MORGANO
Go
|
DZIENNIK ZACHODNI nr 115, 19 maja 1999-12-02 Jeść albo nie jeść (mięso) - oto jest pytanie
Dostałam wczoraj niezwykle sympatyczny i życzliwy mi list od Czytelnika z Bielska-Białej, który zasługuje na publikację i publiczne udzieleni odpowiedzi, dotyczy, bowiem kwestii dla wielu osób dość drażliwej. Zamieszczam go w całości, bez najmniejszych skrótów. Szanowna Pani Nino! Od kilku lat jestem stałym czytelnikiem "SZAMANA". Dziękuję Bogu za to, że Pani JEST. A Pani za wszystkie treści, które na łamach "SZAMANA" posyła ani czytelnikom. Ostatnimi czasy czytuję również pani artykuły w "Dzienniku Zachodnim". Zaciekawiła mnie pewna rzecz, a mianowicie, czy celowo te Pani treści w "Dzienniku Zachodnim" dotyczące spraw zdrowia zamieszczane są obok wywodów dr Kwaśniewskiego na temat pomysłów żywienia optymalnego? Treści te nie mają się do siebie w żaden sposób, ale może to tak ma być, aby czytelnicy mogli porównywać i dokonać wyboru: właśnie tego co im bardziej odpowiada!?! Ja chciałbym to wiedzieć. wiem również, że dla każdego człowieka najlepszym dla zdrowia winno być to (w kwestii odżywiania)co mu najlepiej służy. Ale przecież to niczym się nie różni od zalecenia: odżywiajmy się zdrowo! Gdyby to - zwłaszcza dzisiaj - było takie proste w wyborze, żyłoby z nami dużo więcej ludzi, którzy niestety już odeszli. Droga Pani Redaktor! Czy mogłaby Pani ( a przy tym najpierw zechciała) ustosunkować się do tego co zaleca czytelnikom dr Kwaśniewski. Czy taki pan (jako lekarz medycyny) powinien bezkrytycznie - bez osobistego przebadania, przeglądnięcia wyników badań laboratoryjnych, wysłuchania człowieka chorego, człowieka czasem bardzo poważnie chorego - zalecać żywienie tzw. optymalne? Czy sądzi Pani, że dr Kwaśniewski jest aż tak zadufany w sobie z powodu podpowiadania biednym ludziom tego co lubią, a jak lubią to nadużywają, a jak nadużywają to im szkodzi -że nie potrafi używać swojego dobrze odżywionego mózgu i choć odrobinę być wobec siebie krytycznym? Uważam, że w artykule z dnia 31.03.99, zamieszczonym obok Pani artykułu "Wiosenne porządki w organizmie" powypisywał mnóstwo bredni, czego jako lekarz robić nie powinien. Może dla dobra ludzi chorych i sięgających po dietę optymalną i tych, którzy mogą to czynić w przyszłości - dobrze by było aby Pani swoim cudownym, mądrym i ciepłym słowem w "SZAMANIE" ustosunkowała się do tego co zaleca bezkrytycznie pan Kwaśniewski. Dla prostych ludzi, którzy nie mają żadnego pojęcia jak funkcjonuje ludzki organizm - pan doktor Kwaśniewski jest autorytetem i przez to wyrządza im krzywdę. Czy możliwe jest postawienie temu choćby małej tamy, budując tym samym uśpioną ludzką świadomość? Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie i życzę spełnienia marzeń. Lucjan Opałka
Decyzję mojego szefa o publikowaniu porad dr Kwaśniewskiego na medycznych stronach "DZ" przyjęłam bez entuzjazmu, ale i bez buntu, choć należę do grona przeciwników diety optymalnej. Zawarliśmy z szefem pakt o tolerancji i przestrzegamy go. Nigdy nie komentuję sądów dr Kwaśniewskiego, natomiast swobodnie i bez redakcyjnej cenzury publikuję własne materiały na temat żywienia, a jestem - o czym doskonale wiedzą stali czytelnicy kolumn zdrowotnych - zwolenniczką diety śródziemnomorskiej. Stosuje ją na co dzień, wzbogacając o pewne elementy kuchni chińskiej oraz polskich tradycji żywieniowych, bo wierzę przede wszystkim w to, co zostało pozytywnie zweryfikowane przez czas. Trzydzieści lat popularyzowania medycyny i nieustannego uczenia się jej, zniechęciło mnie gruntownie do wszystkiego, co rewolucyjne, rewelacyjne i na ogół słabo sprawdzone. Pierwsza w polskiej prasie przestrzegałem przed skutkami mody na prozac, a teraz ostrzegam przed viagrą. Z pewnością zdarzają się przypadki, kiedy te i inne nowe leki są wskazane, a nawet niezbędne, ale nie zawsze i nie dla wszystkich. Identyczny jest mój stosunek do setek diet, które rodziły się i umierały na moich oczach w minionym ćwierćwieczu. Nigdy zwłaszcza nie polecałam tzw. monodiet czyli odżywiania opartego wyłącznie na jednej grupie produktów. Nie szczędzą mi więc słów krytyki zarówno zwolennicy diety dr Kwaśniewskiego, jak i wegetarianie, z tym że co ostatni są mi zdecydowanie bliżsi. Od czasu do czasu rezygnuję całkowicie z pokarmów mięsnych, zgodnie z tym co nakazywały liczne religie świata. Głęboko ubolewam, że nie przestrzega się dziś zasady bezmięsnego adwentu i wielkiego postu. Dwukrotne, gruntowne oczyszczenie organizmu z toksyn (mięso zawiera ich bardzo dużo) wyszłoby na zdrowie każdemu człowiekowi tak, jak wielu wegetarianom wychodzi na zdrowie okresowy powrót do spożywania mięsa. Dr n. med. Wiesława Stopińska, znana popularyzatora naturalnego leczenia i medycyny chińskiej, opowiedziała mi ostatnio o młodej kobiecie, od pięciu lat leczonej w najlepszych polskich klinikach ginekologicznych na bezpłodność. Bez trudu zaszła w ciążę, kiedy zrezygnowała z wegetariańskiego żywienia. Jej wychłodzony, zaśluzowany organizm nie był zdolny do prokreacji. Gdy odpowiednia dieta i stosowne porcje ziół i leków homeopatycznych wyrównały braki energetyczne, szansa na urodzenie dziecka pojawiła się sama. Oczywiście znam także przypadki ewidentnej poprawy stanu zdrowia po okresowym przejściu na dietę dr Kwaśniewskiego, tyle tylko, że informacje o tym docierają do mnie rzadziej, niż opowieści lekarzy o ofiarach tej diety. Niedawno dr Maria Paradowska-Malara, ordynator oddziału internistycznego Szpitala Miejskiego przy ul. Raciborskiej w Katowicach, podzieliła się z bywalcami "dziennikarskich śród ze zdrowiem" własnymi obserwacjami w tym zakresie. Były zatrważające. I tu pojawia się pytanie, dlaczego tak niewielu lekarzy podejmuje dyskusję z dr Janem Kwaśniewskim na temat "Żywienia optymalnego"". Grzmią przeciw niemu na zjazdach naukowych (czasem przy okazji i mnie się dostaje, choć jestem w tej kwestii całkowicie bez winy) ale jak proponujemy im napisanie rzeczowego, krytycznego artykułu, odmawiają. Casus Kwaśniewski to, według mnie, bardziej zjawisko socjologiczne, niż medyczne nie bez kozery próby lansowania jego diety poza Śląskiem zawodzą. Zdobywa popularność w regionach i środowiskach, gdzie tradycyjnie jadano tłusto. Zwolennicy golonek, boczków, szynek i kotletów z tłuszczykiem spożywali je przez ostatnie lata z wyrzutami sumienia. Trwająca w całym cywilizowanym świecie walka z tłuszczami zwierzęcymi wyzwalała w nich lęk o zdrowie. I nagle pojawił się lekarz, dowodzący, że to co lubią nie tylko nie szkodzi, ale wręcz leczy. Szkopuł w tym, że nie zawsze i nie wszystkich, ale tego zwolennicy diety dr Kwaśniewskiego (i sam jej autor) dostrzec nie potrafią. A może po prostu nie chcą. Każdy z nas jest kowalem własnego losu i własnego zdrowia. Mamy wolną wolę i możliwość wyboru. Optymalni wybrali przewagę tłuszczu, ja postawiłam głównie na warzywa i owoce. Póki co - nie brakuje mi siły, energii, ochoty do pracy i zabawy! Na brak zdrowia i przedwczesne oznaki starzenia też nie narzekam. Doktor Kwaśniewski zaprasza na spotkania optymalnych, ja na "środy ze zdrowiem" i Targi "Bliżej zdrowia, bliżej natury". Oboje sporo piszemy. Można przyjść, podyskutować, przeczytać, porównać, a potem wybrać... Warto też skonsultować ten wybór z dobrym, zaufanym lekarzem. ale przede wszystkim warto posłuchać głosu własnego ciała. Ono wie lepiej, czego naprawdę potrzebuje. NINA GRELLA
|