Aktualności:

Na koniec - nie wolno zapominać, że każdy człowiek jest inny i inny jest jego organizm.

Menu główne

BIEGANIE

Zaczęty przez toan, 2007-06-19, 11:42:36

Poprzedni wątek - Następny wątek

administ

Znaczy kangurowym "Rajno", czyli "brajan30" z dobrychdzieci, co się kangurkowi ubzdurało, że to Słonecki?   :shock: :lol: :lol: :lol:

Radzio

Znaczy czas na lustro  8) ;)  :lol: :lol:

Radzio

Mokry, dosyć wysoki śnieg spowodował, że wczoraj zaledwie uzyskałem 16km- marszu. :D
Dzisiaj sprawdzę to jeszcze raz. ;) :D

Radzio

Co kopyta "zobaczyły" wczoraj, dziś już nie było takie "straśnie niebezpieczne". :D
"Poszły do pracy bez szurania". ;)  :lol: :lol:

11km biegu i satysfakcja z dobrze rozpoczętego dnia... dla zdrowia. :D :D


renia

Ja od wczoraj zaczęłam się intensywnie "znęcać" nad swoim ciałem. Orbitrek do "upadłego" przy otwartym oknie i jeszcze wieczorem brzuszki - też do "upadłego"...czekam na efekty... 8) :lol: dzisiaj już orbitrek "zaliczyłam" reszta potem... :D Już czasy lenistwa się skończyły... :evil:

Radzio

Kilka dni deszczowo/wietrznych sprawiło, że śnieg "opuścił" las.  :D ... Szkoda, że został lód i woda.  8)
Bieganie w takich warunkach bez "kolców" (albo pazurów ;)) wymaga nie lada koncentracji, żeby uniknąć kontuzji i- co nierzadko ważniejsze- wpakowania się siedzeniem w wodę. ;) :)
Przez ostatnie kilka dni wybrałem wariant bezpieczny i zszedłem ... ze ścieżek. :D
Dziś 11km, dosłownie za sarnami. :)

renia

To one przez 11 km przed Tobą uciekały...? :shock:

Radzio

Śledzone były. ;)  8) :lol:

Dasna

Wreszcie po przymusowej przerwie w bieganiu spowodowanej fatalnymi warunkami na Ukrainie mogłam sobie pobiec. Sucho, śnieg zniknął , zapowiadało się świetne bieganie. I tak było  5,2 km łyknęłam :D . W powrotnej drodze jak sypnęło, jak zawiało. Wróciłam w postaci "śnieżynki". Teraz wszystko się suszy :lol: :lol:. Potem ćwiczenia i dziś prysznice gorąco -zimne o wiele dłuższe i prawdziwie dodały mi skrzydeł. :D

renia

No to jutro na skrzydłach polecisz jak "szczała"... :lol: :wink:

Dasna

Oj, żeby to tak się nie skończyło. :lol: :lol:

renia

 :lol: Ze mną pewnie tak będzie jak wyruszę w plener...  :roll::lol: :lol: :wink:
Na jutro jestem z moim najmłodszym synkiem umówiona na biegi... :D Obadamy grunt... :D

Dasna

No , to super. Tylko żebyście tej gleby za bardzo nie obadali.  :lol: :lol:

renia

Może i wrócę boso...  :( jak mi buty błocie zostaną, tak jet Twoje kalosze kiedyś w bagnie... :? :lol:

renia

E, litery zjadam... :? ...miało być  - w błocie... i  - tak jak Twoje...

Dasna

To buty dobrze zasznuruj i nie biegajcie po bagnach jak te błędne ognie. :lol: :lol: :wink:


Radzio

     Śnieg, a raczej zamieć.
W ciągu niespełna 10-ciu minut jest w stanie kompletnie zatrzeć ślady i zamaskować rozległe kałuże, pokryte cienką warstwą lodu.
W lesie to stan oczywisty, z którym należy się liczyć ;). Wszystko zależy od tego, czy stopy mają być czyste tzn. wymyte, czy nie. Znajomość topografii terenu pozwala na dosyć łatwe zapamiętanie miejsc, w których bez trudu można przepłukiwać obuwie, a wieloletnia systematyczność w bieganiu tylko to potwierdza(mam na myśli zapamiętywanie ;)). Jednak są dni zimowe, szczególnie na przełomie luty/marzec, kiedy zamieć może zastać biegającego w trakcie wykonywania swej powinności.
Drobinki śniegu- wówczas- w zasadzie uniemożliwiają swobodną obserwację, tym bardziej że rozpuszczając się na gałce ocznej, dodatkowo jeszcze zakłócają i tak zabielony obraz. W takich okolicznościach rozpoczyna się zabawa w "Ciu-ciu Babkę". Nie dość, że należy pamiętać  :shock: o zbieganiu ze ścieżki w miejscach, o których jeszcze kilka chwil przed zamiecią było wiadome,
że tam kałużą straszy, to na dodatek- zaraz po zbiegnięciu- natychmiast przydałoby się przypomnieć sobie, która gałąź orzeźwiająco daje klapsa w twarz, która w okolice pachwin- wtedy do oczu dostaje się najwięcej drobinek śniegu  :shock:, a która w końcu "atakuje" łydki.
(Monotonia biegania polega m.in. na tym, że wszystkie te atrakcje występują zupełnie przypadkowo i oddzielnie, a tylko czasami jednocześnie  8)
W takich okolicznościach tempo biegu podlega takiej rotacji(znajome skądinąd słowo ;)), że te zaliczone kilkanaście km rozciąga się znacznie w czasie i skutkuje w konsekwencji nieznacznym, bo 20-sto minutowym spóźnieniem na umówione spotkanie.
Na szczęście- na takie zachowania jak spóźnianie, zima z zamieciami daje gwarantowane alibi, bo od tego w końcu jest. ;) :D   


Dasna

O w mordę jeża, wybiegłam przed 6.00 i wróciłam po 3 km. Lodowisko. Wolę biegać z całymi rękami i nogami. Piękny dzień się szykuje i wszystko odpuści. "Dojeżdzę" sobie resztę na rowerze. :lol:

renia

Jasne. Szybciej pójdzie... :D raczej pojedzie... :wink: