Aktualności:

3. Białka jako materiał do budowy i przebudowy ciała powinno mieć możliwie wysoką wartość biologiczną, powinno to być białko zwierzęce, a nie roślinne.

Menu główne

Smaki dzieciństwa

Zaczęty przez Ukko, 2018-01-13, 20:24:38

Poprzedni wątek - Następny wątek

Ukko

Jakie są smaki waszego dzieciństwa drodzy forumowicze? Podejrzewam, że optymalnie nie będzie :)
Macie jakieś wspomnienia, które wiążą się z jedzeniem czegoś? Co utkwiło wam w pamięci: smak, zapach, osoba, jakieś wrażenia wizualne?
Truskawki, które przynosił mi mój dziadek z działki, jadłem je ze śmietaną i cukrem. Pamiętam dzień, jak siedziałem przy stole, mając kilka lat, rozgniatałem truskawki w białym kubku z obrazkiem dębu. Czerwony sok z truskawek tworzył magiczne wzory w bieli śmietany.To tak na pierwszy ogień, bo dużo by się tych smaków/wspomnień nazbierało.
Czasami jedzenie kojarzy mi się z dana osoba, tak jak truskawki z dziadkiem. Wspominam placek z jabłkami, który robiła babcia.
Mam nadzieję , że temat obudzi w kimś jakieś wspomnienia, tak jak z tą słynną magdalenką Prousta...

administ

Sucha buła popijana oranżadą ze sklepiku szkolnego, bo pepsi jeszcze tow. Gierek nie zdążył sprowadzić do Polski.  8)

Jarek

Polo Cokta czy coś podobnego było :lol:

administ

To w ramach repolonizacji było. ;)

Gavroche

Biały chleb popijany mlekiem. 8)
Kilka bochenków i kilka butelek mleka dziennie.
Kanapki z twarogiem na słodko, z miodem, powidłami lub cukrem.
Kalafior gotowany z bułką tartą na maśle i grzanki z chleba z patelni.
Mortadela w panierce z ziemniakami i zupa owocowa z makaronem.
Zapiekanki z długiej bułki z serem żółtym, smażoną cebulką i pieczarkami.
Woda gazowana z sokiem z saturatora.

Nic z tego już nie jem, ale żebym tęsknił, to nie, co się najadłem to moje. :D

vvv

Serek homogenizowany o smaku waniliowym,
pierwsze co jadłem po etapie niejadka.
8)

Jarek

 :lol:
Chyba tak, bo długo nie trwało, i znowu syfon w domu stał. :lol:

Radomiak

Peck czy pek (nie pamiętam)  kluczykiem otwierany.. I ten zapach, bo smak, to wiadomo. :)

renia

Oranżada w proszku na sucho... 8) :lol:
Landrynki (białe najlepsze). Kogel-mogel... 8)

Jarek

Kwaśne zimne mleko. Ten smak chodzi za mną do dziś :lol:

Maniek

prawdziwy biały ser polany prawdziwym miodem

madre

wyrób czekoladopodobny, blok(?), obżydliwe ciepłe mleko z pianką prosto od krowy, wysmażana świeżonka z rąbanki, podpiwek, precle, maka gigi i lody bambino, ale też omlety i kluski lane na mleku :lol: 

Jarek

Czekolada mleczna goplana za 19,50 zł w żółtym opakowaniu, ale tylko na święta. :lol:

Blackend


renia

... ze skwarkami i posypane solą... 8)

Ukko

Cytat: renia w 2018-01-13, 20:45:50
Oranżada w proszku na sucho... 8) :lol:
Miałem podobny sposób działania jeżeli chodzi o oranżadę w proszku.  :) Tak samo Vibovit.

Cytat: Gavroche w 2018-01-13, 20:39:38
grzanki z chleba z patelni.
Podobnie, często też dodawałem starty ser żółty, który ładnie się topił na takiej grzance.

Pamiętam, że lubiłem też takie draże z klaunem w żółtym opakowaniu, były to orzeszki ziemne w jakiejś czekoladopodobnej polewie . Ze słodyczy, to jeszcze takie lizaki w kształcie kogucika i ciepłe lody.

Blackend

Cytat: renia w 2018-01-13, 21:52:31
...ze skwarkami i posypane solą... 8)

Obowiązkowo.  8)
I jeszcze najlepiej z ciepłym chlebem, takim prosto z piekarni.  8)

RafałS

Sucha jajecznica, zdrapywana z patelni niepowlekanej. Jajca po wiedeńsku. Ser biały ze śmietaną, cukrem + chlebek z masłem obowiązkowo (najlepiej po iluś godzinach moczenia się we wodzie latem). Kogel-mogel. Chleb z masłem i czosnkiem. Zapiekanki. Jogurt w kubku kwadratowym, z owocami na sreberku. Czekolada w kremowo-czerwonym opakowaniu (nie jestem pewien dokładnie która, ale ta miała kostki z taką wystającą ramką). Konserwy mięsne z galaretką. Oranżada i pepsi w szkle. A potem cała reszta badziewu. Krem czekoladowy z wiewiórką, pierwsze napoje w plastikowych butelkach (zielony o smaku kiwi?  :mrgreen: ). Agrest. Galaretka (trochę jak oranżadka w proszku). Żelki, dużo żelków...  :lol:
Uff, więcej grzechów nie pamiętam. Tzn. pamiętam, ale nie chce mnie się już.  :wink:

Ukko

Jajecznica, to chyba jeden z jaśniej odciskających się "śladów pamięciowych". Szkoda, ze tak rzadko jadłem, ale cóż... obrzydliwy terror zalecenia, które wtedy panowało dotyczące szkodliwości jajek  :( :( Moi rodzice padli jego ofiarą, pamiętam jak mnie pouczali, że jedno, dwa jajka na tydzień, to mogę zjeść. Kiedyś na śniadanie postanowiłem zagrać ze śmiercią w kości, weszła jajecznica z zabójczej jak na tamte czasy ilości 3-4 jajek.  :D

RafałS

3-4? Łola Boga! A toś se nagrabił.  :wink: