Jak to wygląda z ŻO w trakcie szkoleń, dłuższych służbowych wyjazdów?
Mam w perspektywie kilka takich podróży, wiem, że przy niektórych żywienie się na własną rękę będzie utrudnione albo niemożliwe (napięty grafik - wspólne grupowe posiłki –). Jak dotąd nigdy nie byłem zmuszony łamać ŻO, dlatego niepokoje się o możliwe konsekwencje. (w większości będą to szkolenia „weekendowe” od piątku do niedzieli; mnie głównie niepokoi czekający mnie wyjazd trzytygodniowy...)
Jak to wygląda u Was w praktyce?
Na perspektywy związane z wyjazdem się cieszę, ale na samą myśl o zmianie menu...... cóż, czuje spory opór.
Spokojna głowa. Znajdzie się na pewno jakiś sklep spożywczy w okolicy. 8)
Sprawa nie jest beznadziejna ;) ja zawsze wyszukam coś jadalnego, zostawiając w większości niezjedzone węglowodany na talerzu. Jeżeli jestem bardzo głodny to dopiję śmietanka, a jak nie to stracę na wadze 100g :P 2 dni nie robi żadnego problemu, od biedy można wcale nie jeść ;) ździwienie sąsiada że zjadam tylko żołtka z jajek kwituję że nie lubię białek ;) można dostać co najwyżej komentarz że cholesterol :P itp. ale rzadko.
Tak, to bardzo łatwe utrzymać ŻO na wyjeździe, szczególnie przy "szwedzkim stole". Zawsze jest wędlina, ser żółty, jajecznica, śmietanka, masło. Więc nic nie brakuje!.
Frytki, boczek, normalne drugie danie w restauracji, zupa do której można dodać wiecej oliwy (smalcu nie podają, albo lecą od razu z chlebem do tego smalcu :shock:), mam takie miejsca w Katowicach gdzie można kupić ...jajecznicę (z 2 jaj - 3 złote), orzechy, sałatki w każdym spożywczym, kiedyś zjadłam Kielecki na ...śniadanie :shock: . Patyczkiem do ...lodów :D .
Ewo,co to jest Kielecki,czy chodzi o majonez????
znam tylko takie powiedzenie" ale zrobiles nr kielecki" :lol:
Kodar posty Lekarki nalezy czytac metoda indukcji/dedukcji jak Sherlock Holmes.(do sniadania potrzebny byl patyczek do lodow).
:lol: :lol: :lol: ja ja rozumiem,jest zajeta tysiacami porad,domem i nieustannymi doksztaltami,skad ona bierze tyle eneeeeeeeeeeeeeeeergii :lol: