Aktualności:

Pakiet Dieta Antyketogeniczna - zamówienia - korojoo.com

Menu główne

Polska sercem

Zaczęty przez Daniel_dn, 2006-10-10, 13:43:48

Poprzedni wątek - Następny wątek

Daniel_dn

Zgadzam się z Tobą. Źle to sformułowałem. Po co pisać o zwierzętach, kiedy i ludzie w niektórych sytuacjach zjadają siebie nawzajem.

Daniel

SzymonNM100

Tomek- wole glupi i naiwny pacyfizm od glupiego i bezrefleksyjnego mordowania sie nawzajem. Hasla ze sztandarow czy tiszertow sa zazwyczaj puste- podobnie bywa z pacyfizmem- mam tego pelna swiadomosc.
Jesli myslisz o pacyfizmie i kojarzysz to z ruchem hippisowskim z USA, ktorego czlonkowie po latach wtopili sie w swiat amerykanskiego establishmentu, popierajac dzialania wojenne pozniejszych prezydentow, to zgoda. Ja mialem na mysli chocby swiadkow Jehowy, o ktorych calkiem duzo pisze Modzelewski. Generalnie sa uznawani za pewien rodzaj fundamentalistow (ze wzgledu na odmowe transfuzji krwi), tymczasem podczas II Wojny Swiatowej oraz zaraz po byli przesladowani najpierw przez Hitlera, a pozniej przez samozwancze oddzialy inspirowane przez katolicki kler na terenach Polski. W przypadku Hitlera powodem przesladowania byl wlasnie zadeklarowany pacyfizm.
Ja tez jestem zwolennikiem niekoniunkturalnego pacyfizmu i nie nosze tego napisanego na koszulce. Stalo sie to tak oczywiste, ze prawie o tym zapomnialem.

Tomkiewicz

 Szymon, nie myślałem o pacyfizmie a la lata 60-70 w USA ani o Świadkach Jehowy.
           Pacyfizm Świadków Jehowy jest w swej istocie bajeczką na dobranoc. Nadejdzie Królestwo Boże tu na Ziemi i wilk z jagnięciem żyć w pokoju będą.  Pacyfiści drażnią jednak biernością. W ogóle mnie z kolei drażni jakakolwiek forma przynalezności do grupy, choćby nie wiem, pod jak szczytnym celem. W grupie następuje dezindywidualizacja, rozszczepienie odpowiedzialności. Prędzej czy później dochodzi do wewnętrznych tarć, a w rezultacie do rozłamów.
     A co by się stało, gdyby pacyfiści wprowadzili globalnie swoje zasady ? Ciekawe, jak potoczyłyby się losy człowieka.
       A może poziom agresji jest nierozerwalny z aktywnością poszukiwacza. Może libido (jako całość energii) stłumione - załóżmy- przez pacyfizm, nie miałoby swobodnego ujścia ? Może agresja jest niezbędna do zachowania tożsamości ? Może jest niezbędna do przetrwania ? Może w końcu nadejdzie czas, że stanie się zbędna.
   
T

SzymonNM100

Z pierwsza czescia zgadzam sie w zupelnosci.
Natomiast agresja jako nieodlaczny aspekt poszukiwan (np. wiedzy) jest mi obcy, co naturalnie nie znaczy, ze Twoja teza nie jest prawdziwa.

SzymonNM100

A wracajac do bajeczek na dobranoc. To pal licho ideologie, bo jest ich multum i kazdy sobie wybiera swoja wlasna (na oko jakies 90 proc. populacji taka sama jak mamusia i tatus), ale ze SJ chodzilo mi o pewna postawe. Niewazne, na podstawie czego to wysnuli, w kazdym razie przyjeli pewna postawe (w moim mniemaniu sluszna) i pryeciwstawili sie innemu swiatopogladowi ( w moim mniemaniu zbrodniczemu). Nie kierowal nimi (pewnie uogolniam) zaden koniunkturalizm, dlatego ich postawa budzi we mnie szacunek. I tyle.

ali

Cytat: SzymonNM100 w 2006-11-20, 17:35:10
Z pierwsza czescia zgadzam sie w zupelnosci.
Natomiast agresja jako nieodlaczny aspekt poszukiwan (np. wiedzy) jest mi obcy, co naturalnie nie znaczy, ze Twoja teza nie jest prawdziwa.

he he musze was pogodzić

człowiekowi bliższy jest nacjonalizm niż pacyfizm
a to z  tej prostej przyczyny że żyje stadnie

Tomkiewicz

  Ali, wobec tego moja awersja do stada jest objawem patologicznym ?
       Od czasu do czasu przeglądnąć się w społeczeństwie nie zaszkodzi, ale gdybym prowadził bujne życie towarzyskie, czułbym się nieszczęśliwy i zmęczony. Dawniej siedziałem po pubach, knajpach , łaziłem na imprezy ze wszystkimi tego konsekwencjami. Teraz żałuję w tak żałosny sposób straconego czasu. Ze wszech miar potrzebuję spokoju, który znaleźć w sobie i dzielić go z inną osobą, tą Ukochaną - jest czymś najwspanialszym, co może się przydarzyć i co ..o dziwo mi się przydarzyło.
    Świat jest teraz bardzo stadny, bardzo niespokojny, chaotyczny. Zawsze taki był, ale mnie nie było zawsze. Lubię z Wami dyskutować przez sieć, dzielić się własnymi przekonaniami. Etap, kiedy uważałem, że cżłowiek powinien za wszelką cenę dążyć do bezwzględnej socjalizacji , mam za sobą. Uważam, że aby się prawidłowo socjalizować, trzeba to robić w zdrowym społeczeństwie. Czy polskie społeczeństwo jest zdrowe ?

T

- trzeba zabić w sobie rodziców, aby się na nowo urodzić, w pełni wolnym -

ali

Cytat: Tomkiewicz w 2006-11-20, 18:06:52
  Ali, wobec tego moja awersja do stada jest objawem patologicznym ?
       

sam chłopie sobie przeczysz
kiedyś byłeś samotnikiem
teraz  założyłeś stado  he he

zbynek

Cytat: Tomkiewicz w 2006-11-20, 18:06:52
Cytattrzeba zabić w sobie rodziców, aby się na nowo urodzić, w pełni wolnym
Tylko czy aby na pewno!
Eksperyment Stanfordzki - czyli to może splot okoliczności i pewne warunki pozwalają człowiekowi ze świnić się a w  pewnych okolicznościach odkryć w sobie nawet  instynkt mordercy. Jako przykład - w historiozofii obozu zagłady członkowie Sonderkommando są jako ofiary nazistowskiej przemocy, a nie jako zbrodniarze, którzy przecież własnymi rękoma nie tylko palili zwłoki, ale często i wprowadzali swoich braci i siostry w wierze do przebieralni, pomagali się rozebrać, dodawali otuchy, a potem.... mieli ciężkie zadanie do wykonania... uporać się z 2000 zwłok, by wejść mogli następni.

CytatPrzypuśćmy, że to ktoś z nas był osobą badaną w eksperymencie z "Więzieniem Stanfordzkim". Jakim strażnikiem by był. Czy jako więzień był by ślepo posłuszny władzy, popadając w depresję wskutek poczucia bezradności, czy też oparłby się naciskom sytuacyjnym i działał w sposób heroiczny? Wszyscy chcielibyśmy wierzyć że bylibyśmy dobrymi strażnikami i heroicznymi więźniami, jednakże najtrafniejszą prognozą naszego prawdopodobnego zachowania jest rzeczywiste zachowanie w takiej sytuacji typowego studenta, kogoś podobnego do nas. Wyniki tego badania wykazują, że wbrew optymistycznym przeświadczeniem większość z nas znalazła by się po negatywnej stronie dychotomii dobry - zły, bohater - ofiara. Uzyskane wyniki nie stanowiły pozytywnej podnoszącej na duchu wiadomości. Jest to jednak prawda, którą psychologowie społeczni czują się zobowiązani przekazać dalej w nadziei, że wiedza ta może stanowić antidotum na bezmyślne uleganie tym potężnym siłom, które w sposób subtelny i wielostronny działają w licznych sytuacjach społecznych, kształtując zachowanie ludzi.
http://tiny.pl/r8dt

Ps. To tak raczej, jako refleksja nad naturą człowieka.


zbynek

Poprawiam linka do badań w Eksperymencie Stanfordzkim

http://tiny.pl/r8dt

SzymonNM100

Zbynek- świetny artykuł!!
Przypomniano sobie o tym eksperymencie jakiś czas temu , kiedy to nieznana szerszej publiczności niewiasta w mundurze amerykańskiej armii nieprzyzwoicie zabawiała się z więźniami irackimi, co też zostało uwiecznione na stosownych fotografiach.

CytatNiektórzy więźniowie wykraczają nawet poza taktyczną uległość i godzą się ze swą bezradnością i czekają oni biernie na zmianę sytuacji.
temat rzeka, ku głebokiemu zastanowieniu...

Marek Mitruś

"że może zrozumieć ludzi, którzy nie wierzą w Boga, ale że istnieją ludzie, którzy nie wierzą w diabła, to przechodzi jego pojęcie..."

Ja kiedyś uwierzyłem w Boga bo uwierzyłem w Diabła. Wiara w istnienie Diabła przyczyniła się do tego, że zacząłem wierzyć w Boga (Jego istnienie). Przeczytałem fragment tekstu z książki "Szatan istnieje naprawdę" opisujący stworzenie Aniołów i bunt Aniołów i konsekwencje tego. Uwierzyłem w to, że demony przyczyniają się w naszym świecie do wszelkiego zła z Lucyferem na czele. Te Anioły, który podążyły za pysznym Lucyferem miały czas na powrót do Królestwa Boga jednak nie skorzystały z tego, zeszły na Ziemię i zaczęły kusić Człowieka od samego początku Jego istnienia dlatego, że był istotą, jak to miał określić sam Lucyfer, niższą od Niego, mniej doskonałą i nie odda mu pokłonu, na co inni Aniołowie się zgodzili. No i później cały mój świat postrzegany był jako właśnie takie różne skutki tego kuszenia, zmylenia człowieka żeby nie podążał drogą Boga. Podpowiadanie złych myśli, wszystkie złe myśli traktowałem jako podpowiedzi Szatana i demonów. Z kolei ludzi widziałem jako już grzesznych, uległych tym złym pokusom. Ja natomiast się biłem z tymi myślami, modliłem, odprawiałem różaniec żeby skupić myśli i podążać za tymi dobrymi myślami. Rozumiałem świat jako walka z Szatanem. Zacząłem pod tym kątem poprzez różne teksty mistyczek, mistyków zgłębiać Dobro, uczyć się Go. Że mamy być wytrwali, że mamy być posłuszni Bogu, żyć w bojaźni do Niego, nie schodzić na złe ścieżki narkotyków, seksu, alkoholu, czego w zasadzie dosłownie w tekstach nie było mówione. Nie reagować agresją, krzykiem co też nie było pisane dosłownie, ale taki wniosek własnie  się nasuwał mi po czytaniu tych tekstów jak Valtorta. Dowodem na istnienie diabła okazał się niby dowód na to, że w muzyce rockowej i metalowej podświadomie do mózgu przesyłane są za sprawą właśnie utworów muzycznych informacje mające podteksty satanistyczne. Co doslownie było tłumaczone tym iż Szatan i Lucyfer w piekle, który istnieje wymyślił właśnie taki oto plan zniszczenia Kościoła by właśnie w XX wieku, bo Bóg, Jezus w rozmowie z Lucyferem miał dać czas na to iż uda się Lucyferowi zniszczyć Kościół na Ziemi i całe Jego Królestwo (Pius XI chyba miał usłyszeć tę rozmowę). Plan ten wywołał pierwszą i drugą wojnę światową (obozy koncentracyjne), następnie poprzez seks odwrócił porządek rzeczy w Kościele odsuwając młodzież od Boga (miał tego dokonać Elvis Presley swoją twórczością; tłumy zbiegały się na jego koncerty i inne zespoły i następował po jakimś czasie zgiełk, wywołujący nie kontrolowane zachowania seksualne, których powodem były też ofiary śmiertelne, jeden zespół niejako widząc tą sytuację przerwał na chwilę koncert, ale zaczął później grać dalej jak gdyby nic się nie stało, a przy innej okazji zadeptany tłum i w uszach szept do reporterki tego zdażenia pochodzące od Diabła "spójrz oto moje ofiary"), następnie muzyka poszła w jeszcze mroczniejsze odmiany rocka: acid rocka (środki halucynogenne; The Beatles), rocka satanistycznego (kult szatana;Black Sabbath, Led Zeppelin, ACDC), punk rocka (dźganie żyletkami na koncertach; Kiss, Sex Pistols. Dlatego później zacząłem słuchać innej muzyki, przestałem zupełnie z metalem i rockiem (choć było trudno hehe przypominały mi się słowa ACDC "i can't stop rock and roll"  hehe), no ale oglądając porno w internecie powiedziałem nawet głośno Bogu, że nie mogę przestać oglądać tego, bo to jest takie wspaniałe i ten orgazm... Później książka "Ostrzeżenia z zaświatów". Kolejny temat, kolejna prawda: egzorcyzmy. Zacząłem sobie wyobrażać, że jestem otoczony demonami z piekła rodem. I ten cały przekaz mówiący o tym, że w obecnie w Kościele dzieje się źle, że Szatan wkroczył do Kościoła i że księża muszą dawać kazania z ambony. O tym, że ponoć wielki poprzednik JP II, Paweł Vi miał sobowtóra i był torturowany w podziemiach Watykanu. O tym, że Matka Boska tam w Niebie (wskazuje niechętnie, z warczeniem opętana) każe mi powiedzieć (w ciele opętanej potępiony Judasz Iskariota), żeby ludzie będą nosić wielkie krzyże, których w zasadzie nie da się nieść i żeby sie nie załamywali i nie popełniali samobójstw, że im się wydaje, że Boga nie ma, ale Bóg jest przy nich. Że to my, demony, jak nigdy wcześniej w tak ogromnej ilości zostaliśmy uwolnieni by coraz więcej dusz ludzkich zabrać do otchłani piekielnych. Otworzyły się bramy piekieł. I że Matka Boska jest bardzo smutna z tego powodu, że przez demony ma się objawić ta prawda, bo nikt mistykom nie wierzy i że to demony tak kierują ludzkimi myślami, żeby czasem nie zwrócili się do Boga. Że to właśnie księża są najbardziej gnębieni. Podatni na pokuszenie. Że takie dzieła jak Marii z Agredy, czy mistyczki Anny Emmerich są najwartościowsze na świecie, a ludzi głupi (mówią demony), tak tępi (śmieją się, szydzą) i nie rozumieją tak prostej prawdy. Są tak naiwni. Itd itd. Później zacząłem chodzić do kościoła, wyspowiadałem się z wszystkich grzechów, zapomniałem z przejęcia (okłamałem) że nigdy nie oglądałem filmów porno. Że byłem nieposłuszny rodzicom, że patrząc na kobiety i dziewczyny widziałem tylko osoby do seksu. Że nie chodziłem do kościoła na msze święte, że moja ostatnia spowiedź była 5 lat temu. Że byłem agresywny dla kolegów, nie miły. Ze spowiedzi wyszłem jeszcze bardziej wylękniony i wytłumaczyłem to sobie, że to demony chcą mi dokuczyć i od razu poczułem się lepiej. Zacząłem mówić o ludziach takie rzeczy, że nie chodzą do kościoła, myśleć tak o nich. Że grzeszą, że z tego z czego się wyspowiadałem, robią to. Że księża źle odprawiają msze święte. Że muszę każdego święta iść do kościoła by pomóc ludziom na całym świecie wydostać się ze zła. Pomóc zmarłym. Przy każdym minięciu krzyża wewnętrznie odprawiałem modlitwę "Chwała Ojcu..." W końcu gdy zauważyłem, że w kościele ludzie są grzeszni to opuściłem go i to było dla mnie tak jak to opisane jest w książce Gobbiego że Szatan wkroczył już do kościoła. Masoneria, Bestia końca czasów, Bestia o dwunastu rogach, o siedmiu rogach i inne symbole jak 666, Boskie 333 i inne cyfry. Ale działo się o wiele wiecej wewnątrz mnie. Okazało się bowiem, że Bóga, który powinien być w kościele, nie ma Go tam. Czyli tam gdzie wydawało mi się że jest bo tak było napisane, nie ma Go. Zacząłem kościół nienawidzieć i wszystkich wokół. Całą grzeszną ludzkość. Ale przecież Bóg powiedział "miłuj bliźniego swego, nie niewidź go" No i nastąpił odwrót. Powróciłem do dawnych przyzwyczajeń, do dawnych grzechów, stałem się tym złym, odstąpiłem od ścieżki: "kto odstąpił od ścieżki na którą wkroczył będzie mu 77 razy trudniej wrócić do niej" skojarzyłem to jeszcze z tym, że to 77 demonów siedzi we mnie i że trzeba się ich pozbyć żeby wrócić do tej ścieżki. Ale jakiej ścieżki? Zacząłem słuchać na nowo rocka, filmy, i tak pokolei przypominałem sobie to od czego mnie religia odsunęła. Zacząłęm czytać inne książki, filozoficzne, naukowe, w internecie zacząłem szukać różnych tematów interesujących jak Antychryst (uważałem się za Niego), inne religie, satanizm, runy, UFO (kolejne urojenia), parapsychologia, psychologia, Kod Biblii (też mi namieszał), nawet Staszic w Rodzie Ludzkim pisał o sprawach, które wydawały mi się przerażające. Ogólnie wszystkiego czego się dotknąłem stało się nie wiedzą, a jedynie jakąś wyobraźnią. Oczywiście te poszukiwania wyglądały jak test. Nie trzymałem się żadnego oprócz kilku, które mój umysł bardzo zainterestowały. W końcu natrafiłem na wzmiankę o Misji Desmarquet'a na tym forum u jego początków i poszukiwania tej książki w necie natknęły mnie na bibliotekę, ogromny zbiór tekstów. Rodzice się tym bardzo zainteresowali, zaczęli drukować i czytać. Ja tylko od czasu do czasu mały fragmencik. Misję akurat całą przeczytałem, ale całą niezrozumiałem można by tak powiedzieć. Jednak przełom w myśleniu dał mi wykład o umyśle Ruiz w książeczce "Cztery umowy" - "nie wierz w nic". O tamtej pory w nic nie wierzę. Zaczynałem wzbraniać swój umysł przed wszelkimi wyobrażeniami. Starałem się jak mogłem. Jednak to jeszcze nie było to, bo inne książki (o buddyzmie), gdy próbowałem czytać, też dawały mi kolejne wyobrażenia o świecie nierzeczywistym. Nawet cieszyłem się z oświecenia, które u mnie miało nastąpić, gdy uzmysłowiłem sobię prawdę, o krórej pisze właśnie buddyzm, ale i też Powell, że są różne byty człowieka. Duchy czyste, nieczyste, głodne. Te, które trafiają do piekła, do nieba, do czyśćca, spowrotem na ziemię (czyli coś podobnego co w religii katolickiej). Nastąpiła tego typu przemiana, że uzmysłowiłem sobie iż ja nie obcując z ludźmi, mówię tak jak oni, a ten kto obcuje z nimi ma swój umysł (to mi powiedział tata, przeczytał to w jednej z książek Castanedy). Dalej w Nexusie Witkowski napisał, że należy sobie odtwarzać sytuacje z życia i zastanawiać się nad swoimi reakcjami jak postąpiliśmy. Co dało u mnie rozmowy z umysłem (ze sobą samym). O tym samym napisał też Bo Yin Ra. U niego w słowach mamy, usłyszałem, że u wizjonerów i mistyków wiedzy nie można szukać oraz inne myśli, których teraz nie mogę sobie przypomnieć, które dodawały mi siły. Czytałem też Gurdzijewa, Spaldinga, ale tylko fragmenty, otwierając książkę i czytając jeden z akapitów czy nawet jedno zdanie. U Spaldinga dotknęło mnie to iż jest pewna Zasada (Ojciec), wg której działał Jezus i wiedział że nie może od niej odejść. W zasadzie czytając te książki nic z nich nie rozumiałem, a tylko na wiarę jako interesujące rzeczy przeczytałem i zastanawiałem się nad nimi później. Często np po przeczytaniu kilku rozdziałów jednej książki Castanedy, uprzytomniłem sobie niejako tę prawdę tam zawartą po dłuższym czasie. Ale i te książki nie były u mnie źródłem wiedzy. Stosuje nawet do dzisiaj pewne zabiegi psycholigiczne, logiczne, które pomagają mi zwrócić uwagę na to co robię w danej chwili i o czym myślę. Np gdy słucham muzyki Enyi teraz po dłuższym czasie, bo kiedyś też to robiłem, przypominam sobie tamte czasy. Tzn to iż Enya kiedyś mnie interesowała  i często jej słuchałem, ale dzisiaj słuchając jej dłużej dochodzę do przekonania, że nie jest mi potrzebna, czuję wewnętrzny spokój, jakbym wyniósł się ponad tę muzykę. Nierozumiem tego ja sam. Przyjmuję na wiarę różne rzeczy. Ruiz tak naprawdę zrobił dla mnie najwięcej. Staram się odpierać od siebie negatywne myśli, pisał Spalding o tym, że w kilkudziesięciu procentach marnujemy czas na negatywne myślenie. Wkóńcu wynoszę się też poza ograniczenia, które nałożyła na mnie religia, a raczej rozumiem, że ja sam to uczyniłem. I widzę to, że jestem ponad tymi ograniczeniami. No cóż to jest tak jak obserwuję swój organizm, wzrok czy umysł, czy coś innego o czym jeszcze nie wiem, wewnętrzna jaźń, zwraca mi uwagę na różne rzeczy, z których mam sobie akurat teraz, bo jest na to odpowiedni czas, sprawę. Jednak muszę to zauważyć najpierw, że jest to zwracanie uwagi na daną rzecz. Można wpaść w niemiłe odczucia przy tym, co się u mnie działo. Na przykład obecnie woda przyciąga mój wzrok. Stosuję zabieg leczenia Witaminą C, i po zapoznaniu się z nią, o jej działaniu, niedoborze, obserwując swój organizm, stwierdzam, że jednak może mi witamina c pomóc. Uczę się po prostu. Zauważam takie a nie inne objawy. Witamina C rozpuszcza się w wodzie, więc piję ją jako sok rozcieńczony z wodą między posiłkami. Inne witaminy z kolei widzę niżej rozpuszczają się w tłuszczach. I stosuję to. Zauważam tego skutki. Zielony stolec, nawet ciemnozielony, rzadki. Ale zwiększyłem ilość wody więc zauwaźę za niedługi czas czy coś się zmieni. Dzisiaj miałem sen. Obudziłem się wcześniej, nad ranem i przychodziły mi różne myśli na myśl, głośniejsze myśli, skojarzenia do podobnych słów - powstało słowo koliber. W nocy ukąsił mnie komar. W śnie zobaczyłem rurki przez które pije się napoje. Więc woda. A jeszcze siebie chyba zobaczyłem z zębami jakby bez powłoki. Nie wiem co to jest, ale działam. Szczerze mówiąc gdy widzę jakieś niepokojące objawy to się denerwuję, nie chcę chorować. Chcę wiedzieć co to jest i jak zapobiegać. Ale zawsze jakoś te zmysły podsuwają mi, którędy trzeba iść i żeby się za bardzo nie na pracować, żeby czuć się dobrze z tym. Na to też zwracam uwagę. Jest krótko i zwięźle mi podane, i kłopoty w tym że mam na to zwrócić uwagę i uwierzyć. Zrobić to. Nie szukać dalej czegoś nowego i zagłębiać się, aż się człowiek pogubi. Mało a dobrze i wtedy nawet same myśli do głowy przychodzą i zaczynam rozumieć temat. Intelekt, doświadczenie, obserwacja. O tym pisał BYR. No, to tyle. Aż się elmo znowu chyba znudzi i powie że dużo piszę. :) Narazie

Tomkiewicz

Marek, przyznaj się, co zażyłeś ? :)


T


Tomkiewicz

 Zagłosowałem na krętaczy z PO, aby PiS nie miał takiej silnej władzy. I teraz oni układają się z łgarzami PiSuarowymi. Szlag jasny na miejscu by to trafił !! W przyszłych wyborach albo ludzie idą całą kupą głosować albo nie idą w ogóle. Druga opcja mogłaby zmoczyć dupy politykom - doraźnie.
    Mógłbym śmiało teraz powiedzieć Krętowi Rokicie to samo, co komuch Miller wygarnął Ziobrze - "Jesteś pan zerem".

T

zbynek

Cytat: Tomkiewicz w 2006-11-20, 22:22:59
Marek, przyznaj się, co zażyłeś ? :)
On to tak, jak ten biblijny Hiob..... tylko nie wytrzymał próby ale głowa do góry! :lol:
pozdrawiam

ali

Cytat: Tomkiewicz w 2006-11-20, 22:38:18
Zagłosowałem na krętaczy z PO, aby PiS nie miał takiej silnej władzy. I teraz oni układają się z łgarzami PiSuarowymi. Szlag jasny na miejscu by to trafił !!


he he he

a o tym  tuschek tez zapomniał?? jak zobaczył koryto

http://www.jow.pl/

Daniel_dn

Aby utrzymać ciągłość tego wątki mimo braku czasu poczuwam się w obowiązku kontynuować. Pominę polemiki nie na temat, ale pozdrawiam gości.

Ostatnio poruszyłem sprawę pieniędzy, że nie jest bez znaczenia jak je wydajemy. Nie jest też bez znaczenia czego jesteśmy właścicielami. Gdy naszą własnością jest dom, samochód itp. , to sprawa jest prosta ( nie do końca). Mowa jest o jednym właścicielu, który sam podejmuje decyzje i ponosi za nie odpowiedzialność. Komplikacje pojawiają się przy współwłasności. Te dwie najważniejsze funkcje rozkładają się na wszystkich współwłaścicieli, jeżeli jest ich kilku. Gdy jest ich więcej, to w zasadzie tracimy kontrolę nad zarządzaniem, gdyż robią to za nas wynajęci ludzie: prezes, zarząd, rada nadzorcza. Możemy się przyczynić do ich wybrania, ale nie mamy sami tyle władzy, aby ich odwołać w każdym momencie, w którym uznamy, że nie spełniają naszych oczekiwań. Mimo, że będą nam szkodzić nic nie jesteśmy w stanie zrobić, gdy większość współwłaścicieli ma odmienne zdanie. Jedynie co możemy, to pozbyć się tej współwłasności. Oczywiście mowa tu o spółkach prawa handlowego. Jest to sprytny mechanizm, przez który nie my rządzimy pieniędzmi, a pieniądze rządzą nami.

cdn.

Daniel

Marek Mitruś

Władza dobiera się sama. Także nie ma to najmniejszego znaczenia czy jest czy jej nie ma.

Tomkiewicz

Daniel , sugestie , że polemiki nie na temat i tak nie mają sensu i są nie na temat. Właśnie niejako sam z siebie wypłynął  taki tasiemiec -  Hyde-Park. To się zdarza na każdym forum pewnie i nie ma co płakać. 


  Przy okazji tematu wiodącego, chciałem Was zapytać - czy według Was pozbyliśmy się komunistycznej schedy po dawnym ustroju ? 
          Spróbujcie odpowiedzieć, nie nawiązując do Boga czy instytucji Kościoła.

T

Tomkiewicz

Cytat: SzymonNM100 w 2006-11-20, 20:43:24
Przypomniano sobie o tym eksperymencie jakiś czas temu , kiedy to nieznana szerszej publiczności niewiasta w mundurze amerykańskiej armii nieprzyzwoicie zabawiała się z więźniami irackimi, co też zostało uwiecznione na stosownych fotografiach.

Ciekawe, czy ktoś zapytał Lynndie England o jej dzieciństwo, czy przypadkiem nie była poniżana, maltretowana, wyśmiewana przez innych, szczególnie przez najbliższe osoby. Dlaczego właśnie ona (i kilka innych osób) pozowała do tych zdjęć, a nie ktoś inny? Jakie mogła mieć problemy ze swoją własną osobowościa i wypartymi przeżyciami, skoro aktywnie uczestniczyła w takim traktowaniu więźni? Czy miałą typowe amerykańskie "szczęśliwe dzieciństwo" (tak szczęśliwe, że chodziłą ubrana po-wojskowemu do szkoły)?

Nie sądzicie, że to są WAŻNE pytania?

Marishka