Aktualności:

5. Węglowodany staramy się zjadać w postaci skrobi, tj. w ziemniakach i warzywach.

Menu główne

Rower - dla wszystkich jeżdzących w terenie i stacjonarnie.

Zaczęty przez Dasna, 2011-12-19, 12:53:01

Poprzedni wątek - Następny wątek

renia

Może to był jakiś akwizytor w takim razie - sprzedawca kapeluszy? :roll: :lol: :lol: :lol:

Dasna

Może jutro pojadę też tam, to zapytam. :mrgreen: :lol: :lol: :lol:
A kapelusz miał fajny. :lol: :lol:

Gavroche

Cytat: Dasna w 2013-06-12, 17:02:54
Może jutro pojadę też tam, to zapytam. :mrgreen: :lol: :lol: :lol:
A kapelusz miał fajny. :lol: :lol:
:lol:

RafałS

"Pan golas" - znam, też kiedyś widziałem z roweru  :shock: zdążyłem zauważyć zanim po prostu rozpłynął się w powietrzu.  :lol:
Ale to było dawno. A dziś była przejażdżka na prawie 50km. Tak dla rozejrzenia się po okolicy. Aura pozwoliła.  :)

Radzio

Kto by pomyślał. :shock:
A całkiem niedawno pazurki miłe panie na siebie ostrzyły. ;)

Cytat: Dasna w 2013-06-12, 13:15:41
Cytat: renia w 2013-06-12, 13:13:32
I co? Był to Radzio? :shock: 8) :wink:
Radzio?  :shock: O matko. :shock: Niby jak miałam poznać? :roll:

Po śladach. :lol:

Cytat: Dasna w 2013-06-12, 12:33:30
... to siłą rzeczy przyjrzałam się dokładnie. :lol:

Ta rzecz rzeczywiście musi mieć siłę. I ta denerwująca Przyroda dookoła tej rzeczy.  :lol:

Cytat: renia w 2013-06-12, 13:29:09
Z niego taki "Wodnik - Szuwarek"... 8) :roll: :wink:

Do kajaku wleźć nie chcesz i sama z szuwarów dogadujesz! :lol:
A fe!

renia

Ja nie dogaduję.  :D Niezłośliwie żartuję - Wonik Szuwarek ładnie brzmi... :D

Radzio

Zgoda! :D
"Renia-Wodnik Szuwarek"  rzeczywiście ładnie brzmi. :lol:

Radzio

Cytat: Dasna w 2013-06-12, 16:06:35
Estetyka kontrowersyjna? :roll:
Cytat

Miałem kąpielówki. :D
Cytat

Przepraszam. :shock:
Miałem kąpielówki na sobie. Tak miało być. :lol:
Cytat
Tak, ale to nie Radzio.
Cytat
Nie Radzio.

Sporo pracy. :lol: Ale ładnie wyszły te szlaczki. :D

renia

Cytat: Radzio w 2013-06-13, 07:57:14
Zgoda! :D
"Renia-Wodnik Szuwarek"  rzeczywiście ładnie brzmi. :lol:


Ślicznie... :D


Dasna

               :D To sobie znów powtórzyłam 40 km. Rozglądałam się dobrze, ale gołego pana dziś nie było. :( :lol:
Po Zalewie kursowała piękna łódź motorowa ciągnąca narciarza i wzbudzająca popłoch wśród łabędzi. Narciarz pięknie zanurzył się w wodzie i później były niejakie trudności w wydobyciu go z wody.

Przejechałam koło szpitala onkologicznego i zobaczyłam , ze postawili nowy budynek i będzie tam chirurgia cybernetyczna. CyberKnife.
http://www.gazetapowiatowa.pl/?id=data&ido=1234 to będzie drugi taki ośrodek w Polsce.

renia

A to ciekawe...ciekawe jest również to, w jakim stopniu (i czy w ogóle) zabiegi te będą refundowane... :roll:

RafałS

W końcu pogoda pozwoliła trochę się "pokręcić"  :) . Dystans - 658 kcal (dane z komputera pokładowego  :| ). Ale nie czułem żebym tyle spalił, o ile można to czuć  :) . Coś przy okazji zaczęło "gadać" z okolic suportu. Korba, albo suport. Stawiam na suport bo kręcił ze mną około 8 lat. Możliwe że prosi już o zmianę.  :wink:

RafałS

Dziś z rowerem byliśmy na wakacjach w Czechach  :wink: :lol: . Przewinięte nogami 84 kilometry krajobrazu, czyli żaden wypoczynek. Tym bardziej że akurat padło na "najwyżej położoną miejscowość na Śląsku". Parę kilometrów przed celem osiągnęliśmy zawrotną prędkość około 5km/h, przednie koło traciło przyczepność  :) . Trza było się dopompować "W" bo w takich warunkach, z glukozą opadniętą do 70-80mg/dl nie szło znośnie kręcić. Za to wrażenia turystyczno-klimatyczne na plus. Prawdziwą ulgę w drodze pod górę dają strumyki z chłodną wodą, choć nie szło się zatrzymać na dłużej bo komarów urodzaj wyjątkowy  :? .  Dawno też nie widziałem wozu ciągniętego przez konia, podczas gdy kierowca leży sobie na boku, w poprzek :D . A na górze ciepło ale i przewiewnie - idealnie. Siadłem na ławeczce co by ochłonąć, przyszła nawet krowa, stanęła mi za plecami i bacznie się przyglądała  8) . Ładnie sobie czesi gdzieniegdzie gospodarują, nasunęły się skojarzenia ze szwajcarską jurą, ale góry i górki zapewne w wielu miejscach "narzuciły" podobieństwa.

Radzio


RafałS

Nie, z palca.  :lol:
Żartuję, ale to po części prawda. Na wszystko jest jakiś komputer, ten od glukozy nazywa się glukometr.  :shock:

Radzio

Niebawem pogoda będzie na tyle atrakcyjna, że postanowiłem rozpocząć cykl oswajania pupska z siodełkiem, ponieważ- z racji wysokiego poziomu tolerancji ogólnej- staram się nie stawać zbyt często na pedałach, a wobec czego pupcia nieco twardszą powinna być. :D
Dzienny kilometraż będzie zamykał się w dystansach 2x30km, więc pierwsze rozjeżdżenia zacząłem od pokonania odległości o 30 punktów procentowych mniej od połowy zamierzonej jako dzienna- taki to plan!
Wylazłem z lasu na ścieżkę, zdawać by się mogło, że rowerową. I wytrwał bym w swoim postanowieniu łagodnego ugniatania , ale nie- porządek zakłóciła grupa 29-cio calowców, którzy nie bacząc na obecność oznakowanej ścieżki jechali szosą nieco szybciej. Nowy plan, w dodatku łatwy :? pojawił się w mej głowie nie wiadomo dlaczego jak przysłowiowy "grom z jasnego nieba". Znienacka dogonić i podwieźć się po szosie(jak pewien europoseł za grupą specjalną) za ostatnim ile się da na swoich, nieco rozdętych 26-cio calówkach. Opuściłem przyjazną ścieżkę i ...w pościg. Początkowo szło dobrze. Ale zaraz potem- niespodzianka! Najwyższe biegi- w moim przypadku 25;26 i 27, ujawniły tak zwany luźny łańcuch, który zaczął przepuszczać. Dalsze dochodzenie musiałem kontynuować na dwudziestce czwórce, co spowodowało otwarcie paszczy i powolne, ale konsekwentne osuszanie jej. Udało mi się zbliżyć do ostatniego na odległość 150m, gdy rozpoczęły się podjazdy. Na płaskim ich prędkość przejazdowa była stała- to 35km/h. Moja - wiadomo jak to jest gdy się dochodzi. Natomiast przy podjazdach niekiedy spadała im nawet do 25km i tu- początkowo, upatrzyłem szansę dla siebie, żeby załapać się na falę. A po odzyskaniu równowagi- pomyślałem- nawet dać zmianę, bo u nich były. Okazało się inaczej. Podjazdy pokonywałem nieco szybciej od 29", ale żeby dojść na szczycie musiałbym stanąć na pedałach. W tym jednak przeszkadzał mi łańcuszek- zbyt luźny i (o czym wspomniałem) najwyższy poziom tolerancji. Kosztem coraz większego wysiłku szczytowanie przy dochodzeniu było jednak zdecydowanie na moją korzyść. Natomiast zjazdy ujawniały inną prawdę. Ostatecznie pokonywanie wzniesień ukończyłem w odległości 200m za peletonem i kompletnie wysuszoną paszczą. Po wspólnie spędzonych, kolejnych kilku kilometrach, nie mogąc dojść "nagle" przypomniałem sobie o początkowym celu mej przejażdżki, który uznałem za najwłaściwszy. Z satysfakcję przyznaję, że są takie dni, kiedy jednak nie dochodzę, ale przynajmniej sprzęt sobie sprawdziłem. :D
Aha! Żeby mi tak błogo nie było. Średnia tęgości gumek w peletonie była rażąco mniejsza od średniej tęgości u mnie. Natomiast średnia wieku peletonu- zauważalnie wyższa. :D

Powrót z wydłużonej nieco przejażdżki i psy. 

To już inna bajeczka. :lol:



Blackend

Przy dłuższych trasach z każdym kolejnym kilometrem sprzęt ma co raz większe znaczenie ;)

administ

Sprzęt to podstawa!  :wink:
Ale nie o tym chciałem...  8)

administ

Wczoraj Krzysiek rozwalił w lesie przerzutkę kompletnie. Ponoć na korzeniu, ale najważniejsze, że jemu się nic nie stało.
Dziś biorę ten rower na gwarancji, jadę do sklepu i jak za komuny - oni tylko sprzedają, gwarancja i owszem , i takie tam duperele, że dziecko do końca wakacji nie miałoby czym jeździć.
Więc pytam, gdzie naprawiają. I o dziwo podali adres całkiem niedaleko...
Jadę tam i pytam: wymianę przerzutki zrobicie i ile to kosztuje?
I owszem, że zrobią za dychę, ale odbiór w poniedziałek.
Ale dziecko potrzebuje rower na dziś mówię, a najlepiej od ręki.
A jak na dziś i od ręki, to dubeltowo się zgadzam?
Oczywiście, że się zgodziłem i tak oto duch przedsiębiorczości w narodzie do końca chyba jednak nie zdechł!
Jest jeszcze chyba nadzieja...  :D
Ja też na swoje wyszedłem, bo dychę kosztuje mnie dojazd do miasta w jedną stronę, więc zaoszczędziłem dwie dychy na poniedziałkowym odbiorze roweru!  :D
Czyli - naprawa gratis, tylko Vincent powinien zgrzytać zębami, bo stracił...  8)