kolei znajomego i dalej poszło. Siemiatycze to mała miejscowość, tamci wydeptali ścieżki zarobkowe w Brukseli i teraz wszyscy nimi chodzą. Paulinka Czasem budzi się w nocy, idzie do kuchni i zjada wszystko, co jest w lodówce. Sporo przytyła. Ale za dnia trzyma się twardo, nie narzeka, przytula Karola i Beatkę, kiedy zaczynają płakać nagle, pozornie bez powodu. Ma jedenaście lat i zadaje pytania w stylu: czy to naturalne, że my jesteśmy tu i musimy zajmować się całym domem? Albo: czy te przysyłane pieniądze usprawiedliwiają rodziców? Paulince ciężko tylko uspokoić Milenę, kiedy ta z całej siły trzaska drzwiczkami od kuchennej szafki (nowiutkiej, z Ikei w Białymstoku). Podchodzi i bum, pozornie bez powodu. Powód – Halo, czy to Urząd Pracy w Siemiatyczach? – W sprawie administracyjnej? – Nie, chciałbym spytać, czy jest możliwość podjęcia pracy? – W Siemiatyczach? – Tak. – Ale w jakim charakterze? – Mógłbym pracować w urzędzie albo banku. Szczerze: chodzi mi w zasadzie o jakąkolwiek posadę. – Proszę pana, u nas jest kilkanaście procent bezrobocia, a pan chce pracę na telefon dostać? Proszę przyjść, zgłosić sytuację bezrobocia. Dorota: – Brak pracy rozbił już niejedną rodzinę, prawie każdemu w naszym mieście ktoś wyjechał na saksy do Brukseli. Wyjeżdżają głównie ojcowie rodzin, zostawiając wszystko na głowie swoich żon. Czasem na wyjazd decydują się matki. Siemiatycze wyglądają trochę tak, jakby przed chwilą skończyła się wojna. W każdym domu kogoś brak. A jeśli brak obydwojga rodziców, bo i tak bywa, to pieniądze zarobione w tej Brukseli w życiu nie zrekompensują utraconego wychowania. No i cały dom ląduje na głowie młodego człowieka. Karol i Beatka Więc bywa tak, że czasem płaczą bez powodu i Paulinka ich przytula. Mają najmniej obowiązków i najwięcej przywilejów, bo są najmłodsi. Ona ma osiem lat, on dziesięć. Niewiele ląduje na ich głowie, bo Milena, Paweł i Paulina chyba intuicyjnie wiedzą, że Karol i Beatka najbardziej cierpią. Razem z psychologiem dziecięcym, Agatą Cieślak, usiłuję ustalić, jak można odczuwać taki ból. – Głównie przez nasilenie się somatycznych stanów nerwicowych. Sytuacja, o której mówimy, czyli brak bezpośredniego kontaktu z rodzicami bez konkretnego powodu, wywołuje silny stres. U dzieci pojawiają się na tym tle bóle, spada odporność organizmu, zwiększa się skłonność do depresji. Mało świadomy samego siebie młody człowiek nie wie, co nim targa, dlaczego ciągle boli go brzuch albo głowa. Może to wywołać opuszczenie się w nauce, a więc dodatkowe nerwy. A to młody organizm głośno krzyczy: to ponad moje siły. Dorosłość ponad siły Siedemnastoletnia Milena została sama ze swoim rodzeństwem: Paulinką, Pawłem, Karolem i Beatką. Wszystko dlatego, że ich rodzicom się poszczęściło. Ojciec dostał pracę w urzędzie, matka dwie brukselskie przecznice dalej w zakładzie fryzjerskim. Od momentu utraty pracy w siemiatyckich zakładach przemysłowych, rodzice ledwo łączyli koniec z końcem. Teraz finansowo jest świetnie, można odetchnąć. Do obowiązków Mileny zaczęło należeć: dołożenie starań, żeby każde z rodzeństwa wstało o odpowiedniej godzinie i zdążyło do szkoły, posprzątanie domu po śniadaniu, zrobienie opłat z pieniędzy przysłanych przez rodziców (2000 euro miesięcznie), gigantyczne zakupy dla całej szóstki. Sporządzenie z nich obiadu dla wracających o różnych porach maluchów. Coraz rzadziej pojawiała się w szkole. Nauczyciele rozumieli jej sytuację, ale rozkładali ręce, mieli nad sobą kuratorium. I za to, że Siemiatycze to miasto dysfunkcyjnych rodzin, nikt nikomu promocji do następnej klasy nie da. Przechodząc przyspieszony kurs dorosłości, Milena zaczęła przesuwać niektóre obowiązki na młodsze rodzeństwo. Najbardziej odpowiedzialny czternastoletni Paweł miał robić zakupy, płacić rachunki i doglądać, czy pozostałej czwórce niczego nie brakuje. Rodzina postawiona w takiej sytuacji zaczęła się organizować po swojemu. Młodzi, przejmując obowiązki rodziców, zyskiwali do ich nieobecności coraz większy dystans. Po pół roku (w tym czasie tylko mama wpadła na tydzień) wszystko funkcjonowało bez zarzutu. Każdy znał swoje obowiązki. Wszystko było określone w dokładnym planie. Plan Milena: budzi wszystkich, wraca z zakupami, które rozkłada na stole, Paweł bierze od niej pieniądze, żeby zaraz po szkole iść na pocztę i załatwić sprawy, za które jest odpowiedzialny. Jedenastoletnia Paulinka, dziesięcioletni Karol i ośmioletnia Beata robią sobie z tego, co leży na stole, śniadanie i kanapki do szkoły. Kiedy z niej wrócą, szybko odrobią lekcję i zabiorą się do sprzątania mieszkania. Paulinka odkurzy, wytrze kurze na najwyższych półkach. Karol– łazienka i wszystkie podłogi. Beata – tylko swój pokój. System nie zawodzi, rodzina sobie radzi, pieniądze na koncie są punktualnie, kartki i listy z ucałowaniami i najczulszymi przytulasami lądują w skrzynce co tydzień. Nawet są zasady, kto kogo przytula: Paulinka Karola i Beatę, Paweł czasem próbuje Milenę (jak już tak trzaska, że mało szafki nie rozwali). Wytworzyły się rytuały: wspólne wieczorne mycie zębów. Wspólne siedzenie na kanapie podczas wieczornego filmu. W niedzielę spacer po wzgórzach, bo wszyscy uważają, że to fajnie, jak samolot przelatuje tuż nad głową. Dziwny to rodzaj cierpienia samotności. Niewielu go zaznało, bo rodzice przecież są, kochają, ciężko pracują, żeby dzieci mogły żyć godnie. I wrócą. – Kiedy? – pyta ośmioletnia Beatka. – Wkrótce – odpowiada Milena. Pewnym głosem, uważając, by się przypadkiem nie łamał. Laptop pod choinkę Przypadek Mileny to szczęśliwy wyjątek, można powiedzieć ewenement. W efekcie rozluźnienia więzi rodzinnych młodzi, pozbawieni opieki siemiatyczanie całkowicie się gubią. Tak jak Mariusz, który mając na głowie cały dom, zaczął pieniądze przysyłane przez rodziców (1000 euro miesięcznie) inwestować według własnego uznania, głównie w białostockim kasynie. Dziesięcioletni Jakub mieszkający dwa domy dalej po prostu przestał chodzić do szkoły, piętnastoletnia Ania, której rodzice dostali wspaniałą pracę w brukselskim ratuszu, zaszła w ciążę podczas jednej z pierwszych swoich owulacji. – Ile można mieć lat, żeby prowadzić dom? – pyta Dorota i wcale nie jest to pytanie retoryczne. – Tak minimalnie, jak ci się wydaje? Piętnaście, czternaście, trzynaście? Rodzice wracają od święta jak marynarze po półrocznym rejsie. Co im można życzyć na przykład przy wigilijnym stole, odpakowując w prezencie– powiedzmy – superlaptopa? – Może trzeba powiedzieć wprost: to wszystko nie jest go warte – proponuję. – Ale to jest warte, bo nie ma alternatywy, dzwoniłeś do Urzędu Pracy, więc wiesz. Coś ci opowiem. Moja matka pracowała w Brukseli. Raz zaczepił ją kolega, Belg, który Polaków znał ze dwustu. Wszyscy byli od nas. Mówi: „Przeczytałem w internecie o Siemiatyczach, obejrzałem zdjęcia. Małe to miasto, kameralną macie stolicę waszego wielkiego kraju”. Myślisz, że go poprawiła? – Bo byłby wstyd, że to miasto rozbitych rodzin? – Byłby.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Teresa Stachurska
Go
|
miliony bitów tutaj o wychowaniu -drugie tyle mądych książek Psu na bude te wywody -bo dzieci ,młodziez -durnieje z dobrobytu . w tyłkach im sie przewraca a wychowawcy ,rodzice załamują ręce ,wciskają choroby nadpobudliwości .IM po prostu brakuje fizycznej pracy ,obowiązków - boisk sportowych . Za dużo certolenia sie z gówniarzami a strzelić az dupa ognia odda to tak dla zdrowia i lepszego krążenia . jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jestem przeciwko biciu, a zwłaszcza rodziców przez dzieci . Im więcej psychologii tym więcej psycholi.
Napiszę coś przykrego, nie ma wyjścia. Jak wiadomo z daltonistą o odcieniach różu się nie porozmawia. Można sprawne widzenie ODZYSKAĆ i warto sprawdzić jak się może czuć człowiek gdy zmiany doświadczy. Kilka metamorfoz już obejrzałam, przecież nie koniec na tym. Jeszcze parę osób z pewnością zrobi użytek z umiejętności czytania... To beznadziejna improwizacja w wychowywaniu dzieci przydaje "psycholi", a dziedzina ta jest niemniej zaniedbana niż wiedza o sensownym odżywianiu, za to tak samo na własne życzenie. Łatwo sprawdzić.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
miliony bitów tutaj o wychowaniu -drugie tyle mądych książek Psu na bude te wywody -bo dzieci ,młodziez -durnieje z dobrobytu . w tyłkach im sie przewraca a wychowawcy ,rodzice załamują ręce ,wciskają choroby nadpobudliwości .IM po prostu brakuje fizycznej pracy ,obowiązków - boisk sportowych . Za dużo certolenia sie z gówniarzami a strzelić az dupa ognia odda to tak dla zdrowia i lepszego krążenia . jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jestem przeciwko biciu, a zwłaszcza rodziców przez dzieci . Im więcej psychologii tym więcej psycholi.
RUDKA TY JESTEŚ COOL!!!!!!!!!!!!!!!!! (zauważ ,że jeszcze nigdy nie pisałam drukowanymi literami i do tego na czerwono )
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
barja
Go
|
Tereso, myślisz czasem samodzielnie, czy tylko artykułami przeczytanych przez Ciebie gazet?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
bea561
Go
|
Tereso, myślisz czasem samodzielnie, czy tylko artykułami przeczytanych przez Ciebie gazet?
Żeby wybrać ciekawy artykuł ...trzeba myśleć i to samodzielnie
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
miliony bitów tutaj o wychowaniu -drugie tyle mądych książek Psu na bude te wywody -bo dzieci ,młodziez -durnieje z dobrobytu . w tyłkach im sie przewraca a wychowawcy ,rodzice załamują ręce ,wciskają choroby nadpobudliwości .IM po prostu brakuje fizycznej pracy ,obowiązków - boisk sportowych . Za dużo certolenia sie z gówniarzami a strzelić az dupa ognia odda to tak dla zdrowia i lepszego krążenia . jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jestem przeciwko biciu, a zwłaszcza rodziców przez dzieci . Im więcej psychologii tym więcej psycholi.
RUDKA TY JESTEŚ COOL!!!!!!!!!!!!!!!!! (zauważ ,że jeszcze nigdy nie pisałam drukowanymi literami i do tego na czerwono ) Rudka napisala co intuicyjnie sie czuje, rowniez praktycznie widzi i slyszy w realu. Trudno nie zgodzic sie z faktami. Praktycznie jak zwykle "diabel siedzi" w szczegolach. Kto, jak i kiedy itp. Kot miauczac np. nie nauczy psa szczekac. Ale Ojciec Tadeusz moze "planktonie potomstwo" nauczyc jak zrobic kariere w zyciu. Jak awansowac na "drabinie spolecznej" Natomiast "planktonie potomstwo" sluchajace "dody lody" "pijaka-wisniewskiego", czy "owsika-syna-zomowca-milicjanta" ( UWAGA: potomstwo Policjantow i Innych w tym Tajnych Słuzb RP jest COOL i z racji pozycji rodzicow jest automatycznie ELITA od chwili zaplodnienia jesli nie wczesniej i TAK MA BYC) moze co najwyzej byc niewolnikami-podatnikami tracac zycie na harowaniu, aby utrzymywac bande darmozjadow-urzedasow.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
adam319
Go
|
(...) Ale Ojciec Tadeusz moze "planktonie potomstwo" nauczyc jak zrobic kariere w zyciu. Jak awansowac na "drabinie spolecznej" (...)
Proszę określ stopień ironii w skali od 1 do 10, gdzie 1 to śmiertelna powaga, a 10 to czysta ironia. Bo znając Twoje poglądy polityczne trochę się pogubiłem
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
grizzly
Go
|
(...) Ale Ojciec Tadeusz moze "planktonie potomstwo" nauczyc jak zrobic kariere w zyciu. Jak awansowac na "drabinie spolecznej" (...)
Proszę określ stopień ironii w skali od 1 do 10, gdzie 1 to śmiertelna powaga, a 10 to czysta ironia. Bo znając Twoje poglądy polityczne trochę się pogubiłem Adas, napisalem w trybie warunkowym "moze". Ale napisze: gdybym uznal, ze naleze do "planktonu" i mam ambicje "usadowic" rodzine i siebie w klasie "ELIT", majac do wyboru "religie" owsika, dody, wisniewskiego-z patologicznej rodziny, itp. oraz "religie" modo OTR i jego ideologow prof. dr hab. Jerzego Roberta Nowaka, prof. dr hab. Bogusława Wolniewicza, prof. dr hab. Piotra Jaroszyńskiego, pos. Antoniego Macierewicza, pos. Jaceka Kurskiego, i wielu innych...... To wybralbym to drugie....... Ale gdybym mial taka szanse, miec za mentora Wybitnego Rabina wejsc w otoczenie wybitnej rodziny Zydowskiej, nie zastanawialbym sie nawet 1 sekundy, i kreowalbym Rodzine Zydowska.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|