Dzisiaj jeździło mi się najlepiej, bo z synem. Młody dał się namówić i machnęliśmy 38 km. Uuuu, ja po wczorajszym dystansie, dzisiejszy odczulam niewąsko. Już nie mogłam się doczekać powrotu , więc naciskałam mocno na pedały, bo i pić mi się chciało. Młody zadowolony, podziwialiśmy widoki i rozkoszowaliśmy pogodą. Fajna wyprawa.
Rowerzystów jeżdżą całkiem spore stadka. Rodzinnie, samotnie, w większych mniejszych grupkach. Pogoda sprzyja. Ja wybrałam , mimo pełnego słońca jazdę szybkim tempem. Uff, 24 km machnęłam , ale wyglądam teraz jak burak.
Eksperyment można by zrobić. Wziąć grupę zboczeńców i grupę kontrolną i nawoływać... ciekawe, których by przyszło wiecej...to by było dobre zadanie dla amerykańskich naukowców...oni już nie wiedzą co badać...
Kurza twarz leczę zapalenie rozcięgna podeszwowego i z biegania d.... zimna. Ale na rowerze mogę jeździć. Tyle, że na Ukrainę nie zabieram roweru....ale kto wie. Może trzeba