Autor
|
Wtek: spiskowa teoria dziejów od nowa (Przeczytany 166211 razy)
|
Syriusz
Go
|
W czasie ataku nuklearnego nalezy polozyc sie przy wysokim krawezniku i udawac pijanego. Kiedy przejdzie fala podmuchu nalezy wstac i pedzic do najblizszego kurnika. Tylko jajka a konkretnie zoltka uratuja od choroby popromiennej. Dowiedzione w 100% Z pozdrowieniem
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
wielki krzy
Go
|
W czasie ataku nuklearnego nalezy polozyc sie przy wysokim krawezniku i udawac pijanego. Kiedy przejdzie fala podmuchu nalezy wstac i pedzic do najblizszego kurnika. Tylko jajka a konkretnie zoltka uratuja od choroby popromiennej. Dowiedzione w 100% jajka może pomogą ,ale gdzie po przejsciu fali uderzeniowej będzie kurnik ?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Syriusz
Go
|
Ja mieszkam w dolinie a dookola mojej farmy sa gory o wysokosci 400 - 550 m. Kurnikowi nic nie grozi, co najwyzej kury beda z rusztu od wysokiej temperatury. pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
I. Ekonomia imperiów. Państwo narodowe opodatkowuje własnych obywateli; imperium opodatkowuje inne państwa narodowe. Historia imperiów, od hellenistycznego i rzymskiego po osmańsko-tureckie i brytyjskie, poucza nas, że ekonomicznym fundamentem każdego bez wyjątku imperium jest opodatkowanie innych narodów. Zdolność imperium do narzucania podatków zawsze opiera się na lepszej i silniejszej gospodarce, a w konsekwencji - na lepszym i silniejszym wojsku. Część podatków ściąganych od poddanych szła na podnoszenie stopy życiowej obywateli imperium; część zaś służyła dalszemu wzmacnianiu dominancji militarnej niezbędnej do egzekwowania owych podatków. Historycznie rzecz biorąc, kraje podporządkowane składały daniny w rozmaitych formach - zwykle w złocie i srebrze tam, gdzie kruszce te miały walor pieniądza, ale nieraz także w postaci niewolników, żołnierzy, ziemiopłodów, bydła czy innych produktów i surowców naturalnych, w zależności od tego, jakich dóbr gospodarczych imperium żądało a kraj podwładny był w stanie dostarczyć. Dawniej opodatkowanie na rzecz imperium miało zawsze formę bezpośrednią: państwo podporządkowane przekazywało te dobra gospodarcze wprost do imperium. W XX wieku, po raz pierwszy w historii, Ameryce udało się opodatkować świat nie wprost - za pośrednictwem inflacji. Zamiast bezpośrednio domagać się podatku, jak czyniły to wszystkie poprzednie imperia, USA rozprowadziły po świecie, w zamian za towary, własną walutę bez pokrycia - dolary - z zamiarem późniejszego doprowadzenia do ich inflacji i dewaluacji. To z kolei umożliwiało odkupienie każdego następnego dolara za mniejszą ilość dóbr - właśnie owa różnica [między ilością dóbr importowanych a eksportowanych] stanowiła imperialny podatek spływający do Stanów Zjednoczonych. A oto, jak do tego doszło. W początkach XX wieku gospodarka USA uzyskała dominującą pozycję w świecie. Dolar amerykański był wówczas ściśle związany ze złotem, toteż jego wartość ani nie rosła, ani nie malała, lecz była wciąż równa tej samej ilości złota. Wielki Kryzys, z poprzedzającą go inflacją w latach 1921 - 1929 oraz napęczniałymi deficytami budżetowymi w latach następnych, pokaźnie zwiększył ilość waluty w obiegu - dalsze utrzymywanie jej pokrycia w złocie stało się niemożliwe. To skłoniło Roosevelta do zniesienia w 1932 r. sprzężenia między wartością dolara a wartością złota. Aż do tego momentu USA mogły co prawda dominować w gospodarce światowej, ale, w sensie ekonomicznym, nie były jeszcze imperium. Stała wartość dolara i jego wymienialność na złoto nie pozwalała Amerykanom ekonomicznie wykorzystywać innych krajów. Amerykańskie imperium w sensie ekonomicznym narodziło się w Bretton Woods w 1945 r. Wprawdzie dolar nie był już w pełni wymienialny na złoto, ale ową wymienialność na złoto zagwarantowano rządom innych państw - i tylko im. Tym samym dolar stał się walutą rezerwową całego świata. Było to możliwe, ponieważ w czasie II wojny światowej Stany Zjednoczone zaopatrywały aliantów żądając zapłaty w złocie, dzięki czemu zgromadziły u siebie znaczną część światowych zasobów tego kruszcu. Imperium nie mogłoby zaistnieć, gdyby, zgodnie z postanowieniami z Bretton Woods, podaż dolara pozostała ograniczona i nie przekraczała wartości dostępnego złota. Umożliwiałoby to pełną wymianę dolarów z powrotem na złoto. Jednak polityka "armaty i masła" z lat sześćdziesiątych miała typowy charakter imperialny: podaż dolara zwiększano nieustannie, żeby finansować wojnę w Wietnamie i projekt "wielkiego społeczeństwa" L. B. Johnsona. Większość owych dolarów trafiała za granicę w zamian za towary sprzedawane do USA bez szans na odkupienie ich po tej samej cenie. Wzrost zasobów dolarowych zagranicy wywoływany przez nieustanny deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych był równoznaczny z opodatkowaniem - z klasycznym podatkiem inflacyjnym nakładanym przez dany kraj na własnych obywateli, tyle że tym razem był to podatek inflacyjny nałożony przez USA na resztę świata. Kiedy zagranica zażądała w latach 1970-1971 wymiany posiadanych dolarów na złoto, 15 sierpnia 1971 rząd USA ogłosił niewypłacalność. Wprawdzie opinię publiczną karmiono frazesami o "zerwaniu więzi między dolarem a złotem", ale w rzeczywistości odmowa spłaty w złocie była aktem bankructwa rządu Stanów Zjednoczonych. W gruncie rzeczy USA ogłosiły się wtedy imperium. Wyciągnęły z reszty świata ogromną ilość dóbr, nie mając zamiaru ani możliwości ich zwrócić, a bezsilny świat musiał się z tym pogodzić - świat został opodatkowany i nic nie mógł na to poradzić. Od tego momentu, aby Stany Zjednoczone mogły utrzymać status imperium i nadal ściągać podatki, reszta świata musiała w dalszym ciągu akceptować - jako zapłatę za dobra ekonomiczne - stale tracące na wartości dolary. Musiała też gromadzić ich coraz więcej. Trzeba było więc dać światu jakiś powód do gromadzenia dolarów, a powodem tym stała się ropa. Gdy coraz wyraźniej było widać, że rząd USA nie zdoła wykupić swych dolarów płacąc za nie złotem, zawarł on w latach 1972-73 żelazną umowę z Arabią Saudyjską: USA będą wspierać władzę królewskiej rodziny Saudów, a w zamian za to kraj ten będzie sprzedawał ropę wyłącznie za dolary. Śladem Arabii Saudyjskiej miała podążyć reszta państw OPEC. Ponieważ świat musiał kupować ropę od arabskich krajów naftowych, utrzymywał rezerwy dolarowe, aby mieć czym za nią płacić. Świat potrzebował coraz więcej ropy, a jej ceny szły stale w górę, toteż popyt na dolary mógł tylko wzrastać. Wprawdzie dolarów nie można już było wymienić na złoto, ale za to stały się one wymienialne na ropę naftową. Sens ekonomiczny wspomnianej umowy sprowadzał się do tego, że dolar miał pokrycie w ropie naftowej. Dopóki tak było, świat musiał gromadzić coraz większe sumy dolarów, ponieważ były one niezbędne, aby móc kupić ropę. Tak długo jak dolar był jedynym dopuszczalnym środkiem płatności za ropę, miał on zagwarantowaną dominację w świecie, a amerykańskie imperium mogło dalej ściągać podatki z całego świata. Gdyby dolar, z jakiegokolwiek powodu, stracił pokrycie w ropie naftowej, amerykańskie imperium przestałoby istnieć. Trwanie imperium wymagało więc, aby ropa była sprzedawana wyłącznie za dolary. Wymagało ponadto, aby rezerwy ropy pozostawały rozproszone pomiędzy osobne, suwerenne państwa nie dość silne politycznie bądź militarnie, żeby móc żądać zapłaty za ropę w jakiejś innej formie. Gdyby ktoś zażądał innej zapłaty, należało go przekonać do zmiany zdania - poprzez naciski polityczne albo środkami militarnymi. Człowiekiem, który faktycznie zażądał za ropę zapłaty w euro był, w 2000 r., Saddam Husajn. W pierwszej chwili jego życzenie zostało wyśmiane, później było lekceważone, ale kiedy stawało się coraz jaśniejsze, że jego zamiary są poważne, zaczęto wywierać na niego polityczną presję, aby zmienił zdanie. Kiedy również inne kraje, takie jak Iran, zażyczyły sobie zapłaty w innych walutach, przede wszystkim w euro i w jenach, dolar znalazł się w realnym niebezpieczeństwie. Taka sytuacja wymagała akcji karnej. W Bushowskiej operacji "Szok i Przerażenie" w Iraku nie chodziło o nuklearny potencjał Saddama, o obronę praw człowieka, o propagowanie demokracji, ani nawet o zagarnięcie pól naftowych; chodziło o obronę dolara, a tym samym - amerykańskiego imperium. Chodziło o pokazanie światu, że każdy kto zażąda zapłaty za ropę w walucie innej niż dolar USA, będzie przykładnie ukarany. Wielu krytykowało Busha za to, że wszczął wojnę, aby zająć irackie pola naftowe. Krytycy ci jednak nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego Bushowi zależało na zajęciu owych złóż - przecież mógł po prostu wydrukować puste dolary i uzyskać za nie tyle ropy, ile tylko mu było potrzeba. Musiał więc mieć inny powód do inwazji na Irak. Historia uczy, że imperium ma dwa uzasadnione powody do toczenia wojen:(1) w obronie własnej; albo(2) aby uzyskać poprzez wojnę jakieś korzyści. W każdym innym wypadku, co po mistrzowsku wykazał Paul Ke
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Mógłbyś to streścić w dwóch,trzech zdaniach?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
adam319
Go
|
Mógłbyś to streścić w dwóch, trzech zdaniach?
Najpierw rotowali podatki. Potem rotowali dolary. Teraz rotują ropę. A z kraju: Nie zamknęli Biedronki, a mała indyczusia po przejściach spędziła jednak noc pod dużą indyczusią. PS Jest to takie Picasso dla Edytki, w hołdzie dla jej wczorajszej twórczości. Uprasza się o nie doszukiwanie się w powyższym tekście poglądów autora na temat możliwego rozwoju kryzysu bankowego w USA, ani stronniczego popierania jednego z kandydatów na prezydenta (tamżesz lub tużesz).
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
Mógłbyś to streścić w dwóch,trzech zdaniach?
nie pamiętasz jak to leci? "ty nie masz nic , ja nie mam nic, ale razem zrobimy geszeft" bo frajerów nie brakuje
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
monikaf
Go
|
Zadna? nawet ta o diecie p. Kwasnieskiego??? Nie sadze zeby chodzilo tu probe wywyzszenia sie, nie samym DO czlowiek zycje i nie samym forum. Zycie nie polega tylko na obliczaniu BTW, czy przesiadywaniu na forum z celem dokopania innym, a to ze sie mowi o innych sprawach to chyba dobrze. Pierwsza ksiazka ,ktora wywarla na mnie ogromne wrazenie i spowodowala ze troche inaczej spojrzalam na swiat bylo " Drzewo Czlowiecze" Patricka White`a. Potem przeczytalam wszystkie jego ksiazki wydane w Polsce, ale ta pierwsza zrobila na mnie wrazenie najwieksze. Jesli ktos ma dostep do jego ksiazek polecam. Obecnie czytam "Inna droga" Sedlaka -przemawia przez niego niezykla madrosc, umiejetnosc spojrzenia na swiat uniwersalnie, obala dotychczasowe tezy naukowe, roboi to w sposob delikatny i kazdemu daje wybor. Zaluje, ze nie mam dostepu do innych jego pozycji, bo juz dzisiaj wiem ze ten autor odmieni sposob mojego myslenia na bardziej pozytywny.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
monikaf
Go
|
hahaha, Bardzo przepraszam bo nie w tym watku mial byc ten post, i po to wlasnie dobrze by byla mozliwosc edytowania postow. Sorki.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Jak można pisać posta do jakiegoś konkretnego watku i wkleić go do innego? Może mi ktoś wytłumaczyć,na czym polega ten fenomen? PS.Dzięki za streszczenie
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
Dyktatura banków i ich system zadłużający, nie są ograniczone do jednego kraju, ale istnieją w każdym kraju na świecie. Bankierzy robią wszystko, żeby utrzymać ścisłą kontrolę nad tym systemem, gdyż uwolnienie się jednego kraju spod tej dyktatury i emitowanie własnego, krajowego pieniądza bez procentu i pogłębiającego się zadłużenia, byłoby przykładem dla innych krajów, jak mógłby wyglądać uczciwy system finansowy. Mogłoby to spowodować ogólnoświatowe załamanie obecnego lichwiarskiego, pogłębiającego zadłużenie, systemu finansowego.
Szczególnie zawzięta walka o zainstalowanie tego oszukańczego, zadłużającego systemu finansowego, toczona była w USA przez Międzynarodową Finansjerę, prawie od początku powstania USA. Fakty historyczne pokazują, że wielu Amerykanów we władzach rządowych doskonale znało ten nieuczciwy system monetarny, który finansiści chcieli wcielić w życie w Ameryce, i rozumiało jego niszczące działanie. Ci rządzący byli prawdziwymi patriotami, którzy robili wszystko, co w ich mocy dla utrzymania w USA uczciwego systemu finansowego, wolnego od kontroli Finansistów. Finansiści z kolei robili wszystko co w ich mocy, żeby te fakty z historii Stanów Zjednoczonych nie ujrzały światła dziennego, obawiając się, że przykład tych patriotów mógłby być kontynuowany i dzisiaj. Wielka Finansjera chciałaby, żeby ludność ignorowała następujące fakty.
Najszczęśliwsza populacja Jest rok 1750. Nie ma jeszcze Stanów Zjednoczonych Ameryki; jest 13 kolonii na kontynencie amerykańskim, tworzących "Nową Anglię", własność macierzy - Anglii. Benjamin Franklin napisał o populacji tego okresu: "Nie sposób znaleźć szczęśliwszej i lepiej prosperującej populacji na całej powierzchni kuli ziemskiej". Kiedy pojechał do Anglii jako reprezentant interesów kolonii, został zapytany, jak może wyjaśnić rozwój warunków dobrobytu w koloniach, podczas gdy w kraju macierzystym szerzy się nędza.
"To proste", odpowiedział Franklin. "W koloniach emitujemy własne pieniądze. Nazywa się je Świadectwem Kolonialnym. Emitujemy je w odpowiedniej proporcji, żeby produkty mogły łatwo trafić od producentów do konsumentów. W ten sposób emitując dla nas nasze własne pieniądze, kontrolujemy ich siłę nabywczą i nikomu nie musimy płacić procentu."
Gdy tylko bankierzy angielscy dowiedzieli się o tym, wprowadzili prawo zatwierdzone przez Parlament Brytyjski, zabraniające koloniom emitowania własnego pieniądza i nakazali im użycie jedynie pieniądza ze złota i srebra pożyczonego na procent przez nich - bankierów angielskich, w ograniczonej ilości. Obieg tego pieniądza został w ten sposób zredukowany o połowę.
"W ciągu jednego roku", stwierdził Franklin "warunki życia tak się pogorszyły, iż era prosperity się skończyła i rozpoczęła się depresja do tego stopnia, że ulice kolonii pełne były bezrobotnych."
Po czym nastąpił zryw rewolucyjny przeciw Anglii, po którym wydano Deklarację Niepodległości w 1776 roku. Podręczniki do historii natomiast błędnie uczą, że to wprowadzenie podatku na herbatę, spowodowało Rewolucję Amerykańską. Ale Franklin jasno stwierdził:
"Kolonie chętnie zaakceptowałyby nałożenie pewnego podatku na herbatę i inne rzeczy, żeby nie bieda spowodowana złym wpływem angielskich bankierów na Parlament, co spowodowało nienawiść kolonii do Anglii i zryw rewolucyjny".
Założyciele Stanów Zjednoczonych, mając te fakty na uwadze i żeby zabezpieczyć kraj przed wyzyskiem Bankierów Międzynarodowych, z wielką mocą podkreślili w Amerykańskiej Konstytucji, podpisanej w Filadelfii w roku 1787, Artykuł 1, część 8, paragraf 5:
"Kongres jest upoważniony do emisji pieniądza i do regulacji jego wartości".
Bank bankierów Lecz bankierzy nie ustąpili. Ich agent, Aleksander Hamilton został mianowany Sekretarzem Skarbu (obecnie minister finansów) w gabinecie George'a Washingtona i przekonywał o emitowaniu pieniądza na procent i o tym, że Bank Federalny powinien znajdować się w rękach prywatnych. Jego fałszywy argument brzmiał, że: "Jeśli dług narodowy nie będzie zbyt duży, będzie dla nas narodowym błogosławieństwem... Mądrość rządu powinna się uwidaczniać w tym, żeby nie wierzyć takim ponętnym i niebezpiecznym środkom jak emisja swoich własnych pieniędzy". Hamilton wmawiał także rządowi, że tylko pieniądze pożyczone na procent od banków prywatnych będą akceptowane w operacjach zagranicznych. Sekretarz Stanu Tomasz Jefferson był bardzo przeciwny temu projektowi, lecz w końcu prezydent Waszyngton uległ argumentom Hamiltona. W 1791 roku został założony bank federalny - "Bank of the United States" - na okres 20 lat. Jednak mimo nazwy: "Bank Stanów Zjednoczonych", był to naprawdę "bank bankierów", ponieważ nie należał do narodu, lecz do osób prywatnych, mających kapitał bankowy w swoich rękach. Nazwa "Bank Stanów Zjednoczonych" użyta została celowo, żeby wprowadzić w błąd ludność amerykańską, która miała wierzyć, że jest właścicielem banku, co oczywiście było kłamstwem. Termin podpisanej na 20 lat umowy funkcjonowania tego banku upływał w 1811 roku i Kongres Stanów Zjednoczonych głosował przeciwko odnowieniu tej umowy, dzięki wpływowi Tomasza Jeffersona i Andrzeja Jacksona:
"Jeżeli Kongres", powiedział Jackson, "ma konstytucyjne prawo emitowania papierowych pieniędzy, prawo to upoważnia Kongres do przestrzegania go, a nie do oddawania go poszczególnym ludziom lub korporacjom".
Tak zakończyła się historia pierwszego Banku Stanów Zjednoczonych. Lecz to nie była ostatnia karta bankierów.
Bankierzy puszczają w ruch machinę wojenną Nathan Rothschild z Banku Angielskiego wydał ultimatum: "Albo podanie o odnowienie umowy będzie zatwierdzone, albo Stany Zjednoczone zostaną wciągnięte w najbardziej destrukcyjną wojnę". Jackson i inni patrioci amerykańscy nie wierzyli, że wpływ Międzynarodowej Finansjery może sięgać tak daleko. "Jesteście złodziejską jaskinią żmij", odpowiedział na to Jackson. "Mam zamiar was rozpędzić i przy pomocy Boga Wszechmogącego rozpędzę was!" Nathan Rothschild wydał rozkazy: "Dajcie lekcję tym zuchwałym Amerykanom. Wprowadźcie na nowo status Kolonii".
Rząd brytyjski rozpętał wojnę 1812 roku przeciwko Stanom Zjednoczonym. Zamiarem Rothschilda było doprowadzenie Stanów Zjednoczonych do takiej biedy, że władze ustawodawcze byłyby zmuszone prosić o pomoc finansową, która oczywiście nadeszłaby tylko pod warunkiem wznowienia umowy, wprowadzającej na nowo działanie Banku Stanów Zjednoczonych. Tysiące ludzi zginęło, ale co to obchodziło Rothschilda? Osiągnął to, co chciał. Kongres Stanów Zjednoczonych wznowił umowę w 1816 roku.
Zamach na Abrahama Lincolna W 1860 roku na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych wybrano Abrahama Lincolna, w zamian za zniesienie niewolnictwa czarnych. Jedenaście stanów południowych, które popierały niewolnictwo czarnej rasy, zdecydowało odłączyć się od Unii, oderwać od Stanów Zjednoczonych Ameryki. Był to początek wojny domowej (1861-1865).
Lincoln nie mając pieniędzy na finansowanie działań wojennych Północy, zwrócił się do bankierów Nowego Jorku, którzy zgodzili się pożyczyć mu pieniądze na procent - od 24 do 36 procent. Lincoln odmówił, wiedząc doskonale, że ten lichwiarski procent doprowadzi Stany Zjednoczone do ruiny. Lecz jego problem finansowy pozostał nadal nierozwiązany!
"Zwróć się do Kongresu o przyjęcie ustawy, pozwalającej na wydrukowanie legalnych papierów wartościowych, opłać przy ich pomocy żołnierzy i wygraj razem z nimi wojnę."
Tak właśnie uczynił Lincoln i wygrał wojnę. Między 1862 i 1863 rokiem, opierając się na konstytucji Stanów Zjednoczonych, Lincoln doprowadził do wyemitowania 450 milionów niezadłużonych, "zielonych dolarów" (Greenbacks), potrzebnych do prowadzenia wojny domowej. (Ludzie nazywali te banknoty "zielonymi dolarami", ponieważ rewers ich był wydrukowany zielonym kolorem.)
Lincoln powiedział: "Rząd posiadający władzę tworzenia i emisji waluty i kredytu jako pieniędzy i cieszący się prawem wycofywania zarówno waluty jak i kredytu z obiegu za pomocą podatków i w inny sposób, nie powinien i nie może pożyczać kapitału na procent jako środka finansowania prac rządowych i przedsięwzięć publicznych... Przywilej tworzenia i emitowania pieniędzy jest nie tylko najwyższym przywilejem rządu, ale jest jego najwyższą twórczą możliwością."
Lincoln mówił o tych zielonych dolarach, jako o "największym błogosławieństwie, jakie Amerykanie kiedykolwiek mieli". Błogosławieństwo dla wszystkich, ale nie dla bankierów, ponieważ kończyło to ich machinacje, kradzież kredytu narodowego i pożyczki pieniędzy na procent. Robili więc wszystko, co możliwe, żeby zniszczyć te "zielone dolary" i przeszkadzać Lincolnowi w rządzeniu. Lord Goschen, rzecznik finansistów, napisał w London Times (cytat wzięty z Kto rządzi Ameryką [Who Rules America] - autorstwa C. K. Howe'a i przedrukowany w pracy Martyrologia Pieniędzy Lincolna [Lincoln Money Martyred] - autorstwa doktora R. E. Searcha):
"Jeżeli ta szkodliwa polityka finansowa, która ma swoje źródło w Ameryce Północnej umocni się na stałe, wtedy taki rząd będzie dostarczał swoje własne pieniądze, bez żadnych kosztów, będzie spłacał długi i będzie bez długów. Będzie miał wszystkie potrzebne pieniądze niezbędne do utrzymania się. Będzie prosperował bez precedensu w historii świata. Taki rząd musi być zniszczony, albo zniszczy każdą monarchię na świecie." (Monarchię bankierów pożyczających pieniądze z procentem.)
Po pierwsze, w celu zdyskredytowania "zielonych" dolarów bankierzy namówili Kongres, żeby głosował w lutym 1862 roku za "Klauzulą Wyjątkową" (Exception Clause), która mówiła, że zielonymi dolarami nie będzie można spłacać odsetek od długu narodowego, ani płacić podatków, akcyzy, czy opłat importowych. Następnie w 1863 roku sfinansowawszy wybór odpowiedniej liczby senatorów i przedstawicieli parlamentu, bankierzy uzyskali anulowanie przez Kongres prawa "zielonych dolarów" (Greenback Law) i wprowadzenie na jego miejsce Narodowej Ustawy Bankowej (National Banking Act). (Pieniądze miały być następnie emitowane jako obciążone odsetkami przez banki prywatne.)
Ustawa ta zapewniała też wycofanie "zielonych dolarów" z obiegu, gdy tylko znajdą się w Ministerstwie Skarbu jako opłaty podatkowe. Lincoln ze złością protestował, ale najpilniejszą sprawą dla niego było wygranie wojny i ocalenie Stanów Zjednoczonych jako całości. Odłożył więc na okres powojenny swoje veto, które miał zamiar złożyć przeciwko tej ustawie i działania, które miał podjąć przeciwko bankierom. Niemniej złożył deklarację:
"Mam dwóch wielkich wrogów: armię Południa przed sobą i bankierów z tyłu. Z tych dwóch największym wrogiem są bankierzy."
Lincoln został powtórnie wybrany na prezydenta w 1864 roku i było jasne, że po wojnie zaatakuje silną pozycję bankierów. Wojna skończyła się 9 kwietnia 1865 roku, a pięć dni później, 14 kwietnia, Lincoln zginął w zamachu. Nastąpiła ogromna redukcja kredytu, zorganizowana przez banki. Wielkość pieniądza w obiegu wynosiła w 1866 roku 1907 milionów dolarów, co na głowę każdego Amerykanina dawało 50,46 dolara, a w 1876 roku suma ta została zredukowana do 605 milionów dolarów, co dało 14,60 dolara na głowę. Rezultat: po 10 latach upadek 56 446 przedsiębiorstw, reprezentujących stratę 2 miliardów dolarów. I jakby tego jeszcze było mało, bankierzy zredukowali ilość pieniądza w obiegu do 6,67 dolara na głowę w 1887 r.!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
Ali, nie mógłbyś pisać w dwóch,góra trzech zdaniach o co Ci chodzi?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rudka
Go
|
Jakie to straszliwie długie i nudne Prawda jest taka ,że niepodobna aby gospodarka mogłaby sie utrzymywac z samych urzędników ,bankierów ,maklerów i finansistów. Ci co wytwarzają dobra- ,żyją na skraju nędzy a wszystkie instytucje obracajace tymi pieniędzmi pławią sie w bogactwie . No to wypadałoby całą ta elite zatrudnić przy produkcji -jakie to proste ale to już byłby amargedon -rewolucja ,komunizm .,dyktatura .. ale napewno nie demokracja.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
> Medialne pacholki dokonuja publicznego prania mozgow wyksztalconych > bezmozgowcow. Grupy refleksyjne z medrcami od siedmiu bolesci.!!!! > Co to za twor z naszych pieniedzy!!!!??, A ja poczekam co z tego lajna > wyrosnie, czekam na stanowisko Prezydenta w tej sprawie. > No to poczytajcie co w trawie piszczy > Ciekawostka znaleziona w sieci, cytuje: > > Globalne ocieplenie, czy globalne ogłupienie? > > Uczeni z dziesięciu europejskich ośrodków akademickich pod kierunkiem > badaczy z Instytutu Nielsa Bohra Uniwersytetu w Kopenhadze, w ramach > programu `Epica', stworzyli pełny obraz zmian klimatycznych naszej > planety, na przestrzeni ostatnich 800 tysięcy lat. Posłużyli się > prostą i od dawna znana metodą chemicznej analizy pęcherzyków > powietrza uwięzionych w lodach Antarktydy na różnych głębokościach. > Badając zawartość dwutlenku węgla i metanu, naukowcy sporządzili > dokładne wykresy temperatur oraz skład atmosfery naszej planety. > Stwierdzili, że w ciągu 800 tysięcy lat, Ziemia przechodziła 8 > długich okresów zlodowaceń i tyle samo krótkich okresów pomiędzy > zlodowaceniami, po mniej więcej 10 tysięcy lat. > Badania pokazują, że następujące po sobie zjawiska ocieplenia i > oziębienia klimatu są trwale wpisane w historię Ziemi. Człowiek nie > miał na nie wpływu w przeszłości (gdyż jako gatunek nie istniał) i > nie ma wpływu obecnie > > Naukowcy udowodnili, że to nie wzrost stężenia dwutlenku węgla i > metanu w atmosferze prowadzi do wzrostu temperatury planety, lecz > odwrotnie: to wzrost temperatury prowadzi do wzrostu stężenia co2 w > atmosferze. Natomiast wzrost temperatury jest wywoływany cyklicznymi > zmianami aktywności słońca. Ponieważ w wyniku przemysłowej > działalności człowieka, uwalniana jest do atmosfery pewna ilość CO2, > więc część naukowców sądziła naiwnie, że to człowiek jest sprawcą > globalnego ocieplenia na Ziemi. Przedstawione badania rozwiewają ten > mit. Planeta Ziemia wkracza w kolejny w ciągu ostatnich 800 tysięcy > lat, ósmy już cykl ocieplenia i my ludzie nie jesteśmy ani sprawcami > tego zjawiska, ani też nie jesteśmy w stanie mu w żaden sposób > przeciwdziałać. > > Przedstawione badania powinny otrzeźwić polityków, gotowych > sprowadzić na własne społeczeństwa biedę jako efekt uboczny ich > `walki' z globalnym ociepleniem. Narzucane przez nich coraz to > ostrzejsze normy emisji co2 przez przemysł, prowadzą do gwałtownego > wzrostu kosztów produkcji, co czyni te przemysły nie konkurencyjnymi > wobec azjatyckich fabryk. Efektem jest bezrobocie i drożyzna. > > W szaleństwie `walki' z globalnym ociepleniem, ochoczo biorą udział > polscy politycy, przez co mogą oni doprowadzić do ruiny cały polski > przemysł, zaś na społeczeństwo sprowadzić plagę bezrobocia, nędzy i > emigracji. Według zgodnej opinii ekonomistów, chcąc sprostać unijnym > normom emisji co2, polskie elektrownie będą zmuszone podwoić ceny > energii w ciągu kilku najbliższych lat, aby pozyskać środki na > gigantyczne inwestycje ekologiczne! A to oznacza gwałtowny wzrost > kosztów produkcji w całym przemyśle i usługach! Działania takie są > tym bardziej bezsensowne, że cały polski przemysł wytwarza i emituje > do atmosfery tylko kilka procent co2, w stosunku do emisji tego gazu > przez Chiny i Indie. > > Czy politycy europejscy (w tym polscy) walcząc z wiatrakami (czyli z > globalnym ociepleniem klimatu na który ludzkość nie ma wpływu) > zniszczą własne przemysły i pogrążą w biedzie społeczeństwa które > wyniosły ich do władzy? Czy ludzie ci mają świadomość, że realizując > swoje chore fobie niejako niechcąco współuczestniczą w budowie > gospodarczych potęg Chin i Indii, które ani myślą poddać się > dyktatowi szaleńców `ekologów'? > > Pierwszymi ofiarami walki z globalnym ociepleniem, staną się w Europie > najbiedniejsze państwa UE, w tym Polska. Zmuszone do gigantycznych > inwestycji `ekologicznych' oraz do zakupu praw do emisji co2, państwa > te staną się bankrutami i żebrakami Europy!! A ocieplenie klimatu i > tak nastąpi, kpiąc sobie z wariatów zawracających kijem Wisłę! > > maria_2001 , 17.10.2008 11:05 . W podobnym duchu wypowiadal sie ostatnio w wywiadzie dla PR Vaclav Klaus wymieniajac jednoczesnie prawdziwe cele tego ekoteterroryzmu. podaje linka do tego wywiadu: www.polskieradio.pl/_files/20061104132927/2008101409075331.mp3
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
z marucha.wordpress.com/ Rządy premiera, któremu wdzięczny lud nadał przydomek "Chyży Rój", jako żywo przypominają rządy niejakiego Nikity Chruszczowa z czasów, gdy istniał jeszcze Związek Radziecki i odnosił same tryumfy.
Nazwisko "Chruszczow" oczywiście nic nie powie osobom młodym, wykształconym i pochodzącym z wielkich miast. Cała reszta zaś pamięta, że największym sukcesem owego męża stanu było zaplanowanie, iż bodajże w roku 1975 Związek Radziecki dogoni i przegoni Stany Zjednoczone pod względem dochodu narodowego i poziomu życia jego mieszkańców. Chruszczow planował prześcignięcie USA, co było oczywistym dowodem na wyższość ustroju żydobolszewickiego nad każdym innym. Rząd Donalda Tuska planuje, póki co, wprowadzenie waluty euro, co ma być dowodem na wyższość Polski nad taką, powiedzmy, Szwecją czy Wielką Brytanią, które upierają się przy własnym pieniądzu i chcą mieć nad nim kontrolę.
Z nieznanych nam powodów plany przyjęcia euro (do końca roku 2011) zwane są "mapą drogową", ale zapewne brzmi to bardzo inteligentnie dla młodych i wykształconych. W II kw. 2009 roku ma rozpocząć się "kampania informacyjna" w sprawie euro. Nie mamy złudzeń, że podobnie jak to było w przypadku "kampanii informacyjnej" w sprawie wejścia do Unii, zaczerpnie się pełną garścią z najlepszych wzorów dr-a Goebbelsa i prof. Włodzimierza Lenina: przeciwnicy euro otrzymają zero dostępu do mediów, zaś zwolennicy nie cofną się przed żadnym kłamstwem i żadną demagogią. Już słyszymy: "Jak nie euro, to co? Białoruski rubel?". Skądinąd cieszy nas, że Polska nie ma już innych zmartwień oprócz pozbycia się resztek suwerenności i totalnego podporządkowania swej gospodarki niezawodnym przyjaciołom zza Odry. A pan prezydent-patriota "nie mówi nie dla euro", co komentarzy nie wymaga.
Rząd zajmuje się również ratyfikacją "Konwencji w sprawie kontaktów z dzieckiem", która to konwencja - nie wątpimy, że celowo - zawiera sformułowania mogące zmusić dziecko do funkcjonowania w środowisku homoseksualnym. Mimo szalonego postępu, zaledwie 5 z 47 krajów Rady Europy podpisało ową konwencję. O ile znamy się na obecnym rządzie, konwencja zostanie oczywiście podpisana, gdyż jest wystarczająco antychrześcijańska i antyrodzinna.
Trwają w najlepsze prace nad "komercjalizają" służby zdrowia mimo, iż nie ma na świecie kraju, w którym nie istniałby publiczny sektor ochrony zdrowia, szczególnie w dziedzinach, które z punktu widzenia ekonomii nie mogą przynieść zysku, np. ratownictwo medyczne, opieka hospicyjna, leczenie onkologiczne i wiele innych specjalistycznych działów medycyny. Istnieją już w Polsce prywatne szpitale, których najistotniejszym kryterium funkcjonowania jest zysk. Każdy ciężki przypadek jest odsyłany do publicznej placówki służby zdrowia. Ale gdzie będą odsyłani pacjenci w sytuacji, gdy regułą wszystkich stanie się zysk?
Nie posunęła się ani o milimetr do przodu sprawa porwania i morderstwa Krzysztofa Olejnika, syna znanego businessmana. Przeciwnie, władze wydają się robić wszystko, aby nigdy nie została wyjaśniona. Minister Ćwiąkalski został nawet w ewidentny i publiczny sposób przyłapany na ordynarnym kłamstwie, co oczywiście spłynęło po nim, jak woda po kaczce. Nie miejmy złudzeń: w tę sprawę są zamieszane osoby z najwyższej półki. Nie znamy powodów porwania Krzysztofa Olejnika, ale możemy się ich domyślać z dużym prawdopodobieństwem: konflikt z wciąż rządzącą Polską SB-ecją, bez poparcia której nikt nie jest w stanie robić w kraju żadnego znaczącego biznesu. A jeśli nawet przez jakiś czas mu się udaje, prędzej czy później go dopadną: zrujnują finansowo fałszywymi oskarżeniami i przewlekłymi procesami prowadzonymi przez zblatowane sądy pod ich dyktando, zamordują kogoś z rodziny, zaszantażują.
Przyjęta głosami PO - PSL ustawa o ustroju sądów powszechnych nie dość że została przyjęta w sposób sprzeczny z Konstytucją, to jeszcze dotknięta jest poważnymi wadami prawnymi. W ostatnich kilkunastu dniach sędziowie z całego kraju wysyłali do senatorów maile z apelem, aby odrzucili nowelizację. Jeżeli nie uda się w ten sposób zablokować ustawy, sędziowie poproszą prezydenta Lecha Kaczyńskiego o jej zawetowanie. No i na koniec o Traktacie Lisbońskim. Jak od samego początku przewidywaliśmy, mimo odrzucenia go przez jeden z krajów członkowskich, istnieją bardzo silne naciski, aby i tak wszedł w życie - bo demokracja demokracją, ale co postanowiono za kulisami, to i tak będzie przeforsowane, a naród ma zamknąć twarz. Prof. Zbigniew Dmochowski przypomina rzeczy oczywiste: jeśli traktat lizboński wejdzie w życie, doprowadzi do osłabienia pozycji Polski w Europie i ograniczenia naszej suwerenności. Może on okazać się ważniejszym aktem prawnym od naszych ustaw konstytucyjnych. - To właśnie dzięki traktatowi z Lizbony UE coraz intensywniej i w coraz większym zakresie odbierać będzie państwom członkowskim nikłe już szczątki suwerenności, począwszy od decyzji podejmowanych w sferze ekonomii, energetyki czy ekologii, a na edukacji, ochronie zdrowia i opiece społecznej skończywszy. To już jest początek przygotowania państwa polskiego do roli prowincji UE. Nie wątpimy, iż to, przed czym ostrzega prof. Dmochowski, czyli likwidacja Polski, jest celem rządów Donalda Tuska.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ali
Go
|
Bitwa papierowa W Parlamencie Europejskim w Strasburgu, gdzie na okrągło mówi się o demokracji i prawach człowieka, w dniu podpisania Karty Praw Podstawowych rozegrała się wiele mówiąca o prawdziwym obliczu pluralizmu Unii Europejskiej "bitwa papierowa".
Niecodzienna batalia miała miejsce w sali obrad. W jednym miejscu skupili się posłowie-bojownicy o wolność i suwerenność narodów europejskich, tak zwani zwolennicy "Europy Ojczyzn" oraz poddania pod narodowe referenda Karty Praw Podstawowych i traktatu reformującego. Wszyscy trzymali w rękach kartki z napisem: "REFERENDUM". W pewnej chwili niespodziewanie na posłów rzucili się pracownicy ochrony, popychając deputowanych i wyrywając im z rąk "zagrażające" demokracji kartki z nieprawomyślnym napisem. Strażnicy najpierw uderzyli w środek sali, nie żałując posłom szturchańców. Nie wszyscy jednak ustąpili pola. Niektórzy mieli "zapasową broń". Gdy strażnicy natarli na lewe skrzydło zwolenników referendum, nagle z tyłu, za ich plecami, jak spod ziemi znów wyrosły kartki z napisem: "REFERENDUM". Tego było za wiele. Uruchomiono rezerwy i znów przypuszczono atak. Wtedy posłowie przeszli do biernego oporu. Przestali szamotać się ze strażnikami, grzecznie oddawali kartki, a gdy strażnicy zadowoleni ze zwycięstwa schodzili z bitewnego pola, wyjmowali zapasowe i znów na sali pojawiało się: "REFERENDUM". By zagrzać do boju walczących, zaczęto skandować: "Referendum! Referendum! Referendum!". Tego już globaliści nie mogli znieść. Na sali zaczęło się złowieszcze wycie, tupanie i uderzanie w pulpity. Wystąpienia głównych bohaterów tego spektaklu, tj. przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa, przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso, premiera Portugalii José Sócratesa, co jakiś czas przerywała wrzawa bitewna lub oklaski klakierów. Mówcy chyba pojęli, czego domaga się prosty lud i na wszelki wypadek nie mówili wiele o traktacie ograniczającym suwerenność wolnych państw i narodów, a skupili się na Karcie Praw Podstawowych, akcentując, że jest dobra, demokratyczna i potrzebna wszystkim, jako jednolity i obowiązujący w całej Unii dokument prawny. Wreszcie panowie Poettering, Barroso i Sócrates zasiedli za stołem jak trzej królowie i we wrzawie bitewnej złożyli podpisy pod Kartą. Bitwę przerwano, bo zgodnie z planem głos zabrał prawdziwy król Jordanii Abdullah II. Monarcha łatwo poradził sobie z ideą pojednania Palestyny i Izraela, niestety nie przeniosło się to na dalsze obrady Parlamentu. Ledwo wyszedł z sali, a już do boju ruszyli harcownicy. Najpierw jak zwykle stanął w obronie demokracji socjalista, Niemiec Martin Schulz. Zganił zwolenników referendum, a żeby jeszcze wzmocnić swoje argumenty, przywołał nawet Adolfa Hitlera. Jeszcze mocniej zaatakował szef Zielonych, Niemiec Daniel Cohn-Bendit, nazywając zwolenników referendum "idiotami". Prowadząca obrady przewodnicząca wywołała szefa EPP - ED (Europejska Partia Ludowa - Europejscy Demokraci) Josepha Daula i dopuściła do oświadczenia jeszcze kilku innych posłów, w tym takich, którzy domagali się ukarania zwolenników referendum i wyrzucenia ich z Parlamentu Europejskiego, gdyż nie pojmują oni demokracji i chcą wolności dla swoich państw i narodów. Niestety, niemiecki nacjonalizm ma swój wyraz nie tylko w Parlamencie Europejskim. Żywy jest także w bieżącej polityce wewnętrznej i zewnętrznej Niemiec. Wystarczy tylko przywołać wypowiedzi Udo Voigta, lidera NPD, który oficjalnie w wywiadzie dla stacji telewizyjnej ARD zgłosił roszczenia terytorialne wobec Polski. Jak wiemy, prysły też nadzieje premiera Donalda Tuska, który z wizyty w Niemczech przywiózł tylko uśmiechy kanclerz Angeli Merkel. Po "papierowej bitwie" poszkodowani polscy posłowie najczęściej cytowali art. 1 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej: "Godność ludzka jest nienaruszalna", art. 10: "Każdy ma prawo do wolności myśli, sumienia i religii" oraz art. 11: "Każdy ma prawo do wolności wypowiedzi (...)". To, co opisałem, widziałem i słyszałem. Jako jeden z nielicznych obroniłem swoją kartkę: "REFERENDUM", żeby pokazać ją wszystkim tym, którzy jeszcze wierzą, że w globalizmie jest demokracja. Zdzisław Podkański
Autor jest prezesem PSL "Piast", posłem do Parlamentu Europejskiego.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
toan
Go
|
Ponoć Polacy wykupują "rajch" już po Berlin, bo tańsze życie i mieszkania niż w Świnoujściu i Szczecinie. Przeciętny Niemiec nie jest też, aż tak głupi, aby w Polsce przepłacać dla "idei".
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Edyta
Go
|
W Polsce też będzie niedługo taniej ,albo jeszcze taniej ,niz taniej
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|